Gra trwała zadziwiająco długo - Edgcumbe nie do końca mógł rozgryźć dlaczego, zwłaszcza, że Pingwiniary na początku meczu naprawdę dawały im do wiwatu i praktycznie okupowały przestrzeń powietrzną po ich stronie boiska. Nic dziwnego, że Lowell nie nadążał. Sam Thaddeus przełamał passę Strusi trafiając do pętli - a w ślad za nim poszedł Fitzgerald, z którym solidarnie zbił po powietrznej piątce. Czyżby złapali drugi oddech, czy to były już tylko ich ostatnie podrygi? Będą musieli się przekonać - acz póki kafel w grze, nie ma co dumać o ostatecznym wyniku. Dlatego też widząc okazję - Edgecumbe zgrabnie wytrącił kafla pingwiniej Sinclair, przechwytując go w swoje dłonie. Nie pognał jednak daleko, bo tym razem nie widział dla siebie podejścia pod pętle - przerzucił więc kafla dalej, do jednego ze swych strusich kumpli.
Widziadła:D - nie Ćwiczenie I K6:5 Ćwiczenie II Szybkość:15 Kula:E
Nie wiedział, po co tak właściwie szedł na trening z drużynową miotłą w dłoni. Może po to, żeby się poruszać i zwyczajnie zająć czymś myśli? A może po to, żeby powiedzieć, że wypisuje się z drużyny? Niby nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji, ale prawdą było, że coraz mniej chciało mu się wkładać domowe barwy i latać za kaflem. Może chodziło o to, że jakkolwiek nie dawali z siebie wszystkiego i tak zawsze przegrywali, bo szukających mieli zwyczajnie marnych? A może po prostu nie pałał pasją do tego sportu, a jedynie traktował jak trening? Jakakolwiek była odpowiedź na wszystkie pytania, Jamie pojawił się ostatecznie na małym boisku, spoglądając po wszystkich uważnie. Nie grzeszyli frekwencją i zabójczą ilością graczy. - Akrobacje za galeony? - powiedział tonem, jakby zastanawiał się nad tym pomysłem, ale skoro już przyszedł, nie zamierzał rezygnować, choć nie sądził, żeby wygrana była jego. Mimo wszystko, nie był akrobatą i miał tego pełną świadomość, choć… może powinien nieco zmienić swoje spojrzenie? Ostatecznie zdołał stanąć na miotle i puścić się rękami, ale z ostrożności obniżył pułap, co z pewnością odebrało mu jakikolwiek cień spektakularności. W przeciwieństwie do Deara, który naprawdę miał więcej zmysłu równowagi, niż mogło się wydawać przy ostatnim spotkaniu. Za to lot z kulką na tarczy…. Nie, to zdecydowanie nie było coś dla niego. Jakimś cudem nie skończył ostatni, ale za to kula spadła z tarczy, pokazując, jak kiepsko szło mu balansowanie, czy chuj wie jak to nazwać. - Chwała, że kafla nie trzeba na takich tarczach trzymać - mruknął, kiedy zatrzymał się przy pozostałych. Patrząc na to, ilu ich było… Czy to był odpowiedni moment żeby powiedzieć, że chce się wypisać? A może jednak warto poczekać do końca roku?
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Widziadła:B Scenariusz: - Ćwiczenie I K6: 2 Ćwiczenie II Szybkość:29 Kula: G
Nie chciała tego. W końcu nie interesowało jej w ogóle latanie na miotle, a jednak zgodziła się na to, aby przyjść na trening. Po zrobiła to dla swojego świętego spokoju, bo była pewna, że Lockie inaczej jej nie odpuści. Po drugie to jednak było jej go żal w momencie, gdy zaczął coś gadać na temat tego, że drużyna przeżywa kryzys, jest w rozsypce czy jeszcze coś innego. Prawdopodobnie gadał, co tylko mógł, aby wyciągnąć ją na błonie i się skubańcowi udało. Przywitała się niemrawo ze zgromadzonymi na boisku Ślizgonami po czym wysłuchała dokładnie instrukcji dotyczących ćwiczeń. Miała wrażenie, że kogoś tu ostro pojebało, bo nie było opcji, aby dała radę stanąć na miotle. Podjęła jednak próbę i... jakoś na niej stanęła, ale szybko musiała zejść i usiąść, bo zaczęło jej się kręcić w głowie i czuła jak traci równowagę. Nie zamierzała szczególnie ryzykować w czasie treningu dlatego nawet nie starała się szczególnie szybko dolecieć do mety. Zwłaszcza, że musiała też dbać o kulę, która spoczywała na tarczy. Czuła, że jeśli faktycznie za bardzo by przyspieszyła to straciłaby balans i sprawiła, że nie utrzymałaby piłki tam gdzie miała być.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw i jakiś elegancki golfik, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty
Swansea wcale nie był pocieszony, że wszystkim idzie tak dobrze, bo jego portfel pod koniec treningu miał uszczuplić się o okrągłą sumkę, jednak czego się nie robi dla wyzwania. Inna psrawa, że powinien sie cieszyć, że członkowie drużyny nie są w aż tak katastrofalnej kondycji jak mogłoby się ywdawać, czego popis dawali podczas lotów i skakania po trzenku miotły. - Możesz robić akrobacje za darmop. - szturchnął @Jamie Norwood, dowcipkując, skoro ten nie chciał schylić sie po tak nisko leżące pioeniądze. Obnażył zęby w uśmiechu, na widok @Mina Hawthorne ciesząc się, że jego kurka jednak uległa jego smutnym błaganiom i zdecydowała się uświetnić trening swoją obecnością. Uśmiechał się do niej jak szczerbaty na suchary, przez cały czas trwania jej przelotru. - Dobra, wszyscy gibcy jak lunaballe, nie miałem żadnych wątpliwości. - przyznał - Myślę, że naszym głównym problemem jest nieumiejętność współpracy... - mruknął pod nose, ale zaraz zwrócił się do reszty - Następne ćwiczenie to sprinty. Będę też wam te kule rzucał teraz niezapowiedzianie, żeby sprawdzić wasz refleks. - powiedział, unosząc brwi.
Sprinty i refleks
Rzut k6 na szybkość startu i przyspieszenie: 1 - słaby start, to nie jest Twój dzień (-1 do kości litery) 2,3,4 - może nie wystartował*ś najlepiej, ale nadrabiasz 5 - dobry zryw, ciśniesz jak szalon* (+1 do kości litery) 6 - wyrywasz jak wariat, aż się trawa pali (tak naprawdę, to nie pali, ale masz przerzut kości litery z wyborem lepszego wyniku)
Rzut kością litery na tempo podczas lotu: A - 1 B - 2 itd. Im wyższa litera, tym szybszy sprint. Za każdy punkt +10
Rzut na refleks: Każdemu z was rzuciłam kością. Żeby złapać piłkę, którą podczas sprintu rzuca wam Lockie, musicie rzucić k6 i mieć wynik od o 1 mniejszego od tego co wyrzuciłam do o 1 większego. Czyli: jeśli wyrzuciłam 3 to sukces macie na 2,3,4. Za złapanie piłki dodaj +10 do ostatecznego wyniku.
<zgss>Sprint:</zgss> <zgss>Tempo:</zgss> <zgss>Refleks:</zgss> <zg>Ostateczny wynik:</zg> szybkość w ćwiczeniu 1 + punkty za tempo + złapanie
Trening zamknę 30.03 chyba, że wszyscy odpiszecie wcześniej.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-Bardzo chętnie, ale raz mnie już za to nie dopuścili. Jeden z moich pierwszych meczy, a wtedy przejebali do zera. Nie żebym był w stanie im pomóc, ledwo stałem na nogach. - Powspominał chwilkę, na propozycję @Lockie I. Swansea . Tamtego dnia przesadził mocno i jeśli się nie mylił, był to pierwszy raz, gdy dostał szlaban za chlanie, czy tam bycie pod wpływem, w szkole. Nie żeby było to dziwne, miał trzynaście lat, ale wciąż był nieco zły, że nie wpuścili go wtedy na boisko. -Akurat kule to zawsze wylądują w mojej garści. Dawaj mi te jajca! - Wyruszył do sprintu, choć z małym opóźnieniem. Zapierdalał, jakby Piorun nie miał hamulców, więc nadrobił, ale to nie na tym się Max skupiał. Jeśli chodziło o prędkość, to ufał swojej miotle. Dużo mniej wiary pokładał za to we własnym refleksie. Jak jednak zapowiedział Lockiemu, tak się wydarzyło. Piłka gładko wylądowała w jego ręce, a Solberg ukończył sprint w mgnieniu oka. -Mówiłem? - Zapytał retorycznie, dumny ze swojego wyczynu.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw i jakiś elegancki golfik, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty
Sprint:1 Tempo:B (-1 czyli A) Refleks:2 - nie łapie Ostateczny wynik: 34 + 10 = zawrotne 44
Parsknął, bo przecież słowa Maxa były jak proroctwo. Człowiek w łapaniu kul obeznany, rzeczywiście, nie dość, że zerwał się jak huragan to jeszcze sprintował jak pojebany. Próbował mu podkręcić kule, ale dłonie Solberga chyba kul spragnione, niczym magnes przykleiły się do piłki. Kiedy on sam wsiadł na miotłę, czuł, że no był chyba za trzeźwy, by konkurować. W jego głowie zrodziła sie myśl o tym, by spróbować jednak tego latania po alkoholu, może w przyszły weekend? Odbił się do ziemi, ale szkolna Zamiataczka nie wróżyła mu sukcesów, ledwie się oderwał tak właściwie, a potem, to już wyprzedzały go liście gonione wiatrem. Z wrażenia i przejęcia swoim ślimaczym tempem, kiedy rzucono mu jego piłkę, dostał nią w łeb i wcale jej nie złapał. - Musisz mnie nauczyć jak być magnesem na kule. - mruknął, lądując koło Maxa.- Chyba czas w końcu kupić porządną miotłę... - dodał już bardziej do siebie, patrząc z jakąś niechęcią na zamiataczkę.
