Jest to duża powierzchnia o owalnym kształcie, rozmiarów około 55 na 152 metry. Po dwóch przeciwnych końcach, na polach bramkowych umieszczone są trzy tyczki, każda z obręczą na czubku, do których to wrzuca się kafla. Po środku znajduje się koło środkowe, skąd na początku meczu wypuszcza się piłki. Odbywają się tu wszystkie rozgrywki Quidditcha między domami, a także treningi drużyn. Czasem uczniowie przychodzą sami, bądź większymi grupami by polatać sobie dla przyjemności.
Przed chwilą miał piłkę, zaraz jej nie miał… A nie, znowu ją miał. Teraz to on kontrolował sytuację. Zdążył mniej więcej poznać tłuczki i pałkarzy, więc wiedział, kiedy powinien się ich obawiać. Rozeznał się też w rozstawieniu drużyny, chociaż zorganizowanej na szybko. Poznał tez obrońcę i nagle poczuł, że to jest ta chwila. Przecież był prawie na wprost! Co prawda Daniel bacznie mu się przyglądał i był gotowy do obrony, ale tak będzie zawsze. Podleciał szybko, kilka razy zmienił kierunek, żeby zdezorientować chłopaka, podrzucił lekko kafel, a potem popchnął z taka siłą, że na pewno doleci do pętli. A czy wpadnie… Miał ogromną nadzieję.
Dzisiaj najwidoczniej nie miała dnia do gry. O ile jeden przepuszczony gol nie zrobił na niej wrażenia, bo pokładała nadzieję w Devenie i zniczu, tak dwa tłuczki, które nadleciały w jej stronę nie były zbyt przyjemnym doznaniem. Jeden z nich przeleciał, uderzając ją w ramię, z drugim miała o wiele mniej szczęścia - kiedy czerwona gówniara odbiła tłuczek, ten wleciał jej prosto w twarz. Chrupnięcie, krew i cholerny ból oznaczały jednoznacznie złamanie nosa. Chyba tylko cudem nie spadła z miotły, choć zachwiała się na niej niebezpiecznie, i również cudem zleciała na dół. Burknęła kilka słów do nauczyciela a potem zmyła się do skrzydła szpitalnego krwawiąc jak zarzynana świnka. Naturalnie szła trochę chwiejnym krokiem, bo ciężko jej było znaleźć linię prostą.
Nathaniel dzielnie wypatrywał znicza, licząc na to, że zapewni swojej drużynie zwycięstwo. Wiedział jednak, że rola szukającego nie jest taka prosta, a on w dodatku nie miał zbyt dużego doświadczenia. W końcu w Nietoperzach grał na pozycji obrońcy, a w puchońskiej drużynie ścigającego. Mimo wszystko wreszcie wypatrzył złotą, skrzydlatą kulkę i przyśpieszył, goniąc za nią chyba przez pół boiska. W którymś momencie znalazł się tak blisko niej, że postanowił wychylić się na swojej miotle i wyciągnąć rękę. Kilka sekund... i... złoty znicz znalazł się w jego dłoni! - Mam go, mam go! - Krzyknął do członków swojej drużyny, uśmiechając się przy tym szeroko. Czuł się tak, jak gdyby ocalił cały świat przed zagładą. - Widziałaś Candy?! Może jednak powinienem gonić znicza! - Dodał po chwili tym samym, radosnym wrzaskiem, w kierunku swojej krukońskiej przyjaciółki. Chciał jej zaimponować? Może trochę. Ale byli przecież w jednej drużynie, więc powinna się cieszyć tak samo, jak i on sam.
Młodzież chętnie zaczęła mecz, nikt nie stał niepotrzebnie w miejscu (zbyt często) i Lazare mógł zobaczyć, jak sprawnie ścigający wymieniają się kaflem i jak szukający starają się dostrzec znicz. Był również świadkiem kilku akcji, kiedy ktoś poza obrońcą starał się powstrzymać kafel. Dwie dziewczyny się spóźniły i obie dołączyły do drużyny pierwszej (ku uciesze jednej ścigającej). Niestety w drugiej drużynie brakowało pałkarzy, następnym razem będzie musiał bardziej rozgłosić informację o treningu. W pewnym momencie musiał przerwać i nawrzeszczeć na szarżującą Ślizgonkę, która wpadła na tego głuchoniemego Ślizgona. Zarządził rzut karny, który zakończył się golem dla drużyny numer dwa. Potem znowu mógł spokojnie obserwować, jak grają. Zauważył kilka pięknych zagrywek i musiał pogratulować Gryfonie, która przeszła na pałkę, talentu i wyczucia. Wiedziała, gdzie i kiedy uderzyć, żeby odpowiednia osoba oberwała tłuczkiem. Obrończyni drugiej drużyny miała kłopoty z tłuczkami i musiał odesłać ją do pielęgniarki ze złamanym nosem. Chyba niezbyt pasowała na tę pozycję… Nie rozumiał też, dlaczego Krukonka z drugiej drużyny tak bardzo chciała na pałkę, skoro świetnie radziła sobie jako ścigająca. Chciał ją zawołać i to przedyskutować, ale wtedy okazało się, że znicz został złapany i Lazare musiał skończyć mecz. Pogratulował wszystkim, którzy przyszli i dali z siebie wszystko, a potem odesłał ich do zamku, zapowiadając, że wkrótce może zorganizuje kolejny trening. Po feriach.
WYNIK: 80:20 (albo 30, nie wiem, czy Daniel wreszcie rzucił) WYGRAŁA DRUŻYNA NR 1.
Mecz zakończony, punkty rozdane. Jeśli ktoś nie dostał, niech się upomni w temacie z zaległymi punktami.
