Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Polana przy cmentarzu

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość


Iridion Coma
Iridion Coma

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 35
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : animagia (jaguar)
Galeony : 282
  Liczba postów : 113
http://czarodzieje.org/t12496-iridion-coma#336839
http://czarodzieje.org/t12500-puszczyk-mszarny-iridiona#336861
http://czarodzieje.org/t12507-iridion-coma#337073
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptySro Kwi 20 2016, 16:24;

First topic message reminder :


Polana przy cmentarzu

Miejsce przesycone magią i tajemnicami. Już od wieków o tym miejscu krążyły legendy jednak niewielu czarodziei w nie wierzyło. Owszem zawsze zdarzali się śmiałkowie, którzy o zmroku przychodzili na cmentarz by szukać szczęścia lecz niewielu z nich wróciło z owego miejsca bez szwanku. Na polanie czasem widywano stada jednorożców, a czasem ci, którzy zostali naznaczeni piętnem śmierci kogoś bliskiego widywali też testrale. Jednakże ci, którzy znali tajemnice owego miejsca mówili, że w tym miejscu Celtowie chowali swoje skarby i cenne artefakty. Dlatego młodzi i dorośli czarodzieje mieszkający w Dolinie zawsze szukali bogactwa i sławy. Jednak to miejsce owiane legendami zawsze będzie przyciągać rządnych przygód czarodziei.

Uwaga!
Wchodzisz tu na własną odpowiedzialność! Kostki, które tu wyrzucisz mogą ci dać bardzo duży potencjał magiczny, niesamowite przedmioty itp. Jednak możesz też zachorować na nieznaną chorobę, poważnie się poranić lub stracić dużo pieniędzy.
Zanim rzucisz kostką, upewnij się, że znasz zasady wynikające z rzutu.


1 - spacerując nocą po Dolinie zauważasz na polanie pięknego ogiera jednorożca. Zwierzę stoi spokojnie, obserwując każdy twój ruch. Jednakże możesz zauważyć, że koń jest podenerwowany. Co jakiś czas grzebie kopytem w ziemi, targa łbem lub też kładzie po sobie uszy. Jednak ty uważasz, że poradzisz sobie z ułaskawieniem tego stworzenia. Podchodzisz bliżej do jednorożca lecz zwierzę cały czas jest nieufne. Zaczyna stawać dęba i wierzgać przednimi nogami. Dopiero teraz zaczynasz się zastanawiać co zrobiłeś.
Kostki dla Mężczyzn:
Kostki dla Kobiet:
2 - obudziłeś się o północy słysząc na dworze jakiś cichy płacz. Zacząłeś szukać jego źródła jednak w pobliżu twojego domu nic nie znalazłeś. Ubrałeś się więc i wyszedłeś na zewnątrz. Kierując się dźwiękiem szedłeś przez Dolinę i w końcu stanąłeś na polanie. Na jej środku unosił się duch dziecka. -Proszę nieznajomy, pomóż mi, a nagroda cię nie minie. – powiedziała zjawa i zaczęła się do ciebie przybliżać. Lekko zdenerwowany patrzysz na ducha i myślisz co zrobisz.
- Proszę pomóż. To nie zajmie ci dużo czasu. – poprosiła po raz drugi zjawa. Jednak ty dalej nie jesteś pewny. Jednak po chwili ruszasz za duchem na cmentarz i stajesz przed nagrobkiem owego dziecka. Zjawa uśmiecha się i czeka na twoją reakcję.

Kostki:
3 - od polany bije dziwny blask. Mami twoje oczy i przyzywa cię do tego by na nią wejść. Poddajesz się tej sile i idziesz do miejsca, od którego bije owo tajemnicze światło. To co tam znajdujesz przechodzi twoje oczekiwania. Stoisz u wejścia do jaskini, której możesz przysiąc nigdy wcześniej tu nie było. Wchodzisz do niej i rozglądasz się dookoła. W końcu udaje ci się zobaczyć dwie skrytki. Podchodzisz do nich i zastanawiasz się co tak naprawdę powinieneś zrobić. W końcu podejmujesz decyzję i wybierasz jedną ze skrytek.

Kostki:
4, 6 - wchodzisz na polanę wiedziony ciekawością i chęcią wzbogacenia się jednak choć chodzisz po niej kilkanaście godzin nic się nie dzieje. Nie znajdujesz niczego czy też nie spotykasz żadnej magicznej istoty. Zmęczony wracasz do domu, a jedyne czego się nabawiłeś to odciski na obu dużych palcach u nogi gdyż założyłeś bardzo niewygodne, nowe buty.

5 - wczesnym rankiem, gdy przechodzisz koło polany słyszysz za sobą dyszenie i powarkiwania. Odwracasz się jednak nic nie dostrzegasz. Idziesz dalej i po chwili znów słyszysz jakieś dźwięki. Czujesz jak twoja skóra zaczyna się pocić i przyśpieszasz kroku. Już prawie widzisz przed sobą miasteczko gdy nagle tuż przed tobą pojawia się psidwak. Widzisz, że zwierzę jest ranne i dość nieufne. Podchodzisz jednak do niego i łapiąc go zanosisz do kliniki weterynaryjnej by tam pomogli zwierzakowi. Stworzenie liże cię po twarzy, a ty otrzymujesz 1 punkt do Opieki nad Magicznymi Stworzeniami.

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Larkin J. Swansea
Larkin J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : medalik na szyi
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 2303
  Liczba postów : 928
https://www.czarodzieje.org/t19499-larkin-j-swansea#577514
https://www.czarodzieje.org/t19599-marmo-sowa-larkina#582623
https://www.czarodzieje.org/t19516-larkin-j-swansea#578211
https://www.czarodzieje.org/t21399-larkin-j-swansea-dziennik#692
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptyWto Cze 21 2022, 21:00;

dementora brak, lokacja 5

Przyglądał się jej uważnie, odkrywając nowe oblicze Victorii, mające w sobie zdecydowanie więcej ognia niż lodu. Nie było to coś, co spodziewał się ujrzeć tego dnia, w tej chwili, a jednocześnie przeczuwał już wcześniej, że w Krukonce kryje się więcej życia, niż mogło się zdawać. Teraz widział wszystko na własne oczy i pomimo lekkiej irytacji, która zwykle mu towarzyszyła w trakcie sprzeczek z Brandon, czuł również dziwną satysfakcję i nie bał się twierdzić, że był jednym z nielicznych, którzy mieli okazję widzieć tę stronę dziewczyny.
- Nie szukam w takich miejscach wrażeń, ale nie zamierzam też patrzeć, jak idziesz tam sama. Być może i jesteś zdolną czarownicą, może i nawet skończyłaś rok z samymi wybitnymi, ale każdy może mieć gorszy dzień, więc czy tego chcesz, czy nie, jesteś zdana na moje towarzystwo – powiedział prosto, kierując się za Victorią, próbując zignorować dziwne dreszcze, jakie wciąż czuł w miejscu, gdzie blondynka dźgnęła go w pierś. Prawdę mówiąc, nie miał ochoty iść na cmentarz i nie chodziło o to, że bał się duchów, czy tego, co może ich tam spotkać, ale zwyczajnie nie miał na to ochoty. Nie kłamał, mówiąc, że zwykle w innych miejscach szukał rozrywki, w inny sposób dostarczał sobie poczucia, że żyje, ale naprawdę nie chciał zostawiać jej samej. Odnosił wrażenie, że nie mogła jeszcze teleportować się do siebie do domu, że coś stało na przeszkodzie i dopóki nie mógł upewnić się, że bezpiecznie wróci do siebie, wolał jej towarzyszyć. Samemu czerpał z tego o dziwo wiele przyjemności, choć nie potrafili się zrozumieć, choć wyraźnie wciąż trwali w jakimś wielkim nieporozumieniu, które nie wiedział, jak wyjaśnić.
W trakcie drogi zaczął nawet uśmiechać się lekko pod nosem, czując buty Victorii w kieszeni swoich spodni, widząc, jak ona dalej idzie boso przez Dolinę. Rzeczywiście było w tym coś szalonego, wariactwo, którego nigdy nie podejrzewał, że będzie świadkiem. Zupełnie, jakby nagle Lodowa Księżniczka postanowiła polecieć blisko słońca, nie obawiając się, że roztopi swoje skrzydła. Mógł temu towarzyszyć, choć jednocześnie zastanawiał się, kiedy przyjdzie mu ją łapać, nim spadnie z hukiem. Odsunął jednak te myśli od siebie, gdy zaczęli zbliżać się do polany przy cmentarzu.
- Chcesz tańczyć na grobach? Chwila spaceru i wrócić do domu? Czy raczej zostać przy cmentarzu do rana, zobaczyć wschód słońca, oznajmiając światu, że noc szaleństwa dobiegła końca i wrócić do domu? - zapytał, spoglądając na nią z lekkim uśmiechem błąkającym się na jego ustach. Dałby wszystkie galeony, żeby wiedzieć, o czym myślała, czego tak naprawdę chciała, czym ta noc właściwie była. Zaraz też wyciągnął w jej stronę dłoń, niemo prosząc do tańca, choć jedyną muzyką wokół nich był odgłos nocnego ptactwa.

@Victoria Brandon

______________________

ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Dodatkowo : Prefektka naczelna
Galeony : 4519
  Liczba postów : 2503
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptySro Cze 22 2022, 19:29;

Była bliska tego, by wytknąć mu, że niewiele mógłby jej pomóc, gdyby faktycznie okazało się, że na cmentarzu spotka ich jakieś większe niebezpieczeństwo, ale ostatecznie zachowała dla siebie tę myśl. Była pewna, że Larkin miał świadomość swoich własnych ograniczeń i raczej nigdy by ich nie przekroczył, toteż postanowiła ugryźć się w język, pozwalając mu po prostu pójść za sobą. Zresztą, być może z jego strony to też był jakiś bunt, jakieś złamanie zasad, tego nie była w stanie w żaden sposób określić, bo pomimo ich licznych sprzeczek, pomimo ich ostrych wymian zdań i dyskusji na naprawdę wysokim poziomie, nie wiedziała zbyt wiele na temat mężczyzny. Kiedy zaś pozwalała sobie na to, by zastanowić się nad tym nieco dłużej, zdawała sobie coraz lepiej sprawę z tego, jakie było to dziwne, co zaś powodowało, iż wracała myślami do tego, o czym rozmawiali wcześniej.
Nie można było mieć żadnych intencji w stosunku do człowieka, którego się tak naprawdę nie znało. Tak zdarzało się jedynie w powieściach, a w te mimo wszystko Victoria nie wierzyła, choć swego czasu z całego serca pragnęła naprawdę pisać. To jednak nie było dla niej, im dłużej koncentrowała się na samej sobie, na tym, czego pragnęła i jaka była, zaczynała dostrzegać, że dziecięce pragnienie było tym, co powinna ostatecznie puścić, czemu powinna pozwolić odejść i zapomnieć, że o tym śniła. Męczyła się tym i nie przynosiło jej to właściwie radości, znajdując spokój w innych miejscach, dojrzała więc do tego, by pożegnać się z niektórymi rzeczami. Tak samo, jak ze sztywno zawiązanym gorsetem, który mimo wszystko krępował jej ruchy.
- To było wyzwanie? - zapytała, kiedy znalazła się już na polanie, czując pod stopami mokrą trawę i zimne kamienie, ale nie zwracała na to szczególnej uwagi. W jej jasnych oczach błysnęło coś, co trudno było uchwycić, jakiś błędny ognik, którego nie dało się tak łatwo zatrzymać, jakaś iskra, która była skłonna skoczyć w dal, Widać było, że złość wciąż jeszcze w niej wrzała, że coś się w niej gotowało i zdaje się, że była skłonna przyjąć wszystko, każdą rzuconą rękawicę, jakby zamierzała się przekonać, czy naprawdę sobie z tym poradzi.
Nic zatem dziwnego, że przekrzywiwszy lekko głowę, parsknęła pod nosem w mało elegancki sposób, by zaraz łamiąc ten obraz dygnąć naprawdę z klasą, po czym podała mu dłoń, unosząc brwi. Ciekawa była, czy Larkin był w stanie podążyć dalej za tym własnym wyzwaniem, za tym szaleństwem, jakie sam im narzucił, uznając, że będzie szarmanckim rycerzem, którego nic nie zatrzyma i będzie jej towarzyszył tak długo, jak długo będzie przed siebie biegła.
- Bo jeśli tak, to do świtu jeszcze bardzo daleko - dodała, a w kąciku jej ust pojawił się cień uśmiechu.

