Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Popołudniowa komnata

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 8 z 20 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 14 ... 20  Next
AutorWiadomość


Simon Lewis
avatar

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 149
  Liczba postów : 1357
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptyCzw Maj 19 2011, 14:14;

First topic message reminder :




Na szóstym pietrze znajduje się sala wielkości klasy i kawałek więcej. Nie ma określonego koloru,gdyż każdy uczeń który do niej wejdzie może zmienić kolor miękkiego dywanu i ścian na jakikolwiek sobie wymarzy.Na północnej i południowej ścianie znajdują się dwa wielkie okna, na których parapecie spokojnie mieszczą się dwie osoby. Na czas imprez które często odbywają się w tym miejscu okna można zasłonić wielkimi zasłonami,przez co w pokoju zapada przyjemny półmrok. W jednym z rogów mieści się gigantyczna narożna kanapa,a po podłodze w niewielkich kupkach są porozrzucane kolorowe poduszki. Na pięknej drewnianej szafce stoi różowy gramofon,a w szufladzie można znaleźć całą kolekcje płyt gramofonowych poczynając od klasyki a kończąc na ciężkich brzmieniach. Uczniowie uwielbiają spędzać tu czas,i organizować imprezy.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Merlin Faleroy
Merlin Faleroy

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Ćwierć-wil, rezerwowy obrońca
Galeony : 236
  Liczba postów : 492
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3560-merlin-faleroy
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5349-glupia-sowa-merlina
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7199-merlin-faleroy#204423
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptyCzw Kwi 11 2013, 21:39;

No zdecydowanie szkoda, że nie wpada w furie. Skoro jest taki mądry i zna tyle zaklęć, pewnie gdyby miał mocniejszy charakter pobiłby wszystkich jednym machnięciem różdżki. A tak to boi się i nic nie robi, bardzo nie fajnie. Jego sekrety? Zakładam, że to coś więcej niż ucieczka jego byłej dziewczyny. Chociaż tak naprawdę nie wyobrażam sobie co takiego mógłby ukrywać. Że podrywał kiedyś brzydką dziewczynę? No chyba, że ma jakieś brudne sekrety, których nie chce zdradzać, kto tam wie, może tylko udaje, że jest lamusem, tak naprawdę szalonym bogiem seksu, hehe. I Marian nie jest debilem, wcale, bo Merlin tez jest zwieszony w swoich własnych marzeniach. Tylko jego trwają bardzo krótko, a biedny Shelley myśli wciąż o nudnej Tamarce od miliona lat. Zamiast skupiać się na czymś ciekawszym. Na przykład Faleroy’u!
Och, jak miło, że się o niego martwił. Szczególnie, że Merlin prawdopodobnie nie martwił się o nikogo. Cóż za spektakularna różnica, że tak mądrze powiem! Marione się martwi o wszystkich, Merlin o nikogo. I faktycznie, póki co niech się pomartwi. Później najwyżej ktoś może ewentualnie nakręcić go na bycie tym złym! Dobra to jakieś mrzonki, krukon z pewnością nigdy nie będzie zły na nikogo, ot co!
- Też siedzę na końcu – zauważył Faleroy mierząc wzrokiem Mariana. Już odpuścił sobie znajdywanie jego postaci w pamięci. Na razie oceniał jego nowego kumpla z klasy, z zainteresowaniem przyglądając się jego szukania notatek. Rzucił niedopałka na ziemię i przygniótł go szybko eleganckim bucikiem. W jego niesamowitym umyśle następowały bardzo szybkie kalkulacje i rozkminy. Powoli podszedł do niego i stanął za nim, chcąc zerknąć na jego notatki.
- Skoro uważasz, że możesz mi pomóc – powiedział spokojnie, kładąc rękę na jego ramieniu, niby żeby zajrzeć co tam wyjmuje. Dlatego bardzo sprytnie stał sobie blisko Marione patrząc pewnie bardziej na niego niż na to co tam grzebie w torbie.
Powrót do góry Go down


Marione Shelley
Marione Shelley

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 121
  Liczba postów : 267
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3269-marione-lou-shelley#101861
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3272-marione-shelley
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9099-marione-shelley#254994
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptyPon Kwi 22 2013, 10:39;

Ciekawe jak Merlin wygląda wpadając w furie, bardzo Marianka to ciekawi. Chociaż dla niego to wszystko jest taki fascynujące, nawet jak głupie gryfonki piszczą na widok jakiegoś super ziomka. To także jest ciekawe. Ale jak już wcześniej wspominałam jest debilem, który ciągle gubi się w swojej wyimaginowanej krainie i za cholerę nie może znaleźć Tamary. Która to już osoba radziła mu, aby odstawił ją na bok i zaczął normalnie funkcjonować, rozmawiać ze znajomymi, spędzać z nimi czas. A tak to robi z siebie jakiegoś pustelnika ze swoim szałasem z książek w bibliotece. Tylko jedno słowo przychodzi na myśl, ŻAŁOSNE Jednak miał teraz okazję uciec z tej przygnębiającej krainy do rzeczywistości i pomóc Merlinowi, bo czego się nie robi dla uroczych blondynów kolegów z klasy.
Szalał i szalał w tych notatkach, nerwowo je odkładał, przez chwilę wyglądał jak szalony naukowiec, hehe, niech ślizgon się boi. W końcu przyszło mu coś do głowy. Na kij mu te notatki był potrzebne jak ma tam tylko informacje dotyczące zielarstwa i kilka prac domowych dla małych puchonków. Problem jest w tym, że trochę się bał zadać to pytanie. Ledwo zna gościa, tylko z widzenia na lekcjach. No ale mus to mus, trzeba mu pomóc.
- O czym myślisz? - wymamrotał pod nosem, bo przecież nie miał odwagi powiedzieć tego głośniej (ciota). A właśnie co do tego! Wcale mu nie przeszkadzało, że Faleroy oparł się na jego ramieniu (tfu, rękę). To było takie przyjemnie i fajnie. Nawet troszkę się na twarzy zarumienił. Fajne uczucie, serio, oby tak dalej...STOP! Co ten Marian ma na myśli? Tamara gdzieś przepadła, a ten już będzie zarywać do uroczego ślizgona kolegi z klasy, aby uspokoić swój popęd? Co to za frajer. - To znaczy o czym myślisz, kiedy rzucasz zaklęcie - dopełnił, po czym wziął głęboki oddech. Marione Shelley, szkolny łamacz serc, a nie raczej na odwrót. Frajernia na kółkach (mowa tu krukonie).
Powrót do góry Go down


Merlin Faleroy
Merlin Faleroy

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Ćwierć-wil, rezerwowy obrońca
Galeony : 236
  Liczba postów : 492
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3560-merlin-faleroy
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5349-glupia-sowa-merlina
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7199-merlin-faleroy#204423
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptyPon Kwi 22 2013, 17:54;

Och Merlin w furii krzyczy, oburza się na wszystko, ewentualnie rzuca kapciami, a potem zaszywa się w swoim pokoju i paczką papierosów. Także nic ciekawego, bo przecież jakby rzucał zaklęciami podpaliłby szkołę czy coś. Równie interesujące co piszczące gryfonki. No tak, co prawda Faleroy nie był najlepszą postacią, która mogłaby wywabiać z biblioteki. Nie to, że źle by mu to szło, wręcz przeciwnie. Był po prostu odrobinę toksycznym kumplem, ale Marione jest na pewno rozsądnym pustelnikiem z szałasu zrobionym z książek, więc będzie ostrożny w kontaktach z nim!
Ślizgon stał spokojnie zastanawiając się co on w zasadzie szuka w tych notatkach, czy tam ma wpisane jakieś tajniki? Jak rzucić odpowiednio to zaklęcie, czy coś? W końcu jednak uspokoił się z tym usilnym grzebaniem w swojej torbie zadając mu dziwne pytanie. Merlin uniósł do góry brwi pytająco. Jeśli to był podryw wydawał mu się bardzo dziwny i nie wiedział co na takie coś powinien odpowiedzieć. Głupi, myśleć, że Shelley rzuca takimi tekstami, żeby wyrwać wila. Widząc pewnie zdumienie na twarzy Ślizgona dokończył swoje pytanie, kiedy Merlin otwierał buzię próbując wymyślić dobrą odpowiedź. Faleroy uśmiechnął się krzywo, kiedy zrozumiał o co chodzi i przeczesał włosy dłonią, którą przed chwilą miał na ramieniu krukona, odsuwając się od niego parę kroków.
- Ach, o to chodzi. Przypominam sobie jak leżę w łóżku z przystojnym nagim Włochem po jednej stronie i atrakcyjną Włoszką po drugiej – wyjaśnił bez żadnej krępacji patrząc wyczekująco na Marione. Nawet nie był pewny czy to było szczęśliwe wspomnienie, ale pamiętał, że był zadowolony z siebie, dopóki nie ogarnął, że gdyby nie gen wil, ani jedno ani drugie nie spojrzałoby na niego z zainteresowaniem. Wyjął różdżkę, żeby już nią pomachać, na wypadek jakby już miał zaraz coś robić.
Powrót do góry Go down


Marione Shelley
Marione Shelley

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 121
  Liczba postów : 267
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3269-marione-lou-shelley#101861
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3272-marione-shelley
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9099-marione-shelley#254994
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptyWto Kwi 23 2013, 12:45;

Gdyby Marione wiedział jak Merlin wpada w furie, to na pewno starałby mu się jakoś pomóc, uspokoić go, no wszystko! Jest naiwny, bo cały czas żyje z tą głupią świadomością, że zbawi świat i wszyscy będą skakać jak nakoksowane kangury. Tylko taki frajer jak Marione może mieć takie dziwnie urojenia. Chociaż, gdyby pomógł ślizgonowi w opanowaniu się na pewno czułby z tego satysfakcję i pewnie przez dłuższy czas chodziłby za nim i pytał się o jego stan psychiczny. Urocze, a zarazem nienormalne. Nie chce przecież zrazić do siebie blondyna, nie teraz, gdy nawiązali nić porozumienia. Czyli byłby w kropce, skoro chce pomóc, ale może to po prostu zniszczyć swoją durną nachalnością, co za życie.
Tak mu głupio się zrobiło, czuł się zażenowany całą tą sytuacją. I to wszystko przez niego, głupiego i nierozsądnego krukona, który marzy o lepszym świecie, chociaż i tak jest pewien, że nigdy go nie odkryje, hipokryta. Teraz to zupełnie był skołowany, nie wiedział co powiedzieć. Co on może wiedzieć o pięknych Włochach i Włoszkach parzących się jak króliki w łóżku? Nic, dosłownie, pustka. Przez dłuższą chwilę zastanawiał się co dokładnie wyjaśnić Merlinowi, skoro go to uszczęśliwia. A może to za mało? Głupio mu dalej wiercić dziurę w brzuchu, nie ma zielonego pojęcia jak dyskretnie do niego podejść. Z drugiej strony chce mu pomóc, a on ją przyjął, więc ma jakby takie większe przywileje, te grube rozkminy Shelley'a.
- Może to za mało? Dość słabe wspomnienie? - niepewnie odparł wodząc wzrokiem po ścianach. Bałby się teraz spojrzeć mu prosto w oczy, w dodatku rozmawiając na takie tematy. - Musi Cię wypełnić w środku, ta pozytywna energia czy coś w tym rodzaju - dodał o chwili oczywiście nie utrzymując kontaktu wzrokowego z Merlinem. Dobra strona z tego spotkania jest taka, że stopniowo zaczął zapominać o Tamarze. Tak nieładnie złamała mu serce, teraz biedak został sam. Ale przy Faleroy'u to niemiłe wspomnienie odchodzi w niepamięć. Zaraz, stop! To nie może tak być. Czyżby krukon uległ urokowi ślizgona? Robi się niebezpiecznie, no ładnie.
Powrót do góry Go down


Merlin Faleroy
Merlin Faleroy

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Ćwierć-wil, rezerwowy obrońca
Galeony : 236
  Liczba postów : 492
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3560-merlin-faleroy
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5349-glupia-sowa-merlina
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7199-merlin-faleroy#204423
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptyCzw Kwi 25 2013, 00:52;

