Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Punkt krajobrazowy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Gracz




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty01.07.21 11:27;


Punkt krajobrazowy


Miejsce z którego rozciąga się widok na całe miasteczko w poniższej dolinie. Położone dość wysoko, acz na łagodnym zboczu - usypanym drobnym żwirem. Domy w Dolinie Godryka majaczą między bujną roślinnością, uliczki rozświetlone są starodawnymi latarniami - a jedna strona magicznego miasta przytula się do terenów rezerwatu.
Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Gracz




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty01.07.21 13:41;

Opuścili Hogwart trzymając się pod ręce i plotąc kompletne androny między sobą - jakby cała ta scysja, którą sobie urządzili na tarasie widokowym w szkole w ogóle nie miała miejsca. Choć oczywiście miała i żadne z nich nie udawało, że było inaczej - po prostu, kiedy kurz opadł, a magia się rozproszyła, teraz powoli we własnych głowach przerabiali to, czego się dowiedzieli... A mieli co. Złotowłosą na przemian ogarniała wręcz charakterystyczna dla nastolatek ekscytacja, malująca na jej ustach ukradkowe, dziewczęce uśmiechy; niezwykle rozczulenie rozlewające się słodyczą na języku ale też... naiwna niepewność i wyczekiwanie, splatające jej żołądek w supeł. Zupełnie jakby nie miała za sobą epizodu harpiej furii, dwóch rozwodów i czterech krzyżyków na karku.
Perpetua była pewna, że żadne z nich by nie zasnęło, gdyby teraz zamierzali się rozejść do swoich łóżek w jej domku w Hogsmeade - pomijając fakt, że poczyniliby wtedy jak skończone stare pryki (którymi przecież nie byli, prawda?). Toteż szybko zgarnęła kluczyki do swojego waniliowego cadillaca - i jeszcze przezornie wypijając porcję Dictum - poprosiła przyjaciela, by zgarnął z salonu jeden z lekkich pledów. Zapakowali się w auto i polecieli, lądując dopiero w Dolinie Godryka.
Whitehorn czuła jak jej policzki palą pudrowe rumieńce za każdym razem, kiedy zmieniając biegi trącała kolano Huxleya - była w stu procentach pewna, że on też to widzi, uparcie jednak milczał, po prostu paląc swoje zjednoczone wile. Nie, żeby miała coś przeciwko, w końcu musiała skupić się na kierowaniu - co szło jej względnie... beznadziejnie.
Zahamowała trochę zbyt gwałtownie i kanciasto na szczycie łagodnego zbocza West Country. Poganiając Huxleya roziskrzonym spojrzeniem i gestami, sama wręcz wyskoczyła zza fotela kierowcy prosto w letnie, orzeźwiające powietrze. Dalej ubrana w wijącą się kwiatowymi pnączami tiulową sukienkę - zrzuciła niewielkie obcasy ze swoich nóg i wdrapała się najpierw na maskę auta - by ostatecznie usiąść na dachu, tuż przy stojącym obok samochodu Williamsie.
Łypnęła na niego spod złotych rzęs. Wyglądała jak żywcem wyciągnięta z bajeczki dla dzieci, tak promieniując swoim wewnętrznym światłem.
No dalej — ponagliła go z uśmiechem godnym kombinującego coś chochlika. — Chodź do mnie, Huxy — zaśmiała się cicho i perliście - klepiąc miejsce tuż obok siebie na kremowej karoserii.
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1504
  Liczba postów : 1463
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Administrator




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty01.07.21 18:10;

Wydaje się śmieszne, że po takiej kłótni i rozmowie zajmujemy się takimi błahostkami, kiedy rozmawiamy o niczym wychodząc z zamku. Cieszę się bliskością Perpy i chociaż tak często miałem to na co dzień, dziś wydaje się to jeszcze wyraźniejsze, inne. Nie poruszamy poważnych tematów, ale czuć między nami dziwne napięcie, którego nie było wcześniej. Nie jest to jednak napięcie złego rodzaju, wręcz przeciwnie. W ciągu kilku godzin z powrotem czuję się znacznie młodszy, chociaż przed chwilą dźwigałem swoje lata z wielkim garbem.
Ale okazuje się, że tak nie jest, nie jesteśmy starymi prykami, oczywiście, że nie. Podekscytowani wsiadamy do samochodu (chociaż rozsądnie jak zwykle), by wyruszyć na przejażdżkę donikąd. Otwieram okno na całą szerokość, by zapalić swojego papierosa różdżką i wypuszczać kłęby dymu przez pędzące auto. Perpetua dziś jeździ tragicznie. Uśmiecham się półgębkiem może na to, a może na jej dziewczęce rumieńce kiedy niechcący zaczepiamy się podczas jazdy. Jak to możliwie, że jeszcze przed chwilą łapałem ją w pół i wynosiłem z kuchni, by zrobiła sobie przerwę, a teraz drobne gesty wydawały się być intymne. Jakim cudem jedna rozmowa zmieniła aż tyle?
Nie to, że nie przynosiło mi nagle większą niż wcześniej przyjemność, jednak wtedy to były nic nieznaczące preteksty, teraz zaś sprawdzaliśmy siebie jak nastolatki.
Wychodzimy z samochodu i rozglądam się po ładnym punkcie widokowym, z którego możemy zobaczyć całą dolinę. Biorę wszystkie rzeczy, które wziąłem. Nie trzeba było mnie dwa razy prosić. Uznając, że nie będę brudził auta Perpy, obracam się w miejscu i po chwili stoję na dachu. Rozkładam kilka słodyczy i alkoholu, które wziąłem oraz pled, który mi kazała. Patrzę pytająco na nią co z tym zrobić równocześnie siadając obok przyjaciółki; patrzę na roziskrzone niebo i domy pod gwiazdami. Po czym zerkam na najpiękniejszą część tego wieczoru, uśmiechając się do niej lekko.
- Wziąłem wszystko co znalazłem wychodząc... Nawet trzy różne butelki alkoholu. Możesz spokojnie się napić, bo gorzej i tak nie będziesz jeździć - mówię biorąc kubeczki które wziąłem i podając jej jeden. Przysuwam się lekko do Perpy, by chociaż dziecinnie zetknąć się z nią kolanami, musnąć nagą skórę jej ramienia, czy blade palce, kiedy podaję jej kubeczek. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia od czego zacząć.
Więc zaczynam jak mamy w zwyczaju.
- Piękna pogoda - mówię, próbując nie wybuchnąć śmiechem na powtarzanie słów sprzed naszej wielkiej kłótni, ale prędko pękam, parskając krótko.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Gracz




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty01.07.21 19:51;

Jeszcze kilka godzin temu wściekła harpia - a teraz rozpromieniona trzpiotka. Nawet gdyby chciała (a bardzo nie chciała), to nic nie mogła na to poradzić, gdy najzwyczajniej w świecie migotała radośnie za każdym razem, gdy Williams choćby rzucił jej krótkie spojrzenie. Mogła nie mieć w głowie poukładanych jeszcze wszystkich myśli, ale jej serce i ciało dostosowało się do nowej sytuacji błyskawicznie. Choć... czy to w ogóle było nowe wrażenie? Nie. Och, wiedziała, że nie, bo to było coś znacznie lepszego - wyczekiwanego i wytęsknionego.
Cała niemal drżała pod napięciem, które między sobą generowali. Jednocześnie niesamowicie ją to bawiło - jak ich aury, tak do siebie nawykłe i współgrające mogły nagle krzesać takie iskry.
Mrugnęła zaskoczona, kiedy Hux aportował się tuż przy niej z cichym trzaskiem - musiała pokręcić głową nad samą sobą. No tak, ona pomimo swojej magicznej krwi czasem zupełnie zapominała, że nie wszystko jako czarownica musiała robić dosłownie.
Daj, złożę go — odpowiedziała na nieme pytanie swojego przyjaciela, odbierając od niego pled i rolując go w zgrabną, długą pseudo-poduszkę. Odłożyła swój twór na bok, póki nie był potrzebny - zerkając na rozłożone na dachu przez Williamsa zawinięte z kuchennej wyspy słodycze i alkohol. Brwi drgnęły jej w wyrazie rozbawienia - a potem zmarszczyły się w teatralnym oburzeniu na jego wytłumaczenia.
No wiesz co! — parsknęła, gdy zwrócił uwagę na jej dzisiejszą jazdę. Musiała jednak przyznać mu rację, jeździła tragicznie. Rysy momentalnie jej się wygładziły. — Masz rację — powtórzyła swoje myśli, odbierając od przyjaciela jeden z kubeczków. Czując jak rumieńce wręcz promieniują, gdy tylko jego skóra na krótki moment styka się z jej. Otaczał ich jednak miękki woal ciemności, który maskował to i owo. — Gorzej nie będzie, a tak najwyżej się napiję...
W jej słowa również wkradła się lekka trema, jakby sztywność. Wiedziała, że wypadałoby od czegoś zacząć, coś powiedzieć i już nawet uchylała usta, by coś podjąć, ale... Nie zdążyła.
Był pierwszy ze swoją trafną uwagą - ona z kolei jeszcze przed nim parsknęła śmiechem.
Nie sądziłam, że akurat my, Huxy, będziemy mieli kiedykolwiek problem z zaczęciem rozmowy — stwierdziła szczerze rozbawiona kolejną sytuacją, w którą się pakowali. Westchnęła krótko, kręcąc głową i pozwalając by złote loki rozsypały jej się po ramionach. Obracała nerwowo kubeczek w drobnych dłoniach... po to, by kolejny raz parsknąć śmiechem, nad ich dwójką.
Starzy, a głuuupi... — zaintonowała, mieszając dźwięczny ton z chichotem, gdy odkładała naczynko na bok. Czasami, gdy atmosfera sprzyjała, potrafiła być wyjątkowo zwinna i pełna gracji. Tak i teraz miękkim, kocim niemal ruchem, wsunęła się na kolana Williamsa - na głos wzdychając z wrażenia bliskości, które uderzyło w nią teraz skuteczniej niż bąbelki najlepszego kłębolota.
Musieli przełamać ten sztuczny dystans, który postawili między sobą przez lata.
Huh... — westchnęła po raz kolejny, zaplatając ramiona wokół barków Huxleya, praktycznie oszołomiona z lekka. Delikatnie zamglonym spojrzeniem odszukała zielone, ukochane tęczówki - momentalnie przybierając jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. Łagodnych i ciepłych, takich zatrzymujących na sekundę czas. — To się dzieje, Huxley. Nareszcie... — wyszeptała, naprawdę upajając się tą chwilą - chwilą, w której nareszcie wylądowała w tych odpowiednich ramionach.
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1504
  Liczba postów : 1463
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Administrator




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty02.07.21 0:57;

