W tej przestronnej klasie na trzecim piętrze odbywają się lekcje zaklęć. Dwa rzędy dwuosobowych ławek czekają na uczniów. Duże okna przepuszczają wiele światła, co nadaje klasie przestronny wygląd. Na regałach po prawej stronie znajdują się wszelakie przedmioty na których można ćwiczyć zaklęcia. Na ścianach wiszą natomiast tablice na których są wypisane podstawowe zasady pojedynkowania się.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - zaklecia
Wchodzisz do Klasy Zaklęć, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Zaklęcia. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Marco Ramirez oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Riverside. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z OPCM i zaklęć można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Podaj ogólną definicję zaklęcia i opisz, co wpływa na jakość czaru. 2 – Przedstaw szczegółowo zagadnienie zaklęć niewerbalnych. 3 – Podaj po dwa przykłady zaklęć z każdej z grup: zwykłe, ofensywne, defensywne. 4 – Podaj dwa rodzaje przysięgi wieczystej i opisz na czym polegają. 5 – Podaj trzy zaklęcia, do których można dobrać inne przeciwzaklęcia (podaj je) niż Finite. 6 – Podaj trzy zaklęcia ochronne (np. zabezpieczenie terenu przed ludźmi) oraz opisz działanie każdego z nich.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Odpowiednimi zaklęciami uruchom mały tor przeszkód, aby piłka mogła dotrzeć na jego koniec. (Piłka na początku toru - musi spłynąć rynną - wyczarować wodę; dociera do zbyt małej bramki - powiększyć; zbiorniczek z wodą - zamrozić zanim piłka wpadnie do wody; dźwignia - nacisnąć odpowiednim zaklęciem - wtedy piłka dociera na koniec toru). 2 – Zadziałaj na ciecze w wazonach - w pierwszym oczyść, w drugim doprowadź do wrzenia, w trzecim zamroź. 3 – Przejdź przez mały labirynt (musisz obronić się przed stworzeniem, zaatakować jedno oraz pokonać dwie pułapki). 4 – Powiel kamień, a następnie wyrzeźb węża, lwa, borsuka i kruka. Zaznacz ognistym znakiem te zwierzę, do którego domu przynależysz. 5 – Spowolnij trzech przeciwników odpowiednim zaklęciem, a następnie unieruchom każdego za pomocą trzech różnych czarów. 6 – Zadziałaj na cztery przedmioty zaklęciami z każdego żywiołu.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - Zaklęcia:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Spoiler:
Wszystkie rozważania o magii przerwał dźwięk tłuczonego szkła w witrażu, który posypał się barwnymi, migoczącymi kolorami. Coś wpadło do pomieszczenia, zatrzepotało ogromnymi skrzydłami. Upierzenie ciała białe z szaroniebieskim nalotem, srebrne pokrywy skrzydeł. Lotki pierwszorzędowe czarne, drugorzędowe szare. Linia upierzenia na czole prosta. Na głowie i szyi nastroszony czub. Dziób długi i potężny, żółty. Odnalazł nieporadnie odbiorcę wiadomości @Alistair Keane. Był ranny, z tułowia sączyła się krew, która tworzyła plamki na posadzce. Wystawił łapę z niewielkim liścikiem, ona też krwawiła.
Professor ordinarius incantationibus et defensio adversus artium obscurorum, carminibus praevaricator, Alistair Keane
Szanowny stryju, zwracam się z prośbą o natychmiastowe pojawienie się w mojej prywatnej posiadłości. Sam wiesz gdzie, sam wiesz jak. Wybacz mi lakoniczność, ale to sprawa delikatna i niecierpiąca zwłoki.
Rok szkolny dopiero co się zaczął, a już trzeba było zjawiać się na pierwszych zajęciach. Mogliby im dać chwilę wytchnienia, prawda? Lorraine jednak nie traciła dobrego humoru i mimo że ledwo wypakowała ciuchy na mieszkaniu, z ochotą udała się do zamku na lekcję zaklęć. Słyszała, że podobno będzie je prowadził jakiś nowy profesor, więc dodatkowo była ciekawa tego, kim będzie ten człowiek. Oby był młody i przystojny... Pojawiła się w klasie zaklęć jako jedna z pierwszych. Obdarzyła zebranych (bo zakładam, że już ktoś tam siedział. To nie w stylu Lorraine, żeby być zupełnie pierwszą na lekcji, szczególnie z jej kiepskim poczuciem czasu i skłonnością do zapominalstwa) szerokim uśmiechem, po czym usiadła w jednej ze środkowych ławek, chcąc mieć dobry widok na klasę, nauczyciela oraz tablicę. Wyjęła ze swojej torby szkicownik i zaczęła kreślić jakieś małe obrazki.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
No bo kto powiedział, że skoro dopiero co zaczął się rok szkolny to nauczyciele im trochę odpuszczą? Fire była całkiem optymistycznie nastawiona, ale nim się obejrzała już biegała na kolejne zajęcia i kolejne, i kolejne... A stos prac domowych rósł. Zaczęła tęsknić za wylegiwaniem się w świątyniach i świętym spokojem. Poza tym fakt, że Craine będzie ją ścigać za słabe wyniki w transmutacji (Owutemy zdała na PO!) i pewnie zrobi wszystko, żeby jednak Fire udupić, trochę dołował. Ale mieli mieć nowego nauczyciela od ONMS i może w końcu Blaithin przestanie tak kręcić nosem na ten przedmiot? Zapowiadało się sporo zmian. Nawet u niej samej objawiało się to nowym kolorem na głowie i staranniej wyczyszczoną odznaką prefekta niż zwykle. Fire zrobiła sobie wcześniej małą listę przedmiotów, z których zamierzała kuć (przewidywała, że po miesiącu jej się znudzi) i zaklęcia oczywiście się na niej znalazły. W dodatku chciała sobie obejrzeć nowego profesora i ocenić, jak długo wytrzyma w kadrze Hogwartu. - Dobry - rzuciła bez przesadnej grzeczności, w myślach zaznaczając, że jest wyjątkowo młody. Poczuła drobne ukłucie w środku, ponieważ Liam też tak wcześnie zaczynał. Ciągle nie mogła otrząsnąć się z tego, że wyjechał sobie do Francji. Wysyłała listy, pytała jak się czuje w Beuxbatons, a nawet napomknęła, że zazdrości. Czasami, gdy leżała w swoim pokoju w Dolinie i przeglądała wizbooki znajomych, znalazła coś śmiesznego i musiała powstrzymywać się przed zawołaniem kuzyna. Myśl o Liamie sprawiła, że naszyjnik na szyi Gryfonki zmienił powoli barwę na ciemny, zimny granat. Usiadła w ławce z tyłu klasy i podparła policzek o rękę. Nie zwróciła uwagi na uśmiech dziewczyny, z którą ścigała się w Grecji. Spodziewała się czegoś luźnego, skoro Mograine jeszcze ich nie znał.