Lokacja: 4

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Larkin J. Swansea
Larkin J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : medalik na szyi
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 2303
  Liczba postów : 928
https://www.czarodzieje.org/t19499-larkin-j-swansea#577514
https://www.czarodzieje.org/t19599-marmo-sowa-larkina#582623
https://www.czarodzieje.org/t19516-larkin-j-swansea#578211
https://www.czarodzieje.org/t21399-larkin-j-swansea-dziennik#692
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptyCzw Cze 23 2022, 10:02;

Był świadom swoich słabości czy też wielu braków, które czasem zaniżały jego pewności siebie, ale wiedział, że wystarczy, aby lęk Victorii ujrzał światło dzienne, a jej siła nie będzie przydatna. Nie obroni się zaklęciami, kiedy sparaliżuje ją strach, a nie wiedząc, co jeszcze może wydarzyć się tej nocy, wolał podążać za nią. Domorosły ochroniarz, który w przypadku spotkania z dementorem jedynie schowałby się za jej plecami. Czułby się z tym z pewnością gorzej, gdyby nie świadomość, że nie spotykało się tych stworzeń na każdym kroku, nie widział potrzeby w trenowaniu zaklęć, w ćwiczeniu się w obronie. Był artystą - rzeźbiarzem, jubilerem, nie zaklęciarzem, który bierze udział w pojedynkach, choć zgłosił się do szkolnej ligi, do której nawet nie zamierzał się przygotowywać. A jednak spodziewał się jakiegoś kąśliwego komentarza z jej strony i brak takiej reakcji mimo wszystko zaskoczył go pozytywnie. Uśmiechnął się lekko pod nosem, szybko poważniejąc, gdy docierali na miejsce.
- Nie boisz się zostać ze mną do świtu? - spytał cicho, przyciągając ją lekko do siebie, kładąc drugą dłoń na plecach Victorii. Spokojnie zaczął prowadzić ich taniec do melodii, jaką miał w głowie, zastanawiając się, jak długo Brandon wytrzyma w jego towarzystwie. Nie odrywał od niej oczu, chcąc dostrzec każdą zmianę w jej spojrzeniu, mimice, odpowiedzi na wszystkie niezadane pytania, wyjaśnienie nieporozumień, jakie między nimi się piętrzyły.
- Przepraszam, jeśli to przeze mnie płakałaś - powiedział szeptem, ledwie słyszalnie, nie przerywając tańca, prowadząc ją powoli. Nie robił jednak nic, żeby mogła czuć się bardziej niekomfortowo przy nim, niż z pewnością się czuła. Nie zbliżył się nadto do niej, ani nie przyciągał jej mocniej do siebie, niż wymagało tego prowadzenie. Czuł się dziwnie zadowolony z tego wieczoru, choć zdecydowanie nie było idealnie. Mimo to miał wrażenie, że właśnie teraz poznawał ją w pełni, a nie jedynie myśli na zwariowane tematy. Było wiele rzeczy, których nie wiedział, wiele odpowiedzi, których chciał poznać, ale był przekonany, że ten jeden wieczór, ta jedna noc, nie mogła być jedyną okazją do spokojnych rozmów.

______________________

ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Dodatkowo : Prefektka naczelna
Galeony : 4519
  Liczba postów : 2503
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptyCzw Cze 23 2022, 19:14;

Nie miała powodu, by to komentować, nic by to bowiem nie zmieniło i do niczego z całą pewnością by nie prowadziło. Oboje wiedzieli, jak się miały sprawy, oboje doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że gdyby naprawdę stało się coś złego, coś nieprzewidzianego, to ona musiałaby wziąć na siebie obowiązek ich obronienia, teleportowania, zabrania do Munga albo w jakiekolwiek inne bezpieczne miejsce. Nie było mowy o tym, żeby Larkin ją wyręczył, w tym bowiem zakresie znajdował się co najmniej kilka kroków za Victorią i bez dwóch zdań nie byłby w stanie obronić się przed jej zaklęciami. Dlatego też uważała jego zachowanie za głupotę, a jednocześnie za coś, co mogło mimo wszystko imponować, ostatecznie nie musiał z nią iść, nie musiał towarzyszyć jej w tym spacerze na cmentarz, w tej szalonej wyprawie, jaką postanowiła podjąć pod wpływem impulsu, który zdecydowanie zelżał, ale mimo wszystko nie zatrzymywał się, jakby pozwalając jej płynąć dalej na fali, która niosła ją daleko, o wiele dalej, niż można było podejrzewać.
- Czego miałabym się bać? – zapytała prosto, patrząc na niego z uwagą, nie mając najmniejszego problemu z tym, żeby ją trzymał, żeby ją w tej chwili prowadził. Nie przeszkadzał jej tak samo chłód pod stopami, ani to, że z całą pewnością nie powinni się tak zachowywać, że nie powinni tańczyć pośród starych grobów, pośród których mogło czaić się dosłownie wszystko, gdzie mogły czaić się duchy albo i groźniejsze istoty, z którymi mieliby problem sobie poradzić. Nie bała się jego, nigdy. Nie chodziło jedynie o to, że niezależnie od tego, jak silny był, mogła w każdej chwili po prostu rozmyć się przed jego nosem. Po prostu, jakkolwiek by jej nie denerwował i nie drażnił, była w stanie mu zaufać, znając go na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie był całkowicie bezmózgim gumochłonem.
- Zawsze wydawało mi się, że musisz mieć jakieś lepsze metody zjednywania sobie innych ludzi, ale jeśli teraz powiesz mi, że tak naprawdę jest w tym jakaś groźba, to stracę w ciebie resztkę wiary – stwierdziła jeszcze, drgnąwszy lekko, gdy stanęła na zimnym, dość ostrym kamieniu, ale mimo to nie zwróciła na to uwagi, by zaraz zaśmiać się w głos i odchylić głowę w tył.
Było w tym coś, co mógłby nazwać histerycznym, jakiś ruch, który mógł kojarzyć się z urażoną dumą i z całą pewnością tak było. Nie chciała, żeby kiedykolwiek widziała, jak płacze, nie chciała, żeby ktokolwiek to widział, a jednak do tego doszło i wiedziała, że będzie musiała mierzyć się z tym przez długi czas. Nim wybaczy sama sobie, nim pogodzi się z tym, jak słaba potrafiła być. Podświadomie zacisnęła nieco mocniej palce na jego dłoni, ale nie było w tym geście zbyt wiele ze słabości, raczej z tłumionej złości i cienia bólu, jaki wciąż, pomimo długiej wędrówki, się w niej tlił.
- Nie pochlebiaj sobie, Swansea – powiedziała cicho, ale dość ostro, wyraźnie dając mu znać, żeby nie próbował do tego wracać, żeby nawet nie śmiał poruszać tego, co naprawdę bolało, żeby nie próbował sięgać tam, gdzie nie powinien.

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Larkin J. Swansea
Larkin J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : medalik na szyi
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 2303
  Liczba postów : 928
https://www.czarodzieje.org/t19499-larkin-j-swansea#577514
https://www.czarodzieje.org/t19599-marmo-sowa-larkina#582623
https://www.czarodzieje.org/t19516-larkin-j-swansea#578211
https://www.czarodzieje.org/t21399-larkin-j-swansea-dziennik#692
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptyCzw Cze 23 2022, 19:16;

Uśmiechnął się pod nosem, gdy tylko dostał zapewnienie, że nie obawiała się go w żadnym stopniu. Nie miała czego, co z jednej strony cieszyło go, a z drugiej nakładało ciężar, który już teraz czuł. Ciężar związany z historią, jaką opowiedziała mu Zoe o Fillinie, o tym co zrobił, jak się zachowywał. Owszem, LJ nie miał nawet pewności, czy Victoria jakkolwiek mogłaby spojrzeć na niego przychylniejszym spojrzeniem i odnosił wrażenie, że być może na nic więcej niż zwykłą przyjaźń nie powinien liczyć, ale wiedział, czego mimo wszystko powinien się wystrzegać. Z tego powodu próbował trzymać się w ryzach, czując, że przez to jedynie coraz bardziej zatraca się w swoich myślach, skrytych pragnieniach. Czy naprawdę nie musiała się go bać? Naprawdę w jego słowach nie kryła się żadna groźba?
Trzymając ją znów blisko siebie, czując zapach jej perfum, mając możliwość być sam na sam, czuł znów silniejsze uderzenia serca. W każdej innej sytuacji wiedział, co mógłby zrobić, jak mógłby się zachować, ale przy tej jednej dziewczynie dokładnie zastanawiał się nad każdym kolejnym krokiem. Choć chwycił ją odruchowo mocniej, gdy tylko drgnęła stając na kamieniu, przyciągając do siebie. Uchwyt poluzował dopiero przepraszając za doprowadzenie jej do płaczu. Poluzował, choć nie chciał zupełnie odsuwać się, przez co prowadził ją dalej w tańcu między nagrobkami, trzymając bliżej niż na początku.
Nie spodziewał się śmiechu na swoje słowa, przez co nieznacznie zmrużył oczy, przyglądając się uważnie Victorii. Podejrzewał, że przemilczy jego słowa, uzna, że nic nie słyszała, ale nie zakładał śmiechu, w którym brakowało jednak wesołości. To, w połączeniu z nagle zaciśniętymi mocniej palcami na jego dłoni stanowiło wyraźne ostrzeżenie, które po chwili wybrzmiało także w głosie Krukonki. W jednej chwili zyskał pewność, że miał związek z jej łzami, choć nie wiedział jeszcze, czy jedynie wywołał je swoimi słowami, czy rzeczywiście zrobił coś do tej pory, co mogło być jej aż tak niemiłe.
- Jak sobie życzysz, panno Brandon – odpowiedział, skinąwszy powoli głową, wykorzystując chwilę, aby nieznacznie pochylić się w jej kierunku. Na tyle blisko, aby widzieć jej oczy, aby móc oprzeć się czołem o jej czoło, jakby testując na ile rzeczywiście nie bała się być blisko niego w tańcu w środku nocy.
- Metody zjednywania sobie ludzi… Czyżbyś chciała mi powiedzieć, że jestem na dobrej drodze do zjednania sobie ciebie? – spytał cicho, jakby zaczepnie, nie zamierzając wracać do tematu jej płaczu, skoro Krukonka wyraźnie chciała tego uniknąć. Wolał skupić się na czymś innym – prowokowaniu jej, sprawdzaniu, czy rzeczywiście będzie tak odważna. Jednocześnie testując własną cierpliwość, gdy obiecał sam sobie, że nie zrobi nic pochopnego, że nie przekroczy zbyt szybko pewnych granic, ryzykując wyrzucenie poza mur, jaki wznosiła wokół siebie Victoria.