Kto wie, może udałoby mu się uspokoić w jakiś sposób Merlina! W końcu nie od dziś wiadomo, że ma słabość do uroczych krukonów i krukonek, więc całkiem możliwe, że poddałby się kojącemu działaniu słodkiego Marione. Nie wiadomo jak nachalność, ale Faleroy chyba był tam jakoś trochę przyzwyczajony, że ludzie szukają jego towarzystwa niewiadomo dlaczego. Bo na pewno nie przez urodę, gdzie tam, to musi być jego niesamowity charakter. Chociaż po alkoholu bywał znośny, więc kto wie… Dobra nieważne.
Merlin chcąc nie chcąc uśmiechnął się lekko widząc, że jego nowy ziomek nie wiedział co zrobić z jego informacją i przetrawiał ją jakoś w umyśle. Cierpliwe czekał na jakąś radę i zmarszczył brwi kiedy tamten zasugerował mu, że to za słabe wspomnienie. Przecież było fajne! Wszyscy lubią atrakcyjnych nagich ludzi w łóżku. Co prawda potem nie chciał się z nimi widzieć i ogólnie było mu jakoś smutno, więc może jednak coś było na rzeczy. Jednak ten depresyjny, biedny Faleroy nie miał zielonego pojęcia co jeszcze cieszy. Chyba mówiąc o pozytywnej energii nie miał na myśli alkoholu.
- O czym ty myślisz kiedy wyczarowujesz patronusa? – zapytał w końcu, uparcie szukając kontaktu wzrokowego z krukonem, który celowo błądził, cwaniak po ścianach. Zirytowany tym odrobinę Merlin wyciągnął rękę z różdżką, by dźgnąć chłopaka lekko w ramię i zmusić do spojrzenia na niego. Chciał wiedzieć o czym myśli, wszakże on wyjawił swoje! I musiał mieć się na czym wzorować. I zapomnijmy Tamarze i skupmy się na niedobrym Ślizgonie, który jeszcze raz dźgnął różdżką w ramię Marianka, jakby przypadkiem nie zorientował się, że oczekuje odpowiedzi.
Powrót do góry Go down


Cait Pierre
Cait Pierre

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : wężoustość, teleportacja
Galeony : 3
  Liczba postów : 450
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5176-cait-pierre
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5177-cait-pierre
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptySob Cze 15 2013, 19:58;

Nie ma to jak mieć wspaniały dzień! Leniwy poranek, długa kąpiel, a teraz spotkanie z Faleroy'em. W sumie włosy miała jeszcze mokre, makijażu prawie wcale, ale było dobrze! Ubranie jak zawsze ogarnięte, więc jeszcze tragedii z panną Pierre nie ma. Choć... Biorąc pod wzgląd pomysł, jak wleciał do tej jej małej główki, to można by się było zacząć nią przejmować.
Przeszła korytarzami szkoły, mijając jakiś młodziaków i jak sądziła strasząc ich swoim wyglądem do pokoju marzeń. Pokój nadawał się idealnie na ich wspólne spotkanie, w końcu był przytulny, miał kanapę, poduszki... No czego chcieć więcej? Pokój zmienił barwę swoich ścian na zieloną, gdy tylko dziewczyna minęła prób pokoju. Przypadek? Nie sądzę...
Usiadła na kanapie, zastanawiając się, czy na pewno Merlin przyjdzie. Zdawała sobie sprawę, że chłopak może mieć w tym momencie miliard ciekawszych zajęć niż przychodzenie od razu po otrzymaniu listu od dziewczyny. Czy jednak przyszła tu na darmo i wyjdzie z lekkim smutkiem w sercu? A może to wszystko tylko jej wymysł? Dożyjemy, zobaczymy...
Powrót do góry Go down


Merlin Faleroy
Merlin Faleroy

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Ćwierć-wil, rezerwowy obrońca
Galeony : 236
  Liczba postów : 492
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3560-merlin-faleroy
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5349-glupia-sowa-merlina
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7199-merlin-faleroy#204423
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptySob Cze 15 2013, 20:40;

Dokładnie, cudowny dzień. Dobrze, że już skończyły im się egzaminy, już tylko czekać na wyniki. Niestety wil się zupełnie nie uczył i Effie Fonataine, którą zaczepiał nieustannie na zaawansowanych miksturach była cholernie zła na to, że musiała mu nieustannie podpowiadać, ale co tam, trudno, na pewno się szybko przestanie obrażać.
Faleroy w nagrodę za to, że tak świetnie mu poszło, szczególnie tajniki tarota, wymyślił niesamowite historie, oglądając obrazki na kartach, napił się trochę alkoholu. Nie tak dużo, żeby założyć jakiś kolorowy garnitur, dlatego pozostał w swoich szarych spodniach i czarnej koszuli. Był więc w dość neutralnym nastroju, więc całkiem nieźle! Ruszył w końcu swój wilowy tyłek z dormitorium, odkładając butelkę i ruszył do pokoju marzeń. Wiadomość od Cait go niepomiernie zdziwiła i całkiem zaciekawiła, bo nie miał pojęcia o co może chodzić. Kiedy czytał list zaśmiał się niemrawo z żartu o ciąży, jednocześnie czując chwilowe przerażenie, hehs zabawne Pierre.
Dotarł do pokoju marzeń i rozejrzał się za swoją koleżanką ze Slythu. Machnął jej na powitaniu już w wejściu i podszedł powoli w stronę kanapy, by klapnąć na niej wzdychając zmęczony. Kiedy już siedział pochylił się do niej, by pocałować ją szybko, lekko w usta, a co tam.
- O co chodzi? – zapytał na początku, bo już, teraz w tej chwili chciał wiedzieć o co chodzi! Nie pasowało mu, że tak zajęło mu to głowę o co może chodzić.
Powrót do góry Go down


Cait Pierre
Cait Pierre

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : wężoustość, teleportacja
Galeony : 3
  Liczba postów : 450
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5176-cait-pierre
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5177-cait-pierre
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptySob Cze 15 2013, 21:12;

Faleroy'ek przyszedł, co zrzuciło jej kamień z serca. Pod wpływem, jednak nie w jednym ze swoich cudownych garniturów, więc jeszcze lepiej, bo przynajmniej oczy nie będą ją bolały, tak jak to było ostatnio w pabie, gdy włożył pomarańczowy garnitur. Nie, żeby źle leżał czy coś, ale zaburzało to trochę pojęcie estetyki Kat... I pewnie nie tylko jej.
Nie zdążyła mu pomachać, gdyż już znajdował się przy niej na kanapie. Dał jej szybkiego buziaka, co jeszcze bardziej umocniło ją w przekonaniu, że to o czym pomyślała ma sen, po czym przeszedł od razu do konkretów. Najwyraźniej bardzo był tym zaciekawiony, co też ją trochę podnosiło na duchu. Jednak po dramie z Cedem i Scarlett, trochę się czuła rozbita... Miejmy na dzieje nie na długo, bo wtedy chyba nawet obecność Merlinka nie będzie pomagał jej wyjść z beznadziejnego humoru i narzekania ciągłego na cały świat.
- Masz jakieś plany na wakacje? - Oczywiście nie zrobiła przerwy na odpowiedź chłopaka, bo niby co po? Jak usłyszy to, o czym ona pomyślała, na pewno wszystkie swoje plany zmieni! - Wpadłam na pomysł, byśmy razem spędzili coś część wakacji. Wspólne poranki, popołudnia i wieczory, czujesz to?
Oczywiście, pewnie ona bardziej czuła w tym momencie ten pomysł, więcej głupot jej do głowy przychodziło czy coś... Ale co tam! On pewnie też miał niemałą wyobraźnie, więc nie zajmie mu długo wywnioskować ile korzyści z tego układu będzie.
Czyżby panna Pierre zaczynała otwierać się na innych? I przy okazji miała zamiar porzucić swoje plan o dopracowywaniu wężoustości na wakacjach? A może chce pokazać Merlinkowi w czasie wakacji jak z jej ust jest "wąż"?
Powrót do góry Go down


Merlin Faleroy
Merlin Faleroy

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Ćwierć-wil, rezerwowy obrońca
Galeony : 236
  Liczba postów : 492
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3560-merlin-faleroy
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5349-glupia-sowa-merlina
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7199-merlin-faleroy#204423
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptySob Cze 15 2013, 21:47;

Jak ona może narzekać tak na jego garnitury. Przecież były barwne, piękne i wyróżniały go jeszcze bardziej. Poza tym każdy facet wygląda dobrze w garniturach, nawet jeśli są one kolorowe. Tylko jej się nie podobały one, nikt inny na nie narzekał, nawet jego kuzynka mówiła, że nie wygląda w nich tak źle jak powinien!
No jasne, że go ciekawiło o co chodzi. I on chyba nie był najlepszym lekarstwem na beznadziejny humor i marudzenie? No dobra, to zależy, kiedy był pijany był przeuroczą osobą. Otworzył już buzię, kiedy miał odpowiedzieć na temat planów wakacyjnych, marszcząc brwi z zastanowieniem. Kiedy jednak Cait zaczęła mówić o swojej propozycji, jego wyraz w twarzy powoli zaczął przeobrażać się w zdumienie.
- Łał… To… świetny plan – powiedział unosząc powoli do góry kciuk. Ojesu, ależ tu się gorąco nagle zrobiło, Faleroy zaczął podwijać rękawy od koszuli, uśmiechając się do niej, wciąż z uniesionymi brwiami, jakby zapomniał ich opuścić, po chwilowym zdziwieniu.
- Na pewno jadę na wyjazd z Hogwartem w drugiej połowie wakacji. A ty? – zaczął powoli, kręcąc się na swoim miejscu i opierając łokieć na oparciu kanapy i niespokojnie bawiąc się swoimi włosami.  
- Ja… Myślałem, że wpadnę do Grecji i może do Luksemburgu, nigdy tam nie byłem – mamrotał, zastanawiając się nad planami wakacyjnymi. Na pewno nie chciał siedzieć w domu, planował po prostu odwiedzić ziomków, którzy mieszkali za granicą nudnej Anglii. Dex na pewno nie miałby niż przeciwko, żeby wpadł do jego wielkiego domu (bo wil zakładał, że gwiazda rocka ma super willę, w której mógłby siedzieć w basenie), a do Janka najwyżej by się wprosił na chama.
- A masz  jakąś działkę, domek, pomysł gdzie? Wspólne poranki, popołudnia, wieczory, jasne, czuję to – mówił szybko kiwając głową. Jasne, wyobraził sobie to. Czuł nawet jakąś pułapkę na siebie, kiedy widział siebie gdzieś, tylko z Pierre, sami, cały czas. Razem by jedli, spali, chodzili na plażę, trzymali za ręce.
Na boga, tu się robi coraz cieplej.
Powrót do góry Go down


Cait Pierre
Cait Pierre

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : wężoustość, teleportacja
Galeony : 3
  Liczba postów : 450
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5176-cait-pierre
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5177-cait-pierre
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptyPon Cze 17 2013, 15:59;

Jak widać Pierre nie należała do wszystkich i ją raziły te garnitury. Oczywiście nie raził jej ich krój czy coś, tylko to feralnie połączenie... Kolorowe garnitury. No kto to wymyślił? Jak garnitur to elegancki, czarny lub biały, a jak kolorowe to każda inna rzecz, może być nawet bielizna. To tak jak by powiedzieć "czarne wesele" - niby są osoby, które lubią czerń, ale bez przesady, nie wchodźmy w jakieś chore zestawienia.
No właśnie był bardzo dobrym lekarstwem na każdy problem! Bo w sumie jak był pijany, to był uroczy, a jak nie był pijany to zawsze można się z nim napić i pomarudzić na wszystko i wszystkich. Zwłaszcza, że Cait bardzo go lubiła, co się rzadko zdarzało, więc tym bardziej był całkiem spoko lekarstwem na cały świat.
Świetny plan, to doskonałe ujęcie całości! Oczywiście, spodziewała się zdziwienia na jego twarzyczce, z którym wyglądał bardzo "pociesznie". Na szczęście nie było na jego twarzy wymalowane "co ty go cholery wymyśliłaś" tylko "Tak, super, to spoko pomysł". Miała ochotę rzucić się mu na szyję, ale nie zrobiła tego, w końcu to takie mało taktowne. Uczyni to, gdy tylko ustalą coś wspólnie. Na Merlina, naprawdę czuła się teraz jak w niebo wzięta!
- Zastanawiam się dalej co do Hogwartowskiego wyjazdu, nigdy na niego nie jeździłam, ale w tym roku wydaje się być to całkiem dobrym pomysłem - Bo w sumie skoro i tak jej plany szkolenia zdolności mają pójść w diabły, to czemu by nie zaszaleć? W końcu to ostatnie lata, kiedy będzie mogła z tego korzystać, na studia myślała o wyjazdach bardziej naukowych.
Przysunęła się do niego. Bijące od niego ciepło było wręcz zaskakujące, jednocześnie jednak bardzo przyjemne. Zdjęła z siebie kremową marynarkę, kładąc ja gdzieś w rogu kanapy. Pogniecie się? To trudno, nie będzie to jej pierwszy tragiczny stan.
- Tak to raczej spokojnie, zwłaszcza, że ojciec planuje w pierwszej części wakacji jakiś wyjazd służbowy. - Przez co zakładała, że nie będzie go w domu... Z resztą nawet jeśli by był, to jak zawsze zamknąłby się w swoim gabinecie i rozpatrywał tysięczny przypadek ze szpitala św. Munga. Na córkę pewnie by nie spojrzał, za bardzo przypominała mu żonę, która już od dawna nie żyje.
Odwiedzania znajomych raczej sobie nie wyobrażała, w końcu do kogo miałaby pojechać? Do takiej Marion, z którą choć niby się dogadywała, to nie chciała mieć zbyt wiele wspólnego, czy do takiego Lamberda, który na pewno nie wypuściłby jej od siebie przez opróżnieniem jego całej spiżarni...  Plaża i port w Nantes całkowicie jej wystarczyły do pełni szczęścia... A jak już z nich wracała, to zatrzymywała się w lesie obok domy by pogadać z wężami i sprawa nudnych wakacji załatwiona.
- Dom na obrzeżach Nantes wystarczy? Willa to nie jest, ale tragedii też nie ma - W końcu był to zwyczajny, jednorodzinny dom, taki jakich wiele we Francji powstało w latach 60. Nawet teraz ojciec Cait dawał radę go zachować w ładzie, bo jednak z pensji lekarza utrzymać 2 osoby i dom to w miarę prosta sprawa. Czasem zastanawiało pannę Pierre czemu ojciec nie znajdzie sobie baby, choćby po to. by pomagała mu ogarniać dom. Nie rozmawiali jednak tyle, by o to zapytać.
Pocałowała go czule, ciesząc się z pomyślnego obrotu całej sytuacji. Można by się zastanawiać, czy nie czułby się tak samo, gdyby wakacje zaproponował mu Janek czy Dex, w końcu z jego częstotliwością zakochiwania się, to bardzo możliwe. Ona jednak w porównaniu do mnie nie myślała nad tym, jak nad wieloma innymi drobiazgami związanymi z ich dalszą znajomością.
Powrót do góry Go down


