W tej średniej wielkości klasie znajdującej się na pierwszym piętrze, od lat odbywają się zajęcia z Obrony Przed Czarną Magią. Ze względu na średnie wymiary pomieszczenia, dwa rzędy ławek są stosunkowo blisko siebie ustawione. Nie jest to najlepiej oświetlona klasa. Jednak ściany zdobią różne lampy dające nieco jasności. W rogu pomieszczenia, nieopodal biurka nauczyciela, znajduje się gablota na której można znaleźć wiele nieco poniszczonych już książek dotyczących OPCM.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - OPCM
Wchodzisz do Klasy Obrony Przed Czarną Magią, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Obronę Przed Czarną Magią. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Marco Ramirez oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Aash Al Maleek. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z OPCM i zaklęć można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Jak działa zaklęcie Riddikulus? Na czym się go używa? 2 – Jak bronić się przed dementorem? Opisz działanie odpowiedniego zaklęcia. 3 – Podaj trzy odmiany zaklęcia Protego i opisz każdą z nich. 4 – Podaj trzy sposoby na wykrycie trucizn. 5 – Jak postępować w przypadku natknięcia się na podejrzane, magiczne artefakty? 6 – Wymień trzy zaklęcia niewybaczalne i opisz je.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Obroń się przed zaklęciem Drętwota trzema różnymi zaklęciami defensywnymi. 2 – Znajdź i zneutralizuj trzy pułapki magiczne. 3 – Zastaw dwie pułapki - na człowieka i dowolne stworzenie. 4 – Ukryj się przed członkiem komisji, używając nie więcej niż trzech zaklęć. 5 – Pokonaj trzy boginy. 6 – Używając tylko zaklęć defensywnych, przez dwie minuty nie daj przeciwnikowi do siebie podejść.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - OPCM:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 17:35, w całości zmieniany 1 raz
Autor
Wiadomość
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
Nadchodzący mecz spędzał jej sen z powiek i fakt, że poprzedniej nocy w ogóle nie spała nie był już niczym zaskakującym. Trudno ją też winić za to, że czekając na lekcję, zasnęła na ławce. Szkoda jedynie, że ominęło ją przedstawienie odgrywane przez Gryfonów. Zawsze omijały ją najlepsze przypały. Obudziła się jakoś w trakcie wykładu, kiedy nauczyciel zaczął przechadzać się między ławkami. Wyprostowała się szybko, udając, że wcale nie spała i próbowała załapać, o czy w ogóle była mowa. Czyli musieli pokonać inferiusa światłe lub ciepłem i samemu wymyślić jak... W sumie to spoko, ale jeszcze się nie rozbudziła i jej mózg pracował na bardzo spowolnionych obrotach. W głowie miała zupełną pustkę, jeżeli chodziło o wymyślenie jakiegoś zaklęcia. Podreptała za grupą, stając gdzieś na końcu. Na szczęście mogła sobie podejrzeć co robili inni. Najfajniejsze rzeczy działy się w grupie studentów, ale Gemma wątpiła, że będzie wstanie ogarnąć takie fajne słupy ognia. Za to Relashio już kiedyś rzucała. Mogłaby spróbować teraz, a jak nie wyjdzie to sobie szybciutko zmieni na coś prostszego. Może też jej zaliczy - inferiusy w naturze nie były pewnie jakoś niesamowicie szybkie i rzucenie zaklęcia za drugim razem też by pomogło. Kiedy nadeszła jej pora niepewnie stanęła przed kukłą. Zestresowała się trochę słysząc jak nauczyciel zjechał Lorkę. Może jednak nie da jej tego zrobić na dwa zaklęcia? Wzięła głęboki oddech i wyszła przed szereg. Skoro u Craine'a udawało jej się coś czasem wyczarować, to dlaczego teraz miałaby nie dać rady. Jej wiara w siebie tragicznie ostatnio podupadła. -Relashio - rzuciła, starając się nie skupić tylko na wyobrażaniu sobie, że kukła jest potworem. Z jej różdżki wyleciał strumień ognia - Ha! - uśmiechnęła się do siebie i dodała pod nosem w stronę kukły - Yippie-ki-yay, motherfucker - podniosła różdżkę do twarzy i dmuchnęła w jej czubek.
Kostka 5 (+1) =6 Kuferek 9
Ostatnio zmieniony przez Gemma Twisleton dnia Pią Cze 23 2017, 20:36, w całości zmieniany 1 raz
Uważała, że egzaminy w tym roku idą jej średnio, to i ze średnim humorem wchodziła na każdy. Nie sądziła, że je zawali, ale wyniki były dla nie zdecydowanie zbyt niskie. Z zaklęć poszło jej nie najgorzej i nie najlepiej i sądziła, że tym razem też tak będzie. Wyszła i z automatu przywitała się z komisją, podając zaraz po tym swoje dane. Zasady były takie jak na jej poprzednich egzaminach więc wiedziała co robić. Pierwsza jak zwykle teoria, tak było jej wygodniej. Odpowiedziała na pytanie bezbłędnie, jedynie z drobnym zawahaniem. To poprawiło jej humor i z uśmiechem na twarzy wyciągnęła kolejną kartkę. Skoro jest tak dobrze, to nic tego nie zepsuje. No i się przeliczyła. Jak niby miała się ukryć? W końcu wymyśliła, ale nie wyszło jej tak jakby chciała. Nie wyszło, znaczy trochę, ale nie całkiem. Chociaż nie przekroczyła limitu trzech zaklęć. Całe szczęście uratowała się teorią. Ze skwaszoną miną pożegnała się z komisją i wyszła za drzwi. Stała jeszcze chwilę na korytarzu, myśląc o tym jak słabo jej poszło drugie zadanie.