______________________

ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Dodatkowo : Prefektka naczelna
Galeony : 4519
  Liczba postów : 2503
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptyCzw Cze 23 2022, 19:19;

Nie zamierzała z nim o tym dyskutować, nie zamierzała przyznawać się do swych idiotycznych domysłów. Brzmiały teraz dziwnie, dziecięco, wręcz śmiesznie. Nie chciała również mówić mu, że wiedziała, co myślał, że wiedziała, co kryło się za określeniem, którego używał, że wiedziała, za kogo ją miał. Potwierdzenie tych słów nic by nie zmieniło, a gdyby spróbował im zaprzeczyć, zapewne roześmiałaby mu się prosto w twarz, mając świadomość, że brakowało w niej życia. Zapewne to powodowało, że tak bardzo ciekawiło go, co kryło się pod tą zimna, martwą powłoką, jaką była.
Odchyliła się ponownie w tył, nie mając z tym najmniejszego problemu, dość jasno udowadniając mu tym samym, że zaliczała się do osób z winnych. W jej jasnych oczach pojawił się jednak diabelny chłód, prawdziwa lodowata fala, której Larkin nie był w stanie uniknąć po tym, co zrobił. Być może dla niego jego zachowanie nie było niczym złym, w końcu doskonale wiedział, jak czarować innych i otaczał się ich pięknem, brał to, co mógł, najwyraźniej bawiąc się granicami. Drażnił ją znowu, ale w kontekście wszystkiego, co wydarzyło się tego wieczoru, był to bardzo marny ruch. Nic zatem dziwnego, że wywinęła mu się zręcznym obrotem, wysuwając się z jego objęcia, wciąż trzymając jego drugą dłoń, by ostatecznie pokłonić mu się, dygnąwszy bardzo nisko, niemalże jakby chciała opaść na ziemię, co niewątpliwie wyglądałoby o wiele efektowniej, gdyby miała na sobie balową suknię.
- Gdybym była hipogryfem, w tej chwili byłbyś jedynie marną resztką istoty ludzkiej, panie Swansea - powiedziała cicho, nim wykonała kolejny obrót, tym razem puszczając jego rękę, by wsunąć się za najbliższy nagrobek, skąd obserwowała go bardzo uważnie, tracąc jego sylwetkę w ciemności, jaka ich otaczała, a jednak wiedziała, gdzie był. Nie chciała sięgać w tej chwili po zaklęcie, choć wiedziała, że mogłaby bez problemu rozjaśnić cały ten cmentarz.
- Nie jestem żadną nimfą ani rusałką, o wiele bliżej mi do do smoka i to nie pięknego, łagodnego i mądrego stworzenia z baśni dla dzieci, ale ogniomiota, który spopieli cię i pożre, gdy tylko uzna, że jest zagrożony. Nie jestem też tak delikatna i naiwna, jak polne kwiaty. Jeśli potrzebujesz artystycznego porównania, to bliżej mi do asfodeli, które porastały królestwo Hadesu - dodała po chwili, ruszając przed siebie, w niemalże całkowitej ciemności, nie przejmując się tym, że robiło jej się zimno i na przedramionach miała już gęsią skórkę, zaś całym jej ciałem wstrząsały dreszcze.
Objęła się ostatecznie ramionami, zdając sobie sprawę z tego, że w tej chwili musiała przypominać krzew głogu, czy maliny, równie kolczasty, równie splatany, równie niedostępny. Było jednak w zachowaniu i słowach Larkina coś, czego nie chciała, coś, za co naprawdę chętnie by go uderzyła, gdyby nie to, że powstrzymywała się przed tak dziecinnymi, prozaicznymi zachowaniami. Trudno było jej powiedzieć, skąd wzięło się w niej to poczucie i przed czym pragnęła umknąć, skoro ledwie przed chwilą wyjaśnili sobie wątpliwości, skoro wiedziała, że jej umysł pod wpływem drinka zdecydowanie się zagalopował, usuwając logikę w cień.

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Larkin J. Swansea
Larkin J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : medalik na szyi
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 2303
  Liczba postów : 928
https://www.czarodzieje.org/t19499-larkin-j-swansea#577514
https://www.czarodzieje.org/t19599-marmo-sowa-larkina#582623
https://www.czarodzieje.org/t19516-larkin-j-swansea#578211
https://www.czarodzieje.org/t21399-larkin-j-swansea-dziennik#692
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptyCzw Cze 23 2022, 19:20;

Nie chciał tak naprawdę zrobić nic wbrew jej woli, choć jednocześnie nie potrafił się powstrzymać przed tym nachyleniem, które okazało się błędnym ruchem. Nie zdawał sobie do końca sprawy z tego, jak wyglądał jego ruch, jak mógł zostać odebrany. Przyszło mi jedynie zmierzyć się z kubłem zimnej wody, jakim był ton głosu dziewczyny i jej odsunięcie się. Obserwował ją, nieznacznie skołowany, gdy ukłoniła mu się, aby po chwili uśmiechnąć się samemu krzywo, niedostrzegalnie w otaczających ich ciemnościach, w geście pełnym goryczy. Wiedział już jednak, gdzie stała granica, której nie mógł ot tak po prostu przekroczyć.
- Gdybyś była hipogryfem, nie pozwoliłabyś mi się zbliżyć, jak jeszcze chwilę temu, gdy zgodziłaś się zatańczyć – odpowiedział cicho, nie ruszając się z miejsca, gdy czuł na sobie jej wzrok. Choć nie padła żadna groźba, odnosił wrażenie, że w tym jednym momencie nie powinien się ruszać, że powinien jednak zaczekać, aż Victoria pójdzie dalej, pomiędzy nagrobkami, dając pozwolenie na kontynuowanie spaceru. Było w niej tak wiele sprzeczności, tak wiele wymieszanych emocji, że LJ zaczynał podejrzewać, iż sama Brandon miała problem z ich okiełznaniem.
- Myślałem, że wiesz, że nie jestem zagrożeniem. Nie zrobiłbym też niczego, wiedząc, że tego nie chcesz, niczego poza zbliżeniem się tak blisko. Przepraszam za ten niepotrzebny ruch – odpowiedział jej spokojnie, zupełnie szczerze, patrząc spokojnie w ślad za Victorią. Dostrzegł, że otoczyła się ramionami i sam również czuł chłód nocy, tym większy, że znów pojawiał się między nim a blondynką mur, którego z wielu powodów nie chciał. Wyjął z kieszeni materiałową chustkę, jednocześnie sięgając po różdżkę, aby po chwili korzystając z transmutacji powiększyć ją, tworząc z niej chustę, zmieniając przy okazji odrobinę materiał. Na końcu rzucił zaklęcie absorptio, a po nim fovere. Dopiero z tak gotową chustą zbliżył się do Victorii, narzucając ją na ramiona dziewczyny.
- Zanim wyzwanie pozostania tutaj do rana skończy się przeziębieniem, spróbuj się trochę zagrzać – powiedział cicho, pojednawczym tonem, odsuwając się od razu, nie chcąc, żeby znów uznała, że robi coś, co mogłoby być dla niej w jakimś stopniu niebezpieczne. Nie wiedział, jak powinien nazwać to, jak sam się poczuł. Wiedział, czego chciał jeszcze chwilę temu, podejrzewał, że Brandon także musiała to wyczuć, ale jej ruch przeczył temu, o czym pisała do niego Zoe. Być może od początku tak było, a zwyczajnie rozmowy z zakochaną w powieściach romantycznych kuzynką Victorii sprawiły, że zaczął rozumieć wiele rzeczy inaczej. Teraz przyszło mu mierzyć się znów z tym chłodem, do którego zdołał przywyknąć wcześniej, a którego nie chciał więcej widzieć, gdy zdołał dostrzec ogień tlący się w jej sercu.
Szedł dalej w spokoju, aż nagle usłyszał dziwny dźwięk. Nie pasował do odgłosów wydawanych przez duchy, na dementora było zbyt ciepło, a wokół nich nie było jeziora, żeby mógł podejrzewać langustniki, nie mówiąc co tym, że dźwięk bardziej przypominał warczenie niż klekot szczypiec. Zmarszczył brwi, nie mówiąc jednak głośno o tym, co słyszał, nie chcąc być posądzonym o tchórzostwo, gdy znów usłyszał dźwięk, jak dyszenie i powarkiwanie.
- Czy słyszałaś też... – zaczął, gdy dostrzegł nagle przed sobą kulące się szczenię. Rozdwojony ogon jasno wskazywał na psidwaka, który wyraźnie nie czuł się najlepiej. Nie czekając na reakcję ze strony Victorii, podszedł jeszcze dwa kroki, po czym kucnął przed szczeniakiem, ostrożnie, powoli wyciągając ku niemu dłoń, chcąc, aby poznał jego zapach, aby wyczuł, że nie chce go skrzywdzić. - Też chciałeś zrobić coś szalonego, ale wpadłeś w tarapaty? – powiedział jedynie cicho do psa, powoli zbliżając się do niego, aby w końcu wziąć go na ręce.

______________________

ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Dodatkowo : Prefektka naczelna
Galeony : 4519
  Liczba postów : 2503
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptyCzw Cze 23 2022, 19:23;

Szczerze mówiąc, Larkin nieustannie błąkał się pomiędzy własnymi twierdzeniami, pomiędzy tym, czego naprawdę chciał, a tym, co usiłował pokazać, co prowadziło do kompletnego zapętlenia się, do wpadnięcia w coś, z czego nie było wyjścia. Spirala, jaką ich otaczała, była o tyle trudniejsza, do przełamania, że Victoria robiła coś podobnego, miotając się po prawdziwe we własnych myślach, domysłach i pragnieniach, które nie były blokowane przez sztywne zasady, ale jej odczucia. Wspomnienia, które nadal ją bolały, które miały dla niej o wiele większe znaczenie, niż mogła do tej pory przypuszczać. Być może właśnie dlatego wyraziła tak jawną opinię na swój temat, nie chcąc bawić się w żadne niedomówienia, nie chcąc również pokazać mu, że gdyby tylko zechciał, mógłby mieć od niej wszystko. Bo nie mógł, to akurat było dla niej jasne, choć jednocześnie musiała przyznać, że patrząc na niego, była w stanie w pełni zrozumieć, dlaczego inni zgadzali się iść za nim.
Larkin miał nie tylko charyzmę. Był również najzwyczajniej w świecie przystojny i Victoria miała pewność, że to właśnie, w połączeniu z jego zdolnościami artystycznymi i nie do końca współczesnym pojmowaniem elegancji, powodowało, że inni lubili spędzać z nim czas. I nie tylko. Znała dostatecznie dobrze jego siostrę, by wiedzieć, jak wyglądało ich życie, a ponieważ byli do siebie podobni, była w stanie uzupełnić braki swej dotychczasowej wiedzy w oparciu o domysły zbudowane na innym obrazie. Elementy układanki do siebie pasowały, w sposób, który jednak nie do końca pasował jej, powodując, że z bliżej nieznanych sobie powodów próbowała trzymać się z dala od niego. Jakby bała się, że również pozwoli mu pociągnąć się na dno. Z którego, w przeciwieństwie do innych, nie zdoła się podnieść, bo jednak istniała jedna, jedyna granicą, która miała dla niej znaczenie o wiele większe, niż dla innych. I w obu tych postawach nie było niczego złego.
Problem pojawiał się, gdy okazywało się, że zaczynali spędzać ze sobą czas. Byli pozornie niedopasowani, jakby pochodzili z dwóch różnych układanek, a jednocześnie zazębiali się, potrafiąc mimo wszystko dyskutować i zapewne doceniać na swój sposób to drugie. Byli dla siebie jednocześnie ćmami i iluzorycznym płomieniem, za którym podążali. Victoria sparzyła się jednak o jeden raz za dużo, wciąż dopatrując się w tym wszystkim własnej winy, czując, że gdyby złamała samą siebie, zapewne wszystko potoczyłoby się inaczej. Choć, w chwilach, gdy myślała o tym trzeźwo, zdawała sobie sprawę z tego, że jej kalkulacja niezmiennie prowadziła do świadomości, że z tej historii nie było innego wyjścia. Ona i Filin do siebie nie pasowali, a po jego zachowaniu, wiedziała już, że najlepiej byłoby, gdyby żyła samotnie. W swym lodowatym królestwie. Najwyraźniej nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, że ledwie chwilę wcześniej pokazała, że nawet tam sięga wiele ognia.
- Nie - powiedziała cicho. - Pozwoliłam ci do siebie podejść, bo ci mimo wszystko ufam, bo wierzę, że nie jesteś całkowicie bezmózgim gumochłonem, ale być może moja wiara powinna zostać jednak ograniczona, skoro chcesz mi udowodnić, że się mylę - dodała jedynie.
Przez dłuższą chwilę oboje milczeli, a ona szła przed siebie bez większego celu, czując, jak stopniowo ogień, jaki płonął w jej sercu, gaśnie, znika, staje się ledwie widoczny, jak powoli staje się jedynie półcieniem. Była pewna, że Larkin jedynie z nią pogrywał, jak zawsze się z nią drażnił, próbując przekonać się, jak wiele miała do niego cierpliwości, ale mimo wszystko miała ochotę powiedzieć mu, żeby wracał na imprezę, żeby wracał tam, gdzie znajdzie o wiele więcej śmiechu i radości, o wiele więcej wolności. Nie zdążyła jednak nic powiedzieć, gdy nieoczekiwanie znowu do niej podszedł, a ona poczuła, jak zarzuca na jej ramiona chustę. Zmarszczyła na to lekko brwi, ale była w tej chwili zbyt urażona, zbyt zbita, by wyrazić swoje zdziwienie i podziw na to, co zrobił, bo mimo wszystko nie podejrzewała go o takie zdolności. Choć proste, niemające zbyt wiele wspólnego ze sztuką.
Nie skomentowała również jego późniejszej uwagi, ostatecznie ruszając za Larkinem, by przekonać się, co właściwie się stało. Sięgnęła po różdżkę, nie wiedząc, czego powinni się spodziewać, gotowa do tego, by obronić ich przed atakiem czegoś, czego się nie mogli w żaden sposób przewidzieć. Zamiast tego rzuciła zaraz lumos spharea, żeby wiedzieli, co robią. Potrzebowali zdecydowanie źródła światła, a to mogła im zapewnić, pozwalając na to, żeby to Larkin zajmował się szczenięciem, zsuwając jedynie z ramion podaną przez niego wcześniej chustę.
- Jemu przyda się bardziej - zauważyła cicho, bardzo miękko.