Merlin Faleroy
Merlin Faleroy

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Ćwierć-wil, rezerwowy obrońca
Galeony : 236
  Liczba postów : 492
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3560-merlin-faleroy
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5349-glupia-sowa-merlina
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7199-merlin-faleroy#204423
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptySro Cze 19 2013, 01:01;

No halo, to podobały jej się jakieś wiejskie, białe garnitury, a nie lubiła kolorowych? Choćby były eleganckie ciemnofioletowe? Wychodzi na to, że nic co nie jest czarne czy białe nie może być poważnym strojem, a to przecież zupełna nieprawda! Poza tym skoro Faleroy wygląda dobrze w worku na kartofle, to powinna być zadowolona, że jej przyszły partner na bal wygląda zarówno ładnie, jak i ciekawie.
Łał, nagle Merlin nie wydaje się być taką złą osobą, tylko jakimś anielskim, idealnym kompanem. Powinna mówić mu częściej takie rzeczy na głos. Dobra może nie, bo jeszcze chłopak zakocha się w sobie.
Merl dalej miał ten uprzejmy wyraz zdziwienia na twarzy, miętosząc swoje włosy i słuchając wytłumaczenia Cait. Jego odpowiedź najwyraźniej wyglądała szczerze i uprzejmie, bo Pierre zaczęła się wyjątkowo cieszyć, co głównie było widać po jej wyrazie twarzy. Faleroy skupił na chwilę spojrzenie gdzieś tam na ścianie z zastanowieniem kiwając głową. Jedyne co zauważył w jej wypowiedzi, to że wobec tego spędzą razem jeszcze większą część wakacji.
- Jest fajnie, jest fajnie – wymruczał oczywiście a propo wyjazdu z Hogwartem. Merlin nigdy nie myślał o wyjazdach szkoleniowych, naukowych, czy kto wie co jeszcze. Gdyby mu o tym powiedziała zupełnie nie rozumiałby celu psucia sobie wakacji, chyba, że Cait faktycznie pasjonowałoby to, tak mocno, jak czasem Merla różne rzeczy na krótki czas.
Kiedy odpowiedziała mu, spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami, bo nie wiedział co wyjazd ojca ma z tym wspólnego. Nie ogarniał, miał poznać jej ojca? Spojrzał na nią z lekkim przerażeniem, ale uśmiechnął się lekko, kiedy się do niego przysunęła. Merl miał w planach spędzenie z ojcem jakieś maks pięć losowych dni wakacji, a potem planował rozbijać się po ziomkach, unikając martwiącej się mamy. Złoty plan. Poza tym nawet jakby chciał po prostu zwiedzać świat, to jak to tak, przecież rodzice nie daliby mu pieniędzy na to, żeby rozbijał się po miastach i przepijał kasę. Na dodatek daleko od rodziny. Musiał jeździć do znajomych, bo zazwyczaj starczało mu pieniędzy tylko na przyjazd, a potem musiał żerować na innych. Świenty przyjaciel z Merlina, nie ma co.
Na obrzeżach Nantes? Szczerze mówiąc ślizgon nie miał pojęcia gdzie to jest, ale przecież nie powiedziałby tego na głos. Tak samo w sumie jak nie powiedział na głos swoich wątpliwości, o tym, że Cait zbyt poważnie może brać ich relację i szczerze mówiąc jest odrobinę przerażony. Niestety póki co za mało wypił, żeby ubrać ładnie w słowa to co chciał wyrazić. Dlatego po prostu odwzajemnił jej czuły pocałunek odsuwając się po chwili.
- Wszystko mi pasuje. Ale pamiętaj, że muszę mieć czas też na parę wyjazdów, więc… no tego… Możemy ustalić wszystko po zakończeniu? No wiesz jak ogarnę gdzie kiedy jadę czy coś – paplał wil po chwili wstając nagle z miejsce. Boże jakby Keith mu zaproponował prawdopodobnie by uznał to za głupi żart, bo przecież oni teoretycznie rywalizują o Janka, chociaż w sumie nawet tego nie wiedzą. A z zaproszenia Ioannisa zapewne by skorzystał. Poza tym to raczej nie zakochiwanie się, tylko zauroczenie, zazwyczaj intensywne i krótkie.
- W każdym razie jesteśmy w kontakcie. Ale muszę uciekać… bo… miałem się spotkać z Effie – mówił powoli idąc tyłem, by wciąż być odwrócony w stronę Cait. Machnął jeszcze jakoś niedbale ręką w wyjściu, by przemyśleć to i tamto.

Idę sobie, bo i tak na balu niedługo będziemy pisać, poza tym mam sesje i też masz wolne póki co!
Powrót do góry Go down


Maxine Francesca Brandon
Maxine Francesca Brandon

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 28
  Liczba postów : 41
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6479-maxine-francesca-brandon#181878
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6480-or
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptySro Wrz 11 2013, 19:58;

Patrolowanie szkoły nie było tak przykrym i nudnym zajęciem, jak z początku sądziła świeżo upieczona nauczycielka. Chodząc po ogromnym zamku można było powspominać stare, dobre czasy, gdy jako dzieciak biegało się po korytarzach, wypróbowując nowopoznane zaklęcia. Siedziało się na obszernych parapetach, by powtórzyć książkowy materiał i przygotować się na testy. Oczywiście nie wszystko miało czysty związek z edukacją. Bo przecież Hogwart to także miejsce bujnego życia towarzyskiego. Imprezy, przyjaźnie, wrogość, romanse, dramy, głupie numery i akcje, robienie czegoś, co musiało skończyć się szlabanem.. Ah! Na malinowe usta Max wkradł się mały uśmieszek, gdy tak rozmyślała, niespiesznie krocząc po szóstym piętrze. Nogi znały drogę i odtwarzały jej kroki sprzed lat, prowadząc ku konkretnemu pomieszczeniu. Sama Brandon nie była do końca świadoma tego, dokąd zmierza. Po prostu dała się powieźć duchowi psotnej Ślizgonki sprzed lat, którą wówczas była.  I dopiero kiedy dotarła pod drzwi sali, zorientowała się, gdzie zabrnęła.
- Pokój Marzeń. – mruknęła pod nosem, a w jej głosie skryły się nutki rozmarzenia i ciepłej opinii. Położyła dłoń na klamce, by już zaraz nacisnąć ją i pchnąć drewniane drzwi. Jej czekoladowym oczom ukazało się znajome wnętrze. Jedno szybkie machnięcie różdżką i poczuła się już całkowicie swobodnie, patrząc, jak miękki dywan i ściany przyjmują barwę nocnego nieba, gdzieniegdzie rozświetlonego małymi punktami na kształt gwiazd. Zrobiło się mroczniej i zdecydowanie bardziej klimatycznie.
Max stwierdziła, że śmiało może spędzić tu z godzinkę, pół. Świat się nie zawali. Podeszła zatem do szuflady i wybrała jedną z odpowiednich do jej upodobań płyt. Po chwili w sali rozbrzmiała cicho nastrojowa muzyka, otulając zmysły i zmuszając do przymrużenia powiek w oczywistej przyjemności.
Niewysoka brunetka ominęła kanapę, przysiadając na parapecie. Jak to astronom, lubiła obserwować niebo, więc przytuliła skroń do chłodnej szyby i patrzyła. Zmierzch niczym kołdra przykrywał tereny wokół zamku. Taki spokój i błogość. Kompletna odmiana w porównaniu ze zgiełkiem panującym na zewnątrz Pokoju Marzeń.  I kiedy tak delektowała się tym momentem zupełnego odpłynięcia i luzu, usłyszała ciche skrzypnięcie drzwi. Panował mrok, który zresztą sama tu chętnie zaprosiła, więc nie widziała nowego przybysza. Przymrużając oczy, zauważyła jedynie, że męska sylwetka, obrócona do niej tyłem, zamyka drzwi. I mogłaby przysiąc, że skądś znała tę posturę. Plecy nieznajomego, ta budowa ciała i ruchy, przypominały jej o kimś, kogo nazwisko miała gdzieś na końcu języka. Nie wiedzieć czemu przeszedł ją jakiś niespodziewany dreszcz, ale zignorowała to uczucie. Może to tylko jej wyobraźnia. Pewnie okaże się, że to któryś z uczniów lub nauczycieli.
- Wygląda na to, że nie tylko ja potrzebuję chwili wytchnienia. – rzuciła w przestrzeń. Ktoś, kto ją zna, wychwyciłby w jej wypowiedzi oznaki pewnego rodzaju zaczepki. Uśmiechnęła się odrobinkę zgryźliwie, ale wciąż uroczo. Te kobiety!
Powrót do góry Go down


Gość
avatar

Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8








Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptySro Wrz 11 2013, 21:32;

Nie miał w zwyczaju śledzić ludzi, nie chciał tego, prawdę powiedziawszy to nauczyciele w zamku do chwili obecnej go nie obchodziły. Lecz zbyt duży ruch się stworzył w szkole, za dużo nowych osób pojawiło się w niej. Nie podobało mu się jak ministerstwo zaczęło ingerować w to jak toczy się życie w Hogwarcie. I również nie obchodziło go to, że Farid w ten sposób reagował o otwartym potępieniu Ministerstwa przez Lucasa.
Nie ważne, nikt nie zmieni jego zdania. Najważniejsze było to, że Lucas dowiedział się o kobiecie...heh, nic niezwykłego, kobieta powinna być kobietą, czy to coś złego? Otóż nie! To nie była zwykła kobieta, kiedyś...pewna smarkula strasznie pyskowała mu pomimo, że Lucas był prefektem. Nie, to nie jest aż takie ważne...pamiętał ten brak szacunku, który Lucas potępiał najbardziej.
I wróciła...tak, nie ma wątpliwości! Mógł zapomnieć wiele nazwisk i imion, lecz nie to, tak mu podpadła, że takich osób się nie zapomina. Tak więc, dzisiaj, gdy szedł jednym z korytarzy, dostrzegł swój obiekt! Trzeba przyznać, że Max była teraz naprawdę ponętną kobietą, lecz obiło mu się o uszy że również aurorem. Nie można połączyć tego w jedno, chociaż można powiedzieć że przyjemne z pożytecznym zawsze wchodzi w grę. Czaił się niczym cień, gotów rzucić zaklęcie w plecy. Podłe zachowanie, straszny brak honoru, lecz nie mógłby rozpętać walki na korytarzu gdzie padałyby zaklęcia niewybaczalne. Jak by to wytłumaczył? A tak? Szybka akcja, której zapewne nikt by nie dostrzegł, a jeżeli nawet jego dawno by tam nie było.
Uśmiechnął się, lecz kobieta weszła do pokoju marzeń, do pomieszczenia gdzie najgłębsze pragnienia mogą się pojawić. Cwany lis brnął za nią, patrząc na jej plecy, mając ochotę wyeliminować kolejnego aurora. Ale czyż informacje nie są ważniejsze? Zdecydowanie, a to co ich łączyło kiedyś, w sensie te wszystkie pyskówki, rozmowy? Powinno być zdecydowanie łatwiej wyłudzić to i owo. A jego czar? Uroda? Może być dodatkowym aspektem.
Czekał aż drzwi się zamkną, czekał, by wziąć jeden głębszy oddech i podejść do drzwi. Przekręcił klamkę i je pchnął, drzwi delikatnie skrzypnęły a on wsunął się w mrok. Piękny widok, gwieździste niebo. Wtem przeszył je piorun, oświetlając jego twarz.
-Możemy przynajmniej w taki sposób odetchnąć po całym dniu ciężkiej pracy. Która...notabene się jeszcze nie skończyła. Powiedział odstępując od swojego planu i wsuwając powoli różdżkę do tylnej kieszeni. Przeszedł kilka kroków i stanął przed nią, lecz będąc już widoczny. Uśmiechnął się delikatnie i przekrzywił głowę. -Ile to lat minęło? Zapytał tocząc swoją grę.
Powrót do góry Go down


