- Może masz z gryfonami dużo wspólnego. - uśmiechnęła się. - Ale oprócz ludzi z gryffindoru chyba jeszcze z kimś się kolegujesz, nie? A tak wogóle to w której jesteś klasie? - zapytała, ciekawa czy może jest w jej wieku czy o rok starsza lub młodsza.

- W piątej- powiedziała.- Jestem od ciebie rok młodsza... Przeszkadza ci to?- zapytała uśmiechając się lekko.
- Tak- wzruszyła ramionami- Przebywam z krukonami tyle czasu, że głupio by było nie znać ich... Najmniej ludzi znam chyba z Hufflepuffu... A ty? Przyjaźnisz z kimś się bardziej?

- Obojętne. - mrugnęła do niej. - Hmm.. bliżej? Nie za bardzo. Z raz gadałam z Hayley, Rose i Aillą. A tak to za bardzo nie utrzymywałam z nikim kontaktu. Właściwie nie wiem dlaczego. - powiedziała zamyślona. Jakoś nigdy wcześniej nie interesowały ją kontakty z kims innym. - Ja z Huffu znam tylko Rose. A ty? - zapytała. - Masz jakieś zwierzę? - zadała znów pytanie. Zaczynała się juz powoli rozkręcać.

Zaczęła się zastanawiać.
- Chyba gadałam kiedyś z Cassie... z Rose też. Ale to tylko przelotnie w Wielkiej Sali... Tam ze wszystkimi można czasem zamienić dwa słowa, ale tego raczej nie można określić jako znajomość. Raczej z nikim się aż tak nie przyjaźnię... no może z Bell- stwierdziła.
- O tak mam kota... białego, puszystego- Fantoma. A ty?

- Nie mam. Miałam nawet kiedyś iść kupić, ale nie wiem co. Sowę? Kota? Węża? Sama już niewiem. A ty co byś mi doradziła? Twój kot to samiec czy samiczka?- zapytała z zaciekawieniem. Skoro dziewczyna miała zwierzę to może mogłaby jej doradzić.

Natalie Foster:

Natalie zgrabnie zsunęła się z ławki i podeszła do dziewczyn.
- Cześć. - uśmiechnęła się lekko. - Jestem Natalie. - przedstawiła się po czym delikatnie przejechała ręką po blacie stołu.

- Chciałam kupić szczura, ale zrezygnowałam. Sowę mają moi rodzice i jeden z moich braci, więc mi niepotrzebna. Za to Mark ma szczura... jest dość słodki, ale niezbyt pożyteczny. A Fan to mężczyzna. Bardzo przystojny. Kochają się w nim wszystkie koty z Ravenclawu!- powiedziała ze śmiechem. Siadając na ławce. Wtedy puchonka, która wcześniej siedziała w kącie jakby się obudziła.
- Vivien Davila, Ravenclaw... Co tutaj robiłaś tak sama?

- Emma Berkley, Gryffindor. - przedstawiła się na wzór Viv.
- Wiesz, ja chyba wolałabym mieć kota. Ale musiałaby, wstać i ruszyć się, zeby go kupić. A zresztą samej mi sie nie chce. - mruknęła i spojrzała na Natalie czekajac na jej odpowiedź.

Natalie Foster:

- Można powiedzieć, że wybrałam się na mały rekonesans. - wyjaśniła. - I tak jakoś się tutaj zasiedziałam. - dodała po chwili. Właściwie, sporo czasu była pogłębiona we własnych myślach, a przyjście dziewczyn ją tak jakby ocuciło.

Vivien nie umknęło uwadze, że Natalie jest bardzo ładna, zupełnie nie pasowała jej na puchonkę.
- Szukałaś samotności?- zapytała z uśmiechem.- Pojadę z tobą Emmo, może kupisz kotkę i Fan się w niej zakocha? To byłaby cudowna, romantyczna opowieść.

