Do tej przytulnej klasy na szczycie wieży północnej, można jedynie wejść przez klapę w podłodze, do której prowadzi srebrna drabina będąca na siódmym piętrze. Wnętrze klasy wyglądem przypomina poddasze, bądź też herbaciarnię. Znajduje się tam około dwadzieścia stolików, a wokół nich małe pufy. Na co dzień okna są tu zasłonięte grubymi zasłonami, co sprawia, że pokój jest oświetlony jedynie dzięki wielu lamp w czerwonych kloszach. Na półkach w rogu pomieszczenia znajduje się natomiast wiele filiżanek i szklanych kul.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Wróżbiarstwo
Wchodzisz do klasy Wróżbiarstwa, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Wróżbiarstwo. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Griffin Robertson oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Ardeal. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Pierwszy egzamin czeka Cię z ceromancji, czyli wróżenia z wosku lanego na taflę wody. Oczywiście, tym razem nie są dostępne książki, które powiedziałby Ci znaczenie odlanego symbolu. Druga część egzaminu dotyczy aleuromancji, czyli sztuki wróżenia z mąki, a zasadzie za pomocą niej. Nie jest to najprostsza sztuka, jednak na egzamin idealna. Tym razem jednak wszystkie kształty z niej są już przygotowane, tak samo jak opisy, które musisz odpowiednio przyporządkować.
Zasady: Rzucasz dwiema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z astronomii i wróżbiarstwa można dodać +1 do punktów.
Opis wyników:
zadanie nr 1:
wynik:
1 – Odlany kształt to ni mysz, ni wydra, coś na kształt świdra. Całkowicie nie wiesz jak się do tego zabrać, postanawiasz więc napisać znaczenie symboliczne kleksa z atramentu. Ciekawy sposób, jednak chyba nie to przedstawia odlew. Wielka szkoda! 2 – Rozpoznajesz odlew, jednak nie znasz jego znaczenia. Wielka szkoda, że ten dział w książe ominąłeś, uznając go za dziecinnie prosty. Najwyraźniej taki nie jest, bo twoje proroctwa całkowicie nie mają sensu. 3 – Wosk rozlał ci się w pojedyncze kropelki, najwyraźniej za wolno go lałeś. Przez to nie da się z nich wiele wyczytać. Wyjmujesz się więc z wody w kolejności, w jakiej je złapałeś, po czym układasz obok siebie i piszesz znaczenie otrzymanego kształtu. Może parę punktów ci za to policzy komisja. 4 – Nie jest źle, stworzony z wosku kształt nie jest najprostszym, ale przynajmniej coś o nim wiesz. Piszesz swoją odpowiedź bez większego problemu, masz jednak nadzieje, że w kluczu nie ma na ten temat więcej informacji. 5 – Odczytanie symbolu nie sprawiło ci większej trudności. Po chwili przechodzisz do kolejnego zadania, uznając to za banalne. Cóż… Spodziewałeś się, że ten egzamin do najtrudniejszy nie należy. 6 – Twój odlew okazał się tak prosty, ze by podnieść jak najbardziej wynik za to zadanie, postanawiasz napisać dodatkowo jego znaczenie w innych kulturach. Z uśmiechem na twarzy przechodzisz rozwiązywać dalej egzamin.
zadanie nr 2:
wynik:
1, 2 – Niestety źle przyporządkowałeś większość opisów. Najwyraźniej trzeba było się uważniej wczytać, bo wbrew pozorom tam wszystko było napisane. Ach, te skutki stresu! 3, 4 – Większość przyporządkowałeś jak należy, jednak nie okazało się to tak proste, jak mogło by się wydawać. Wszystko przez tę małą ilość czasu, na zrozumienie czytanego tekstu, jakby komisja sądziła, że każdy uczeń zna te opisy na pamięć. 5, 6 – Opisy okazały się być miłym zaskoczeniem, gdyż nie trzeba było posiadać ogromnej wiedzy, by przyporządkować je dobrze, tak jak to w twoim przypadku było. Skoro już wszystko zrobione, to teraz tylko czekać na wspaniałe wyniki!
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - astronomia i wróżbiarstwo:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Kostka - zad. 1:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Kostka - zad. 2:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek za zadania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Wróżbita Drake brzmi prawie jak wróżbita Maciej! Jednakże podejrzewam, że Drake chyba lepiej umie przewidywać przyszłość, nawet jeśli robi to w tak kontrowersyjny sposób, jakim z pewnością dla Ellie jest całowanie się! W każdym razie, wróćmy do dramy! Ellie na prawdę nie chciała, żeby przyjaciel odebrał to w taki sposób - faktycznie, teraz uświadomiła sobie, że jej wróżba brzmiała wysoce dwuznacznie, ale czy sformułowała ją w taki sposób specjalnie? Możliwe, iż zadziałała podświadomość, ale, żeby aż w takim stopniu? Gdyby się tak poważniej nad tym wszystkim zastanowić... Tak, uczucie do Bennetta zaczynało być coraz bardziej klarowne, a to wszystko zwyczajnie Ellie przerażało. Bała się takich uczuć, za dużo możliwości zranienia. Kiedy chłopak się do niej nachylił, nie ruszyła się ani o centymetr - była przekonana, że przyjaciel chce jej coś szepnąć na ucho, może jakąś uwagę o Jiro, może coś o skradzionych babeczkach... ale nie! I w jakim była puchonka szoku, kiedy jej najlepszy przyjaciel złożył na jej ustach delikatny pocałunek - dziewczyna zamarła, zdawało się nawet, że przestała oddychać. - Drake... - szepnęła, kiedy chłopak już oderwał się od jej ust. Na Merlina, Hemingway już nic nie rozumiała, nic kompletnie. Wpatrywała się przez dobre kilka sekund w jego usta, próbując sobie jakoś to poukładać, ale chyba nie będzie niespodzianką, że prędzej by jej głowa wybuchła, niż udało się jej to ogarnąć. Po chwili zaczęły docierać do niej jakieś przebłyski świadomości - nie wiedziała co robi, jakby w amoku spakowała swoje rzeczy i wstała. Przystanęła na sekundkę, aby sprawdzić, czy Drake nie zamienił się w jakiegoś chochlika, a to wszystko okazało się snem, przypominającym ten po lsd - oczywiście Ellie nie wiedziała jak taki sen wygląda! Niestety Drake nie zmieniał koloru na niebieski, dlatego puchonka spakowała rzeczy do torby (z której zaraz wypadł podręcznik i pióro, ale jakoś to dziewczyny nie obeszło) i wyszła z klasy (nawet się nie pożegnała z nauczycielką, a to do Eileen nie podobne!), po czym pognała do dormitorium. I kiedy już nikogo wokół niej nie było, padła twarzą w poduszkę, po czym wreszcie zaczęła głośno i rozdzierająco szlochać. Wszystko jej się waliło, wszystko. I nie miała siły, aby to wszystko jakoś posprzątać - bo jedyna osoba, która jej w tym mogła pomóc, zrobiła jeszcze większy bałagan.