______________________
Co z Fire?:
O dziwo - utrzymuje kontakty ze znajomymi, zwłaszcza z Leo oraz swoim młodszym bratem! Ale rzadko bywa w Wielkiej Brytanii. Ponownie wróciła do podróżowania po świecie, głównie Azji i Afryce, nie tłumacząc nikomu prawdziwego powodu... Wpadła w tarapaty, jak to zwykle. Powiązane z przestępczością i czarną magią, jak to zwykle. Wykonuje różne niebezpieczne zadania, za towarzysza mając Ravingera, którego bez cienia wyrzutów sumienia porzuci, jak tylko jej Tease opuści Azkaban. Ach i adoptowała ośmioletnią dziewczynkę - Fleur.
Kindness is weakness
Compassion made me lower my wand. Loyalty made me lose my eye. Hope made me put the poison away. Never again.
Korytarze były puste przed dzwonkiem i po dzwonku, więc postanowił rozpocząć rok w dobrym stylu i przyjść na lekcję przed czasem. Cudnie było znów widzieć hogwarckie włości, zwłaszcza po kolejnej smutnej wizycie w domu na wakacje. Trochę zżerała go zazdrość - nie miał okazji spędzić tych ostatnich miesięcy na wakacjach w Grecji, pewnie sporo go ominęło. Wpadł do klasy i spostrzegł @Lorraine Needles. Dosiadł się do niej, choć stylowe rozpoczęcie rozmowy się nie udało - jego bufiaste spodnie w kratkę zaczepiły się o stolik i przez chwilę się z nimi szarpał, aż rozpruło się trochę materiału. Westchnął ciężko. Ogromna jest cena ekscentryzmu. Przysłonił smutny wypadek rąbkiem szkolnej szaty. - No siemka, jak tam wakacje? - zapytał beztrosko, zaglądając w jej szkicownik. - Czy to prawda, że to nowy profesor od zaklęć? - dodał od razu, nie dając jej szansy na odpowiedź. - Opaliłaś się chyba, pamiętałaś o filtrze pięćdziesiąt plus? - zmarszczył nos, badając ją uważnie wzrokiem. Trzeba dbać o los swoich pobratymców z pieprzykami podatnymi na melanomę! Nie zdążył ugryźć się w język przy sformułowaniu o pamięci, bo od razu przypomniał sobie, że Lorraine ma z nią problemy. Ira też musiał opuścić szkołę na jakiś czas i wrócił odmieniony, ale jego (znacznie mniej) dziurawą pamięć i problemy z koncentracją spowodowały czysto farmakologiczne powody.
|potem wstawię tu post, bo lecę do pracki - pewnie weszła jak duch i usiadła z przodu sali
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Długo wyczekiwane zajęcia z zaklęć w końcu pojawiły się w ogłoszeniach o lekcjach. Tym bardziej zaciekawiły go, że miały odbywać się dla najstarszych uczniów i studentów. Zapowiadał się ciekawy dzień, którego nie zamierzał ominąć. Ubrany w tym razem w szatę uczelni i zielono-szary krawat z godłem Slytherinu wmaszerował do środka rzucając w drzwiach: - Dzień dobry - w stronę profesora i rozglądając się po sali dostrzegł @Andrea Jeunesse do której podszedł i całując w policzek postawił swoje rzeczy na ławce obok niej i bez słowa przysiadł się do niej przeciągając się na sam koniec i wlepiając zaciekawione spojrzenia w to co się dzieje przed nimi w klasie.
Dreama Vin-Eurico
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Wakacje, wakacjami, ale wszystko co dobre szybko się kończy i trzeba wrócić do szarej codzienności. Szkoła już pierwszego dnia dawała się Dramie we znaki. Nauczyciele nie odpuszczali, a jej wydawało się, że przez to, że w tym roku czeka ją egzamin to i wszystkim odpierdala. Ona sama podchodziła do tego na luzie, spinanie nigdy nie skutkowała czymś dobrym, zresztą w myślach pałętał się Mac, który teraz najprawdopodobniej chlał czysty spirytus gdzieś w Rosji. Temu to dobrze, jako student mógł wyluzować, a nie to co ona. Tylko lekcje, zaklęcia, patronusy i inne tegesy. Na ONMS to by poszła z chęcią, ale to, to meh. No, ale do osób narzekających nie należała i pomimo, że w głowie przeklinała naukę, szkołę, dyrektora i zakłócenia magii to do sali weszła z uśmiechem na ustach. Przywitała się ładnie, bo przecież kulturka to podstawa i jednym spojrzeniem otaksowała salę. Starała się ukryć prychnięcie, które wydobyło się z jej ust kiedy zobaczyła blond Fire. Szczerzyła się głupio i spoglądała na nią z durnym wyrazem twarzy, kiedy siadała w tej samej ławce co BLONDYNA. - A Tobie bocian nasrał na łeb i stwierdziłaś, że blond jest spoko czy co - zagaiła w miarę cicho i oparła się rękami o blat stolika przy którym siedziały. Już wiedziała dlaczego nie udało jej się wyczaić starszej gryfonki przy stole na uczcie. Szukała rudego łba, a nie tlenionego i raczej nie spodziewałaby się, że koleżanka posunie się do czegoś takiego. Nierealna sytuacja, a przynajmniej tak jeszcze do niedawna wydawało się Dreamie.
Leo miał wielkie plany. To miał być jego rok pełen nauki, serio! Nie był leniwy i to nie tak, że normalnie się obijał - po prostu przekierowywał całą energię w złą stronę. Jak widać nawet spędzając tyle czasu na treningach potrafił kompletnie zawalić zawody. Uznał to za solidną nauczkę, a wiara dyrektora tylko dodawała mu motywacji. Dopóki zapał trwał, to nie było sensu w gaszeniu go. Gryfon entuzjastycznie udał się na zajęcia Zaklęć, chociaż gdzieś w duchu przeczuwał, że różnie może się to potoczyć. Koniec końców z magią działo się coś dziwnego, a Leosiek miewał pecha do czarów. Tak czy inaczej, nie było na co narzekać. W ciemnych spodniach, białej koszuli i krawacie Gryffindoru dumnie wkroczył do sali, pozwalając sobie również na szeroki uśmiech. O dziwo przyszedł jako jeden z pierwszych! Musiało to wyglądać dość zabawnie, bo w poprzednim roku zwykle się spóźniał i rzucał pod ławkę sportową torbę. Ważne, że planował zmienić się na lepsze, nie? Powitał wszystkich znajomych (chyba nie trzeba mówić, że Fire i Drama otrzymały najwięcej jego uwagi?) i upatrzył sobie wolne miejsce, niezbyt mając ochotę na wcinanie się komuś do rozmowy. Ciekaw był tego nowego profesora i po prostu czekał, zastanawiając się przy okazji, jakie tematy dzisiaj poruszą. Może coś bardziej teoretycznego, skoro magia wybrzydzała? Leo był większym fanem praktyki, ale cóż, w takich okolicznościach gotów jest odpuścić. Dalej pamiętał, jak na lekcji w Grecji rzucił zaklęcie nie tylko w Lottę, ale i w siebie.