Aaron wymienił z Shawnem spojrzenie i pokiwał głową na dodawanie punktów. Oczywiście, że nagradzani będą ci, który pokazali cokolwiek na tej lekcji. Ocena Wybitny mówi sama za siebie, więc to naturalne, że pięć punktów można za nią przyznać. Carver spojrzał na Lysandra beznamiętnym wzrokiem. Czy ten chłopak naprawdę myślał, że zrobi na kimkolwiek wrażenie? Zamiast tego tylko się zbłaźnił, dobre dla niego to, że znał odpowiedź, chociaż Aaron i tak stwierdził, że to tylko szczęście. - Gratuluję panie Zakrzewski, odpowiedziałeś na pytanie godne piątoklasisty. Mamy ci teraz bić brawa? – to było czysto retoryczne pytanie i Carver nie zamierzał wysłuchiwać odpowiedzi chłopaka. Przeniósł swój wzrok na Reeda, kiedy ten wtrącił się do dyskusji. Zakrzewski pokazał na tej lekcji trochę zbyt duży tupet, ale Aaron miał nadzieję, że w przyszłym roku szkolnym trochę zmądrzeje. Nie obrał sobie za cel gnębienia uczniów, ale nie znosił cwaniactwa. Wszyscy, włącznie z Shawnem, byli dla niego szczeniakami, którzy nie maja pojęcia o życiu. Spojrzał na uczennicę , która wykonywała zaklęcie. Aaron wymagał trochę więcej, ale nie mógł powiedzieć, że zaklęcie było złe. Bez słowa ją odprawił i skupił się na kolejnej osobie. Wypadła dokładnie tak samo jak jej poprzedniczka. Carver był trochę zażenowany poziomem uczniów, ale liczył na to, że w kolejnym roku szkolny się trochę ogarną. Przeniósł wzrok na studentów w momencie kiedy zadanie wykonywała @Lorraine Needles. Żałował jednak, że to zrobił, bo wolałby na to nie patrzeć. - Panno Needles, jest pani pewna, że studia były dobrym pomysłem? – zapytał i krzywo na nią spojrzał. Skończył oceniać uczniów i znów przeniósł wzrok na studentów. Była to już ostatnia osoba - @Ruth Wittenberg. Aaron patrzył na przedstawienie, które urządziła. Nie wiedział jaki miała w tym cel, ale musiał przyznać, że dziewczyna znała się nie rzeczy, chyba jako jedyna w tej klasie. Aaron wstał i podszedł do niej, w momencie, w którym kończyła już swój monolog. - Panno Wittenberg, gratuluję ci talentu. Gdybyś zechciała kiedyś porozmawiać, jestem do dyspozycji. – powiedział, lubił zdolnych uczniów, a następnie zwrócił się do całej klasy. – Mam nadzieję, że wszyscy widzieli jak powinno zostać wykonane to zadanie. Dzięki pannie Wittenberg, Ravenclaw otrzymuje piętnaście punktów. Machnął różdżką i na tablicy ukazały się oceny. To był już koniec lekcji. Aaron wyszedł nie czekając aż uczniowie to zrobią i skierował się do swojego gabinetu.
- O ile dobrze wiem, dziećmi nie jesteśmy już od dawna. Natomiast w Hogwarcie jesteśmy studentami, możesz czuć się wyższa ponad wszystkimi bo należysz do ostatniej klasy, tak jak ja zresztą. - Oriane znów wykonała swoje zadanie bezbłędnie, chyba powoli zaczynał się przyzwyczajać. W sumie to właśnie dziewczyna pomogła mu wyjść na prostą z ocenami, kto by się spodziewał po Lucasie takiego przyłożenia w nauce? Po spotkaniu się z ów dziewczyną jego życie znacznie się zmieniło, co musiał przyznać szczerze. Odrzucił w pewnym stopniu alkohol, nie uczęszczał nałogowo do barów i palił okazjonalnie.. zupełnie inny człowiek. Kiedy zapytała się o randkę uśmiechnął się mimowolnie, miał już coś zaplanowane szczerze mówiąc ale nie wiedział jak się za to zabrać. Musiał po prostu to jakoś rozgryźć, rozpisać sobie jak to było.. albo chociaż przypomnieć by dziewczynie wróciły częściowe wspomnienia związane z jego osobą. Po namyśle odezwał się tak by nie przeszkadzać w lekcji. - Porozmawiamy o tym po zajęciach, albo w najbliższym czasie. - Puścił dziewczynie oczko i oparł się o ławkę patrząc na nią w milczeniu, to będzie bardzo dziwne uczucie zobaczyć wszystko w ten sam sposób, dowiedzieć się tych samych informacji i udawać jakby to wszystko wcześniej nie miało miejsca. Rany, ten plan teraz wydaje się dużo bardziej skomplikowany niż wcześniej. Warto po prostu spróbować, żeby wiedzieć czy to rzeczywiście działa. teraz z/t
Na mój ostatni egzamin wleciałam jak niesiona na skrzydłach - w końcu miałam się uporać z tymi strasznymi Owutemami i korzystać z dwóch miesięcy wolności. Przywitałam się grzecznie z profesorem Ramirezem i resztą komisji, którą znałam już z egzaminu z zaklęć i zabrałam się za losowanie pytania. Pytanie z teorii średnio mi podpasowało - miałam podać trzy odmiany zaklęcia Protego i opisać każdą z nich. Westchnęłam cicho i wyrzuciłam z siebie nazwy zaklęć: - Protego Horriblis, Protego Maxima i Protego Totalum - zawahałam się chwilę, bo za cholerę nie mogłam sobie przypomnieć różnic między nimi, więc w końcu zrezygnowana dodałam - Niestety nie pamiętam dokładnych różnic, ale są one mocniejsze niż Protego i przeznaczone do ochrony większego terytorium. Niestety nie udało mi się wyczytać z twarzy Ramireza żadnych emocji, więc pośpiesznie wylosowałam drugie zadanie. Miałam z pomocą maksymalnie trzech zaklęć ukryć się przed egzaminatorami - użyłam zaklęcia kameleona, przez co straciłam jeden punkt, bo egzaminatorzy (po długich poszukiwaniach) w końcu mnie dostrzegli. Mimo to udało mi się uzyskać Powyżej Oczekiwań, co było wielkim sukcesem. Wybiegłam z sali ciesząc się wakacjami
3 – Podaj trzy odmiany zaklęcia Protego i opisz każdą z nich. Ukryj się przed członkiem komisji, używając nie więcej niż trzech zaklęć.
