Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Kawiarnia Solace

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 10 z 20 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 15 ... 20  Next
AutorWiadomość


Victoria Silverstone
avatar

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 207
  Liczba postów : 338
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptyPią 18 Lis 2011 - 15:25;

First topic message reminder :


Kawiarnia Solace

Kawiarnia idealna dla pasjonatów kawy i dobrej muzyki. Od razu gdy wejdziesz do Oazy poczujesz się spokojny i odprężony. W powietrzu unosi się cudowny zapach świeżo zmielonej kawy.  Małe, okrągłe stoliki z ciemnego drewna zwrócone są ku tyłowi kawiarni gdzie znajduje się mała scena dla ewentualnych muzyków chcących jeszcze bardziej umilić czas spędzony w tym miejscu. Wokół pomieszczenia stoją beżowe sofy, a najwięcej przy scenie, dla tych, którzy wolą wygodnie usiąść i posłuchać muzyki niż siedzieć przy stoliku. Dla pragnących napić się czegoś mocniejszego w mniejszym, oddzielnym pomieszczeniu widnieje barek, który obsługuje pewien młody, przystojny barman. W Oazie można spokojnie usiąść, pomyśleć, spotkać się z przyjaciółmi, napić się wielu rodzajów kaw i zjeść deser. Przydymione światło nadaje pomieszczeniu jeszcze bardziej specyficzny nastrój. Gdy już tam wejdziesz nigdy nie będziesz chciał wyjść.

Dostępny asortyment:


Ostatnio zmieniony przez Victoria Silverstone dnia Nie 4 Gru 2011 - 15:13, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Matt Greyhound
Matt Greyhound

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 46
  Liczba postów : 40
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6424-matt-greyhound
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6420-sowa-matta
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptySro 7 Sie 2013 - 15:01;

Usłyszał jakiś głos. Nie zauważył, że przy tym stoliku siedzi jakaś dziewczyna. Uniósł głowę znad książki i spojrzał na nią. Słodki rudzielec.
- Nie mogę siebie nazwać molem książkowym, nie lubię czytać, robię to z przymusu. Tak naprawdę nawet nie wiem o czym jest ta książka. - Odpowiedziałem.
Chyba zaczynam ślepnąć, nawet nie widzę gdzie siadam. Co za głupek ze mnie, no nie wierzę. Tak się skompromitować. A w sumie, trudno się mówi.
- Przepraszam, że się dosiadłem. To przypadkowo, nie zauważyłem Cię. Pewnie Ci przeszkadzam, co?
Powrót do góry Go down


Marigold Griffiths
Marigold Griffiths

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 143
  Liczba postów : 200
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptyPią 9 Sie 2013 - 12:21;

Zapach z aromatycznej kawy wciąż unosił się w powietrzu, a ona go doskonale czuła. W tym miejscu bardzo dobrze się czuła, mogła tutaj spędzać godziny, ale przecież ma też te swoje obowiązki na nieszczęście. No nic, następnym razem przyjdzie z Huanem.
- Myślałam, że znasz tę książkę - uśmiechnęła się łagodnie - Ja uwielbiam. Niektóre są naprawdę ciekawe, a nie przeszkadzasz, nie przejmuj się z tym. Lubię towarzystwo. Domyślam się iż jesteś z Gryffindoru? Zgadłam? - powiedziała kładąc bezpiecznie filiżankę z kawą na stół - Musisz tutaj spróbować kawę z bitą śmietaną jest po prostu pyszna - zachwyciła się.
W tej chwili mogła przypominać niewinną nimfę, która pragnie cię poznać za wszelką cenę. Jej mimika twarzy nie ''mówiła'' zbyt dużo, a raczej można stwierdzić iż posiadała kamienne serce, ale czy, aby na pewno? Być może tylko to pozory.
- Mam na imię Marigold - powiedziała przerywając nagle ciszę.
Powrót do góry Go down


Matt Greyhound
Matt Greyhound

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 46
  Liczba postów : 40
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6424-matt-greyhound
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6420-sowa-matta
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptySob 10 Sie 2013 - 12:49;

