Uśmiechnęła się szeroko, gdy przyjaciel radośnie skomentował jej zwierzęcego opiekuna. –
To aż dziwne, że mój patronus nie jest tęczowy – pokiwała głową, z dumą obserwując piękną papugę. Żywy dowód na to, że jeśli chciała i bardzo się starała to potrafiła, wbrew tym wszystkim słowom, które w życiu usłyszała, że nigdy niczego nie osiągnie. –
Dawaj, może trafi ci się jakiś tukan albo paqui! – zaczęła go dopingować, szczerze wierząc, że i jemu się uda.
Pomimo wyczerpania, z wielkim zaangażowaniem oglądała kolejne próby Jinxa, intensywnie myśląc jak mu może pomóc. Bo przecież on dokładnie to samo zrobił dla niej jeszcze przed chwilą, wspierając w tym trudnym procesie. Dlatego spanikowała, kiedy po następnej porażce zaczął chować różdżkę.
Z uniesionymi brwiami słuchała głupot, jakie wygadywał, nie do końca pewna czy on tak na serio czy żartuje. Wystarczyła chwila, w trakcie której intensywnie obserwowała jego pozornie wyluzowaną postawę, żeby zrozumiała, że się poddaje i jak gdyby nigdy nic stwierdza, że to nie dla niego. Znała Gryfona na tyle, żeby wiedzieć, że to tylko próba zamaskowania wstydu i zażenowania, a nie mogła pozwolić, aby ktoś bliski na jej warcie ot tak zrezygnował z czegoś, co jest w stanie osiągnąć. –
Jeśli mowa o przeznaczeniu to widzisz tę dłoń? – uniosła rękę. –
Z całą siłą przytuli się do twojego policzka, jeżeli dalej będziesz tak bezrozumnie pierdolił – westchnęła i zamiast faktycznie uderzyć, złapała go za ramiona, aby delikatnie nimi potrząsnąć. –
Hej, przecież mi chyba nie powiesz, że to olewasz, bo kilka razy ci się nie udało. Oboje doskonale wiemy, że dasz radę, o ile w to uwierzysz i wybierzesz odpowiednie wspomnienie. O, na przykład weź se pomyśl o mnie, wtedy to nawet niewerbalnie ci wyjdzie – parsknęła, chcąc trochę rozładować atmosferę i poprawić mu nastrój. –
A tak serio, znasz chwyt, ruch różdżki i inkantację. Skup się na pozytywnej energii, której masz więcej niż połowa szkoły razem wzięta. Przypomnij sobie moment, w którym nic innego się nie liczyło i… Reszta pójdzie sama. Ja też potrzebuję patronusowego budzika z twojej strony, naprawdę jesteś aż tak podły, żeby zrzucać na mnie całą odpowiedzialność za naszą punktualność? – szturchnęła go w ramię z uśmiechem. –
Kto jak nie ty, Jinx – dodała, wpatrując się w niego zachęcająco. Może i była natrętna i nieznośna i powinna dać mu spokój, ale czuła, że to nie jest jego ostatnie słowo w walce o wyczarowanie patronusa. –
Pokaż mi coś lepszego niż papuga – subtelnie popchnęła go w stronę szafy, aby udowodnił przede wszystkim sobie.
@Eugene 'Jinx' Queen