Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Brzeg jeziora

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 17 z 28 Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18 ... 22 ... 28  Next
AutorWiadomość


Audrey Delilah Primrose
Audrey Delilah Primrose

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Metamorfomagia, teleportacja
Galeony : 1004
  Liczba postów : 1900
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptySob 29 Sty 2011, 13:06;

First topic message reminder :




Brzeg ciągnie się niemal bez końca. Im bliżej brzegu tym wilgotna trawa powoli ustępuje błotu i mokremu piachu. Fale szkolnego jeziora są niemal niewyczuwalne. W tym miejscu zazwyczaj uczniowie wylegują się na słońcu zaś w zimie niejednokrotnie miłośnicy sportu urządzają sobie jogging.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptyPon 03 Cze 2019, 23:35;

Wyrósł już nieco z takich inicjatyw jak uczniowskie kółka zainteresowań, a wyjątki potwierdzały regułę; z największą przyjemnością wtrącał swoje trzy grosze w kółku dyskusyjnym, nigdy nie tracąc okazji do podzielenia się ze światem jakąś błyskotliwą myślą. Po namyśle swoje nazwisko dopisał też do listy Fanów Fauny z przyczyn zupełnie odwrotnych - kiedy towarzystwo ludzkie stawało się nazbyt męczące, bardzo miło było wyciszyć się w otoczeniu stworzonek w dużej części pozbawionych umiejętności werbalnej komunikacji. Zresztą, do zwierząt Ezra miał słabość tak samo dużą, jak do dzieci, jeśli nawet nie większą i wiedział, że opieki nad magicznymi stworzeniami będzie mu najbardziej brakować po opuszczeniu Hogwartu.
Słońce coraz częściej na dłużej wychylało się zza chmur, początkowo nieśmiało, jakby upewniało się, że faktycznie jest wyczekiwane przez małych ludzi. I Ezra w ten czerwcowy dzień z ogromną przyjemnością uwolnił się z zimnych Hogwarckich murów by spędzić trochę czasu przy pobliskim jeziorze - choć nie przemyślał tego w pełni, bo nic tak nie nęciło w ciepły dzień jak zanurzenie się w tafli wody. Dlatego Clarke rozsądnie trzymał się linii brzegu, wypatrując małych stworzonek, które również lubiły wędrować po tych okolicach. Prawda była taka, że one wypatrzyły go znacznie szybciej; naraz dwa topki złapały za sznurówki Krukona, rozplątując je i błyskawicznie przebiegając pomiędzy jego nogami, a trzeci, najmniejszy z nich wszystkich, popchnął go w akompaniamencie dźwięcznego, uroczego śmiechu. Clarke nie upadł, ale zsunął się jedną stopą po piaszczystym brzegu do jeziora, a lodowata woda natychmiast przemoczyła całego buta i wręcz bolesnym chłodem wbiła się w jego skórę.
- Jakie małe cholery - wyszeptał sam do siebie, błyskawicznie uciekając te dwa kroki i chwytając ów najmniejszego topka, który nie pojął, że to był czas na skrycie się pomiędzy trawami. Palce Krukona natychmiast przebiegły po maleńkim ciałku, bezlitośnie wywołując u stworzenia falę łaskotek; dopiero po kilku sekundach roześmiany topek był w stanie oswobodzić się z tego uwięzienia i czmychnąć do swoich towarzyszy. Sam Ezra przysiadł na trawie, ściągając przemoczonego buta i cierpliwie czekając, aż stworzenia same do niego przyjdą, niektóre dla samej zabawy, te młodsze raczej z ciekawości. Jak złośliwe by nie były z natury, topki lubiły ludzkie towarzystwo - szczególnie te mieszkające na błoniach i przyzwyczajone do zabaw przez najmłodsze dzieciaki.

@Akaiah Sæite
Powrót do góry Go down


Akaiah Sæite
Akaiah Sæite

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173 cm.
C. szczególne : Podkulona, przygarbiona sylwetka. Wzrok wbity w ziemię. Jąkanie.
Galeony : 152
  Liczba postów : 113
https://www.czarodzieje.org/t16057-akaiah-archangel
https://www.czarodzieje.org/t17981-akaiah
https://www.czarodzieje.org/t16058-akaiah-archangel
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptyWto 04 Cze 2019, 00:42;

Czerwiec wniósł na błonie trochę ciepła i sprawił, że chłopak zdecydowanie chętniej wychylał głowę znad książek i rozglądał się za okazjami do spacerów. Stronił od nich przez większość wiosny, bo choć pałał niesamowitą miłością do wszelkich kwitnących w tym okresie roślin, umierał okropnie, ilekroć zbliżał się do którejś z wyjątkowo pylistych sztuk. Na szczęście, większość krzewów zaczynała powoli przekwitać, a Ak tym samym powoli odkrywał świat w pełni okazałości, a nie przez łzy podrażnionych oczu. Co prawda pozostało mu odrobinę kataru, choć ta przypadłość towarzyszyła mu tak często, że zaczynał traktować ją jak swoją osobistą cechę. Upierdliwość… ale jednak łatwiej było mu ten potok z nosa ignorować, gdy dzielnie walczył z nim przez tyle tygodni z rzędu.
Do wykonania pozalekcyjnego zadania zmotywowały go w zasadzie te same czynniki, co pana prefekta: chciał odpocząć od ludzi i zregenerować siły podczas zabawy z kimś, kto dla odmiany nie mówi. Niestety, plany spaliły na panewce, bo już idąc ścieżką na skraj jeziora, dostrzegł, że został uprzedzony. Niemal natychmiast się zatrzymał, zaciskając mocniej palce na pasku torby. Poczuł lekki ucisk w brzuchu, który spiął mu wszystkie górne partie mięśni. Byłby się poddał i zawrócił, ale rozpoznał w sylwetce chłopaka znajomą figurę. Nie było to dla młodszego Krukona decydującym powodem, żeby podejść i zagadać… ale miarkował w głowie na tyle długo, czy chce, czy jednak nie chce udzielić się w zajęciach pozalekcyjnych, że w końcu przekonał się i ruszył w stronę Ezry, z modlitwą, żeby chłopak choćby kątem oka wcześniej go nie widział. To było dziwne, że tak długo stałem i zastanawiałem się czy podejść? Zauważył…?
- H-Hej. – szmer wiatru by go zagłuszył, ale znalazł się na tyle blisko studenta, że ten chyba wyłapał jakąś formę przywitania z jego strony. Ak był spięty, podkulony i absolutnie nie patrzył chłopakowi w twarz, a ewidentnie gdzieś obok, ale nie wyglądał tak płochliwie, jakby się tego po nim spodziewano. W jakimś dziwnym sensie ufał prefektowi na tyle, by wierzyć, że nic złego mu się teraz nie stanie. – U-Um.. m-mogę p-po-pomóc Ci się w-wysuszyć, cz-czekaj-j. – położył torbę na ziemi i wyciągnął różdżkę. Jego ruchy były dość powolne, jakby niepewne… ale nie ślimaczył się przesadnie. Wyglądał co najwyżej dość niezręcznie. – S-Silv-.. – i skucha. Inkantacje zaklęć zawsze były jego utrapieniem, więc choć zdradził się już z zaklęciem, które chciał użyć, następne kilka razy ewidentnie próbował rzucić niewerbalnie. Za którymś machnięciem udało mu się w pełni działające Silverto. – P-Przepraszam. U-uczyliśmy s-się t-tego do-dopiero na tym r-roku.. z-znaczy.. n-niewerbalnych.. n-nie Silv-Silverto. – zmarszczył nos, chyba odrobinę się pesząc. Musiał się tak tłumaczyć? Psiakość… może nie powinien? To chyba oczywiste, że zaklęcie suszące umieją już pierwszoklasiści…
Choć wydawał się niedostępny z tym swoim wzrokiem skrzętnie omijającym rozmówcę, nie zamierzał uciekać, a nawet przysiadł się obok Ezry. – M-Mogę, p-prawda?Potowarzyszyć Ci? Zapytał ostrożnie, biorąc sobie swoją torbę na kolana. Wypatrzył topki chowające się wśród traw i mimowolnie na jego twarzy zagościł bardzo nieśmiały, ale szczery uśmiech. Tylko chwilę później chyba zaczęło go krępować, że nie miał w zasadzie nic więcej do powiedzenia, więc zesztywniał. Milczał dłuższą chwilę, aż nie wpadł na pomysł, by wyciągnąć pierwszy lepszy papier z torby i zrobić z niego kuleczkę. Topki już zaczęły interesować się nowym przybyszem, więc wychyliły ciekawskie łebki, wlepiając wzrok w zgnieciony pergamin, który Ak zaraz delikatnie rzucił w ich stronę. Chyba sam nie wiedział czego do końca oczekiwał, ale stworzonko złapało zdobycz i odrzuciło do reszty. Chwilę przerzucały się między sobą nową piłką.. aż któryś z nich nie wpadł na genialny pomysł, by odrzucić kulkę w kierunku ucznia. I tym sposobem Krukon dostał kulką w nos.
- …mm.. p-przyn-przynajmniej w-wiemy, ż-że znają podstawy t-tej m-mugolskiej gry… d-dwa płomienie? – zagadnął dość cicho, znów biorąc w palce papier. – M-Myślisz, że m-możemy z n-nimi w coś pograć? – czy topki w ogóle da się czegokolwiek nauczyć? Czy wszystko obrócą w żart?
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptyNie 09 Cze 2019, 21:49;

Nie miało dla niego większego znaczenia, kto kręcił się za jego plecami i jakie były jego cele. Chyba każdy czasami czuł to dziwne mrowienie, które pojawiało się pod wpływem podszeptów podświadomości, że jest się obserwowanym. Czasami słusznie, czasami nie. Dzieciństwo Ezry sprawiło, że był szczególnie wyczulony na ten głos intuicji, a mimo to Akaiah nie przyciągnął jego uwagi, kiedy tak stał w oddali, dopiero kiedy zdecydował się przywitać.
Przekręcił głowę, spoglądając na właściciela głosu, który zdawał rozmywać się w powietrzu jeszcze zanim zdążył w pełni wybrzmieć. Gdyby Ezra nie miał wcześniej styczności z młodym Krukonem, zapewne pomyślałby, że się przesłyszał. I nawet cielesna postać stojącego nad nim chłopaka nie byłaby wystarczającym dowodem na zaistnienie słów, bo sam Akaiah w tym momencie wcale nie wyglądał na osobę, która inicjowała rozmowę. Była to chyba po prostu rzecz, do której trzeba było się przyzwyczaić...
- O, cześć Akai. Ciebie też skusiła ładna pogoda, huh? To muszę cię ostrzec, że to jeszcze nie jest dobry czas na kąpiele... Sprawdziłem. Zresztą, pewnie sam widziałeś. Topki mają idealne wyczucie czasu. - Kąciki ust Clarke'a uniosły się w pozytywnym uśmiechu i choć przez swoje uciekanie wzrokiem Sæite zapewne tego nie zauważył, to gest ten zmiękczał też intonację głosu, a na nią młody Krukon mógł już zwrócić uwagę. Ściągnął drugiego buta, w tym momencie nie przejmując się suszeniem, w przeciwieństwie do Aka. Ezra został odrobinę zaskoczony, kiedy towarzysz wyrwał się do pomocy - uniósł brwi, ale ostatecznie nic nie powiedział. Nie lubił się przechwalać, nie potrzebował się przechwalać, ale zwyczajnie w większości przypadków, kiedy ktoś starał się mu pomóc z użyciem magii, Ezra wiedział, że sam zrobiłby to szybciej... Przyglądając się próbom, podparł brodę o rękę, tym samym ukrywając tę nutkę rozbawienia, która w żaden sposób nie miała być złośliwa. Ezra bowiem bardzo doceniał starania! - Dziękuję. To było miłe - uciął tłumaczenia chłopca; lubił wpędzać rozmówców w zakłopotanie, ale Akai radził sobie sam z tym tak dobrze, że kontynuowanie tego to już byłoby znęcanie się. Zaraz dodał pocieszająco: - I wiesz, zaklęcia niewerbalne są trudne.  A i tak radzisz sobie z nimi lepiej niż... jeden znajomy, który obecnie pracuje w tej szkole, więc chyba można mieć pewność, że będą z ciebie ludzie.
Oparł się rękami o ziemię za sobą, odchylając głowę połowicznie ku niebu, połowicznie ku towarzyszowi i obserwując spod przymkniętych powiek. Był nawet pod wrażeniem, że chłopak tak zwyczajnie się do niego przysiadł, niemal jakby odezwały się w nim jakieś śladowe ilości pewności siebie - i oczywiście musiał zaraz to popsuć ostrożnym pytaniem.
- Ode mnie masz zielone światło. Ich przekonuj. - Wskazał podbródkiem na małych ciekawskich przybyszów. Był niemal pewny, że towarzystwo Akaia i samotność potrafiły się okazać bardzo zbieżne pod pewnymi względami. I nie, żeby bardzo mu to przeszkadzało. Rzecz w tym, że może nie wszyscy o tym wiedzieli, ale cisza wcale nie musiała być niezręczna. I być może nie byłaby, gdyby Ak od razu nie zesztywniał, nakładając na tę chwilę milczenia swego rodzaju presję. Trzeba było jednak przyznać, że Ezra niczego mu nie ułatwiał.  
- Dobrze, że to nie był kamień - skomentował tylko z lekkim parsknięciem. Nie chcieliby ewentualnych urazów nosa zostawiać na pastwę umiejętności medycznych Ezry. - Dwa ognie - poprawił chłopca, ale jego oczy zaświeciły się na wspomnienie mugolskiej zabawy - wcale jednak nie z entuzjazmu. - Merlinie, nie znosiłem tego w dzieciństwie. To jakby dać wszystkim magicznym dzieciakom pałki i tłuczki i kazać się zbijać. Kto uczy takiego okrucieństwa? - Pokręcił głową z dezaprobatą, tym samym odgórnie wykluczając tę grę. Ogólnie raczej nie mieli zbyt wiele możliwości skoro większość zainteresowanych topków nie przekraczała trzech centymetrów wzrostu.
- Myślę, że jeśli mamy ochotę, to możemy im zbudować nawet cały plac zabaw, żeby nie nudziły się, kiedy już pójdziemy. - Ezra podniósł z ziemi najbliższy patyczki i wbił je w ziemię, tworząc prowizoryczną bramkę. Trzeba było jednak wspomnieć, że Ezra nie był szczególnie zaangażowany w sporty i nie wszystkie zasady były dla niego oczywiste. - A słyszałeś o piłce nożnej? Albo krykiecie? Mugolska klasyka. Chyba że masz ochotę urządzić miniaturowy trening quidditcha... na kamiennych smokach - wymyślił, wzruszając ramionami i kręcąc różdżką gotowy spełniać ewentualne życzenia.
Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptyPią 15 Lis 2019, 10:43;