Zasmiała sie delikatnie.
- Teraz? - zdziwła się.
- Natalie, pojechałabyś z nami kupić mi kotka? Teraz albo poźniej? - zapytała, orientując się dopiero poźniej jak głupio zabrzmiała jej wypowiedź. Westchnęła tylko. W sumie zwierzę chciała miec zawsze. Ale nigdy nie miała czasu.

- Kiedy chcesz, możemy nawet teraz- stwierdziła- Przy okazji pójdziemy gdzieś na mieście coś zjeść, albo się czegoś napić...
Uśmiechnęła się do dziewczyn.
- Mieszkacie w Londynie?- zapytała.

- Ja tak. - spojrzała na Natalie. Zsunęła się powoli z ławki.
- Idziemy? Coś nagle nabrałam ochoty na tą naszą małą wycieczkę. - zaśmiała się. - A jak się tam dostaniemy? - zapytała.

Natalie:

Natalie ożywiła się, słysząc wzmiankę o Londynie.
- Od roku tak mieszkam. Niedaleko mojego domu jest bardzo fajny sklep zoologiczny. Możemy się tam wybrać. - zaproponowała z przyjaznym uśmiechem.

- Wobec tego kupowałam Fanka u kogoś z twojej rodziny...- stwierdziła zadowolona Viv.
- Jest zimno, ubierzcie się ciepło i spotkamy się zaraz na drodze do Hogsmeade, co o tym myślycie?- Mówiąc to zeskoczyła z ławki.

Natalie:
- Cieszę się. - uśmiechnęła się do Viv. - Może lepiej spotkajmy się na peronie? - zaproponowała po chwili. Oczekując odpowiedzi, zastanawiała się nad drogą do Londynu.

Viv:
-Zgoda! Do zobaczenia!- Krukonka szybkim krokiem skierowała się w stronę wyjścia, po drodze uderzając biodrem o ławkę. Stęknęła i zaczęła rozcierać bok. Przy drzwiach odwróciła się i pomachała obu dziewczynom.

Uśmiechnęła się lekko do wychodzących dziewczyn. Zamierzała jeszcze wpaść do dormitorium Gryffindoru, aby wziąść pieniądze. Poszła w stronę drzwi i po chwili zniknęła za nimi.

Weszła do sali.
Przypomniała jej się wczorajsza rozmowa z Oliverem. Ciekawiło ją, co zrobił chłopak.
Wyciągnęła rożdżkę i mruknęła nad jedną z ławek - Chłoszczyć.
Usiadła. Czekała na Rose.

Cieszyła się, że Gabi nie jest na nią wściekła. Wiedziała, że była zła... Nie. To źle powiedziane. Była smutna. Dobrze, że nie zaczęła się jej bać, albo tak jak Oliver żartować, czy niedługo nie rzuci się na nią z różdżką.
Odetchnęła i otworzyła drzwi do klasy. Zakasłała, kiedy przy otwieraniu drzwi kurz podniósł się z ławek. Pomieszczenie było całe zakurzone i widać, że nikt z niego nie korzystał już bardzo długo.
Na jednej z ławek czekała już na nią Gabrielle.
- Cześć- przywitała się.

- Cześć, Rose - odpowiedziała Puchonce Gabrielle.
Sama zakrztusiła się kurzem, który podniósł się podczas wejścia Rose.
Podniosła różdżkę, skierowała ją ku najbliższej ławce i wypowiedziała inkantację.
- Chłoszczyć.
Wstała z ławki. Chodziła po klasie i kierowała różdzkę na każdy zakurzony przedmiot.
- Chłoszczyć.
I tak, aż klasa była w miarę czysta.

- Czyli nie jesteś zła?- wolała się upewnić.
Przy okazji pomogła krukonce.
- Chłoszczyć- kolejne ławki zostały oczyszczone z kurzu.
- Mógłby tu ktoś raz na tydzień posprzątać. Można się udusić- było jej trudno oddychać.

