@Darren ShawJego szczęściem w nieszczęściu ewidentnie było to, że zaplątała się w swój szalik akurat jak podchodził do stolika, więc mógł opaść na krzesło uniknąwszy zamknięcia w jej żelaznym, niedźwiedzim uścisku. Prychając pod nosem z oburzeniem odrzuciła szal w kierunku stosu z pudłami koło krzesła i sama umościła się w miejscu, znów nabierając nieco upiornego uśmiechu samozadowolenia na widok czarownika.
Oczywiście, że mógł próbować się przed nią ukrywać, przez jakiś czas pewnie by to i działało, w końcu był szalenie uzdolnionym zaklęciarzem. Kwestia taka, że z Gwen było jak z zatkanym odpływem, lepiej załatwić to odrazu i mieć z głowy, niż doświadczyć wystąpienia atencji z brzegów wraz z wylewem nadmiaru skumulowanych emocji.
-
Serwus, serwus. - pokręciła głową, przyglądając mu się z uwagą, jakby chciała zbadać, czy mu w tym Czile nie wyrosło trzecie oko albo drugi nos, jednocześnie machając na kelnerkę, bo już widziała ten grymasik kiełkujący mu między brwiami i w kącikach ust, najpewniej spowodowany wyciągnięciem z pieczary. A na grymasiki każdy wiedział, że najlepiej działa alkohol. I deserki. A że byli dorośli i nikt tego nie sprawdzał, mogli jeść deserki przed obiadem. Szczególnie te alkoholowe.
-
Uczę w Hogu. - powiedziała rozbawiona -
Jestem nawet od zeszłego roku opiekunką Gryfów, wyobrażasz sobie? - wydała z siebie radosne "ha" niczym mewa na pomoście, zaraz jednak zasłaniając usta i rozglądając się, czy jej energiczny wybuch nie sprawił nikomu z niewielu to niewielu, ale obecnych gości żadnego dyskomfortu. W jej świecie było raczej niewiele świętości, acz pośród tych nieświętych grzechów było jedzenie, a jedzenia nie miała ani odwagi ani godności nikomu zbezcześcić.
-
Mają drugie miejsce w tabeli domów. - uniosła brwi z nieco przemądrzałą miną, jak czyjś stary, chwalący się swoim synem przed innym starym, którego syn osiągnął minimalnie, ale zauważalnie mniej.
Kelnerka przywitała drugiego z gości, posyłając Darrenowi niepewny uśmiech.
-
Podobno to risotto z dyni jest u was bajeczne. - spojrzała na dziewczynę z uśmiechem, bez problemu przeskakując z tematu na temat niczym zajączek z wystawy DuraMagic'a.-
Więc to na pewno, ale zaczniemy chyba od sernika, chociaż... wie pani co? Ja pamiętam, że mieliście kiedyś taką wkładkę specjalną do karty... - wymamrotała, przeglądając menu, jakby ta wkładka jej wypadła gdzieś -
I tam oferowaliście takie ciasto "czarna pomarańcza" z cukrowym syropem z wnykopieńków... - z jakiegoś powodu kelnerka wyglądała, jakby się miała rozpłakać. Najpewniej nie wiedziała, o czym Gwen mówi, może pracowała zbyt krótko, a może żelazna pamięć Honeycott wspominała jakieś danie sprzed piętnastu lat, bo pamiętała przecież praktycznie wszystko, co kiedykolwiek wpakowała do buzi. Jedni ludzie rodzą się ze słuchem absolutnym, inni z absolutnym smakiem.
Pracownica restauracji spojrzała na Shawa z wyrazem twarzy, wskazującym na to, że liczy na jakiś ratunek przed wymysłami jego kompanki.