Pogoda nie była zbyt przyjemna, a jednak wylazł z czeluści hogwardzkich lochów, aby pobiegać. W pierwszym odruchu chciał iść pływać do Podwodnej Sali, jednak przypomniał sobie Gunnara ze Slytherinu, który to zwrócił jego uwagę na sport. Nie miał dobrej kondycji, ale też nie dyszał po wspinaczce przez siedem pięter. Mimo wszystko postanowił skorzystać z wolnej chwili, by sprawdzić jak długo będzie w stanie truchtać. Wokół unosiła się mgła, zimny wiatr siekał raz po raz zaczerwienione policzki, a on robił okrążenia wokół jeziora. Nie spieszył się, a równoważył swoją energię tak, by starczyło na jak największą ilość okrążeń. Słyszał swój oddech, odgłosy natury i plaskające dźwięki wydobywające się spod jego podeszw, kiedy to kolejny raz nie ominął kałuży. Miał na sobie kurtkę przeciwdeszczową i czapkę, przez którą miał wilgotne od potu włosy. Męczył się szybciej jako, że to pierwszy raz wziął się za bieganie. Z początku myślał czy zorganizować sobie towarzystwo, jednak po chwili namysłu uznał, że niekoniecznie potrzebuje publiczności, która oglądałaby go zaczerwienionego, wilgotnego od potu i zziajanego. Próbował utrzymać równość oddechu, gdy zakręcał za jeziorem. Nie było to łatwe, kiedy płuca i serce nie były przyzwyczajone do energicznego dotleniania ciała podczas wysiłku fizycznego. Utrzymywał tempo dobre kilkanaście minut, gdy nagły ból pod żebrami przypomniał mu o czym zapomniał. Zatrzymał się gwałtownie z jękiem, zgiął się zakrywając obiema rękoma lewy bok - miejsce, gdzie na skórze tkwiła blizna niezwykle wrażliwa na chłód. A on dostał wszak dreszczy. Pulsowała nieprzyjemnie, zmuszając go do przerwania biegu. Wykrzywił się z bólu, zapisując sobie w pamięci konieczność umówienia się na wizytę do uzdrowiciela albo odwiedzenie skrzydła szpitalnego, aby uzyskać maść rozgrzewającą. Zimą miał z tą blizną przechlapane. Minęło niespełna dziewięć lat od zagojenia się rany, a on dalej niósł na ciele powikłania po kagonotrii. Pracował nad oddechem, co mu nie wychodziło, bowiem był przerywany przez pulsacyjne fale bólu przemykające wzdłuż żeber aż do nerek. Zaklął w swym ojczystym języku i ani myślał wyprostować się przez najbliższe dziesięć minut. Musi ją jakoś rozgrzać, a więc z zaciśniętymi zębami próbował niezgrabnie rozmasować lewy bok tułowia.
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptyPią 15 Lis 2019, 18:41;

Spacery jej pomagały. Odciągały od problemów, które od dłuższego czasu otaczały drobna Martellównę, przez co wróciła do Hogwartu dopiero teraz. Miała dużo zaległości do nadrobienia, a prawda była taka, że nie wiedziała, od czego zacząć i gdzie włożyć ręce. Ulegając pod presją opasłych tomisk, które walały się po jej łóżku oraz pergaminów, notatek i zaległych wypracowań uznała, że musi odetchnąć. Każdy oddech w dormitorium stawał się utrapieniem, osaczenie sprawiało, że przechodził ją dreszcz strachu związany z tym, że mogła sobie z tym wszystkim sama nie poradzić. Niestety, nie miała jeszcze okazji trafić na Skylera, którego zresztą głupio byłoby obarczać takimi pierdołami.
Żwawo przemierzała błonia, kierując się w stronę jeziora. Granatowy płaszcz otulał drobną postać, dopełniony szalikiem w barwach domu. Burza brązowych, długich włosów kołysała się w nieładzie, niesiona chłodnymi podmuchami listopadowego wiatru. Bystre, duże ślepia o tęczówkach przypominających bezkresne niebo z nostalgią przyglądały się otoczeniu. Listopadowa pogoda wcale jej nie zniechęcała, wręcz przeciwnie. Uczniów było mniej, więc nie spotka łobuzów czy innych, którzy mogliby się nad nią znęcać. Nie spotkała też do tej pory Lennoxa, który ją wtedy uratował. Była łatwym celem, każdy to wiedział, a względnie przyzwoita rodzina jej wcale nie ratowała od przezwisk i dokuczania. Pomimo wszystko lubiła Hogwart, chciała dzięki niemu zrealizować marzenie o zostaniu lekarzem. I wtedy właśnie, gdy szum wody dotarł jej uszu, dostrzegła postać gdzieś nieopodal brzegu. Bladą, kurczowo trzymającą się za bok. Instynkt był mocniejszy niż jej nieśmiałość, więc nic dziwnego, że podbiegła do chłopaka, lustrując go wzrokiem. Był wysoki, przez co musiała zadrzeć głowę do góry, aby przyjrzeć się twarzy. Pomimo jasnej karnacji, na policzkach tkwiły rumieńce od wysiłku. Szybko zdjęła plecak, wyjmując z niego wodę i wysuwając dłoń w jego stronę. Wlepiała w niego te wielkie, błękitne ślepia z troską, która wskazywała na olbrzymie pokłady empatii. Chociaż sama miała ciemniejszą karnację, jak na kobietę z gorącej Hiszpanii przystało, była strasznie zarumieniona.
- W..Wszystko w porządku? Pomóc Ci jakoś? Proszę, tu masz wodę. - rzuciła cicho, uciekając po dłuższej chwili kontaktu wzrokowego. Odgarnęła dłonią włosy na plecy, łapiąc następnie za jego nadgarstek. - Sprawdzę tylko.. Przepraszam!
Wytłumaczyła szybciutko, przymykając oczy i palcami sprawdzając puls. Nauczyła ją tego matka, wiele lat temu, gdy jeszcze żyła. Często potem kontrolowała w ten sposób braciszka, upewniając się, że nic mu nie było. Szybkie tętno wskazywało, że organizm był przeciążony wysiłkiem. Dopiero teraz dostrzegła jego strój, więc odskoczyła i puściła jego dłoń, patrząc na niego przepraszająco. Zupełnie, jakby była wystraszona, że zrobiła coś nie tak.
- Spróbuj może usiąść, poczekaj.. - wydukała cichutko, zsuwając płaszcz i kładąc mu na ziemi, aby miał miejsce. Sama została w grubym, puchatym swetrze, który był zdecydowanie na nią za wielki.
Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptyPią 15 Lis 2019, 19:47;

Wdech i wydech. Przekleństwo. Kolejny wdech, głośniejsze przekleństwo, wydech, cedzenie przez zęby co sądzi o upierdliwych bolączkach u zdrowego dziewiętnastolatka, kolejna fala pulsacyjnego bólu przy kolejnym wdechu. Zaprawdę, czasami miał ochotę wydrążyć w swoim tułowiu krwawą dziurę, wyrwać ze skóry pieprzoną bliznę, która doprowadzała go do szału ilekroć rozpoczynał się okres jesienno-zimowy. Uzdrowiciel, który przepisywał mu maści przeszedł na emeryturę, a ten nowy, którego nazwiska nie potrafił wypowiedzieć miał zapełnione terminy. Musiał zatem radzić sobie na inne sposoby... dzisiaj wykazał się po prostu roztargnieniem. Podniósł wzrok słysząc dziewczęcy głos i szczerze powiedziawszy miał ochotę syknąć, by dano mu święty spokój. Dostrzegłszy drobniutką posturę, ogromne błękitne oczy i burzę nieuczesanych włosów rozpoznał w niej przyjaciółkę Skylera. Nie znał jej zbyt dobrze, ledwie z widzenia pomimo przynależności do jednego domu. Wiele lat trzymał się w innym towarzystwie i nie domagał się zapoznania z każdym Puchonem. Gdyby nie widział na własne oczy, że chodzi już do siódmej klasy to uznałby ją za czwartoklasistkę, taka niziutka i chuda była. Zmarszczył brwi, gdy wyciągała w jego kierunku wodę. Na nic zda mu się nawadnianie organizmu, kiedy napieprza go blizna. Zacisnął zęby i potrząsnął głową na znak, że tego nie potrzebuje. Byłby uśmiechnął się przy zapytaniu czy wszystko z nim w porządku. Gdyby nie miażdżył sobie zębów w szczękościsku z pewnością żartobliwie odparłby, że jak najbardziej czuje się zdrów; tak tylko masochistycznie zgina się z bólu. Zabrała mu nadgarstek naruszając jego prywatność, przez co zmuszony był na moment przymknąć powieki. Odskoczyła, rozkładała swój płaszcz, próbowała działać, a on równo oddychać. Powoli pulsowanie przemijało, jednak zanim ciało zapomni o tym incydencie minie parę dłuższych chwil. - Chwila, chwila. - wydusił z siebie, próbując w ten sposób zatrzymać nieco jej energiczną aktywność. Odchylił głowę, wyduszając z siebie westchnięcie. - Tam jest ławka, nie niszcz sobie płaszcza. - wskazał brodą kamienną, oczywiście wilgotną, ławeczkę umieszczoną kilkanaście metrów od brzegu. Wyprostował nieco plecy, czując jak mięśnie blizny naciągają się w nieprzyjemny sposób i ruszył powolnym krokiem we wskazanym kierunku. - Mam nauczkę, by nie unikać szkolnej pielęgniarki. - wysilił się za komentarz, kiedy do niej podszedł. Cały czas zakrywał dłonią miejsce na lewym boku. - Nie miej takiej miny, nie padnę trupem. To tylko zwyczajny ból. - uniósł kącik ust w skromnym uśmiechu, a przy okazji zbagatelizował swój stan. Jak zawsze.
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptySob 16 Lis 2019, 11:53;

Florka nigdy nie odezwałaby się do niego pierwsza, nie byłaby w stanie przełamać swojej nieśmiałości, jeśli nie byłoby to koniecznie. Pomoc innym rozpalała w niej jednak pewną iskrę, budziła pokłady pewności siebie, których na co dzień nie miała. Błękitne ślepia przyglądały mu się uważnie, jakby gdzieś w głębi siebie bała się, że jej tu zemdleje i cały ten pomysł z bieganiem skończy się tragicznie. Nie znała ani puchona, ani historii jego przypadłości, stąd nie wiedziała, jak skutecznie udzielić mu pomocy. Zamarła jednak w bezruchu, kiwając grzecznie głową na jego przystopowanie, po czym podniosła płaszcz z ziemi, faktycznie dostrzegając nieopodal ławkę. Znów przesadziła, co sprawiło, że policzki pokryły się jej solidnym rumieńcem. Asekurowała go w pewien sposób, idąc obok i co chwilę zerkając na jego buzię, a gdy wspomniał o pielęgniarce, uśmiechnęła się rozbawiona.
-Więc ponad połowa szkoły powinna ją dostać, jeśli jest skuteczna. Nasza pielęgniarka nie cieszy się zbyt dużą popularnością ani sympatią, Panie...? Jestem Flora. - zaczęła, gdy tylko bezpiecznie usiadł. Wyciągnęła w jego stronę dłoń na przywitanie, a po tym geście uprzejmości, wsunęła płaszcz na ramiona i usiadła obok, chowając do plecaka wodę, którą jej oddał. Zamiast tego wyjęła niewielką saszetkę z materiału, żółtą w białe stokrotki. Odsunęła suwak, podsuwając w jego stronę zawartość. Była tam ziołowa maść przeciwbólowa, którą sama zrobiła, mała fiolka eliksiru pieprzowego na rozgrzanie, bandaż, środek dezynfekujący i jakieś pastylki.
- Nie wiem, coś z tego się przyda? Nie powiedziałeś mi w końcu, jaki to ból. A ból wcale nie jest zwyczajny, zwłaszcza gdy ktoś robi takie nieszczęśliwe miny, jak Ty. - dodała z delikatnym wzruszeniem ramion, znów czując przypływ odwagi, bo rozmawiali o tak blisko związanych z jej ukochanym uzdrawianiem sprawach. Ulżyło jej trochę, bo wcale nie wyglądał na łobuza ani na kogoś, kto mógłby robić sobie z niej żarty. Nie był przypadkiem kolegą jej Skylera? Nadal nie miała odwagi się z nim spotkać i wytłumaczyć, dlaczego tak późno wróciła do szkoły. Drobna brunetka westchnęła krótko, przymykając na chwilę oczy i odganiając negatywne myśli.
- Powinieneś trochę tu posiedzieć, woda też by Ci nie zaszkodziła, jeśli oczywiście masz ochotę. - dodała cicho, wskazując dłonią na leżący pomiędzy nimi, otwarty plecak. Wciąż wystawała z niego butelka. Wyprostowała głowę, przesuwając wzrokiem po delikatnie wzburzonych wodach szkolnego jeziora, w którego odmętach żyła wielka ośmiornica. Jesień zaczęła się na dobre i Flora musiała przyznać, że roznegliżowane drzewa i olbrzymie warstwy błota sprawiały, że trudno było w pełni cieszyć się spacerem. Uśmiechnęła się jednak pod nosem na widok nieba, na którym leniwie snuły się tylko nieliczne, szare chmury, bo przynajmniej nie zapowiadało się na deszcz.
Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptySob 16 Lis 2019, 21:18;