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Larkin J. Swansea
Larkin J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : medalik na szyi
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 2303
  Liczba postów : 928
https://www.czarodzieje.org/t19499-larkin-j-swansea#577514
https://www.czarodzieje.org/t19599-marmo-sowa-larkina#582623
https://www.czarodzieje.org/t19516-larkin-j-swansea#578211
https://www.czarodzieje.org/t21399-larkin-j-swansea-dziennik#692
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptyCzw Cze 23 2022, 19:24;

Słysząc jej słowa, musiał zagryźć policzek od środka, żeby nie przekląć na głos. Miał wrażenie, że dla niej już trafił do jednego worka z jej byłym co było dokładnie tym, czego nie chciał. Był sobie jednak sam winien i wiedział, że nie ma prawa próbować przekonać ją, że się myli. A jednak czuł gorycz, złość skierowaną na samego siebie. Mógł zwyczajnie wytrzymać, nie robić nic i być może dalej tańczyliby pomiędzy nagrobkami. Dał się jednak ponieść chwili, posłuchał własnych pragnień, choć jednocześnie zapewniał, że nie zrobiłby nic, co przekroczyłoby stawiane przez nią granice. Kto wie, może wystarczyłoby porozmawiać szczerze o tym, czego chcieli, ale skoro Victoria nie odpowiedziała na jego żartobliwe pytanie w domu Brooks, dlaczego miałaby chcieć rozmawiać o tym, co się między nimi działo. Czymkolwiek to było, nie było relacja zwykłych znajomych z Ravenclaw. Wiedzieli o sobie wiele, nie wiedząc jednocześnie nic. Byli sobie obcy, będąc jednocześnie w jakimś stopniu bliscy. Nie byli dla siebie nikim, ale nie chciałby stracić tej relacji, nawet jeśli nie miałaby się w żadnym stopniu zmienić.
Chciał już powiedzieć jej, że nie miał zamiaru udowadniać jej, że ma o nim za wysokie mniemanie. Chciał zapewnić, że więcej nie powtórzy tego błędu, ale ostatecznie milczał. Podejrzewał, że w tym przypadku słowa niewiele zmienią, że zdecydowanie ważniejsze były czyny, a te działały na jego niekorzyść. Wolał więc skończyć tworzyć chustę, pilnując, aby wydzielała ciepło i nałożyć ją na ramiona Victorii. Jeśli miał się skupićna pokazywaniu jednego, chciał, żeby uwierzyła, że naprawdę się o nią martwi, troszczy. Do Norfolk również przybył z uwagi na niepewność, czy wie, z czym może jej przyjść się zmierzyć, jeśli pozostanie w Anglii. Przejmował się tym, co może ją spotkać i choć wiedział, jak zdolna była, chciał ją jakoś ochronić. Czuł to, co drink jedynie wzmógł i choć nie było w nim już śladu po działaniu alkoholu, uczucia pozostały, teraz boleśnie wyostrzone.
Może to i dobrze, że nie wiedział, jak nisko ceni jego zdolności. Owszem, nie był wprawnym zaklęciarzem, ale jednak coś potrafił. Szczęśliwie po chwili jego uwagę przykuło coś innego, co okazało się szczenięciem psidwaka, dla ścisłości suczką, co okazało się, gdy tylko podniósł zwierzę, przytulając do swojego torsu. Cieszył się, że Victoria wyczarowała dla nich więcej światła, w którym mógł uważniej przyjrzeć się stworzeniu, nagle marszcząc brwi, gdy usłyszał ton głosu Krukonki i zobaczył, co ta robi. Nie chciał, żeby rozchorowała się przez jakieś głupie wyzwanie, czy chęć pokazania, że także może robić szalone rzeczy, że nie jest tak ułożona, jak wszyscy myśleli. Wolał, żeby otoczyła się chustą i czerpała przyjemność z ciepła, jakie dawała. Jednak coś w jej tonie głosu, ta niespotykana często miękkość, powstrzymały go przed zbytnim protestowaniem.
- Możemy ją powielić i wtedy ty też nie zmarzniesz – odpowiedział cicho, jednak nie mógł sięgnąć po swoją różdżkę, wyczuwając, jak psidwak drży w jego rękach, bojąc się wyraźnie otoczenia. Być może chodziło o dementorów, którzy uwielbiali podobne tereny, a może coś mu dolegało. Wiedział, że powinni zabrać go do kliniki, ale o tej godzinie wszystko było zamknięte. - Chyba mamy towarzystwo w naszym wyzwaniu… Zabiorę ją rano do kliniki – dodał, powoli głaszcząc psidwaka kciukiem, który wciąż nieco powarkiwał, sprawiając wrażenie przerażonego i jakby coś go bolało.

______________________

ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Dodatkowo : Prefektka naczelna
Galeony : 4519
  Liczba postów : 2503
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptyCzw Cze 23 2022, 19:33;

Z całą pewnością zrobił coś, co spowodowało, że zaczęła spoglądać na niego nieufnie. Dawał jej zupełnie sprzeczne sygnały, mówiąc różne rzeczy, które właściwie się nie pokrywały, opowiadając rzeczy, które były od siebie wzajemnie dalekie i nie było w nich nic, co mogłoby faktycznie wyjaśnić jego zachowanie. Być może poza tym prostym stwierdzeniem, że faktycznie lubił się z nią drażnić, że faktycznie było w tym coś, co sprawiało mu przyjemność, nawet jeśli twierdził, że obecnie chodziło o coś innego. Daleka jednak była, przynajmniej na razie, od tego, by zestawiać go bezpośrednio z Filinem, aczkolwiek nie była w stanie nieco krzywo nie spoglądać na jego sposób, powiedzmy, umawiania się z osobami, które mu się podobały.
Mieli o sobie skrajnie różne opinie, nie wiedzieli o sobie mnóstwa rzeczy i błądzili, jak we mgle, miała jednak wrażenie, że teraz pewne sprawy, z jakiegoś względu, nieco się wyjaśniły. Nie umiała tego opisać, ale czuła się nieco, jakby wyraźnie narysowała kredą na ziemi linię, za którą żadne z nich nie powinno próbować przekroczyć, oznaczając tym samym ich stanowiska, miejsca, z których mieli prawo na siebie spoglądać, miejsca, z których mogli próbować na swój sposób zaatakować to drugie, jednocześnie wciąż trzymając się w ryzach. Tańcząc taniec, którego kroki znali tylko i wyłącznie oni.
Jej uwaga została ostatecznie rozproszona przez psa, którego znalazł Larkin. Nie miała pojęcia, co szczeniak mógł tutaj robić, nie wiedziała, czy komuś uciekł, czy może został porzucony, ale nie ulegało wątpliwości, że musieli się nim zająć. Prawdą było, że wszystkie kliniki były zapewne o tej porze zamknięte, był w końcu środek nocy, a ona zaczynała odczuwać zmęczenie, które opadło na nią po alkoholu, jego dziwnym działaniu i tym niepotrzebnym nikomu wybuchu emocji. Skinęła więc głową, gdy wspomniał o tym, że mogliby powielić stworzoną przez niego chustę i po chwili to właśnie zrobiła, próbując stworzyć z kolejnego materiału odpowiednio duży kawałek, by można było uznać go za koc.
Nie czuła się na siłach, by próbować pomagać z psem, nie była zbyt dobrym uzdrowicielem, więc mogła jedynie towarzyszyć Larkinowi, który próbował uspokoić szczeniaka, mogła jedynie pomagać mu zaklęciami, czując, jak z każdą kolejną chwilą staje się coraz bardziej senna, wykończona, jakby wszystko, co się stało, było dla niej jednak zbyt wielką ilością wrażeń. Przed meczem spała niewiele, wciąż poruszona ich kłótnią, potem górę wzięła rywalizacja, zabawa, aż w końcu złość. I zapewne właśnie wszystko to spowodowało, że nim zaproponowała, że odprowadzi go do domu, po prostu zasnęła. Na cmentarzu.

z.t x2
+

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptyPon Wrz 05 2022, 21:24;

Kostki na lokację: 3 | 1 [+2 pkt do tranmutacji]
Nasilony nałóg - merlinowe strzały: 72

Amnezja zbierała ponure żniwa, a chociaż Paco marzył o odzyskaniu tego, co harpie brutalnie wyszarpały z jego serca i umysłu swymi ostrymi pazurami, nie był w stanie przesiedzieć całego popołudnia w czterech ścianach hotelowego apartamentu, które wręcz zalewały go falami zarówno szczęśliwych, jak i tymi przykrych wspomnień dzielonych wspólnie z Maximilianem. Po kilku godzinach siedzenia przy biurku i wypełniania rozmaitych papierów, czuł że musi zaczerpnąć świeżego powietrza i najzwyczajniej w świecie otworzyć do kogoś gębę. Niewiele więc myśląc, posłał świetlistego kojota do Josha, wyciągając go wcale nie na kolejne dobrze schłodzone piwo, czy fikuśnego drinka z palemką, a na spacer po Dolinie Godryka. Nietypowo, ale zważywszy na ostatnie wydarzenia na wyspie jabłoni, które nadal odciskały na nich bolesne piętno, obydwaj potrzebowali odrobiny spokoju i odpoczynku.
Nie patrzył nawet, gdzie go nogi niosą. Ot, wędrował po lesie, gawędząc ze szkolnym druhem o kompletnych bzdetach. W końcu musiał jednak nadejść ten moment, by poruszyć sedno dotykających ich obecnie problemów. – Jak sobie radzicie? – Zwrócił się do niego, sięgając do kieszeni po paczkę merlinowych strzał. Dopiero wsuwając papierosa do ust, zdał sobie sprawę z tego, że nie wyraził się zbyt precyzyjnie. – Z Chrisem i tą całą popieprzoną sytuacją. – Dodał więc naprędce, zaprószając ogień zapalniczki, a po tym zaciągnął się chmurą siwego, gryzącego dymu, uważnie przyglądając się twarzy towarzysza. Nie miał pojęcia, i chyba chciał też lepiej zrozumieć, jak to jest znaleźć się po tej drugiej stronie, dlatego z zainteresowaniem słuchał jego perspektywy.
Przynajmniej do czasu, w którym mimowolnie zmrużył powieki na skutek niespodziewanego rozbłysku światła. – Widzisz to co ja? – Wskazał gestem dłoni na polanę, nawet nie czekając na odpowiedź Walsha. Nie wiedział co się dzieje, ale jakaś tajemnicza siła kazała mu kroczyć dalej, dopóki nie stanął u wejścia do jaskini. – Tutaj! – Wykrzyknął do zagubionego z tyłu mężczyzny, żeby podzielić się z nim swoim znaleziskiem. Przemierzał te okolice wiele razy i nie kojarzył, by kiedykolwiek znajdowała się tu jakaś grota. Powstrzymał jednak pokusę zagłębienia się w jej korytarz, cierpliwie czekając na swojego kumpla.

Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4447
  Liczba postów : 2010
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptySro Wrz 07 2022, 23:40;

Zdecydowanie patronus z zaproszeniem na spacer nie był tym, czego Josh mógłby się spodziewać po Paco, ale też nie zamierzał odmawiać. Poinformował Chrisa, że wychodzi spotkać się ze znajomym, informując, że będą gdzieś w Dolinie Godryka i teleportował się w umówione miejsce, żeby zacząć spacerować, wtykając dłonie w kieszenie bluzy, próbując ignorować świadomość, że za tym kryje się coś więcej. Oczywiste było, że rozmowy o głupotach, jak szybko mijający czas, jak marzenie za gorącym latem, czy chęć powrotu na studia, gdzie nie myślało się o pracy, musi kiedyś się skończyć. Wiedział, że temat będzie cięższy, trudniejszy i nie chciał go równie mocno, co wiedział, że powinien zrzucić ze swoich barków ten ciężar, że powinien jednak podzielić się tym z kimś, zanim udusi się frustracją, złością, żalem.
W końcu padło pytanie, przez które Josh miał ochotę albo teleportować się do baru, aby się spić, albo przywołać do siebie swój podróżny zestaw do quidditcha, aby móc uderzać pałką w tłuczek coraz mocniej, aż w końcu to tłuczek trafiłby jego. Pytanie, które wbijało się w niego boleśnie, przypominając o wszystkim, czego nie mógł robić, choć chciał.
- Nie radzimy sobie… Znaczy, ja sobie nie radzę, choć Merlin mi świadkiem, że się staram - odpowiedział, rozkładając bezradnie ręce, uśmiechając się szeroko, kryjąc za tym całą złośc kierowaną ku wyspie, ku poszukiwaniom Graala i ku samemu sobie, gdy miał wrażenie, że naprawdę nie jest wystarczający taki, jaki jest, skoro tak łatwo przyszło mężowi o nim zapomnieć, choć takie myślenie również nie było sprawiedliwe. Gdyby nie był wystarczający, Chris nie mieszkałby wciąż z nim, nie byliby dalej małżeństwem.
- Poważnie po jaskiniach chce ci się chodzić? - burknął, ale mimo to szedł za Moralesem, gdy ten postanowił niespodziewanie bawić się w grotołaza. Lepsze to, niż kopanie w leżące przy drodze kamyki, choć jednocześnie poruszony temat dźwięczał w uszach Josha, który postanowił mimo wszystko kontynuować go.
- Chris czuje się winny i prosił, żebym, nie próbował wspominać tego, czego on zupełnie nie pamięta… Próbujemy żyć dalej razem, rozmawiać o wszystkim, ale brakuje mi po prostu bliskości, która była i mam gdzieś, jak ckliwie to brzmi, więc daruj sobie komentowanie tego - rozwinął myśl, gdy wszedł do jaskini za Salazarem, zastanawiając się mimowolnie, czy nie spotkają akromantuli na jej końcu. Nawet nie miałby nic przeciwko.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptyCzw Wrz 08 2022, 00:23;

Patronus z zaproszeniem na spacer… Gdyby usłyszał o podobnym pomyśle jeszcze miesiąc temu, sam nie uwierzyłby że jest jego autorem, a jednak trudno było przewidzieć własne zachowanie w tak nieprzewidywalnych okolicznościach jak nagła utrata pamięci, która dotyczyła zresztą nie tylko jego, ale i męża wyciągniętego na przechadzkę po lesie przyjaciela. Niby nonszalancko skrywał ręce w kieszeniach spodni, depcząc z trzaskiem spadłe z drzewa gałęzie i gawędząc o dawnych, beztroskich czasach, ale tak naprawdę zarówno on, jak i Joshua doskonale wiedzieli, że za tym niewinnym spotkaniem kryje się znacznie więcej goryczy. No tak… obydwaj połączeni w bólu i cierpieniu, tyle tylko że po dwóch, zgoła odmiennych stronach barykady. Emocje… Nigdy nie były one mocną stroną Paco. Potrafił spostrzec najdrobniejsze gesty, wykryć kłamstwo na kilometr, ale po świecie uczuć poruszał się z gracją słonia w porcelanie. Nie tylko brakowało mu empatii, ale i zrozumienia dla tych igiełek we własnym sercu, które kłuły go coraz mocniej. Posłał świetlistego kojota do domu Walshów pod wpływem impulsu, ale tak naprawdę nie był pewien czy ma ochotę porozmawiać z Joshem, pomilczeć czy raczej zabalować do białego rana, nie przejmując się niczym innym wokoło. Pierwsze, tak bezpośrednie pytanie, które wydobyło się z jego ust miało chyba na celu wybadanie terenu i zdawało się pierwszą próbą analizy tego, co działo się również i w jego wnętrzu. Niestety zupełnie nie był przygotowany na tak pesymistyczną odpowiedź ze strony opowiadającego mu nie tak dawno o muszlowych obrączkach kompana; i tak na jak na pogrzebie wiedziałby, że winien złożyć kondolencje, tak w tej sytuacji nie miał pojęcia jak miał się zachować.
- Domyślam się……że się starasz. Tylko tyle zdołał z siebie wydusić, kryjąc również własne podenerwowanie pod płaszczykiem szerokiego, wdzięcznego uśmiechu. Niewykluczone, że jednak nadszedł w życiu Moralesa ten moment, w którym musiał wyrzucić z siebie negatywne emocje, i to nie za sprawą wypuszczanych z różdżki zaklęć, a spokojnego, na swój sposób intymnego dialogu. – Nie radzę sobie, Josh. Czuję, jakbym stracił kontrolę nad własnym życiem. – Przyznał zresztą niezwykle jak na siebie otwarcie, wkraczając w głąb wyrosłej znikąd jaskini. Nie miał pojęcia dlaczego zdecydował się na ten krok, być może podświadomie pragnął odnaleźć cokolwiek, co odsunęłoby jego natrętne myśli od wyszarpanych jak psu z gardła wspomnień. Nie zareagował w każdym razie na burknięcie towarzysza, wręcz przeciwnie, jak oczarowany brnął w kierunku magicznego blasku. Chyba sam wolałby spotkać na końcu ciemnego korytarza akromantulę, przynajmniej by się wyżył, a tak z rozczarowaniem zerkał na dwie, tajemne skrytki. Niewiele myśląc otworzył tę po lewej stronie, ale powiedzmy sobie szczerze, po odczytaniu jakże wymownego napisu twoja ciekawość i odwaga zostały nagrodzone wcale nie czuł się tak, jakby wyciągnął wygrany los na loterii, i to wbrew dziwnej, magicznej aurze wypełniającej jego wnętrze. Nie, nie odnalazł drogi ucieczki, dlatego podniósł głowę, spoglądając w oczy Josha, kiedy ten opowiadał o niełatwej relacji z Chrisem.
- Nie zamierzam. – Westchnął głośno, wszak tak jak ostatnio skory był wykpić ckliwość zaślubionego druha, tak tym razem wcale nie było mu do śmiechu. – Felix traktuje mnie jak najgorszego śmiecia. – Zgodnie z prośbą przyjaciela, nie komentował, za to podzielił się swoją historią. – Na początku mu nie wierzyłem, ale przecież mnie znasz… Spotkałem go przypadkiem na leśnej drodze… zresztą, jakie to ma teraz znaczenie... – Machnął bezradnie ręką, nie wiedząc jak ugryźć ciężki do przełknięcia temat. – Sam nie wiem, Josh. Niby docierają do mnie mgliste wspomnienia, niby wiem że był mi bliski, a jednocześnie nie czuję zupełnie nic, jakby ktoś postanowił całkiem wymazać jego istnienie z mojej pamięci. – Próbował wyjaśnić mężczyźnie jak ten popierdolony bałagan wygląda z jego perspektywy, a zarazem perspektywy Christophera, ale nie było to wcale tak proste, jak mogło mu się początkowo wydawać. Wystarczyło jednak, że pomyślał o drugiej połowie swojego kumpla, by przypomnieć sobie o jeszcze jednym ważnym szczególe. – Mam nadzieję, że nie będziesz miał mi tego za złe, ale poprosiłem Chrisa, żeby wybrał się ze mną do rajskiego sadu. Podobno tam spotkałem się z Felixem po raz ostatni, zanim na mojej drodze stanęły harpie. – Powiedział mu szczerze i otwarcie, nie chcąc ukrywać tego, że spoufalił się z jego lubym, zanim Joshua zdecydował się oficjalnie ich sobie przedstawić.
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4447
  Liczba postów : 2010
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptyWto Wrz 13 2022, 22:01;

Trudne tematy do rozmów, omawianie spraw sercowych, zakochania się, odkochania, czym jest miłość, czym przywiązanie, czym jedynie pragnienie posiadania; jak to odróżnić, jak pielęgnować, jak rozpoznać, jak zapomnieć – Josh miał wrażenie, że ostatnio jedynie o tego typu sprawach myśli i rozmawia z innymi i nie zawsze chodziło jedynie o niego. Wciąż czuł dziwny ciężar na barkach, gdy przypominał sobie rozmowę z Olą i Maxem i miał ochotę zapytać ich, czy wszystko im się zaczęło układać, czy jednak potrzebowali jeszcze rozmowy. Z drugiej strony nie chciał na nich w żadnym stopniu naciskać, skoro tamta rozmowa tyczyła się bardzo prywatnych spraw. Teraz nie było inaczej i choć nigdy nie przypuszczał, że miałby rozmawiać w podobnym tonie z Moralesem, tak nie miał w tej chwili nic przeciwko. Obaj potrzebowali zrzucić ze swych barków ciężar, jaki niespodziewanie został na nich zrzucony. Mieli też możliwość zorientować się, jak ich partnerzy mogą się czuć, gdy byli po drugiej stronie.
Słuchał uważnie odpowiedzi Salazara, próbując nie okazać swojego zdziwienia, gdy znajomy przyznał, że nie zamierza naśmiewać się z jego ckliwych wyznań. Zupełnie inaczej było jeszcze nie tak dawno, kiedy wyszli na cydr, a teraz taka zmiana. Jednak trzeba było być zupełnym ignorantem, aby nie widzieć znaczącej różnicy między tymi dwoma spotkaniami i zupełnie nie chodziło o wchodzenie do jakichś jaskiń i znajdywanie dziwnych szkatułek,
- Wyjdźmy stąd, zanim coś postanowi nas zaatakować, aby odebrać ci zdobycz - powiedział prosto, odsuwając w czasie odpowiedź dla Paco, czując się dziwnie z faktem, że jego mąż i towarzyszący mu teraz mężczyzna, postanowili się spotkać. Było to niecodzienne i zastanawiał się, czy Chris zgodziłby się na to, gdyby pamiętał Josha, albo gdyby ten zdążył mu powiedzieć o Moralesie. Nie chciał jednak myśleć o tym zbyt długo, szczególnie gdy usłyszał, czego miało dotyczyć ich spotkanie. Z pewnością tej dwójce będzie łatwiej dogadać się, skoro przechodzili przez to samo, przynajmniej częściowo.
- Dlaczego chcesz go sobie przypomnieć? - spytał nagle, nieoczekiwanie, nie wiedząc czy pyta Salazara, czy ćwiczy zadawanie nurtujących go pytań, aby w końcu porozmawiać w podobnym tonie z mężem. - Rozumiem to wrażenie, że tracisz nad wszystkim kontrolę, że nie wiesz, co masz dalej zrobić i niepewność, gdy ktoś, kogo nie znasz, wie o tobie wszystko. Widzę to w oczach Chrisa i czasem czuję jego emocje. Jednak… Dlaczego chcesz sobie go przypomnieć? Co widzisz w nim teraz takiego, że chcesz pamiętać? Czy robisz to tylko dlatego, że Max tego chce? - pytał dalej, spoglądając w końcu uważnie na Moralesa. Chciał poznać odpowiedzi na te pytania z różnych względów. Mógłby lepiej dzięki temu rozumieć Chrisa, ale też pamiętał słowa Solberga z treningu, gdy obaj wyżywali się na tłuczkach - ból w jego głosie, niepewność. Był ciekaw, jak wiele było między nimi nieporozumienia, a także jak łatwo można byłoby to naprawić.
- Ja wiem, jak zachowywałeś się wcześniej, co mi mówiłeś i mogę zrozumieć, dlaczego byłoby to czymś normalnym, że chcesz go pamiętać. Jednak, z drugiej strony, masz teraz zupełnie czystą kartę, możesz bawić się z kim chcesz, a jednak chcesz go sobie przypomnieć. Dlaczego? - rozwinął, uśmiechając się kącikiem ust, aby podkreślić, że to zwykłe pytania, żadna sugestia, czy porada.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptyCzw Wrz 15 2022, 22:51;