Zaklęcia. Można powiedzieć, że to jeden z ulubionych przedmiotów jeżeli chodzi o Li. Uwielbiała posługiwać się różdżką, pewnie nie jeden czystokrwisty czarodziej by się odezwał, że zwariowała i uznałby ją za głupią. Ale Li od dziecka nie miała styczności z magią dopiero gdy dostała list z Hogwartu, więc mogła wszystko odkrywać a to dla niej było niesamowitym przeżyciem. Wakacje dość szybko dobiegły końca. Na szczęście. Nie miała ochoty siedzieć w domu z rodzicami i ukochaną siostrą. Po przyjeździe z Grecji dość się z nimi dogadywała. O dziwo. Sami wrócili z Chin i naprawdę mieli wiele jej do opowiedzenia. Puchonka była dość rodzinną osóbką więc bardzo ją interesowało co tam w wielkim świecie było słychać. Weszła do klasy. Szczerze powiedziawszy liczyła, że spotka tutaj Lina, chciała znowu spróbować z nim porozmawiać, ale co z tego wyjdzie? Nie chciała się narzucać, ale może powinna? Może powinna uwiesić mu się na szyi i zmusić do mówienia? Pewnie nic by z tego nie wyszło, ale przecież warto spróbować, prawda? Oby tylko nie było Venus, miała nadzieję, że ta nie pojawi się na lekcji bo chyba musiałaby ją zabić wzrokiem, a nie chciała już na początku roku szkolnego mieć jakiekolwiek problemy. Widząc, że profesora jeszcze nie było zasiadła spokojnie w środkowej ławce i oparła łokcie o stół, a twarz schowała w dłonie.
Kiedy wszedł do klasy, było już w niej kilka osób. Zajęcia te odbywały się w bardzo obszernej sali, na środku której znajdował się wielki parkiet do pojedynków, gdzie uczniowie mieli możliwość wykorzystania nowo poznanych zaklęć w praktyce. Po bokach sali stały długie ławki, przy których mogło usiąść kilkoro uczniów. - Cześć wszystkim.- rzucił od niechcenia. Niebawem miała rozpocząć się lekcja, toteż zajął miejsce w pierwszej ławce, która jeszcze nie była przez nikogo zajęta i wyciągnął z torby potrzebne przedmioty.
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
MIMO, ŻE PISZĘ TERAZ TO PROSZĘ MNIE I @WILLIAM WALKER POTRAKTOWAĆ JAKO SPÓŹNIONYCH (nie będę w stanie tego napisać po czasie, a zależy nam na spóźnieniu)
Trudno ukryć, że zarówno ja, jak i mój chłopak napawaliśmy się posiadaniem przez nas oboje odznak prefektów. Jasne, mieliśmy mnóstwo obowiązków, ale z drugiej strony pojawiło się też mnóstwo korzyści, których zupełnie się nie spodziewaliśmy. Wspólne spacery po dwudziestej drugiej w celu rzekomego patrolu po korytarzach, dawanie ujemnych punktów wrednym gówniakom i przede wszystkim LEGALNE korzystanie z łazienki prefektów. Żyć, nie umierać. Przed zajęciami z zaklęć zafundowaliśmy sobie wspólny prysznic w wyżej wymienionej łazience i zeszło nam zdecydowanie więcej czasu niż zamierzaliśmy. Popędziliśmy w stronę klasy trzymając się za ręce. Nikt raczej nie mógł podejrzewać co robiliśmy wcześniej - nasze szaty i odznaki prefektów wyglądały wręcz nienagannie, a nasze twarze nie wyrażały żadnych emocji oprócz lekkiego zmęczenia szaleńczym biegiem do klasy. Weszliśmy do sali tuż po rozpoczęciu zajęć. Wciąż trzymając Willa za dłoń pokierowałam się do jednej z ławek położonych z tyłu bąkając w stronę Mograine'a krótkie: - Przepraszam za spóźnienie. Zajęliśmy miejsce z tyłu, a ja miałam cichą nadzieję, że profesor litościwie nas nie ukaże, bo w końcu dopiero zaczął.
Dem zawsze lubił zaklęcia, dlatego też nie mógł ominąć tych zajęć. Poza tym, był pilnym uczniem, niekiedy wydawał się być nawet kujonem. Nie mógł odpuścić sobie zajęć, tym bardziej, że chciał poznać nowego profesora od zaklęć, bo słyszał, że zawitał do nich ktoś nowy. I podobno młody. Pewnie połowa dziewczyn przyjdzie tylko dla niego... Demetrius naprawdę czasami bardzo chciał zostać profesorem, chociaż z drugiej strony by się do tego nie nadawał. Z jego temperamentem? Z jego miłością do kłótni, bójek i z tym, że jest w gorącej wodzie kąpany? Wszedł do klasy jak duch. Poprawił okulary, lekko poluzował swój krawat i poprawił sweter. Rozejrzał się po zebranych, z których właściwie znał tylko Fire, ale i jej nie poznał, bo widział ją od tyłu. A z blondzie... Cóż, ciężko było ją poznać. Po prostu. Usiadł na jednym z wolnych miejsc, wyciągnął różdżkę, podręcznik i pergamin wraz z piórem i kałamarzem, choć nie był pewien czy to mu się akurat przyda. Nie znał nowego nauczyciela i nie wiedział czy woli przekazywać wiedzę teoretyczną czy może praktyczną. Miał nadzieje, że praktyczną, ale z drugiej strony nie wiadomo było jaki numer jego różdżka wywinie tym razem.