Kilka głębszych wdechów i zmiana pozycji ze stojącej na siedzącą przyniosły nieco ulgi. Chwila odpoczynku powinna wystarczyć, by do siebie dojść i móc kontynuować bieg. To oczywiste, że nie porzuci swojego planu poprawy swojej kondycji fizycznej. Zsunął z głowy czapkę i wcisnął ją do kieszeni przeciwdeszczowej kurtki. Uścisnął lekko dłoń dziewczyny. - Kwieciste imię. - skomentował i przypomniał sobie, że się nie przedstawił. - Finn. A odnośnie pielęgniarki to cóż, podobno nie słynie z delikatności. - wzruszył ramionami, co było błędem, bowiem wprawił w ruch mięśnie tułowia. Wykrzywił się ponownie i powoli zaczynał się na siebie irytować. Dotknął plecami oparcia kamiennej ławki, starając się ignorować jej chłód. Zerknął na jej dłonie, wyciągające z plecaka rozmaite medykamenty. - Niecodziennie spotyka się osobę, co nosi ze sobą apteczkę pierwszej pomocy. - uśmiechnął się, prostując nogi w kolanach. Powoli oddech normował się, a więc wracał do formy. Wykrzywił się, bowiem niechcący uraziła jego dumę, bowiem nie zamierzał wyglądać na nieszczęśliwego. Zdecydowanie wolał reprezentować wkurzone albo zimne oblicze, a nie jak ktoś kto tu zdycha z bólu. Zacisnął zęby i upomniał się, aby zachowywać się przyjaźnie wobec dziewczyny, którą lubi Skyler. Sięgnął palcami do eliksiru pieprzowego i zapoznał się z etykietą. - Myślisz, że można stosować zewnętrznie? Byłoby ekstra, bo zamierzam dokończyć planowane dwadzieścia cztery kółka. - skoro nosiła przy sobie zapas to zapewne orientowała się w stosowaniu eliksirów. Rozmasował bok i obiecał sobie, że nie będzie okazywać żadnego dyskomfortu, aby nie nazwała jego miny nieszczęśliwą. Męska duma nie pozwalała na zaakceptowanie takiego określenia mimo, że naprawdę czasami miał ochotę wypalić sobie tę bliznę i mieć z nią święty spokój. Uznał, że powinien rzucić jednak na nią okiem pomimo obecności osoby drugiej. Gdyby nie fakt, że nie miał najmniejszej ochoty człapać do skrzydła szpitalnego to z pewnością nie odważyłby się na taki krok przy kimkolwiek. Cenił sobie prywatność, jednak skoro ból coś opornie schodzi, to nie pozostaje nic innego. Wyprostował się i zdjął z siebie kurtkę.
- Jasne, dzięki. Za chwilę. Zerknę na nią. W sensie na bliznę, bo już mnie raz uzdrowiciel opieprzał, że ją olewam. - dał też sygnał, że może odwrócić wzrok, bowiem chwilę później podwinął materiał swetra na lewym boku, odsłaniając białą skórę i... zaczerwienioną bliznę długości połowy jego różdżki. W kontakcie z zimnym powietrzem doprowadził się kolejną pulsacyjną falą bólu. Zasłonił ją, sycząc pod nosem przekleństwo. Westchnął. - Dzięki, Flora. Dobrze kojarzę, że trzymasz się ze Skylerem, hm? - zagaił. Oparł łokcie o kolana i obracał między palcami fiolkę eliksiru pieprzowego. Ten potrafi rozgrzać, bo maści przeciwbólowe pomagają tylko na chwilę. Musi dowiedzieć się czy jeśli faktycznie potencjalne wypalenie jej mogłoby raz na zawsze skończyć jej nadwrażliwość na chłód? Co prawda wówczas miałby większą bliznę na ciele, ale przynajmniej bezbolesną. Coś mu mówiło, że Fairwyn nie poparłby tego pomysłu. Nikt zdrowy na umyśle nie przyklasnąłby jego myślom... a szkoda.
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptyNie 17 Lis 2019, 13:18;

Nie sądziła, że dbanie o kondycję fizyczną jest czymś złym, wręcz przeciwnie, o ile podchodziło się do tego z głową. Nie można było rzucać się na głęboką wodę od samego początku. Zerkała wciąż w stronę puchona, a w jasnych oczach tliła się troska. Miała olbrzymie pokłady empatii, a do tego on naprawdę wzbudzał zaufanie, nawet mając tak konsekwentny i silny sposób wypowiedzi. Uśmiechnęła się delikatnie do własnych myśli, aby zaraz zaśmiać się pod nosem z jego komentarza. Faktycznie, jej mama, gdy jeszcze żyła, zajmowała się kwiatami i stąd ten szalony pomył.
- Nie, nie jest delikatna. Ma swoje lata, jest zmęczona. Często tam pomagam, więc dużo mi opowiada. Finn natomiast kojarzy się z wróbelkiem. - odparła cicho, odwracając od niego wzrok. Starała się zawsze być szczera, chociaż mówienie takich rzeczy sprawiało, że ze wstydu wirowało jej w głowie. Przełknęła głośniej ślinę, mając nadzieję, że jej rozmówca się nie obrazi. Chciała najpierw nazwać go wróżką, jednak wróbelek ostatecznie wydał się mniej dziwny. - Nigdy.. Nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś będzie potrzebował opieki. To bardzo dziwne?
Zapytała z nutą powagi, odwracając buzię w jego stronę i przyglądając mu się z ciekawością. Właściwie to żadna różnica, reputację dziwadła i tak już miała przez swoje przesiadywanie w skrzydle lub nad magią leczniczą czy eliksirami. Naprawdę chciała zostać lekarzem. Zmarszczyła brwi na jego słowa, wzdychając bezradnie. Ta upartość jej o czymś, a raczej o kimś przypomniała.
- Nie powinieneś dziś już więcej biegać. Zrobisz sobie krzywdę. Powiedz mi, co Ci tak właściwie dokucza? Myślę, że jak dasz kroplę do maści, to się nic nie stanie, a mocno rozgrzeje i powinno złagodzić.
Wzruszyła delikatnie ramionami, odkładając wszystko na bok i zwalniając dłonie. Musiał być naprawdę dumnym chłopakiem, potrafiła dostrzec jakąś wewnętrzną walkę, którą toczył. Powiedziałaby mu, że nie ma czym się przejmować i jej opinia nie ma żadnego znaczenia w tej szkole, ale to nie była jej sprawa. Pokazanie bólu, poproszenie o pomoc.. W oczach Flory była to oznaka siły, a nie słabości. Obserwowała go bez słowa, gryząc się w język przed komentarzem na temat lekkomyślności w ignorowaniu doświadczonych medyków. Gdy zobaczyła bliznę, przeszył ją dreszcz. Sama chwilę walczyła ze sobą, jednak przegrywając z chęcią opieki nad tym nieszczęściem . Wstała wiec z ławki, kucając przed nim i podnosząc mu bez słowa koszulkę. Przyjrzała się zaczerwienieniu, napuchniętej skórze przy krańcach rozcięcia.
- Jesteś głupkiem, naprawdę. Zabijesz mnie, gdy skończę. I nie marudź, bo naślę na Ciebie pielęgniarkę.- mruknęła w jego stronę, patrząc na niego z dołu z miną, która sprzeciwu w tym, co robi z jego strony, raczej by nie zniosła. Przeczesała włosy, zgarniając je na plecy. Kucając, złapała za saszetkę i odkręciła maść, kładąc ją sobie na kolanie. Na bandaż nalała odrobinę eliksiru, wcierając go w materiał. Nuciła coś pod nosem w skupieniu, nabierając na palec odrobinę substancji z pudełeczka i delikatnie wklepując w odsłonięty bok. Na szczęście miała ciepłe ręce.
- Ze Skayem? Tak, to mój przyjaciel. Dlaczego pytasz? Też się z nim przyjaźnisz? To świetny chłopak. - odparła z czułym wręcz uśmiechem, zupełnie jakby mówiła o swoim bracie. Westchnęła cicho z nostalgią, aby potem nachylić się i dmuchnąć na skórę, aby maść szybciej się wchłonęła.- Poszukaj w plecaku — w środku, boczna kieszonka, powinnam mieć szerokie plastry. To przykleję ten bandaż, gdy maść trochę wejdzie w bliznę.
Wytłumaczyła, przyglądając się tajemniczemu śladowi. Ładnie się załatwił. Nie chciała jednak wnikać. Jak to możliwe, że starsza już blizna, dawała takie objawy? Czyżby powstała przy pomocy magii? Zakręciła pojemniczkiem, łapiąc za wilgotny bandaż i starając się jak najlepiej go przyłożyć, aby powierzchnia zakrywała całą powierzchnię skóry.
Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptyNie 17 Lis 2019, 13:53;

- Wróbelkiem? - jego brew powędrowała jeszcze wyżej. Powinien czuć się urażony, skoro został przez nią nazwany łącznie nieszczęśliwym wróbelkiem? Powinien zaćwierkać? Transmutować sobie ręce w skrzydła? Zapyta Rileya czy ten to potrafi... Jego duma została znowu urażona, jednak dziewczyna miała przy tym tak niewinny wyraz twarzy, że nie mógłby podsunąć jej ostrzejszego komentarza zdradzającego co sądzi na ten temat. Czy ona też biegała, skoro była taka zaczerwieniona? Zatrzymał myśli dla siebie uznawszy, że nie ma co sprzeczać się z koleżanką Skylera. Nie widział jej na rozpoczęciu roku szkolnego, ale też równie dobrze mógł nie zwrócić uwagi, że siedzi gdzieś dalej.
- Niekoniecznie. Rzadkie, ale nie nazwałbym tego czymś dziwacznym. Jesteś po prostu przezorna. - wzruszył ramionami i znów to przypłacił dyskomfortem. Czy on się kiedyś nauczy, by ograniczyć ruchliwość do minimum, jeśli blizna napieprza pulsacyjnym bólem? Co rok ma z nią cyrki, wypadałoby jakoś o nią zacząć dbać, skoro jesień przyszła pełną parą.
- Nie zrobię sobie krzywdy, zapewniam. - kolejna osoba okazująca mu troskę - co się światu stało? Nie mógł wyjść z wrażenia, w dodatku to sami Puchoni zaczęli się wokół niego kręcić i nim interesować. Zmówili się wszyscy? Caelest, Gabrielle, Skyler, Jonas i ona? To było dla niego tak nowe i dziwne, że nie potrafił się w tym do końca odnaleźć. - A, stara blizna, nadwrażliwa na zimno. Za dużo zaklęć było przy niej nakładanych i doszło do jakiejś magicznej infekcji, na którą ciężko znaleźć skuteczny lek. - wyjaśnił, nie zdradzając, że to od kagonotrii. Wątpił, aby ta nazwa cokolwiek jej mówiła, a też nie chciał dzielić się czymś aż tak nieprzyjemnym wszak na kagonotrię wciąż się umiera... a on miał wyjątkowe szczęście, że go odratowano.
- Hej! - zaprotestował, gdy przykucnęła i odsłoniła z powrotem bliznę, na którą nie miał ochoty dzisiaj patrzeć z racji jej niefajnego stanu. Zbulwersował się jej śmiałością i byłby ją od siebie odsunął, gdyby nie przyszpiliła go swoim stanowczym tonem. Na Merlina, zabrzmiała niemalże groźnie! - Będziesz mnie cały czas obrażać i grozić jednocześnie mi pomagając? Niech mnie avada trzaśnie, nie rozumiem dziewczyn. - jakoś tak nie mógł z siebie wykrzesać wystarczającej ilości rozzłoszczenia, bowiem dopadło go lekkie zawstydzenie, że czyjekolwiek dłonie majstrują przy jego bliźnie. - Przecież mogę sam to ogarnąć... - zaprotestował nieudolnie, bo po prostu chyba nie zwróciła uwagi na jego protesty. Przez jego ciało przebiegł widoczny dreszcz, a skórę pokryła gęsia skórka, gdy poczuł ciepło jej dłoni. Byłby wstał, gdyby nie powoli następująca ulga.
- Przyjaciel? - mruknął i wypuścił powietrze z płuc nieświadomy, że je dłużej wstrzymywał. - Jakoś tak... no zaczynam się z nim trzymać, yhym... wysłał mi zapas krakersów bez okazji... on tak zawsze? - wywęszył okazję do zebrania o nim informacji. Flora będzie do tego idealną kandydatką, lepszą niż Jonas. Od razu poprawił mu się humor i postanowił nie gniewać się na dziewczynę za te naruszenie jego prywatności. Wybaczy jej to, bowiem może się od niej wyciągnąć więcej informacji na temat osoby, którą się ostatnio w dziwny sposób zainteresował. Sięgnął po plastry, mieląc w ustach przekleństwo, gdy przyłożyła materiał do podrażnionej skóry. Po chwili mógł już odetchnąć, gdy blizna została całkowicie zasłonięta, dodatkowo ogrzewana temperaturą jej dłoni. To było zbyt przyjemne aby się teraz o to boczyć. - Hm, może powinnaś wygryźć pielęgniarkę ze stanowiska. Ludzie by chętniej do ciebie przychodzili niż do niej, bo wygląda jakby miała się rozpaść przy byle silniejszym podmuchu wiatru. - przygotowywał sobie grunt do wypytywania poprzez podsunięcie delikatnego uznania do jej umiejętności. O ile nie obrazi się za ten komentarz dotyczący pielęgniarki. Hm, w którym momencie powinien jej podziękować za pomoc, skoro jeszcze czuł lekkie zawstydzenie i wyrzut wobec tak stanowczego potraktowania? Aż się zdziwił, że temu uległ.
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptyNie 17 Lis 2019, 20:54;