Maxine Francesca Brandon
Maxine Francesca Brandon

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 28
  Liczba postów : 41
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6479-maxine-francesca-brandon#181878
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6480-or
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptyNie Wrz 15 2013, 00:02;

Zaczarowane niebo przeszył piorun, co podkręciło mroczny klimat tego pokoju. To magia nieznajomego mężczyzny musiała w pewien sposób zderzyć się z jej magią. Takie małe, acz ogniste spięcie. I nagle poczuła, że musi znać tego człowieka. W nagłym błysku spojrzała na jego wyraźnie widoczną twarz. Pamiętała doskonale. I nigdy nie zapomni.
- Lucas Godfrey. – rzuciła, a w jej głosie czaiła się jakaś przedziwna mieszanka uczuć. Oto przed nią stał człowiek, który dawniej potrafił wzbudzić w niej gniew i zachwyt równocześnie. Ciekawe, czy wciąż posiadał tę umiejętność?
Lata szkolne spędziła na podziwianiu jego osoby i nienawidzeniu równocześnie. Choć wtedy jeszcze była smarkulą, a on dojrzałym Panem Prefektem, kłócili się ostro o niemalże wszystko, na każdym kroku dokuczając sobie. To właśnie on kablował na nią nauczycielom, gdy zrobiła coś wbrew przepisom szkolnym. Zawsze pojawiał się w najmniej odpowiednim momencie, kiedy była w trakcie czynności, za jakie odejmuje się punkty i dostaje szlabany. Nie szczędził jej obelg, a ona jemu. Cóż, nudy to między nimi nigdy nie było. Kto by pomyślał, że po tylu latach spotkają się w podobnych okolicznościach? Teraz Max nie czuła już ani dozy onieśmielenia. Byli sobie równi. Och, pudło. Ona była lepsza, w końcu nazywała się Brandon!
- Praca, której się podjęliśmy, tak naprawdę nigdy się nie kończy. – stwierdziła miękko. Zeszła z parapetu z niebanalnym wdziękiem i podeszła do niespodziewanego kompana, stając tuż naprzeciwko w niedużej odległości. Przechylając odrobinę głowę, czyli nieświadomie czyniąc to samo, co on, zlustrowała go wzrokiem.
- Ile to lat minęło?
Spytał, a ona w tym czasie analizowała jego wygląd. Prawie nic się nie zmienił. Wciąż ta sama, wysportowana sylwetka, nienaganny, choć zdecydowanie bardziej elegancki ubiór, ciemne włosy. Jedynie na jego policzkach pojawił się delikatny zarost, który to dodawał mu uroku, musiała przyznać. Przejechała spojrzeniem po bliźnie mężczyzny. Parę lat wstecz miała w zwyczaju często przywoływać ten obraz. Uśmiechnęła się kątem ust, odrobinę sarkastycznie.
- Nie wiem, nie skreślałam dni na kalendarzu do chwili ponownego spotkania Ciebie na mej drodze.
Szczypta jadu nie zaszkodzi, a jakże. Nie byłaby sobą, prawda?
- Cholera, nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek się zetkniemy. Jeszcze tutaj, w Hogwarcie. – dodała, unosząc brew. Los był lubiącym stroić sobie żarty z ludzi draniem, z zamiłowaniem do pociągania za sznurki i stawiania biednych marionetek w niecodziennych, niekiedy krępujących sytuacjach.
Powrót do góry Go down


Elliott Bennett
Elliott Bennett

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 10%
Galeony : 238
  Liczba postów : 335
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5200-elliott-bennett#152595
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5204-elliott#152657
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7569-elliott-bennett
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptySob Paź 26 2013, 21:26;

Och, jak miło będzie spotkać się z Nathalie! Na pewno upiecze dobre ciasteczka, które oderwą myśli Elliotta od wiru ostatnich wydarzeń. To znaczy, od pocałunku z Kayleigh Walsh i jej późniejszej ucieczki. Elliott nigdy wybitnym uczniem nie był, ale teraz znów znacznie opuścił się w nauce, a wszystko dlatego, że nie mógł na niczym się skupić. Jego myśli krążyły tylko wokół tego incydentu, ale kiedy podskakiwał w kierunku Pokoju Marzeń, od razu się rozchmurzył. Musi dokończyć swoją książkę o obłokach molekularnych, zjeść porządny obiadek, bo zapomniał kompletnie o zjedzeniu posiłku i pomyliły mu się dni tygodnia, więc był zupełnie nieprzygotowany na lekcje. Mniejsza z tymi dwoma skarpetkami, ubranymi nie do pary i włosach, które wyglądały jakby co dopiero wstał. Nathalie jest dziewczyną, zapyta ją więc o potencjalną jednostkę płci żeńskiej, która po pocałowaniu jednostki płci męskiej ucieka. Na pewno będzie potrafiła wytłumaczyć mu takie zachowanie, a i nie domyśli się, o kogo chodzi, bo przecież to tylko takie przykłady, o!
Po raz pierwszy od wielu dni, Elliott Bennett zapomniał o swoich problemach. Problemach przez wielkie p, bo nawiedzały jego główkę przynajmniej sześćdziesiąt razy w ciągu godziny. Nawet spać mu nie dawały, takie okropne bywały! Wpadł wesolutki do pomieszczenia, zmieniając jego kolor na tęczowy z pomarańczowymi przebłyskami. I ten pomarańcz wcale nie przypominał mu pewnych rudych włosów. Wcale! W każdym razie opadł na kanapę i zamknął na chwilę oczy, pogrążając się w marzeniach, będąc coraz bardziej sennym i sennym, aż w końcu zasnął. Pozdrawiamy Elliotka śpiącego na kanapie i przy okazji życzymy słodkich snów! I obyś miał super pobudkę, hehs.
Powrót do góry Go down


Nathalie Vestergaard
Nathalie Vestergaard

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 69
  Liczba postów : 80
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6476-nathalie-miriam-vestergaard
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6478-hermenegilda#181780
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptyNie Paź 27 2013, 19:27;

Nathalie Vestergaard była jak babeczka. Ludzie sięgali po nią jak mieli jakiś problem, zmartwienie. Otwierali przed nią usta, i konsumując jej wypieki pokazywali jej swoją duszę. Może faktycznie powiedzenie "Najkrótsza droga do serca jest przez żoładek" miały w sobie więcej niż ziarnko prawdy? Przecież właśnie przy jedzeniu Nathalie słuchała najwięcej. Gdy jej tworzysz zapychał się jej zupą z łososia, albo muffinami bananowymi. Wtedy żali się na swoją drugą połówkę, strasznego nauczyciela ktróy wystawił mu nędzny i zabrał dziesięć drogocennych punktów. Albo z wypiekami na wypchanych śliwkową tartą policzkach opowiadali o swoich miłosnych podbojach, pierwszych randkach albo pocałunkach. Krukonka był ich cichą powierniczką. Znała sekrety wielu uczniów. Jak nie od ich samych to od ich znajomych. Zastanawiała się czasem czy nie byłaby świetnym Obserwatorem. Bez problemu mogła by przecież prowadzić tą gazetkę! Plotkowanie jednak nie było jej mocną stroną. Zakładała, że ktoś kto poskąpił jej umiejętności mowy, zrobił to celowo. A ona nie powinna się temu sprzeciwiać.
Była zadowolona z swojego pomysłu. Elliott był jej przyjacielem. A przynajmniej zawsze tak o nim myślała. Był w wieku Klemensa, w tym samym domu. Zawsze świetnie sie ze sobą dogadywali. Nathalie czasem nawet godzinami przy kominku opowiadała mu o swoich podróżach. Chciała mu kiedyś jakąś zaproponować, ale bała się że weźmie to a głupi podryw czy coś. Nie chciała tego. Ale teraz gdy już była z Charlie... Może uda sie im gdzieś razem wyjechać? No nie ważne
Szła sobie spokojnie schodami z torbą na ramieniu pełną wypożyczonych dopiero przez nią książek z biblioteki. Nie sądziła że Elliott od razu znajdzie dla niej czas. Dobrze że Hermenegilda znalazła się gdzieś w pobliżu, to przyniosła jej ciastka, ciasteczka i tartę popakowane w torebki opisane "łajno". To taki nowatorski sposób na jakże mądrą papugę panny Vestergaard. Ale o tym to później.
Weszła do pokoju, i automatycznie się uśmiechnęła. Jej przyjaciel, spał w najlepsze na kanapie. Nawet się ucieszyła ze jej wspomniana wcześniej papuga poleciała prawdopodobnie na randkę. No nic. Dziewczyna, przysiadła sie obok, i wyczarowała w głowie Puchona ciche, miłe "Cześć". Nie chciała go jakoś drastycznie budzić
Powrót do góry Go down


Elliott Bennett
Elliott Bennett

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 10%
Galeony : 238
  Liczba postów : 335
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5200-elliott-bennett#152595
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5204-elliott#152657
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7569-elliott-bennett
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptyPią Lis 01 2013, 09:47;

Pierw powinnam przeprosić za tempo odpisu, więc przepraszam! A Elliott zawsze znajdzie dla wszystkich czas, zwłaszcza ostatnio, kiedy nie bardzo ma pojęcie, co ze sobą zrobić. Kiedy usłyszał w głowie cichutkie powitanie, otworzył natychmiast oczy i zamrugał kilkakrotnie od rażącego światła.
- Zasnąłem? Na Merlina, źle ze mną! Ta kanapa nie jest na tyle wygodna, aby na niej zasypiać. Musiałem być chyba zmęczony, zresztą dalej jestem... - zaczął się tłumaczyć, choć przecież nic strasznego nie zrobił. Był naprawdę przejęty tym zdarzeniem, w końcu równie dobrze mógł w ten sam sposób zasnąć na lekcji czy obiedzie, a to nie wypada! Jeszcze by mu wlepili szlaban za drzemanie na lekcjach... Na szczęście był w pokoju marzeń i dopiero teraz przyjrzał się bliżej dziewczynie, która siedziała obok. Nathalie! Przecież miał się z nią spotkać, na Merlina! I oto właśnie się spotykają. Przypomniał sobie również o ciasteczkach, które ta obiecała przynieść i na samą myśl o tym, zaburczało mu w żołądku. Głodomorek, hehs. - Ojej, hej! - zawołał entuzjastycznie, rozbudzając się całkiem i poprawiając z niewygodnej pozy, w której zasnął. Jeszcze nie wiedział o tym jakże szczęśliwym wydarzeniu, jaki był związek Natalki z Szarlotką, ale na pewno bardzo by się cieszył, że przynajmniej im się udało! On, niestety, musiał uporać się ze swoim problemem sam, a i dystans do dziewczyn zachowywał jakby większy. Jeszcze większy!
- Masz może te ciasteczka? Jestem niesamowicie głodny. I w ogóle, co u ciebie? Wiesz, na pewno masz do opowiadania wiele więcej niż ja! - jęknął na samą myśl o Kayle, ale postanowił dzielnie, że nie będzie zaprzątał sobie tym głowy. A już na pewno nie będzie zaprzątał tym głowy Nathalie, bo są o wiele ciekawsze tematy i na pewno nie chce o tym słuchać, o.
Powrót do góry Go down


Winter Teixeira
Winter Teixeira

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 11
  Liczba postów : 217
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7724-winter-teixeira
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7727-pixiebella-masz-wiadomosc#214759
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7726-winter-teixeira#214719
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptyWto Mar 04 2014, 22:48;