Z zaklęciami jakoś udało się otrzymać jakąś pozytywną notę, toteż Bridget była raczej pozytywnie nastawiona do egzaminu z obrony przed czarną magią. Do czasu... Tuż przed wejściem do sali znów zaczęła się stresować i to chyba jeszcze bardziej niż przy pierwszych owutemach. Nigdy nie czuła się dobra z ofensywnych i defensywnych zaklęć, w klasie szło jej tak sobie i zazwyczaj knociła coś po drodze, toteż jej pewność siebie spadała z każdą minutą spędzoną na korytarzu przed klasą oraz z każdym wspomnieniem z lekcji opcm w tym roku. Wchodząc do sali czuła drżące kolana. Obdarzyła komisję słabym uśmiechem, czując, że to mógłby być jej ostatni uśmiech w życiu. Wylosowała pytanie o zaklęcia niewybaczalne i wydawałoby się, że było to najprostsze pytanie świata - jednak nie dla Bridget, która szczerze powiedziawszy znała wyłącznie ich formuły, a nie do końca znała spektrum ich działania. Dodatkowo była niesamowicie zestresowana. Czuła na sobie wyczekujące spojrzenia członków komisji, więc zaczęła mówić trochę bez ładu i składu: - Zaklęcia niewybaczalne są trzy, to znaczy uznaje się te trzy za niewybaczalne. Są nimi... Są nimi avada ke-kedavra, imperius oraz cru-crucio - zaczęła się nieco jąkać i w ogóle cała ta pogadanka o działaniu zaklęć niewybaczalnych nie poszła jej za dobrze. Chciała zapaść się pod ziemię i uważała, że wyłącznie się ośmiesza przed nauczycielami (no cóż, poniekąd tak właśnie było...) Zadanie praktyczne okazało się być niewiele lepsze. Miała pokonywać boginy, a w obecnym stanie, gdy była roztrzęsiona i załamana swoim teoretycznym "popisem" było to bliskie niemożliwemu. Znała zaklęcie, lecz w tej chwili nie była w stanie przemienić w nic śmiesznego swoich martwych przyjaciół czy też ogromnej fali wody. Jedynie z wężem sobie poradziła, przemieniając go w balonowy odpowiednik. Ogólny bilans był bardziej niż tragiczny, a samej Bridget chciało się płakać przez całe to upokorzenie. Wyszła z oceną Nędzną, co i tak było chyba wyrazem łaskawości komisji niż jej faktycznych wyników. Tego dnia Bridget tonęła w dyniowych pasztecikach, chcąc zagryźć wszystkie swoje smutki.
Nauczona doświadczeniem z egzaminu z zaklęć, tym razem postanowiła zacząć od praktyki. Teoria nie była jej mocną stroną, a ostatnio tak się zestresowała niepowodzeniem w tej części egzaminu, że całkowicie pokpiła sprawę. Wylosowała zadanie: „Ukryj się przed członkiem komisji, używając nie więcej niż trzech zaklęć.” Patrzyła przez moment to na gadająca kopertę to na członków komisji. - Nie więcej niż trzech…? To chyba zero też się liczy, nie? – jakby nie patrzeć pytanie było dziwnie sformułowane i na upartego mogłaby się kłócić, ale wolała nie prowokować egzaminatorów – Fumos – rzuciła na siebie, ukrywając się za chmurą czarnego dymu. Nic jej innego nie przychodziło do głowy, ale teoretycznie jedno zaklęcie mieściło się w przedziale „nie więcej niż trzy”, więc dała sobie spokój i przeszła do teorii. „Jak działa zaklęcie Riddikulus? Na czym się go używa?” O, to było łatwe. - Używa się na boginach i ono… - a w sumie to jak to wyjaśnić? – No… ono zmienia postać bogina w coś śmiesznego. Popatrzyła po twarzach egzaminatorów, próbując wyczytać z nich, czy ta odpowiedź była satysfakcjonująca, ale nic jej one nie mówiły. Trudno. Okaże się później.
Carver nie czekał zbyt długo z rozpoczęciem programu na ten rok. Prawdę mówiąc postanowił, że sprawdzi wiedzę zanim przygotuje lekcję, żeby od razu wiedzieć z jaką ignorancją będzie się musiał zmierzyć. Wywiesił na drzwiach klasy informację, uznając, że każdy zainteresowany ją zauważy. W każdym razie sądził, że wszyscy, którzy zamierzali pojawić się na lekcji przyślą mu zadanie na czas, w innym wypadku, cóż... nie był pewien czy mają po co przychodzić. Oczywiście nie chciał nikogo zniechęcać, ale na pewno to nie zapunktuje. Doskonale zdawał sobie sprawę z problemów z magią, a to co mieli do wykonania potrzebowało tylko zwoju pergaminu i pióra. Tak więc liczył na całkiem pokaźny stos wypracowań. Przypiął pergamin do drzwi i odszedł.
Liczę na to, że każdy zainteresowany następną lekcją przyśle mi zwój pergaminu zapisany faktami o likantropii. Wymagam wszelkich, uznanych przez Was za ważne, informacji. Na sowy czekam do najbliższej pełni.