Jeszcze kilka godzin temu wytatuowany choleryk teraz nagle jeden z najbardziej szczęśliwych i równocześnie najbardziej zmieszany całą sytuacją mężczyzna. Taki właśnie byłem tego wieczoru i sam nie wiedziałem jak do tego wszystkiego podchodzić. Jeszcze nikt nie powiedział wprost co zamierzamy i co z nami będzie. Perpetua dosłownie przed chwilą wyszła z bardzo poważnego związku, pakowanie się w cokolwiek nowego wyglądałoby nierozsądnie. Ale właśnie. Czy to było coś nowego? Po części tak, po części nie. W końcu od tak dawna byliśmy blisko, próbując określić się jako przyjaciół, którzy od czasu do czasu lądują w swoich ramionach.  Jednak od dłuższego czasu tak wcale nie było, ale to nie dlatego czuliśmy dziś obydwoje się inaczej. To raczej fakt niewysłowionej wciąż obietnicy, mówiącej o fakcie, że to nie jest to samo co dawniej. Jakkolwiek nie jesteśmy młodzi duchem, teraz już nie był czas na naszą niby lekką relację; co odczuwamy obydwoje stykając się lekko kolanami, czy nawet wymieniając spojrzenia.
Prycham lekko na Perpę kręcącą głową, która ze swoją chorą nóżką wspinała się na samochód, kiedy podaję jej pled. Patrzę rozbawiony na przyjaciółkę, która prędko zgadza się ze mną i biorę pierwszą lepszą butelkę, by polać nam odrobinę alkoholu, a potem zagadać moim świetnym tekstem na który śmiejemy się obydwoje.
- A wiesz, ja się wcale nie dziwię. Mnóstwo kobiet onieśmielam, moją niesamowitą osobowością połączoną ze specyficznym wyglądem - oznajmiam żartobliwie, poprawiając lekko marynarkę, jakbym ja tutaj był najlepiej wyglądającym czterdziestolatkiem z krwią wili. Zanim coś odpowiem na kolejne słowa Perpy ta ląduje na moich kolanach. Z rozkoszą przyjmuję jej jakże znajomą, zgrabną jak zwykle, sylwetkę obejmując ją. Podnoszę dłoń by odgarnąć jej piękne loki z twarzy, musnąć jej piękną twarz i do tego przysunąć jeszcze bliżej. Na słowa przyjaciółki uśmiecham się jak durny nastolatek, którym już od dawna nie jestem, czując jakby coś od dawna stłumionego rozlewało mi się w piersi. Mimo wszystko nie mogę się powtrzymać od lekko żartobliwego tonu.
- Też długo czekałem aż w końcu usiądziemy na samochodzie nad Doliną Godryka. Marzenia się jednak spełniają!
Druga część, mimo że wyrażam ją lekkim tonem, jest naprawdę prawdziwa. Z czułością kładę dłoń na łabędzią szyję Perpy. Muskam opuszkami palców jej gładką skórę. Przysuwam się lekko do Perpetui, by dotknąć swoimi ustami jej elektryzujących warg. I chociaż to robiłem tyle razy, dziś wydaje mi się to inne niż wszystko. Ich smak, dotyk, niby jak kilkanaście lat temu. Jednak nie ma takie samego poczucia, że muszę to robić nachalnie, teraz, bo nie mam czasu oprócz tych kilku błogich minut. Pogłębiam pocałunek, który w teorii nie różni się niczym od naszych poprzednich, a jednak różni się wszystkim. Może najpierw powinniśmy o tym porozmawiać, ale przecież mamy na to czas. Może i całe życie.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Gracz




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty02.07.21 13:00;

Czy kiedykolwiek mieli problem z tym, że po zakończeniu (albo nawet i nie!) innego związku, z dnia na dzień potrafili paść sobie w ramiona? Jak Perpetua sięgała pamięcią, tak nigdy nie padły między nimi słowa 'Nie powinniśmy'. Naprawdę byli wybitnie kiepscy z ustanawiania granic - niemal równie beznadziejni jak w podejmowaniu decyzji. W końcu jednak najbardziej oporny człowiek, który unikał najprostszej drogi przez tyle lat, uważając ją najzwyczajniej w świecie za błędną, po tych wszystkich trudach podróży zdecydowałby się na nią. Zwłaszcza, że od zawsze towarzyszyłoby mu przeczucie, że to jedyna słuszna droga.
Czemu miałaby rozpaczać po związku - małżeństwie! - które ostatecznie tak ją wyniszczyło? W które mimo wszystko włożyła tak wiele swojego serca, że omal po prostu go nie straciła? I zapewne dalej by nad tym ubolewała, gdyby nie Huxley, który zwyczajnie przypomniał jej jak powinno wyglądać prawdziwe uczucie. Nie szukające piękna, poklasku, bezwzględnego posłuszeństwa i samych mądrych słów.
A to uczucie miało szczupłe, żylaste ramiona pokryte niezliczonymi tatuażami - o ciepłych objęciach i czułych palcach muskających skórę. Było łagodne, ale bywało bezpośrednie - zawsze szczere, o zielonych oczach nad którymi tańczyły ekspresywne brwi. Rozśmieszało nawet wtedy kiedy nie powinno, i pocieszało zawsze wtedy, kiedy było potrzebne. To uczucie nie było młode i klasycznie przystojne, miało zmarszczki i swoje blizny, stroiło się w kolory i ekscentryczne wzory. Było jedyne w swoim rodzaju. Było Huxleyem Williamsem - nie do podrobienia.
Tak jak nie do podrobienia były jego usta, którymi nakrył w końcu jej wargi, w lekkim, smakującym ten cały czas pocałunku. Było tak jak zawsze - tak jak powinno być, gdy iskra przeszła po jej ramionach i kręgosłupie, odbierając na moment dech. Ale było też inaczej, bo istotnie czas ich nie gonił, życie nie deptało po piętach. Nareszcie byli tylko dla siebie, tu i teraz. I choć nic nie zostało jeszcze powiedziane, to Perpetua miała tę słodką świadomość, pewność, że tak już zostanie.
Nie łapczywie, a z głęboką czułością oddała pocałunek, całą sobą przylegając do przyjaciela, po raz kolejny prosząc - tym razem bez słów - żeby z nią został. Żeby już nigdzie bez niej nie szedł, a zwłaszcza dalej, przez życie.
Wplotła swoje smukłe palce w kosmyki ciemnych włosów na męskim karku - z cichym westchnieniem błogości, nie żalu, odrywając wargi od jego ust, na ledwo cal - jeśli nie pół. Mieszała z nim oddechy i uderzenia serca oraz jasne, roziskrzone uczuciem spojrzenie.
Nie chcę już kochać żadnych frajerów — uśmiechnęła się, kradnąc Williamsowi drobne pocałunki między każdym słowem. Z rozbawionym, ostrzegawczym spojrzeniem - gdyby znów chciał jakoś przekręcić jej słowa. — Możemy być w końcu razem? Tak po prostu? — oparła swoje czoło o jego, szepcząc te ciche pytania. — Jeśli nareszcie mam zacząć się starzeć — podjęła żartobliwie mrużąc oczy. — To tylko z Tobą.
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1504
  Liczba postów : 1463
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Administrator




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty02.07.21 15:53;

Niestety bywały niechlubne chwile, w których tuż po zerwaniu z kimś innym odwiedzaliśmy się; by wesprzeć się we wzajemnej niedoli, często zbyt skwapliwie oddając się temu pocieszaniu. I faktycznie. Żadnych wyraźnych granic, które uwielbiały znikać kiedy tylko mogły. Odnajdywanie u siebie zawsze tego samego spokoju i chwilowego szczęścia. Czemu wcześniej nie zdecydowaliśmy się na ten, wydawałoby się całkiem naturalny, krok? Nie wiem. Pewnie będziemy jeszcze długo się nad tym zastanawiać i rozpatrywać wszelkie wnioski co my najlepszego narobiliśmy. Na razie chcę się skupić na tym, że dziś, tego dnia jesteśmy tu razem.
Obejmuję mocno Perpetuę kiedy pogłębiamy pocałunek, jakbym chciał niemo obiecać, że nigdzie się nie wybieram. Ani dziś, ani jutro, ani w sumie nie muszę nigdy. Wplatam dłoń w piękne, znane mi loki, poddając się błogiemu momentowi, czując jakby Felix Felicis przepływał w moich żyłach. Kiedy miękkie wargi Perpy oddalają się ode mnie, nadal delektuję się jej bliskością, żarem oddechów, jej pulsującą aurą, którą już od tylu lat nie odczuwałem w pełni.
Perpetua składa mi prędkie pocałunki na ustach i tylko one uchroniły ją od mojego komentarza na jej pierwsze słowa, a już unosiłem brew znacząco. Jednak za bardzo mnie absorbują pojawiające się i znikające usta przyjaciółki. Przestaje jednak i na chwilę stykamy się czołami. Łapię dłoń Perpy, bawiąc się jej palcami i przeplatając je z moimi.
- Skoro mnie ładnie prosisz - mówię, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechów, wpływających mi na usta. - To niech będzie, tyle za mną chodzisz, ze się zgodzę - dodaję niepoważnie. To z czystej radości nie potrafię powstrzymywać żartów. Na chwilę kładę głowę na obojczyku Perpy, by przywrócić romantyczny nastrój. Przymykam oczy i całuję w odpowiedzi jej gładkie ramiona i szyję, na kolejne pytanie. Podnoszę głowę z roziskrzonym spojrzeniem.
Z wielką klasą robię znienacka minę, która odrobinę przypomina naburmuszone spojrzenie Caine'a, jakie robił za każdym razem kiedy rozmawiałem z Perpą. - Mówiłaś tak każdemu swojemu byłemu? - pytam naśladując jego sposób mówienia. Ale niestety bardzo szybko zaczynam się chichotać i ponownie chowam głowę na ramieniu Perpetui, równocześnie przytrzymując ją mocniej, by mi nie uciekła za moje żarty i obsypuję jej piękną skórę kolejnymi pocałunkami.
- A tak naprawdę rzucę cię od razu jeśli zaczniesz się starzeć. Nie tak się w końcu umawialiśmy - dodaję ponownie niepoważnie, szczerząc się jak idiota. Całując czubek jej uroczego nosa, gładki policzek, znajomy kącik ust. Oczywiście mówię głupoty, nie mogę się powstrzymać. Złote loki, jasne oczy, blada skóra w złocistych piegach, gładkie ramiona, znane objęcie. Moje uczucia są zrozumiałe dla każdej osoby, która kiedykolwiek zobaczyła Perpetuę, w końcu jest najpiękniejszą kobietą jaką widziałem. Ale to nie tylko uroda. Nawet nie tylko uroczy charakter, wiara w innych, zrozumienie; jest jeszcze ta nierozerwalna nić porozumienia, która nas łączyła. Czy była harpią, czy pół wilą, dla mnie, była idealna odkąd pamiętam.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Gracz




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty02.07.21 18:16;