Podróże samolotami były wręcz nie do wytrzymania. Winter naprawdę znosiła je fatalnie od samego początku. Od początku nienawidziła szybowania między chmurami, a co za tym szło na myśl o locie robiło jej się po prostu słabo, ale czego się nie robi, by choć na chwilę odpocząć od… No właśnie. Od czego mogła odpoczywać siedemnastolatka? Przecież miała wszystko, o czym mogła tylko marzyć. Dom na Kajmanach. Dom we Francji. Pasję. Tak. Musiała odpocząć od zgiełku, harmidru i tego na kogo się wykreowała przez kilka lat, od biegania od sklepu do sklepu. Musiała odpocząć od pokazywania się na kolejnej gali, na którą zabierał ją ojciec. Musiała odpocząć od samego rodziciela. Początkowo oczywiście prosiła by wyjazd zakończył się jedynie w Paryżu, bo tam nie dość, że miała matkę, to równie dobrze mogła iść do Beauxbatons, ale nie. Ojciec już przekupił wszystkich, którzy mogli przyjąć ją do klasy, która właściwie trwała od kilku miesięcy, wszak rok szkolny ponoć zaczyna się pierwszego września, no ale co panienka Teixeira mogła w tym czasie robić? Czy to nie były jeszcze czasem wakacje z którąś z Saunders? Och, naprawdę nie miała bladego pojęcia, bo wszak nie do końca je rozróżniała, ale nic nie stało na przeszkodzie do tego by w końcu zacząć je rozróżniać. Ha, powiem Ci coś nawet zaskakującego.
Winter Teixeira słynęła z luźnego stylu, który nie był zobowiązujący do niczego, wszak nie musiała udawać rozwydrzonej, bogatej panienki, z cudownego domu, z wieloma galeonami w Banku Gringotta. To dość zabawne, bo przecież była i rozwydrzona, i bogata, i miała wszystko co chciała… Oprócz cudownego domu, a raczej  - cudownej rodziny, co w dużej mierze zapewne ukształtowało jej dość wybuchowy charakterek, a wszystko zawdzięczała ojcu. Jednak czego się nie robi by utrzymać rodzinną tradycję i by dewiza, którą kierowali się wszyscy doszła do właściwego skutku. Do celu po trupach i zgliszczach, mordując i zabijając niewinnych… Och, tak tylko się droczę. Jedyną zasadą, która wyznawała ślizgonka to, to że nikt nie miał prawa ruszać jej zabawek, a jeśli to miało by miejsce, to biada temu, kto by się na to odważył, wszak… Dziewczę dość mocno przywiązywało się do swoich "lalek", a tylko nieliczni mieli możliwość poznania jej drugiej twarzy. Coś jak odbicie lustrzane, tyle że z inną osobowością, jednak… Teixeira nie słynęła z wylewności toteż taki Sharker nie mógł liczyć na nic konkretnego.
I ubrana aktualnie w spodnie Burberry oraz sweterek Dolce&Gabbana, oraz fenomenalne czerwone trampki „Conversy” ruszyła na spotkanie z przystojnym ślizgonem, a co za tym idzie – synem właściciela firmy, z czego jego ojciec był przyjacielem ojca Winter. Nie ważne. Pomieszane z poplątanym, aczkolwiek jeśli szanowny i uroczy Rasheed liczył na niewygody jakie dawał składzik na miotły – musiał mieć pewność, że źle trafił. Bardzo źle. Wszak Teixeira była księżniczką. Nie można jej skazywać na obolałe plecy, a tu? Tu będzie całkiem przyjemnie, przecież nikt im nie będzie przeszkadzał w rozmowie. Nie widzieli się w końcu tyle czasu!
Powrót do góry Go down


Rasheed Sharker
Rasheed Sharker

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Dodatkowo : Wężoustość, legilimencja i oklumencja
Galeony : 2609
  Liczba postów : 2938
https://www.czarodzieje.org/t7093-rasheed-sharker
https://www.czarodzieje.org/t7096-callisto
https://www.czarodzieje.org/t7190-rasheed-sharker
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptyWto Mar 04 2014, 23:40;

Rasheed wiedział, że nie powinien się z nią spotykać, ale mimo tego nie mógł się powstrzymać. Ledwie postawiła nogę w zamku, on już dobrze wiedział, że przybyła. Czasami można było mieć wrażenie, że jego pokręcony umysł działał niczym alarm przeciwwłamaniowy i informował go za każdym razem, jeśli tylko stopa osoby przez niego pożądanej zagościła na jego terytorium. Tymczasem prawda była taka, że miał po prostu znajomości i to niekoniecznie w kręgu ludzi. Wystarczyło rozstawić w różnych punktach zamku węże, a już z dużą dozą prawdopodobieństwa mógł liczyć na to, że nie dość, iż będzie znał najnowsze ploteczki to i gdzie szukać kogo trzeba. Nawet fakt jak je traktował, nie zniechęcał ich do niego, wszak był przecież ich panem. Jednym z tych, którzy je rozumieli, a to przecież do czegoś zobowiązywało, nieprawdaż? Mimo wszystko, kiedy mały wąż, specjalnie przez niego sprowadzony do zamku na potrzeby misji zwiadowczych, poinformował go o przybyciu Kajmańskiej księżniczki to nie zamierzał czekać ani chwili dłużej i po prostu wymienił się z nią listami. Czuł się z tego powodu okropnie paskudnie - wszakże dopiero co pogodził się ze Stone’m i wcale nie miał ochoty na spotykanie się z kimś innym, zwłaszcza z kimś kto już kiedyś w jego łóżkowym życiu gościł, jednakże dla Winter mógł zawsze robić wyjątki. Pamiętał jakby to było wczoraj - ich wspólne spotkania podczas wakacji. Szybki i gorący romans. Lubił wracać pamięcią do tego okresu, nawet jeśli wiązał się on z zaciskającą się na jego szyi pętlą rodzinnego biznesu. Kajmanka jednak sprawiła, że jego egzekucja nie była tak nieprzyjemna jakby mógł sądzić. Odgrywał wtedy przyszłego właściciela firmy, z wyjątkową wprawą, a po godzinach wkładania maski, mógł odpocząć w jej ramionach. Trudno się więc dziwić temu, że tak usilnie starał się zaciągnąć ją do schowka na miotły - wszakże nie od dziś było wiadomo, że Rasheed Sharker preferował niecodzienne miejsca na uprawianie miłości, a możliwość bycia przyłapanym przez woźnego była tak cholernie nęcąca… Mimo wszystko nie oponował jakoś specjalnie, gdy Winter zażyczyła sobie konkretnego miejsca na spotkanie. Tyle przecież mógł jej dać i po prostu wybrał się w tamte strony, ubrany w swój standardowy, drogi jak jasna cholera zestaw. Spodnie w zielono - granatową kratę, białą koszulkę, czarno - białe trampki i jedną ze swoich ukochanych skórzanych kurtek, wszak w Hogwarcie wcale nie było super ciepło! Dodatkowo zegarek i, już standardowo, okulary przeciwsłoneczne, które ozdabiały jego nos. Ostatnio bywał nieco zbyt punktualny, sam to nawet zauważył, ale najwyraźniej dochodził do wniosku, że to może po prostu zrządzenie losu, że zawsze zostawało mu te kilka minut w zapasie? Nie zastanawiał się nad tym jednak dłużej i zjawił się na miejscu, niemalże natychmiast opierając plecami o drzwi wejściowe. Całe szczęście, że Winter nie kazała długo na siebie czekać, gdyż mógłby ją przywitać dość nieprzyjemnie, a tego przecież nie chcieliśmy. Chciał na nią krzyczeć, wstrząsnąć nią, albo chociaż wyrzucić jej to, że tak nagle zniknęła, ale gdy tylko ją zobaczył - dość skutecznie zapomniał o swoich planach. Wziął ją w delikatne objęcia, przeznaczone tylko dla niej i zbliżył się ustami do jej ucha.
- Witaj - wyszeptał, wycofując się lekko i otwierając przed nią drzwi do pomieszczenia. - Panie przodem.
Powrót do góry Go down


Winter Teixeira
Winter Teixeira

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 11
  Liczba postów : 217
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7724-winter-teixeira
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7727-pixiebella-masz-wiadomosc#214759
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7726-winter-teixeira#214719
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptySro Mar 05 2014, 00:06;

Och, jeśli chcę potrafię być naprawdę grzeczną dziewczynką, musisz mnie tylko zachęcić. Pozwolę Ci się odnaleźć. Pozwolę byś miał pewność, że jestem, to kwestia wprawy. Daj spokój, nie musisz się wysilać. Moje perfumy od DKNY, a konkretnie Golden Delicious Million Dollar Fragrance Bottle za trzy miliony można poczuć na korytarzach tej zapyziałej szkoły. Och, to kwestia wprawy i tego, że tatuś lubi wynagradzać mi wszelkie krzywdy, a ja? Ja lubię wiedzieć, że ludzie mają świadomość iż na ich terenie pojawiła się dziewczyna o nienagannym wyglądzie, ale czy pamiętasz mnie taką? No dalej, Rash… Czy jesteś pewien, że to właśnie ze mną oddawałeś się chwilom uniesienia? Nie wydaję mi się. Na pewno pamiętasz tą uroczą dziewczynkę w obcisłych rurkach i luźnej bluzie. Nie miało znaczenia, że byłam wtedy mniej seksowna, bo nic mi nie uwłaczało, ale teraz? Teraz po prostu zaczynam nowe życie, i jedyne o czym myślę to, to by nikt… Nikt więcej nie poznał mnie od tej strony, którą poznałeś Ty. Zabawne, prawda? Och, Sharker miałeś niewątpliwe szczęście!
Jej myśli rozbiegane, ale stale skierowane w jedno miejsce. Wspomnienie, coś co było przeszłością, ale wracało ze zdwojoną siłą. On na Kajmach, wraz z ojcem, który na siłę spróbował zrobić z niego wielkiego właściciela. Ona? Och, zbuntowana nastolatka, z przerostem ego i z maniera do zgrywania księżniczki, wszak… Nigdy księżniczką nie była, ale za pieniądze, które trwoniła mogła osiągnąć wszystko. Może i nawet kiedyś zostanie szanowaną Panią Polityk, albo właścicielką korporacji Teixeiry? To przecież Benjamin miał za zadanie zostanie… Ministrem Magii. Tak, głupie, że aż śmieszne, ale to nie był cyrk Winter, ani nie jej małpy  - trzeba było im pozwolić na tą jakże śmieszną grę.
I tak o to, udało jej się dotrzeć pod salę, a chwilę później poczuła znajomy zapach Armaniego Black Code, tuż przy sobie. Uwielbiała ten zapach. Tak, uwielbiała posługiwać się firmowymi nazwami, uwielbiała mieć świadomość, że jest w drogim towarzystwie. I mogła teraz nawet jęknąć, ale nie. To nie była już Winter z wakacji, która wierzyła w wielkie słowa. Coś się zmieniło. Zmieniła się przede wszystkim ona. Na ile Rasheed chce poznać swoją starą przyjaciółkę? Na ile chce sobie pozwolić? No dalej, wejdź w grę, którą podjąłeś trzy lata temu, gdy po raz pierwszy zjawiłeś się na Kajmach. Rodzice ciągle powtarzali, że do siebie pasujecie, a my? No tak, przystojniak z klasą i laska uwielbiająca t-shirty ze specyficznymi napisami, a teraz? Ach, teraz wszystko było inne. Musiała dorosnąć. Miała szansę na coś, czego nie dostała wcześniej. Egzekwowanie na ojcu wszelkich praw do majątku, było doprawdy zabawne!
-Och, manier chyba nigdy Ci nie braknie, prawda? – Uśmiechnęła się uroczo, a po chwili wzruszyła ramionami, bo jednak maska zadufanej w sobie siksy była męcząca i jedynie gdy zmywała makijaż mogła poudawać tą starą Winter, której tym razem nikt nie pozna. I niech ją Merlin chroni by nikt nie miał świadomości, że to dziewczę ma jakiekolwiek talenty artystyczne. Jednak… jak widać gość w różowych gaciach, którego dość często wzywała zlitował się nad nią i pozwolił zachować sekret przez kilka ładnych lat, dlaczego teraz wszystko miało się sypnąć?  Ona naprawdę jest dobrą dziewczynką.
-Jak to się stało, że tak szybko mnie znalazłeś? Nie odpuszczę Ci dopóki wszystkiego mi nie opowiesz! Kto zdobył to Twoje mroczne serduszko…? – Znów ten rozkoszny uśmieszek, który przyklejony był do niej niczym firmowa metka, ale jedyne czego od niego wymagała to tego by ściągnął okulary. Te źle jej się kojarzyło. Dobrze wiedział z czym. Miał świadomość. Niech je ściągnie. Do diabła, niech się ich pozbędzie!
Powrót do góry Go down


Rasheed Sharker
Rasheed Sharker

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Dodatkowo : Wężoustość, legilimencja i oklumencja
Galeony : 2609
  Liczba postów : 2938
https://www.czarodzieje.org/t7093-rasheed-sharker
https://www.czarodzieje.org/t7096-callisto
https://www.czarodzieje.org/t7190-rasheed-sharker
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptySro Mar 05 2014, 00:44;