- Nie, nie jestem zła. Powiem ci szczerze, że sama nie wiem, co by się stało. gdyby ten pojedynek trwał dalej. Czasem jak wpadnę w szał... Robię różne nieprzewidywalne rzeczy. Dlatego nie gniewam się.
- Dzięki za pomoc. Tak... Ktoś by mógł sprzątać...
Jedna z ławek wydawała się czysta, dlatego usiadła na niej.
- Słyszałam, że chodzisz na mugoloznawstwo - powiedziała Gabrielle, nie chcąc dłużej drążyć nerwowego tematu.

- Tak, zapisałam się. Ostatnio coraz więcej lekcji jest odwoływanych, więc miałam duzo wolnego czasu. Skorzystałam z okazji- wytłumaczyła.
- W prawdzie znam się na mugolskich wynalazkach, ale nie tak dokładnie. Ciekawi mnie to, bo nawet czarodzieje nie obejdą się bez nowości wynalezionych przez mugoli.
- A Ty? Ostatnio widziałam Cie na Eliksirach... Czyżbyś tylko na nie i na OPCM chodziła?

- Głównie mam zamiar chodzić tylko na OPCM, eliksiry tak z przypadku, zobaczę, czy będę miała czas, żeby chodzić regularnie. Na resztę lekcji albo nie mam czasu, albo są to takie przedmioty, które niezbyt mi się przydadzą, na przykład numerologia. Przedmioty mugolskie znam bardzo dobrze, więc nie widzę potrzeby chodzenia na mugoloznawstwo.
Gabrielle nie chciała zapisywać się na zbyt dużo przedmiotów. A skąd mam wiedzieć, czy nie będę musiała niedługo wracać do domu? A nie chciała narobić sobie zbyt dużo zaległości. Poza tym nie mogła zapomnieć, jak musiała chodzić na znienawidzone przez nia starożytne runy.

- Ach tak...- mruknęła. Nie wiedziała o czym mogą porozmawiać.
- Masz rodzeństwo?- palnęła. Nagle w jej głowie zrobiła się kompletna pustka. Nie mogła nic wymyślić.
Przypomniał jej się list dyrektora. Zagryzła nieświadomie warte, odczytując go po raz kolejny. ,,Jeszcze jeden taki wybryk i wylatuje pani ze szkoły...''. Musi nauczyć się nad sobą panować, bo w innym wypadku pożegna się z Hogwartem.

Widziała, że Rose nie wie, o czym mają rozmawiać.
- Nie, nie mam rodzeństwa. Chciałabym mieć starszą siostrę... - powiedziała z lekką goryczą w głosie.
- A ty? Masz brata? Siostrę?

- Młodszą siostrę i dwóch starszych braci. Oboje skończyli Hogwart i wyprowadzili się za granicę. To od nich się uczyłam. Byłam ich ulubioną, młodszą siostrą- uśmiechnęła się.

- Czyli najmłodsza w rodzinie? Hmm... Słyszałam, że najmłodsze dzieci zawsze są najbardziej rozpieszczane... Czy i z tobą tak było? - powiedziała Gabrielle.
I po chwili dodała jedno zdanie.
- W sumie fajnie masz, że cię uczą. Ja muszę ze wszystkim sobie radzić sama.

- Nie, nie jestem najmłodsza. Mam młodsza siostrę. Nazywa się Rebecca.
- Uczą... nie, to źle powiedziane. To ja się od nich uczyłam. Zawsze podkradłam im podręczniki i czytałam je. Wściekali się, że nie mogli ich znaleźć, a w Hogwarcie dopiero zaczęłam ćwiczyć. Po kryjomu, bo ciężko mi było znaleźć przyjaciół.
Spojrzała z ukosa na ławkę. Przejechała po niej palcem. ,,No tak, kurz znowu osiadł.'' Wyjęła różdżkę.
- Chłoszczyć- szepnęła. - Przepraszam. Jestem uczulona na kurz- wytłumaczyła.
Kichnęła. Raz, drugi.

- Widać jesteś bardzo żądna wiedzy, chłoniesz ją jak gąbka... Powinnaś być w Ravenclaw, wiesz?
- Uczulenie na kurz? To musi być bardzo męczą... Apsik! - sama kichnęła.
- Męczące - dokończyła.