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Ettie każdego roku, pod koniec wakacji tęskniła trochę za szkołą i z każdym pierwszym września, obiecywała sobie, że będzie się pilnie uczyć ze wszystkiego. Zwykle udawało jej się przynajmniej stwarzać takie pozory przez jakiś miesiąc, albo chociaż kilkanaście dni. Nie w tym roku jednak. Udało jej się zwagarować już z pierwszych zajęć - wykładu z eliksirów. Fakt - nigdy nie lubiła ani wykładów, ani eliksirów, a połączenie obu brzmiało jak ostatni krąg piekła, ale jakby nie patrzeć, miała w tym roku owutemy i niestety eliksiry były obowiązkowe. Te wakacje były jednak tak dobre, że wcale nie zdążyła się nimi znudzić. Na szczęście dla jej edukacji były też przedmioty, z które lubiła i z których była dobra - zaklęcia na przykład. Raczej nigdy się na nich nie nudziła, a przez problemy z magią mogło być jeszcze zabawniej. Na wakacyjnych zajęciach z obrony mieli przecież całkiem niezły ubaw. Ona przynajmniej. Miała tylko nadzieję, że nowy psor przez to nie spanikuje i nie dowali im jakąś teorią. Weszła do klasy ze świeżym, powakacyjnym entuzjazmem. W kasie było jeszcze dość mało ludzi i można było przebierać w miejscach, więc kapnęła sobie w swojej ulubionej trzeciej ławce i bawiąc się obrączką na łańcuszku, czekała na początek lekcji.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Fire czuła się trochę nieobecnie, gdy patrzyła w ciemne oko naszyjnika, zdające się przewiercać ją na wylot. Może zamiast tego powinna przeglądać swoje notatki z poprzedniego roku? Może czekał ich jakiś trudny test na rozpoczęcie? Trzeba przyznać, że Gryfonce wydawało się to obojętne. Siedziałaby tak aż do rozpoczęcia zajęć, gdyby nie irytujący głos, który rozpoznałaby zawsze. Oczywiście, musiała jak zwykle robić przypał, ale przynajmniej była w miarę cicho. - Zastanawia mnie czy kiedykolwiek nadejdzie dzień, kiedy otworzysz gębę i nie powiesz niczego durnego. - odparła, przewracając oczami, ale nie powstrzymywała się przed drobnym uśmiechem. - Nie mogę być przez cały czas rudą małpą, znudziło mi się. Odgarnęła jasny kucyk na plecy. Przyzwyczaiła się do tego koloru szybciej niż myślała. Fire odnajdywała podłą satysfakcję w tym, że Drama w tym roku będzie musiała zapieprzać przez Owutemy, a ona w końcu będzie mieć trochę spokoju. Jeśli w sprawie rodziców nic się nie posypie. Machinalnie przejechała ręką po pierścionku zaręczynowym i uśmiechnęła się krótko do Leo. - Ucz się od swojego brata, jak być normalnym człowiekiem. - skomentowała, bo Gryfon po prostu spokojnie usiadł i czekał. Miała ochotę przyciągnąć go magicznie wzrokiem, ale cóż, tak zaawansowanej magii jeszcze nie umiała. Rodzeństwo Vin-Eurico było kompletnie od siebie inne. A jakimś cudem Fire lubiła się z obojgiem. A i Drama powinna wiedzieć, że najłatwiejszym sposobem na znalezienie Szkotki było wypatrzenie ćwierćolbrzyma. Zazwyczaj była tuż obok. - W ogóle gotowa na grozę, która ma czekać szkołę? - nawiązała do dziwacznego zachowania Tiary z rozbawieniem, pamiętając o tym, żeby mówić cichutko. Groza to będzie, jak pójdzie w końcu na pierwszy ONMS... - I gdzie twój kochaś?
______________________
Co z Fire?:
O dziwo - utrzymuje kontakty ze znajomymi, zwłaszcza z Leo oraz swoim młodszym bratem! Ale rzadko bywa w Wielkiej Brytanii. Ponownie wróciła do podróżowania po świecie, głównie Azji i Afryce, nie tłumacząc nikomu prawdziwego powodu... Wpadła w tarapaty, jak to zwykle. Powiązane z przestępczością i czarną magią, jak to zwykle. Wykonuje różne niebezpieczne zadania, za towarzysza mając Ravingera, którego bez cienia wyrzutów sumienia porzuci, jak tylko jej Tease opuści Azkaban. Ach i adoptowała ośmioletnią dziewczynkę - Fleur.
Kindness is weakness
Compassion made me lower my wand. Loyalty made me lose my eye. Hope made me put the poison away. Never again.
Chociaż rok szkolny dopiero się zaczął ja już zdążyłem stworzyć pozory pilnego ucznia, który chodzi na wszystkie zajęcia - oczywiście to było bardzo pozorne, bo już zdążyłem walnąć mini burdę na eliksirach, a tak naprawdę na większości lekcji średnio mi zależało, chodziłem żeby zdać i mieć co pokazać na kursie aurorskim. Inaczej było z zaklęciami - należały one do czterech moich ulubionych przedmiotów. Pozostałe to były runy i mugoloznawstwo (te dwa lubiłem głównie dlatego, że mogłem się na nich opierdalać i mieć dobre wyniki) oraz opcm. Na opcm i zaklęcia zawsze byłem przygotowany, działałem na pełnych obrotach. Kochałem pojedynki i zaklęcia, no i szczerze powiedziawszy trudno było mnie w tej materii zaskoczyć. To był jeden z nielicznych powodów dla których cieszyłem się z powrotu do Hogwartu. Na sali pojawiłem się dość późno, ale w moich standardach było bardzo wcześnie, gdyż jeszcze nie zaczęła się lekcja. Rozejrzałem się po klasie i zobaczyłem Fire, dość zaaferowaną rozmowę. Pomachałem również do @Leonardo O. Vin-Eurico, lecz finalnie zająłem wolne miejsce obok @Harriette Wykeham. - Siemasz stara - rzuciłem do niej z uśmiechem. Mimo, że Etka była ode mnie młodsza prawie cztery lata (rocznikowo trzy, ale ja urodziłem się na początku lutego, ona na koniec grudnia) szybko złapaliśmy wspólny język i zostaliśmy przyjaciółmi. Trudno powiedzieć czy połączyło nas zamiłowanie do pałowania przeciwników podczas meczy Quidditcha, słabość do łamania regulaminu czy może miłość do zaklęć. Jedno było pewne - wierniejszego kompana od Etki nie było. Nie dość, że na mnie nie leciała (co niestety było rzadkie), to jeszcze dogadywaliśmy się najlepiej na świecie - mogłem się z nią naćpać albo zrujnować gabinet nauczycielski, to nie miało znaczenia bo i tak zawsze bawiliśmy się świetnie.