Miało być cicho, spokojnie, bez większych wybryków. Po prostu kolejna lekcja tarota, równie nudna co pozostałe, z nauczycielką, która boi się własnego cienia. I była, dopóki ten skończony idiota, inaczej nazywany też Jankiem czy jej najlepszym przyjacielem, nie otworzył swoich głupich do granic możliwości ust. Spojrzała na niego, kiedy w swoim wywodzie dojechał do niej i już wiedziała, że nie wytrzyma jego słów. Doskonale go rozumiała, w niej też było tyle zawodu i goryczy, ale nigdy nie zamierzała swoich problemów uzewnętrzniać, szczególnie nie w takim towarzystwie. Skrzywiła się, ale niczym innym nie dała po sobie poznać, że każde jego kolejne słowo wbija się boleśnie w jej serducho. Wzięła parę głębokich oddechów, uspokajając się trochę. Dzięki temu tylko nie wstała i nie przywaliła mu w twarz, przeklinając przy tym jak szewc. Szlaban jednak nie był jej potrzebny. - Po pierwsze, ja Mii nawet gałęzią nie tknę, oczywiście, bez obrazy, ale leci na mojego chłopaka. Po drugie, pewnie i tak skończymy razem w łóżku. Po trzecie, następnym razem miej trochę klasy i uzewnętrzniaj się po pijaku, a nie robisz z siebie większego debila, niż jesteś. – Przewróciła oczami, udając całkowicie obojętną na jego słowa. Po chwili, gdy wszyscy zajęli się swoimi sprawami, a jej partnerka tasowała karty, kopnęła Janka mocno w kostkę. - Nie myśl, że ci się upiekło, Gavrilidis. Pogadamy po lekcji. – Spojrzała na niego spode łba i odwróciła się do Jude, z którą na nieszczęście musiała pracować. Oby chociaż z wróżbiarstwa była dobra. Wpatrywała się w każdy jej ruch rąk i uśmiechnęła się mimowolnie na widok śmierci. Już wiedziała, co zaraz usłyszy i… nie pomyliła się. Wykład o tym, jaka to ona jest zła, niedobra i że powinna się zmienić, osobiste zdanie ukryte za kurtyną wróżby. Jej wypowiedź skwitowała tylko asymetrycznym uśmiechem. Cudownie, doprawdy. Przetasowała porządnie karty i wyciągnęła jedną z nich. Rydwan, ale odwrócony. - Cóż… z przykrością stwierdzam, że niczego w życiu nie osiągniesz, wszystko będzie do dupy, wypatruj sowy ze złymi wiadomościami, ucz się jak najpilniej do egzaminów… albo nie ucz się w cale, po cholerę, skoro i tak oblejesz, co nie? Nie bądź też taka prędka, bo to wpędzi cię w niezłe kłopoty i nie próbuj zgrywać twardziela, bunt i zazdrość nie pasują do twojej słodkiej twarzyczki. – Uśmiechnęła się milusio, jakby właśnie przepowiedziała jej wspaniałą miłość aż po grób i gromadkę dzieci.
Oh, wow. Seksy dla Lailii? Święte narody Barabasza i Figofago... Co się działo z tą młodzieżą. Czego ta jej dziewczynka życzyła? Uśmiechnęła się do niej delikatnie i długo zastanawiała się, co powinna odpowiedzieć... Ale chyba nic inteligentnego nie przychodziło do jej głowy... Cóż. Można by powiedzieć, że po części chciałaby, aby Hepburn miała rację, ale czy to odpowiednie? Do tego nie powiedziała, w której części... Z wróżby wynikało, że powinna się chociaż cieszyć z dobrego seksu, ale o tym później, o ile w ogóle, kiedyś w nieznanej przyszłości. Ponownie odchrząknęła. - Powinnaś zostać erotyczną wróżką. - Poradziła jej tak od siebie, gdyby ta miała problem z wyborem zawodu, albo po części chociaż coś. Uśmiechnęła się lekko, teraz już nieco zakłopotana obrotem sprawy, ale nic na to nie wskazywało. Howett przecież słynęła z chamskich odzywek i nienormalnych zachowań, więc jakby się teraz rozpłakała, to też by nie miało znaczenia. Nie? Kto by się ją przejął. Może ten kretyn, który opowiadał o swoim życiu, ale nie pozostawało jej nic innego, jak go zignorować i zająć się własnymi rzeczami... Takimi, jak wyjścia z klasy. - Pani profesor. - Tu zrobiła znaczącą pauzę, aby powtórzyć to ponownie zwracając uwagę owej postaci na siebie - drobną Puchonkę z nieogarniętymi włosami. - Skończyłyśmy. Tyle z komunikatu do ludzi... Czy z czegokolwiek... Jeszcze chwila i postanowiła wstać... Popatrzyła na Clarę i posłała jej najcieplejsze spojrzenie, które wsadziła dziś do plecaka... - Dzięki, już pójdę. Nie będę tutaj siedzieć, bo zwariuję. - Wyjaśniła krótko i faktycznie za chwilę zniknęła w drzwiach. Ot Howett, pilna uczennica. Soł kul.