- Tak, jestem z Gryffindoru. Skąd to wywnioskowałaś? - uśmiechnął się do dziewczyny.
Hmm.. Czyżby miała jakiś dar przewidywania przyszłości, bądź czyta w myślach? Zaśmiał się w duchu. Ach, głupoty to mu zawsze w głowie. Żarty, żartami, ale nie sądził że wygląda na Gryfona. W ogóle on to na nikogo nie wygląda. Stereotypy, stereotypami...
- Na imię mi Matt. Miło mi Cię poznać. - spojrzał jej w oczy.
Miała bardzo ciekawą urodę, taką delikatną. Wydawała się bardzo nieśmiała i skryta w sobie. Wyglądała na osobę, która nie zdradza dużo o sobie, jest tajemnicza, czym przyciąga do siebie ludzi. Była to atrakcyjna cecha. Zazwyczaj, jak ktoś jest taki niedostępny ma więcej przyjaciół. Takim ludziom się bardziej ufa.
- Niestety nie przepadam za kawą. - zaśmiał się.
Oj, kawy to on nienawidził od małego. Ten zapach przyprawiał go o zakręt głowy. Mdliło go od tego. Chociaż już kilka razy próbował się przekonać do tego słodkiego napoju, nigdy z pozytywnym skutkiem. Chciał przekonać się, dlaczego ludzie mogą pić to litrami. Według niego nie było to smaczne, chociaż może i dodawało troszkę energii...
Powrót do góry Go down


Marigold Griffiths
Marigold Griffiths

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 143
  Liczba postów : 200
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptySob 10 Sie 2013 - 14:18;

- A ja mam na imię Marigold, miło mi - powiedziała z uśmiechem na twarzy, wciąż wydawała się taka pogodna nie co to zza oknem pogoda - Ach wiem coś o tym. Na początku też nie przepadałam za kawą, ale w końcu jak raz już spróbowałam to nie wiem kiedy przestać. W dzień mogę wypić z cztery kawy, albo i nawet więcej jak mnie najdzie, ale staram się mniej od jakiegoś czasu. W ogóle o siebie bardziej dbać - westchnęła.
Całkiem przystojny ten Gryfon, miły i w ogóle, ale przecież ona nie mogła myśleć o innych chłopcach gdyż miała przecież Huana. Jest już jego narzeczoną więc skąd jej takie myśli przychodzą ? Nie rozumiała tego. Może te miejsce tak na nią całkiem inaczej działa? Może...
- Dlaczego taki młody, przystojny mężczyzna siedzi całkiem sam w takim miejscu? - spytała nagle.
Otworzyła kartę menu. Tyle ofert: kaw, ciast i czego dusza zapragnie. Ona jak na razie zamówiła tylko kawę i ciastko również bitą śmietaną. Och tak, ona słodkie to uwielbia wręcz. Ach przypomniała sobie jego pytanie; zapytał skąd wiedziała iż z Gryffindoru jest.
- Po prostu kobieca intuicja - odpowiedziała nieśmiało, przymrużyła oczy, a rudy kosmyk włosów opadł jej na czoło .
Wpatrywała się w ciemną otchłań jaką miała w sobie filiżanka kawy. Przez chwilę wydawało się iż jej oczy są ciemniejsze.
Powrót do góry Go down


Matt Greyhound
Matt Greyhound

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 46
  Liczba postów : 40
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6424-matt-greyhound
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6420-sowa-matta
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptySob 10 Sie 2013 - 14:54;

- Taak, przystojny. - zaśmiał się. - Po prostu nikt nie jest zainteresowany moim towarzystwem.
Cóż, taka prawda. Ciężko mu było znaleźć kogoś z kim mógłby na dłuższą metę spędzać czas. Smutne, ale prawdziwe. Czuł się z tym faktem czasami samotny, bo przecież nie każdą rzecz możesz zrobić sam. Wierzył, że wreszcie znajdzie kogoś odpowiedniego. Wystarczy tylko cierpliwie czekać i nie szukać miłości czy też przyjaźni na siłę.
- Jest w tej karcie coś interesującego, że ją tak przeglądasz? - popatrzył na nią.
Miał wrażenie, że dziewczyna jest nim onieśmielona. Rzadko patrzyła mu w oczy, szukała innego zajęcia, byle tylko nie spojrzeć na niego. Cóż, wiedział że nie jest żadnym Misterem Hogwartu, ale chyba aż taki okropny to nie był. Chyba!
- A Ty, dlaczego jesteś tu sama? - powiedział i zaczął rozglądać się po kawiarni. Było dużo osób, wszyscy gawędzili wesoło, nikt nie siedział sam. Widać nie tylko on nie lubi samotności.
Powrót do góry Go down