Klub Ostu i Jednorożca; Nielegalny Mecz Creaothceann
Powiew wcześnie wiosennego powietrza i nieśmiało wychylające się zza chmur słońce, zdawało się dodawać optymizmu nawet największym ponurakom. Czyżby to był koniec zimy? A i owszem, bo ziemia dzisiaj była bez śniegu, mokra i miękka. Każdy krok było słychać dość wyraźnie, bowiem zapadał się w ziemię, a wyciągnięta stopa tworzyła dźwięk zasysania powietrza. Takie bagno dziś mieli na boisku, że wciągało łapczywie wszystko. Ale to i dobrze, bo bez jakiejkolwiek asekuracji w postaci nauczycieli, każdy upadek mógł wiązać się ze śmiercią. Dobrze, że Klub zarezerwował dzisiaj boisko do treningu.. Co to oni wymyślili? A! Tak. Klub Ostu i Jednorożca chce zorganizować przedstawienie na miotłach. Hah. Mają fantazję. Na niebie nie było dużo chmurek, większość przewiał wiaterek, acz marcowe niebo mogło zaskoczyć tak samo, jak kwietniowe i deszcz był gotów przylecieć w każdej chwili. Brak mocnych wiatrów i jakichkolwiek innych warunków pogodowych zazwyczaj komplikujących lot na miotle, sprzyjał uczestnikom tegoż nielegalnego wydarzenia. Wszyscy osobiście zaproszeni przez kogoś z Gangu Szatanów, jak żartobliwie już określono klan Chattan, byli w mniej więcej zaufanym gronie i nikt nie obawiał się, że ktokolwiek puści parę z ust o tym nielegalnym wydarzeniu. Ale ryzyko było zawsze, bowiem w każdej chwili mógł pojawić się ciekawski nauczyciel, albo wścibski uczeń.
Każdy z graczy rzuca kostką w pierwszym poście. Musimy wyrzucić minimalnie trzykrotność uczestników, albo zostajemy wykryci na koniec meczu. Dla przykładu, jeśli jest nas 10, musimy wyrzucić wspólnie minimum 30.
Zbieranie Kamyków:
W każdej kolejce, od rozpoczęcia gry(czyli pomijamy pierwszy post, w którym pojawiamy się na meczu), rzucamy kością na ilość uzbieranych kamyków. Ilość oczek odpowiada ilości uzbieranych kamyków. Mecz kończy się, kiedy pierwsza osoba uzbiera 40 kamyków.
Tłuczki:
W każdej kolejce rzucamy kostką na tłuczki, które latają po boisku i próbują uszkodzić graczy. 1. Tłuczek uderzył Cię w twarz. Masz rozkwaszony nos i spadasz na ziemię. Odpadasz z rozgrywki. Po meczu zamelduj się do Skrzydła Szpitalnego z lekkimi obrażeniami. 2. Tłuczek uderzył Cię w tył głowy. Zmroczyło Cię i dla bezpieczeństwa wylądowałaś/eś na ziemi. W tej kolejce nie zdobyłaś/eś kamyków. 3. Tłuczek szturchnął Cię w ramię. Tracisz 4 kamyki. 4. Tłuczek Cię ominął. 5. Skuteczne odbicie tłuczka. 6. Udaje Ci się odbić tłuczka w kogoś innego. Wybierasz osobę, w którą uderza tłuczek. Ta osoba obrywa nim w tułów i traci 7 kamyków.
Przerzuty:
Za każdy punkt w grach, wliczając w to punkty z przedmiotów, otrzymujemy punkt przerzutu. Nie ma limitu przerzutów na kolejkę. Przerzuty można dokonać zarówno na ilość zebranych kamyków, jak i na tłuczki. Osoby z więcej niż 10 punktami w grach, jeśli wyrzucą 6 w Tłuczkach, mogą kosztem przerzutu, dokonać próby wyrzucenia kolejnej szóstki, tym samym dublując swoją akcję.
Posty:
Post umieszczamy raz na kolejkę. Kolejkę otwiera i zamyka mój post, który w połowie będzie się składał z podsumowania kolejki, a w połowie z posta mnie jako postaci. Nie ma kolejności względem Waszych postów, chyba, że stanie się coś nadzwyczajnego, czego nie przewidziałem. Umownie, czas na odpisanie to 48h. Punkty Przerzutu: Ilość Punktów z Kuferka[odejmujemy każdy zużyty] Rzut na Kamyczki: Rzut na Tłuczek:
Ostatnio zmieniony przez Eanruig Chattan dnia Wto 14 Mar 2017 - 14:22, w całości zmieniany 1 raz
Eanruig stał na środku boiska, dumny, wyniosły, w magicznej koszulce w kolorach Hufflepuffu, z numerem "69" na plecach i napisem "Satan". Z przodu za to pięknie błyszczała się jego nowa ozdoba, blaszka prefekta. Ledwo co dostał promocję, a już organizował coś, za co można go wyrzucić z Hogwartu. Ale skoro zobowiązał się wobec braci i już ogłosił wszem i wobec, co się dzieje, nie mógł się wycofać. Zresztą.. Byli z nim inni prefekci. Jego dobry znajomek, którego niejednokrotnie uspokajał w wybuchu furii, @Leonardo O. Vin-Eurico, @Oriane L. Carstairs która odjęła mu punkty za szwendanie się po nocy, po czym kupiła mu Nimbusa 2015, o którego właśnie opierał się Lider Gangu Szatanów, czy @Daisy Manese o której.. Cóż, myślał dzisiejszej nocy, bo jednak to, że przyłapała go śpiącego w łazience prefektów, nieco go zawstydzał. A o uczennicach i studentkach, które widział blisko negliżu, bądź właśnie w negliżu, mówiąc. Miała przyjść tu ta blada poważna Ślizgonka, @Erika L. Frisk, której w sumie uratował życie i nawet masował stopy. Miło, że zgodziła się dołączyć, choć wolałby, gdyby uważała na siebie. Jeszcze byli inni ludzie, którzy znali się z nim z meczów Quidditcha, jak @Saga Demantur czy @Lucas Kray albo @Aleksander Cortez. Jak teraz tak myślał, to teraz większość jego znajomych była ze Slytherinu.. Czyżby to był jakiś sygnał od bogów, że pora aby klan Chattan skręcił w stronę Śmierciożerców, którzy jako ideologia wciąż istnieli? Jakby nie było, stanie po stronie dobra ich wyniszczyło. A o wrogach mówiąc, to i miała pojawić się płaska @Harriette Wykeham, którą z chęcią umówiłby się na randkę, gdyby nie zbierało ją na wymioty gdy go widzi. Cóż, pozostało mu czekać, aż kolejna Ślizgonka zwana @Katherine Russeau, się upije i będzie chętna na kolejne pocałunki. Ah, ta dziewczyna jakoś go do siebie ciągnęła, choć wiedział, że nic dobrego z tego nie będzie. -Dobra chłopaki, żadnych