Te wszystkie nieszczęścia to chyba żadna nowość, matka przepowiedziała jej to bez kart i jakiejkolwiek, magicznej zdolności. Smutne to trochę było, ale cóż mogła zrobić, przecież nie będzie się biła z przeznaczeniem, które może nawet nie być prawdziwe? Bo czy powinna wierzyć w takie pierdoły? Sama teraz siebie próbowała tłumaczyć, pewnie gdzieś głęboko w podświadomości będzie się miała na baczności, będzie oglądała się za siebie i unikała drabin. Czarnych kotów, jak wszystkich kotów, unika już od zawsze. Może dla większego bezpieczeństwa przybije sobie na głowę podkowę? Zrobi wianek z koniczyny? Tyle było możliwości na odseparowanie od siebie pecha, mogła pomyśleć o tym wcześnie, ale jeśli stałaby się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi to gdzie podziałaby się równowaga? Teraz to zostawi, nie zacznie się przecież chować po kątach w poszukiwaniu okropności, do tego stopnia jeszcze nie zwariowała. Zanotowała jednak w głowie, żeby już nie latać na zajęcia, na które wołają ją niezidentyfikowane głosy, zwłaszcza, że owego ktosia tu nawet nie było. Nie skomentowała tej pesymistycznej przepowiedni, nawet nie odwzajemniła tego krzywego uśmiechu. Rozejrzała się po klasie, żeby nie wystrzelić za szybko i kiedy pierwsze osoby zaczęły wstawać, też postanowiła to zrobić. Nic jej tu nie trzymało, a tak dobrze się złożyło, że Laila też akurat miała wychodzić. Mina jej była jakaś niemrawa, Jude poczuła nagłą potrzebę porozmawiania z nią o pierdołach. - Powodzenia. - Mruknęła cicho i bezbarwnie, tak wypadało czy to tylko mały kaprys JJ? Nieważne, Chiara chyba i tak nie zwróciła na to uwagi. Wstała z krzesła i szybko dogoniła Howettównę, żeby z nią wrócić do dormitorium.
Ioannis nie zamierzał się witać, ani z nią, ani z kimkolwiek innym, włącznie z nauczycielką. Chciał przeboleć swoje wewnętrzne rozgoryczenie, swoją pogardę do siebie (!) i wszystkich wokół. Ale nie udało się, bo tak naprawdę to właśnie Jea sprowokowała go do wszystkiego i widok Clary, a potem obrażonej Chiary przepełnił szalę goryczy. Na co liczył? Szczerze, to chciał się na kimś wyżyć, pokłócić... ale się zawiódł. Nawet Hepburn, która ma okres na okrągło i warczała na niego nieustannie, podarowała sobie jakikolwiek komentarz, poza tym cichym, że jest kretynem. I to go zabolało bardziej, aniżeli potencjalne wrzuty i rękoczyny. Jest aż tak żałosny, że nie warto się wdawać z nim w dyskusje? A może gryfonka jednak zna jego beznadziejne położenie i nie chce dobijać leżącego? Wspaniałomyślnie, ale to go właśnie przeraziło w tym wszystkim najbardziej. Mimo to zgrywał twardziela, nie ukazując swoją miną absolutnie nic. Jak zwykle. - Zawsze jestem miły - skwitował słowa Villeneuve, po czym wyciągnął jedną z kart i wpatrywał się w nią zapamiętale. Tzn., próbował, bo potem dostał psytryczka w nos, wysłuchał wykładu krukonki, następnie tego od Morello, która na koniec walnęła go w kostkę. - Auć? - powiedział nieco rozdrażniony. - Drogie panie, obydwie jesteście nie do zniesienia. Jea, bo nikt jej nie rucha, Chiara, bo wszyscy ją ruchają - skwitował jakże miło! - I niedługo zwariuję z wami. Jedyna nadzieja w tym, iż ktoś rzeczywiście spali chatę Hepburn. Zapewne ta dobierająca się do spodni Slone'a-krukona, bo przecież nie ja - zakończył swoje gorzkie żale, udając smutek. Hm, chyba więc słyszał wróżbę Laili. - Ale dobrze, powiem ci, co cię czeka, moja rozkoszna, wyczillowana przyjaciółko - zmienił temat. - Wisielec. Czyli generalnie masz przesrane. Coś straciłaś i już tego nie odzyskasz, bo czas na zmiany i totalną transformację. Zapewne chodzi o dziewictwo. Może wstąpisz do klasztoru? - trochę się zgrywał, ale to nic. - Chociaż nie, bo to może też oznaczać, że możesz być w ciąży. Takich chyba nie przyjmują - dodał na koniec z nieukrywanym żalem. - A, miał być przystojniak od Zakazanego Lasu. Hm - zastanowił się przez chwilę. - Zapewne to on będzie ojcem - zakończył, jakże zgrabnie, robiąc na koniec niewinną minkę. A teraz czekał na swoją wróżbę, która zapewne będzie równie porywająca. Pewnie nawet bardziej od dwójki całujących się puchonów, z czego żeńska część ucieka z klasy, jakby ją ktoś miał gwałcić. Ech, degrengolada poszerzyła się już nawet do uczniów Helgi Hufflepuff. Świat schodzi na psy.