A. B. Carver
Wyjaśnienia:
1. Jeżeli chodzi o pisanie nie ma kostek, to "zadanie domowe". Każdy musi napisać co najmniej dwadzieścia linijek tekstu w wordzie Arialem 12. Można więcej, ale to takie minimum, więc jeśli kostka informująca o ocenie Was zadowala, wystarczy skądś przekopiować 20 linijek tekstu. 2. Przy tym co jest w internecie, to nie jest dużo. Z kolei jest tego tyle, że nie będę dawała żadnych linków, bo każdy może wpisać jedno, dwa słowa w google. 3. Rzucacie kostką i ilość oczek odpowiada ocenie (uwzględnijcie kostkę przy wysyłaniu pracy). Jednak z racji tego, że jest naprawdę dużo informacji na ten temat i nawet w tych dwudziestu linijkach jesteście w stanie napisać coś interesującego, możecie nadrobić kostkę. Czyli jeśli wyrzucicie 1, ale naprawdę ładnie napiszecie, to ocena będzie wyższa (to już wedle mojego uznania). 4. Nie wymagam pisania swoimi słowami, ale jeśli ktoś chce to proszę bardzo. Wysokie oceny na pewno zapunktują na najbliższej lekcji. 5. Czas, tak jak napisał Aaron, do najbliższej pełni, czyli 06.09. Po tym czasie po prostu nie czytam wysłanych prac. 6. Wszystko wysyłacie na sowę Aarona.
Riley Fairwyn
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Zapowiedzenie lekcji obrony przed czarną magią spotkało się z moim ciepłym przyjęciem. Zważywszy na ostatnie wydarzenia, miały to być chyba najprzydatniejsze zajęcia pod słońcem, nawet jeżeli póki co atakowały mnie tylko wilkołaki i obskurusy, na które nie potrafiłbym nic poradzić nawet wówczas, gdybym wiedział co mam zrobić. Nie byłem aż tak biegły w zaklęciach, co uparcie udowadniały mi wszystkie porażki wywoływane zakłóceniami magii, więc chociaż mogłem spróbować odrobinę się dokształcić. Przyszedłem do klasy przed czasem, bez trudu znajdując sobie wolne miejsce w jednej z ławek. Zajęcia miały być praktyczne, dlatego wziąłem ze sobą jedynie różdżkę i gotowość do pracy, chociaż miałem wrażenie, że zapakowałem do kieszeni również sporą dawkę lekkiego stresu. Słowo daje, jeżeli znowu ten badyl zacznie wariować to wymienię go w sklepie rodzinnym na coś lepszego.
Mimo, że uwielbiałem lekcje obrony przed czarną magią niespecjalnie uśmiechało mi się, gdy prowadzili je młokosi typu Shawn, albo Aiden, którzy (przynajmniej w moim mniemaniu) umieli mniej niż ja i nie mieli zbyt dobrych kompetencji. Rasheeda kojarzyłem wprawdzie ze szkolnego korytarza, ale miałem przynajmniej świadomość, że jest niekwestionowanym mistrzem zaklęć i że lekcje z nim nie będą przykrym żartem. Poza tym nawet tak doświadczonej osobie jak ja były teraz potrzebne lekcje magii - po pierwsze uczymy się przez całe życie, po drugie nastały bardzo trudne czasy. Zaburzenia magii dawały nam się we znaki, a na dodatek ostatnie dwa wypadki, które dotknęły mnie i moich przyjaciół bezpośrednio nakazywały mi zachować szczególną ostrożność i przyłożyć się do tego przedmiotu. Wyjątkowo pojawiłem się trochę wcześniej i zająłem miejsce w połowie klasy.
Punkty: 54 (+5 różdżka)
Będę kochać jak ktoś się dosiądzie do Lysa ♥
Ostatnio zmieniony przez Lysander S. Zakrzewski dnia Pon Lis 06 2017, 22:46, w całości zmieniany 1 raz
Honey A. L. Ford
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.72 m
C. szczególne : włosy blond, bardzo jasne, wychudzona sylwetka, blada cera, kilka widocznych pieprzyków na lewym policzku
Zajęcia z OPCM zawsze trochę niepokoiły Honey. W ogóle wszystko, co związane z rzucaniem zaklęć, roślinami, eliksirami i magicznymi stworzeniami. Głównie, dlatego, że było to niebezpieczne. Nie oszukujmy się. Ford należała do lekkich cykorów, no ale co poradzisz. To normalne, że się bała. Pewnie miała to głównie związek z ostrożnością, rozwagą, odpowiedzialnością i paranoją. To ostatnie to fakt. Właściwie te lekcje z OPCM miały pomóc w obronie, tak to rozumiała puchonka. Zabrała ze sobą tylko różdżkę, zawsze miała ją przy sobie. Tym razem ztego co jej było wiadomo, zajęcia miały być praktyczne. Żadnych podręczników. Praktyki obawiała się najbardziej. Jeszcze jak nauczyciel miał zorganizować te zajęcia, skoro panowały jakieś anomalie magiczne. Kiedy przekroczyła próg sali, jej uwagę na pewno zwrócił @Lysander S. Zakrzewski. W końcu miał w sobie trochę, a dokładnie ćwierć wili. Ford o tym nie miała pojęcia. Nie znała Lysandra, ale jego urok robił swoje. Nie można nie było zwrócić na niego uwagi. Chociażby na chwile. Honey tak się w niego zapatrzyła, że uderzyła w jedną z ławek i oprzytomniała. Matko, co za wstyd... Szybko zajęła miejsce gdzieś nie daleko gryfona, jakby nigdy nic zmuszając siebie, żeby nie zerkać w jego stronę.