głupich komentarzy odnośnie tego, jak poznałem niektóre z Pań. Przypomniał swym braciom, czy też właściwie kuzynom. Wolał aby @Tadhg Chattan i @Ainsley Chattan nie uszkodzili jego i tak kruchych relacji z innymi. Witał się z każdym z osobna, skinąwszy głową, podając rękę czy przytulając się, zależnie jak kto wolał, nawet jeśli komuś odbiło skraść mu całusa publicznie. Chyba, że to był facet. Wtedy mógł liczyć na oberwanie miotłą w swoje cohones. -Dobrze, moi drodzy przyjaciele, pasjonaci kultury szkockiej! Odezwał się, gdy już wszyscy zebrani stanęli przed nim i jego braćmi. -Witamy na próbie przedstawienia organizowanego przez Klub Ostu i Jednorożca. Dzisiaj będziemy czynić próbę przedstawienia z cyklu "Stare tradycje szkockie". Zasady są proste. Wszyscy startujemy, a ja rzucam zaklęcie rzucające kamyki z nieba i otwierające.. Tu zrobił szeroki zamach ręką i wskazał na skrzynię z tłuczkami. Były trzy, wściekle rzucające się wewnątrz skrzyni. -Skrzynię z atrapami oczywiście, bo któżby używał prawdziwych przy próbie przedstawienia? Hah, oczywiście, nikt. Zwłaszcza, że nad tą próbą czuwa tylu prefektów. Pomożemy sobie nawzajem przymocować oczywiście te wszystkie kociołki, co walają się za mną. Są zaklęte, więc będziecie odczuwać minimalnie obciążenie spowodowane samym kociołkiem i gromadzącymi się kamieniami. Wygrywa ten, co pierwszy uzbiera 40 kamyczków. Dzwonek wtedy zacznie się świecić i grać melodię "Flower of Scotland". Wtedy wszyscy zlatujemy na ziemię, zbieramy sprzęt i get the fuck out of here. Get it lads and lassies? Smashing! Wskazał zamaszystym ruchem na ogół prefektów, kończąc na sobie, gdy wspomniał o ich zacnym gronie. Czym dalej mówił, tym bardziej się ekscytował, coraz bardziej i bardziej mówiąc z ciężkim szkockim akcentem. Dodawało mu to sporego uroku, choć z pewnością utrudniało zrozumienie wszystkiego ludziom nieobeznanym. -Czy są jakieś pytania? Każdy z obecnych został poinformowany, że bierze udział w meczu zakazanym przez Ministerstwo Magii i jedyny powód, dla którego otrzymali dostęp do boiska, to to, że Heniek z braćmi wcisnął kit, jakoby zakładali klub sympatyków kultury szkockiej i organizowali przedstawienie na miotłach. Stąd też mogli wypożyczyć miotły i stroje i tak dalej. Oczywiście Heniek nie wypożyczał miotły. On szpanował swoim Nimbusem 2015. Będzie musiał wymasować stopy Ori za to, że na poważnie wzięła jego groźbę o byciu tępioną przez jego gang.
Rzut na wykrycie: 4 (Proszę, zsumuj swój wynik z poprzednim postem) Punkty Przerzutu: 9+1+6=16
--- Odpisujcie sobie spokojnie do 13.03 godz 22:08. Ot, zebranie Was już w jednym temacie i ustalenie, czy nas wykryją na koniec meczu :)
No i się zaczęło. Nie znałem praktycznie żadnej osoby z tych które przyszły oprócz swoich dwóch braci, ale wyglądało na to, że Eanruig niezłe ma kontakty w tej szkole. Spoglądając tak na te osoby zastanawiał się czy to dobre, aby dziewczyny brały w tym udział. Martwił się, żeby coś się im nie stało i miał nadzieję, że wiedzą co robią. Chłopak nie znał nikogo, dlatego podszedł do każdego z lekkim uśmiechem na twarzy i przywitał się przy okazji się przedstawiając. Gdy skończył stanął koło swojego kuzyna i zaczął słuchać co ma wszystkim do powiedzenia. Ciekawiło go tylko czy wszyscy zrozumieją o co chodzi pod koniec wypowiedzi kiedy to się trochę zapomniał i zaczął mówić akcentem szkockim, dlatego postanowił im pomóc. - Czyli sumując 40 kamyczków trzeba zebrać, żeby wygrać. Jeśli ktoś tą liczbę osiągnie zacznie się dzwonek świecić i grać melodię, wtedy kończymy mecz. Chociaż tyle im powiedział, bo ta część była najgorsza, a ta pierwsza miał nadzieję, że wszystkim uda się zczaić o co chodzi. Czekał jeszcze na pytania ewentualne, ale jeśli ich nie było to wziął jakąś miotłę bez stroju, bo chciał grać w swoim. Czekał aż każdy będzie przygotowany i czekał aż zacznie się zakładanie kociołków.
Rzut na wykrycie: 6 (razem = 10) Punkty Przerzutu: 6
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Wybierając się na spotkanie "klubu sympatyków kultury szkockiej", czy pod jaką tam się spotykali przykrywką, na pewno nie należało robić jednej rzeczy - zakładać koszulki w narodowych barwach Anglii. Oczywiście, że Ettie to zrobiła. Każda okazja żeby zirytować Chattana była dobra i musiała być wykorzystana. Raźnym krokiem weszła na płytę boiska mierząc pełnym pogardy wzrokiem Eanruiga. Widząc jego miotłę poczuła ukucie zazdrości, a słupek nienawiści do chłopaka podskoczył o kilka jednostek. (Tato miał jej kupić 2015 zaraz po jej wejściu na rynek, ale niefortunnie Ettie w tym akurat okresie solidne pobiła się z kimś na podwórkowym "boisku", co mu się oczywiście nie spodobało. A ponieważ doktor Wykeham miał doskonałą pamięć i był wprost beznadziejnie stanowczy, Ettie musiała na nową miotłę zarobić sama i niestety szło jej to jak po gruzie.) - 'Sup, sissys? - przywitała Eanruiga i jego kuzynów. Niby nie znała pozostałych Chattanów, ale z góry założyła, że są równie niedorobieni. Splunęła przez zęby i oparła się nonszalancko o miotłę. Nie miała większego problemu z akcentem Szkota, właściwie słuchała go tylko jednym uchem, kontemplując wypożyczone stroje. "Przedstawienie na miotłach". Zaśmiała się w duchu. Genialne, o ile żaden nauczyciel nie wpadnie na pomysł, żeby je obejrzeć. Sama ani myślała się przebierać. Jeżeli komuś nie podobała się jej koszulka, to jego problem.