To naprawdę zabawne, że zwyczajnie tak poirytowany, dał się sprowadzić z dziecinną łatwością do stanu względnej używalności. Dosłownie każdego, kto zniknąłby z jego życia w takim stylu jak Winter, zmiótłby z powierzchni ziemi niekoniecznie za pomocą łagodnych środków przekazu. Nawet nie musiałby sam ruszać ręką, a i nie chodziło tym razem o fakt posłużenia się pieniądzem. Wcale nie tak trudno było wprowadzić do zamku jadowitego gada, a jeszcze prostsze było nakłonienie go by kogoś dotkliwie ugryzł. Zbrodnia doskonała, bo kto mu udowodni, że to nie był wypadek? Zwyczajne nieporozumienie, jakich pełno w ich magicznym świecie, a przecież nie od dzisiaj wiadomo, że w Hogwarcie zdarzały się one nad wyraz często. Wystarczyła chwila nieuwagi podczas wybierania odpowiedniego motelu w Lynwood, a już połowa uczniów była chora na tę cholerną groszopryszczkę. Chwalmy pana, że Rasheeda to ominęło, gdyż gdyby nie ten szczęśliwy zbieg okoliczności to jak nic nie mogliby się dzisiaj cieszyć tą wspaniałą ciszą na korytarzach zamku, nie mówiąc już nic o tym, że nie daliby rady się zobaczyć, a on bardzo chciał znowu oglądać Kajmankę. Nie miało znaczenia dla niego to, że on zawsze był odstawiony jak stróż w Boże ciało i te kilka lat temu musieli wyglądać przy sobie więcej niż zabawnie. To było trochę tak jak wiele słynnych gwiazd, spotykających się z fankami. Oni - w drogich garniturach czy jeansach za kilka tysięcy, a one w zwyczajnych bluzach i trampkach z dyskontu. Nikt jednak nie zwracał na to uwagi, a już zwłaszcza Sharker, który zdążył poznać dziewczynę bez tej całej otoczki, jaką teraz wokół siebie stworzyła. Pomyślałby kto, że będzie tęsknił za jej starym obliczem, które przecież tak bardzo zawróciło mu kiedyś w głowie. Ta bardziej powierzchowna część jego natury była bardzo zadowolona z takiego obrotu sytuacji, ale za nic w świecie by się jej do tego nie przyznał. Cóż jednak z tego, że miał słabość do dobrze ubranych person, skoro samą opcję ujrzenia jej, nieważne w którym wydaniu już i tak zbyt mocno go nęciła.
- Piękne kobiety zasługują na wyjątkowe traktowanie - odpowiedział jedynie, w sposób który jednoznacznie mógł jej dać do zrozumienia, że nie każda, mająca okazję do spędzenia z nim czasu dziewczyna ma tyle przywilejów co ona. No cóż, nawet w tak drobnych gestach nie mógł nie okazywać jej specjalnych względów, co niezmiernie go irytowało. Nie powinien się w ten sposób zachowywać, był wtedy zbyt prosty do rozszyfrowania. Przepuścił ją w przejściu, a potem wszedł za nią, zamykając niespiesznie drzwi. Nie czuł wewnętrznej potrzeby aby zablokować je za sobą zaklęciem, bo i po co? Nikt nie będzie im tutaj przeszkadzał, Rekin już o to zadbał. Wciąż trzymając dłoń na jej plecach, pozwolił sobie poprowadzić ją w stronę kanapy.
Gdzieś po drodze zdjął również okulary, lecz zapewne Winter zawiodłaby się, gdyby tylko znała jego pobudki ku temu. Nie sądzę, aby kojarzył z czym jej się one kojarzyły, gdyż pamięć miał dość wybiórczą, jeśli chodziło o słowo mówione, aczkolwiek najwyraźniej uznał, że zasłużyła na to by móc zajrzeć w jego oczy. Książę jest szczodrobliwy? Nie, to nie w tym rzecz. Rasheed miał to do siebie, że lubił kryć swoje emocje, a zdecydowanie prościej było ukryć zwierciadła duszy za kawałkami plastiku i po prostu nie martwić się o to, co aktualnie można w nich ujrzeć. To był właśnie najbardziej zdradliwy element jego aparycji, w którym często można było ujrzeć jego prawdziwą twarz. Musiał się teraz pilnować, nieważne jak blisko byli kiedyś i jak blisko znajdą się niegdyś, nikt nie mógł wiedzieć kim tam naprawdę był ten blondyn ze Slytherinu. Przysiadł sobie wygodnie na kanapie, wyciągając długie nogi z wyraźną ulgą. Podróż do i z Kanady nie była zbyt komfortowa, a więc obecnie każda chwila luksusu i względnej wygody wydawała mu się być na wagę złota. Zerknął na nią, standardowo bez emocji, taksując ją uważnym spojrzeniem.
- Nikt - odpowiedział, zaczynając od tyłu i przez chwilę smakował na języku swoją odpowiedź. Najwyraźniej uznał, że była odpowiednia, niekoniecznie szczera, zważywszy na to jak się aktualnie czuł, ale cóż. Nie można było liczyć na to, że Rash zawsze będzie prawdomówny - wprost przeciwnie nawet. Częściej można było się spodziewać słodkiego kłamstewka niż, już niekoniecznie różowej, prawdy. Uśmiechnął się do niej szelmowsko.
- Węże - odparł, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie - powiedziały mi, że jakaś ślicznotka przybyła do zamku. Za to co z Tobą? Skąd się tutaj wzięłaś? Już myślałem, że Cię nigdy nie zobaczę.
Powrót do góry Go down


Winter Teixeira
Winter Teixeira

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 11
  Liczba postów : 217
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7724-winter-teixeira
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7727-pixiebella-masz-wiadomosc#214759
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7726-winter-teixeira#214719
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptySro Mar 05 2014, 15:38;

Och, daj spokój skarbie! Nie zrobiłbyś mi krzywdy, jestem za ładna i za bardzo lubiłeś spędzać czas w moim łóżku, byleby… No cóż. Byleby odpocząć, bo tatuś dawał Ci nieźle w kość, ale pamiętaj, jesteś młodym biznesmenem, musisz robić dobrą minę do złej gry, bo dlaczego nie, prawda? Ja na przykład uwielbiam się na Ciebie gapić gdy jesteś ubrany w elegancki garnitur od Armaniego, swoją drogą to moja ulubiona mugolska firma produkująca męską odzież. W ostateczności mogę po raz kolejny podkreślić, że jestem także fanką Burberry albo Dolce&Gabbana, ale te ciuchy zaś najlepiej leżą na brunetach, do których mam fenomenalną słabość. Jednak Ty jesteś ponad to. Najlepiej wyglądasz nago. I chętnie to powtórzę, o ile będę mieć taką sposobność, ale teraz? Teraz musisz się pocieszyć myślą, że to co było zapewne nie wróci, obiecałam tatusiowi, że… Będę naprawdę grzeczną dziewczynką. Myślisz, że złamię dane słowo? Skarbie, jak Ty mnie bardzo dobrze znasz! Ale podejdź bliżej, muszę Ci się przyjrzeć, czy czasem nic się nie zmieniło, oprócz mnie… Nie, chyba jesteś taki sam, a może od wakacji wyprzystojniałeś? Och, no sama nie wiem…
Oczywiście Winter nie miała pojęcia o epidemii, nie miała pojęcia o tym jak było w Lynwood, bo jeszcze dwa tygodnie temu uczyła się we francuskiej szkole magii, nawet wzięła ze sobą ten uroczy niebieski kostiumik, w którym to z chęcią będzie paradować. Z tego co już się obiło o jej małe uszka, a druga kwestia – to przecież jedno ma na lewo, drugie ma na prawo, to nie mogła nie usłyszeć, że faceci z Hogwartu bardzo lubią te kreacje opinające pośladki. W każdym razie Teixeira uważała, że jednak mimo wszystko to sukienki od Channel podkreślały pełną kobiecość, ewentualnie od Prady, ale wszystko zależy od wewnętrznych upodobań noszącego ubrania, który z każdym dniem staje się żywą matką, zatracając gdzie po drodze siebie. Naturalność. Winter sama wykreowała się na kogoś takiego, bo tak było łatwiej. Nie musiała się starać panować nad słowem, które może kogoś zranić. Nie musiała analizować rozmówcy, po prostu trwała i lawirowała w „bogatej próżni” zblazowania. Och, to też maniera wrodzona, wszak będąc córką gwiazdy Moulin Rouge i wiedząc, że nigdy nie osiągnie się takiego poziomu jak rodzicielka było przytłaczające i to właśnie pod maską wyrachowanej, wrednej złośnicy mogła schować swój strach przed publicznością. Swój lęk, który ją paraliżował. Mogła ukryć wszystko co było niezręczne i przyczyniało się do kolejnego upadku, a ona? Nienawidziła salw śmiechu. Od małego miała problem z publicznymi wystąpieniami. Od małego broniła się na wszelkie możliwe sposoby gdy ktoś bezczelnie ją przestraszył, teraz gdy ma to miejsce z reguły używa zaklęcia drętwota, bo jest najwygodniejsze i jako jedyne opanowała do perfekcji. Zabawne? Nie, nie chcesz jej przestraszyć, chociaż skąd możesz mieć pewność co tak naprawdę się wydarzy? Pierścionki od Webstera jako forma obrony też są całkiem niezłe, ale zaklęcia dają także satysfakcję, że jednak mimo powszechnej opinii wśród rodziny – potrafiła coś zdziałać. Utwierdzanie na każdym kroku, w tym że jest się nieudacznikiem przez ukochanego rodziciela, który biznesową frustrację przelewał na drobne ciało Winter bywało dobijające, ale… Jego też potrafiła uraczyć drętwota, wszak był stary… Czterdzieści dwa lata do czegoś zobowiązują!
Dotyk Sharkera był przyjemny, zawsze taki był. Była niemal idealna, bo jej nogi były wyprofilowane wprost do tego by go obejmować na wysokości bioder, i żaden ruch nie był skrępowany. Piersi mieściły mu się w dłoniach, ale przecież… Ciało tancerki, o czym partnerzy nie mieli świadomości pozwalało na dopasowanie się do niemal każdego kochanka, o ile ten nie ważył ponad stu kilo… I nie miał brzucha piwnego. Och, obrzydliwości!
-Nikt? Myślałam, że powiesz iż to ja nadal goszczę w Twoich myślach. Rasheed… ranisz! – Ironizowała, teatralnie przykładając dłoń do czoła i udając omdlenie, zaraz potem jednak uśmiechnęła się szerzej, bo naprawdę tęskniła za tym chłopakiem. Wakacje były udane i to już nawet nie chodziło o seks, który tak czy siak był bardzo… Przyjemny. Po prostu Sharker nadal pozostawał w gronie zaufanych przyjaciół, którym mogła powierzyć wszystko i Bóg mi świadkiem, że gdyby ktokolwiek dobrał się do jej „zabawki”, to z pewnością potrafiłaby wymordować połowę świata. Nie, nie traktowała kumpla jak rzeczy, chodziło o to, że otaczała się gronem nie wielu osób, które respektowała. Wszak nie każdy na szacunek zasługiwał.
-Och, lubisz mi robić dobrze słowem, przystojniaczku… Nie przerywaj… - Uśmiechnęła się szerzej na wzmiankę o ślicznotce, ale gdy tylko powiedział o nagłym zniknięciu, to aż serce jej zadrżało. Nie chciała mówić prawdy o Francji, ani matce. Nie chciała też mówić o ojcu. Trzeba było to wyminąć. Jakkolwiek, ale trzeba było…
-Skarbie, naprawdę chcesz o tym rozmawiać? Właśnie teraz…? – Mruczała przeciągle, powinien jej ulec, ten jeden, jedyny raz…
Powrót do góry Go down


Rasheed Sharker
Rasheed Sharker

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Dodatkowo : Wężoustość, legilimencja i oklumencja
Galeony : 2609
  Liczba postów : 2938
https://www.czarodzieje.org/t7093-rasheed-sharker
https://www.czarodzieje.org/t7096-callisto
https://www.czarodzieje.org/t7190-rasheed-sharker
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptySro Mar 05 2014, 16:44;