Kolejny nowy nauczyciel. Is co rusz miała wrażenie, że profesorowie zmieniają się co chwila. A zwłaszcza ci od zaklęć i obrony przed czarną magią. Zastanawiała się kiedyś nawet, czy ma to jakiś związek z nauczanym przez nich przedmiotem. W każdym razie miała nadzieję na dużo praktyki. Wiedziała, że teoria jest ważna ale czasem bywała taka nudna... Rzucanie zaklęć było o wiele ciekawsze! Po zadanej pracy domowej oczekiwała interesującej lekcji, aczkolwiek nie za bardzo wiedziała czego się spodziewać. Zakłócenia magii utrudniały codzienne życie i były naprawdę uciążliwe. Dziewczyna już miała okazję oberwać zaklęciem, które rzuciła na swojego partnera podczas wakacyjnej lekcji przez te zakłócenia. Nie wiedziała, czy lepsze było to czy żeby zaklęcie w ogóle nie wypaliło. Weszła do prawie pustej klasy, w której znajdowała się jedynie trójka uczniów, w tym brat Bianci. Przyszła dobrą chwilę przed rozpoczęciem zajęć, więc nie było co się dziwić małą frekwencją. Usiadła w jednej z ławek pod ścianą, oczywiście prawie na końcu sali, jak to miała w zwyczaju. Zdjęła torbę z ramienia i postawiła ją obok krzesła, czekając na rozpoczęcie lekcji.
Kuferek: 22
Mefistofeles E. A. Nox
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Czasami trzeba było się pojawić na jakiejś lekcji, a Mefisto zainteresował ten nowy nauczyciel - jak się okazało, asystent. Gość dopiero co skończył Hogwart i Nox kojarzył go ze ślizgońskiego dormitorium. Zupełnie sobie nie wyobrażał takiego przeskoku z uczniaka na belfra, zamierzał się zatem przekonać na własne oczy o co w tej bajce chodzi. Przywędrował niespiesznie, całkiem dumny z tego, że zrobił prackę domową - może i za bardzo się nie starał, ale jednak zrobił. Nie miał ochoty na socjalizowanie się, usiadł w samotności. Nie miał torby, nie borykał się z targaniem niepotrzebnych zwojów pergaminu, ani książek. Wziął ze sobą tylko różdżkę, bezpiecznie czekającą w wewnętrznej kieszeni narzuconej na ramiona szaty. Podobno mieli zająć się praktyką, o czym chłopak w sumie nie wiedział co myśleć. Nie był za dużym fanem Obrony Przed Czarną Magią, kojarzyło mu się to z nadętymi czarodziejskimi pojedynkami. Jak zaznaczył w swojej pracy, nie popierał polegania w pełni na różdżce i uważał, że warto umieć obronić się bez niej. Tak czy inaczej czekał grzecznie, kończąc swojego befsztykowego lizaka i oglądając uważnie sufit. Powoli zaczął odpływać myślami i nawet gdyby ktoś się dosiadł, to pewnie nie zostałby w żaden sposób przywitany.
Uch, w tym roku powoli się rozkręcałem. Już listopad, a ja wciąż w klimatach wakacji i imprez. No, ale czasem na lekcje trzeba przyjść. Z tym akurat przedmiotem nie wiązałem szczególnych ambicji. Raczej trochę teorii, param się uzdrawianiem, więc wypada coś tam wiedzieć o czarach bojowych, które mogą wyrządzić krzywdę, po to, żeby potem móc tę krzywdę uleczyć. Sam w zaklęciach... ech, szkoda gadać. Parę osób w sali już siedziało, kiedy tam dotarłem, ale nauczyciela jeszcze nie było. Niewiele myśląc przysiadłem się do starszego Gryfona. Wyglądał na takiego, który zna się na rzeczy, zresztą to chyba naturalne dla Gryffindoru - odwaga, walka... - Cześć, jestem Kevin - przywitałem się, wyciągając dłoń. Zauważyłem, że chłopak nie ma przed sobą żadnego podręcznika ani nic prócz różdżki. - Dzisiaj zajęcia praktyczne? Sorry, że nie w temacie, możesz powiedzieć mi, co było ostatnio? Nie miałem problemu z rozpoczęciem pogaduszki z nieznanym mi jeszcze starszym uczniem (@Lysander S. Zakrzewski). Wydawał się dość otwarty.
Kolejna lekcja, której nie mogłam przegapić. Znów decydowały o tym dwie rzeczy. Pierwsza - w obliczu zagrożenia wolałam móc polegać na własnej wiedzy i umiejętnościach, a nie na tym, jak szybko będę potrafiła uciekać przed rozwścieczonym wilkołakiem, co wychodziło mi, jak mieliśmy wszyscy okazję się przekonać, raczej kiepsko. Drugi argument za stawieniem się na zajęciach był dość przystojny, młody i przede wszystkim utalentowany. Profesor, jak to dziwnie brzmiało, Sharker od samego początku z dużą skutecznością zaganiał mnie na lekcje i to w zasadzie zupełnie pośrednio. Pewnie sam o tym nie wiedział. Od jakiegoś czasu jednak bardziej przemawiał do mnie pierwszy z powodów. Jakoś nie potrafiłam myśleć o nikim innym oprócz o Rileyu. A przecież widziałam się z nim dość często. Miałam nadzieję, że spotkam go na OPCM. Chwyciłam torbę pod pachę i spokojnym krokiem poszłam do klasy, będąc na długo przed resztą. A jednak @Riley Fairwyn już tam był. Przysiadłam się obok. - Cześć - przywitałam go z uśmiechem - Co słychać? - nie żebym nie wiedziała. Ale może wydarzyło się coś szczególnego przez te ostatnie kilka dni, kiedy nie miałam czasu nawet jeść, a co dopiero spotkać się z przyjacielem.