Jeanette mogłaby się czuć fatalnie, zdając sobie sprawę z tego, że Ioannis marudzi i prycha za jej drobną pomocą, ale jakoś jej to nie obeszło. Nie zepsuł jej nawet specjalnie humoru, choć niektóre wzmianki, zresztą nieprawdziwe, mógł sobie darować. Nie wiedział nic, nie musiał gadać, ale co się stało, to się nie odstanie. Nie tylko ona dostała dziś od Gavrilidisa kubeł zimnej wody. Słuchała go sobie i w międzyczasie, bardzo trafnie, spojrzała w stronę stolika, przy którym wróżyli sobie Drake i Ellie. Trochę zaskoczyła ją bezpośredniość Benneta, ale szczerze myślała, że ostatecznie, jeśli zdobędzie się na coś takiego, sprawa skończy się dobrze. Inna sprawa, że nie spodziewała się tego zobaczyć, mimo wszystko dużo ryzykował, publiczność była spora, a do tego siedział tu osobnik w cudownym humorze. Fakt, sytuacja nie była stworzona do pierwszego pocałunku. I ostatecznie wszystko się spartoliło, Ellie wyszła z klasy, a mina Drake'a nie była zbyt... no właśnie. Mogłaby z nim pogadać, ale właśnie w tej chwili Krukon wygłosił komentarz na temat jej życia seksualnego. Świetnie, mój drogi, idealnie. Spojrzała na niego wzrokiem, który bez wątpienia coś sugerował. - Wiesz, mnie nikt nie rucha, Chiarę ruchają wszyscy, ale prawdę mówiąc, to chyba ktoś tu nie poruchał - wygłosiła, wzruszając ramionami. - Ale poczekaj, mam dla ciebie wróżbę, kochanieńki - dodała, kończąc tasować karty. - Sprawiedliwość - zaczęła - hm, śmiesznie, trochę sprzeczność. W twoim życiu nadszedł czas na uporządkowanie w aspekcie społecznym i prawnym, ale raczej w społecznym, bo chyba masz z tym trochę problemów! PODOBNO jesteś gotowy do trzeźwego osądu, ale nie byłabym tego taka pewna, bo zachowujesz się jakbyś miał okres, ale to nic, karty mówią prawdę. Masz dobrą okazję do kompromisów i wyjaśnień, jeśli zadziałasz uczciwie oczywiście. Powinieneś liczyć się z opinią innych. Jeśli chcesz usłyszeć o uczuciach, odpal galeona - dodała poirytowana kartą, która działała raczej na korzyść Ioannisa w tej bitwie słownej. - Kompromis w miłości, jeśli zadziałasz poprawnie i uczciwie, tak jak mówiłam, ewentualnie to na co się zasłużyło, czyli inaczej mówiąc nie poruchasz w ciągu dalszym.
To nie tak. To nie miało być tak. O rany, ale on był głupi. Wszystko zniszczył, wszystko. Budowali to razem przez osiemnaście lat, a on to zburzył w parę sekund. Brawo, Bennett. Możesz być z siebie dumny! Szczególnie, że to nie było nawet żadne romantyczne i intymne miejsce, w ogóle to było nieprzemyślane. Ha, magia wróżb, też coś! Teraz jeszcze bardziej będzie nienawidzieć tarota i zajęć związanych z przepowiadaniem przyszłości. Nie ma już przyszłości. A miało być tak "pięknie". Miał się tajniaczyć do końca swych dni. Miał odprowadzić Ellie do ołtarza, do jej przyszłego męża, a samemu potem skoczyć z mostu czy czegoś równie fascynującego. Hm, zapewne nie skapnęłaby się, że brakuje jej jakiegoś tam Drake'a w jej życiu, skądże znowu! A teraz siedział i nie ogarniał, co się dzieje. Powinien był ją zatrzymać, chwycić za rękę, cokolwiek, ale jedyne, czego doświadczył, to sparażliowanie. Ogarnął go wielki strach. Co teraz? Nie wyobrażał sobie, aby zabrakło jej w jego życiu. Nie wyobrażał sobie jednego, zwykłego dnia bez Ellie i za każdym razem, kiedy różne sprawy rodzinne ich od siebie separowały, to tęsknił okropnie. Z poaczątku oczywiście jak za najlepszą przyjaciółką, dopiero z biegiem czasu wszystko się pokomplikowało. Cholera jasna, czemu? Nie wiedział, co się dzieje na zajęciach. Nie wiedział kompletnie nic. Nie wiedział, czy Hemingway poszła paręnaście sekund temu, czy może parę godzin temu. Nie miał pojęcia, kto znajduje się w klasie, albo, że on sam w ogóle w jakiejś jest. Czas stanął w miejscu, jedynie serce przyspieszyło, tak samo jak oddech. Zero instynktu samozachowawczego, zero. Głupcze. Po dłuższym czasie siedzenia w jednym miejscu, gapieniu się w martwy punkt i nie rozumieniu świata dookoła, postanowił szybko wstać i wybiec z klasy. Musi coś zrobić, koniecznie!