Marigold Griffiths
Marigold Griffiths

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 143
  Liczba postów : 200
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptySob 10 Sie 2013 - 15:13;

- Bo mój narzeczony jest chwilowo zajęty - odpowiedziała zgodnie z prawdą - Mam nadzieję, że nie będzie Ci to przeszkadzać iż zamówię sobie drugą kawę. Naprawdę przypadła mi do gustu. Wiesz jeżeli nie lubisz kawy to może spróbujesz gorącą czekoladę z bitą śmietaną? - uśmiechnęła się słodko i po prosiła kelnerkę, aby podeszła by następnie złożyć takie zamówienie.
- Gorąco się zrobiło chociaż na dworze troszkę inaczej jest - wyszeptała - Niezwykłe miejsce czyż nie? Co studiujesz? Bo ja wybrałam ''magię żywiołów'' , a żywioł, który mną kieruje to woda. Zresztą nie trudno zgadnąć skoro nawet świetnie pływam . W wodzie czuję się jak jakaś syrena...
- Wiesz ostatnio w domu o dziwo znalazłam jakieś mugolskie wiersze i zabrałam je zupełnie przypadkowo do szkoły - powiedziała szukając je w szkolnej torbie, po chwili znalazła i pokazała Mattowi malutką książeczkę - Są bardzo ciekawe chociaż nie piszę osobiście wierszy.
Położyła książkę na stoliku, aby Gryfon mógł ją sobie przejrzeć.
Po chwili przyszła kelnerka i przyniosła kawę, którą ona tak bardzo uwielbia. Troszeczkę upiła, zostawiła na ustach odrobinę bitej śmietany, wykorzystawszy to lubieżnie i być może nieświadomie oblizała delikatnie swoje usta.
- Naprawdę ma niesamowity smak... - wyszeptała.
Powrót do góry Go down


Matt Greyhound
Matt Greyhound

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 46
  Liczba postów : 40
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6424-matt-greyhound
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6420-sowa-matta
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptySob 10 Sie 2013 - 15:26;

- Och, masz narzeczonego? - zdziwił się.
Wyglądała na młodą dziewczynę. Nie sądził, że już tak zaplanowała sobie przyszłość. No i że jest tak dojrzała. No bo przecież musi być, zaręczyny to duża sprawa i wymaga ogromnej dojrzałości a także głębokich przemyśleń.
- Jeszcze nie zdecydowałem co będę studiować. Ogólnie nauka nie jest moją mocną stroną. - uśmiechnął się do niej. - wziął do rąk niewielką książeczkę, którą dziewczyna położyła na stoliku. Wiersze. Och, jakie to ckliwe. Nie był on typem romantyka. Nie bawił się w kwiatki i przytulanki, choć może można było odnieść takie wrażenie z jego zachowania. Pozory mylą. Cicha woda brzegi rwie, jak to się mówi. Miał dwie twarze. Był miły, ale z drugiej strony... Miał swoje ciemne oblicze. Nie ukazywał go często, nie tak często jakby chciał.
- Nie uważasz, że na takie zaręczyny to za wcześnie? Nie chcę podważać Twojej decyzji, lecz chyba jesteś na to jeszcze za młoda. - powiedział patrząc w okno.
Miał nadzieję, że dziewczyny nie zdenerwuje to pytanie. Chociaż szczerze, nie za bardzo się tym martwił. Mówił prawdę, to co myślał. Nie owijał w bawełnę. Szczerość ponad wszystko.
Powrót do góry Go down


Marigold Griffiths
Marigold Griffiths

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 143
  Liczba postów : 200
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptySob 10 Sie 2013 - 19:35;