Postanowieniem Boo było chodzenie chyba na wszystkie lekcje, żeby niczego nie stracić. Był dobrym uczniem, raczej nie wybiegał do przodu w konkretnych dziedzinach, nie chciał zatem porzucać ciekawych przedmiotów. Domyślał się, że ostatecznie nadejdzie czas na podjęcie okrutnej decyzji, bo mimo wszystko na studiach ciężko ganiać na wszystkie strony. Chwilowo jednak był zbyt oszołomiony niezwykłą atmosferą Hogwartu i nie potrafił w pełni zapanować nad emocjami. Podchodził do tego piekielnie entuzjastycznie. Do klasy wszedł cichutko i dyskretnie, nie chcąc za bardzo zwracać na siebie uwagi. Podobno nauczyciel był nowy, więc Boo z miejsca nie będzie traktowany inaczej - dla profesora każdy uczeń będzie tak samo obcy. Puchon nie wiedział jeszcze, czy to dobrze czy źle... Zajął miejsce obok jakiegoś chłopaka, chyba z Ravenclaw (@Demetrius Garver) i uśmiechnął się do niego sympatycznie. Trzeba sobie robić nowe znajomości, nie? - Mogę? - Spytał jeszcze kulturalnie, zanim opadł na krzesło. Dopiero kiedy znalazł się we względnie komfortowej i bezpiecznej ławce mógł pozwolić sobie na rozejrzenie po klasie. Pomachał do @Blaithin ''Fire'' A. Dear (pofarbowała włosy!) i @Dreama Vin-Eurico, zauważył również tego wielkiego gościa z palarni, ale tym razem nie towarzyszył mu Ezra. Chłopak spochmurniał nieco, nie widząc kuzyna - w końcu miał wielkie nadzieje co do ich relacji! Zaraz jednak znowu się uśmiechnął, zerkając z zaciekawieniem na kolegę z ławki.
William Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : legilimencja i oklumencja, prefekt fabularny
Trudno ukryć, że odkąd zostałem prefektem miałem trochę wywalone na te wszystkie zasady. Oczywiście cieszyłem się, w końcu miałem masę przywilejów dzięki tej odznace, a sprawianie pozorów, że faktycznie jestem super prefektem było banalne. Cóż, w tym roku odznakę dostała też Lotta, więc halo, jasne było, że będę naużywał tego wszystkiego jeszcze bardziej. Może i Hudson ukrywała swoje emocje, ale na mojej twarzy błądził lekki uśmieszek. Po pierwsze dlatego, że łazienka prefektów była dzięki niej jeszcze lepsza, a po drugie dlatego, że właśnie spóźniliśmy się na pierwszą lekcję z jakimś tam nowym profesorem. Akurat w zaklęciach czułem się bardzo pewnie, nawet bardziej niż pewnie. Pomijałem w myślach fakt, że przy tych całych problemach z magią na nic mogą się zdać moje umiejętności, ale who cares. Lotta ciągnęła mnie po korytarzach z zabójczą prędkością, a ja biegłem tempem, które nadawała. Nie żebym był jakimś pantoflarzem, ale wiecie, chyba tutaj nie było się w czym spierać. W każdym razie nie chodziło o mnie. Moja reputacja i tak była zniszczona, nie chciałem jednak za bardzo niszczyć jej Lotcie. Zatrzymałem ją tylko przed samymi drzwiami i szybko pocałowałem, a potem wpadliśmy do klasy. Chyba nie spóźniliśmy się za długo, ale jednak. Zmierzyłem nowego nauczyciela wzrokiem. Był niewiele starszy ode mnie czyżby trafił się nowy Reed? Tamten przynajmniej tylko udawał, że jest nauczycielem. Ten tutaj chyba faktycznie będzie chciał się wczuć w tę rolę. Prychnąłem cicho pod nosem. Jakoś nie wydawało mi się, żeby potrafił więcej ode mnie. Usiadłem obok Lotty, nie przejmowałem się jednak tym czy spotka nas jakaś kara. No wiecie, coś czułem, że nieraz będę miał na pieńku z tym nauczycielem. Miałem tylko nadzieje, że popuści Lotce.
Marie się nie spóźniła? Jak to się stało... Przecież to jedna z tych osób, które idąc do sali mają do zrobienia mnóstwo ciekawszych rzeczy. Szczególnie, gdy mija się kuchnie (której się nie powinno mijać), a z niej dolatuje zapach świeżo pieczonego kurczaka. Potem bibliotekę (której też nie powinna mijać!), gdzie musiała koniecznie wejść by sprawdzić, czy nie pojawiła się jakaś nowa książka na temat Magicznych stworzeń. Ostatecznie po odwiedzeniu wieży (to już na pewno nie jest po drodze do klasy zaklęć!) i odetchnięciu kilkoma chustami świeżego powietrza pojawiła się pod drzwiami sali. Otworzyła drzwi z przekonaniem, że pierwsze co powinna powiedzieć to "Dzień dobry. Ja wiem, że się spóźniłam, ale nie uwierzy Pan co się stało...". Otwierała już nawet usta, ale nauczyciela nie było. A przynajmniej nie w polu jej widzenia. Zamrugała kilkukrotnie by sprawdzić, czy nie ma jakiś omamów. Faktycznie, nie spóźniła się. Teraz trzeba było znaleźć sobie miejsce. Rozejrzała się więc po twarzach tu przybyłych szukając osoby, która wydałaby jej się najciekawsza. Padło na @Demetrius Garver, który wydawał się jej trochę znudzony i zagubiony. Bez pytania władowała się na krzesło obok niego... A potem pomyślała, że wypadałoby zapytać. Więc genialna Marie już po fakcie zagaiła: - Mogę? - Dziewczyna zawsze najpierw działała, dopiero potem myślała nad tego konsekwencjami. Mając nadzieję, że tym razem obejdzie się bez nieprzyjemności posłała chłopakowi szeroki uśmiech. - Z daleka wyglądasz na młodszego - Skąd ta uwaga i na jakiej podstawie to stwierdziła? Nie mam pojęcia! Przyszła jej do głowy, więc to powiedziała. Pytanie tylko, czy to jest komplement, czy może wręcz przeciwnie? Na pewno nie zamierzała go urazić. Ale o tym, że rzadko kiedy jest (świadomie i zamierzenie) wredna wiedzą Ci, którzy mieli okazje przeżyć proces poznawania jej lepiej. Z tego wszystkiego (właściwie, to chodzi o zamieszanie w jej głowie, ale udawajmy, że zamieszanie jest ogólnie wokół niej) kompletnie nie zauważyła, że z drugiej strony Demetriusa też ktoś siedzi i wypadałoby go przywitać. Szczególnie, że skądś kojarzyła te słodką buźkę... Czy on czasem nie jest w Hufflepuff? Nie, na pewno nie. - Przepraszam, nie zauważyłam, że nie siedzisz sam - Tu powiedziała te słowa do krukona, by chwilę później wychylić się za nim i posłać szeroki, zębaty uśmiech do jego kolegi (który na 100% nie jest puchonem!). - Siema - Jakże ambitne i elokwentne powitanie skierowane zostało do @Boo E. A. Runner. I chyba powinien się chłopak cieszyć, że już nic więcej nie powiedziała. Bo jedyne co myślała to "jaki on jest słodziutki!".