Płynne szczęście? Zdecydowanie tak, właśnie to wrażenie rozlewało jej się po ciele pod wpływem bliskości Huxleya. Właśnie to ją tak uzależniało i do tego nieustannie wracała - choć dziś, teraz właśnie, negocjowała dożywotnie, codzienne dostawy ów specyfiku. A na szali stawiała całą siebie, swoje oddanie, obecność, miłość - wszystko. Z nadzieją, że Williams w końcu w pokorze to przyjmie.
I przyjął, splatając z nią palce i dzieląc z nią oddech... Z żadną powagą jednak, choć tego akurat od niego nigdy nie wymagała.
Jesteś niepoważny! — Zachichotała, z radością odnotowując uśmiechy na ustach Huxleya, z którymi on sam nie był w stanie zawalczyć. Ona z resztą również - uśmiechając się równie niedorzecznie jak on, wręcz pijana szczęściem. Choć żadne z nich nawet nie tknęło przyniesionego z domu alkoholu. — A trzeba było Ci uświadomić na samym początku, że polizane to zaklepane — podłapała jego eleganckie i wyszukane żarty naturalnie, z zawadiackimi ognikami w jasnych oczach.
Wszystko wydało się nagle takie proste - ona zapytała, on łaskawie się zgodził. W którym momencie tak bardzo skomplikowali sobie życie? W którym momencie oboje jednocześnie stwierdzili, że nawzajem na siebie nie zasługują? Gdzie w tej całej miłości do siebie pogubili te najprostsze słowa?
Objęła mocniej kark Williamsa, gdy ten miękko ułożył się na jej obojczyku - z czułością przeczesała lekko skręcające się kosmyki. Z resztą, czy to było ważne kiedy? Nareszcie mogła nazwać go swoim mężczyzną, a nie tylko przyjacielem, drżąc delikatnie pod pocałunkami na odsłoniętych ramionach...
I dębiejąc na jego kolejną minę i wyjątkowo chłodne - opryskliwe - słowa. Nie powinna...
HUXY!
... ale zaczęła się śmiać tak głośno i mocno, że aż łzy zabłyszczały na jej policzkach. Kontrast, który Huxley profesjonalnie zaprezentował był wręcz uderzający - zwłaszcza gdy ponownie poczuła jego uśmiechnięte wargi na swojej skórze, dopiero wtedy lekko się uspokajając i ocierając oczy wierzchem dłoni. Tak to właśnie wyglądać - przy nim mogła w końcu żartować, nie rozpaczać.
Zanim zauważysz moje zmarszczki będziemy musieli kupić Ci okulary z soczewkami jak denka od ognistej — odbiła, wystawiając zaczepnie język - na krótko, bo zaraz parsknęła śmiechem i zamknęła twarz Huxleya w swoich dłoniach, by pocałować go raz jeszcze, mocno, przymykając oczy. — Kocham Cię — mruknęła gdzieś prosto w jego usta, rozbrajająco szczerze, samej wręcz delektując się tym czystym brzmieniem. Nie odmawiając już sobie niczego - poza oddechem, który bez żalu zaczęła tracić, zatopiona w czułych ramionach i zapachu zjednoczonych wil.
Pożegnaj się ze strychem — zastrzegła jeszcze, z cichym śmiechem odsuwając się nieco bardziej na kolana Williamsa - by spojrzeć na niego z lekkiego dystansu i musnąć palcami podrażnione od szorstkiego zarostu usta. I uspokoić tętno, które konsekwentnie przyspieszało.
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1504
  Liczba postów : 1463
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Administrator




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty02.07.21 19:14;

Jestem pijany szczęście, z pewnością dlatego mówię jeszcze więcej głupot niż zwykle. Nie mogę się powstrzymać od tego równie mocno co od przeplataniu jej palców, zanurzaniu długiego nosa w jej pięknych lokach, muskaniu bladej skóry przy każdej okazji. Wszystko to wydawało mi się tak naturalne jak to, że Perpetua właśnie prosi mnie o, hm, chodzenie.
- Ja jestem zawsze poważny. Bardzo poważny, bo wiem że to twój typ, więc się staram - droczę się nieprzejednanie, uśmiechając się nadal do przyjaciółki. Do ukochanej! - Nie przypominam sobie, żebyś mnie lizała - stwierdzam prędko, chociaż na pewno kiedyś taka sytuacja miała miejsce, ale zwyczajnie bawię się jej słowami, byleby rzucać przekornymi zdaniami.
I nadal to robię na zmianę chowając głowę na nadzwyczaj dziś kuszących obojczykach oraz ramionach kobiety, by podnosić ucieszoną twarz, mówić niepoważne rzeczy i cieszyć się radością Perpy, która wyglądała jeszcze piękniej niż zwykle. Nie wiedziałem, że to było możliwie, ale chyba kiedy mogę mówić, że to moja kobieta dodawało to jeszcze więcej do jej uroku osobistego. Przymykam jedno oko, jakby próbują wypatrzeć jakiekolwiek zmarszczki na twarzy Perpy. Kiwam delikatnie głową, zgadzając się z jej słowami.
- Racja, z moim zdrowym trybem życia będziesz wtedy już mnie pewnie wozić jak inwalidę i wymieniać pieluchy, kiedy u ciebie będzie widać jakiekolwiek oznaki starzenia... Zgadzam się z tobą być również dlatego że jestem bardzo sprytny, wiązanie się z uzdrowicielką to przebiegły plan - gadam dalej niemądre rzeczy i dopiero usta Perpetuy zamykają mi mnie w końcu. Zachłanniej niż wcześniej oddaję pocałunek, zatapiając się na powrót w jej miękkich wargach. Mruczę z niezadowoleniem, że się odsuwa, ale po jej słowach szybko przechodzi mi obruszenie.
- Świetnie się składa, ja też Cię kocham, co powtarzałem ci od dwudziestu lat. Ale dla przyszłych pokoleń będę mówił, że to ty poprosiłaś o mnie o chodzenie i wyznałaś miłość. Kocham Cię Perpa. Kocham.
Powtarzam składając jej kolejny pocałunek, jakbym nie mógł się nacieszyć jej obecnością (bo nie mogłem). Pozwalam się jej odsunąć w końcu, nie za daleko oczywiście, teraz zaś mam widok nie tylko na Perpetuę, ale również domami za nią. Marszczę lekko brwi kiedy wspomina o moim poddaszu.
- Nie, to ty zamieszkasz na poddaszu. Nadal widzę Caine'a w Twoim łóżku jak raz wpadłem proponować ci kawę... - stwierdzam szczerze, bez zażenowania czy wyrzutów. Na chwilę jednak skupiam wzrok na Dolinę Godryka w tle. - Chyba, że... Rozejrzymy się... jakoś za... no nie wiem - bełkoczę nagle odrobinę, bo zanim przychodzi mi do głowy pomysł, uświadamiam sobie, że to zdecydowanie za szybko szukać wspólnego domu. Czy za szybko skoro i tak razem mieszkamy? Sam nie wiem, dlatego zacząłem się lekko plątać, machinalnie okręcając lok Perpy wokół palca.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Gracz




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty02.07.21 23:30;

Rozbrajał ją, raz po raz, rozkładał na łopatki - swoim nie tyle niepowstrzymanym pleceniem andronów na każde jej słowo, ale przede wszystkim humorem. Podejściem do wszystkiego, takim swobodnym, lekkim, takim... niepoważnym. Chociaż to nie było do końca dobre słowo. Niemniej, Perpetua nie zwykła oburzać się na jakiekolwiek żarty Huxleya - zwyczajnie doceniając jego niezłomną pogodę ducha. Nawet jeśli z czegoś nie do końca powinien żartować... Niby. Cóż, z ich wiekiem i doświadczeniem łatwiej przychodziło im z pewnych rzeczy się śmiać, niż nadawać polotu i wzniosłości.
Wiedzieli, że liczy się codzienność.
Nie przypominasz? — Aż sama uniosła zaskoczona (i rozbawiona) brwi, kiedy ten szybko odparł jej słowa - niezbyt jednak przemyślanie. — Naprawdę mam Ci przypominać te wszystkie razy w łazience prefektów do której się zakradaliśmy? Albo za kulisami teatru? — Parskała za każdym razem, gdy Hux chował się w jej lokach. — Z resztą, nie odpowiadaj — roześmiała się w głos, zdając sobie doskonale sprawę z jaką odpowiedzią mogłaby się spotkać. Williams zawsze był specjalistą w łapaniu ją za słówka - wszystko mogąc obrócić na swoją korzyść.
Zapominasz chyba kto z naszej dwójki jest kulawy od dwudziestu pięciu lat i chodzi o lasce — zauważyła jeszcze trzeźwo - choć bez zgryźliwości - nim uciszyła plotące głupoty usta ukochanego własnymi. Czuła się tak bardzo na miejscu. Zupełnie jakby ten cały chaos jakim było jej życie, nagle zatrzymał się i złożył w idealnie dopasowaną układankę. Cząstka po cząstce wskakiwała na swoje miejsce.
W sumie nie skłamiesz, bo to ja wszystko zaczęłam — uśmiechnęła się pięknie, z satysfakcją wymalowaną na rozpromienionej przez wewnętrzne słońce - i wiszące wysoko na niebie gwiazdy - twarzy. Nie, żeby wszystko przypisywała sobie... Naprawdę. W końcu wszystko zaczęło się od tego, że Williams ją znalazł w Mungu i przywrócił do porządku. Postawił na nogach - a teraz trzymał w ramionach. I kochał. — Mów mi to częściej, proszę — mruknęła cicho, czując jak coś na kształt wzruszenia ściska ją za krtań. Nie musiała prosić o uczucie.
To była najsłodsza, najlepsza prawda, jaką mogła przyozdobić dzisiejszy wieczór.
Wyrzucimy łóżko — stwierdziła prostodusznie, wzruszając ramionami. Williams jednak jakby jej nie słuchał, wpatrzony w coś za nią - naturalnie więc podążyła za jego wzrokiem, właściwie aż do tego momentu nie dostrzegając jak pięknymi światłami rysowało się szkockie miasteczko z tego miejsca. Westchnęła cicho, chłonąc ten widok - strzygąc uszami na kolejne, bełkotliwe słowa swojego wybranka.
Łypnęła na niego rozbawiona, ponownie, boleśnie wręcz powoli obracając się w jego kierunku.
Huxley, my już mieszkamy razem — stwierdziła fakt, wodząc jasnymi oczami od nagle zmieszanej twarzy mężczyzny, do jego dłoni, którą bawił się jej włosami. Doskonale wiedziała o co mu chodzi - ich obecny domowy układ... Był czysto przypadkowy.
No dobrze... — podjęła, sięgając po odłożone w tym całym ferworze kubeczki z alkoholem. Do nozdrzy dotarł jej zapach ognistej whisky, na który usta drgnęły jej w krótkim uśmiechu - ten trunek będzie kojarzyć już tylko z jednym.
Włożyła jeden kubek w dłoń Huxleya.
Chcę mieć z Tobą dom, Huxy. Wspólny. Nasz własny. — Miała nadzieję, że wypowiada na głos ich wspólne pragnienie - co też czujnie wybadywała, nie odrywając spojrzenia od zielonych tęczówek, jakby chcąc odczytać jego reakcję. — Nasz i... Florence — dodała, pierwszy raz od wielu godzin wypowiadając na głos imię córeczki.
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1504
  Liczba postów : 1463
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Administrator




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty03.07.21 1:50;