- Jeżeli jest miłością mojego życia to dlaczego mam za niego nie wyjść? Kocham go, chcę mu urodzić dzieci i z nim żyć na zawsze. Jest odpowiedzialnym człowiekiem więc na pewno też będzie także wspaniałym ojcem. Spełniamy po prostu swoje marzenie.
Kim była w oczach tego Gryfona? Czyżby kolejną łatwą laską do wyrwania? Och nie Marigold do nich tak nie należy. Ona jest sobą i zawsze będzie, bez względu na wszystko. Upiła łyk kawy.
- Za wcześnie? Mam zamiar się żenić gdy już będziesz miał w ręce tylko emeryturę i swoje, własne kapcie? Wybacz, ale ja nie. Ja chcę mieć dla kogoś żyć.
Zachowywała się dziwnie. Była tu przedtem sama, a teraz opowiada swoje całe życie jakiemuś mężczyźnie, którego prawie w ogóle nie zna. Czy to było rozsądne? I dlaczego on tak bardzo interesuje się jej życiem? Co w niego wstąpiło?
- Uwierz mi, że sam kiedyś tak samo stwierdzisz jak ja. Nie będziesz chciał zostać tylko sam, ale chcieć dla kogoś żyć - powiedziała.
- Masz jeszcze jakieś inne ulubione miejsca? - spytała - Czyżby te byłoby tylko przypadkowe?
Powrót do góry Go down


Matt Greyhound
Matt Greyhound

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 46
  Liczba postów : 40
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6424-matt-greyhound
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6420-sowa-matta
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptyNie 11 Sie 2013 - 9:31;

Dziewczyna miała rację, mówiła mądrze. Nie chciał na wieki zostać sam, to było jasne. Ta samotność już go trochę przytłaczała. Nie czuł się z tym dobrze. Nie miał się do kogo przytulić, ani nawet poradzić w problemie. Jego przyjacielem była samotność. Mimo że miał jakichś tam znajomych, czuł po prostu że nie może się przed nimi otworzyć i już. Po prostu to nie byli jego prawdziwi przyjaciele. Nie ufał im, nie chciał być naiwny na ich sztuczne uśmiechy w stosunku do niego. Szukał czegoś prawdziwego i w miarę trwałego. Ale po drodze przecież można się zabawić? Zabawa to jego drugie imię.
- Wszedłem tutaj całkiem przypadkiem. Nigdy tutaj nie byłem tak naprawdę. - uśmiechnął się do niej.
To prawda, nigdy nie spędzał czasu na Pokątnej, nie miał ani takiej potrzeby, a po drugie nawet nie miał z kim. Dlatego zwykle, jak już musiał się tu znaleźć kupował tylko szkolne akcesoria i wracał do domu. Tam przynajmniej ktoś na niego czekał... A przynajmniej tak mu się wydawało. Rodzice to jego jedyne oparcie, tylko im może wszystko powiedzieć.
Powrót do góry Go down


Marigold Griffiths
Marigold Griffiths

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 143
  Liczba postów : 200
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptyPon 12 Sie 2013 - 17:03;

- Wiesz... Zawsze kiedyś możemy się tutaj spotkać, a jeżeli chcesz się umówić to wyślij mi sowę. Będę czekała na Ciebie - powiedziała.
Może to zabrzmiało jak zaproszenie, ale to wcale tak nie jest, ona po prostu chciała zyskać więcej sprzymierzeńców, znajomych, a nawet przyjaciół. Co w tym złego? Przecież Huan jej tego nie zabroni. Uśmiechnęła się i jeszcze raz spojrzała na pustą filiżankę. Tak na pewno tutaj kiedyś wróci. Z nim czy bez niego.
- I przy okazji oddasz mi te wiersze jak sobie je przeczytasz i przemyślisz - po prosiła znów kelnerkę, aby za wszystko mogła zapłacić. Tak też zrobiła, a potem wstała od stołu i ubrała się - A tym czasem muszę cię opuścić, mam mnóstwo też innych obowiązków więc bywaj... - wyszeptała, a potem poszła w swoją stronę.

z/t
Powrót do góry Go down


Mia Rizpah Ursulis
Mia Rizpah Ursulis

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 598
  Liczba postów : 1448
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3715-mia-rizpah-ursulis
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3718-mia-r-ursulis
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11213-mia-r-ursulis#302428
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptyCzw 22 Sie 2013 - 3:45;