Nigdy nie pomyślałby, że to jemu przyjdzie z kimkolwiek na temat sercowych rozterek rozmawiać, a jednak doceniał zarówno towarzystwo i wsparcie szkolnego druha, jak i jego życiowego partnera, który prawdopodobnie jako jedyny rozumiał ciężar klątwy, z jaką im obu przyszło się zmagać. Nie znał Christophera i nie miał pojęcia czy będzie potrafił z nim gawędzić tak lekko i swobodnie jak z Joshuą, ale jednocześnie nie widział innego wyjścia. Chciał zabrać ze sobą do rajskiego sadu kogoś, kto pojmie wagę i znaczenie dzielonych z tym miejscem wspomnień, wszak mimo że sam nie wiedział czego powinien się spodziewać, czuł że ostatnie spotkanie z Maximilianem sprzeda utraty pamięci, odpowie przynajmniej na część rodzących się w głowie pytań. Skoro nie mógł znaleźć się tam z młodszym kochankiem, mężczyzna z którym jechał obecnie na tym samym wózku, zdawał się najrozsądniejszym i najwłaściwszym wyborem.
Nie zamierzał jednak śmiać się z ckliwych wyznań drugiego z Walshów, ani też lekceważyć wyciągniętej do niego, pomocnej dłoni. Pomyślał, że może dzięki wskazówkom Joshui zdoła lepiej zrozumieć sytuację znajdującego się po tej samej stronie barykady co on Felixa, z którym ostatnio nie umiał rozmawiać. Starał się odgrywać podpowiadaną mu przez powracającą fragmentami przeszłość rolę, ale najwyraźniej na aktora się nie nadawał, skoro swoim zachowaniem rozdrapywał jedynie rany w sercu nastolatka. Pamięć o łączącej ich więzi odpłynęła w siną dal, a Paco nie zdawał sobie sprawy z tego, że powinien podchodzić do chłopaka z o wiele większą delikatnością. – Byle nie były to harpie. Chyba mam do nich uraz. – Westchnął ciężko, omiatając towarzysza gorzko-smutnym spojrzeniem czekoladowych tęczówek. Nawet nie miał siły tłumaczyć, że jaskiniowa zdobycz nie była warta zachodu, a tajemnicza, magiczna aura wyścielająca skalne wnętrze najwidoczniej postanowiła z niego zakpić. Podobnie jak arturiańskie bóstwa na jabłoniowej wyspie.  – Taa, chodźmy. – Zgodził się więc z przyjacielem, wymownym gestem dłoni prowadząc go na zewnątrz. Nie spodziewał się, że po drodze przyjdzie mu odpowiadać na tak trudne, podchwytliwe pytania. Nie był pewien czy powinien mówić szczerze, czy raczej założyć maskę, która stawiałaby go w nieco jaśniejszym świetle, dlatego nim otworzył usta, wpierw pozwolił Joshui podzielić się wszystkimi wątpliwościami.
- Czujesz jego emocje, więc powinieneś wiedzieć, że to nie jest takie proste… – Zagadnął wreszcie, bo chociaż nie życzył druhowi źle, tak domyślał się że obecnie i jego własny mąż traktuje go jak obcego mężczyznę. Zdziwiłby się, gdyby prawda okazała się inna. Nie mogli przecież zmusić się do uczuć, które brutalnie zostały im odebrane. – Nie jestem pewien czy on tego chce, Josh. Mówiłem ci już, że traktuje mnie jak najgorszego śmiecia, ale ja… chyba wolałbym już, żeby uderzył mnie prosto w twarz. Może chociaż wtedy byłym w stanie cokolwiek poczuć. – Prychnął kąśliwie, próbując jakkolwiek wytłumaczyć Joshowi jak ta popierdolona sytuacja wygląda, a raczej nie wygląda z jego perspektywy. – Mam być szczery? Nie widzę w nim nic, a przynajmniej nie widzę tego, czego mógłbym się spodziewać, że zobaczę, ale tak… chcę… muszę sobie przypomnieć. Wiesz dlaczego? Nienawidzę tracić kontroli, ale wiem też nie jestem kimś, kto podejmowałby decyzje pochopnie. Skoro to o czym rozmawialiśmy to prawda, Felix musiał być dla mnie kimś bliskim i ważnym. Kimś wyjątkowym, dla kogo byłem gotowy się zmienić. – Postanowił odwdzięczyć się uczciwością, ale mimo że kontynuował spokojny tonem, tak naprawdę czuł się cholernie wkurzony. Nie na Walsha, nie na Maximiliana którego teraz tak naprawdę nie znał, ale na samego siebie i te pieprzone harpie, które ostrymi pazurami wyrwały cząstkę jego własnego jestestwa.
Nie zdołał się jednak powstrzymać, a na kolejne pytanie mężczyzny zareagował nerwowym śmiechem. – Mówisz, jakbym kiedykolwiek potrzebował przyzwolenia. Nigdy nie miałem czystej karty, za to zawsze mogłem i nadal mogę bawić się z kim chcę i kim chcę… ale to niczego nie zmienia. – Wzruszył ramionami, sięgając po merlinową strzałę, którą wsunął pomiędzy usta, zaprószając ogień zapalniczki. – Chcę odzyskać wspomnienia i świadomie decydować o własnym życiu. Gdybym wzbraniał się przed nimi i przed nim, uciekałbym również przed sobą samym. – Zaciągnął się chmurą siwego dymu, spoglądając wprost w ciemnobrązowe ślepia Joshui, jakby próbował wyczytać z nich jakąkolwiek emocję, bądź niewypowiedzianą na głos poradę.
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4447
  Liczba postów : 2010
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptyPią Wrz 16 2022, 12:19;

Josh popatrzył na Salazara z ukosa po czym pokręcił głową. Miał wrażenie, że zdecydowanie jego położenie różniło się od położenia Maxa, że Paco inaczej podchodził do wszystkiego niż Chris, ale też różnili się diametralnie do siebie. Odetchnął ciężko, zastanawiając się, czy powinien przyznawać, jak dokładnie u niego wszystko wyglądało, czy może wręcz przeciwnie, kontynuując jednak temat, zadając kolejne pytanie, jednocześnie w głowie układając swoją odpowiedź. Chciał wiedzieć jak najwięcej o obecnej sytuacji swojego byłego ucznia i jego partnera, żeby móc cokolwiek zrobić – ponieważ chciał coś zrobić. Raz już nawalił, gdy być może miał okazję coś zmienić i nie chciał drugi raz powtórzyć tego błędu. Poczuł jednak, jak zaczyna w nim się gotować, gdy usłyszał potwierdzenie o kontrolowaniu, konieczności kontrolowania wszystkiego.
Miotlarz potarł dłonią kark, mając ochotę znów przyłożyć znajomemu, jak jeszcze w Avalonie, kiedy pili rozmawiając o Maxie. To nie powinno tak wyglądać, ale też nie wiedział, czego się spodziewał po Moralesie – facecie, który od zawsze według Josha dbał głównie o siebie i swoją przyjemność. To przypominało uderzanie głową w mur i wiedział, że nie powinien denerwować się ani na znajomego, ani na męża, ale sytuacja była niezmiernie irytująca
- Dobra, od początku… Wiem, że to nie jest łatwe, ale… Czy wy ze sobą rozmawiacie? Wyjaśniacie wszystko? Czy oczekujesz od niego, że będzie robił wszystko czego ty chcesz, bo tak? – zaczął mówić, zastanawiając się nad kolejnymi słowami. Max twierdził, że Salazar traktuje go źle, teraz Morales twierdził, ze Felix traktuje go jak śmiecia. Jeśli jednego miotlarz był pewien, to tego, że obaj potrzebowali terapii i rozmowy.
- Mówisz, że on traktuje ciebie jak śmiecia, ale ty jego raczej niewiele lepiej, co? Wiem, że ty i Chris patrzycie na nas i nie czujecie nic, ale ja i Max nie oczekujemy, że będziecie dalej odczuwać te same emocje, kiedy nas nie pamiętacie. Tylko chodzi o to, jak z nami rozmawiacie, w jaki sposób chcecie spędzać z nami czas. Chris nie chce słuchać o tym, co było, bo czuje się z tym dziwnie, kiedy nic to mu nie przypomina. Ty za to chcesz wiedzieć, tak? A pomyślałeś jak Max musi się czuć, kiedy opowiada ci o tym wszystkim i widzi tylko pustkę w twoim spojrzeniu? To jest jak crucio rzucane w dwie strony – mówił ostrzejszym tonem, ale wyraźnie nie próbując atakować przyjaciela, a przedstawić także swoje i Maxa położenie. Wiedział już jaki Solberg był i… Pamiętał jak nazwał tę relację.
- A gdybyś spróbował odpuścić? Zamiast na siłę starać się sobie wszystko przypomnieć, po prostu… Spróbować go poznać od nowa? Bez nakładania na niego namiaru bez jego zgody, chyba że jego zaufanie nie jest dla ciebie ważne. Wiesz, że przez swoje zaparcie że chcesz świadomie decydować o własnym życiu, jak to powiedziałeś, możesz zwyczajnie spierdolić coś, co było dla ciebie ważne, zanim sobie wszystko przypomnisz? I skończ gadać o pozwoleniu, bo wiesz o co mi chodzi. Jeśli chcesz robić co ci się podoba i z kim chcesz to zostaw dzieciaka w spokoju, bo nie zasługuje na to, żeby ktoś nim się posługiwał jak myślodsiewnią – powiedział nieco ostrzej, nim kopnął jeden z kamyczków na drodze, myśleć o tym, co mówił, co próbował zrozumieć, mając wrażenie, że tylko coraz bardziej się denerwuje.
- To wszystko jest popieprzone… Ale… My rozmawiamy. Staram się zachowywać, jakby nic się nie zmieniło, choć wiadomo, ze niektórych rzeczy nie robię. Jednak rozmawiam z nim, bo.. No to jest podstawa, tak? Wyjaśniam, jeśli coś jest konieczne, ale wciąż dzielę się z nim tym, co się dzieje, a z czym potrzebuję pomocy, starając się nie wznosić większego muru, niż powstał przez Avalon – dodał, sięgając po kopnięty niewiele wcześniej kamyk, aby podnieść go i rzucić nim daleko, próbując przelać na ten rzut całą swoją złość i bezradność. - Max był dla ciebie wyjątkowy, bo byłeś gotów wziąć odwet na każdym, kto go zranił i podejrzewam, że na mnie też byłeś wściekły za to, jak ostro go potraktowałem przy jednym z treningów. Tylko, jeśli ma znowu tak być jak kiedyś… Nie możesz do niczego teraz go zmuszać, nawet do opowiadania o tym co było - dodał zerkając na Salazara z bezradnością w swoich oczach. - Najlepiej byłoby znaleźć kogoś kto wszystko przywróci na swoje miejsca i doda do tego mocnego drinka.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptyPią Wrz 16 2022, 20:15;