To prawda, powonieniem się czasem powstrzymywać i faktycznie to robię. W pracy, przy uczniach, kiedy jest poważniejsza sprawia nie sypię żartami, kiedy czuję, że nie wypada tego robić; oczywiście zdarzają mi się wypadki i błędy, jak każdemu. Jednak przy Perpie czuję się tak swobodnie, że nie potrafię zamknąć buzi z radością plotąc głupoty, na które ona reaguje śmiechem. Czy już niewystarczająco pospieraliśmy się wcześniej? Należy nam się chwila, nieprzyzwoitego wręcz, poczucia szczęścia.
- Co nie odpowiadaj! - mówię gwałtownie wyswabadzając się z jej przyciągających mnie loków. -Nic nie pamiętam. Musisz mi przypomnieć wszystko od nowa. Wszystko - powtarzam, skradając jej kolejny niewinny pocałunek. Z czułością i widocznym pożądaniem patrzę w jej znajome tęczówki; nasza relacja opierała się głównie na wzajemnym wsparciu i byciu ze sobą w ważnych momentach naszego życia. Jednak jestem tylko chudym mężczyzną w zbyt wielu tatuażach, a ona jest kobietą marzeń, kłamałbym jak najęty, gdybym nie myślał również o tym podczas naszych cichych obietnic pod roziskrzonym niebem.
- Tak... to będziemy robić wyścigi na wózkach. Chyba że... chcę popracować nad twoim biodrem, mam pewien plan nad którym kombinuję dłuższy czas. Potrzebuję kogoś, żeby to dopracować. Nie chcę brać ciebie, wystarczy mi mądry asystent, wezmę tego nicponia Lowella. Spróbujemy może... pozbyć się tej twojej feruli - mówię dość cicho, nie chcąc składać jakichś obietnic, których nie mogę spełnić, ale zasiać ziarno cichej nadziei; szukałem momentu w którym mógłbym o tym powiedzieć i teraz wydawało mi się to odpowiednim momentem.
Cząstka po cząstce na swoim miejscu. Każda.
- Najwyraźniej ty tu rządzisz - stwierdzam, poddając się całkowicie mojej bratniej duszy; w końcu wspólnie nie raz ratowaliśmy się z wielu sytuacji. Gdyby Perpetua nie wyszła pierwsza z tym wszystkim, pewnie nigdy nie podjąłbym odpowiednich kroków. Wciąż czekałbym aż spotka swojego rycerza. Nadal nie jestem pewny czy to jestem ja, ale nie zamierzam się z nią kłócić. Z pewnością nie teraz. - Kocham Cię, kocham Cię... - powtarzam i powtarzam zasypując pocałunkami znowu jej dekolt i szyję, przerywając nagle z uśmiechem. - Nie no, nie mogę za dużo tego mówić, przyzwyczaisz się i znudzisz. Na moje "kocham Cię", będziesz odpowiadać "ja muszę kupę" i wtedy wszystko straci na romantyczności - ponownie żartuję niezbyt delikatnie, uśmiechając się niewinnie na ten mocny w wizualizacji dowcip.
Po chwili jednak zamyślam się lekko, co Perpa oczywiście zauważa, sprowadzając mnie na ziemię, wspominając o wspólnym mieszkaniu.
- Tak, oczywiście - mówię prędko, nietypowo dla mnie speszony. Zanim jednak zdążę jakoś zgrabnie zmienić temat, ta wyraża na głos to co sam chciałem powiedzieć, ponownie przejmując stery w tej relacji. Nie jestem pewny czy to ona tu jest odważną Gryfonką, pewną siebie, czy jest po prostu bardziej lekkomyślna. Obydwie opcję sprawiają, że się nad nią rozczulam. Biorę kubek w dłoń i przybijam lekko toast z wielkim uśmiechem na twarzy, odwzajemniając upewniające się spojrzenie.
- Zgoda, niech ci będzie! Ale jak Florence nie będzie mi mówić tato, rzucam cię, kulawa harpio - oznajmiam wypijając kubeczek whisky z mrugnięciem i poruszeniem brwi. Krzywię się lekko odkładając alkohol, przez chwilę delektując się tym momentem i zapachem frezji (z mchem). Zerkam jednak nadal czymś wyraźnie zaniepokojony, mimo idealnych momentów.
- Perpa... zanim zaczniemy wybierać dom... - zaczynam mniej pewnie niż wcześniej. - Nie jestem już młodym chłopcem po treningach qudditcha. Nie możesz decydować o wszystkim tylko na podstawie przeszłości i tym, że super się dogadujemy... To w końcu jest norma... Jestem już stary, wytatuowany tak jak nawet się nie spodziewasz... Nigdy nie byłem niesamowitym adonisem, co ci nie przeszkadzało, ale wiesz jak jest, ze mną raczej nie będzie lepiej. Ty jesteś cudowna i nawet ślepy by to zauważył. Nie wiem czy wiesz do czego dążę. - Podnoszę dłoń by z zastanowieniem dotknąć zmarszczonych brwi; próbuję szczerze wyrazić swoją niepewność.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Gracz




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty03.07.21 5:28;

Kradł jej pocałunki i rumieńce - a ona nie miała dość. A teraz, z obietnicą wiecznej kradzieży - i w starciu z ognikami pożądania w jego oczach, nawet pomimo upływu tylu lat - była gotowa znów oddać mu wszystko. Przypomnieć wszystko - byleby tylko dalej, właśnie w taki sposób na nią spoglądał. Uzupełniali się komplementarnie - miłość była naprawdę ślepą pindą. I do tego niesamowicie złośliwą w ich przypadku. Nie, żeby to była ich wina.
Chwila, chwila, co? — aż zaskoczona zamrugała, przekrzywiając głowę. — Masz nie pomysł a p l a n jak wyleczyć mi biodro? — Rozczulenie chwyciło ją za gardło, gdy doszło do niej co właśnie powiedział jej Huxley. Przed oczami mignęło jej wspomnienie - młodziutka ona na łóżku szpitalnym, z drobną dłonią oplecioną w długie, roztrzęsione palce równie młodego Williamsa. "Pomogę Ci, Perpa" - zapewnienie, które powtarzał jej jak mantrę. I rzeczywiście pomagał - nosić książki i pokonywać wszystkie schody, póki sama nie była w stanie. Ale skoro nawet w Mungu nie potrafili do końca jej wyleczyć... Nawet ona sama, weteranka jeśli chodzi o wypadki przedmiotowe i pozaklęciówkę, zostawiła to tak jak było - przyzwyczajona i pogodzona. — Lowell to... bardzo mądry chłopak — przyznała, dalej ze ściśniętym gardłem.
Przynajmniej dopóki znów nie obsypał jej skóry pocałunkami, od których rozgorzała rozkosznie - choć nie sprawiły jej nawet w połowie takiej przyjemności jak przeplatane z nimi słowa. Migotała w jego dłoniach - i nawet żarciki, którymi próbował sprowadzić ją na ziemię nie podziałały. Była pewna, że nigdy jej się to nie znudzi.
Sram na romantyczność — sarknęła wulgarnie - choć wyraźnie z siebie zadowolona, tak przebiegle przecież nawiązując do minionych słów mężczyzny na tarasie w Hogwarcie - jak i tych sprzed chwili.
Dobrana z nich para, ewidentnie.
Rozczulenie i głębokie poczucie zrozumienia, które niemal namacalnie między nimi poczuła, gdy oczy Williamsa rozbłysły na jej deklarację, jedynie ją umacniało w przeświadczeniu, że naprawdę, tym razem im się uda.
Choć o mało nie udławiła się ognistą, gdy wznosząc toast Williams zatytułował ją 'kulawą harpią'. Zwyczajnie popłakała się ze śmiechu. Nawet nie zdążyła porządnie otrzeć łez - i zapewnić, że Florka od zawsze miała tylko jednego tatę - bo jej druga połówka podjęła się swojego monologu. Którego złotowłosa z uwagą wysłuchała - znów odkładając kubeczek gdzieś na bok.
Huxy, wiem. Zdaję sobie sprawę z tego wszystkiego. Jestem uzdrowicielką, jak już sprytnie zauważyłeś — próbowała jeszcze zgrabnie podbić swoją wypowiedź żartem. Przynajmniej póki naprawdę nie spoważniała, by dzielnie - jak to Borsuk przyparty do muru - zawalczyć w końcu o swoje z jawną niepewnością Williamsa. Nie ma mowy, żeby zaprzepaścili coś o czym - oboje! - marzyli od tak cholernie dawna. Kiedy W KOŃCU porzucili etap budowania jakichś prowizorycznych gniazdek, by zaznać siebie nawzajem choć przez marną chwilę - a choć późno, to mogli uwić razem wspólną przyszłość. I to na fundamentach swojej - tak silnej przecież! - relacji.
Uczynisz mnie najszczęśliwszą kobietą na ziemi, jeśli tylko pozwolisz mi budzić się obok Ciebie rano — zaczęła pewnie, intensywnie wpatrując się w zielone oczy Huxleya. Nie pozwalając, by uronił choćby głoskę z jej ust. Jej własne tęczówki pociemniały nieco, co wcale jednak nie było objawem złości czy irytacji. Kochała go, całą sobą. Każdą cząstką, tę dziką również.
Dzień w dzień, a ja z radością będę liczyć każdą twoją nową zmarszczkę... póki wszystkie troski i radości dzielić będziesz ze mną. — Uśmiechnęła się nagle, pięknie - z czułością składając... obiecujący, drobny pocałunek na ustach ukochanego. I na pomarszczonym czole. — Ty, nie kto inny. — Na ślepo odnalazła jego dłoń, ponownie splatając z nim palce, mocno. — Nie karz mi szukać dalej... — poprosiła łagodnie - w kącikach jej ust zatańczył jednak zawadiacki uśmieszek. — Też nie robię się od tego młodsza, tatuśku!
Zatańczyła własnymi brwiami w - marnej jednak - imitacji jego własnej mimiki, nim roześmiała się perliście.

+
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1504
  Liczba postów : 1463
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Administrator




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty03.07.21 17:32;

Kiwam lekko głową na jej upewnienie się czy na pewno dobrze rozumie.
- Wiesz, muszę dopracować zaklęcie. Wcześniej próbowałem myśleć nad eliksirami, wydaje mi się że to mnie mocno zmyliło, ale wiesz jak jest. W eliksirach leczniczych jestem po prostu lepszy, uznałem że tak będzie lepiej - przechodzę na chwilę do rzeczowego tonu, kiedy wchodzę na tematy leczenia. Ściskam lekko jej ramię kiedy widzę kątem oka, że wzrusza się delikatnie. Jeszcze nic nie zrobiłem, nie czas wdzięczność. - No, ale raczej będzie lepiej z zaklęciem! Opowiem ci o tym jak ogarnę szczegóły, teraz nie mówmy o tym, bo wiesz jak to my z takimi sprawami, jak się rozgadamy... No, skoro mamy być ze sobą na poważnie, muszę zainwestować w twoją stuprocentową sprawność fizyczną - mówię krótki słowotok, który ma wyhamować dalej temat tworzenia owego zaklęcia, po czym kończę lekkim żartem, kiedy muskam delikatnie chore biodro przyjaciółki. A potem ponownie całuję Perpetuę po całym ciele, mówiąc niepoprawne farmazony. Kiedy ta odpowiada wulgarnie ma mój żart, odchylam głową i parskam śmiechem. Rzadko kiedy Pepra wyraża się w tak dosadny sposób, dlatego to zawsze bawi. Uwielbiam fakt, że tak łatwo mogę z nią mówić w tak lekki sposób o poważnych sprawach i obydwoje wiemy kiedy to jest na tyle ważne, by przystanąć na chwilę, nie mknąć coś dalej z szerokim uśmiechem.
Poprawiam swoją towarzyszkę odrobinę na moich kościstych kolanach, zanim nie przystępuję do mojego monologu. Na początek uśmiecham się lekko i kiwam głową, zgadzając się z jej słowami. - Prawda, bardzo bystra z ciebie kobieta - oznajmiam gładzę palcami rękę, Perpy wzrokiem przesuwając to po jej pięknej buzi, odrobinę zbaczając gdzieś na boki, bo głupio się czuję z taką dawką szczerości i wrażliwości wyłożoną przed Perpetuą. Każdy nie czułby się stuprocentowo pewnie. Perpa powtarza mniej więcej to co mówiła wcześniej. Wciąż wydaje mi się, że nie może odczuwać tego samego co ja przy niej, mimo że ta wpatruje się w moje tęczówki z przekonaniem; po prostu nie mogę w to uwierzyć. Ten pocałunek mnie bardziej uspokoił, wydawał się zapewniać, że wszystko będzie w porządku, odczuwam w nim taki sam pociąg, tyle samo elektryzującego powietrza co te kilkanaście lat temu, kiedy po raz pierwszy postanowiliśmy spróbować swoich ust. Kto by przypuszczał, że tyle lat później będziemy to powtarzać? I że będzie naprawdę chciała być ze mną?
Już otwieram usta, żeby coś powiedzieć, ale Perpa dodaje coś ze słowem tatuśku, na co zamiast tego robię przerażoną minę. - Och nie, nie mów tak, brzmię wtedy jak zboczeniec i... co ty wyprawiasz kobieto! Chcesz mnie jednak wypłoszyć? - mówię kładąc rękę na czole, by uspokoić jej dziwnie latające brwi. - Uznaj, że na to ja mam monopol.
Biorę wolną ręką, którą nie zaplatam z Perpą, kubeczek i uderzam ją o kolano by podała nam butelkę i byśmy mogli wypić kolejne zdrowie.
- To co, za to co przed nami! - mówię wesoło, wyciągając się ku przyjaciółce - ukochanej, by złożyć jej jeszcze jeden prędki pocałunek i opróżnić cały napój w kubeczku. Sam nie wiem już co mnie bardziej paliło od środka. Trunek, czy Perpetua.