Widząc uniesioną brew, zarumieniła się tylko, odwracając wzrok. Nie było w jej toku myślenia nic złego! Wróble były zaradne i całkiem inteligentne, a do tego ludzie je lubili. On też się taki Martellównie wydawał, tylko może jednak nie powinna mówić tego głośno. Nic więc dziwnego, że łatka szkolnego dziwaka pozostawała niezmiennie na jej plecach. Westchnęła ciężko, przymykając na dłużej oczy, jakby nieco zła lub nawet zażenowana samą sobą.
- Nie chciałam Cię urazić Finn, przepraszam. Nie powinnam była tego mówić na głos. - rzuciła w końcu przepraszająco, zerkając na niego kątem oka. Zgarnęła dyplomatycznie kosmyk włosów za ucho, wciąż żyjąc w przekonaniu, że nie trafiła na agresywnego, szkolnego łobuza, do których miała szczęście. Na jego słowa przytaknęła cichym mruknięciem. Teoretycznie miał rację, osoby przezorne zawsze pozostawały przygotowane, jednak jej samej chodziło o coś więcej. Lubiła czasem czuć się potrzebna. Nigdy nie lubiła być w centrum uwagi, nie pragnęła popularności — jednak samotność na dłuższą metę i jej dawała w kość. Skyler był cudownym przyjacielem, jednak nie mogła wymagać od niego, aby cały czas spędzał z nią. Miał swoje życie i miłosne dramaty. Dzięki temu, że był gejem, mogła traktować go jak pół siostrę, pół brata, którego nigdy nie miała — w podobnym wieku. Jej braciszek był znacznie młodszy.
- Nie wierzę Ci. Wyglądasz, jakbyś miał zrobić sobie krzywdę. - powiedziała ze spokojem, ostatecznie obdarzając go pociągłym spojrzeniem błękitnych oczu. Słuchała go w milczeniu, przytakując głową w odpowiednich momentach. Zacisnęła dłonie w piąstki, zdając sobie sprawę, że niezbyt potrafi mu z tym pomóc. - Przepraszam, nie znam się na magicznych infekcjach jeszcze zbyt dobrze.. Ale wiesz co? Obiecuję, że poczytam i poszukam czegoś. Nie możesz przecież żyć z bólem, prawda? To zabija całą radość, pojawia się najczęściej w chwilach, gdy jest najmniej potrzebne.
Teraz brzmiała aż nazbyt poważnie, wyciągając w jego stronę dłoń. Złapała swoim małym palcem za jego, tym samym przypieczętowując swoje słowa. A była honorowa, lubiła też czytać. To był kolejny cel, który miał pomóc jej osiągnąć medyczną perfekcję. Obdarzyła go promiennym uśmiechem w tej samej chwili, gdy chłodny powiew wiatru uderzył w samotną ławkę, jednocześnie wprawiając w głośniejszy szum wodę pobliskiego jeziora. Poprawiła płaszcz, łapiąc palcami za przydługie rękawy.
Potrafiła być niczym osioł, a małe rączki znajdowały w sobie olbrzymie pokłady siły, gdy chodziło o zdrowie. Chciała żyć w zgodzie ze sobą, uwielbiała pomagać. I nawet te jego groźne spojrzenie nie sprawiło, że odwróciła wzrok. Zamiast tego wzruszyła niewinnie ramionami.
- Jeśli to Ci pomoże, to tak, będę. Dziewczyny wcale nie są takie skomplikowane, wiesz? Zapomniałam Ci powiedzieć, dostaniesz nagrodę, gdy będziesz grzeczny i dzielny.- wyszczerzyła się niczym wzorowa pielęgniarka do młodszego ucznia, wracając zaraz spojrzeniem do blizny i swoich zajęć, najdelikatniej jak umiała, obchodząc się z jego raną. Zauważyła, że spięte mięśnie nieco rozluźniają się pod wpływem maści, więc z zadowoleniem kontynuowała dzieło. Zaśmiała się na jego słowa, kręcąc głową.
- Wysłał Ci krakersy? Naprawdę? - przerwała, podnosząc na niego wzrok z zaintrygowaną miną, na chwilę dając spokój macaniu jego boku. - On kocha słodkie rzeczy, gdyby po prostu chciał zrobić Ci przyjemność taką, jak dla każdego, wysłałby Ci ciastka. Wiem, bo sama kocham piec słodycze, znam go nie od dziś i nie raz przesiadywaliśmy w kuchni. A to znaczy, że mój przyjaciel się postarał. Powinnam się bać konkurencji?
Rzuciła pół żartem, pół serio, chwilę jeszcze patrząc puchonowi w oczy, zanim zabrała się za przykładani bandażu. Wzięła od niego plastry, delikatnie przytwierdzając nasiąknięty bandaż do blizny, a potem niczym nadopiekuńcza siostra, delikatnie opuściła koszulkę i poprawiła mu bluzę, zapinając ją. To samo zrobiła z kurtką. Podniosła się, otrzepując dłonie i krzyżując dłonie na biuście, przyglądała mu się bez słowa. Wyglądał lepiej, wracały mu kolory.
- Pamiętaj, żebyś nie trzymał tego za długo. Maksymalnie dwie godziny, potem może poparzyć Ci skórę, jeśli jest wrażliwa. Weź to, proszę.. - nachyliła się, wsuwając mu maść w kieszeń i wróciła na ławkę, siadając obok. Zapakowała saszetkę, sprzątając po sobie. Zaśmiała się na jego słowa, kręcąc delikatnie głową.
- Nie żartuj sobie, nikt by nie brał takiej pielęgniarki, jak ja w tej szkole na poważnie. Nie dałabym rady tym wielkoludom.. Jednak, jeśli w Mungu nie wyjdzie, to wezmę to pod uwagę. A właśnie, obiecałam nagrodę. - zaczęła grzebać po kieszeni płaszcza, aż w końcu wyjęła czekoladkę w zielonym papierku i położyła mu na dłoni, którą wcześniej wyciągnęła. - Byłeś dzielnym pacjentem, proszę. Słony karmel, zdążyłam zrobić je wczoraj wieczorem.
Gdy wziął słodycz, oparła się wygodnie i podsunęła do końca ławki, przez co jej stopy praktycznie nie dotykały ziemi. Swobodnie mogła nimi machać. Zagryzła dolną wargę, zastanawiając się, czy powinna zapytać o Skylera. Pewnie był na nią wściekły, a będzie jeszcze gorzej, gdy wpadną na siebie na szkolnym korytarzu. Nigdy nie była dobra w takich sprawach. Ostatecznie jednak uległa, łapiąc za kosmyk włosów. Nieśmiało zaczęła owijać go na palec.
- Czy.. Czy Skyler ma się dobrze?
Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptyNie 17 Lis 2019, 21:34;

Skinął jedynie głową doceniając i przyjmując przeprosiny. Dbał o to, by się na nią nie gniewać, skoro jest prawdopodobnie najlepszym źródłem informacji dotyczących Skylera Schuestera. Poza tym zwyczajnie jej uwierzył, na próżno było szukać w jej ogromnych jasnych oczach kłamstwa. Musiał sam przed sobą przyznać, że w domu Helgi znaleźć można było naprawdę wiele delikatnych, niemalże porcelanowych dziewcząt. Gabrielle, Caelestine, Daisy a teraz Flora... jakby tak postawić je obok takiej Nessy, Emily czy Heaven ze Slytherinu to różnica byłaby oszałamiająca. Nic więc dziwnego, że przypadkowo napotkania dziewczyna z godłem Huffelpuffu na piersi postanowiła mu bezinteresownie pomóc.
- Naprawdę? - odnosił wrażenie, że tylko prosił o potwierdzenia i unosił wysoko brwi, a dziewczyna postanowiła czytać sobie z niego jak z książki. Musiał przyznać, że ostatnia obecność Puchonek w jego otoczeniu przechodziła najśmielsze oczekiwania. Nigdy w życiu nie miał jeszcze tak... zbiorowej atencji. Miał nadzieję, że dziewczyna się zgrywa i nie uważa go za takiego, co potrafiłby sobie podciąć żyły. W istocie miała rację, zrobienie sobie krzywdy nie przyszłoby mu z trudem, jednak nie znaczy, że ma o tym wiedzieć. Od razu zaczęła składać mu obietnicę i pieczętować ją gestem, który uważnie obserwował. Za dużo ich. Małe, ale treściwe, liczne, w zbyt krótkim czasie. Zwinął palce w pięść, gdy zabrała już palec.
- Dziękuję, Floro, jednak mój uzdrowiciel też pracuje nad tą blizną od paru lat. Zmienia mi co rusz maści, bo większość przestaje działać po pewnym czasie. A dokucza tylko i wyłącznie w okresie jesienno-zimowym i naprawdę, to nie jest konieczne byś traciła czas na siedzenie z nosem w książce. - chyba powinien pójść na jakąś terapię. Albo znaleźć kogoś, kto mu wyjaśni jak ma oddychać i reagować wobec tak szczegółowej i gorliwej atencji przypadkowo spotkanej osoby. Budził się w nim odruch zdystansowania i ucieczki, by sobie w spokoju przetrawić bezinteresowność Flory. Sam również potrafiłby zrobić coś bez zysku - to było łatwe, jednak jak wiadomo Puchon Puchonowi nierówny. Różnorodność robiła wrażenie.
Zamrugał z nieco ogłupiałą miną, gdy potraktowała go jak grzecznego, dzielnego chłopca, który za zachowanie spokoju i odwagi dostanie cukierka. Zacisnął usta i przypomniał sobie, by się na nią nie boczyć bo ta mała istota nie miała złych zamiarów. Te oczy były bardzo czyste, niewinne, a on po prostu zbyt dumny i sztywny. Z łakomym zainteresowaniem wsłuchiwał się w każde słowo dotyczące Skylera. Poczuł się dziwnie... zauważony przez niego, skoro wysłał mu krakersy z własnej inicjatywy. - Pichci i rozdaje prezenty wielu osobom... - nieco umniejszył słowom, by nie czuć się aż tak dobitnie doceniony, bowiem nie wiedział jak się wówczas należy zachować. - Nie zabiorę ci go, spokojnie. - zapewnił, posyłając jej skromny pół uśmiech, jeszcze nie wiedząc, że lada dzień zmieni zdanie i zapewne będzie sobie rościć prawa do jego atencji. Póki co jeszcze odnosił się z rezerwą do całej tej sytuacji. Minę miał naprawdę ogłupiałą, gdy krzątała się przy nim niczym profesjonalna pielęgniarka. Na jego policzki i szyję wpełzły plamy zawstydzenia; odchrząknął nieco zakłopotany. Ona była wszędzie. Gdzie nie spojrzał widział jej dłoń, kawałek policzka, ogromne jasne oczy, cały czas była w ruchu i się na nim koncentrowała, do czego nie był przyzwyczajony. Przeczesał palcami włosy będąc pewnym, że przypomni sobie o zdjęciu opatrunku dopiero jak zacznie piec. - D-dzięki. Mam u ciebie drobny dług. - zapewnił, bowiem wtedy poczuje się nieco lżej jak się jej czymkolwiek odwdzięczy. Dostał jeszcze czekoladkę... schował ją do kieszeni, mamrocąc podziękowanie, ale czuł się naprawdę zakłopotany jej otwartością, na którą nie umiał po ludzku odpowiedzieć. Założył z powrotem kaptur, gdy zawiał mocniejszy wiatr. W istocie odczuwał ulgę, gdy na boku tułowia rozlewało się łagodne ciepło. Odetchnął.
- Ymm... jest trochę zakręcony, gorliwie rozdaje wszystkim ciasta. Na moje oko czasami za bardzo i ostatnio napomknąłem mu, że nie musi dokarmiać wrednego ślizgona. A to czemu pytasz? Nie widziałaś się z nim ostatnio? - dziwiło go pytanie przyjaciółki Skylera, więc poprosił o doprecyzowanie. Taktownie nie wspominał o związku Sky'a z Matthew...
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptyPon 18 Lis 2019, 17:52;

Była tragiczna w kłamstwie, zawsze było po niej widać, że łamała jakieś zasady. Starała się tez pielęgnować to, czego nauczyła się od matki, gdy ta jeszcze żyła, a jedną z takich lekcji była właśnie prawdomówność. Flora myślała jednak nietuzinkowo, miała dziwne skojarzenia i nieco nazbyt indywidualnie podchodziła do ludzi. Pracowała nad tym, aby traktować innych tak, jak sama chciałaby być traktowana, jednak inni nie zawsze dobrze to odbierali. Stąd właśnie dość często dokuczała jej samotność. Zgodziłaby się z nim, gdyby to przemyślenie postanowił wyszeptać — różnica między ślizgonkami, a puchonkami była dramatyczna. Niestety, zwykle doceniano te pierwsze, a Martellówna myślała, że to przez to, że były wyraźniejsze i nie miały w sobie takiej nieśmiałości. Czasem im trochę zazdrościła.
- Tak. Czemu miałabym mówić kłamstwa? - odparła z zaciekawieniem, nieco zaintrygowana jego tokiem myślenia. Wydawał się uczciwym chłopakiem, a to jej wystarczyło, aby dać tej znajomości jakąś szansę i nie uciec zaraz po tym, jak skończyła mu pomagać. Skyler byłby z niej dumny, bo często mówił, że powinna mieć więcej przyjaciół. Wysłuchała go z uwagą, nie spuszczając z niego wzroku. Czyżby też był nieśmiały? Miała wrażenie, że źle znosił tkwienie w centrum uwagi.
- To nie problem, szukam sobie często jakiś medycznych zagadek do rozwiązania, żeby wynosić więcej z książek, które czytam. Lepiej tak, niż bez powodu, czytać je kolejny raz. Nie powinnam jednak porównać siebie do uzdrowiciela, przepraszam. Nie będę się w takim razie narzucała.
Mruknęła cicho, przesuwając palcami po kosmyku włosów z zakłopotaniem. Zrobiło się jej głupio, znów. Policzki pokrył delikatny rumieniec, a ona wbijała spojrzenie w swoje buty, bo wydawało się jej to najlepszym rozwiązaniem. A może miał jej dość i powinna sobie pójść?
Cukierki zawsze rozdawała. Było to przyzwyczajenie, bo większość uczniów źle znosiła widok krwi lub jakikolwiek ból, marudząc i krzycząc. Cukier uspokajał, wywoływał uśmiech. To był jeden z powodów, dla których uwielbiała przesiadywać w kuchni i próbować nowych przepisów, bo nic nie było cenniejszego do zyskania, niż szczery i zadowolony uśmiech drugiego człowieka. Była niezwykle prosta w obsłudze, przez co często wielu ludzi jej nie rozumiało, szukając drugiego dna.
- To miły człowiek. Lubi, gdy ludzie są szczęśliwi. - zaczęła z rozbawieniem, przymykając oczy i przywołując przed nie oblicze puchona. Cholernie za nim tęskniła, on zawsze ją rozumiał. Nigdy nie krytykował jej naiwności otwarcie, zawsze doceniał te drobne gesty, którymi ludzie gardzili. - Mogę Ci go pożyczać. Wiesz przecież, że on nie lubi dziewcząt, każdy chyba wie. Poza tym jest dla mnie jak brat. Byłabym szczęśliwa, gdyby i on tak naprawdę otworzył się na drugiego człowieka, nie tylko na mnie.
Dodała cicho, chociaż zgodnie z prawdą. Nie była egoistką, nie potrafiła myśleć o sobie, nawet jeśli brak uwagi Skylera oznaczałoby dla niej samotność. Dopiero teraz spojrzała na Finna, przyglądając się chwilę jego buzi. Może on miał być tym przyjacielem? Dało się słyszeć zainteresowanie w jego głosie. Na dłuższą metę, to nie była jednak jej sprawa.
- Nie masz długu, naprawdę. Nie przejmuj się tym. Kiedyś ja mogę potrzebować pomocy, albo jakiś inny uczeń. Tylko obiecaj, że na dziś i jutro koniec z bieganiem!
Pogroziła mu żartobliwie palcem, po czym roześmiała się cicho i schowała dłonie do kieszeni, czując dreszcz na skórze. Robiło się naprawdę zimno, słońce z wolna chyliło się ku zachodowi. Właściwie to cieszyła się, że go spotkała. Zawsze była to miła odmiana od książek.
- Jak rozdaje ciasta, to znaczy, że coś go męczy, nad czymś się zastanawia. Wrednego ślizgona? Nie.. Dopiero wróciłam do szkoły i jeszcze nie miałam okazji. Pewnie jest zły, że go tak zostawiłam. Opiekowałeś się nim, jak mnie nie było? - zapytała, mrużąc na chwilę nos i oczy. Brzmiała żartobliwie, jednak dało się wyczuć w tonie ziarno ciekawości. Poprawiła się, przekręcając nieco bardziej w jego stronę, aby łatwiej było ich rozmawiać. Opatuliła się też szczelniej swoim granatowym płaszczem, odrzucając włosy na plecy. Była zdziwiona, jak łatwo było z Finnem rozmawiać.
Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptyPon 18 Lis 2019, 19:55;