Kostka na wykrycie: 3; razem: 13 Liczba przerzutów: 10+1(koszulka)=11
No i znaleźli się tutaj, na boisku do Quidditcha, pierwsze spotkanie "klubu sympatyków kultury szkockiej" czy tam klubu "Ostu i Jednorożca" czas zacząć. Eanruig rozpoczął swoją wypowiedź na temat dzisiejszego przedstawienia. Oczywiście wiadomo było że owe przedstawienie było tylko przykrywką, Tadhg choć nie chętnie podchodził do czegoś nielegalnego z czego mogły być problemy, tak nie mógł pominąć nawet odrobiny aktywności fizycznej, a to co dzisiaj planowała cała trójka Chattan'ów zapowiadało się naprawdę ciekawie. Tadhg stał razem ze swoimi kuzynami, nic nie mówiąc, a co miał mówić? Eanruig wszystko wyjaśnił, a Ainsley podsumował na prosty chłopski sposób. Pozostawało czekać i mieć nadzieję że mała tajemnica dzisiejszego spotkania, nie wyda się...
Nigdy wcześnie nie słyszała o Creao-coś tam, ale kiedy Eanruig jej o tej grze opowiadał, nawet za bardzo nie myślała, że jest nielegalna, a ona jako prefekt nie powinna się na takie rzeczy godzić, a co dopiero jeszcze w nich uczestniczyć! Zawsze mogła potem powiedzieć, że dlatego tam była, bo chciała wszystko obserwować, żeby na koniec donieść jak to dokładnie wglądało. Sposób w jaki poznała nowego prefekta Hufflepuffu niespecjalnie ją zawstydził, może dlatego, że sama była ubrana. Miała zresztą w zwyczaju w takich sytuacjach raczej żartować i gadać kąśliwe komentarze, a nie się czerwienić. Nie mogła się doczekać meczu. Co mogło być trudnego w lataniu z kociołkiem i łapaniu do niego kamieni? Jej Nimbus 2015 był oczywiście przebrany. Nie wiedziała w jaki sposób powinna to zrobić, dlatego dała się ponieść wodzom fantazji i z przodu przylepiła kartonowy róg, który miał imitować ten u jednorożca, a witki miotły zamieniła zaklęciem tak, że teraz iskrzyły się na różowo. W podobnym kolorze był jej strój, chociaż porównać go można było raczej do delikatnie różowej chmurki na niebie. Ogólnie było wygodnie i na sportowo, dziwnie wyglądała jedynie tiulowa spódnica, chociaż pasowała do miotły-jednorożca. Uściskała wszystkich, których znała, a potem wysłuchała zasad, zastanawiając się czy nie ładnie by było, gdyby i kamienie przekolorować na różowo. A może na różowe kryształy? Wtedy, nawet gdyby ktoś tutaj przyszedł, mogliby powiedzieć, że to część dekoracji.
Prefekt. Z definicji ktoś odpowiedzialny. Szanujący ogólne założenia szkoły jak i jej regulamin. Karający osoby wykraczające poza ogólne ustalenia i pomagający słabszym, o czym przypomniał jej puchon. Więc co robiła tutaj? Więc co robiła tutaj, jako prefekt... Dla tych co znali dziewczynę odpowiedź była bardzo prosta, jednak ci co jej nie znali... Mogli zadowolić się jedynie tym, że lubiła ryzyko. Uczucie adrenaliny we krwi dawało jej poczucie, że żyje. Nie zakładała na to spotkanie szat. Wolała wtopić się w tłum aby nikt nie miał możliwości doniesienia na nią. Zawsze jednak, gdyby ktoś wyskoczył z takim głupim pomysłem mogła wybronić się w dość prosty sposób - jako prefekt obowiązkiem jej było sprawdzenie tego zgromadzenia i powiadomienie o wszystkim wyższe władze szkoły. Dzięki temu kara ją ominie, a dodatkowo może zyskać. Nie chciała jednak tego używać. Z roztargnieniem spojrzała na puchona opierającego się o jego nową miotłę. Uśmiech sam zagościł na jej ustach. Duma i radość z posiadanej miotły biła od niego na kilometr. Nie spodziewała się jednak spotkać tutaj drugiego prefekta Slytherinu. Uśmiechnęła się do Daisy i podeszła do puchona. @Eanruig Chattan odwalił naprawdę kawał niezłej roboty. - Widzę, że podoba Ci się miotła. Pasuje do Ciebie. - oparła się niedbale o swoją starą, zniszczoną przez lata pracy miotłę. Pierwszą którą kupiła na pokątnej, jednak jej to nie przeszkadzało. Nigdy nie potrzebowała lepszej.
Wykrycie: 23+5=28 przeżuty: 2
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Leosiek nie wiedział, co tutaj robi. Fanem gier miotlarskich nie był, bowiem uważał, że te kijki są dla niego za malutkie i czuł się na nich jakoś tak nieporęcznie. Z przyjemnością obserwował mecze quidditcha i tego odmówić nie mógł. Jednak Heniek zaprosił go na zupełnie inną zabawę, a gdy z jego ust padły słowa "niebezpieczne" i "nielegalne", postanowił znaleźć odrobinę czasu na pojawienie się na boisku. Miał wrażenie, że słyszał kiedyś o grze, którą jego puchoniasty kumpel chciał wcielić w życie. Tak czy inaczej, w zwykłym sportowym stroju (najzwyklejszym t-shircie i dresowych spodniach) ruszył w drogę. Musiał wypożyczyć miotłę, własnej nie posiadał - ale przecież i tak nikt tutaj nie znał się na Creoblahblah, także wszyscy powinni startować z równych pozycji. Względnie. Rozejrzał się po zebranych z zaskoczeniem stwierdzając, że zaroiło się tutaj od prefektów. Heniek to zaplanował? Leo pomachał swojemu przyjacielowi, a potem przysunął się nieco bliżej drobnej dziewczyny, którą kojarzył z wieży Gryffindoru (@Harriette Wykeham). - Szykuje się niezła zabawa, co? - Sam był gotowy do startu i rozbijania się na miotle z kociołkiem i kamykami, ale chyba nie zjawili się jeszcze wszyscy.