zt

+

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Gracz




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty29.08.21 21:07;

  Wyszedł z tego pierdolnika szybciej niż zakładał, choć z drugiej strony jakby tak pomyśleć to i tak spędził tam wystarczająco dużo czasu. Wszyscy byli tak zaaferowani rozkręconą imprezą, że prawdopodobnie nikt nie zauważył jego zaogniającej się sprzeczki z Sam, gdzieś na boku, w dość spokojnym, acz elektryzującym tonie. Zapewne nikt też nie widział kiedy Voralberg najzwyczajniej w świecie opuścił teren dziupli szybkim, mocnym krokiem, nie zostawiając za sobą absolutnie nikogo.
  Wyszedł na rześkie, wieczorne powietrze, stając na środku drogi. Miał ochotę wrzeszczeć wniebogłosy, bo być może w jakimś stopniu by mu to pomogło, ale powstrzymał się, rozglądając na boki i wkrótce miast po czarodziejsku teleportować się gdziekolwiek, ruszył w cholera wie jakim kierunku. Schował ręce do kieszeni i nieco się zgarbił, nie patrząc na drogę przed siebie, a na ubity żwir pod swoimi stopami, całkiem przyjemnie brzmiący dla ucha, przygniatany przez jego buty. To nie tak miało być. Naprawdę miał nadzieję na miły wieczór, mimo tego, że z początku był ku niemu sceptyczny. Co więc poszło nie tak? Chyba wszystko. Nic nie było takie jak miało być.
  Kopnął jeden z kamieni czując, że ciśnienie buzuje w nim coraz bardziej. Był strasznie wściekły, choć być może nie powinien. Nie wiedział dlaczego skumulowało się w nim tak dużo emocji, a najgorszym było to, że kłębiło się w nim ich coraz więcej. Wszystko było źle, ale nie mógł już znieść patrzenia na nią w objęciach innych mężczyzn, na wesołe flirty z nimi i burzenie jego samooceny przez połowę imprezy. Jakby już niewystarczająco była niska. Nie wiedział kiedy powierzchnia zaczęła podnosić się ku górze, a on dotarł na sam szczyt punktu krajobrazowego Doliny Godryka. Naprawdę mimo całego jej uroku o tej porze, nie miał czasu zastanawiać się nad jej pięknem.
  - Kuuurwaaa maaać – wrzasnął dość donośnie, ale nie na tyle, aby usłyszało go całe sąsiedztwo. Z krzykiem wyrzucił z siebie kilka, a może nawet kilkanaście bombard rozpieprzających wokół wszystko, choć w większości rozbijając grudy ziemi i pojedyncze skały. Później to naprawi, teraz musiał się wyżyć na całej okolicznej przyrodzie. Był cały mokry od potu, z rozwichrzonymi na wszystkie strony włosami. Jego marynarka leżała już dawno na stojącej nieopadal ławce, a krawat był obluzowany, a wręcz nawet całkowicie rozplątany, gdzie smutne jego końce sterczały po dwóch stronach jego szyi. Wyglądał zdecydowanie przystojnie, kiedy był wkurwiony, ale widać było w tych oczach pewien rodzaj czystej emocji – co u Alexandra nie zdarzało się często. Złapał się pod biodra i odchylił głowę do tyłu, próbując uspokoić swój oddech na tyle, na ile mógł.
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Gracz




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty29.08.21 21:37;

Starała się jak mogła, aby spędzili ten wieczór w przyjemny sposób. Niemal wypruwała z siebie żyły byleby Alexander choć raz uśmiechnął się sam z siebie, szczerze, spontanicznie ale było to po prostu niemożliwie. Od samego początku był negatywnie nastawiony do imprezy i przez to wszystko szlag ją trafiał. Wypiła parę kieliszków wina i gdy tylko jej myśli otoczyło przyjemne szumienie tak odpuściła sobie zabieganie o poprawę humoru Alexa. Chciała się bawić i robiła to, czy mu się to podobało czy nie. Nie odmawiała żadnemu zaproszeniu do tańca, chętnie żartowała, wznosiła toasty, przekomarzała się jednak non stop coś ją uwierało. Spojrzenie Alexa, takie pochmurne, zimne, niemalże lodowate. Tyle razy mówiła mu, że to nie stypa, a parapetówka a on swoje. Nie docierało. Skutecznie popsuł jej humor swoją postawą. Mimo wszystko przeczuwała co przelało czarę goryczy - jej rzucony żart, gdzie ironicznie podkreślała tempo zalotów Alexa i dodała wyraźnie, że nie absolutnie nie tworzą żadnego związku. Te słowa uwierały ją, a okazało się, że wszystko usłyszał i po prostu się obraził. Poczerwieniała z zawstydzenia kiedy jej osoba towarzysząca zlekceważyła ją i wyszła bez słowa. To skutecznie odbierało jej chęć zabawy.
Szła za nim z paru powodów. Przede wszystkim obiecał ją odstawić do domu. Po drugie, zamierzała wygarnąć mu to i owo bo nie są dziećmi, a dorosłymi ludźmi i powinien uszanować jej małe oczekiwania względem choćby wymuszonego uśmiechu. Po trzecie, sposób jego chodu sugerował naruszenie granic cierpliwości. Nie nadążała za nim. Robił wielkie kroki, nie oglądał się za siebie i gdy on wpadł w szał rzucania zaklęciami na prawo i lewo, ona była dopiero w połowie drogi na wzgórze. Przeklęte obcasy! Trzęsła się z zimna co udowadniało, że nie jest tak pijana jakby chciała. Trzęsła się, bo wściekłego Alexa widziała drugi raz w życiu. Jak śmiał się gniewać kiedy to on popsuł jej imprezę? Nie miała w sobie sił na wykazywanie się niesamowitą empatią i współczuciem. Miała tego dosyć. Też miała prawo wściekać się, bo dał jej ku temu sporo powodów.
- Jesteś z siebie zadowolony?!- rzuciła w złości kiedy tylko znalazła się w połowie pagórka. Z jej oczu ciskały gromy, a policzki płonęły czerwienią. Powinna lękać się rzucanych Bombard lecz wychodziła z założenia, że nigdy przenigdy nie wyceluje zaklęcia w jej stronę. Powinna bać się podejść kiedy był wściekły ale co tu mówić, nie myślała do końca logicznie.
- Prosiłam cię o jedno, tylko o jedno, a ty nawet się nie starałeś! Jeśli naprawdę nienawidzisz imprez to czemu, do jasnej avady, ze mną przyszedłeś?- cedziła przez zaciśnięte zęby, wchodząc na szczyt pagórka. Nie widziała w ciemnościach wszystkich emocji na jego twarzy, ale nie miała ochoty dawać mu więcej taryfy ulgowej.
- Po co ci były te sceny morderczego spojrzenia? Co ci miało to dać? Jeśli chciałeś zniechęcić mnie do imprezy to brawo, udało ci się! Jesteś z siebie dumny?!- zacisnęła mocno pięści i wówczas uzmysłowiła sobie, że zostawiła w Dziupli torebkę.
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Gracz




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty29.08.21 21:55;

  Nie mógł się uspokoić. Był tak cholernie podenerwowany, że żadne próby opanowania swoich emocji skutkowały absolutnym fiaskiem. Nie miał pojęcia dlaczego wzięło go aż tak mocno, a raczej nie chciał do siebie dopuścić tej myśli. A może? Przecież już rozmawiał z Perpetuą i wyjaśniła mu kilka rzeczy, które pomogły mu zrozumieć to wszystko. Pewnie dlatego był aż tak wściekły. Bo już wiedział i nie potrafił nic z tym zrobić. Wyrzucił z siebie jeszcze ze dwa, może trzy zaklęcia. Ziemia była zaorana tak mocno, jakby co najmniej przebiegło tędy stado buchorożców. Odwrócił się i wystrzelił jeszcze jedno, w ostatniej chwili, przy zatrzymanym biciu serca wyrzucając jego trajektorię metr czy dwa od stojącej Sam. Nie miał pojęcia, że już tam była.
  - Nie, nie miałem zamiaru w Ciebie celować. – wyrzucił z siebie jadowitym tonem, choć było słychać w nim dość sporo troski. Gdyby ją trafił swoją bombardą, zakończyłoby się to co najmniej tragicznie i ta myśl absolutnie go przeraziła. Szybko jednak zorientował się, że nie miała tego na myśli, co zmieniło czyste przejęcie się w kolejną falę gniewu. Jak ona… mogła, odwracać kuguchara ogonem.
  - Ostrzegałem Cię, że nie jestem najlepszy w tego typu schadzkach, ale byłaś uparta. Chciałem zrobić Ci przyjemność i po prostu tam pójść. – rzadko kiedy można było usłyszeć taki ton głosu Alexa, ale to właśnie się działo. Był niesamowicie wkurwiony, obserwując ją czujnie swoimi jasnymi oczami. Nie pozostawała mu dłużna, widział to kiedy podeszła bliżej i weszła w światło latarni. – Skąd mogłem wiedzieć, że skończy się to…to… ugh. – nawet nie przechodziło mu przez zęby to co obserwował przez całą imprezę, na dodatek to, co sobie samodzielnie dopowiadał. Ręce drżały mu i to bynajmniej nie z zimna, a on powstrzymywał się przed tym, aby nie wyrzucić z siebie kolejnych zaklęć.
  - Znasz mnie przecież nie od dzisiaj Samantha. Nie od dzisiaj. Wiesz jaki jestem, takiego mnie akceptowałaś. Co się zmieniło? – zapytał retorycznie, a gdyby był kotem to zapewne by się teraz najeżył, kładąc po sobie uszy i wyciągając przed nią łapę z pazurami. Naprawdę nieprawdopodobnym było się teraz do niego zbliżyć, nawet próba zdawała się być samobójstwem. Słysząc jej kolejne słowa wyraz jego twarzy zrobił się bardziej neutralny, zimny i bez wyrazu. Było to dużo bardziej przerażające niż jeszcze ten wściekły chwilę temu. To go zabolało.
  - Nic nie rozumiesz Sam… w takim razie wracaj na imprezę. Z pewnością będziesz się tam świetnie bawić. – powiedział już nieco ciszej, łagodniejąc, ale mówiąc też coraz bardziej lodowatym tonem. Czuł że wnętrzności skręcają mu się w którąś ze stron. Co on sobie wyobrażał? Że po tych wszystkich latach czuła do niego coś więcej poza przyjaźnią? Skoro dziwiła ją jego zazdrość i widziała w nim tylko agresję, to jakie to miało znaczenie. Widać było po nim rezygnację. Patrzył spod rozwichrzonej grzywki na jej sylwetkę, powoli się uspokajając i machnął w jej kierunku ręką, odwracając się i patrząc na widok Doliny. Może tak miało być i było lepiej. On chyba nie nadawał się do żadnych związków i relacji.
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Gracz




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty29.08.21 22:16;