Prawdziwy lonely hearts club! Erotyczna wróżka Clara uśmiechnęła się do Laili uprzejmie, słysząc komentarz o swojej wróżbie. Ależ z tą przepowiednią to było zrządzenie losu, naprawdę! Nigdy nie wiadomo, może Howettównę kiedyś naprawdę spotka coś podobnego, miłość nie wybiera i takie tam, wiadomo. Aleale, kiedy już to się stanie, Laila na pewno przybiegnie do Clary po radę, bo z niej taka doświadczona wróżbitka będzie - okaże się, że Laila będzie miała romans z ministrem magii (taka ważna persona!) i to się wyda, a biedna puchonka będzie musiała jakoś to rozwiązać, dlatego Hepburn i jej karty znów pokażą jej przyszłość, po czym... Nagle Clara wyrwała się z otępienia, widząc, że Drake wybiega, zupełnie jakby przypomniał sobie o włączonym żelazku - tego całego pocałunku Clarcia nie widziała. Niestety, chwilę później była już zmuszona przenieść spojrzenie błękitnych tęczówek na Ioannisa i wysłuchać jego gadki. Na Godryka, ten człowiek ją tak irytował, że czasem aż ją ręce świerzbiły - i słowo daję, powstrzymywała się od jakiejś interwencji tylko ze względu na Mię... albo w sumie nie, koniec. Czara się przelała. - Naprawdę, naprawdę musisz się wyżywać na innych, tylko dlatego, że Mia cie nie chciała? I powiem ci jedno, po prostu na nią nie zasługiwałeś i nie dziwię się jej, że... zrobiła to co zrobiła! - rzuciła z wściekłością, oczywiście wstając. Tak swoją drogą, to biedna ta Betty Hampson! - Nie wiem co w tym twoim móżdżku jest, ale nie powtórzę drugi raz - ogarnij się chłopie, bo to, że twoje życie się pieprzy, to nie znaczy, że innych również i... och, weź się lecz. - wywróciła oczami, kiedy już przynajmniej połowa złości z niej uszła. Odsunęła krzesło, po drodze zrzucając karty ze stołu (co było bardzo w jej stylu), ale nawet nie pofatygowała się, aby je posprzątać. Zarzuciła torbę na ramię i jeszcze przed wyjściem rzuciła do Ioannisa radę godną cud przyjaciółki. - Zrób coś ze sobą, albo skocz z mostu, błagam. - po czym wyszła, z hukiem trzaskając drzwiczkami od podłogi, którymi się do owej klasy wchodziło. Dopiero wtedy całe powietrze z niej uszło, chociaż na samo wspomnienie lekcji jeszcze dłuugo nią telepało ze złości.
Ostatnio zmieniony przez Clara Hepburn dnia Wto 26 Lut 2013 - 0:18, w całości zmieniany 1 raz
Blablabla. Wysłuchał tego, co miała mu do odszczeknięcia Jea, oraz jej fenomenalnej wróżby. Nawet zaczął jej bić brawo, choć jego mina ewidentnie zasugerowała, że raczej nie jest pod wrażeniem. Nie wysiliła się ani trochę, ale jej złote rady zapewne zapadną mu głęboko w serduszku i pamięci. Oczywiście. Już miał coś odpowiadać, nawet chyba zebrał się do jakiejś ogólnej przemowy, kiedy to Clara Gumowe Ucho (i kto to mówi!) zaczęła rzucać mięsem. Hm, chyba chwilowo zapomniał, że to on wszystko zaczął. Smuteczek. Spojrzał na nią pierw spojrzeniem niewyrażającym zupełnie niczego, jednak kiedy się odezwała, to pomimo, iż jego twarz pozostała niewzruszona to... widać było, iż w jego oczach nie było już ani złości, ani pewności siebie. Doskonale wiedziała, jak zadać cios i co go zrani najmocniej. Tak, w czym jak w czym, ale w tym sobie dorównywali - w tych wszystkich zgryźliwościach i docinkach. Jedno prześcigało drugie i wszystko toczyło błędne koło. Zazwyczaj jednak takie kłótnie przynosiły mu radość, albo w skrajnych przypadkach to olewał, zapomianjąc o osobie Hepburn na drugi dzień. Teraz... poczuł się okropnie. Poczuł dziwny ścisk w żołądku, na sercu i w gardle. Tak, najgorsze było to, że miała rację. Nie chciała go i tak naprawdę pomimo jej zapewnień to wolała tamtego puchona. Nie dlatego, że był przystojniejszy, zabawniejszy czy fajniejszy - po prostu był miłym, wrażliwym człowiekiem. A on? Ioanni? Zgorzkniałym, nieczułym chamem, który nie widzi niczego poza czubkiem własnego nosa. Ale do tego oczywiście nikomu by się nie przyznał na głos. I tak cud, że to w ogóle zauważył. Ale czemu akurat musiało się to wszystkie spieprzyć wtedy, kiedy po praz pierwszy na kimś mu naprawdę zależało? Kiedy Clara wyszła, on chwilę siedział, gapiąc się w pustą przestrzeń. Lecz w pewnym momencie wstał gwałtownie, po czym wywrócił stolik z jakąś szklaną kulą na nim, a ta z hukiem upadła i potoczyła się w jedną ze stron sali. Nie zabrawszy nawet swoich rzeczy, również z trzaśnięciem drzwi opuścił klasę.
z/t na lekcji piszę tu, bo nie chce mi się na korytarzu xd
Dogonił gryfonkę na korytarzu, by mocno ją szarpnąć za ramię, zmuszając ją tym samym do zatrzymania się. Spojrzał jej w oczy. Mimo, iż zdawało się, że minę ma groźną, to wprawny obserwator mógłby zauważyć jego nieco mętny i... przygnębiający wzrok, co potęgowało nieco zwilżenie oczu. Już, już miał coś powiedzieć, nawet otworzył w tym celu usta, ale... nie dał rady. Głos ugrzązł mu w gardle. Dopiero kiedy stali tak przez dłużą chwilę, to był w stanie coś powiedzieć. Ale też niewiele. - Mam nadzieję, że jesteś chociaż z siebie zadowolona - wychrypiał, nie patrząc już na nią, tylko gdzieś w jakiś punkt. Przełknął głośno ślinę i zamrugał gwałtownie, w obawie, że się rozklei przy tej okropnej osobie. I w końcu ją puścił ze zrezygnowaniem, by ruszyć przed siebie. Choć to nie tam tak naprawdę chciał teraz iść, dormitorium było wyżej.