Sharker miał to do siebie, że nie lubił w sobie naprawdę niewielu cech. Wszak był przecież nadziany jak szarlotka jabłkami, co najmniej przystojny i czystokrwisty bardziej niż reszta zamkowej hołoty. Jego charakter w obliczu tej metki, jaka została mu przypięta nie miał większego znaczenia. Cóż za różnicę stanowiło to czy jest rasistą lub czy jest wybiórczy w kwestii prawdomówności? Nie miało również znaczenia to, że jest raczej nieprzyjemny w obyciu, jeśli tylko nie zaciekawi się go swoją osobą, a łatwo wcale nie było. Był dość surowy w swym ocenianiu, rzucając każdemu niewidoczne wyzwanie i jeśli tylko je podjęli to zaczynała się gra. Walka o jego względy, oczywiście, a jak na razie wcale nie tak mało osób miało ochotę na to by chwycił je w swoje ramiona. Nie miało dla niego znaczenia to z jakich pobudek to robili - czy po prostu ich kręcił, czy może liczyli na to, że lepiej go poznają? Czy podczas współżycia zdejmuje na moment swoją maskę? Tak i nie - mogliby wtedy odpowiedzieć, gdyby któreś z nich tak naprawdę wiedziało jak to z nim jest, a prawda była taka, że naprawdę od wielu lat tylko jedna osoba zaczynała go lepiej poznawać i to nawet nie była Kajmańska piękność, z którą dzisiaj spędzał czas. Kręciła go niesamowicie, nie tylko swoją urodą, ale i swoim obyciem. Byli do siebie podobni, nawet bardzo, a on wiedział o niej więcej niż naprawdę wielu ludzi, którzy myśleli, że tak naprawdę ją znają. Nigdy jednak sam się przed nią nie otwierał, nie chciał tego. Wolał być jej spaczonym obrazem księcia, który weźmie ją w swoje ramiona, gdy tylko będzie tego chciała, gdyż sam wtedy z tego czerpał. Był samolubny, o tak, nawet nie wiecie jak bardzo mocno egoizm kierował jego życiem od najmłodszych lat. Nie walczył ze swoją przeszłością, a uczynił z niej coś co ukształtowało jego charakter i sprawiło, że stał się tak obojętny na wszystko. Nazwiesz go dupkiem - proszę bardzo, nie skłamiesz. Powiesz, że Cię wykorzystał? Tak, to była prawda, wszak liczyły się tylko jego potrzeby, ale pamiętaj. Nigdy nie masz prawa sądzić, że tak naprawdę go przejrzałeś, bo tego nie potrafił nikt.
Przysunął się do niej bliżej, czując jak cholernie zdradliwe pożądanie przeszywa mu pachwinę. To było naprawdę deprymujące, gdy tak się nad tym zastanawiał. Okazywał słabość, a ona mogła to wykorzystać, nawet mimo tego, że połączyło ich coś więcej niż właśnie to dziwne przyciąganie, ta wzajemna chęć wzięcia się w ramiona. Szanował ją za to, że żyła ze swoją przeszłością i zawalczyła o swoje, gdyż on nigdy tego nie potrafił, woląc iść z nurtem i akceptując nowego siebie. Tego też nigdy nie był w stanie jej powiedzieć i zapewne nigdy nie będzie. Ważne było tylko to, że ona wiedziała, czuła, iż to co ich łączy to nie jest jedynie chwila głupoty, która często ma miejsce po alkoholu. Nawet jeśli nie mówił to wystarczyło na niego patrzeć. Jego przywiązanie widać było w drobnych, codziennych gestach. Takich jak przesunięcie dłonią po policzku, ucałowanie zagłębienia za uchem czy po prostu czułe zapewnienie o urodzie. Jeśli ktoś się dla niego nie liczył to te słowa po prostu gdzieś uciekały i ginęły w natłoku jęków i spazmatycznego chwytania powietrza. Zaś teraz… teraz miał naprawdę wielką ochotę na to by nie wnikać, tak jak sama o to prosiła. Nie zważał na teatralność jej ruchów, nie miały one dla niego znaczenia, zbyt był zapatrzony w jej twarz. Tak znajomą, a zarazem tak inną, tak dawno nie oglądaną. Wyraz jego twarzy zmienił się ledwo zauważalnie. Mięśnie drgnęły, układając się w lekki uśmiech absolutnie pełen fałszu, a Winter musiała to widzieć. Nie było to jednak negatywne, a wręcz pozytywne - tak zobaczyć go bez gniewu czy złośliwości, a jedynie z delikatnym kłamstwem, którymi przecież cały czas siebie karmili, bo tak było łatwiej. Jego spojrzenie stało się drapieżne - zupełnie tak jakby nagle stał się sokołem wędrownym, który ujrzał podczas lotu wyjątkowo zachęcającą ofiarę. Teraz wystarczyło po prostu uderzyć w nią z niespodziewaną siłą i zmiażdżyć dziobem kręgi szyjne, ale to byłoby po prostu zbyt proste. Momentami naprawdę czuł się właśnie jak takie drapieżne zwierzę. Przyciągał wzrok swoją aparycją, pozwalał Ci się zbliżyć by następnie z zaskoczenia ugodzić i skrzywdzić. Bawiło go to. Winter jednak nie miała się co martwić, jej nie obowiązywały zwykłe metody postępowania.
- Jak sobie życzysz - wyszeptał po prostu, zbliżając nos do jej szyi i przesuwając go wzdłuż niej tak aby mógł wciągnąć w nozdrza zapach jej drogich perfum. To było coś czego zdecydowanie mu brakowało w tym Hogwarckim domu rozpusty. Większość magicznej hołoty po prostu nie wiedziała co jest dobre i zachęcające. Jego ręka nagle znalazła się na jej kolanie, leniwie dążąc ku wyższym partiom jej ciała by zatrzymać się na talii, podczas gdy usta odnalazły drogę do jej ucha. Owiał je ciepłym powietrzem, sięgając po nie niemalże natychmiast i wspomagając się zębami, między które chwycił płatek jej małżowiny. Trzeba było zacząć spokojnie i stymulująco, gdyż wiedział, że jeśli od razu przejdą do rzeczy to ich chwila będzie trwała zbyt krótko. Po prostu nie umiałby się powstrzymać gdyby tak od razu posmakował jej warg.
Powrót do góry Go down


Winter Teixeira
Winter Teixeira

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 11
  Liczba postów : 217
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7724-winter-teixeira
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7727-pixiebella-masz-wiadomosc#214759
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7726-winter-teixeira#214719
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptySro Mar 05 2014, 20:23;

Winter to zupełnie inaczej postrzegała. Nie potrzebowała walki o względy natomiast uwielbiała być adorowana. Mało kto potrafił wejść głębiej, uhhh… Niż to ustawa przewiduje. W każdym razie Teixeira już taka była. Nie lubiła gdy ludzie w jakikolwiek sposób brnęli w coś co ich nie dotyczyło. Nie znosiła sprzeciwu. Nie znosiła czegoś co ją zmuszało do bycia fair. Nie lubiła być fair, zwłaszcza gdy los od niej tego nie wymagał. To logiczne, oczywiste i tak bardzo w stylu uroczej ślizgoneczki. On brnął. On chciał. Lubił poznawać ludzi i patrzeć jak zabijają się w drodze do jego serca czy też uwagi, a Winter? Ona tylko chciała by każdy jej powtarzał, że jest piękna. Z jednej strony to puste, z innej wręcz przeciwne, każdy potrzebuje takiego zapewnienia. Każdy chce tego co mógł dać mu pierwszy lepszy osobnik spotkany na korytarzu w szkole. Ale Winter nie. Winter wybierała wybitne jednostki, które mogły być dla niej jakąkolwiek inspiracją, czymś co zapewni jej nieodpartą chęć dążenia do kolejnych doświadczeń. Chciała kogoś kto po prostu będzie trwał, ale nie wymagał od dziewczęcia obecności, wszak ta uwielbiała znikać. Uwielbiała uciekać od ludzi gdy pojawiały się zobowiązania, tych nie mogła mieć bo to byłoby zbyt żałosne. Nie słynęła z należenia do grona osób, które w jakikolwiek sposób wymagały od niej szczerości, obecności czy po prostu wyższych uczuć. Nie była w stanie dać tego nikomu, a może po prostu jeszcze nie dorosła do pozycji osoby, która mogłaby tego chcieć? Wątpliwe. Nikt nie zabroni niczego bogatej siedemnastolatce, prawda?
I tak było z Rasheedem. On jej nie zabraniał. Nie wymagał. Spędzał z nią czas, tak jak powinien to robić każdy NORMALNY facet w jego wieku, a nie jakaś pizdeczka życiowa co to nie wie gdzie ręce ma wsadzić czy jak potraktować kobietę, która jest napalona i sama z rozkoszą rozkłada nogi. Sharker dawał Teixeirze to o czym wielu mogło marzyć, ale ona przecież przyjechała do Hogwartu. Nie przyjechała się ograniczyć czy zastanawiać nad tym czy to co robi jest właściwe i grzeczne. Nigdy nie słynęła z bycia pokorną i uległą. Pierwszorzędna zawsze była zabawa. Pierwszorzędny zawsze był seks. Pierwszorzędna była zawsze Winter, i to ją powinnam wymienić przed wszystkim fizjologicznymi potrzebami. Ludzie potrzebowali się seksu. Potrzebowali alkoholu. Morza alkoholu, ale… Rozczaruję Cię. Winter stroniła od procentów w nadmiarze, potrafiła się powstrzymać, ale nie dlatego, że nie lubiła, to też kryje zapewne za sobą jakieś mroczne tajemnice, ale na co komu dziś… Wczorajszy sen? Byli młodzi. Mogli się bawić. Powinni się bawić. Wszak jest im wolno dużo więcej…
Och, dlaczego to robisz? Nie powinieneś. Za daleko brniesz, ale lubię tą ciszę. Lubię gdy milczysz. Lubię gdy nie zmuszasz mnie do zastanawiania się nad kolejną odpowiedzią. Bardzo dobrze to o Tobie świadczy. Szanujesz mnie. Nie zapomniałeś kim dla Ciebie jestem. Pamiętasz, że nie lubię sprzeciwu. Cudownie, właśnie o to mi chodziło. Nie wymagam od Ciebie za wiele, ale ta jedną rzecz sam powinieneś mieć wypisaną w umyśle kiedy lądujesz ze mną, w którymkolwiek miejscu. Rozbierasz mnie, bo kręci Cię ta zabawa. Całujesz, bo nie pamiętasz smaku ust, ale spokojnie… Dzisiejszej nocy nie pozwolę Ci zapomnieć. Wypijesz ze mną morze alkohole i wyplewisz ze mnie cały strach. Powinieneś wejść nieco głębiej. Nie ograniczaj się. Nie dzisiaj. Jesteśmy przecież tacy młodzi. Jesteśmy tacy szczęśliwy. Chodź. Pozwól, że powtórzymy to co było we wakacje. Nie. Nie chcesz tego powtarzać. Boisz się. Masz wyrzuty. Nie jestem Twoją marionetką, ale Ty możesz być moją. Zależy mi, ale nie powiem Ci. Chcę, ale nie będę błagać. Postaraj się .Tym razem nie będzie tak łatwo, wszak zabawiałeś się z innymi, gdy nie było możliwości zasypiania w moim łóżku…
Ach, zatem widzisz Sharker, dziś spełniamy Twoje marzenia. Tobie brakuje bogackiego trybu życia, ona Ci to da. Chcesz czuć zapach perfum za kilka tysięcy? Chodź. Podejdź. Napawaj się tym co daje Ci życie. Wiem, wiem, że nie będziesz się ograniczać. No dalej. Podejdź. Wiem, że tego chcesz. Jeszcze bliżej. Dotykaj jej, tak jakbyś nigdy tego nie robił.
-Awww… Chyba naprawdę tęskniłeś. Mów do mnie. No dalej. Nie przestawaj… - Mruczała mu wprost do ucha, gdy jej smukłe palce zacisnęły się na wysokości jego uda i bezpardonowo przesuwała dłonią nieco wyżej. Mogła. Była przecież Winter Teixeirą. Jednak reagowała na jego dotyk, na to co robił. Oddech stał się płytszy, a serce mocniej biło w jej młodej piersi. Jeśli Sharker chciał się tak bawić, to był w tym całkiem dobry, a pamięć temu maleństwu trzeba było odświeżyć… Wszak… To wszystko było tak dawno. Wszak ona nie pamiętała. Wszak… Chciała poczuć więcej. Dlaczego on się ograniczał? Dlaczego się droczył? Bezczelny z niego typ.
Powrót do góry Go down


Rasheed Sharker
Rasheed Sharker

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Dodatkowo : Wężoustość, legilimencja i oklumencja
Galeony : 2609
  Liczba postów : 2938
https://www.czarodzieje.org/t7093-rasheed-sharker
https://www.czarodzieje.org/t7096-callisto
https://www.czarodzieje.org/t7190-rasheed-sharker
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptySro Mar 05 2014, 22:24;