Garver, siadając sobie spokojnie na wybranym przez siebie miejscu nie sądził, że obok niego usiądą aż dwie osoby! Dwie! Cholera, jak dobrze! Na samym początku przysiadł się @Boo E. A. Runner. Demetrius właściwie go jeszcze nie znał, wiedział tylko, że ma na imię Boo i na nazwisko Runner. A przynajmniej tak słyszał, bo nie mógł być tego w stu procentach pewien. Uśmiechnął się do niego przyjaźnie i przesunął się lekko, robiąc mu trochę więcej miejsca. - Jasne, siadaj! - odparł wesoło, patrząc na Puchona. Wydawał się być taki przyjazny. Czy to normalne, że już go polubił, choć tak naprawdę go nie znał? Poza tym, czy przypadkiem nie widział go rozmawiającego z Ezrą? - Masz na imię Boo, prawda? Ja jestem Demetrius - przedstawił się i wyciągnął dłoń w kierunku brązowookiego chłopaka. Widać było po Garverze to, że jest niesamowicie wesoły, szczególnie teraz, gdy nie musiał siedzieć sam. Nigdy nie przepadał za siedzeniem na lekcjach w samotności, co się zdarzało, choć bądź co bądź miał wielu znajomych. Po chwili usłyszał ze swojej drugiej strony dziewczęcy głos należący do @Mariesol Altamirano. Popatrzył na nią z takim samym wesołym uśmiechem, który nie potrafił zejść z jego twarzy. - Powiedziałbym to samo co do Boo, ale na to już za późno - odparł, choć zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczyna zapewne nie wiedziała co powiedział do Puchona, jednak mówiąc to, nie pomyślał o takim drobiazgu. Swoją drogą, patrząc na nią, miał wrażenie, że zna ją z widzenia. Czy oni przypadkiem nie byli na tym samym roku studiów? - Nie mów mi, że teraz wyglądam staro... - odparł z udawanym przerażeniem, wyciągając w jej stronę dłoń. Co to za dzień podawania dłoni? Cholera, czy on przypadkiem nie czytał jakiegoś mugolskiego artykułu o tym, że ściskanie dłoni kilka razy dziennie może polepszyć humor? Albo wydłużyć życie? Chyba, że to nie było jednak o dłoniach a o czymś innym? Tylko o czym w takim razie? - Nic się nie stało. Im nas więcej tym lepiej, co nie? Swoją drogą, jestem Demetrius, może być Dem. Niektórzy nazywają mnie Demon, ale sam nie wiem dlaczego, bo jestem całkowitym przeciwieństwem demona i... w ogóle złej osoby. - Wzruszył niedbale ramionami i spuścił wzrok na ławkę, aby starannie ułożyć wyciągnięte przez siebie przedmioty. Do prawej dłoni wziął swoją różdżkę i zaczął obracać nią między palcami.
Bridget nie mogła pozwolić sobie na opuszczenie jakiejkolwiek lekcji z wybranych przez siebie przedmiotów, na pewno nie podczas pierwszego tygodnia szkoły, prawda? Odpowiedzialność związana z posiadaniem odznaki prefekta ciążyła na niej jeszcze bardziej, bo skoro miała ją dalej oznaczało to, że podołała zadaniu i musi kontynuować bycie dobrym przykładem. Wobec tego w nienagannie wyprasowanych szatach, z buzią nasmarowana kremem nawilżającym i z włosami związanymi w luźny kucyk pojawiła się w sali zaklęć. Usiadła w ławce sama, niespecjalnie szukając towarzystwa, po czym zagłębiła się w pewnej tajemniczej książce, której tytuł zakryła łapką, by nikt się nie zainteresował.
Zamykając książkę, którą właśnie wertowała, spojrzała na pusty korytarz. Nie bała się spóźnienia, gdyż doskonale wiedziała, że takiego nie będzie. Nie przerywając swojego wolnego kroku schowała książkę wraz z notatkami znajdującymi się w jej wnętrzu do torby. Nie lubiła jej nosić ale gdzieś musiała przechowywać te wszystkie pierdoły. Weszła do klasy pewnym krokiem i jedynie odezwała się do nauczyciela. Nawet obdarzyła go miłym spojrzeniem jak na jej gust. Reszta obecnych jej nie interesowała. Chciała w spokoju wysłuchać tego co Profesor miał do powiedzenia i wyjść jak najszybciej. Przebywanie wśród niektórych osób obecnych w tej sali wywoływało u niej wysypkę.
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Robiła właśnie ostatnie pociągnięcia pędzlem w klasie artystycznej, gdy do niej jak już późno. Kompletnie straciła poczucie czasu i gdyby nie wielki zegar w kącie sali pewnie przegapiłaby zaklęcia. Zdecydowanie nie chciała tego. Obiecała sobie chodzić na wszystkie ją interesujące zajęcia. Na jej liście znalazły się transmutacja, eliksiry, zaklęcia i obrona, zielarstwo i czasami może opieka. Nie widziała potrzeby chodzenia na resztę. W końcu i tak nie miała zamiaru wiązać swojej przyszłości z pracą w ministerstwie czy w świętym mungu. Byłą artystką. I to nie byle jaką. Zbiegając szybko po schodach dotarła do sali gdzie przeprowadzane były zaklęcia. Uczniów było sporo i większość miejsc już była zajęta, ale nie to koło liny. Dawno już nie rozmawiała z dziewczyną, a tym bardziej nie miały okazji aby malować razem. Z uśmiechem podeszła do niej kładąc torbę na ławce. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. - wyciągnęła wszystkie potrzebne przedmioty do zajęć i usiadła obok @Li Na. - Przez ostatni rok jakoś nie miałyśmy okazji aby pogadać. - zrobiła smutne oczka i rozejrzała się po sali. Nauczyciela w dalszym ciągu nie było widać tak więc na spokojnie mogły sobie porozmawiać.