Erika nigdy wcześniej nie słyszała o tej szkockiej grze miotlarskiej, - bo interesowała się wyłącznie quidditchem - dlatego kiedy Eanruig zaproponował jej udział w meczu, z początku nie była przekonana do przyjścia. Sądziła, że to nie będzie gra dla niej... Gdyby była efektowna bez wątpienia by o niej usłyszała, prawda? A potem zagłębiła się w zasady i niemal od razu przesłała Puchonowi pozytywną odpowiedź. Wreszcie coś ciekawego miało dziać się w tej szkole. Weszła na boisko, ubrana w swoje drużynowe, czarne szaty ze szkarłatnym nietoperzem na piersiach. Co zrobić, że Erika lubiła się popisywać i mieć dobre wejścia? Bycie graczem Nietoperzy było jej największą chlubą i ani jej się śniło przebierać w jakieś wypożyczone stroje, które przed nią nosiły dziesiątki innych osób. Jej szata, nie dość, że wygodna, to towarzyszyła jej w najlepszych rozgrywkach w życiu i Erika uważała ją za dosyć szczęśliwy kawałek materiału. Eanruigowi, który zorganizował cały ten mecz, co bez wątpienia wymagało od niego sporo wysiłku i znajomości, podała rękę, a nawet się do niego uśmiechnęła. Miło. Jakby go lubiła! Reszcie natomiast tylko skinęła głową, nie uznając ich za wartych podejmowania wysiłku bycia sympatyczną. Nie w jej naturze były jakieś uściski. Wybrała jakąś miotłę i oparła się o nią, słuchając uważnie zasad, które przedstawiał chłopak i rozglądając się mimowolnie za @Izzy C. Eden, przyjaciółką z drużyny, którą zaprosiła na mecz. Eanruig wspominał, że mają jedno wolne miejsce, więc stwierdziła, że nic nie stoi na przeszkodzie... Ale może powinna go wcześniej zapytać?
Dzień był naprawdę ładny. Słoneczko lekko grzało, wychylając się zza chmur, a śnieg już odszedł w niepamięć. Izzy lubiła zimę, jednak taka pogoda wyzwalała bardziej optymistyczne myśli chyba u każdego. Kiedy @Erika L. Frisk wspomniała o jakiejś zakazanej grze miotlarskiej, Izzy nie przyłożyła do tego szczególnej wagi. Jakoś jej nie interesowało złapanie poważniejszych kontuzji, nie w tak istotnym sezonie. Ale padło nazwisko @Eanruig Chattan i Izabela nie mogła się powstrzymać - ot tak, pokazać się chłopakowi, którego przecież odrzuciła. Jej zdaniem postąpiła wobec niego niesamowicie sympatycznie i łagodnie. Powinien się cieszyć, ponieważ normalnie jej odmowy były bardziej pogardliwe i dobitne. Tak czy inaczej, była ciekawa czy Puchon chowa do niej urazę, czy też jest ponad to. Poszperała w książkach, kojarząc nazwę Creaothceann. Naturalnie, szkocka gra - czyżby Chattanowie świata poza swoją ojczyzną nie widzieli? Dowiedziała się jakichś podstaw i uznała, że warto się zjawić. Nie była pewna, czy nie zostanie wyrzucona, bo w końcu oficjalnego zaproszenia od organizatorów nie dostała. Mimo to zjawiła się na boisku w swojej klubowej szacie, z daleka wyłapując identyczny strój u przyjaciółki czekającej już na miejscu. Zdjęła płaszcz, którym zakrywała charakterystycznego nietoperza na stroju, aby nie przyciągnąć zbytniej uwagi. Nie zabrała swojej miotły, bo przechadzając się z nią po zamku mogła wzbudzić jakieś podejrzenia. Skierowała się do miotełek do wypożyczenia i złapała jedną, mrugając przyjacielsko do Eriki. Cóż, sama myśl o lataniu na miotle dodawała jej energii. - Słyszałam, że macie wolne miejsce. Mogę się dołączyć? - Spytała po prostu, głośno i wyraźnie, patrząc przy tym na Eanruiga. Mógł ją odrzucić, a jej raczej jakoś bardzo by to nie ruszyło. Miałaby jednak proste potwierdzenie, że ich relacja dobiegła ostatecznego końca.
Nie śpieszyło mu się zbytnio, ubrał się nieco cieplej i po prostu wziął ze sobą jedną z mioteł treningowych. Był za tym że nie liczy się jaką ma się miotłę, a jakie umiejętności się posiada więc jemu to było szczerze mówiąc obojętne. Ziewnął głośno i ruszył w stronę boiska, powolnym krokiem. Miał nieco mieszane uczucia co do tej gry, znał ją dosyć dobrze jednak świadomość że będzie tam większa grupa sprawiała że trzeba będzie się pilnować. Nie wiedział kto konkretnie tam będzie, prócz prefekta którego średnio tolerował. W końcu był prawie na miejscu, z daleka widział parę znajomych twarzy. W tym osobę o której przed chwilą myślał, gdzieś w oddali stała też Daisy oraz Ria. Zacisnął pięść na miotle, gdyby miał więcej siły i chęci pewnie by złamał ją w pół. Ugryzł się w język i podszedł do grona, czuł się zaproszony dlatego też milczał nie witając się z nikim. Stanął na przeciwko Eana i po prostu czekał na początek rozgrywki która za chwilę miała się rozpocząć. Ziewnął tylko przy okazji i poprawił różdżkę włożoną za pasek spodni. Była na tyle dobrze wyprofilowana że miała jak się o niego zaczepić. Strzelił tylko palcami i zerknął też na jedną, dobrze jej znaną Ślizgonkę. Wpatrywał się w nią dobra kilka minut po czym po prostu skoncentrował się odwracając tym samym wzrok na jednej z obręczy na boisku, fakt faktem nie wiedział kompletnie jak się za to zabrać i nieco go to frustrowało z dnia na dzień doprowadzając do pewnego rodzaju bólu.