Wryło ją w ziemię na widok jego oczu i błysku nieopodal miejsca gdzie chciała stanąć. Wstrzymała oddech i przez chwilę straciła wątek przerażona myślą, że mogło stać się coś złego. Nie cofnęła się, nie potrafiła się do tego teraz zmusić. Zatrzymał zaklęcie tak, jak należało. Nie pozwalała sobie spojrzeć na rozoraną ziemię i kępy rozrzuconej wyrwanej trawy. Nie da się ponownie zbić z pantałyku. Nie chciała, aby tkwił samotnie w domu kiedy ona się bawi w najlepsze. Potrzebowała jego obecności, wsparcia, ciepła dłoni aby odnaleźć się na nowo w towarzystwie. Uniemożliwiał jej to swoją odstraszającą postawą i to zszargało już jej nerwy.
- Nie mamy już po siedemnaście lat, Alex. Chciałam wierzyć, że będziesz się przy mnie dobrze bawić ale widzę, że to walka z wiatrakami.- akceptowała go… tylko teraz była zbyt wkurzona, aby przymknąć oko na te drobne rzeczy, które ją w nim irytowały. To też udowadniało, że nie była nim zauroczona bo inaczej wybielałaby go i lekceważyła wady. Nie, to było coś więcej, coś, co nie pozwalało jej odwrócić się na pięcie i odejść.
Dolał oliwy do ognia. Tak bardzo ją zabolał wyraz jego twarzy i ten ton, że nikłe światło latarni zamigotało nerwowo w obliczu jej drobnego zrywu niekontrolowanej magii.
- Nie waż się mówić do mnie tym tonem i tak na mnie patrzeć! - krzyknęła, robiąc krok w jego stronę i celując w niego palcem.
- Nie masz prawa patrzeć na mnie jakbyś nie chciał mnie widzieć. Nie możesz mnie tak traktować! - wiedziała, że jest dla niego ważna tak samo jak on dla niej. Była pewna tej "posady" w jego życiu, choć czy aby na pewno?
- Staram się dla ciebie, a ty się tak mi odpłacasz? - teraz bała się, ale nie tego, że ciśnie zaklęcie u jej stóp. Bała się, że stanie się coś złego w ich relacji.
- Nie odwracaj się ode mnie.- warknęła, zaciskając bardzo mocno pięści.
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Gracz




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty29.08.21 22:45;

  Znowu emocje kumulowały się w jego środku. Nie śmiał już wystrzelić kolejnego zaklęcia, bojąc się, że w nią trafi nawet jeśli broń Merlinie w życiu nie miałby takiego zamiaru. Nieoceniona była siła magii i tego wolał się trzymać. Pozwalała na wiele wyborów, ale większość z nich była po prostu zła. Buzował w środku jak dobrze naoliwiony express do Hogwartu. Gdyby można było zobaczyć wściekłość, to para właśnie leciała by mu z nosa i uszu, a on gwizdałby jak rozżarzony czajnik. Czasami nie wiadomo było czy bardziej należało się go bać, kiedy ciskał zaklęciami na lewo i prawo czy wtedy, kiedy ton jego głosu był absolutnie lodowaty, a jego postawa całkowicie obojętna. Był jak skała, teraz już niewzruszony.
  - Chciałem. Chciałem się dobrze bawić. – teraz był już nieco spokojniejszy. W jego głosie poza tą nutą chłodu dało słyszeć się lekkie ustępstwa, zupełnie jakby żałował, że w istocie teraz ich tam nie ma i wciąż nie bawią się świetnie na parkiecie. Szybko jednak ta niewielka iskierka nadziei, że się uspokoją, została znów zmieniona w płomień awantury, bo kolejne jej słowa bolały go i raniły coraz bardziej.
  - Będę robić co zechcę, nie jestem psem, aby ktoś rzucał w moim kierunku komendy. I KTO KOGO „TAK” TRAKTUJE?! – wrzasnął, tym razem naprawdę głośno. Spojrzał na nią i choć na chwilę się odwrócił, to jednak znów na nią spojrzał, kiedy powiedziała mu, aby to zrobił. To by było na tyle z jego asertywności, uprzednio jedynie zdołał chwycić swoją marynarkę.
  - Jak?! JAK CI ODPŁACAM!? – zaciskał zęby tak mocno, że za chwilę równie dobrze mogłyby popękać. Mięśnie jego szczęki uwydatniały się i na powrót rozluźniały, kiedy szurał oba łukami o siebie niczym piłą o drewno. – Tym że nie mogę patrzeć jak kręcą się wokół Ciebie inni mężczyźni? Że nie mogę słuchać jak z nimi flirtujesz? Czy może odpłacam Ci tym, że traktujesz mnie jak życiowego niedorajdę, tylko dlatego, że nie potrafię…tak łatwo powiedzieć Ci co czuję. Odwrócił od niej wzrok, marszcząc nos na przemian z rozluźnianiem go. Drżał coraz bardziej, czując ten nagły dziwny przypływ odwagi.
  - Nie było Cię trzynaście lat w moim życiu. TRZYNAŚCIE LAT. Próbowałem zapomnieć. Było ciężko, było to bolesne, ale w końcu mi się udało, układałem sobie życie, nie udało się, bywa. A ty pojawiasz się nagle w moich drzwiach i… – mówił, wciąż na nią nie patrząc. No, ale przynajmniej w końcu nawiązali jakiś dialog. Przerwał jednak, szukając odpowiednich słów. Coś w nim narastało, powoli wypierając gniew, było to coś w rodzaju… zagubienia? Strachu?
  - Czego ode mnie oczekujesz? Że powiem Ci, że Cię kocham? – znów na nią spojrzał, lustrując jej postawę, spojrzenie i zachowanie. Była równie wkurzona co on i sam nie wiedział, czy dziwi jej się, czy nie. Czy powinien być o to jeszcze bardziej zły.
  - TAK. KOCHAM CIĘ CARTER. Kocham Cię mimo tych straconych trzynastu lat i wychodzi na to, że nigdy, do cholery, nie przestałem. To chciałaś usłyszeć? Że byłem zazdrosny patrząc jak dziś obracasz się wśród innych ludzi? Najchętniej w ogóle nie wypuściłbym Cię z rąk i trzymał do końca tego cholernego świata nie pozwalając Ci już nigdy odejść. Jesteś na powrót w moim życiu zaledwie od miesiąca, a już jesteś najważniejszym punktem w moich myślach kiedy tylko otwieram oczy. Każdego, pieprzonego, dnia. I nie mogę się Ciebie z nich pozbyć, choćbym chciał. A nie chcę. – opuścił ręce wzdłuż ciała, zupełnie jakby był zrezygnowany, ale jego spojrzenie nadal było czujne, mocne, a ton jego głosu szczery aż do bólu. Czuł, że wściekłość go opuszcza, a jej miejsce zaczął zajmować strach. Strach, że była tak wściekła, że już mu nie odpuści, że pójdzie sobie i go zostawi, czy była do tego zdolna?
  - Mam to powiedzieć jeszcze raz? – zapytał, retorycznie, patrząc na nią swoimi wyjątkowymi oczami, których biel zalała zwężone źrenice. Odwrócił się na pięcie i zrobił megafon z dłoni, krzycząc na całą dolinę „Kocham Cię, Samantho Carter” i na powrót na nią spojrzał. Nie ruszał się z miejsca, nie można było wyczytać nic a nic z jego wyrazu twarzy. Ot stał, czekając na jej reakcję. To było najdłuższe kilka minut w jego życiu.

Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Gracz




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty29.08.21 23:30;

To niemożliwe, ale z każdą chwilą jej gniew trafił swej mocy w przeciwieństwie do tego, co działo się z Alexem. Patrzyła na jego twarz, tak boleśnie wykrzywioną złością ukierunkowaną tylko na nią i zaczynała bać się, że takowy wzrok przeważy nad ciepłymi wspomnieniami. Żywiła do niego żal za wiele zachowań, które powinna przewidzieć. Znała go, dlaczego więc wściekała się, że nie poszło po jej myśli? Czuła pod powiekami zmęczenie związane z całą tą delikatnością i czekaniem na to, co nigdy nie było jej obiecane. Z tej dwójki to ona szybciej angażowała się i zakochiwała, a więc nie miała pewności czy oswajanie go ze sobą przyniesie oczekiwany efekt czy powinna wybić sobie z głowy kochanie Alexandra. Może nie życzył sobie jej natrętnej miłości, może zbyt mocno naciskała…
- Nie pozwolę na siebie krzyczeć!- miała swoją dumę, która teraz drżała z emocji i nie była w stanie pokazać się w pełnej krasie. Czy nie zauważył, że od całych dwóch chwil jej podniesiony głos tracił swą moc? Gdy ryknął, przestraszyła się i mimowolnie skuliła głowę w ramionach. Miała ochotę szybko przeprosić go za tę reakcję, ale ten zarzucił ją falą gorzkich słów. Ten gniew spozierał z niego tak intensywnie, iż wprawiał bicie jej serca w palpitacje. Nie mogła złapać oddechu. Zazdrość . Sama była zazdrosna, a nie wierzyła, że i on mógłby być. Powinna to przewidzieć. Jest psychoterapeutką, dlaczego nie widzi oczywistego, a diagnozuje emocje obcych ludzi?
- Nie uważam cię za niedorajdę, ughh!- gniew ledwie opadł, a Alex go prowokował. Tupnęłaby w złości nogą gdyby obcas buta nie zapadał się w tej zmielonej zaklęciami ziemi. Co on u licha zrobił z tym niewinnym pagórkiem?
- Myślisz, że tylko tobie było ciężko przez te trzynaście lat? Do diaska, Alex, nie przyszło mi łatwo cię zostawić. Żałowałam tego wiele razy, ale pisałeś w listach, że… że… - głos załamał się wtedy kiedy nie powinien. Zaciskała mocno usta, próbowała pozbierać się i przestać się trząść jak osika. Było mu źle. Cierpiał gdy wyjechała. Uwierzyła w listach jego słowom, aby najpierw zajęła się karierą. Nie umiała wtedy dobrze wybrać i okazuje się, że popełniła błąd. On cierpiał. Co ona najlepszego zrobiła?
Cały gniew zniknął wraz z jego kolejnymi słowami. Podniosła nań wzrok, przyglądała się jego profilowi z szeroko otwartymi oczyma. Złość, frustracja, wszystko to skumulowało się w ciężkości stóp uniemożliwiając jej teraz nawet najmniejszy ruch. Tak bardzo marzyła usłyszeć takie słowa, że kiedy pragnienie ziściło się to nie potrafiła uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Tembr jego głosu rył w jej pamięci wszystkie te słowa, które z siebie wyrzucał. Kochać. Wszystko stało się nagle takie jasne, oczywiste, zrozumiałe. Dopiero teraz zauważyła wszystkie te zależności między jej zachowaniem a jego reakcją i na odwrót. To brakujący element układanki - wzięcie pod uwagę, że Alex mógłby ją kochać tak, jak przecież było zawsze. Wykrzyczał uczucie głęboko ze swoich trzewi, a ona zapomniała, że była na niego o cokolwiek zła. Jak mogła być tak ślepa? W jej oczach rozlała się ulga, tak wielka, że mogłaby upaść gdyby jego wzrok nie trzymał jej w swych cudownych okowach.
- Powinnam wtedy zostać.- wydusiła z siebie te trzy słowa, zabarwione nutą rozpaczy i żalu za straconymi latami. Widziała wyraźnie, że przyjął pozycję obronną - zobojętnienie, znieczulenie choć była przekonana, że z tej odległości słyszy donośne bicie jego serca. Z lekkim trudem, ale podeszła ten krok bliżej niego, podnosząc głowę, by cały czas widzieć kochane białe oczy.
- Przez ten cały czas próbowałam wybić sobie z głowy, że możesz mnie kochać. Nie chciałam robić sobie nadziei. - wyznała drżącym głosem, bo nie potrafiła w takich okolicznościach panować ani nad mimiką ani na tonem. Podniosła dłonie, dziwnie ciepłe w tym mrozie, i otuliła nimi jego policzki, jakby próbując tym samym zetrzeć z nich te maskę obronną.
- Przepraszam za moje zachowanie. Było tam tyle par, a ja nie potrafiłam znieść tego, że nie mogę patrzeć na ciebie tak jak Huxley na Perpetuę.- z wielką delikatnością pogładziła kciukiem jego szorstki policzek. To znaczy, że mogła go kochać bez żadnego "ale"? Czy istniała jeszcze jakaś przeszkoda do pokonania?
- Przecież tak naprawdę zawsze byłeś tylko ty, Alex.- wydusiła z siebie cicho kiedy tylko poczuła na rzęsach ciężkość zbierających się łez.
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Gracz