Sprint:5 (+1 do litery) Tempo:I +1 = J czyli 10 Refleks:3 (+10) Ostateczny wynik: 15 +100+10 = 125
Co prawda nie powinno być mu do śmiechu, skoro nie szło mu najlepiej w pierwszej części, ale jakoś niespecjalnie tym się przejmował. Zaśmiał się, będąc trącony przez Lockiego, bo sama wizja robienia akrobacji była komiczna, nie ważne, że przed momentem wyszło mu to idealnie, gdyby nie obniżony niepotrzebnie pułap. Jednak to nie był koniec treningu i należało skupić się na kolejnej jego części, która wydawała się równie ciekawa. Start miał całkiem dobry, przyspieszył na tyle, na ile pozwalała drużynowa miotła, o którą zdecydowanie ktoś odpowiednio dbał. Nie Norwood, który mimo wszystko coraz bardziej oddalał się od Quidditcha, zwyczajnie odpuszczając. Choć może nie powinien, skoro tak niewielu mieli graczy na rezerwie, że gdyby odszedł, mogłoby kogoś brakować. Nie był to jednak czas na podobne myśli! Skupił się na locie, przyspieszając na ile miotła pozwalała, a kiedy Lockie rzucił piłki, sprawnie je złapał, po czym wylądował z zadowoleniem na trawie. Nie był szybszy od Solberga, ale nie był też za wolny, a to było wystarczające, aby nie był zirytowany tym, jak mu szło.
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Nie sądziła, aby jakoś szczególnie nadawała się do tego, aby startować w sprincie, ale na pewno lepsze było to od stawania na miotle. W tym mogła sobie jeszcze jakoś poradzić. Może i nie umiała wychodzić z bloku startowego jak profesjonalista, ale na pewno nie było źle. Nic nie wskazywało na to, żeby miała się połamać. Prędkość uzyskała taką sobie, ale raczej znajdowała się ona bardziej na tym powolnym spektrum. Dla Hawthorne jednak nie miało to większego znaczenia. Bardziej liczył się dla niej fakt, że była w stanie złapać rzuconą do niej piłkę i wykazać się niespodziewanym jak na nią refleksem. Modliła się tylko, aby w związku z tym Lockie nie postanowił wyrwać jej do drużyny.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw i jakiś elegancki golfik, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty
Z pewnym niepocieszeniem malującym się na twarzy dotarło do niego, że ze wszystkich zebranych poszło mu najtragiczniej. Nie miał żadnej wymówki, ostatnio nawet fizycznie czuł się lepiej niż zazwyczaj, więc to nie kwestia żadnej niewydolności. Był po prostu słaby w sprinty i refleks. Obserwując jak nawet Minka, która nie była w drużynie, pomyka na miotle szybciej od niego, westchnął ciężko. Jedyne co miał na swoje pocieszenie to myśl, że jego pozycja wymagała tylko siły do napierdalania pałą, a nie bycia zwrotnym. Choć zwrotność jeszcze nikomu w quidditchu nie zaszkodziła... - Jak sie słowo rzekło. - wyciągnął z kieszeni 40g, które zgodnie z zapowiedzią z początku treningu wręczył osobie o najlepszym wyniku, dodając cicho - Jak będziesz szedł to przepić to chociaż zaproś... -burknął, chyba trochę urażony, że Max w takim szampańskim nastroju przyszedł na trening i nawet nie omieszkał zaprosić go na ten bifor-party. - Dzięki i powodzenia na meczu. Mina, ja bym chciał Cie w drużynie, gdybym był kapitanem. - położył dłoń na piersi, choć obawiał się, że nawet Baxton nie byłby w stanie namówić Hawthorne na uganianie sie za kaflem. Zaraz potem wszyscy zebrali się do zamku.