kuferek: 13
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Wyszła ze skrzydła szpitalnego już prawie tydzień temu, ale nadal musiała chodzić w tych durnych bandażach. Podobno wszystko jej się fajnie goiło i Blanc obiecywała, że na bal halloweenowy będzie już je mogła zdjąć. Bez sensu - tam akurat mogły się przydać. Właściwie to Ettie miała już po dziurki w nosie suchych żartów o tym, że ma już gotowy kostium i jeśli nie musiała, nie zamierzała przebierać się za mumię. Sam wygląd bandaży jej nie przeszkadzał, a fakt, że krępowały ruchy, ciągle się brudziły i trzeba je było często i gęsto zmieniać. Nie było mowy, żeby zaplątywała się w to wszystko z własnej woli. Gdyby musiała koniecznie wskazać jakikolwiek plus opatrunków, to był nim fakt, że dzięki temu na szyi nie musiała ciasno zawiązywać krawata. Na lekcję opcm przyszła ani za wcześnie, ani za późno, czyli tak jak jej się raczej nie zdarzało. Wydawałoby się, że w takim wypadku będzie mogła wybrać sobie jakieś miejsce, ale tak się składało, że te które chciała było zajęte. Przez jakiegoś Krukona. Przewróciła oczami i podeszła do ławki @Lysander S. Zakrzewski i @Kevin Envej, poprawiając po drodze opatrunek zajmujący jej połowę ej prawego profilu. - Zgubiłeś się? - zapytała Krukona słodkim głosem, uśmiechając się milutko i rzucając swoją obciążoną nie tylko milionem książek, lecz także takimi gadżetami jak fałszoskop, ujawniacz i Ręka Glorii (nigdy nie wiadomo, co może się przydać) torbę na blat ławki przed nim - To miejsce jest zajęte - dodała napastliwie, tym razem rezygnując z pasywnej agresji i gestem nakazała chłopaczkowi spływać. Merlinie, jak ona nie lubiła Krukonów, a ten tutaj był wręcz podręcznikowym przedstawicielem Ravenclawu - ciepła klucha w pinglach większych od jaj i z przemądrzałym wyrazem twarzy. Wyglądał dokładnie jak ktoś, komu trzeba było pokazać jego miejsce.
Kuferek: 57 + 2 (fałszoskop, ujawniacz)
Ostatnio zmieniony przez Harriette Wykeham dnia Sro Lis 08 2017, 21:05, w całości zmieniany 1 raz
Mimo, że Anthony nigdy specjalnie nie przepadał za obroną przed czarną magią, z pewnością nie zamierzał lekcewarzyć tego przedmiotu. W szczególności w świetle ostatnich wydarzeń zaczynał uważać, że ten przedmiot jest szczególnie ważny. Dlatego chłopak nie mógł opuścić tych zajęć. Nie poznał wcześniej tego nauczyciela, ale miał świadomość faktu, że on jeszcze niedawno (podobnież) sam był uczniem. Nie robiło to na Tonym wrażenia. Ważniejsze dla niego było to, aby facet umiał ich nauczyć czegoś pożytecznego. A zajęcia zapowiadały się ciekawie. Mieli przynieść tylko różdżki, co mogło oznaczać, że dzisiejsze zajęcia będą w pełni praktyczne. Chłopak wszedł do pracowni i usiadł w jednej z ławek. Dopiero po chwili zauważył, że ławkę przed nim siedział Kevin, z jakimś chłopakiem, którego kojarzył ze szkolnych korytarzy i dormitorium. -Cześć Kevin - powiedział, pukając chłopaka delikatnie w ramię i wyszczerzając zęby w jego kierunku. Lubił gościa i nie widział przeciwskazań co do tego, aby nie okazać tej sympatii. Poprawił okulary na nosie i zaczął rozglądać się z zaciekawieniem po klasie. Mimo, że nauczyciele się zmieniali to w tym miejscu niewiele się zmieniało. Może w jakiś sposób było to pocieszające?
Nie mogłam odpuścić lekcji OPCM, mimo że nie był to mój ulubiony przedmiot. Czułam jednak, że taka wiedza mogłaby być całkiem przydatna, szczególnie kiedy ostatnio zdarzały się dziwne rzeczy. Zadanie domowe wysłałam profesorowi pocztą i właściwie byłam ciekawa, co będziemy robić na lekcji, skoro dostaliśmy takie, a nie inne zaklęcia do opisania. Wychodząc z dormitorium wzięłam jedynie różdżkę, bo skoro były to zajęcia praktyczne, to nie potrzebowałam niczego innego. Przyznam, że czułam się trochę dziwnie maszerując przez korytarze bez niczego zwisającego mi z ramienia, ale to był znacznie wygodniejszy wybór. Dotarłam do klasy, kiedy było już tam parę osób. Nie wiedziałam, czy mam ochotę się do kogokolwiek przysiąść. Wtedy moją uwagę zwrócił @Mefistofeles E. A. Nox chowający się gdzieś przed wzrokiem wszystkich, więc jak na mnie przystało, postanowiłam mu pokrzyżować plany. - Hej, Mefisto - uśmiechnęłam się do znajomego z zielarstwa - Wyglądasz na trochę mniej skorego do rozmów niż ostatnio - zażartowałam z naszego genialnego pomysłu na ostatniej lekcji, kiedy oboje wypiliśmy po chochelce Belkotu, nie wiadomo co sobie wyobrażając. Musieliśmy sobie siłą zamykać usta, żeby powstrzymać tamten natłok słów. Przynajmniej było całkiem zabawnie.