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty30.08.21 20:48;

  Pisał. Pisał jej wielokrotnie, żeby została tam, gdzie była i realizowała się zawodowo. Nie mogła robić tego u jego boku, chcąc nie chcąc było dużo więcej lepszych miejsc do kształcenia się w zakresie magopsychiatrii niż Brytania. Nieważne było jego cierpienie, tęsknota i smutek z powodu nie widzenia jej przez ten czas. Czasami trzeba było wybrać to, co było ważniejsze dla drugiej osoby, a Voralberg miał to do siebie, że zawsze stawiał ważnych dla siebie ludzi ponad siebie samego. A później wyjechał on i wrócił dopiero dwa lata temu. Wszystko to było zdecydowanie zbyt pogmatwane.
  - Nie chciałem Cię zatrzymywać w Twoich marzeniach. – stwierdził, wzruszając przy tym ramionami i uciekając wzrokiem gdzieś na boki. Nawet teraz, kiedy miał ją już obok to wszystko było tak cholernie bolesne. Trzewia ściskały mu się tak mocno, że miał wrażenie że ze stresu zaraz zwymiotuje. Alexander Voralberg, człowiek który rzuca w wiwerny połową lasu, teraz wymiękał, kiedy trzeba było porozmawiać z prawdopodobnie najważniejszą osobą w jego życiu. Typowe.
  Nie wiedział co go sprowokowało do tego, aby wyrzucić z siebie to wszystko tak…łatwo. Bo tak było. Jego słowa mimo że tak ważne, teraz były dla niego cholernie proste. Mówił każde jedno z nich całkowicie szczerze, z wyraźnie słyszalnymi emocjami wylewającymi się z niego jak woda z wezbranej rzeki po ulewie. I patrzył. Patrzył na nią ani na sekundę nie szukając innego punktu zaczepienia, aby wyznać jej to wszystko. Kto by pomyślał, że potrzebował złości do tego, aby powiedzieć komuś, że kocha. Niezbadane były zakamarki niektórych umysłów.
  - Nie. To ja powinienem ruszyć za Tobą. – powiedział już nieco ciszej. Powoli dochodził do siebie i uspokajał się, choć miał to też złe strony, kiedy na powrót zaczynał obojętnieć. Zdaje się, że kiedy ucieka z niego zbyt wiele emocji, to wkrótce kończą się niczym eliksir wypijany z fiolki. A może miała rację? Może to była jego pozycja obronna w reakcji na stres i strach, że go odrzuci? Wolał przygotować się na najgorsze i nie rozczarować się (choć z pewnością byłby to cios), aniżeli podejść do tego zbyt lekko i entuzjastycznie. Była to zbyt poważna kwestia, aby brać ją niepoważnie jak jakiś małolat. Patrzył na nią, a kiedy powoli się do niego zbliżała, można było zauważyć każdy jeden możliwy objaw zdenerwowania. Cały drżał, oddychał szybko i płytko, a jego serce waliło tak mocno, ze można było zobaczyć ten ruch przez mokrą koszulę.
  - A ja nie chciałem Ci jej dawać, dopóki nie byłem pewien siebie. Nie chcę Cię krzywdzić, nigdy. – przechylił głowę na jedną ze stron, ostrożnie przytulając się do dotyku jednej z jej dłoni. Były tak przyjemnie ciepłe i delikatne, że już nigdy mógłby się od nich nie oderwać. Nie przepraszaj, nie masz za co. – szepnął cicho, otwierając jeszcze chwilę temu przymknięte oczy i wypuścił powietrze z płuc na jej słowa. Czy to właśnie chciał usłyszeć? Zważywszy, że już chwilę później delikatnie chwycił jej podbródek i pocałował, można wnioskować, że tak.
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Gracz




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty30.08.21 21:36;

Po gniewie nie było nawet śladu, ale za to ogarnął ją smutek. Szczęście z powodu jego uczuć, ale przykrość, że niejako… stracili trzynaście lat. Skoro ich miłość przetrwała szmat czasu i najwyraźniej uniemożliwiała pełnię szczęścia w innych związkach to warto zatrzymać się i docenić to, co mają teraz. Nie była pewna czy powinna cieszyć się ze swojego zdobytego wykształcenia kiedy uzmysłowiła sobie jak wiele straciła.
- Mówiłam ci już kiedyś, że przejaw egoizmu od czasu do czasu może wyjść na zdrowie.- wyłapywała jego zapędy do rezygnowania z własnego komfortu na rzecz tej osoby, na której mu zależało. Gdyby ją zatrzymał to zostałaby. Być może nie nabyłaby tak dobrego wykształcenia, nie zarabiałaby zadowalającej kwoty, ale za to byłaby we właściwym miejscu. Zgarnęła opadającą na jego oczy grzywkę, co rusz delikatnie gładziła czy to jego skroń czy kącik oka.
- Alex, głuptasie, nie jestem z porcelany.- szeptała czułym i ciepłym głosem, posyłając mu lekki uśmiech, aby uwierzył jej, że niełatwo ją złamać. - Nie bój się przyszłości.- prosiła, bo choć rozumiała lęk przed poważnym rozłamem w relacji tak bardziej wierzyła w ich samych. Ich uczucie przetrwało tyle lat, czy to nie jest najważniejsze? Gdyby pojechał za nią to nie byłby szczęśliwy dlatego nigdy nie zaproponowała mu wspólnego wyjazdu. Znała go na tyle, aby wiedzieć, że ciężko byłoby mu się odnaleźć w dzikiej i pięknej Irlandii. Kariera ich rozdzieliła, ot, to był niepodważalny fakt.
Trzymała jego twarz w swoich dłoniach i wpatrywała się w niego z takim kochaniem jakie jakiś czas ukrywała. Choćby bawiła się dobrze z każdą osobą na parapetówce to nikt nie umywa się do Alexa. Uważała, że ma powody do przeprosin. Popatrzyła w jasne oczy kiedy ujmował jej podbródek. O ironio, zdążyła pomyśleć o rozoranej ziemi pochłaniającej jej obcasy, a później nie liczyło się już nic poza lekkim dotykiem jego ust. Ileż razy o nich marzyła to nie potrafi zliczyć. Przytuliła doń wargi w coraz cieplejszym pocałunku, jakby próbując wlać w to całą tęsknotę z tych minionych lat. Przedłużyła dotyk jest ust o kilka sekund byleby rozgrzać się przy nim i nacieszyć czułym dotykiem. Była ich niezwykle spragniona po tylu latach. A on znowuż powinien bardziej w siebie wierzyć. - Kocham cię, Alex. - szepnęła prosto do jego ust i z zamkniętymi oczyma przytuliła policzek do jego żuchwy, a ręce ulokowała w okolicach jego ciepłego karku. Słuchała uspokajających się oddechów i przypominała sobie, że pomimo wypełniającego ją szczęścia to wciąż powinna uszanować jego potrzebę harmonii.
- Teraz to już cię nigdy nie zostawię.- zapewniła barwniejszym tonem, sugerującym, że mógłby mieć z tego względu przechlapane.
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Gracz




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty30.08.21 22:32;

  Mimo całej ten sztywnej i zamkniętej w sobie postawy, kącik jego ust uniósł się delikatnie na jej słowa. Zagryzł na chwilę wargę, jakby rozważając ich sens i wkrótce pokręcił głową ni to z niedowierzania, ni to rozbawienia jej pewnością siebie.
  - Jak dla mnie jesteś. – stwierdził cicho, wiedząc, że w jego głowie była już osobą, którą należało bezwzględnie bronić. Nikt nie mógł nic poradzić na to, że miał osobowość typowego rycerza na białym koniu. Musiał chronić wszystkich ludzi, na których mu zależało, nie mówiąc już o takich jednostkach jak właśnie ona, która to była jedyna w swoim rodzaju, najważniejsza. To był ten moment, kiedy musiała wręcz uważać, aby nikt nie przekroczył jakiejś nieznanej granicy wobec niej, bo spotka się z natychmiastową reakcją Alexa. Ale chyba zdawała sobie z tego sprawę. I choć te kilkanaście lat temu nie miał takich umiejętności jak teraz, to w gruncie rzeczy nic się nie zmieniło.
  Teraz jednak nie chciał o tym myśleć, napawając się dotykiem jej delikatnych dłoni. Było to swego rodzaju abstrakcją, kiedy on sam łaknął czyjeś bliskości. Oznaczało to wiele, między innymi i przede wszystkim fakt, że bardzo jej ufał. Nie znał jej od wczoraj, a ich więź była na tyle duża, że wiedział, ze się na niej nie zawiedzie i może na nią liczyć. A teraz jeszcze ten pełen emocji wieczór, który to rozpoczęty kłótnią teraz zdawał się być głupim wspomnieniem wobec tej chwili. Nie odrywał się od niej tak szybko, pozwalając temu momentowi trwać nieco dłużej. Serce waliło mu niesamowicie szybko, a on wciąż odczuwał ten swego rodzaju lęk, ale zaczynał powoli ustępować tym pozytywniejszym emocjom, w których to pozwalał się zatapiać. Słysząc jej słowa, przytulił ją do siebie i wzdrygnął się lekko czując przyjemne mrowienie na karku.
  - Zabrzmiało jak groźba. – wyszeptał jej do ucha, wkrótce odsuwając się od niej i zarzucając jej na ramiona jeszcze chwilę temu trzymaną w dłoni marynarkę. Była na nią za duża o co najmniej kilka rozmiarów, swobodnie mogąc robić za płaszcz, ale była ciepła. On nie potrzebował wierzchniego okrycia, a już na pewno nie teraz. Rozejrzał się wokół dopiero teraz zauważając ilość szkód, które narobił. Złapał się pod biodra, cmokając z niezadowoleniem, po czym machnął dłonią rzucając kilka zaklęć, które zaczęły naprawiać wszystko co zniszczył, łącznie z ziemią pod stopami Sam. Podszedł do niej i chwycił ją na chwilę w biodrach, aby podnieść ją do góry jakby zupełnie nic nie ważyła, a gdy powierzchnia się ustabilizowała, ułożył ją dość wdzięcznie, zupełnie jakby tańczyli.
  – Nie patrz tak na mnie, wciągnęła by Cię. – wzruszył ramionami i delikatnie uśmiechnął się. Nie wiadomo czy była to kwestia emocji czy ciągłego wycofania, ale był coraz bardziej wycofany. Czuł, że chwytało go zmęczenie dzisiejszego dnia.
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Gracz




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty31.08.21 11:03;