Wzruszył ramionami wobec zapytanie o potencjalne przyczyny kłamstwa. ­Różni ludzie chodzą po ziemi i nawet niewinnie wyglądające dziewczęta mógłby się uciekać do drobnego oszustwa. To nie tak, że ją o to podejrzewał. Zapytał retorycznie, aby wyrazić swoje zdziwienie, iż uważała, że wygląda jakby miał sobie zrobić krzywdę. Musi koniecznie zajrzeć w lustro, by spróbować znaleźć w swoich oczach albo minie to, co spowodowało u Flory wyciągnięcie takowego wniosku.
- Nie narzucasz się. - sprostował, marszcząc czoło w lekkim zdezorientowaniu. - Jak coś znajdziesz to chętnie posłucham i ewentualnie podsunę pomysł uzdrowicielowi, bo coś kiepsko idzie dobranie mi odpowiedniej maści. Blizna uodporniła się na kilka ziół. Jakby miała swoją świadomość. - uśmiechnął się przelotnie na swoją uwagę i spoglądał na zakłopotaną dziewczynę, starając się znaleźć sposób, aby jednak poczuła się lepiej w jego dziwnym towarzystwie. Skoro przyjaźniła się ze Skylerem... naprawdę, w imię zdrowia powinien szczerze zaangażować się w normalną relację. Z pewnością by mu to nie zaszkodziło.
- Tak, wiem. - już wystarczająco naoglądał się na łapska Gallaghera wiszące na ciele Skylera, by mieć jakiekolwiek wątpliwości co do jego orientacji seksualnej. - Dobrze mu z oczu patrzy. - skomentował nieco zwięźle i zdecydowanie zbyt ubogo jak na tak barwną osobę jaką był Schuester. Nie chciał jednak za bardzo się zdradzać swoim zainteresowaniem, które miało na celu zebranie o nim jak największej informacji. Skyler obawiał się, że ludzie słuchają plotek na jego temat, a skoro Finn je w większości lekceważył to chociaż powinien zapoznać się z ich treścią. Nie znaczy to, że będzie się nimi sugerował w rozmowie z nim. Ot, to jedynie komfort psychiczny - wiedzieć jak najwięcej o osobie, która ostatnimi czasy przyglądała mu się o te dwie sekundy za długo, a on... cóż, odpowiadał tym samym, choć ze znacznie większą rezerwą.
- Mogę obiecać tylko i wyłącznie dlatego, że jutro zostaję dłużej w pracy i nie będę miał na to czasu. Ale dzięki. - poruszył się niespokojnie na ławce obdarzony znów troską. No nie przyzwyczai się do tego na nowo, nie ma mowy. Tak długo się od tego odcinał, że teraz dziękował za zmartwienie, choć wolałby, aby go nie było. Zapisał sobie w pamięci, aby kiedyś się jej odwdzięczyć. Nie innemu człowiekowi - niech spada na drzewo albo idzie się utopić - tylko Florze.
Podniósł nieco wyżej podbródek, zdradzając nagłe ożywienie wypowiedzianymi przez nią słowami. Z piekielną gorliwością zanotował w myślach istotną informację - Skyler piecze ciasta, a zatem coś go dręczy. Wyrzuty sumienia? Może tak, skoro martwił się o relację z Caelestine i przez to chciał dokarmiać jej wrednego kuzyna. Ten człowiek bywał niemożliwy w interpretacji.
- Dosyć późno wróciłaś, musisz mieć sporo zaległości. Jesteś studentką? - zapytał, bo szczerze powiedziawszy nie potrafił tego skojarzyć. Drgnął pod presją zapytania czy się nim opiekował. On? Nim? Rozmasował swój kark, wciąż rozgrzany od biegu. - Ja... ja nie. Aż tak nie jestem z nim... blisko. - podrapał się po policzku i uciekł wzrokiem w kierunku falującej tafli jeziora. - Zauważyłem jedynie, że sporo pali, a skoro przetrawił moje fajki to znaczy, że chyba ma jakiś deficyt tytoniu w płucach. - odparł nieco wymijająco, aby nie wspominać, że Skylerem opiekował się nie kto inny niż ten wszędobylski Gallagher. A gdyby go tak podtopić? Nie no, Riley mówił, że moczenie ślizgońskich głów kilka metrów pod linią wody nie jest zbyt dobrze widziane. Musiał więc ograniczyć się do cichego niezadowolenia.
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptySro 20 Lis 2019, 20:22;

Kłamstwo było bardziej powszechne niż miłość czy dobroć, co wydawało się Florze czymś paskudnym. Czasem miała wrażenie, że ludzie sami pchali siebie na drogę autodestrukcji, niszcząc przy okazji planetę oraz jej mniej rozumnych od człowieka mieszkańców. Było to jednak niczym walka z wiatrakami, a sama puchonka poza postępowaniem zgodnie ze sobą, nie miała siły przebicia, aby zachęcać ku temu innych. Brunetka westchnęła, czując, jak znów płoną jej policzki przez brak zrozumienia. Nie chciała mu przylepiać łatki przyszłego samobójcy, tylko raczej zbyt gorliwego sportowca. Tacy zawsze robili sobie krzywdę. Nie chciała tego jednak roztrząsać, skupiając uwagę na Finnie, gdy ten zaczął mówić. Zaintrygowało ją stwierdzenie, które użył. Jak mogła mieć własną świadomość i uodparniać się na wybrane leki?
- To ciekawe stwierdzenie. Nie wiedziałam, że takie zjawiska występują w magicznej medycynie. Może jednak być tak, że powoduje to nie sama blizna, a przedmiot lub zaklęcie, które ją wywołało.
Rzuciła luźno swoje przemyślenie, dopisując sobie w głowie kolejną rzecz na liście do sprawdzenia. Puchon był naprawdę ciekawym człowiekiem. Skyler miał szczęście, że przyciągał ludzi tego pokroju, a nie łobuzów tak jak ona.
- Dobrze, że nie masz z tym problemu. Niestety, nietolerancja jest często spotykana wśród młodzieży, tak mawia mój ojciec. Skyler może nie jest idealny, ale ma jedną, cudowną rzecz w sobie, cechę właściwie. Gdy się już do Ciebie przyzwyczai, gdy się otworzy.. To Cię nie porzuci. Jest strasznie lojalny. Mną się opiekuje praktycznie odkąd przyszłam do Hogwartu. - powiedziała z łagodnym uśmiechem, wracając wspomnieniami do dnia, w którym chłopaka poznała. Praktycznie od razu była między nimi jakaś więź, łatwość rozmowy. Z pewnością olbrzymi wpływ miała tu miłość do wypieków. Nie chodziło jej o to, aby zrobić mu reklamę, a jak najlepiej przedstawić swojego ulubionego borsuka. To tylko potęgowało w niej uczucie tęsknoty.
Zaśmiała się na jego wytłumaczenie w związku z obietnicą, uznając je poprzez kiwnięcie głowy. Dobre i to. Miała nadzieję, że pogoda się poprawi i nie będzie musiał więcej tak cierpieć. Przypominał jej zagubionego kota, wzbudzał w niej opiekuńczość, zupełnie jak Schuester, tylko jego płaszczyzna sięgała głębiej. Tutaj to był dopiero początek. Udawała, że nie widzi tego zainteresowania i wytężania słuchu, gdy tylko wspominała nadgorliwym piekarzu.
- Dobre i to. Studentką? Nie. Jestem na siódmym roku. Sytuacja rodzinna, wysyłałam pracę sową i przerabiałam podręczniki w domu, więc pozwolili mi wrócić, a nie oblać rok. - wytłumaczyła zgodnie z prawdą, nie robiąc z tego żadnej tajemnicy. Nie była jakąś kujonką, jej oceny z większości przedmiotów były zadowalające, okazjonalnie nędzne. Systematyczna nauka pozwalała jej przetrwać. Prychnęła na jego słowa o papierosach, wstając gwałtownie. Przeciągnęła się, opierając ręce na bokach.
- A mówiłam mu, żeby tyle nie palił, a najlepiej to rzucił. Ty też powinieneś. To paskudne szkodzi i śmierdzi. - obróciła się przodem do niego, nachylając się delikatnie do przodu. Zaraz jednak przymknęła oczy, uspokajać emanującą z niej troskę, kręcąc delikatnie głową na samą siebie. - Aż tak blisko? Zdaje się, że muszę go szybko złapać. Potrzebuje rozmowy bardziej, niż sam o tym wie. Myślisz, że jak teraz pójdziemy, to znajdziemy go w pokoju wspólnym?
Zapytała z ciekawością, podążając wzrokiem za jego spojrzeniem, prosto na taflę wody. Myślał o czymś miłym chyba, bo cień uśmiechu malował się na twarzy Finna. Nie chciała jednak wciskać nosa w nie swoje sprawy, zamiast tego zakładając plecak na ramiona i oferując mu ramię, jako podpórkę. Byli z jednego domu, mogli wrócić razem. Ostrożnie, wolno, a ona będzie spokojna, że nic mu się nie stało.
Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptyPon 25 Lis 2019, 19:59;

- To przez zaklęcia. Nakładano ich ogromną ilość w jednym miejscu i to wtedy, gdy byłem dzieckiem. Powikłania jakieś muszą być. - wzruszył ramionami, bagatelizując "problem", który sprawił, że musiał usiąść i odpocząć. Nie planował w dzisiejszym bieganiu rozmowy z Florą, a tym bardziej jej zainteresowania jego dziwną osobą, a jednak musiał przyznać, że rozmowa z nią nie była aż tak trudna. Co prawda traktowała go trochę... jak dzieciaka, na co się nie godził przez zbyt wysoką dumę, ale poza tym wydawała się sympatyczna. Malutka, ciemnoskóra o czerwonych policzkach i ogromnych oczach, które non stop wpatrywały się w niego z tym dziwnym zainteresowaniem. Potarł lewe ramię, gdy przez jego ciało przebiegł chłodniejszy dreszcz.
Nie chciał pokazywać po sobie zbyt wiele emocji, gdy chodziło o osobę Schuestera, jednak Flora tak pozytywnie się o nim wyrażała, iż niełatwo przychodziło powstrzymanie uśmiechu cisnącego się na usta. Promowała go, rekomendowała, jakby był całym jej światem. Spoglądał na nią przyjaźnie, z życzliwością, którą sama w nim wywołała. Przestał być już takim dalekim i nieswoim. - Dobrze wiedzieć. - pokiwał głową, starając się sobie nie przywoływać jego obrazu przed oczami. Chodzi o informacje, a najwidoczniej Flora widzi go w samym pozytywnym świetle. Pytanie, jak bardzo jest obiektywna w jego ocenie? To było zastanawiające, jednakże trudne w uzyskaniu odpowiedzi. Wystarczyło jedno dłuższe spotkanie, a dowiedział się o niej całkiem sporo. Pokiwał głową tym samym przyjmując do wiadomości jej wyjaśnienie. Nie miał pojęcia co miałby wobec takiego stwierdzenia i zwierzenia się odpowiedzieć, a więc reagował mimiką i spojrzeniem. Musiała mu to wybaczyć, nie potrafił w tak szybki sposób odnajdywać się w zaskakujących informacjach.
- Pewnie masz rację. - nie chciał sięz nią sprzeczać odnośnie szkodliwości palenia papierosów. Popalał od paru miesięcy i naprawdę, to było znacznie zdrowsze rozwiązanie aniżeli podcinanie sobie żył czy pastwienie się nad skrzatem domowym. Nie zamierzał rzucać nałogu, ale skoro ona nalegała, by Skylera odratować w tej kwestii to nie zamierzał stawać jej na drodze. Coś mu mówiło, że nie chciałby jej podpaść i tym jej zranić. Wydawała się taka... krucha.
- Możliwe. Odprowadzę cię. - potrząsnął głową i zatrzymał ją uniesieniem dłoni, bowiem nie zamierzał korzystać z pomocy jej ramienia. Nie był słabeuszem, a byle ból nie zmusi go do przytrzymywania się kogokolwiek. Męska duma nie pozwalała na takie gesty, a więc wstał sam, zignorował dzielnie rwanie w boku i zakamuflował wszystek półuśmiechem. - Chodźmy zatem tropić Schuestera. - wskazał gestem dłoni kierunek dziedzińca i puścił ją przodem, by po chwili do niej dołączyć.

|zt x2
Powrót do góry Go down


Lucia S. Ritcher
Lucia S. Ritcher

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : piegi
Galeony : 28
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t17072-lucia-s-ritcher
https://www.czarodzieje.org/t17074-little-devil#476651
https://www.czarodzieje.org/t17073-lucia-s-ritcher
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptyWto 07 Sty 2020, 18:39;

To nie był jej dzień, prawdopodobnie ten cały tydzień nie należał do niej. Zaczynając od balu, który pozostawiał wiele do życzenia po dzień dzisiejszy. Jeszcze nigdy poranny bieg nie skończył się w ten sposób. Czarne sportowe legginsy były brudne od ziemi, a jej kamizelka była naderwana z lewej strony. Nie była pesymistką, nie pozwalała, aby ponure myśli krążyły wokół jej głowy, psując normalne funkcjonowanie. A przynajmniej takie, do którego była przyzwyczajona. Powinna pójść do Skrzydła Szpitalnego, zaraz po tym, jak doszło do tego feralnego wypadku. Jednak duma jej nie pozwalała, a jej mugolskie korzenie sprawiły, że nie zamierzała ulegać magii... Postanowiła wyleczyć się normalnymi sposobami, takimi, do których była przyzwyczajona od zawsze. To nie był łatwy proces, trwał i trwał, nie mówiąc już o bliznach, które zostawały na sam koniec. A cholera by to wzięła. Jej apetyczność w stroju kąpielowym, który zamierzała zabrać do Nate, odrobinę ucierpi, jednak nie aż tak bardzo. Nie miała nic przeciwko kilku bliznom, które potowarzyszą tym, których się kiedyś nabawiła.
Prawda była taka, że była zbyt zamroczona, aby odnaleźć drogę powrotną, dla normalnej osoby zapewne szokujące by było, że w takich momentach jej myśli krążyły wokół tematu potajemnych schadzek... Jednak to trzymało ją jeszcze na nogach. Zaczęła kaszleć, zasłaniając wolną dłonią usta. Zadrżała z zimna, dlatego nie najlepszym pomysłem był przystanek na zimnym piachu, który właśnie zrobiła. Pomimo że jej strój dawał jej sporo ciepła, nie mogła nie myśleć o tym, że z jej ust ulatywała coraz większa para. Zmarszczyła brwi, skupiając wzrok na pieńkach, które znajdowały się w wodzie. Kiedyś często tu przychodziła, po każdym treningu blisko lasu, znajdowała chwilę na przystanięcie na brzegu... Wykąpanie się w przypływach nagłej ochoty. Tak jak teraz. Gdyby nie jej upadek, zapewne w tym momencie wbiegałaby do wody, piszcząc do samej siebie z powodu zimna, przenikającego do jej kości. Może i była człowiekiem ciepłolubnym, może przynajmniej raz dziennie myślała o słońcu, które muskałoby delikatnie jej skórę... Jednak lubiła wyzwania. Jednym z nich było kąpanie się w lodowatej wodzie.
Ale z Ciebie ofiara losu, Ritcher.-Oh, zamknij się.Mruknęła do siebie. cichutko, pod noskiem. Nie zamierzała tutaj zostać. Musiała wstać, ruszyć swój zadek do zamku i postawić się na nogi.
Powrót do góry Go down