Akurat ten dzień był tym, w którym Mia cały, caluteńki poranek spędziła w swoim cieplutkim łóżku, śniąc o swojej wyspie, piasku, morzu i niezbyt szczęśliwie, pewnym greckim osobniku. To był dobry sen, ale z rodzaju tych, które przez kontrast z rzeczywistością wprawiają w przygnębienie. Zwłaszcza, kiedy uwypuklają wszystkie blednące wspomnienia, łoją nimi umysł, na którym przeszłość zaczyna odcinać się paląco, boleśnie, nieznośnie, niemożliwie do zapomnienia.
Ze snu wyrwało ją pukanie sowy w okno. Jeszcze zanim ją wpuściła, przez kilka - a może kilkanaście, kilkadziesiąt? - minut leżała zwinięta w ciepłą pościel, starając sobie usilnie przypomnieć zapach, który czuła we śnie, a jednocześnie zapomnieć wspomnienie tego dotyku, głosu, widoku i...
Och, czy zapominanie nie powinno być prostsze?
Po kwadransie spędzonym na próbie ponownego zapadnięcia w sen, wyrokowanej przez pragnienie powrócenia do beztroski, jaka się w nim unosiła i, nie kłamiąc, obecności, która zniknęła wraz z obudzeniem, Mia w końcu poddała się i podeszła do okna, by zaspanym gestem wpuścić do środka sowę. Wymieniła jeszcze kilka listów z Jossie, w których umówiły się dokładnie, a potem, nie zwlekając, ubrała się wyjątkowo starannie, rzuciła ostatnie spojrzenie na słoiczek z czarnym piaskiem stojącym przy łóżku (który po epizodzie w dormitorium i tym, jak go rozbiła, naprawiła zaklęciem; od tamtego czasu piasku było w nim odrobinę mniej, ale wspomnień dużo więcej), a potem wyszła.
Do kawiarni, w której umówiła się z Josephine nie miała daleko i doszła tam spacerem, kryjąc spojrzenie za rondem kapelusza. Weszła do środka, z westchnieniem zajęła miejsce, odprawiła obsługę, która koniecznie chciała jej coś przynieść i czekała.
Powrót do góry Go down


Josephine D'artois
Josephine D'artois

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 156
  Liczba postów : 158
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5885-josephine-d-artois#167879
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5887-szekspir-sowa-josephine#167907
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptyCzw 22 Sie 2013 - 19:44;

Jossie była tego dnia w wyjątkowo wojowniczym i dziarskim nastroju. Przeszkody likwidować, niegodnych, wiarołomnych i zdradliwych facetów skracać o głowę, życie czerpać pełnymi garściami, oczywiście biorąc pod uwagę potencjalne konsekwencje. Martwiła się o Mię. Bardzo. Gdyby Ioannis wpadł w jej ręce, prawdopodobnie zostałaby z niego mokra plama, a w każdym razie usłyszałby kilka dosadnych słów na swój temat. Być może Ursulis nie była bez winy, co sama kilka razy podkreślała, mówiąc, że nie okazywała Jankowi wystarczającego zainteresowania, ALE, do ciężkiej cholery, to przecież on ją zdradził. Josephine miała w sobie niewiele wyrozumiałości dla ludzkich słabości. Rozum, rozum i jeszcze raz rozum, który powinien okiełznać wszystkie namiętności. Sama musiała zawsze rozważyć wszystkie za i przeciw, zanim podjęła jakąś decyzję, zanim zdecydowała, że w porządku, tym razem da się ponieść emocjom. Hehe, nawet spontaniczność była u niej zaplanowana. Dokładnie wiedziała, czego chce od życia i w przeciwieństwie do mojej kochanej Issie, idealistki, która była gotowa ginąć w imię spraw wielkich, prawdy, wolności i honoru, była realistką i do życia podchodziła bardzo pragmatycznie.
Wkroczyła do kawiarni, zdejmując duże okulary przeciwsłoneczne i rzucając znajomemu kelnerowi zalotne spojrzenie. To zawsze działało i mogła liczyć na zdecydowanie większe porcje lodów czy ciastek, niż przeciętny klient. Szybko zauważyła swoją zgnębioną przyjaciółkę, westchnęła w duchu i uśmiechnęła się do niej promiennie, najbardziej zaraźliwym ze swoich uśmiechów, po czym wycisnęła na czole Mii serdeczny pocałunek.
- Cześć, mała, ładna bluzka, idealna do twojej karnacji. Jak tam gniazdko twoje i Clary, zadomowiłyście się już?- wyrzuciła z siebie, wdzięcznie opadając na krzesło naprzeciwko Ursulis i puszczając oko kelnerowi, który w jednej chwili pojawił się przy ich stoliku z miną, która świadczyła, że jeśli szanowne panie mają na to ochotę, on osobiście przywiezie im lody prosto z Włoch.- Ja poproszę latte macchiato, lody bakaliowe, cytrynowe i... hm, niech będą jogurtowe. A dla koleżanki... co tam będzie chciała, tylko proszę o jakąś kolorową palemkę, żeby rozjaśnić to pochmurne oblicze, dobrze...?- roześmiała się pogodnie, robiąc minę z serii „och, jesteś moją ostatnią deską ratunku, moim rycerzem”, która zwykle robiła na facetach piorunujące wrażenie i niesamowicie ich motywowała. Cwaniara z tej Jossie.
Powrót do góry Go down