Zmrużyła powieki kiedy uznał jej skromną osobę za porcelanową. Dźgnęła go lekko w okolicach klatki piersiowej udając oburzenie jednak zdradzały ją wesołe błyski w oczach.
- Za to jestem silna, o, tu.- zastukała palcem w swoją skroń, bezapelacyjnie wierząc, że jest w stanie udźwignąć wiele. Wykonywany zawód zmuszał do posiadania pewnej siły, a więc o ile fizycznie faktycznie mogła być dosyć łamliwa, tak nadrabiała hartem ducha. Czas przypomnieć o tym Alexowi. Nie potrafiła nasycić się tym poczuciem ulgi. Nie jestem sama. Wróciła do domu i znajdowała się we właściwym miejscu. Zupełnie jakby tak miało być zawsze. Nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo dokucza jej chłód dopóty dopóki nie zabrał swoich ust w tej sam chwili kiedy i ona na moment się odsunęła. Gdyby nie opadające na nią zmęczenie to nie wypuściłaby go tak szybko jednak nawet pomimo wypitych procentów miała świadomość, że musi sobie wszystko poukładać. Świadczyło o tym silne dudnienie serca, które usłyszała kiedy na moment oparła policzek o jego klatkę piersiową, korzystając z faktu oplatających ją ramion. Rozmasowała skórę na jego karku kiedy się wzdrygnął. Teraz zakończyła oswajanie go ze swoją obecnością. Rozpocznie się bardzo skrupulatne przypominanie dawnych czasów.
- Obietnica bądź groźba. Interpretuj dowolnie bo efekt będzie ten sam. - prychnęła, i poprawiła jego krawat, który w trybie złości musiał się nieźle poluzować. Gdy opadł na nią ciężar jego marynarki to zauważyła, że musiał wyczuć jej trzęsące się z zimna ramiona. Przesiąknięta jego zapachem marynarka mile koiła zmysły. Zerknęła na błyskawicznie rozpoczęty proces naprawiania szkód na pagórku i na ten czas przylgnęła do jego ramienia, nie pozwalając mu zbyt szybko się odsunąć. Chwyciła mocniej jego bark kiedy ją podniósł.
- Skoro już podniosłeś mnie jakbym nic nie ważyła to nie musiałeś mnie odstawiać. - mruknęła z przekąsem i zerknęła na ubłocone obcasy. Mimo wszystko i tak lekko zapadała się w trawie wszak nie jest to obuwie wskazane do chodzenia po względnie miękkim podłożu. Zauważyszy na jego twarzy jakiś cień emocji, czym prędzej sięgnęła do jego dłoni, splatając ciasno ich palce.
- Nie uciekaj teraz.- wypaliła, wyłapując intensywnie jego wzrok. Nie podobało się jej to, co przez chwilę widziała w białych oczach. Chyba oboje wiedzieli, że nie miała na myśli fizycznej ucieczki.
- Zaraz wrócimy do domu i wszystko sobie ułożysz w myślach, ale nie uciekaj nimi teraz. Zostań tutaj i skup się na tym, że teraz będzie inaczej, lepiej. - starała się nie brzmieć jak magiopsychiatra. Czuła w kościach, że jeśli pozwoli mu teraz zamilknąć to do świtu nie uzyska od niego żadnego słowa. Zakryła palcami drugiej ręki wierzch jego trzymanej przez nią dłoni.
- Czy widziałeś to demoniczne spojrzenie Perpetuy na początku parapetówki? Kiedy witaliśmy się z Huxim? W ogóle co on zrobił z włosami? Mój gust cierpi… - zagadywała go, ale starając się wymusić na nim reakcję inną niż "mhm" czy "masz rację". Zacisnęła palce na jego dłoni i powoli zaczęli schodzić z pagórka. Dosyć mocno wspierała się Alexem bowiem przy każdym kroku obcas się nieco zapadał, a i nie ufała swojej koordynacji ruchowej.
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Gracz




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty31.08.21 21:07;

Dał sobie poprawić krawat, grzecznie czekając aż rudowłosa przewiąże go na nowo. I choć raczej była fanką jego w rozpiętej koszuli, tak teraz chcąc go doprowadzić do porządku musiała ją zapiąć. Zastanawiał się czy rzuci jakiś celny komentarz w tym temacie, czy raczej zważywszy na okoliczności da sobie spokój. W ciszy przez chwilę przyglądał się jej rozpuszczonym z warkocza kosmykom, wkrótce jeden z nich oplatając sobie wokół palca i swobodnie wypuszczając.
  - To straszna perspektywa, „nigdy”. – rzucił, i choć żartował, tak nie można było wywnioskować tego ani po jego mimice, ani po tonie głosu. Bardziej w kontekście zamyślenia nad przyszłością, stał teraz, już po wszystkim, zastanawiając się nad tym co do niego mówiła. Nie zamykał się w sobie, wbrew pozorom trzymał się całkiem nieźle, choć emocje które z siebie wyrzucił właśnie zbierały swoje żniwo w postaci zmęczenia, co było po nim całkiem nieźle widać. Jeśli jutro nie będzie musiał chodzić o lasce, to będzie całkiem dobry dzień.
  - Widziałem, była zazdrosna. – był wdzięczny, że zmieniła temat i mogli na powrót, swobodnie porozmawiać. Teraz zdecydowanie nie była to już pora ani okoliczności na ważniejsze tematy, przecież mają całkiem sporo czasu, aby móc przetrawić to wszystko co się wydarzyło i jeszcze miało wydarzyć. – Całkiem zabawne, chyba nigdy nie widziałem u niej takiej reakcji. – dodał, drapiąc się po szczecinie i zastanawiając się czy faktycznie pierwszy raz widział ociekającą zazdrością Whitehorn.
  - Williams ma swój styl, skoro tak mu dobrze… – nie oceniał, bo po co. Opiekun Gryfonów miał całkiem inny styl niż on sam i nic mu do tego. – Poza tym nie pamiętam jak wyglądał kiedyś. – albo nigdy go nawet nie widział. Nie miał głowy do tego, aby zastanawiać się teraz nad tym całym schematem roczników i tym, kiedy kto i jak chodził do szkoły. Podtrzymywał ją ręką, kiedy schodzili w dół, już wkrótce stając ponownie na utwardzonej ziemi, w świetle ulicznych latarni. Zerknął na Dziuplę, w której najwyraźniej impreza wciąż trwała w najlepsze, ale naprawdę nie miał ochoty tam wracać. Załował jedynie, że zepsuł parapetówkę również Sam.
  - Dom czy idziemy do nich? – zapytał, dając jej wybór. Jeśli miała taką chęć, to był w stanie znów postawić swoją nogę w dziupli.

+
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Gracz




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty31.08.21 21:29;

Gdyby chciał to mógłby wykrzesać z siebie nieco więcej romantyczności. Kilka minut temu wyznali sobie miłość, a ona w przypływie nieopisanego szczęścia zapewniła, że nigdy go nie zostawi. Oczekiwała nieco weselszej reakcji jednak malujące się na jego twarzy zmęczenie zmiękczyło ją na tyle, że najzwyczajniej w świecie dała mu teraz spokój. To była intensywna i długa noc, wypełniona po same brzegi niezwykłą dawką emocji.
- Nie rozumiem jak mogłaby podejrzewać, że jakakolwiek dziewczyna na świecie miałaby być w stanie odbić jej faceta. Przecież nikt się nie umywa do niej urodą... choć te demoniczne spojrzenie może nieco odstraszać... - dzieliła się swoimi myślami, a chwilę później znaleźli się na przyjemnej do spaceru kostce brukowej. Zerknęła w kierunku Dziupli i cicho westchnęła.
- Skoczę po swoją torebkę i przekażę Huxiemu, że już poszliśmy. Poczekaj na mnie. - pogładziła kciukiem brzeg jego dłoni i zniknęła na całe siedem minut. Dosyć sprawnie przemieszczała się na tych obcasach choć trzeba przyznać, że język trochę się jej plątał kiedy wyjaśniała powód opuszczenia imprezy o tej porze (zmęczenie i rano muszą wstać w bardzo ważnej sprawie, która tak na dobrą sprawę nie istniała). Poprawiła alexową marynarkę i wróciła do niego, a potem skierowała ich do uliczki prowadzącej w kierunku jego domu. Całą drogę przytulała jego ramię. I ona opadała z sił na tyle, że przestała nawet podtrzymywać rozmowę.

| zt x2
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Punkt krajobrazowy QzgSDG8




Gracz




Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty25.04.22 17:58;

Ścieżka Kariery – Czarnoksiężnik (Zaklęcia i OPCM)
Kwiecień 2022

Ostatnimi czasy papierkowa robota wymagała od niego o wiele większego wysiłku, a to ze względu na utrzymujące się negatywne samopoczucie i poważne osłabienie organizmu wynikłe z deficytu odbijającego światło księżyca. Zwisający nad łóżkiem łapacz snów niewątpliwie spełniał swoją rolę, odżegnując zaprzątające wcześniej głowę Moralesa koszmary, ale niestety nawet ten magiczny przedmiot nie mógł unicestwić wszelkich, niekorzystnych skutków zdrowotnych, które wiązały się z nienaturalną sytuacją panującą na brytyjskich wyspach. Kilka godzin spędzonych w objęciach Morfeusza wydawało się znacznie mniej regeneracyjnym odpoczynkiem niż zazwyczaj, a przemykający po zapisanych drobnym druczkiem dokumentach wzrok z wycieńczenia prędko stawał się zamglony i mętny. Wystarczyło mu przejrzenie jednej teczki wypełnionej umowami i formularzami, aby całkiem zatracić koncentrację i zapał do pracy, a że na biurku zalegały jeszcze co najmniej dwie, które winien zamknąć przed wyjazdem do Grecji, musiał znaleźć inny sposób na oczyszczenie umysłu i skłonienie zmęczonego organizmu do podjęcia obowiązkowej aktywności.
Zapiął więc pod sam kołnierz guziki jedwabnej, złotej koszuli z barwnym, kwiecistym wzorem, założył na ramiona czarną, skórzaną kurtkę i teleportował się w okolice Doliny Godryka, mając nadzieję że krótki spacer na świeżym powietrzu wtłoczy w niego nową falę zagubionej gdzieś po drodze energii. Myślami uciekał już do słonecznych Aten, do których miał się udać wraz z Maximilianem za parę dni, a przez to nawet nie spostrzegł, kiedy nogi same zaprowadziły go na położony na wysokim, acz łagodnym zboczu taras widokowy, z którego rozciągała się panorama całej pobliskiej wioski. Przy barierce wypatrzył znajomą sylwetkę, a przynajmniej tak mu się wydawało. Podszedł bliżej o kilka kroków, mierząc Walsha od stóp do głów. – Joshua? – Powitał mężczyznę, spoglądając na niego jeszcze niepewnie, ale gdy tylko czekoladowe źrenice opadły na jego twarz, wątpliwości odpłynęły w dal. – Kopę lat! Co słychać? – Zagaił już znacznie żywszym, weselszym tonem, otwierając ramiona, by uściskać dawnego druha i poklepać go przyjacielsko w okolicach barku. Skupiony na przystojnej facjacie towarzysza nawet nie zauważył snującej się kilka metrów za jego plecami zakapturzonej zjawy, roztaczającej wokół siebie przerażającą, chłodną aurę.  

@Joshua Walsh

Dementor: bez rzutu, zadanie ze ścieżki kariery
Księżycowe łzy: 94
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Punkt krajobrazowy QzgSDG8








Punkt krajobrazowy Empty


PisaniePunkt krajobrazowy Empty Re: Punkt krajobrazowy  Punkt krajobrazowy Empty;

Powrót do góry Go down
 

Punkt krajobrazowy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Punkt krajobrazowy JHTDsR7 :: 
Dolina Godryka
 :: 
Okoliczne tereny
-