Pogoda była idealna. Ale od kiedy gracze quidditcha zawracali sobie głowę takimi drobnostkami? Nawet jeśli akurat dzisiaj mieli grać w coś innego. W coś o nazwie tyle tajemniczej co niemożliwej do wymówienia. O ile łatwiej byłoby wszystkie sporty na miotle nazywać quidditchem! Jeśli już sama nazwa sprawiała jej kłopoty to zasady tym bardziej. Co prawda nie byłaby sobą gdyby nie przygotowała się do rywalizacji, czytając o tym całym Creaothceann (skopiowałam to ludzie, spokojnie nie ma nadnaturalnych zdolności!). Ale wciąż wydawało jej się to absurdalne. Sagę bynajmniej nie interesowała kultura Szkocji, ani sama Szkocja, ani w ogóle cała Wielka Brytania. Chciała się tylko trochę rozerwać i przy okazji przytrzeć nosa niektórym osobom. Na przykład Hat. No dobra, Saga wzięła udział głównie ze względu na nią. Przecież miotły to była tylko jej działka! Przynajmniej w zeszłym roku szkolnym. W każdym razie meczyk, z nieznanych jej jeszcze powodów był nielegalny. Osoba, która zamierza w przyszłości zająć się prawem powinna wystrzegać się takich rzeczy jak ognia. A jednak, odczuwała tylko lekki niepokój z ogromną dozą adrenaliny. Młode to i głupie. Gdyby nie wzięła udziału, najpewniej podkablowałaby komuś dyskretnie o „przedstawieniu”, ale cieszyła się, że Chattanowie jej zaufali. Chociaż właściwie nic w tym dziwnego, przecież wszyscy wiedzieli jaką dobrą i grzeczną była dziewczyną. Na boisko wślizgnęła się niepostrzeżenie obserwując uważnie przeciwników. Już na pierwszy rzut oka widać było, że większość ma znacznie większe doświadczenie z miotłą niż Saga. Ale przecież to żaden powód by się zrazić. Idąc po miotłę posłała Hat lodowaty uśmieszek. Słuchała gospodarza tego całego przedstawienia coraz mocniej marszcząc brwi. Jakby te wszystkie odmiany angielskich akcentów nie były dostatecznym koszmarem. Westchnęła kiedy w końcu dobrnął do końca. Dobrze, że wcześniej zdążyła przejrzeć zasady, dzięki temu doprecyzowanie drugiego Chattana było jej zbędne. - Tak – odezwała się, podnosząc dwa palce na wysokość głowy. – Jaka jest nagroda dla zwycięzcy? – Uśmiechnęła się niewinnie, bo w końcu jakaś musiała być, prawda? Chwała i sława, okej. Satysfakcja ze zmiażdżenia Hat, jak najbardziej okej. Ale chyba klub Ostu i Jednorożca miał coś więcej do zaoferowania.
Przerzuty: 5 <3 Wykrycie: 44+3=47
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Sposoby ubierania się Corteza już chyba nikogo nie dziwiły w szkole. A już tym bardziej jak Aleksander chodził w stroju do treningów, jedyną nowością tutaj była miotła którą niósł. Jednak w połączeniu ze strojem był ignorowany. O co mu też chodziło. Wiadomo było, że zawsze pchał się tam gdzie działo się coś nielegalnego, zwłaszcza jeśli mógł być pierwszym zwycięzcą pierwszego nielegalnego meczu, czy co tam organizatorzy wymyślili. Chociaż to raczej pozostawało mało realnym marzeniem patrząc na jego umiejętności latania. Ale i tak przede wszystkim liczyła się dobra zabawa i adrenalina napędzająca jego znudzone i ospałe serducho. - Cześć wszystkim - rzucił do ogółu bowiem wyglądało już na to, że była cała ekipa. Usiadł na miotle i unosząc się lekko czekał na szybkie wyjaśnienie zasad i rozpoczęcie zawodów.
Przerzuty: 2 xDD Wykrycie: 47 + 4 = 51
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Katherine również miała się tutaj pojawić. Średnio lubiła takie upadlające człowieka gry ale uznała, że warto zrobić cokolwiek aby móc wybić się na miotle i odrobinę zabawić. Na boisko wbiegła odrobinę spóźniona ze swoją miotłą Nimbusem 2015. Obecnie jeszcze nie wyprodukowano nowszego modelu. Jako nieliczna miała tą miotłę najszybciej wszak rodzice dla swoich dzieci potrafili zrobić bardzo wiele, by te nie poczuły się gorsze. Włosy związała w kitek, a na sobie miała strój do Quidditcha w barwach Slytherinu. Otóż to. Dostrzegła tutaj @Lucas Kray , można nawet rzec, że ich spojrzenia się skrzyżowały i tutaj poczuła dziwny ból w żołądku. Odwróciła się na pięcie i skierowała w stronę wyjścia z boiska. Nie ma ochoty nikogo w gniewie tutaj zabijać. W ostatniej chwili dostrzegła jednak @Aleksander Cortez więc cofnęła się i ruszyła w jego kierunku starając się udawać , że fałszywy Lucas nie istnieje i jest tylko wytworem jej chorej i nadwrężonej psychiki.
Obiecał sobie, że cokolwiek się będzie działo, będzie profesjonalny i opanowany. Dlatego też, gdy przyszła @"Hariette Wykeham", zacisnął zęby i tylko mruknął do braci -Patrzcie, ubrała się na cel. Wiedział już, kto będzie obrywał tłuczkami non-stop. Z rozbawieniem przywitał @Daisy Manese, która miała fantazję. Cóż, albo brak, albo nadmiar ciuchów! Obecność @Oriane L. Carstairs była mu neutralna, ale jej reakcja i fakt, że sama nie miała własnego Nimbusa.. Zszokował go. Tylko teraz nie mógł za bardzo zareagować, więc skinął jej tylko z niezręcznym uśmiechem. @Leonardo O. Vin-Eurico otrzymał również skinienie głową na przywitanie, skoro nie chciało mu się pofatygować uścisnąć koledze rękę. Spokojnie stał, czekając, aż reszta się zbierze i wtedy też doznał szoku. To, że tyle było tu Ślizgonów, go nie dziwiło, natomiast to, że dwie bezczelnie pojawiły się w strojach klubowych, już tak. Z niechęcią podał dłoń @Erika L. Frisk, a już kompletnie posłał jej nieprzyjemną minę, gdy przylazła za nią druga nietoperzyca. -Ta, cel na tłuczki się przyda. Odparował zirytowany do @Izzy C. Eden. Był już tak zirytowany, że resztę Ślizgonów tylko przywitał skinięciem. Następnie, wygłosił swoją przemowę, a potem spojrzał na @Saga Demantur. Nagroda? Jaja se robiła? -Brak jakiejkolwiek. Może następnym razem zrobimy zrzutkę, jeśli się Wam spodoba. Tymczasem.. Machnął na każdego ręką i zaczął podnosić kociołki. Montowało się je bandażem owijanym wokół głowy, który pozostawiał na widoku jedynie twarz. Musiały być ciasno i dobrze owinięte. Pomógł wraz z kuzynami każdemu chętnemu założyć, pozostawiając dla @Ainsley Chattan i @Tadhg Chattan obydwie Nietoperzyce i Hattie. Nawet jeśli by podeszły, to odwrócił się plecami i obsługiwał kogoś innego. Gdy każdy był gotowy, machnął różdżką od Fairwynów, uwalniając tłuczki. Te ruszyły w niebiosa, a on poczekał, aż każdy na ten sygnał się zerwie. Liczył, że będą na tyle mądrzy, by nie faulować się bez asysty uzdrowicieli. Gdy każdy się zerwał, rzucił zaklęcie. -Uisge deàrrsadh clachan! I samemu ruszył w przestworza. Usłyszał, jak kamyczki wpadają do jego kociołka, a okiem zauważył pędzącego w niego tłuczka. Widział @Harriette Wykeham, więc bez zastanowienia machnął pałką, by ten w nią uderzył. Zaśmiał się pod nosem, widząc, że trafił, ale nie marnował czasu i zaczął na nowo manewrować, coby łapać jak najwięcej kamyczków. Cholera, gdyby nie grał w tę grę w dzieciństwie, pewnie za cholerę by nie potrafił złapać balansu. Liczył, że da mu to przewagę nad innymi.