Ragnar Anderson
Ragnar Anderson

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 186
C. szczególne : Duża blizna na lewej ręce
Galeony : 111
  Liczba postów : 75
https://www.czarodzieje.org/t17870-ragnar-anderson#504406
https://www.czarodzieje.org/t17882-nala#504795
https://www.czarodzieje.org/t17874-ragnar-anderson#504530
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptyPią 10 Sty 2020, 13:09;

Dla niego było to czymś kompletnie naturalnym, że błąkał się bez większego celu czy skupienia po terenach należących do Hogwartu. W prawdzie robił to tak często, że niekiedy myślał iż niewiele mu jeszcze zostało tutaj do poznania, zwiedzenia. A potem przychodził taki moment, gdy trafiał w kompletnie odrealnione miejsce i znów stawał się małym dzieckiem, zafascynowanym widokiem, który przyszło mu podziwiać. Dzisiaj jednak było kompletnie inaczej. Tego dnia podążał utartymi szlakami, na których czuł się niczym smok podczas lotu. Były dla niego wręcz stworzone, idealnie dostosowane. Wiedział dokładnie co zamierza robić i nie chciał w żaden sposób modyfikować swoich planów. Nawet ewentualne przyćpanie nie było tak interesujące jak kolejne potyczki z hipogryfami. Tak, Ragnar uwielbiał chadzać do zakazanego lasu i tam próbować ujeżdżać hipogryfy. Gdy bywał w swoim rodzinnym Cork, niemal codziennie chodził do sąsiadującej z jego domem stadniny, aby jeździć konno. Przebywając w Hogwarcie pozbawiony był tej możliwości. A że hipogryfy najbardziej były zbliżone wyglądem i zachowaniem do koni, toteż pozwalał sobie na takie zachowanie. Nie ma co się oszukiwać, z początku szło to strasznie. Hipogryfy nie rozumiały jego a on nie rozumiał ich. Z czasem jednak wypracowali wspólny kompromis, dzięki któremu dogadywali się. Z dnia na dzień coraz bardziej i bardziej. Ragnar przynosił im ich ulubione przekąski, one wykonywały jego polecenia. Jeśli to nie prowadziło do jakiegoś rozejmu w przyszłości, to on nie wiedział, co mogłoby do tego doprowadzić.
Wracał właśnie z zakazanego lasu. Tego dnia naprawdę wyglądał źle. Zmęczony, ale szczęśliwy szedł raźnym krokiem w spoconej koszulce z luźno zarzuconą na ramienia kurtką i w brudnych od błota spodniach. Jego codzienna trasa powrotu z lasu prowadziła w niedużej odległości od jeziora. Mógł śmiało powiedzieć, że znał na tej ścieżce każdy kamień, każdą kępkę trawy. Tylko że tym razem coś nie pasowało w ogólnym krajobrazie, do jakiego był przyzwyczajony. Widok dziewczyny na brzegu jeziora, o tej porze roku, nie był częstym, dlatego mimowolnie ruszył w jej stronę. Dopiero z odległości kilkunastu metrów rozpoznał ten blond kucyk. Jak miło, że wtedy, gdy najmniej się tego spodziewał, spotkał właśnie ją.
Usłyszał, jak mówi coś do bliżej nieokreślonej osoby czy bytu. Jedna brew mimowolnie powędrowała ku górze i rozejrzał się uważnie. Gdy nie zauważył nikogo obok nich, uznał, że dziewczyna musiała zwracać się sama do siebie. W końcu nawet testrala by zobaczył, a żadnego nie dostrzegł w pobliżu.
-Mówienie do siebie nie jest dobrą oznaką, nawet w świecie czarodziejów.- rzucił luźno zamiast zwyczajowego "dzień dobry". Dopiero gdy odwróciła się twarzą w jego kierunku, zauważył, że nie wszystko jest z nią w porządku. Naturalny głupi wyraz twarzy uległ kompletnej przemianie. Brwi ściągnęły się, a uśmieszek został wymazany niby przy użyciu zaklęcia. - Co się stało? - zapytał, z rękawa kurtki wyciągając różdżkę, gotów w każdej chwili przystąpić do łatania jej pięknego ciałka.
Powrót do góry Go down


Lucia S. Ritcher
Lucia S. Ritcher

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : piegi
Galeony : 28
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t17072-lucia-s-ritcher
https://www.czarodzieje.org/t17074-little-devil#476651
https://www.czarodzieje.org/t17073-lucia-s-ritcher
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptySob 11 Sty 2020, 23:26;

Była zmęczona, a powieki zaczynały robić się ciężkie. Powinna ruszać do zamku, była jednak zbyt wypompowana z sił. Bieganie plus niezdarność nie szły chyba ze sobą w parze, a przecież w tym długoletnim doświadczeniu nie zdarzyła się ani jedna taka sytuacja. Biegała w domu, biegała w starej szkole, biegała nawet w tym cholernym Hogwarcie. A może naprawdę ktoś źle jej wywróżył... W końcu to nic nowego, gdyby ktoś faktycznie życzył sobie jej nieszczęścia, czy śmierci. Nigdy jednak nie przypuszczała, że będzie zdychać w tak nieefektywny sposób. Nikt nawet by o tym nie usłyszał, a jej zwłoki nie byłyby w najładniejszym stanie. Czy naprawdę była aż tak zapatrzona w siebie? Czy rozmyślanie o tym, w jakim kolorze chciałaby, aby była jej urna, było odpowiednim tokiem rozumowania... Ktoś musiałby chcieć postawić ją sobie na kominku, a znając życie, wylądowałaby jako żwirek dla kota.
Bolał. Chyba nie sam upadek, czy obite ciało, ale świadomość, że była tak bezradna. Kiedy ostatnim razem się tak czuła? Kiedy przez swoją cholerną bezsilność nie potrafiła unieść się z kolan? Czy zawsze dumnie zadzierała podbródek, nawet kiedy mocno przytrzymywali jej głowę przy ziemi? Niemożliwe, aby spierdolenie się z niewielkiej górki mogło wyrządzić takie szkody. Nie pamiętała. Cholera nie pamiętała. Uniosła oczy ku niebu, czując, jak robią się wilgotne. Oszalała. Wiedziała, że to przyjdzie prędzej, czy później... Jednak teraz? A kiedy oszalała...
Usłyszała głos, czemu nie zorientowała się wcześniej, że ktoś tu był? Jednak kiedy połączyła jeden do jednego, a ten dźwięk doszedł jej aż do kręgosłupa, wiedziała, z kim rozmawiała. Nie musiała go widzieć, aby wiedzieć. To tak cholernie frustrujące. Już miała coś odwarknąć, godnego prawdziwej damy, kiedy podniosła spojrzenie. Jego wyraz się zmienił zaraz po tym, kiedy dokładniej jej się przyjrzał. Tak. Głupia pindo, teraz widzisz wszystko jasno i wyraźnie. Skąd ta nagła zmiana? Niemal widziała siebie w jego wyobraźni. Żałosny widok, jednak nie było czego ukrywać. Nawet nie miała jak. -Nie wiem.-Powiedziała, przymykając powieki i marszcząc czoło.-Znaczy, biegłam przy lesie, zapewne zapuściłam się gdzieś dalej... Chyba się o coś potknęłam i spadłam. Nie wiem.-Musiała się tylko stamtąd wydostać. Dlatego wyglądała, jakby dosłownie wyszła spod ziemi. Strach. Obezwładnił ją. A ona jak naiwne dziecko mu się poddała. Wiedziała, że jej ręce wciąż się trzęsą, nie wiedziała tylko, jak naprawdę tragicznie wyglądała. Sięgnęła do kurtki, która była rozerwana i ją rozpięła.-Chyba w coś uderzyłam. Zobacz.-Musiała trzymać poły odzienia, musiała skupić jego uwagę na czymś innym, niż jej twarz i podrapane dłonie, które uwolniły ją z tej dziury, z której wypełzła.
Ufała mu? Czy miała inne wyjście? Czy gdyby zaproponowała, że chce tylko do swojego łóżka i wszystko będzie dobrze, spełni jej prośbę?
Powrót do góry Go down


Ragnar Anderson
Ragnar Anderson

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 186
C. szczególne : Duża blizna na lewej ręce
Galeony : 111
  Liczba postów : 75
https://www.czarodzieje.org/t17870-ragnar-anderson#504406
https://www.czarodzieje.org/t17882-nala#504795
https://www.czarodzieje.org/t17874-ragnar-anderson#504530
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptyCzw 30 Sty 2020, 21:25;

Zawsze przychodził moment, w którym to zdarzały się błędy. Błahe bądź ogromne, ale pojawiały się, nawet u najwspanialszych sportowców. Niestety, ten, który popełniła Lucia, do malutkich nie należał, co widać było gołym okiem. Może nie miało to prowadzić wszystko do tak, widać, upragnionej przez nią, rychłej śmierci, ale do niegroźnych wypadków nie należało. Ragnar z daleka zauważył, że coś ewidentnie jest nie w porządku. Pewnie gdyby nie fakt, że uwielbiał łatać ludzi, miałby to głęboko w dupie i poszedłby dalej swoją drogą. W takiej sytuacji tak nie mógł postąpić. Kolejna okazja do tego, by znów użyć zaklęć z dziedziny uzdrawiających, napełniała go cholernym optymizmem. Nie mógł przepuścić takiej okazji, przejść obok niej obojętnie. A poza tym, to nie był byle kto. To była Lucia. Dziewczyna, która nie była mu obojętna, choć sam nigdy by się do tego otwarcie nie przyznał, nawet gdyby przypalano go żywcem czy traktowano crucriatusem.
Coś w jej twarzy podpowiadało mu o tym, co konkretnie chodziło jej po głowie w tym momencie. Znał ją na tyle, by wiedzieć, że nic miłego i łechtającego jego wybujałe ego. O dziwo, żadne tego typu słowa nie padły. Niewielka zmarszczka pojawiła się między jego brwiami, gdy dotarł do niego ten fakt. Wiedział, co to oznaczało. Konieczność powstrzymania swojego wrodzonego "ja" nie mogła świadczyć o niczym innym, jak o bólu, który trawił jej ciało. Jeszcze nie wiedział, z czym przyszło mu się zmierzyć, ale miał świadomość, że zadanie do łatwych należeć nie będzie.
Ukucnął przy niej, delikatnie przekrzywiając głowę w bok, gdy zaczęła opowiadać o tym, co właściwie się stało. Nie ukrywał swojego zaciekawienia tą opowieścią. Coś jednak podpowiadało mu, że nie wszystko jest w porządku. Zaniki pamięci nie pojawiały się przy zwyczajnych potknięciach i upadkach. Zazwyczaj towarzyszyły znacznie gorszym sytuacją. Dziewczyna musiała naprawdę mocno uderzyć się w głowę, być może chwilowo stracić świadomość. Wcale mu się to wszystko nie podobało.
- Hej, spokojnie. - delikatnie chwycił jej dłonie w swoje własne, by uspokoić jej rozdygotane palce. Nikły uśmiech wykrzywił jego wargi. Nie chciał jej straszyć, musiała się uspokoić, bo mogło być tylko gorzej. A tego by nie chciał, co to, to nie! - Na pewno nie jest tak źle. - kłamał jak z nut, miał w tym taką wprawę, że w tym stanie nie mogła w żaden sposób wyłapać tego niewinnego niedomówienia.
Posłusznie podążył wzrokiem za jej palcami, które teraz unosiły odzienie do góry. Nie, to nie było to, co pragnął zobaczyć. Nie na jej ciele. Goła skóra wyglądała paskudniej niż mógł przypuszczać. Rana zdobiła jej lewy bok, krwawiąc bardzo mocno. Mógł tylko przypuszczać, co znajdowało się w środku tego całego bagna, które rozpościerało się na jej ciele.
- Spokojnie, nie jest tak źle, mówiłem. - dalej kłamał, ale nie pozostawało mu nic innego. Ewidentnie była w bardzo chujowym stanie. Spojrzał znów na jej twarz i zmusił się do ponownego uśmiechu. - Zaraz to wszystko wyleczymy. - powiedział z niespodziewaną dawką empatii w głosie. Nigdy się na taką nie zdobywał, a tu cuda się właśnie działy!
Z kieszeni kurtki wyjął swoją różdżkę i wycelował ją w stronę rany, która "zdobiła" bok dziewczyny. Przelotnie rzucił jeszcze tylko okiem w jej stronę. -Gotowa? - zapytał i nie czekając na żadną odpowiedź, zdecydował się na rzucenie pierwszego zaklęcia. -Duritio - powiedział pewnym siebie głosem. Wiedział, że zaklęcie zadziałało poprawnie, bo zauważył niewielki wyraz ulgi na jej twarzy. Teraz mógł przejść do dalszej części zabawy.
Powrót do góry Go down


Lucia S. Ritcher
Lucia S. Ritcher

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : piegi
Galeony : 28
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t17072-lucia-s-ritcher
https://www.czarodzieje.org/t17074-little-devil#476651
https://www.czarodzieje.org/t17073-lucia-s-ritcher
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptyPią 31 Sty 2020, 13:01;