Nie przywykł do kierowania się w życiu emocjami, a jeżeli już poddawał się działaniu którejkolwiek z nich, była to wyłącznie złość i palące pragnienie odwetu. Dopiero przy Maximilianie nauczył się, czym jest czułość i łagodność. Chłopak doskonale wiedział jak na niego wpłynąć i zmiękczyć owionięte chłodem serce, ale wraz z pamięcią po łączącej ich więzi zaginęły również wszelkie zmiany w usposobieniu Moralesa, nad którymi mężczyzna naprawdę starał się dla niego pracować. To nie tak, że dbał jedynie o siebie i swoją własną przyjemność; teraz jednak potrzeba odzyskania utraconych wspomnień i kontroli zawładnęły nad nim w pełni, a zduszone, zapomniane uczucia, które żywił wobec młodszego kochanka, wylądowały zdecydowanie niżej na liście priorytetów. Paco chciał usilnie wrócić do punktu wyjścia, ale nie pomyślał jak bardzo może zranić Felixa po drodze do zaślepiającego umysł celu.
Początkowo nie odpowiedział, a nawet spojrzał na Joshuę spod byka, traktując jego pytania jako atak… i niewiele brakowało, żeby usłuchał się celtyckiego szeptu Carman, rzucając mu się do gardła, gdyby nie to, że nie mógł odmówić przyjacielowi racji. Rozluźnił więc zaciśniętą w pięść dłoń, przez dłuższą chwilę wpatrując się w ziemię, zanim znalazł w sobie wystarczająco odwagi, by zderzyć się nie tylko ze śmiałym wzrokiem rozmówcy, ale i gorzką prawdą, którą mężczyzna postanowił go uraczyć. – Nie wiem jak było wcześniej, ale teraz rozmowy nieszczególnie nam wychodzą... – Westchnął ciężko, wzruszając bezbronnie ramionami, kilkoma głębszymi oddechami starając się oddalić wzbierające się w nim wkurwienie, którego jakimś cudem nie skierował jeszcze przeciwko szkolnemu druhowi. Niewykluczone, że spokojnym tembrem głosu Walshowi udało się ugasić pożar płonący w jego trzewiach i wrzącą w żyłach krew, które przekonywały, że odnajdzie ulgę w mordobiciu.
- Wystarczy. Nie musisz mówić więcej. Wiem, co chcesz mi przekazać: że jestem dupkiem. Zrozumiałem. – Warknął w odpowiedzi na ostrzejszy ton przyjaciela, ale wbrew pozorom nie tylko słuchał wypływającej z jego ust krytyki; wziął ją również do serca. Wiedział przecież, że zarówno Joshua, jak i Maximilian znaleźli się po tej samej stronie barykady, i jeżeli ktokolwiek miał mu pomóc zrozumieć położenie Felixa, nie mógł ustrzelić lepszego kandydata. – Nie chciałem go zranić, nawet jeżeli nadal wydaje mi się tak samo obcy i odległy. – Mruknął już ciszej, bardziej spolegliwie, kiedy usta wykrzywiły się w bolesnym grymasie. Empatia nigdy nie była jego najmocniejszą stroną, poza tym był egocentrykiem. Skoncentrowany na własnym gniewie i bezsilności, nie spostrzegł że ciągnie za sobą w dół kogoś, komu najwyraźniej zależało na nim, i to pomimo wszystkich, tkwiących w nim wad. – Poskarżył ci się na namiar… pewnie nie powiedział, że gdybym go nie nałożył, możliwe że nie mielibyśmy o kim teraz rozmawiać, co? – Wyrzucił z siebie, ledwie utrzymując celtycką boginię zła w ryzach. Nie był jednak kretynem. Pojął do czego pije Joshua, a chociaż nie wyraził jeszcze tego wprost, całą jego twarz zdobiło obecnie ogromne poczucie winy. Potrzebował jednak chwili, żeby chwycić emocjonalnego byka za rogi. – Nie powiedziałem, że jego zaufanie nie jest dla mnie ważne, znaczy… Wiem, że powinno być ważne. – Patrzył na Walsha z miną zbitego psa, a jednak w głębi jego ciemnobrązowych oczu poszukiwał moralnego wsparcia, nawet jeżeli nie do końca na nie zasługiwał. Czuł się zagubiony, chociaż słowa Josha zdawał się do przebijać do jego świadomości, wszak odzywały się nie tylko do uśpionych obecnie emocji, ale i zdrowego rozsądku.
- Nie jestem pewien czy już tego nie spierdoliłem, Josh. Prosił mnie, żebym odpuścił, ale nie umiałem sobie poradzić. Wczoraj spotkaliśmy się przypadkiem na warsztatach w ministerstwie. Sprowokował mnie, więc rzuciłem w niego orbisem po tym jak zagroził że wbije mi nóż w plecy. – Dopiero gdy opowiedział tę historię na głos, uzmysłowił sobie jak absurdalnie brzmi. – Nie powinienem, ale nie jestem ostatnio sobą. Poniosło mnie. – Tym razem to Morales kopnął leżący nieopodal kamień, by przypadkiem ponownie nie wylać na kogoś bliskiego swojej złości. Ani Maximilian, ani towarzyszący mu mężczyzna na to nie zasługiwali, ale arturiańska magia odcisnęła na nim niezwykle silne piętno. – Nie chce mnie widzieć, i chyba nawet nie mogę mu się dziwić. – Przyznał rozgoryczony, ale nawet jeżeli cierpiał z powodu amnezji, tak akurat w tej kwestii mógł ocenić sytuację obiektywnie. Przesadził, a teraz płacił za popełnione grzechy.
Daruj mi morały. Wiem, że nie jestem taki jak wy, pewnie nigdy nie będę, ale nie bez powodu umówiłem się z Chrisem. Nie mam śmiałości odezwać się do Felixa, dopóki sam tego nie poukładam, a tak jak powiedziałeś… potrzebuję kogoś, kto pomoże mi przywrócić to wszystko na swoje miejsce… – Podniósł głowę, niemal kalając się przed swoim przyjacielem, co niewątpliwie nie było dla niego typowe. Podobnie zresztą jak i schadzki z mężem szkolnego druha, ale okoliczności również odbiegały od normalności i wierzył, że Joshua zaufa jego wyjątkowo niewinnym, słusznym pobudkom. – …i mocnego drinka, ale z tym będę musiał poradzić sobie sam. – Pozwolił sobie natomiast zażartować z abstynencji drugiego z Walshów, niejako dla rozładowania ołowianej atmosfery, ale i potwierdzenia że nie zamierza nagabywać Chrisa ani sprowadzać go na złą drogę.
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4447
  Liczba postów : 2010
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptyCzw Paź 06 2022, 22:17;

Powiedzieć , że Dał był dupkiem, to jak nie powiedzieć nic, ale niestety w tym momencie Josh wątpił, żeby naprawdę był w stanie dotrzeć do jego sumienia. Nie był osobą, która zmieniała się ot tak, a skoro nie było wiadome, za jaki czas wrócą jego znajomemu wspomnienia, Walsh nie był pewien, czy powinni naciskać na to, żeby było jak wcześniej. Zdaniem Josha nie powinno być jak wcześniej, jeśli relacja Sala z Maxem była tak toksyczna, jak się wydawało.
- Słowo dupek to eufemizm - mruknął Josh, ale uśmiechnął się krzywo do drugiego mężczyzny. Nie chciał się kłócić z nim, ani tym bardziej wszczynać bójki, ale zdecydowanie nie miał zamiaru mu pobłażać w swojej ocenie. Jednak trzeba było przyznać, że okolicznościami łagodzącymi była wzmianka o stanie Maxa, gdy Salazar zdecydował się użyć namiaru. O tym Solberg nie wspomniał, ale też nie zmieniało to faktu, że zdecydowanie Paco przekroczył pewne granice.
- Nie powiedział, ale to naprawdę niewiele zmienia… - powiedział Josh, przeciągając dłonią po włosach, gdy próbował znaleźć odpowiednie słowa. - Jasne, lepszy Solberg żywy niż martwy, ale tu nie chodzi o to, czy mu pomogłeś, uratowałeś, czy nie. Chodzi o to, że zrobiłeś coś bez pytania go o zdanie. Potraktowałeś jak przedmiot, o którym możesz decydować zgodnie z własną wolą. Nie ma tu znaczenia, czy pamietasz wszystko, co się was tyczy, czy nie. Pokazałeś mu, że nie liczysz się z jego zdaniem, że nie obchodzi cię, co myśli. To nie jest coś, co można ot tak wybaczyć i raczej o tym wiesz - wyjaśnił swoje wcześniejsze słowa, spoglądając na znajomego, mając wrażenie, że w ten sposób do niczego nie dojdą. Nic nie było takie, jak powinno być, ale też nie mieli zbyt wielu możliwości, aby zmienić, to, co się w tej chwili działo.
- Mam nadzieję, że Chris lepiej wam pomoże, bo z tego co wiem, to jak już wrócą ci wspomnienia, będziesz musiał na kolanach go błagać o to, żeby do ciebie wrócił - westchnąl w końcu sięgając po kilka kamieni, aby rzucać nimi kolejno przed siebie. Zaraz też wybuchnął śmiechem, pytając dlaczego poszli na spacer, zamiast się spić gdzieś na ławce, otaczając się wcześniej odpowiednią barierą.
- Prawdę mówiąc też się obawiam tego, co będzie, jak już Chris odzyska wspomnienia. Nie wiem czy chcę wiedzieć w jaki sposób nabawił się tej klątwy, nie móiąc o tym, że to, co teraz robię… Pewnie znowu skończymy z kłótnią o coś. Sam czuję, że mam dość podobnych sytuacji i mam nadzieję, że on naprawdę nie pójdzie kolejny raz na jakieś podobne poszukwiania… - zdradził, co jemu siedziało na sercu, kręcąc w końcu głową. Miał ochotę zapytać Salazara, co powie Maxowi, kiedy będą w końcu rozmawiać, ale wiedział, że to nie miało większego sensu. Jeśli uda im się pomówić, lepiej, żeby nie szykował wcześniej przemowy.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptyNie Paź 09 2022, 20:09;