Mia Rizpah Ursulis
Mia Rizpah Ursulis

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 598
  Liczba postów : 1448
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3715-mia-rizpah-ursulis
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3718-mia-r-ursulis
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11213-mia-r-ursulis#302428
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptyWto 27 Sie 2013 - 2:40;

Gdyby Jossie już na poważnie zabierała się za wygarnianie Jankowi (co się nigdy nie stanie, smutek), na pewno nie powinna o tym Mii uprzedzać, bo Ursulis przywiązałaby ją do krzesła, zakneblowała i zaczekała, aż jej ta ochota przejdzie. Nie chciała w żaden sposób stawać mu na drodze i się przypominać, nawet poprzez rządną jego niewiernej krwi przyjaciółkę. Bała się też momentu, kiedy w końcu znajdą się w sytuacji, w której będą musieli się do siebie odezwać, a jeszcze bardziej tego, kiedy zaczną rozmawiać na nie-błahe-tematy, bo, biedna, wciąż nie miała pojęcia, że żadna rozmowa nie nastąpi już prawdopodobnie nigdy! Chociaż od przyjazdu do Hogwartu nie widziała Ioannisa, ani pośród ludzi w Pokoju Wspólnym, ani podczas spotkań prefektów, ani na korytarzu, ani na lekcjach, wciąż miała w pamięci zeszły rok, kiedy powiedziała sobie, że już nie wróci, a on się właśnie wtedy pojawił, o miesiąc spóźniony do szkoły. Tym razem miało być całkiem odwrotnie, bo w dodatku wtedy jeszcze miała nadzieję, że faktycznie się nie zobaczą, bo to by wszystko ułatwiło - tym razem miała cichą nadzieję, że będzie mogła spojrzeć na niego chociaż z daleka, przez sekundę, nakarmić szaleńczą tęsknotę, która sparaliżowała jej umysł. Rozsądek mówił, że to niemądre jak cholera, ale rozsądek w tej sprawie nie miał niestety zbyt wiele do powiedzenia. Ale i tak wyjdzie na jego.
Uniosła wzrok na Jossie, z opóźnieniem uświadamiając sobie jej nadejście. Widząc jej promienny uśmiech westchnęła bezgłośnie i uniosła kąciki ust, zaledwie w parodii tego, co prezentowała przyjaciółka, co też sprawiło jej wiele wysiłku. Dzielnie trwała z uśmiechem przyklejonym do twarzy. Nie chciała obarczać D'artois swoimi problemami i swoim smutkiem, czuła się z tym nie w porządku. I, chociaż sama przed sobą nie przyznałaby się do tego, miała nadzieję, że bolesne tematy odłożą sobie tym razem na później, chociaż po miesiącach duszenia ich w sobie, bardzo chciały ją opuścić i stoczyć się razem ze łzami na ciepłe ramię Jossie.
- Dziękuję - odpowiedziała cicho, w duchu śmiejąc się bez emocji z tego, że każda bluzka pasowałaby do jej karnacji, bo i karnację mogła mieć, jaka by się jej tylko spodobała. Niesamowicie zabawne. - Szukamy sobie jeszcze piętrowego łóżka, bo jest za mało miejsca na podłodze na bałagan.
Z cichą fascynacją i rozbawieniem patrzyła na to, jak Jossie urabia kelnera, który gdyby mógł, pewnie zamerdałby ogonem. Miała ochotę prychnąć, patrząc na jego rozjaśnioną twarz, ale powstrzymała się, nie chcąc psuć przyjaciółce zabawy.
- Dla mnie mocna herbata. Gorzka - zamówiła, dochodząc do wniosku, że nie ma ochoty na lody, chociaż obiecała Jas, że się ich najedzą, kiedy się zobaczą. Ale chętnie jej w tym pokibicuje i wesprze swoją obecnością.
- A ponoć nie w głowie ci flirty, kochanie - rzuciła od niechcenia, uśmiechając się do niej porozumiewawczo, kiedy kelner już odbiegł, by czym prędzej przynieść im zamówienie.
Powrót do góry Go down