Przynajmniej nie musiała używać słów, aby sam doszedł do wniosku, w jakim tragicznym stanie się znajdowała. Niemożność podroczenia się, czy uzewnętrznienia swoich myśli to nowość w jej przypadku. W końcu jej usta zamykają się jedynie w naprawdę poważnych sytuacjach lub takich, w których zbędne otwieranie ust nie jest pożądane. Naprawdę znał ją dobrze, co mogło przerażać nawet bardziej niżeli otwarta rana w boku, której prawdopodobnie się nabawiła. Jej ciało zawsze było wytrzymałe, za co mogła podziękować swojemu ojcu oraz wewnętrznej upartości, która często doprowadzała do sytuacji, w których faktycznie musiała sprawdzać swoje własne siły... Nie dzisiaj. Dzisiaj nie była uparta, dzisiaj chciała jedynie pozbyć się tego uporczywego nastroju, który towarzyszył jej od jakiegoś czasu. Coś wisiało nad jej głową, nie dawało jej spokoju, a kiedyś niczym niezmącone sny zaczynały przypominać koszmary. A przecież taka nie była.
Nie mogła znieść jego spojrzenia. Tego, jak mogła w tym momencie wyglądać dla drugiego człowieka. Bycie niezależną było dla niej jej największym atutem, była nieosiągalna, a jednak dostępna dla każdego. Wkurwiało ją to, że musiał widzieć, jak słaba w tym momencie się wydawała. I wciąż myślała, że lepszym pomysłem byłoby położyć się do swojego łóżka. Przemyć ranę i ją zabandażować, czekać, aż jej ciało samo zacznie walczyć i samo się zregeneruje.
Nie spodziewała się dotyku, dlatego niemal z przerażeniem spojrzała na Ragnara, kiedy ten dotknął jej dłoni. Cholerne instynktowne reakcje, jakby pomoc nie wiązała się z czymś dobrym. Nie wierzyła w ani jedno jego słowo, gdyby miała być szczera, nigdy nie wierzyła w to, co wychodzi z ludzkich ust. Czy był jej to ktoś bliski, czy ledwo zapoznany osobnik. Nie znała bezinteresownych, szczerych ludzi. Znała siebie. I nie należała do najszlachetniejszych. Nie była nawet bliska bycia dobrą. Zgnilizna ją pożerała, niemal jak ta rana w tym momencie. Jednak to chwilowe otępienie kazało jej pokazać więcej, pozwolić na oddanie się w ręce która wcale nie takie pewne.
Również nie przypuszczała, że to w ten sposób będzie ją oglądał. Szok miał zostać zastąpiony zupełnie innym odczuciem, czymś o wiele przyjemniejszym, dla jednej i dla drugiej strony. Mocno przegryzła wargę, powstrzymując się przed nieprzyjemnymi wydźwiękami, które mogłyby się wydostać. Upewnić w przekonaniu, że pomimo tego, że ból się rozprzestrzeniał i już więcej czuć nie mogła, to przedostawało się na światło dzienne, uderzało z impetem przy każdym ruchu. W samotności... Zapewne by krzyczała. Pozwoliła popłynąć łzom, których smaku nie pamiętała.
Zobaczyła go. Ten uśmiech, który tak nie pasował do wyrazu jego twarzy, to spojrzenie, które rzucał jej ranie. Jej brudne palce dotknęły jego przegubu, jeszcze zanim cokolwiek zrobił. -Nie musisz kłamać.-Powiedziała cicho, a jej wargi wykrzywiły się w czymś dotychczas niespotykanym na jej twarzy. Był szeroki i obłąkany. To co się działo teraz, było niczym, nieprawdaż, Lu? Bardziej od bólu, nie mogłaby znieść tych kłamst, nie była dzieckiem, nie musiał jej bronić. Bo niby czemu miałby to robić? Odchyliła głowę do tyłu i zamknęła oczy, wiedząc, że i bez jej zgody rozpocznie działania. Czy mądre było oddać się w ręce osoby, która nie była odpowiednio wykwalifikowana? A czy byłoby widać, że się przejmuje? Niee. Była w szoku, jaka posłuszna była. Później za to oberwie. Będzie pluć sobie w brodę.
I po raz pierwszy od chyba godziny, mogła spokojnie odetchnąć. Wraz ze znieczuleniem, pozwoliła sobie na rozszerzenie żeber, które wpuściły powietrze przez płuca. Boże. Niemal mógł zobaczyć uśmiech na jej twarzy. Wciąż jednak nie otwierała oczu, wolała pogrążyć się w ciemności, którą zapewniały jej powieki.-Cieszysz się, że teraz będziesz mógł mnie trochę po torturować, co?-Może pełna świadomość jej wracała? A może wychodziło zmęczenie?
Powrót do góry Go down


Ragnar Anderson
Ragnar Anderson

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 186
C. szczególne : Duża blizna na lewej ręce
Galeony : 111
  Liczba postów : 75
https://www.czarodzieje.org/t17870-ragnar-anderson#504406
https://www.czarodzieje.org/t17882-nala#504795
https://www.czarodzieje.org/t17874-ragnar-anderson#504530
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptySob 01 Lut 2020, 21:23;

Pod wieloma względami byli podobni do siebie, choć w ogóle nie mogli zdawać sobie z tego sprawy. Jego też przerażałby fakt tego, że ktoś mógłby go poznać lepiej. Tak naprawdę dobrze, że wiedziałby na jego temat niemalże wszystko. Nie chciał tego i takich relacji unikał jak ognia, uważając je za całkowicie zbędne w swoim życiu. Po co spoufalać się z kimś aż do tego stopnia? Potem tylko boli, kiedy ten ktoś decyduje się odejść z twojego życia, czyż nie? Ragnar na przestrzeni tych wszystkich lat mógł powiedzieć szczerze, że ma tylko jednego przyjaciela. A niekiedy zastanawiał się, czy o tego jednego nie za dużo. Więc gdyby wiedział o tym, jakie odczucia towarzyszyły teraz Lucii, prawdopodobnie w myślach by jej mocno przyklasnął. Rozumiał niechęć na otwieranie się względem innych bardziej, niż zdecydowana większość ludzi, których znał.
Ten wzrok, którym go obdarzyła... Miał ochotę parsknąć śmiechem. Jak często widział podobny wyraz twarzy u innych ludzi, którzy spoglądali na niego? Wielu było takich, którzy znali go tylko od tej najmroczniejszej strony, nie sądząc, że posiada jakąkolwiek inną. Z czasem Ragnar sam zaczął im wierzyć. Przecież skoro wszyscy tak mówili, powinno być to prawdą... Powinien być tylko tym palantem, który ciągle chodzi naćpany, nie wiedząc o tym, co w ogóle się z nim dzieje. Powinien żywcem obdzierać ze skóry dziewice, bo i takie plotki już kiedyś słyszał. Powinien gwałcić i mordować, więc może dla Lucii była jeszcze nadzieja? W końcu, skoro wszyscy tak mówili, powinien zostawić ją w tym stanie, na pastwę losu. Schować różdżkę głęboko do rękawa kurtki a na odchodne kopnąć jeszcze dziewczynę w i tak poraniony bok. Może do tego wszystkiego miałaby jakieś ładne złamanie dzięki niemu? Tak, to był plan idealny dla takiego potwora jak on! Tylko skoro tak, to dlaczego wciąż tutaj stał? Dlaczego zamiast odejść, tylko cofnął swoją dłoń, jakby jej skóra paliła go żywcem? Uśmiech który kwitł na jego ustach został skutecznie zastąpiony koszmarnym grymasem, nie mającym nic wspólnego z radością. Chuj by strzelił całą tą radość i pomaganie niewinnym! Po co się starać, skoro i tak zawsze będzie źle? Nie pozostawało mu nic innego, jak skupić się tylko na tym, co powinien zrobić i odejść. W końcu taka opinia o nim krążyła, a on, jak ten debil, próbował z nią walczyć czasami. Lepiej było ostatecznie zanurzyć się w otchłani mroku, która i tak spowijała całą jego duszę. Nie przeniósł wzroku na jej twarz, gdy złapała go za dłoń. Nie miał ochoty tego robić. Wiedział, co na niej zauważy, więc po co upewniać się w swoim przekonaniu?
- Nie kłamię. - powiedział tylko, kompletnie nie zgodnie z prawdą, choć tłumaczyć się z tego nie zamierzał.
Cichy oddech, kompletnie różny od tego, który słyszał do tej pory, wydobył się z jej ust. Mimowolnie przeniósł wzrok z rany na jej twarz, pragnąc dowiedzieć się, co teraz na niej znajdzie. Nie dostrzegł wszystkiego tego, czego chciał. W końcu oczy były źródłem duszy, a ona swoich w tym momencie nie chciała otworzyć. Westchnął słysząc jej kolejne słowa. No tak, bo najważniejsze, czego w tym momencie chciał, to poddać ją wymyślnym torturom, kiedy w ogóle by tego nie czuła. Idealne rozwiązanie dla kogoś takiego jak on. - Zaklęcie Duritio, które na tobie zastosowałem, to tymczasowe rozwiązanie pozbawiające cię bólu. Ból wróci za kilka minut, o ile twoja rana zostanie w takim stanie, w jakim jest. - poczekał, aż otworzy oczy, aby kontynuować. - Na twoim miejscu, nie naigrywałbym się z osoby, która chce ofiarować ci pomoc, w momencie gdy sam nie byłbym w stanie zrobić nawet kilku kroków z takim gównem, jakiego ty się nabawiłaś. - nie uśmiechał się, w żaden sposób nie krzywił twarzy. Spowiła ją maska kompletnej obojętności, która nie mogła wyrażać w tym momencie niczego. Żadnego zgorszenia, urazy, rozbawienia, gniewu. Był jak wyprany z emocji, czekając na jej reakcję i na to, co zdecyduje się teraz zrobić. W końcu, zgodnie z panującą na jego temat opinią, zawsze mógł odejść i mieć wszystko w dupie. Czy tak nie byłoby prościej?
Powrót do góry Go down


Lucia S. Ritcher
Lucia S. Ritcher

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : piegi
Galeony : 28
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t17072-lucia-s-ritcher
https://www.czarodzieje.org/t17074-little-devil#476651
https://www.czarodzieje.org/t17073-lucia-s-ritcher
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptyWto 04 Lut 2020, 16:43;

Trudno powierzyć komuś swoje życie, jeżeli przez większość własnego, uczyło się radzić samemu. Mieli to już zakorzenione, dlatego otworzenie się przed kimś na tyle, aby poznał te najciemniejsze zakamarki ludzkiej duszy... To nie byle wyzwanie. Dla odważnych. Dlatego w jakimś stopniu obydwoje byli tchórzami. Mniej, czy bardziej do siebie podobnymi. To nie miało znaczenia.
Mylił się. Nie tak go widziała. Byłaby w szoku, gdyby porównał ją do tych wszystkich, niewidzących ludzi. Czy mówienie o sobie, że jest się wyjątkowym to skrajny narcyzm? Nawet jeżeli. Tak. Była wyjątkowa i uraziłoby ją to porównanie. Nie uważała, aby naprawdę zostawił konającego na ziemi, że jest zimnokrwistym skurwysynem, który na uwadze ma tylko swoje dobra. No dobra. Może był egoistą, ale kto kurwa nie był?!
Kiedy zabrał dłoń, faktycznie mógł zobaczyć w jej oczach odrzucenie. Nie. Nie odchodź. Była tak przerażająco szczera, że sama zaczęła się obawiać. Nie chciała, żeby ją odrzucał. Nie chciała zostać tu sama, nie dlatego, że obawiała się samotności. Zwyczajnie nie chciała, aby tak na nią spoglądał, aby myślał, że była jak wszyscy inni... Jesteś żałosnym stworzeniem. Tego tonu dawno nie słyszała. Niemal nie pamiętała tego wyrazu twarzy, który zawsze mu towarzyszył. Grymas pogardy, przerażenia, odrazy...
-Próbuje ukryć swoje zdenerwowanie i bezradność, Ragnar. Pozwól dziewczynie histeryzować na jej sposób.-Jęknęła cicho. Z niewiadomych jej przyczyn nie chciała, aby źle ją zrozumiał. Trzęsła się nie z zimna, czy ubytku krwi. Trzęsła się, bo się bała. A to uczucie, którego nie odczuwała od bardzo dawna. Może jako mała dziewczynka, kiedy dzień dzieliła na świat mugoli i magii, której jeszcze dobrze nie znała. Pamięta strach, który owładnął jej ciało, kiedy pierwszy raz wykazała magiczne zdolności. Chociaż czy nie był to strach przed ojcem, a nie tym, kim była naprawdę?
Nie oczekiwała, że zrozumie. Przecież nie miał o niczym zielonego pojęcia, tak jak ona nie wiedziała, kim był on. Ceniła sobie jego towarzystwo chyba najbardziej ze wszystkich, którymi się otaczała. Był bezpośredni, szczery, prawdziwy w tym, co robił, nawet jeżeli nie była to cała prawda. Nikt nie był ideałem, coś takiego przecież nie istniało. A każda blizna przez niego noszona była tym bardziej interesująca. Chciała poznać i zasmakować ich wszystkich, bez względu na konsekwencję.
Bełkot. To jedyne co w tym momencie słyszała w swojej głowie. Myśli były rozbiegane, a chociaż normalnie udawało jej się to powstrzymać, teraz dawała im upust. -Wiesz, jak oczarować wiedźmę.-Powiedziała cicho, z dziwnym chichotem na końcu zdania. Ból był na swój sposób przyjemny. Pamięta jak, kiedyś za nim podążała... Był wyznacznikiem jej jestestwa. Dziwne, jak pewne luki w pamięci się otwierają. Kiedyś szczelnie ukryte, teraz... Wszystko nabierało sensu. Nawet trzymanie się osób, które zdecydowanie nie były dla niej dobre. Sama również dla innych dobrym towarzyszem nie była, od tego trzeba zacząć.-Czy mogę się położyć?-Spytała, spoglądając na niego niemal błagalnie. Ciało jej ciążyło, a tak, odwróciłaby się na zdrowy bok i mógłby mieć lepszy widok. Na cokolwiek się tam działo, chyba. Była to jawna zgoda na to, aby zrobił z nią co tylko chciał. Aby użył swoich zdolności i wiedzy, jakby faktycznie starała się mu zaufać. Jak komicznie to brzmi, prawda? Myślał, że był osobą, której nie powinno się ufać, a jednak, był jedyną odpowiednią w jej oczach.
Powrót do góry Go down


Ragnar Anderson
Ragnar Anderson

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 186
C. szczególne : Duża blizna na lewej ręce
Galeony : 111
  Liczba postów : 75
https://www.czarodzieje.org/t17870-ragnar-anderson#504406
https://www.czarodzieje.org/t17882-nala#504795
https://www.czarodzieje.org/t17874-ragnar-anderson#504530
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptyPią 07 Lut 2020, 18:38;