Tak, to był cały on - bezczelny w swoim postępowaniu na tyle by móc mu to wyrzucać, jednakże kto tak naprawdę by to robił w jego obecności? Muskał twoją spragnioną dotyku skórę palcami, drażnił ją, wywoływał dreszcze, podczas gdy jego wargi krążyły wokół twojej szyi, bo wiedział, że lubisz gdy to robi. Nikt nie chciał psuć tej magii chwili, tego magnetyzmu i tego wzajemnego pociągu, a taki objaw wstrzemięźliwości w zachowaniu był całkiem zabawny, a przynajmniej dla niego. Uwielbiał się droczyć, bawić i manipulować. Chciał by każdy był na jego najmniejsze nawet skinienie i mógł się ukorzyć przed nim gdy on tego zażąda. Brakowało mu tego splendoru, tej chwili blichtru jaki dawała mu Winter tak bardzo, że uświadomił sobie to dopiero teraz, gdy wreszcie to otrzymał. Jeśli podejrzewała go o to, że kiedykolwiek po wyjściu od niej zapragnie jeszcze aby jakaś pospolita siksa z tłumu mogła mu obciągnąć to grubo się myliła. Nie potrafił zapomnieć o tym co czuł do niej. Nie były to jakieś podniosłe uczucia typu miłość czy przyjaźń, w którą tak naprawdę nie wierzył, a swego rodzaju układ, pakt o nieagresji, spisany krwią ich obojga i pożądanie. Nawet mimo niechęci Sharkera do opowieści to Kajmanka i tak wiedziała więcej. Znała jego ciało, jego słabe punkty, które go kręciły, wiedziała jak wygląda nago, podniecony, przyciskający ją do ściany, gdy egzekwował pocałunki. Lubił nad nią dominować, ale wiedział, że nie zawsze może to osiągnąć, dlatego podczas zwykłych rozmów często się jej podporządkowywał, dawał rządzić, wszak wszystko i tak odbierał sobie z nawiązką kiedy byli sami. Zapach drogich perfum, dotyk starannie wypielęgnowanych paznokci, szelest okrutnie drogiej, jedwabnej bielizny. To było coś co uwielbiał i gdyby tylko był tak łaskawy by trwonić swój majątek, obdarowywałby swą obecną partnerkę wszystkim tym, co mogło upodobnić ją do Teixeiry i tego co sobą reprezentowała. Nie był jednak na tyle szczodry i bezczelny by tworzyć jej małe, nic nie warte podróbki, które były przed nią i będą po niej. Był wybredny, selekcjonował i starannie oceniał, dobierał, a potem pragnął i zdobywał. Był typem spaczonego kolekcjonera, który tonął w tym, co uważał za piękne i seksowne, pragnąc posiąść na własność, jednocześnie nie dając nic od siebie. Nawet nie wiedział jak niedaleko było mu do mordercy, pragnącego posiąść czyjąś uwagę. Odepchnięty czy zignorowany mógłby się kiedyś tak zachować. Nerwy by mu puściły i mimo tego, że jeszcze nie uderzył nawet największej szlamy, dla przykładu można przytoczyć chociażby taką Watsonównę, która mimo, że sama na niego rękę podniosła nie poczuła jego gniewu skondensowanego w postaci solidnego policzka, mógłby stracić na sekundę kontrolę nad sobą. Był czarodziejem, więc uśmiercenie kogoś wcale nie byłoby trudne, jednak na pewno by tego tak nie załatwił. Przyparłby do muru, znęcał się, czerpał z tego chorą satysfakcję, a był przecież niemożliwym sadystą, dlatego nie należało go na tym polu nie doceniać. Przypomina się aż motyw z Pachnidła, kiedy to główny bohater chciał jedynie zatrzymać zapach, a wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Może byłoby z nim podobnie? Zafascynowany opcją posiadania, nie odpuściłby w odpowiednim momencie i jego życie mogłoby się potoczyć naprawdę różnie. Całe szczęście nie posuwał się jeszcze do tak drastycznych kroków, ale kto wie co będzie z nim w przyszłości? Był młody, zaledwie siedemnastoletni, a przed nim jeszcze całe, bajecznie kolorowe życie, które sam sobie będzie polewał różową farbą i wysadzał kosztownościami, wszak był przecież następcą ich własnego tronu, dziedzicem majątku, rozpieszczonym do granic możliwości i stworzonym na podobieństwo ojca. Brakowało mu jedynie jego pracowitości, gdyż mając wszystko podane na tacy, nie lubił się wysilać aby cokolwiek osiągnąć, skoro przecież i tak powinno należeć do niego, nieprawdaż?
Nie miał najmniejszego problemu z daniem dziewczynie tego, czego przecież tak pragnęła, nawet jeśli niekoniecznie tego chciała, gdy kierowała do niego swoje słowa.
- Nie lubię mówić, gdy jestem zajęty - wymruczał do jej ucha, jedną z dłoni kierując się wyżej, ku jej piersiom, tak idealnie wykrojonych, można by rzecz, że nawet ukształtowanych tak by pasowały specjalnie do jego rąk.
- Piękna - wyszeptał wtedy, wkładając w to jedno słowo całą pasję, magnetyczną siłę jaka nim targała od chwili gdy ją ujrzał. Pocałował kilka miejsc na jej smukłej szyi i odetchnął głęboko zapachem jej włosów. Mogła się czuć w tych objęciach jak skarb, jak ktoś w tej chwili zdecydowanie najważniejszy, upragniony i seksowny, a on przecież chciał by tak się czuła. To, że byłoby jej z nim dobrze stanowiło jedynie pożywkę dla jego wybujałego ego, które przecież nie znosiło wszelkich porażek. Nie miał więc problemu z tym by raz po raz komplementować jej urodę, dotykając ją po zgrabnych nogach, talii, krągłych piersiach, kruchych ramionach. Po prostu chciał ją mieć, posiąść natychmiast i czuł jak jego siła woli szybko topnieje w obliczu obecnej sytuacji. Wplótł lewą dłoń w jej włosy, a ustami wreszcie dobrnął do upragnionego wcześniej miejsca, zbaczając na moment z trasy na rzecz jej obojczyków. Pocałował ją, z początku delikatnie, jakby była porcelanową lalką, jaka może zaraz rozpaść się w jego ramionach i skruszona zniknąć raz na zawsze, jednakże ten stan rzeczy nie trwał długo, gdyż zwierzęce pragnienie, jakie do tej pory w sobie tłumił przybierało raz po raz na sile. Tracił powoli opanowanie i rzewność ruchów, a następny pocałunek jaki złożył na jej grzesznych, zachęcających wargach był już okraszony chęcią zbadania ich ust bliżej, głównie przy pomocy jednego z ważniejszych mięśni ich ciała, mianowicie języka.
Powrót do góry Go down


Winter Teixeira
Winter Teixeira

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 11
  Liczba postów : 217
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7724-winter-teixeira
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7727-pixiebella-masz-wiadomosc#214759
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7726-winter-teixeira#214719
Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 EmptyPią Mar 07 2014, 13:50;

Bezczelność. Arogancja. Hipokryzja. Ironia. Och, piękne to cechy zwłaszcza gdy ludzie uciekają się do podobnych sytuacji. Myślisz, że kogoś znasz, ale nie. Nie znasz. On potrafi Cię zniewolić każdą myślą, słowem i uczynkiem. Wznosisz ręce do góry i wołasz o pomstę do nieba. Ktoś Cię skrzywdził. Ktoś zeszmacił. Ktoś zmiął niczym zwykłą kartkę papieru i wyrzucił do kosza, wszak… Jesteś tylko śmieciem. Dlaczego ktokolwiek miałby się przejmować nic nie wartą, materialną jednostką? Dla poklasku. Dla sławy. Dla wiedzy. Dla pieniędzy. Dla seksu. Słabości ludzkie są obrzydliwe, bo każdy z nas cierpi karę za to czego się wystrzega, a najlepsze grzechy odbywają się w umyśle, kiedy przemieniamy się w obrzydliwe kukły, opętane chęcią władzy i posiadania.
Każdy jest egoistą w życiu. Każdy myśli o sobie. Każdy chce pragnąć i chce czuć tego co może dać nam życie. Każdy potrzebuje czegoś co będzie uzależniające. Dla Sharkera – uzależniająca była Winter, która otaczała tajemnicza mgiełka wszelkich materialnych dobrodziejstw. Owiana Paco Rabanne była jeszcze bardziej nęcąca. I błagałeś o los by na spotkaniu z Tobą była ubrana w bieliznę Agent Provocateur. Marzysz o tym, wiem, że tego chcesz. To dzieje się automatycznie. Jesteś pochłonięty rozbieraniem jej wzrokiem, ale sam nie masz odwagi by chwycić za koszulkę czy sweterek, bo jest w tym zbyt droga, by móc ją tego pozbawiać. Spytasz czy jest to dziewczyna czegokolwiek warta? Jest. Miliona dolarów. Podważaj to jak Ci się żywnie podoba, ale musisz mieć świadomość, że to co się dzieje między wami jest hipnotyczne i nie uwolnisz się od tego. Chociaż czy mając świadomość jak o niej mówisz, jak o niej myślisz może być argumentem, że jest dla Ciebie kimś bez wartości? Skąd. Byłbyś hipokrytą, a skoro podważyłam tą teorie możesz spróbować ściągnąć z niej tą koszulkę.
No podejdź bliżej… Obalę kolejne mity, które wykreowali obcy ludzie. Myślisz, że naprawdę obawiałaby sie tego, że którakolwiek po niej mogłaby mu obciągać? Daj spokój. Żadna nie zrobi tego w ten sposób, wszak żadna nie ma  czerwonej szminki na ustach od Coco Channel, w momencie tej jakże absorbującej czynności. A teraz dalej… Pokaż jej, pokaż jej, że chcesz ją mieć dla siebie. Pokaż, że to co kryjesz w spodniach jest gotowe by zniewolić kogoś takiego jak dziedziczka fortuny Teixeiry.
Okraszaj jej wątłą szyję pocałunkami. Pieść jej delikatną szyję językiem, a Twoje dłonie niech błądzą po jej udach, talii, brzuchu… Zbadaj jej śniadą cerę sunąc opuszkami palców, po najbardziej zakrytych zakamarkach jej drobnego ciała. Spróbuj ją spenetrować. Spróbuj wejść głębiej, ale czy na pewno Ci pozwoli? Spróbuj, wszak ponoć jesteś czarodziejem, co stoi więc na przeszkodzie by bezczelnie zabawić się jej nerwami? Co stoi na przeszkodzie by ją tu przelecieć i zostawić bez słowa wyjaśnienia? Ach, tak! Ta słabość! Piekielna słabość, w której posiadanie wszedłeś, a Twe myśli krążą wokół tego, by po prostu czynić ją swoją raz po raz. Bez żadnych konsekwencji.
-Aww… - Jęknęła cicho gdy zassał kawałek jej skóry. Mimowolnie jej dłoń powędrowała na jego udo, by po prostu piąć się w górę, by zaciskać na nim smukłe palce, by wiedział, że to co go czeka nie jest tylko ułudną fantazją. Jednak nie pozwoliła mu zbyt długo bezpardonowo błądzić po swoim ciele, od razu przejęła pałeczkę i nie pytając o pozwolenie usiadła na nim w lekkim rozkroku, cały czas tkwiąc do niego przodem. Zanim ją rozbierze – niech dziewczę ma trochę satysfakcji, że mogło dominować. Dopiero gdy zrzuci fatałaszki poczuje się skrępowana i na wszelkie możliwe sposoby będzie próbowała uciec od jego wzroku. Coś się zmieniło? No dalej. Próbuj się dowiedzieć.
I tak, bezczelnie siedząc na nim. Tak, bezczelnie wodząc dłońmi po jego nagim torsie, bo łapkami dość sprawnie powędrowała pod koszulę, a zaraz potem? To ona sama zdecydowała się na inicjację kilku drobnych pocałunków, nie chcąc pozwolić by ich usta znowu się złączyły. Był na to czas. Dużo czasu. Teraz potrzebne było pobudzenie receptorów, adaptacja sensoryczna dzięki, której błagałaby o kolejną dawkę dotyku i bliskości, ale zaraz Rash… Nie widziałeś jej kilka miesięcy, z  kogoś wartego milion dolarów chcesz robić łatwą dziwkę, rozkładającą nogi raz po raz, byleby dać Ci spełnienie? No dalej, próbuj. Może Ci się uda, ale teraz? Teraz poczuj jak boli drażnienie skóry tymi jakże mocno zadbanymi paznokciami. Jedzie po Twym torsie tylko po to byś miał świadomość, że nadal do niej należysz i jeśli będzie mieć zachciankę to zdradzisz z nią kolejną panienkę łasą na Twe pieniądze, a może pieniądze Twego ojca? Och, szczegóły. Tak bardzo drobne, nieistotne, nie mające jakiegokolwiek znaczenia. W porządku. Dość pierdolenia. Wejdź w jej posiadanie.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Popołudniowa komnata - Page 8 QzgSDG8








Popołudniowa komnata - Page 8 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 8 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 8 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Popołudniowa komnata

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 8 z 20Strona 8 z 20 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 14 ... 20  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Popołudniowa komnata - Page 8 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wielkie schody
 :: 
szóste pietro
-