Wyjaśnienie: Zdobyłem 4 kamyczki. Wyrzuciłem 6, czyli uderzam tłuczkiem w Hattie, więc traci 7 kamyków. Z racji, że to pierwsza runda, traci wszystkie kamyki, co zebrała(bo mniej, niż 7). Drugi tłuczek, to wykorzystanie szansy na zdublowanie akcji. Wyrzuciłem 2, więc nic się nie dzieje, ale straciłem punkt przerzutu. W takim wypadku prosiłbym wrzucić to w tej samej formie, co ja wrzuciłem.
Czas na odpis to 48h. Proszę, rzucajcie po prostu kostką i walcie te przysłowiowe 5 linijek. Nie ma co przedłużać i się rozpisywać. Zróbmy to zgrabnie i szybko :)
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Zapowiadało się nieźle. Leo uznał, że ogarnia wszystkie zasady - ale był osobą, która twierdziła, że wszystko i tak wyjdzie w praniu. Musiał się nieźle pochylić, aby uzyskać pomoc z założeniem tego stylowego kociołka, ale w końcu miał kumpla-organizatora, nie? - Nagroda? Satysfakcja, że się przeżyło... - Zaśmiał się krótko jeszcze. - Powodzenia wszystkim! Wyglądamy cholernie stylowo. - Dodał, bo miła z niego istota i chciał zmiażdżyć wszystkich będąc z nimi w przyjacielskich relacjach. Gdy wzbili się w powietrze Leonardo inteligentnie stwierdził, że wieki nie latał na miotle i nie czuł się na niej wcale zbyt pewnie. W dodatku kamyki wszędzie fruwały i jakoś tak ciężko było nad tym wszystkim zapanować. Leosiek uznał, że nie będzie to jego ulubiony sport. Tak czy inaczej, miał już trzy kamyczki w swoim kociołku, gdy dostrzegł lecącego na niego z furią tłuczka. Leonardo był całkiem niezły w szybkim reagowaniu, tak więc po prostu zacisnął dłoń mocniej na pałce i z całą siłą przywalił w nadlatującą kulkę pełną furii. A fakt, że poleciała prosto na @Aleksander Cortez, to już nie była tak do końca wina Leo - w nikogo konkretnego nie celował, po prostu chciał się obronić. Nie, żeby żałował... W końcu był to Ślizgoński panicz, który walczył z Fire na lekcji mugoloznawstwa! Taki mały drobiazg nie powinien mu zaszkodzić, o.
Kamyczki: 3 Tłuczki: 6 (odbite w @Aleksander Cortez) Przerzuty: Wciąż mam 1!
Nie gniewała się na Puchona, że ten nie odpowiedział na jej pytanie. Doskonale go rozumiała. Musiał sam to wszystko ogarnąć. Może gdyby powiedział jej o pomyśle pomogłaby mu. A tak to musiał sam sie męczyć. Biedny. Chciała nawet zaoferować mu swoją pomoc, gdy na boisku pojawił się Lucas. Zmieszana spojrzała w jego stronę widząc jak uparcie się w nią wpatruje. Było to dziwne doznanie. Z jednej strony znajome, z drugiej... Jakby nigdy go nie zaznała. Albo traciła zmysły, albo już była chora i potrzebowała leczenia w mungu. Nie ważne. Zaczęło się. Bez chwili wahania wzbiła się w powietrze oddychając w miarę świeżym powietrzem. Było to dla niej tak odprężające, że przez chwilę zapomniała po co tutaj jest. Widząc jednak jak inni zbierają kamyczki sama zaczeła to robić. Szło jej nawet dobrze, jak na razie miała dwa w swoim kociołku, jednak to się zmieniło chwilę później. Parszywy tłuczek, którego nie zauważyła uderzył w tył jej głowy przez co musiała na chwilę wylądować. Rozmasowawszy obolałe miejsce z powrotem wzbiła się w powietrze, jednak miało to swoje o wiele większe konsekwencje. W jej kociołku nie było zebranych kamyczków. Pewnie wyleciały, gdy tłuczek w nią uderzył. Zła na siebie wzbiła się wyżej niż zamierzała.
Czasem mówią że gorzej być nie może, jednak następna osoba która zjawiła się na boisku go nieco zdziwiła. @Katherine Russeau także planowała się nieco rozerwać przyjmując tym samym zaproszenie puchonów, uśmiechnął się krótko. Nadal wyglądała równie dobrze co jakiś czas temu, w tej chwili chciałby być z nią, bo mieć takiego wroga na boisku może się źle skończyć dla Lucasa, zwłaszcza po tym co się stało jakiś czas temu. Uczucia jakie mu towarzyszyły były dosyć podobne do dziewczyny, patrzył jak podchodzi do zbiorowiska i widział że ona też przez jakiś czas utrzymała na nim wzrok. No, w końcu się to wszystko zaczęło. Założył nieco głupio wyglądający kociołek na głowę, wziął swoją miotłę pewnie w dłoń i usiadł na niej. Bez wahania tuż za dwójką zawodników ruszył ku górze by wygrać ten mecz. Nie szło mu tak źle, przez pierwsze parę chwil udało mu się zebrać trzy kamyki, ciężko mu było wyliczyć gdzie on poleci. Zwiesił wzrok znów na Oriane, zatrzymał się i patrzył nie mogąc nic zrobić jak dostała tłuczkiem.. to bolało, dosyć. Odprowadził ją wzrokiem do ziemi i w tym samym momencie sam dostał w ten sam sposób. Skrzywił się aż i szarpnęło nim na tyle żeby wszystkie kamyczki wypadły. Mruknął jakąś wiązankę pod nosem i zniżył lot by się zatrzymać w końcu na ziemi, poprawił kociołek i ponownie wzleciał do góry. Kamyczki: 0 Tłuczki: 2 Przerzuty: 7
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