Był tchórzem, choć niejednokrotnie próbował kreować się na zdecydowanie dzielniejszego, niż w rzeczywistości miało to miejsce. Nie lubił pokazywać się innym z tej słabej strony. Nienawidził tak samo mocno jak ona litości czy tego spojrzenia, które wyrażało kompletną dezaprobatę. No ale cóż, było jak było i w zasadzie nie mógł tego zmienić w żaden sposób. Choć unikał takich sytuacji jak ognia i tak czasami miały one miejsce.
Mógł zaobserwować ten błagalny wzrok. Nie spieszył się jednak do tego, by w jakikolwiek sposób to skomentować. Bo i po co? Przecież oboje wiedzieli, że nie pozwoliłby sobie na to, by zostawić ją tutaj w takim stanie, nie udzieliwszy żadnej pomocy. Był świnią, dupkiem i cholera wie, kim jeszcze. Gdyby dobrze popytać ludzi, pewnie usłyszałby jeszcze wiele ciekawych epitetów na swój temat. Ale nie był debilem. To ostatnie, co można by o nim powiedzieć. Nie pozwoliłby na to, by stała jej się jeszcze większa krzywda, niż w obecnej chwili. W końcu chciał być uzdrowicielem, prawda? A czy ten zawód nie wiązał się z niesieniem pomocy dla ludzi? Oczywiście, że tak. Dlatego on zamierzał ją nieść. Nawet, jeśli nie do końca zgadzało się to z tym, co w obecnej chwili podpowiadał mu rozum.
- Spoko. - rzucił z idealnie udawaną nonszalancją w głosie. - Histeryzuj ile chcesz. Byle nie za głośno, bo muszę się skupić. - nie byłby sobą, gdyby nie dodał podobnych słów na koniec swojej wypowiedzi.
Pomógł jej delikatnie ułożyć się na nie zranionym boku, gdy zapytała o pozwolenie na ten czyn. Wydawało się to najrozsądniejszym rozwiązaniem w tym momencie. Dzięki temu, miał idealny dostęp do rany, nie musiał obawiać się, że gdyby dziewczyna zemdlała, uderzyłaby się w głowę. Przez dłuższą chwilę przyglądał się temu wszystkiemu w milczeniu. Zastanawiał nad tym, jakie kroki najpierw powinien poczynić. Wiedział, że uraz wygląda o wiele gorzej, niż w rzeczywistości jest, ale musiał bardzo mocno dokuczać dziewczynie. Gdyby tak się dobrze postarać, może nawet nie będzie szpetnej blizny zdobiącej to piękne ciałko...
- Nie jest tak źle. - powiedział po kilku sekundach, bardziej do siebie, niż do samej zainteresowanej. - Jak wszystko pójdzie dobrze, może nawet nie zostanie żadna blizna, o ile będziesz stosować odpowiednie maści. - może to mogłoby ją uspokoić a tym samym uspokoić i jego? Choć starał się tego po sobie nie pokazywać, bał się. Jego strach wynikał z faktu, że to nie była byle jaka dziewczyna, którą należało doprowadzić do stanu pierwotnego i puścić w świat. To była Lucia. A to imię w słowniku Ragnara coś znaczyło, choć sam nie dopuszczał myśli, że faktycznie tak jest. Zamiast tego wolał udawać, że to wrodzona ciekawość i chęć uzdrowienia cudzego ciała, skłaniała go do tego, by zrobić wszystko, co w jego mocy, aby wszystko poszło sprawnie. No bo co innego mogłoby to być? Przecież on był nieczułym dupkiem, nie zdolnym do czegokolwiek innego niż nienawiść czy pogarda względem drugiego człowieka.
- Dobra, zaczynajmy. - odetchnął głęboko, pozwalając sobie na delikatne przymknięcie powiek. Po chwili otworzył je ponownie i wycelował różdżką w paskudnie prezentującą się ranę. Teraz był już kompletnie pewien tego, co powinien zrobić. - Astral forcipe. - głośno i wyraźnie wypowiedział zaklęcie. To które uznał za stosowne użyć na sam początek. Najważniejsze było oczyszczenie rany, by mieć pewność, że nie ma tam żadnych pozostałości niewiadomego pochodzenie. Z zainteresowaniem obserwował, jak z rany wylatuje kilka drobinek piasku, jakaś mała drzazga. Wszystko to, co mogłoby doprowadzić do brzydkich rezultatów. - Haemorrhagia iturus. - kolejne zaklęcie również zadziałało poprawnie. Co prawda nie widział wielkich wycieków krwi z rany, którą posiadała Lucia, ale wolał wstrzymać całkowicie wycieki krwi, nawet w małych ilościach. Po tym zaklęciu przeniósł swój wzrok na twarz dziewczyny. Nie widział, aby w jakiś zły sposób reagowała na magię, dlatego postanowił, że podejmie się dalszego leczenia rany. - Bliżej końca niż dalej. - stwierdził luźno, posyłając jej cień uśmiechu. Może to ją trochę uspokoi.
Powrót do góry Go down


Lucia S. Ritcher
Lucia S. Ritcher

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : piegi
Galeony : 28
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t17072-lucia-s-ritcher
https://www.czarodzieje.org/t17074-little-devil#476651
https://www.czarodzieje.org/t17073-lucia-s-ritcher
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptyPią 07 Lut 2020, 20:46;

Chociaż rzadko kiedy widziała w oczach ludzi litość, przynajmniej kierowaną w jej stronę. Były to raczej inne, równie nieprzyjemne spojrzenia. Z tamtymi jednak dało się jakoś żyć. Podnosiłeś głowę do góry i szedłeś dalej. Co zrobić, kiedy ktoś patrzy na ciebie oczami, które mówią o twojej bezradności?
Czyli nie chciał jej pomóc? Robił to tylko dlatego, że sumienie przyszłego uzdrowiciela mu na to nie pozwalała? Wolała raczej myśleć, że była na tyle wyjątkowa, że to JĄ nie chciał tutaj zostawić. Nie dla jakieś wyższej idei, czy zwykłego dobrego tonu. Chciała wierzyć, że pierwszym odruchem była pomoc jej właśnie dlatego, że nie mógł jej tutaj zostawić. Nie mógł patrzeć na to, jak cierpi, czy tam inne pierdoły... Tak, czuła się cholernie istotnym elementem, w jego jakże smutnym i szarym życiu. Tak chciała właśnie myśleć.
Ściągnęła z siebie kamizelkę, która i tak nadawała się do wyrzucenia i podłożyła ją sobie po głowie, kiedy Ragnar pomógł jej się ułożyć na ziemi. Tak było zdecydowanie lepiej, a chociaż pozycja idealnie nadawałaby się do zamknięcia oczy i ulecenia gdzieś w wodzę fantazji... Nie zrobiła tego. Tak jak grzecznie go słuchała. Bez słowa zająknięcia, czy kolejnej, kompletnie niepotrzebnej uwagi. Chociaż z jej punktu widzenia, wszystko, co było zbyteczne, było jej w tym momencie potrzebne. Ufała mu, chociaż nikt o zdrowych zmysłach, widząc go w sytuacjach, w których ona miała zaszczyt... Trzymałby się od niego jak najdalej. Wtedy nie byłyby to tylko plotki.
-Kamień z serca. Jak ja się pokażę mojej randce?-Burknęła w eter, niby od niechcenia, aby wypełnić pustkę w przestrzeni.-Dostałam całkiem niezłe bikini na święta, o ciekawych dodatkowych właściwościach.-Uśmiechnęła się do siebie, bo faktycznie, prezent był interesujący i całkowicie w jej guście. -Blizna raczej nie jest dodatkiem, który chciałabym na sobie wtedy mieć.-Powiedziała cicho. Dlaczego akurat tym musiała się z nim dzielić? Cóż, nigdy nie ukrywali przed sobą, że sypianie z drugimi osobami to coś, co leży w ich kręgu zainteresowań. Czemu teraz nagle miałoby być inaczej? Czy nie robiła przypadkiem tego specjalnie? Jeżeli ktoś zna ją na tyle dobrze, aby zobaczyć te drobne szczegóły... To tak. Czekała na reakcję, chociaż nie mogła zobaczyć jego twarzy. Chciała usłyszeć ton jego głosu, jakby to miało zdradzić jej jego myśli.-Nie boję się blizn.-Dodała coś, co kompletnie zmieniało temat, który krążył jej aktualnie po głowie.
Zacisnęła pięści, kiedy pierwsze zaklęcie zetknęło się z jej raną. Wcześniejsze znieczulenie pomogło, jednak wciąż odczuwała w tym miejscu przedziwne mrowienie. Nie było przyjemne, nie było również bolesne. Bardziej bardzo niekomfortowe, dlatego jedynymi kończynami jego się poruszały, to jej palce, które co jakiś czas zaciskały się w pięści. Czy miało to inne znaczenie? Może chciała wiedzieć, czy jeszcze ma zdolność kierowania swoim ciałem. Spojrzała na chłopaka.-Większość pomogłaby mi dostać się do Skrzydła. Skąd wiesz tyle o magii leczniczej?-Spytała spokojnie, chcąc skupić się na czymś innym, niż rzeczach, które mogły wychodzić z jej rany... Paskudztwo, chociaż musiał to być całkiem interesujący widok. Niestety, pozycja oraz ciężkość głowy nie pozwalała jej przypatrzeć się jego działaniom.
Powrót do góry Go down


Ragnar Anderson
Ragnar Anderson

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 186
C. szczególne : Duża blizna na lewej ręce
Galeony : 111
  Liczba postów : 75
https://www.czarodzieje.org/t17870-ragnar-anderson#504406
https://www.czarodzieje.org/t17882-nala#504795
https://www.czarodzieje.org/t17874-ragnar-anderson#504530
Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8




Gracz




Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 EmptySob 08 Lut 2020, 12:19;

Nigdy nie myślał o sobie, jako o kimś bezradnym. Poza tym jednym, jedynym wyjątkiem, który zdawał się potwierdzać ogólnie przyjętą regułę. Ten jeden raz w życiu był skazany na pomoc kogoś innego i nie wspominał tego dobrze. Choć nienawidził swojego brata ze szczerego serca, tak tego nigdy nie zapomni. Gdyby nie on, nie ratowałby teraz Lucii z opresji. Pewnie sczeznąłby w jakimś przydrożnym rowie, z kolorową pianą zdobiącą jego usta. Wiedział, jak ta historia by się zakończyła nazbyt dobrze. W tamtym momencie, oczami wyobraźni widział już to, co miało się z nim za chwilę stać. Gdyby nie jego bliźniak i szybka teleportacja do Munga...
Nie, on chciał jej pomóc. Dla niego była to kolejna okazja do zbadania ludzkiego ciała, które przecież tak bardzo go fascynowało! A przecież każde ciało zasadniczo różniło się od innego, nigdy nie było dwóch takich samych osób, nawet jeśli były one bardzo blisko ze sobą spokrewnione. Prowadzony tryb życia oraz różnice w kodzie genetycznym pozwalały Ragnarowi na kolejne odkrywcze rekonesanse. A każdy kolejny napawał go ogromną radością. Nigdy nawet nie próbował dociekać, skąd wzięła się ta niezdrowa niekiedy fascynacja. Po prostu wykiełkowała w jego ciele, jeszcze wiele lat temu. Zawsze pragnął wiedzieć, co jest wewnątrz. Jak to naprawić bądź zniszczyć. Na ten moment ograniczał się tylko do naprawiania i chyba to stanowiło o fakcie, że mógłby być naprawdę dobrym kandydatem na przyszłego uzdrowiciela. Czas pokaże, czy faktycznie tak się stanie.
- Wybierasz się na randkę? - rzucił luźno w jej stronę, tym samym na chwilę przenosząc wzrok na jej twarz. A więc Lucia nie była jednak tak nudną osobą, za jaką można by było ją postrzegać. Ciekawe bikini z magicznymi właściwościami brzmiało naprawdę intrygująco. Sam Ragnar zapewne z chęcią zobaczyłby dziewczynę w takim wydaniu, nawet niekoniecznie wtedy, gdy sama by tego pragnęła. Jego wodze fantazji zaczęły podsuwać mu różne dziwne scenariusze takiego spotkania. Lucia ubrana tylko w to dziwne bikini, które w jego opinii zdecydowanie za dużo by zakrywało. Dostęp do bram szczęścia byłby szczelnie niedostępny dla niego w takim momencie. Zrobiłby wszystko wtedy, byle jednak zechciała udostępnić mu ten niewielki skrawek nieba. - Jak nie będziesz się słuchać zaleceń, to skończy się tak, że na żadną randkę nie pójdziesz, bo umrzesz. - dodał pozornie groźnym tonem. A może to by było rozwiązaniem? Nikt inny by jej nie posiadał, bo i ona sama by nie żyła... Nie Ragnar, to jest chore, nawet jak na ciebie! krzyczał jego umysł w odwecie na podobny tok myślenia.
Miał pewność, że zaklęcie znieczulające wciąż jeszcze działa poprawnie. W innym wypadku dziewczyna wiłaby się na ziemi w kleszczach bólu podczas wyciągania ciał obcych z jej rany. To nie był przyjemny proces i Ragnar miał tego świadomość. Sam kilka razy próbował na sobie tego zaklęcia, niejednokrotnie towarzyszyły mu bardzo nieprzyjemne słowa... Dlatego w tym momencie ucieszył się, że zdecydował się najpierw na zastosowanie własnie tego czaru. Nic nie czując, nie mogła przeszkodzić mu w pracy. Leżała przed nim niczym śliczna owieczka gotowa na rzeź...
-Mmm? - tym pytaniem wyrwała go zamyślenia, odmętów niekonwencjonalnych myśli, które mu towarzyszyły. Chwilę trwało, nim zdecydował się odpowiedzieć. - Nie jestem jak większość. - ot kolejne stwierdzenie, które posłał w jej stronę, bez większego zastanowienia. Stwierdzenie w pełni prawdziwe. -Vulnus alere - wyrecytował inkantację, ponownie celując różdżką w ranę. Nadszarpnięte tkanki powoli zaczęły łączyć się w jedną, spójną całość. Ragnar jednak wiedział, że to konkretnie zaklęcie nie wystarczy w zupełności do zasklepienia rany. Silniej działającego w tym momencie nie znał. Nie mniej, czas na rzucenie zaklęcie pozwolił mu na zastanowienie się nad odpowiedzią na posłane przez nią pytanie. - Ludzkie ciało mnie fascynuje. Od zawsze. Bardzo pragnąłem poznać wszelkie zasady jego działania, sprawdzić to, czego nikt wcześniej nie sprawdzał. Może właśnie dlatego tyle o niej wiem? - ostatnie słowa były luźnym pytaniem retorycznym, jakby sam sobie próbował odpowiedzieć na tę kwestię. Nie liczył na to, że Lu zrozumie. Nikt nie rozumiał. Co fascynującego było we flakach, mięśniach i krwi? Odpowiedź była prosta: wszystko!
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Brzeg jeziora - Page 17 QzgSDG8








Brzeg jeziora - Page 17 Empty


PisanieBrzeg jeziora - Page 17 Empty Re: Brzeg jeziora  Brzeg jeziora - Page 17 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Brzeg jeziora

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 17 z 28Strona 17 z 28 Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18 ... 22 ... 28  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Brzeg jeziora - Page 17 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Okolice zamku
 :: 
jezioro
-