Clara była przekonana, że Ioannis za nią nie pójdzie, że jak zwykle niewzruszony dalej będzie raczył pozostałych złotymi uwagami i innymi skutkami jego złego humoru - jakie było jej zdziwienie, kiedy już będąc na korytarzu, poczuła mocne szarpnięcie. Oczywiście zaraz się odwróciła, a jej zdziwione spojrzenie spoczęło właśnie na Janku. I podobnie jak Gavrilidis, już, już miała w planach coś powiedzieć, prawdopodobnie rzucić jakąś następną wredną uwagą, ale zanim zdążyła cokolwiek wypowiedzieć, jej wzrok padł na oczy Ioannisa - i dotarło do niej, że przesadziła. Dziwne to było doświadczenie, dowiedzieć się, że Grek jednak też coś czuje. I nawet chciała coś powiedzieć, może nawet planowała przeprosić? Kto ją tam wie, ale zanim zdążyła wypowiedzieć choćby słowo, Ioannis odszedł, a ona została sama, jedynie z przekonaniem, że ktoś powinien jej ten język uciąć - zachowała się poniżej krytyki wyciągając taki argument, ech. Zamiast poczuć się lepiej, poczuła się jeszcze gorzej, niż wtedy kiedy Janek mówił te okropne rzeczy o Danielu - co z tego, że oboje mieli racje, takich rzeczy się nie mówi na głos i kropka. Co miała zrobić? Ioannis zaczekaj, przepraszam? Nawet w obliczu takiej sytuacji, postąpienie tak z Gavrilidisem wydało jej się... awykonalne. Na Merlina, ta gryfońksa duma bywała czasem po prostu głupia, ale pewnych rzeczy się nie da przeskoczyć. Kiedy Clarze wreszcie udało się otrząsnąć z tej kłótni, która w żaden sposób nie chciała przypominać ich poprzednich, z westchnieniem się obróciła i skierowała się w strone błoni. Chyba musiała odreagować w samotności, jakkolwiek to nie brzmi.
Nikola szła korytarzem zamyślona. Nie wiedziała co ma zrobić ze swoim życiem i z wszystkimi rzeczami, które dzieją się wokół niej. To były okropne. Plotki, komplikacje i w ogóle. Prince nie miał ostatnio czasu, a ona żyła nudnym życiem uczennicy. Dla jakiegoś ubarwienia tego nudnego życia postanowiła pojawić się na zajęciach z Wróżbiarstwa. Powinno być ciekawie, Ne? Zwłaszcza, że prowadzone będą te zajęcia przez nowego nauczyciela. Na pewno będzie ciekawie! Dziewczyna weszła do pomieszczenia rozglądając się niepewnie. - Pusto – wyszeptała do siebie – no cóż. – po czym usiadła w kącie. Przyszła trochę za wcześnie, ale to nie problem. Była już przyzwyczajona. Często przychodziła przed czasem.
Do sali w której odbywały się lekcje Wróżbiarstwa zbliżał się Dave. Idąc dziarskim krokiem uśmiechał się na samą myśl o czekających go zajęciach. Nie mógł się doczekać aż pozna nowego nauczyciela swojego ukochanego przedmiotu! Czuł, że to może być niesamowity gość. Nucąc pod nosem jeden z hitów Łez Feniksa zaczął się wspinać po srebrnej drabinie, prowadzącej na poddasze. Zawsze podobał mu się ten sposób wchodzenia na szczyt wieży, i zawsze liczył pręty, by przypadkiem nie nadepnąć na 13 "stopień", który zawsze omijał. Pojawił się w klasie i rozejrzał się po ukochanym pomieszczeniu. Ach, nie ma to jak chwila przy szklanej kuli i filiżance herbaty, na miękkiej pufie i w otoczeniu tej magicznej aury! Dave wiedział że dziś jest jego dobry dzień, miał przy sobie dwa amulety przynoszące szczęście i parę innych zabezpieczeń, był więc spokojny i odprężony. Do lekcji pozostało jeszcze trochę czasu, więc chłopak z największą przyjemnością oddał się spacerowaniu po sali i oglądaniu czego popadnie. Był pewien że jest sam, bo zwykle niewielu przychodziło na tę lekcję przed czasem.
Nikola siedziała właściwie znudzona, aż tu nagle ktoś wszedł do Sali. Trochę się speszyła, a jej wzrok utkwił na chłopaku, który… nie zauważył jej. No cóż… zdarzało się jej to często, nawet czasami był to jej zamysł, ale teraz to tak trochę… no nie wiem… o! Nie pasuje, by tak siedziała w ciszy jak mysz pod miotłą i czekała aż przyjdzie ktoś jeszcze. Jeżeli byłyby jeszcze inne osoby to zignorowałaby go, no ale to takie nie kulturalne! Tak więc wzięła głęboki oddech i spojrzała pewnym wzrokiem w stronę Dave’a. - A… – prawie się udało! – Am… Cześć? – spytała chłopaka i po chwili zaczęła narzekać w myślach na swoją głupotę.