Josephine D'artois
Josephine D'artois

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 156
  Liczba postów : 158
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5885-josephine-d-artois#167879
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5887-szekspir-sowa-josephine#167907
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptySro 28 Sie 2013 - 9:40;

Josephine znała Janka całkiem nieźle. No dobra. Znała go naprawdę dobrze, w końcu przez pewien czas sypiali ze sobą i się przyjaźnili, ale rozeszło się to jakoś bez specjalnych reperkusji, a Jossie nawet się ucieszyła, kiedy Ioannis związał się Mią, bo w końcu lepsze zło znane niż nieznane, prawda? Ale fakt, że ją zdradził i to jeszcze z kim...! Z ćwierć-wilem (który notabene przystawiał się do niej, do Jossie, o, niedoczekanie!) i anorektykiem, czyli Faleroyem i Evernettem, to w ogóle skandal. Już ona by mu... Ale nigdy nie będzie miała okazji, zresztą rozsądek podpowiadał jej, że to sprawa między tamtych dwojgiem i nawet jeśli ją to bulwersuje, to nie ma prawa się do tego mieszać. Cholerny świat. Póki co, Janek się nie raczył pojawić, ale on często robił dziwne numery, więc pewnie nie ma się czym przejmować. Faceci, doprawdy.
Jossie nie była w ciemię bita i za dobrze znała Mię, żeby dać się zwieść jej żałosnym próbom wywołania na twarzy uśmiechu.
- Ej, pani metamorfomag, sugeruję zrobić coś z tymi cieniami pod oczami, a jako że nie potrzebujesz do tego korektora...- zażartowała, ale naprawdę była zaniepokojona stanem przyjaciółki. I pomyśleć, że to wszystko przez tego idiotę, Ioannisa! - Och, i będzie wielka batalia o to, która śpi na górze?- spytała, robiąc perskie oko i zastanawiając się, czy jej dwie przyjaciółki nie rozniosą jego malutkiego, jak wynikało z opowieści Ursulis, mieszkanka. W duchu szczerze im tego zazdrościła, marzyła o wyniesieniu się z dormitorium, ale z pieniędzmi bywało bardzo różnie i nie miała zamiaru obciążać ojca kosztami swoich fanaberii. Może w końcu uda się znaleźć kogoś, kto złoży się na wynajęcie choćby najmniejszego wspólnego mieszkanka...?
- Hm? A co z umówionym opychaniem się lodami?- Josephine spojrzała na Mię z wyrzutem.- A co flirtu... to nie flirt, moja miła. To po prostu świadome wykorzystywanie swoich atutów w celu uzyskania wymiernych korzyści. No właśnie- dodała, kiedy kelner postawił przed nią ogromny, ozdobny pucharek lodów, a przed Mią jej herbatę.- Dzięki- uśmiechnęła się wdzięcznie do chłopaka, którego usta rozciągnęły się w bezmyślnym uśmiechu. Kiedy odszedł, Jossie spoważniała i wbiła w przyjaciółkę niespokojne spojrzenie.- Dobra, a teraz mów, co u ciebie. Tylko bez głupich wykrętów i bagatelizowania, dobrze?
Powrót do góry Go down


Ambroge Friday
Ambroge Friday

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 166
  Liczba postów : 1394
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6204-ambroge-friday
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6383-ambroge-friday
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7523-a-friday
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptyPią 1 Lis 2013 - 11:13;