Pierwsze zajęcia w nowym semestrze to bardzo ciężki temat. Szczególnie kiedy nie ma cię w szkole prawie od roku. W każdym razie mimo lenistwa wywlokła się ze swojego pokoju i dotoczyła do sali. I nawet o dziwo była na czas, a nawet idealnie w czas bo zajęcia zaraz się zaczynały. Na wejściu na chwilę ustała i rozejrzała się po sali. Nie znam, nie znam, kojarzę ale nie znam... czuła jakąś dziwną powtórkę z rozrywki, że wchodzi na lekcje i nikogo nie kojarzy. W pewnym momencie jej wzrok zatrzymał się na facecie prowadzącym zajęcia. O cholera! Jego znała... W pierwszym momencie miała wrażenie, że chyba zaraz zemdleje. Na to zdecydowanie nie była gotowa. Ostatecznie jednak przełknęła ślinę i z podniesioną głową ruszyła przed siebie. Rozprawi się z nim w swoim czasie. -Cześć Aiden - rzuciła z wymuszonym ale z UŚMIECHEM, zajmując miejsce w jednej z pierwszych ławek.
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
Kolejna lekcja, która być może miała zaważyć na tym, czy Gemm będzie kontynuować edukację. Do tej pory pod tym kątem szanse pozostawały równe. Owszem była kiepskim uczniem, ale i tak lubiła lekcje. W pewnym sensie... Była okazja spotkać się w większej grupie, albo z ludźmi z innych domów, z których trudno było czasem złapać, czasem nawet działo się coś ciekawego, jakieś side dramy i temu podobne. To chyba jednak tylko bardziej ją smuciło. Właściwie to była już pewna tego, że powinna rzucić szkołę, ale nie była jeszcze gotowa. Lubiła uczucie przynależności do jakiejś grupy. Weszła do klasy z policzkiem wypchanym ostatnim kęsem kanapki, zlizując z palców majonez. Skinęła nauczycielowi najuprzejmiej jak tylko się dało w takiej sytuacji i udała się w pierwszej kolejności do ławki @Ira Robin Lee i @Lorraine Needles. - Czołem Lorka - przywitała się, połykając w końcu ten ostatni kęs i położyła przed chłopakiem ogromną, zawiniętą w papier kanapkę - Jedz zią - powiedziała tylko z uśmiechem, a ponieważ nie było już przy nich miejsca poszła usiąść obok @Bridget Hudson. - Dzień dobry, pani prefekt! - pozdrowiła ją serdecznie, rzucając przy ławce torbę i wycierając ręce w wewnętrzna część szaty. Rozejrzała się po klasie w poszukiwaniu zajęcia, na te kilka minut przed lekcją. Jej wzrok spoczął na chłopaku w żółtym krawacie. Szturchnęła łokciem Bri, wskazując go głową - Nowy, no nie? Jak ma na imię? - mając już jego dane, wyjęła z kieszeni papier, w który wcześniej miała zawiniętą kanapkę (trochę ubabrany majonezem i pomidorem), urwała kawałek i zapisała na nim krótką wiadomość:
"Cześć, Boo! Witaj w Hufflepuffie!"
Następnie zrolowała papierek i rzuciła ją na blat przed @Boo E. A. Runner (gdyby tylko do pętli zawsze trafiała z taką precyzją...). Kiedy Puchon spojrzał w jej kierunku, pomachała do niego, uśmiechając się szeroko. Teraz dopiero przyszło jej do głowy, że zapomniała się podpisać, ale i tak było już za późno. Grunt, że go przywitała.
Lekcja jeszcze się nie zaczęła, przejrzała wzrokiem wszystkich uczniów, praktycznie każdego znała z wyglądu, z niektórymi nawet się przyjaźniła, ale skoro mieli już swoich kompanów to postanowiła się nie dołączać i nie wtrącać, bo po co jej to było? Za jęcia nawet dotarła @Bridget Hudson. Dość dawno ze sobą rozmawiały, ciekawe jak tam jej się potoczyło to życie uczuciowe. Coś tam kiedyś słyszała, ale specjalnie się nie wtrącała. Przyjdzie odpowiedni moment to sama jej wszystko powie. A może sama czuje, że nie jest tego pewna i dlatego milczy? Sama Li też jej wiele rzeczy jeszcze nie mówiła, być może dlatego że kontakt powoli się urywał, a tylko od nich zależy jak to dalej się potoczy i czy dziewczyny będą starały się utrzymać to co tam je kiedyś łączyło. Później przeniosła wzrok i kiwnęła z lekkim uśmiechem do @Mariesol Altamirano. Również dość dobrze się z dziewczyną dogadywała, robiła jej zdjęcia, czego Li sama zbytnio nie rozumiała, ponieważ nie uważała siebie za jakąś modelkę, ale na pewno czuła się przez nią w jakiś sposób doceniona, że jednak się do takich rzeczy też nadaje, dlatego cieszyła się kiedy dziewczyna wyszła do niej z takimi propozycjami. I wtedy ni z tego ni z owego pojawiła się koło niej kolejna artystka, tym razem młoda mama @Clarissa R. Grigori. Zajmowała się malowaniem i nie wiedząc dlaczego ta też jej zaproponowała niekiedy pozowanie. Malowała faktycznie pięknie i nawet jeden z jej obrazków ma gdzieś u siebie w dormitorium oczywiście obrazek przedstawiał ją samą. - Cześć Clarissa. No faktycznie jakoś tak się zdarzyło, że nie było nawet kiedy. Co tam u Ciebie? - zapytała próbując jakoś podtrzymać rozmowę. Z pewnością nie będą się sobie zwierzać, bo jednak dość dobrze się nie znały, ale jednak mogły luźne sugestie między sobą wymieniać.