kuferek: całe 5
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Akurat Obrona Przed Czarną Magią była przedmiotem, na którym Ezra chciał się pojawić. Po prostu umiejętności na nim kształtowane przydawały się niezależnie od stopnia zaawansowania. Zawsze dobrze było coś powtórzyć - nawet takie prozaiczne expelliarmus mogło nieźle zaciąć różdżkę w obecnych czasach problemów magicznych. Leniwie szedł przez korytarz, bawiąc się fałszoskopem, który znalazł jeszcze w Grecji - zapewne podrzucanie bączkopodobnego przedmiotu było mało rozsądne, jeśli nie chciało się go zniszczyć. Ezra chyba nie chciał... W każdym razie, kiedy dotarł do klasy i się rozejrzał, niemal od razu wypatrzył sobie cel. Uśmiechnął się promiennie, wsuwając fałszoskop do kieszeni i swoje kroki kierując ku @Mefistofeles E. A. Nox. Dawno Ślizgona nie męczył, a teraz nadarzała się ku temu doskonała okazja, tym bardziej, że chodziły pogłoski, że będzie to lekcja praktyczna. Niestety, plany pokrzyżowała mu @Maevis Harper, która zaczepiła chłopaka. (Poważnie nie potrzebował więcej powodów, by za nią nie przepadać...) Przez chwilę stał więc z małą niezręcznością wypisaną na twarzy, podejmując decyzję, co zrobić. Maevis miała niestety pierwszeństwo, więc Clarke musiał sobie znaleźć inne towarzystwo. Jednak nikt na razie nie wyglądał dla niego szczególnie zachęcająco, więc ruszył w zupełnie innym kierunku niż początkowo zamierzał, zajmując miejsce pod przeciwległą ścianą. Jego mina emanowała umiarkowanym znudzeniem - nie wątpił, że ludzie obecni w tej sali byli bardzo sympatyczni, nie byli jednak tym, na co Ezra miał ochotę. Clarke potrzebował zaczerpnąć trochę innego powietrza - zabarwionego niezabójczym jadem przepychanek słownych.
Kuferek: 17 + 1 za fałszoskop
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Obrona Przed Czarną magią była dokładnie tym przedmiotem, na który Leo nie powinien chodzić, jeśli nie chciał zrobić z siebie pośmiewiska (jak zawsze). Zdecydowanie wolał już Zaklęcia, mając wrażenie, że tam łatwiej ukryć drobne błędy. O ile ostatnio wyjątkowo dręczyły go zakłócenia magiczne, o tyle sam nie był szczególnie utalentowany w tym kierunku. Ponadto był nieuważny, łatwo się rozpraszał, koncentracja przyjmowała poziom poniżej zera, a dodatkowo machanie różdżką w celu obrony czy ataku było dla niego naturalne mniej więcej tak, jak oddychanie pod wodą (bez mugolskich sprzętów ani magicznych ziółek, bo to całkiem ułatwiało sprawę). W każdym razie ochoczo udał się do klasy, nie chcąc przypadkiem zasmucić swoją nieobecnością profesora Sharkera. Nie dostał odpowiedzi na list z pracą domową, a przecież proponował spotkanie! Tak czy inaczej, miał szansę przyszpilić go jakoś w ławce. Dalej niezbyt pogodził się ze świadomością, że uczyć go będzie rówieśnik - nie miał wątpliwości co do tego, że Rasheed jest o wiele lepszym czarodziejem od niego, a umiejętności ma na poziomie niemalże kosmicznym; chodziło raczej o sam fakt, że tyle brnęli wspólnie przez Hogwarckie korytarze, a teraz rozdzielała ich bariera ucznia-nauczyciela. Gdy wszedł do sali, uśmiechnął się ciepło do znajomych - nie upatrzył sobie żadnej konkretnej ofiary, kiedy wkroczył pomiędzy rzędy ławek. Dopiero wtedy wzrokiem wyhaczył @Ezra T. Clarke. Szybko uznał, że męczenie własnego chłopaka nigdy mu się nie znudzi; jakoś nie zauważył, żeby kiedykolwiek któryś z nich miał problem ze współpracą. Uniósł pytająco brew, ale skoro nie pojawiły się żadne jawne protesty, to po prostu usiadł na krześle obok. - Hej słoneczko - przywitał się grzecznie, tryskając pozytywną energią. - Nie wiem czy to dobry pomysł, że się tak przysiadłem, bo jak nas Rash dobierze w ten sposób w pary... Ale chyba się nie obrazisz, jak rozłożę cię na łopatki, co? - Uśmiechnął się szelmowsko, odchylając lekko na krześle.
Jakoś tak wychodzi, że od początku roku mało chodzę na lekcje. Nie jestem pewna czy byłam na jakiejkolwiek - bycie studentem niezwykle rozleniwia. A teraz ledwo wychodzę ze skrzydła szpitalnego, a już lecę na opcm. W końcu nie na darmo robiłam pracę domową. Muszę pójść i dowiedzieć się czy dostałam super ocenę i mnóstwo punktów dla domu. Pojawiam się w sali i patrzę trochę ospale po zebranych. Niedawno brałam jeszcze mnóstwo eliksirów na najróżniejsze rzeczy, więc trochę nie ogarniam i ogólnie zamulam. Idę sobie do ławki gdzieś w tylnym rogu sali, najlepiej przy oknie, żeby móc popatrzeć na błonia, zamiast na twarze innych osób. Podobno ma być praktycznie - to dobrze, przyda mi się trochę ruchu, po tych ciągnących się dniach leżenia w skrzydle szpitalnym.
40 punktów
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
Co ona tu w ogóle robiła? To znaczy, oczywiście, kontynuowała ten przedmiot, więc teoretycznie powinna się na nim pojawiać, ale w jej aktualnym stanie, to był fatalny pomysł. Nie była w stanie rzucać zaklęć jąkając się, a ostatnia praca domowa sugerowała, że tym będą się zajmować. Idąc do klasy zakładała jednak, że tym razem jej się uda. Czasem się przecież udawało. Wymagało to nieprawdopodobnego skupienia i wysiłku, ale się dało. Wątpliwość ogarnęły ją dopiero, kiedy usiadła w ławce z boku sali i było za późno, żeby wyjść. Oparła się na łokciach, czekając na rozpoczęcie lekcji i jak nigdy modliła się, żeby jednak zajęcia były teoretyczne. Zabawne, jeszcze miesiąc temu obawiała się, że nauczyciele zrezygnują z praktyki w związku z zakłóceniami. Miesiąc... może trochę więcej, ale i tak nie mogła uwierzyć, że to wszystko było tak niedawno.