Morales rzeczywiście nie był osobą podatną na wpływy, acz nie oznaczało to jeszcze, że nigdy nie dopuszczał innych do głosu. Joshuę traktował jak przyjaciela, szanował również jego opinie czy porady, chociaż dotarcie do jego sumienia z pewnością okazałoby się znacznie łatwiejsze, gdyby harpia klątwa nie odebrała mu kluczowych dla zrozumienia sytuacji wspomnień. Nie znając pełni obrazu, nie potrafił wejść w buty młodszego kochanka i współodczuwać dręczącego go cierpienia. Podobnie zasłyszane z ust Walsha uwagi nie oddziaływały na niego tak jak powinny, skoro mógł analizować je wyłącznie zdroworozsądkowo, w oderwaniu od jakichkolwiek emocji, które niegdyś odczuwał względem Maximiliana. Niestety, aby naprawdę zgłębić i zrozumieć własne, najwyraźniej toksyczne zachowanie potrzebowałby spojrzeć na nie nie tylko rozumem, ale także, a może przede wszystkim sercem, a żeby to uczynić, musiał wpierw uzupełnić luki w pamięci.  
- Przynajmniej w tym względzie nie zawiodłem twoich oczekiwań. – Pozwolił sobie zażartować gorzko, odpowiadając mężczyźnie równie sztucznym, skrzywionym uśmiechem, wszak nic innego mu nie pozostało. Nie zależało mu na wszczynaniu kłótni, zwłaszcza kiedy i wybrzmiały w jego uszach ton, mimo inwektywy, nie wydawał się wcale ofensywny ani natarczywy. Przeciwnie, Josh jakby sięgnął po taryfę ulgową, starając się spokojnie wytknąć i wyjaśnić Salazarowi popełnione przez niego błędy. Niewykluczone zresztą, że podjął słuszną decyzję. Zamiast sprowokować, dał mu do myślenia, przez co Meksykanin zamilknął na dłuższą chwilę. – Wolałem nie spuszczać go z oczu. – Przyznał zupełnie szczerze, unosząc krzaczaste brwi z ciężkim, bolesnym westchnięciem. – Pewnie nie zachowałem się jak należy, zgoda. Możesz nazywać mnie dupkiem, ale wiesz też, że wobec bliskich zawsze jestem lojalny. – Mruknął, nie próbując się na siłę wybielić. Raczej chciał podkreślić, że pośród jego licznych wad da się również odnaleźć zalety i że nie zrobił niczego po to, by chłopaka skrzywdzić, nawet jeżeli określenie bliski na razie nijak nie łączyło mu się z imieniem Felixa.
Nie zareagował już na kolejne słowa kompana, w głębi duszy zastanawiając się czy nastolatek aż tak zawrócił mu w głowie, by był gotów uklęknąć przed nim i prosić o wybaczenie. Niby nie miał powodów, dla których miałby kwestionować którykolwiek z odnalezionych elementów układanki, a jednak nadal nie umiał ich ze sobą zespoić, a nawet kiedy starał się to zrobić, ostateczna wizja jawiła się jako mało wiarygodna. Dopiero głośny śmiech Joshui rozproszył tak jego przemyślenia, jak i ponurą aurę. – Masz mnie. Zdecydowanie powinniśmy teraz siedzieć przy drinku, i to nie pierwszym. – Prychnął pod nosem, zgadzając się z Walshem, iż spacer okazał się nie najlepszym pomysłem. Nie miał pojęcia co mu strzeliło do głowy, w szczególności kiedy kubki smakowe odczytały jego pragnienia i niemalże poczuł na języku aromat bursztynowego, wysokoprocentowego trunku. Mógł jedynie pożałować tego, że nie zabrał ze sobą żadnej, wypełnionej ambrozją piersiówki.
- Wiem… a raczej domyślam się, w jaki sposób ja sam się jej nabawiłem, ale wątpię żeby ta wiedza jakkolwiek ci pomogła. – Zwrócił się do przyjaciela, zgrabnie wymijając kępkę krzaków wyrosłą po środku drogi. – Nie powinieneś go winić. Nie był jedynym, który dał się skusić opowiastkom o świętym Graalu. Poza tym… – Przerwał, mając wrażenie że te słowa w jakimś stopniu odnoszą się również i do jego relacji z Solbergiem, acz z oczywistych względów niełatwo było mu dotknąć sedna. – …nie możesz trzymać go w klatce, nawet gdyby była stworzona ze złota. – Niezbyt optymistyczny monolog, zdawał sobie z tego sprawę, dlatego naprędce poklepał kumpla po barku. – Na pewno sobie poradzicie… w końcu mimo przeciwności losu, cały czas rozmawiacie i walczycie ze sobą ramię w ramię, nie? – Postarał się go podnieść na duchu, mimo iż rozumiał w jak popieprzonych okolicznościach się znaleźli.
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4447
  Liczba postów : 2010
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptyWto Paź 11 2022, 20:13;

Josh popatrzył na drugiego mężczyznę ze smutnym uśmiechem, gdy tylko usłyszał jego słowa, mając nadzieję, że ten naprawdę szybko odzyska wspomnienia. Źle się z nim rozmawiało, gdy ten nie rozumiał połowy, nie czując tego, co czuł wcześniej.
- Jesteś lojalny wobec bliskich. Jednak w tej chwili Max nie jest dla ciebie kimś bliskim, prawda? Jeśli więc pokazujesz mu jedno, a robisz drugie, to równie dobrze mógłbyś go zepchnąć ze schodów – kończy tak samo rozbity. Bądź konsekwentny w swoich czynach i jeśli coś mówisz to to rób. Jeśli trzymasz go na dystans, nie zachowuj się nagle jakby ci zależało, nawet jeśli wiesz, że tak było wcześniej. Skoro od początku zachowujesz się, jakby był ci obcy i próbujesz jedynie na nowo odzyskać kontrolę nad życiem, nie mieszaj w głowie Solberga – poprosił w końcu ze słabym uśmiechem.
Nie miał zamiaru dobijać Paco, albo w jakimś stopniu zwrócić jego uwagę na to, co robił. Nie wiedział, czy Max zdecyduje się postawić jasne granicę w swojej relacji z Meksykaninem, czy nie. Nie wiedział, czy chłopak zdecyduje się zerwać relację, czy jest jak i on sam, jak wierny pies, który czeka. W końcu zaśmiał się, wspominając o alkoholu, którego zapach poczuł nie tylko Salazar. Walsh w tym momencie oddałby wiele, aby móc się napić i w ten sposób choć odrobinę się wyciszyć.
Drgnął, gdy Salazar przyznał, że pamięta, co się wydarzyło, że wie dlaczego stracił częściowo pamięć. Nie pocieszały jednak słowa, że ta wiedza nie mogła pomóc. Josh nie próbował nawet powstrzymać gorzkiego śmiechu, jaki wydostał się z jego gardła.
- Nie chcę zamknąć go w złotej klatce… Wiem, że on często wpada w jakieś większe czy mniejsze kłopoty, że często trzeba go leczyć, albo do Munga zabierać i w pewnym sensie przywykłem do tego… Ale mam wrażenie, że nawet się nie zastanawia… Teraz zupełnie zapomniał i co ci będę tłumaczyć. Po prostu mam wrażenie, że dotarłem do granicy mojej cieriwosci i wiary w to, że wszystko będzie dobrze - odpowiedział, wzruszając ramionami, choć w tym geście było więcej zrezygnowania, niż sam chciał przyznać. Czuł się przytłoczony, bolało go, co się działo, że nic nie było takie, jak powinno być.
- Rozmawiamy… Ale nawet nie wiesz jakie to ciężkie, gdy nie wiesz, czy przypadkiem nie powiesz czegoś, co po odzyskaniu wspomnień okaże się bolesne, a jednocześnie nie jest się w stanie rozmawiać tak, jakby nie było problemu. Obaj się spinamy i choć rozmawiamy, choć próbujemy, jest naprawdę trudno - dodał, kręcąc głową, wciskając dłonie w kieszenie, czując się znów przybity tym razem własnym problemem. - Paco… Też czasem myślisz, że kiedyś było łatwiej? - zaśmiał się, szturchając lekko drugiego mężczyznę.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptySro Paź 19 2022, 20:17;

Krzaczaste brwi Moralesa mimowolnie drgnęły na jakże obrazowe porównanie przyjaciela, jednak nie wtrącał mu się wpół zdania, cierpliwie pozwalając dokończyć wywód, który naprawdę starał się odnieść do nietypowych okoliczności, z jakimi ostatnio przyszło mu się zmagać. – Nie…chcę mieszać mu w głowie. Wreszcie otworzył usta, ale odniósł wrażenie że niepotrzebnie, a może to sens słów Joshui dotarł do niego z opóźnieniem. – Potrzebuję czasu. – Westchnął w każdym razie, tym samym zgadzając się na wyrażoną przez szkolnego druha prośbę. Skoro nie potrafił porozumieć się z Maximilianem, a wspólne rozmowy i zagubione w jego pamięci wspomnienia prowadziły między nimi wyłącznie do cierpienia i konfliktów, najwidoczniej musiał odpuścić i poszukać rozwiązania na własną rękę… a przynajmniej z pomocą kogoś, kogo nie wystawiał jednocześnie na próbę.
Niestety nigdy nie radził sobie zbyt zręcznie w zderzeniu z problemami natury emocjonalnego, dlatego nie był również pewien czy i ewentualnie w jaki sposób winien zareagować na niespodziewany, gorzki śmiech równie skopanego przez los małżonka. Nic dziwnego, że chrząknął tylko niekomfortowo i przemilczał temat, zamiast tego dając zainteresowanemu dojść do głosu. – Nie musisz tłumaczyć. Nieszczęście chodzą parami, a i każdemu kiedyś kończy się cierpliwość. – Wzruszył bezradnie ramionami, wszak akurat podenerwowany, bezsilny stan kompana, rozumiał w pełnej rozciągłości. Czasami wydawało się, że świat wali się wokoło, a wszyscy czarodzieje zawiązali przeciwko tobie spisek, ale w końcu zmęczenie i zrezygnowanie mijało, a człowiek odzyskiwał siły do dalszej walki. – Po prostu bądź przy nim i pomóż mu odzyskać wspomnienia, Josh. Nie martw się na zapas. Skoro przezwyciężyliście tyle przeciwności, to jedno przypadkowe słowo nie powinno tego zmienić. – Mruknął pokrzepiająco, nawet nie tyle żeby koledze doradzić, a raczej przekonać go, że jeszcze nadejdzie lepsze jutro. – Czy łatwiej, nie powiedziałbym, za to na pewno inaczej. – Dodał także z nieco weselszym uśmiechem, odwdzięczając się szturchnięciem łokcia w żebra towarzysza. Wytęskniony zapach whiskey nie opuszczał jednak jego nozdrzy, dlatego wymownie skinął Walshowi głową w kierunku piaszczystej dróżki prowadzącej do wioski w Dolinie Godryka. – To co? Zanim się rozejdziemy, może jednak wstąpimy na jedną szklaneczkę ognistej? – Zaproponował, wpatrując się w ślepia Joshui natarczywie, pokazując zarazem że nie przyjmuje żadnych wymówek.


+
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4447
  Liczba postów : 2010
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 EmptyWto Paź 25 2022, 20:14;

Czasu mieli aż nadto, choć Josh wolał nie mówić, że czekanie niosło ze sobą dwa rozwiązania, z których tylko jedno kończyło się dobrze. Widział, że z ich sytuacji nie było prostego wyjścia i był pewien, że każdy z czwórki o tym wiedział. Mogli czekać, aż wspomnienia wrócą, dając sobie jednocześnie przestrzeń. To jednak groziło oddaleniem się od siebie bardziej, niż już zdołali. Można było również trwać obok siebie, ale każda rozmowa, każdy brak odwzajemnionego spojrzenia, czy gestu, było jak dłubanie we wciąż otwartej ranie, choć mogło szybciej przywrócić wspomnienia. Każde z wyjść mogło pogorszyć, jak i polepszyć sytuację i trudno było wybrać właściwe rozwiązanie. Jednocześnie miotlarz widział, że żadne z wyjść nie było idealne i zarówno on, jak i Sal, zwyczajnie cierpieli, choć każdy z innego powodu. Skinął więc jedynie głową, niemo zgadzając się ze znajomym, że potrzebował czasu.
- Mam nadzieję, że masz rację i tak będzie - powiedział, nie wiedząc w tamtej chwili, jaką głupotę zdąży jeszcze powiedzieć, która odbije mu się czkawką. Jednak temat problemów z pamięcią powoli się wyczerpywał i choć miotlarz nie znalazł żadnych większych odpowiedzi, choć nie znalazł rozwiązania na swoje, czy też swojego druha problemy, czuł się jakby trochę spokojniej. Jakby właśnie możliwość rozmowy z kimś innym dawała mu więcej, niż szarpanie się samemu, czy uderzanie w tłuczek do omdlenia rąk. Z tego powodu uśmiechał się nieznacznie pod nosem, mając ochotę podziękować Moralesowi za to, że wyciągnął go z domu na ten spacer.
- Łatwiej. Nie przejmowałem się tym, co inni myślą, nie czułem, że z kimś się związuję i nie myślałem o tym, co inni czują. Interesowały mnie jedynie pętle i kafel, czy sporadyczne trącenie w zakuty łeb pewnego Meksykanina - zaśmiał się, ostatecznie zgadzając na wstąpienie do baru. Potrzebował się napić, aby utrzymać tę swobodę odrobinę dłużej, nim wróci do domu i znów przytuli się do poduszki, nie mogąc spać razem z mężem.
+
/zt x2

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Polana przy cmentarzu - Page 5 QzgSDG8








Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty


PisaniePolana przy cmentarzu - Page 5 Empty Re: Polana przy cmentarzu  Polana przy cmentarzu - Page 5 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Polana przy cmentarzu

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 5Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Polana przy cmentarzu - Page 5 JHTDsR7 :: 
Dolina Godryka
 :: 
Okoliczne tereny
-