Właśnie przeglądał się w jednej ze szklanych kul i zastanawiał się nad swoim ostatnim snem, gdy usłyszał głos dobiegający gdzieś zza jego pleców. Odwrócił się na pięcie i z zaskoczeniem zdał sobie sprawę z tego, że nie jest w sali sam. - Witam! Miło Cię widzieć - Dave uśmiechnął się szeroko podchodząc do dziewczyny, którą dobrze znał z widzenia, nieraz mijali się na korytarzach. - Nie masz nic przeciwko żebym się przysiadł? - zapytał grzecznościowo, wskazując na pufę.
Widząc jego jakże entuzjastyczną reakcję troszkę się zdziwiła, ale pozwoliło jej to również na trochę większą swobodę. Uśmiechnęła się niepewnie w stronę chłopaka. - Jasne, że nie proszę – wydukała spoglądając na pufę. Co dalej? Ach tak! Byłoby miło jakby się przedstawiła! Ona sama kojarzyła chłopaka, ale jakoś imię… no nie bardzo, hehe – Jestem Nikola – wyszeptała zmieszana. Naprawdę nie była dobra w kontaktach międzyludzkich, ale się starała jak mogła! Jednak to nie było tak proste jak jej się wydawało nawiązać z kimś rozmowę. No cóż, raz kozie śmierć, nie? - Umm… – i na tym skończyły się jej pomysły jak można rozwinąć rozmowę z krukonem.
Usiadł po turecku na pufie, co nie było łatwe, bo miał nadzwyczajnie długie nogi. Skierował spojrzenie na dziewczynę, wyglądała na zmieszaną. Może po prostu jest nieśmiała. Ciekawe, ciekawe. - Nikola... - powtórzył patrząc jej w oczy - Tak, pasuje do Ciebie, i nawet mi się podoba! Nie żebym miał prawo w ogóle oceniać, chociaż często to robię. Imiona są takie interesujące! Ja nazywam się Dave, Dave Garell. Nie znam wielu Nikoli czy wielu Dave'ów, kto wie ilu ich jest w Hogwarcie. Czy to możliwe że jesteśmy jedynymi, niepowtarzalnymi nosicielami tych jakże pasujących do siebie imion? - ciągnął wypowiedź, nieznacznie przy tym gestykulując. Cieszył się że ma partnerkę do rozmowy, nawet jeśli na razie nie była zbyt rozmowna, roztaczała wokół siebie sympatyczną i zarazem tajemniczą aurę.
Bonnie biegła jak szalona bojąc się, że spoźni się na wróżbiarstwo. Nie chciała narobić swojemu domowi minusowych punktów za spóźnienie, no i dzisiaj miała być pierwsza lekcja z nowym nauczycielem. Coś takiego nie zdaża się zbyt często. Poza tym jest jasnowidzącą i z tego względu lubi te zajęcia, a na ulubione zajęcia nie wypada się spóźniać. Kiedy dotarła na wieże zostało jej tylko wdrapać się na szczyt po starej drabince. To też uczyniła i wkroczyła do sali. Odetchła z ulgą gdy zauważyła, że zajęcia jeszcze się nie zaczęły. W klasie było tylko dwoje uczniów, chłopak i dziewczyna. Wiedziała, że dziewczyna to puchonka, bo kojażyła ją z Pokoju Wspólnego, natomiast chłopaka nie za bardzo. Ale i tak zamierzała się przywitać. - Hej, witajcie. Mogę się do was przysiąść? - zapytała, jednocześnie posyłając obojgu radosny uśmiech.
Uśmiechem powitał kolejną Puchonkę, która zjawiła się w sali. - Cześć, no jasne że tak, siadaj - wskazał dziewczynie wolną pufę. Nie przeszkadzało mu to że jest tak niewielu uczniów, wręcz przeciwnie. Zresztą, każda lekcja wróżbiarstwa w jego oczach była szalenie ekscytująca. Miał nadzieję że nauczyciel wkrótce przybędzie. Zerknął na obie koleżanki siedzące przy stoliku. - Zanim usłyszę Twoje imię... - wskazał głową na Bonnie - Możecie mi zdradzić jaki jest wasz status krwi? Starał się by zabrzmiało to naturalnie, było to jedno z podstawowych pytań jakie zadawał nowo poznanym ludziom. Bardzo go to interesowało i uważał, że to jeden z czynników wpływających na relacje międzyludzkie.
Kiedy chłopak wpatrywał się w jej oczy speszyła się. Odwróciła wzrok wlepiając go w kulę. Jednak słysząc jego monolog zaśmiała się pod nosem i spojrzała na niego z rozpromienioną twarzą. Dave… nawet Ci pasuje. Zaśmiała się sama do siebie. - Muszę się zgodzić. Jesteś pierwszą osobą, którą znam i nosi to imię – powiedziała. No cóż… nie znała ona za wielu osób… ale tak czy siak nie znała! Więc nie kłamała! A teraz na poważnie. - Dave – powtórzyła imię szeptem, by móc je utrwalić w pamięci. Dopiero teraz przyjrzała się mu uważniej. Kojarzyła go i to bardzo dobrze. Spotykała go często na korytarzach jednak nie zwracała na niego większej uwagi tak jak na większość uczniów. Uchyliła usta chcąc coś powiedzieć, kiedy nagle pojawiła się jej koleżanka z domu. No nie! Więcej ludzi wokół niej? Nie wiem czy ona promienieje jakąś aurą dzisiaj, która mówi: „chodźcie wszyscy do mnie oczekuje!”. Prawdę mówiąc to im więcej ludzi ją otaczało, to tym bardziej czuła się niepewnie. Kurde… ale trzeba przyznać, że to może być dla niej wyzwanie! Na pewno będzie później żałować, ale co tam. - Umm… hej… ja… jasne że możesz Słysząc nagłę pytanie ze strony Dave'a trochę się speszyła. Spojrzała na puchonkę i czekała, aż ona pierwsza się wypowie.