Omg, najbeznadziejnieszy post w moim życiu, ale chciałam zdążyć ._. KUFEREK: 17
Obrony przed czarną magią Max nie mógł sobie darować, choć wysłał pracę domową sporo po terminie to miał nadzieję, że Sharker nie postanowi usunąć go z zajęć. Przyszedł do klasy na czas, ze skórzaną torbą na ramieniu. Wewnątrz było już kilka osób, pomachał więc @Kevin Envej i @Harriette Wykeham i zajął miejsce w jednej z ostatnich ławek. Sporo ostatnio działo się w jego życiu i głowę miał zaprzątniętą innymi sprawami, ale obiecał sobie przykładać się do interesujących go przedmiotów jak najlepiej, nie wyobrażał więc sobie by mogło go zabraknąć. Nauczyciel był nowy, Max kojarzył go z korytarza. Młody facet, więc jest szansa, że zajęcia poprowadzi ciekawie i trochę na luzie. Blackburn wyciągnąć z torby kawałek pergaminu i pióro i oczekiwał pojawienia się Rasheeda. Część uczniów utrzymywała z nim koleżeńskie stosunki, co tym bardziej dawało nadzieję na pozytywny odbiór nowego nauczyciela.
kuferek: 13
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Fire nie mogła sobie oczywiście odpuścić lekcji organizowanej przez Rasheeda. Czy może raczej profesora Sharkera? Bawiła ją sama myśl, że mężczyzna rzeczywiście podjął się pracy w Hogwarcie jako asystent nauczyciela. Nie sądziła, że jej kiedyś będzie równie ciężko opuścić mury szkoły. Stary zamek tak mocno różnił się od Durmstrangu, w którym Blaithin spędziła więcej czasu. Nim się zorientowała, pozostało bardzo mało czasu do rozpoczęcia lekcji, a nie chciała koniecznie już na pierwszą przychodzić ze spóźnieniem. Zresztą przez to, jak wiele punktów straciła w ciągu tych ponad dwóch miesięcy, Fire wydawało się, że jest jako prefekt podwójnie obserwowana. Poprawiła odznakę, związała włosy w warkocz i pobiegła do sali. Była pewna, że w środku zastanie Rasheeda, ale okazało się, że najwyraźniej uczniowie byli na razie sami. Tym lepiej. Odetchnęła i powiodła krótko wzrokiem po ludziach. Miała ochotę na rozmowę z kimś, co nie zdarzało się często. I to nawet nie na jakieś przepychanki czy kłótnie, a ludzką, zwykłą rozmowę. Upatrzyła sobie dziewczynę o niezwykle jasnych, praktycznie białych włosach @Honey A. L. Ford. Sama niedawno miała podobne. Dzięki spostrzegawczości Fire zdążyła zauważyć, że ucieka wzrokiem od Lysa. Pomachała przyjacielowi, zarówno jak Leo, Ezrze, Riley'owi, Gemmie i Etce, i zajęła bez pytania miejsce obok właścicielki żółtego krawatu. - Zakrzewski mocno działa, nie? A co dopiero jego siostra. - uśmiechnęła się zaczepnie, chcąc zaobserwować reakcję nieznajomej. Była prawie pewna, że ją tym komentarzem spłoszy. Ale trzeba było przyznać, że rodzeństwo Zakrzewskich było bardzo atrakcyjne. Jedni z naprawdę nielicznych ludzi, których Fire doceniała w kwestii wyglądu zewnętrznego. - Jestem Fire. - dodała, nie wyciągając oczywiście ręki. Puchonka mogła usłyszeć już o niej jakieś pokrętne historie... Chyba niewiele osób nie znało pani prefekt Gryffindoru.
19 pkt
Lilyanne Scarlett Craven
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Mugolski tatuaż za uchem, przekleństwa, blizny na przedramionach i udach.
Scar postanowiła w końcu pojawić się na lekcji. Ostatnimi czasy jej frekwencja na zajęciach wołała o pomstę do Merlina, więc Puchonka postanowiła to naprawić. Jesienna depresja nie była przecież wystarczającym powodem do zaniedbania wszystkiego, w tym edukacji, która i tak nie była w jej przypadku najwyższych lotów. Weszła cichaczem do sali i od razu przemknęła na jej tyły. Liczyła na to, że wśród prowadzonych rozmów nikt nie zauważył jej wejścia. Ściąganie na siebie uwagi nie znajdowało się ostatnio na liście jej priorytetów. Zajęła miejsce w wolnej jeszcze ławce. Nawet nie zwróciła uwagi na znajomych obecnych w pomieszczeniu. Rozkojarzenie na takiej lekcji nie było sprzyjającym zjawiskiem, odpędziła więc od siebie myśli o jedzeniu i skupiła się na otaczającej ją rzeczywistości.
Czas na opcm czyli jej ulu... a jednak nie. Przecież jej umiejętności z tego zakresu były raczej żałosne. Dlaczego więc się tu pojawiła, dodatkowo bez zadania? Odpowiedź tak dla beki była najbardziej adekwatna, jednak nie zamierzała się nią z nikim dzielić, chyba, że pojawi się tu Trixie. Poza tym czekając na transmutację od biedy mogła się wybrać na jakieś inne zajęcia, a z tych nadchodzących najbardziej 'interesowały' ją właśnie te. Nie chcąc się spóźnić wróciła do zamku dużo wcześniej niż powinna, ale pewnie i bez tego zbierze opiernicz za to zadanie... no cóż, takie życie. Mogłaby napisać coś na szybko, ale uznała, że poradzi sobie bez tego, najwyżej nauczyciel wywali ją z klasy. Szczerze mówiąc nawet nie pamiętała kto miał prowadzić te zajęcia, taka była dziś ogarnięta. Weszła do klasy, a nie zauważywszy nikogo znajomego usiadła w jednej z wolnych ławek, jedyne co jej teraz pozostało to oczekiwanie na rozpoczęcie lekcji.