- O tak - uśmiechnęła się do @Leonardo O. Vin-Eurico, jak dobrze było mieć tu chociaż jedną przyjazną twarz - Ettie jestem. Trzymamy razem, nie? - puściła do niego oko. Nie żeby się bała, ale troje na nią jedną, to trochę nierówne szanse. Najwidoczniej honor znali tylko z książek. Do tego dochodziła Demantur. Ettie nie przyznałaby się nawet przed sobą samą, że cieszy ją jej widok. Nic nie motywowało jej bardziej niż chęć udowodnienia jej, że jest lepsza. - To akurat nie jest twoje zmartwienie - uśmiechnęła się złośliwie do Islandki. Swoją drogą, faktycznie, mogli pomyśleć o nagrodzie. Taka to właśnie była organizacja... W końcu wzbili się w powietrze. Do jej kociołka wpadło kilka kamyków i od razu zauważyła, że nie jest tak źle. Kiedy za dzieciaka grali w to w Hogsmeade nie mogli używać magii. Dzielili się wiec na dwie grupy i jedna naparzała zebranymi wcześniej kamieniami w pozostałych. W porównaniu do tamtych rozgrywek, prawdziwy Creaothceann, wydawał się niewinny jak najzwyklejszy zbijak. Zobaczyła nadlatujący w jej stronę tłuczek. Odruchowo chciała już zrobić zwis, ale przypomniała sobie o kamykach i zastygła na ułamek sekundy. Tyle wystarczyło, żeby pędzący tłuczek ją dopadł. Uderzenie zupełnie zbiło ją z tropu i zrobiła po nim dokładnie to, przed czym się powstrzymywała - zwis. Trochę pomógł jej w tym również tłuczek. - O w dupę... - mruknęła pod nosem, gubiąc kamyki. Szybko wróciła do normalnej pozycji i zaczęła krążyć wokół Eanruiga Chattana. Czas zacząć zabawę. Widziała, że to on posłał w nią tłuczka, a i bez tego byłby jej pierwszym celem. Cieszyła się, że miała okazję zmierzyć się z nim na tym polu - odbijanie tłuczków było jej supermocą. Okazja nadarzyła się szybko. Niedaleko, trochę pod nimi, Leo sieknął tłuczkiem jakiegoś Ślizgona. Piłka rykoszetowała od chłopaka i poleciała do góry. Zwinnym ruchem, Ettie doleciała do niej i mocno odbiła w stronę znienawidzonego Puchona. - Tak jest! - wrzasnęła do starszego Gryfona i znów robiąc zwis (do diabła z kamykami, żyje się po to, żeby naparzać tłuczkami) zbiła z nim piątkę.
Kamyczki:0 Tłuczki:6 (na pohybel @Eanruig Chattan <3) Przerzuty: still 11!
To zdecydowanie był nadmiar ciuchów, a Daisy nie był przecież jakąś szarą myszką, coby przychodzić nijaką ubraną. Bardzo lubiła, kiedy wszyscy na nią patrzyli z zachwytem (nawet jeśli nie do końca zdawali sobie sprawę, że to własnie zachwyt). Zaczęło się i zwinnie wskoczyła na Nimbua-jednorożca, poganiając go lekkimi uderzeniami łydki, aby szybciej się rozpędził. Dziwaczne kociołki wydawały jej się okropnie niepraktyczne, zupełnie jak niesienie kapliczek podczas procesji, a nie prawdziwi czarodzieje! Wstrzymała się jednak z narzekaniami i tylko zrobiła nadąsaną minę, kiedy chłopcy pomagali jej to-to założyć. Ostatecznie bardzo chciała grać. Widać było od razu, że jest urodzonym quidditchowcem, bo w chwilę zebrała aż sześć kamyków. Potem miała małą gonitwę z tłuczkiem, niemalże zapomniała, że nie może, jak zawsze, odbić go pałką. W końcu jednak wygrała, wredny tłuczek poleciał nękać innych i mogła dalej zbierać kamioki.
Kamyczki: 6 Tłuczki: 2->2->4 Przerzuty: 14
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Spojrzał się z zainteresowaniem na ten deszcz kamieni i cicho roześmiał. Ogarnął się jednak szybko i powrócił spojrzeniem nieco niżej by nie wyłapać żadnym kamieniem centralnie w twarz. To by z pewnością bolało. - No cześć Kath, kogo zrzucamy z miotły? - powiedział do dziewczyny bowiem zauważył, że była w dziwnym stanie jakby przed chwilą zobaczyła jakąś zjawę. Wystartował i zaczął zbierać kamienie kiedy zobaczył jak jeden z tłuczków leci w jego stronę. Skręcił gwałtownie w bok spychając osobę, która napisze pode mną na trybuny i zmuszając ją tym samym go gwałtowniejszych uników by nie wbić się wprost w wielką, drewnianą budowlę. Nazbierał już kilka kamyczków ale właśnie poczuł jak w plecy wbija mu się tłuczek. Syknął coś z bólem wymalowanym na twarzy i odwrócił się. Dostrzegł prefekta Gryfonów. - Kutas - rzucił w jego stronę i pomknął dalej po kamienie które starał się złapać do kociołka przymocowanego na głowie. Sam ten pomysł go cały czas strasznie mocno bawił.
Kamyczki: 0 bo wyłapałem tłuczkiem od Leona Tłuczki: 4 Przerzuty: Nadal 2
Uniosła brwi na dziwne zachowanie Puchona. Po słowach, które skierował do Izzy podejrzewała, że być może była to jej wina. Nie miała jednak pojęcia o żadnym spięciu tej dwójki. A poza tym, Erika i Izzy były dwiema niezależnymi osobami, które podejmowały własne decyzje. Ślizgonkę zawsze bawiła "odpowiedzialność zbiorowa" w takich sytuacjach. Uśmiechnęła się pobłażliwie, korzystając z pomocy jednego z braci Eana. Wreszcie wzbili się w powietrze i Erika musiała przyznać, że od razu czuła się jakoś pewniej niż na ziemi. Uśmiechnęła się szeroko, zręcznie zbierając kamyki. Szło jej całkiem nieźle, dopóki @Aleksander Cortez nie wykonał gwałtownego skrętu, tym samym wymuszając na Erice ostry unik, przez co nie złapała kamyka, który sobie wypatrzyła. - Kurwa, Cortez - nie zdążyła go w żaden sposób obrazić, bo tłuczek wcześniej lecący w stronę Ślizgona, teraz obrał sobie ją za cel. Skręciła miotłą, której brakowało trochę zwrotności, tym samym omijając dwa niebezpieczeństwa. Ledwie. O trybuny prawie zahaczyła stopą, a byłoby naprawdę słabo wypaść z gry jako pierwsza! Brakowało jej Izzy pilnującej jej od tłuczków. W taki sposób było o wiele ciężej.