Usiadł wygodniej i wyjął z lewej kieszeni spodni miedziany wisiorek w kształcie stożka, który zaczął obracać w dłoni. Był on pokryty runami i stanowił jeden z ulubionych talizmanów chłopaka. Po chwili bezcelowej zabawy przedmiotem Dave podniósł wzrok i spojrzał w stronę Nikoli. Czyżby potrafił przewidzieć jej odpowiedź? Był pewien że nie jest czystej krwi, w 90% też wątpił. Na pewno poniżej, ale nie na samym dnie... Z kolei Bonnie była trudniejsza do rozgryzienia. Krukon utkwił w niej swój wzrok, podpierając głowę ręką.
Dziewczynę ucieszyło takie miłe powitanie. Usiadła. Przyjrzała się szybko swoim nowym znajomym i już chciała się przedstawić, kiedy chłopak zadał jej i siedzącej obok puchonce nietypowe pytanie. Nie wyczuła w głosie chłopaka złośliwości, czy nuty szowinizmu, ale kto normalny pyta przy pierwszym spotkaniu o czystość krwi? Cóż, ona też nie jest zupełnie normalna, wiec nie miała nic przeciwko udzielić mu odpowiedzi. - Jestem czystokrwistą czarownicą, całkowicie - odpowiedziała delikatnie, nie chciała by zabrzmiało to jak przechwałki.
Zadowolony klasnął w dłonie. - Ha! Tak czułem! Podświadomość! - ucieszył się - Też jestem czystej krwi. Poza tym jestem również Dave. Dave Garell - ukłonił się lekko w stronę Bonnie, po czym zerknął na Nikolę. Strasznie był ciekaw, jaką ona miała krew! Schował talizman do kieszeni i poprawił sobie włosy, które wpadały mu do oczu.
Dziewczyna spojrzała na Bonnie, później na Dave’a i westchnęła. Oboje są czystokrwiści… dodatkowo jego pytanie na sam początek znajomości jest dość nietypowe. Na pewno mu nie będzie pasować to, że jestem w połowie czarownicą. Nikola westchnęła, a jej poprzedni entuzjazm całkowicie znikł. Wlepiła swoje spojrzenie w przestrzeń i wyszeptała od niechcenia. - Twoje pytanie jest dosyć niegrzeczne – zwróciła uwagę chłopakowi, po czym kątem oka spojrzała na niego – nie zabrzmiało wrogo, ani nic w tym stylu, jednak jest dosyć dwuznaczne… i można je odbierać w negatywny sposób – powiedziała i jej wzrok wrócił na wejście do sali. Czemu ten nauczyciel tak się spóźnia, no! Westchnęła i spojrzała na chłopaka zmieszana. - Nie jestem czystokrwista... jestem pół na pół - nie miała nic do stracenia, jeżeli mu to będzie przeszkadzać, to trudno, to nie jej sprawa.
- Cudownie, ja jestem Bonnie Gardener - przywitała się, choć poczuła się lekko speszona jako obiekt testu. Miała nadzieję, że mimo to Dave nie da jej wiecej powodów do uznania go za ... Był co prawda bardzo miły, ale trochę powściągliwości nie zaszkodzi. Z resztą nie ma co skupiać się na negatywach, widać, że był poprostu ciekawy. A zapowidała się fajna lekcja wróżbiarstwa, nacóż to psuć.
No tak, powinien się już przyzwyczaić do zachowania ludzi po tym jakże kontrowersyjnym pytaniu, tym bardziej że zadał je na samym początku znajomości. Spojrzał przepraszającym wzrokiem na Nikolę. - Wybacz, zdaję sobie sprawę z tego że mogło to zabrzmieć niegrzecznie. Naprawdę, nie chciałem Cię urazić. Nie myślcie że was przepytuję czy oceniam - zwrócił się również do Bonnie - To po prostu moja ciekawość. Wcale nie przeszkadza mi to że jesteś półkrwi, możliwe że wręcz przeciwnie. Zadaję ludziom to pytanie, bo wróżbiarstwo to moja pasja, a znajomość statusu krwi może być przydatna. Nic poza tym. Po raz kolejny stwierdził że następnym razem trzeba się będzie pohamować i zadawać to pytanie później, może bardziej dyskretnie. Postanowił dać sobie na razie spokój, i nie wypytywać puchonek o ich znaki zodiaku czy rdzenie różdżek.
Dziewczyna spojrzała na niego lekko zdziwiona i zaśmiała się. - Ech.. – westchnęła i po chwili kontynuowała – … rozumiem, ale następnym razem, grzeczniej to zabrzmi jeżeli dyskretnie poinformujesz osobę pytaną o tym. Na przykład, najpierw wspomnisz o pasji, a potem będziesz wypytywał o szczegóły – powiedziała z uśmiechem. Ponownie spojrzała w przestrzeń – Osobiście często spotykam się z ludźmi, którzy uważają, że jeżeli czarodziej nie jest czystokrwisty, to nie jest wart tego miana – powiedziała trochę otępiale, po chwili jednak wróciła do entuzjazmu – i przepraszam, że tak dziwnie zareagowałam – wydukała niepewnie. Jak to ona. Na chwilę się otworzyła, a po chwili przypomniało się jej, że jest nieśmiała i nie zna tych ludzi i się zamknęła.