Niemal z pewnym niedosytem przyjęła do wiadomości, że mecz się zakończył - gdyby tak jeszcze jedna akcja, jeszcze jedno celne uderzenie tłuczka. Szybko jednak odczucie minęło, zastąpione współdzielonym entuzjazmem, a dłonie wyklaskiwały rytm zwycięskiej pieśni. Skierowała miotły ku ziemi, lądując wśród reszty zawodników. Aż ją palce mrowiły, gdy w końcu odjęła je od trzonka, na przemian prostując i zginając, ale mocowania ze skórzaną rękawiczką przerwało jej klapnięcie w ramię.
Całą listę miała w zanadrzu - przez sekundę, którą zajęło jej odwrócenie się, myśląc, kto mógł ją zaczepić, ale
@Julia Brooks figurowała gdzieś na samym końcu, zaraz po Ministrze Magii (ten, notabene, przed dwoma tygodniami zamienił z Saskią kilka słów). Jej słowa sprawiły, że zarumieniła się na policzkach, a usta rozciągnęły się w uśmiechu, który drgnął nieco, gdy wspomniała harfę. No tak, przecież z nich obu były weteranki wojenne. Piwne oczy zamieniły się w dwa spodki, gdy ta druga wspomniała o wymianie koszulek, ale zanim zdążyła zareagować - ot, znowu znalazła się w powietrzu, porwana przez czyjeś ramiona. Wierzgała nogami, bezgłośnie się śmiejąc, gdy tak Elio wykręcał z nią okręgi, jednocześnie poklepując go po mokrej koszulce, by już ją odstawił na ziemię, bo była na granicy puszczenia pawia.
Wysłuchała tych wszystkich komplementów, tego, jak paplał i plótł, a kiedy powiedział, że marnuje się w galerii, to bez ogródek popukała go palcem po czole, odgarniając odruchowo spocony kosmyk, który wpadał mu na oczy. Zaraz jednak rozłożyła ręce na boki, przymykając powieki z rozbawioną miną, którą mówiła “no co mogę powiedzieć, uczeń przerósł mistrza”.
—
Też byłeś świetny — wyartykułowała powoli, podkreślając wszystkie sylaby, co by mógł zrozumieć ten zbitek prostych słów —
najlepszy!Chciała go jeszcze zapytać, czy wybiera się na biwak, ale zabrakło jej gestów, a tak się składało, że nie miała przy sobie ani kartki papieru, ani pióra.
Wracając do gwiazdy wieczoru, Saskia odwróciła się do Julii, przykładając dłoń do serca, dziękując za docenienie. Niewiele zachęty jej było trzeba, zrzuciła kask, i sprawnym ruchem ręki, zdjęła swoją meczową koszulkę - błękitną, z przypinką z krukiem, pachnącą pewnie niezbyt zachęcająco, wymieniając się na tę kanarkową.
—
Totalnie powieszę ją nad łóżkiem — nie miała nawet co liczyć, że Brooks zrozumie ruch jej warg, ale z miny można było wyczytać, że Sasanka była w siódmym niebie. Niewiele myśląc, objęła Julię, powtarzając podziękowania - i, kto wie, chyba jedno “dziękuję” było ledwo, ale słyszalne.