Wakacje dla Erica Henley'a, który maszerował własnie na pierwsze zajęcia w nowym roku szkolnym, przyniosły wiele niespodzianek, niektóre z nich były przyjemne, inne o wiele mniej. Najgorszą z nich był wypadek samochodowy jego ojca. John Henley od prawie dwóch tygodni przebywał w szpitalu, a dopiero tydzień temu wybudził się ze śpiączki. Na szczęście, jak twierdzili lekarze, jego życiu nic nie zagrażało, a powrót do pełnej sprawności miał być tylko kwestią czasu - żaden z nich niestety nie był w stanie określić o jakim dokładnie czasie mowa, co nie napawało optymizmem nikogo z rodziny. Oprócz oczywiście stanem zdrowia taty, Eric martwił się również mamą i tym jak poradzi sobie sama z opieką nad nim, zwłaszcza, że warsztat samochodowy, w którym pracował był jedynym źródłem ich utrzymania. Już wcześniej nie byli zbyt zamożni, Gryfon np. często nosił ubrania po starszym bracie, ale teraz ten stan miał się jeszcze pogorszyć. Owszem, siedemnastolatek tęsknił za szkołą, ale teraz o wiele chętniej zostałby w domu i znalazł jakąś pracę. Tylko, że w zasadzie nic nie potrafił. Nic mugolskiego ma się rozumieć, dlatego w czasie podróży pociągiem zaczął przeglądać oferty pracy zamieszczone w Proroku Codziennym. Zdawał sobie sprawę z faktu, że Dyrektor na pewno nie pozwoli mu dorabiać sobie w Hogsmeade, np. U Zonka, bo trochę znał się na sprzęcie do robienia głupich żartów, ale warto było chociaż spróbować. Gdy tak rozmyślał, chłopak zorientował się, że przechodzi obok drzwi do klasy zaledwie w ostatnim momencie. Zatrzymał się gwałtownie i potrząsnął głową, by oczyścić umysł, a potem wsadził do ust, pożyczony ze śniadania, pasztecik dyniowy i wszedł do sali, która wypełniona była ludźmi. Wyglądało na to, że chyba się nie spóźnił, co byłoby nadzwyczajne w jego przypadku, gdyby nie fakt, że pierwszą lekcją dziś miały być Zaklęcia, czyli jego ulubiony przedmiot, czasami stawiany nawet wyżej niż obrona przed czarną magią i historia magii. Oczywiście niewiele brakowało, bo od rozpoczęcia zajęć dzieliło go zaledwie kilka minut, ale wszystko wskazywało na to, że tym roku najprawdopodobniej nie straci punktów jako jeden z pierwszych Gryfonów. Rozejrzawszy się po klasie dostrzegł wiele znajomych twarzy, ale nie dostrzegł tej której szukał. Nigdzie nie widział Faith i to w zasadzie od czasu śniadania, co aktualnie w ich przypadku zdawało się być wiecznością. Westchnąwszy, wciąż trochę z głową w chmurach, skierował swoje kroki ku Ettie, kumpeli z Gryffindoru i usiadł na krześle tuż przed jej ławką. - Siemanko - rzucił do dziewczyny i położywszy na blacie, opatulony kolorową okładką wykonaną przez Val, podręcznik do zaklęć, oparł się plecami o chłodną ścianę i ziewnął przeciągle - Co to za pierścionek? - zapytał bez zastanowienia, gdy dostrzegł czym bawi się dziewczyna.
Aiden Mograine
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wypalony numer 158263 na prawym przedramieniu, leworęczność
Hej ho, do pracy by się szło. Udany staż dodał Aidenowi odwagi by zmierzyć się ze smarkaczami w szkole. Na pierwszy ogień wolał wziąć starszych i bardziej dojrzałych uczniów, którzy nie przerwą jego wykładu pytaniem typu "prze pana, mogę siku?". Z drugiej strony u tych młodszych miałby większy autorytet i baliby się skomentować popełniony przez nauczyciela błąd. Oczami wyobraźni widział siebie stojącego na środku sali zastanawiającego się jak odczarować sobie czerwony włosy ku uciesze gawiedzi. No Mograine, może nie będzie tak źle! Czekając na godzinę zero siedział w swoim gabinecie i obserwował jak jego feniks czyści sobie skrzydło. Uśmiechnął się sam do siebie wspominając początkowe przeboje w hodowaniu tego gagadka. Zagłębił się we wspomnieniach i prawie zasnął. Całe szczęście potrząsnął głową i zorientował się, że za 15 minut powinien zaczynać. Wziął ze sobą różdżkę i spokojnym krokiem wyszedł w kierunku Klasy Zaklęć. Po dotarciu na miejscu lekko się zdziwił widząc dużą ilość uczniów. To aż tyle ich było? Przełknął ślinę, przywitał się ze zgromadzonymi i podszedł do swojego biurka. Usiadł na krześle i zaczął grzebać w szufladzie biurka szukając kartek papieru. Po odnalezieniu wziął je ze sobą i zaczął rozkładać na stolikach uczniów. Pewno sobie pomyślą, że na dzień dobry zrobi im kartkówkę, ale trudno. W między czasie dochodziły kolejne osoby, witał wszystkich tym samym uroczym uśmiechem aż do przybycia @Caroline Carrier. Zatrzymał się na chwile wpatrując w dziewczynę i na jej powitanie skinął głową. No tak, po lekcji będzie się pewno musiał nieźle tłumaczyć. Po rozdaniu kartek wrócił do swojego biurka i zaczął odczytywać listę obecności. Oprócz Caroline nie znał nikogo i pewno minie dużo czasu zanim ich wszystkich zapamięta. No, chyba że ktoś mu podpadnie. -Dziękuje za tak liczne przybycie na dzisiejszą lekcję. Dla tych którzy jeszcze nie wiedzą nazywam się Aiden Mograine i w tym roku będę Was uczył zaklęć i uroków. Jako, że jestem niewiele starszy to podarujmy sobie formalności i zwracajcie się do mnie po imieniu. Kartki które leżą na stolikach będą potrzebne na lekcji więc spokojnie, nie ma żadnej kartkówki. Na dzisiejszej lekcji zajmiemy się prostymi rzeczami, chciałbym sprawdzić co potraficie i na ile możemy sobie pozwolić. Wyjmijcie teraz różdżki i zerknijcie na instrukcje. Mężczyzna machnął różdżką na tablicę za biurkiem która przekręciła się na drugą stronę i ukazała wypunktowane polecenia. Najpierw należało rzucić na kartkę zaklęcie Diffindo dzielące ją na pół, następnie za pomocą Incendio podpalić obydwie części i na koniec przy pomocy Iris Ignis wywołać w ogniu kolory tęczy. -Tylko uważajcie żebyście nie podpalili siebie albo sali. Jeśli macie jakieś pytania to możecie je śmiało zadawać.
Rzucacie trzema kostkami w odpowiednim temacie, następnie je sumujecie.
3-6 - Zablokowała Ci się różdżka, niestety musisz opuścić klasę. 7-12 - Dopiero za trzecim razem dałeś radę rzucić zaklęcie. 13-18 - Zaklęcie zostało rzucone pomyśle, dobra robota.
Za każde 10pkt z zaklęć dodajecie sobie 2 oczka. Osoby z kategorii 3-6 po zakończeniu lekcji będą mogły napisać post w którym zaznaczą, że przyszły na korepetycje i napisały referat o przydatności któregoś z trzech zaklęć.
W razie niejasności proszę pytać na PW. Termin do 10.09.17
UWAGA: Popełniłem błąd przy wyborze zaklęć, zasugerowałem się spisem w spoilerze(nie pytajcie dlaczego). Sama mechanika zajęć się nie zmienia, zmieniłem zaklęcia i prosiłbym o modyfikację osób które już swoje posty napisały. @Boo E. A. Runner jako jedyny z obecnych nie masz punktów na zaklęcie Iris Ignis. Też rzucasz 3 kostkami, ale musisz zaznaczyć, że tego zaklęcia nie znasz i go nie rzucasz.
Ostatnio zmieniony przez Aiden Mograine dnia 7/9/2017, 11:46, w całości zmieniany 1 raz