To było straszne! Po co on w ogóle umieszczał to ogłoszenie?! Czyżby był aż tak zdesperowany? Szukał modelki.. On, który nigdy nie miał z tym problemu. W sumie, prawda. Zawsze było kilka dziewczyn, do które wystarczyło wysłać sowę, ale nie. Nie, nie, nie, nie, nie. Nie tego potrzebował. On.. chciał czegoś nowego. Kogoś nowego. Zwłaszcza, że ostatnio wyszedł z kryzysy twórczego i wręcz eksplodował weną. Tym bardziej, potrzebował nowy obiekt zainteresowań, kogoś kto naprawdę pomógłby mu stworzyć coś pięknego. Coś fantastycznego. Ciekawe, swoją drogą, że od jakiegoś czasu, tylko w kierunku portretów go ciągnęło. Nie bawiły go krajobrazy, akwarele, impresje, nie. Nie. Chciał ludzi. Skarykaturowanych, prawdziwych, nieco zmienionych, w takich lub innych zestawieniach kolorystycznych. Na tle jakiegoś widoku. A może tylko samej sylwetki. Tak. Tak. Potrzebował modelki. Dodatkowo takiej, która nie była z nim związana emocjonalnie – obcą osobę, którą będzie mógł poznać w miarę posuwania się procesu tworzenia swojego wspaniałego dzieł.
Niestety, dziewczyny, a także chłopcy, którzy zgłosili się niezbyt mu przypadli do gustu. Albo byli zbyt próżni, albo zbyt głupi, albo mieli coś w rodzaju ADHD – nie mogli przyjętej pozy utrzymać przez dłuższy czas, jakby to było coś mega trudnego. Może serio powinien posłuchać swojego nauczyciela i zacząć tworzyć jakieś abstrakcje?
Nie. Wszak lista osób chętnych była długa. Zasadniczo, jakieś trzy czwarte miał za sobą. Teraz przyszła pora na jedną z koleżanek z zaprzyjaźnionego Domu Ślizgonów. Miał szczerą nadzieję, że nie będzie przedstawicielką stereotypowej Ślizgonki. Cóż. On nikogo nie skreślał. Kto, jak kto, ale Piątek był naprawdę otwartym człowiekiem. Na nowości i w ogóle. Na ludzi. Szczególnie ludzi. Tych niemagicznych. No, ale to temat na inną rozmowę.
W każdym razie, do umówionego spotkania pozostało jeszcze jakieś trzydzieści minut. Przyszedł wcześniej, bowiem miał do załatwienia kilka spraw na mieście. W sumie między innymi dlatego wybrał Solace. Spotykał się z wszystkimi kandydatami albo w Hogmseade, albo w Hogwarcie. Jedynie rankiem, umówił się z kilkoma osobami w Hyde Parku. Szczęśliwie, to spotkanie teraz było ostatnie. Więc nawet jeśli dziewczyna nie spełni jego „oczekiwań”, to i tak będzie mógł tu pozostać, by napić się wspaniałej kawy i posłuchać tej cudownej muzyki. Tak, to było jedno z jego ulubionych miejsc w tej części świata. Tak więc, czekając na dziewczynę, umilał sobie czas kubkiem aromatycznej Arabici i karpatką. Oj tak. Karpatka. To jest to. Liczył tylko na to, że rozpozna dziewczynę. Albo ona rozpozna jego. W sumie, opisał jej swoją fizyczność w liście, jednak. Obawiał się, że dokonał pewnej idealizacji swojej osoby. Nie! To niemożliwe. Piątek nie miał na swoim punkcie żadnych kompleksów. Co najwyżej źle zaznaczył długość swoich włosów (w końcu średnie, ma różne znaczenie, zależnie od wyobraźni).
Powrót do góry Go down


Cheyenne Wentworth
Cheyenne Wentworth

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Pół wila, teleportacja
Galeony : 42
  Liczba postów : 51
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6847-cheyenne-wentworth
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6851-panna-cheyenne
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptyPią 1 Lis 2013 - 11:39;

Cheyenne zawsze trochę źle się kojarzyły modelki. Wszystko przez te mugolskie, trafne bądź mniej trafne stwierdzenia o wykorzystywanych wieszakach i nawet jeśli cudem miała kiedyś zapędy do bycia na okładce jakiegoś czarodziejskiego (bo jak inaczej?) magazynu dla pań (byle nie tych w stylu dla kur domowych), to szybko wybijała to sobie z głowy. Zbyt szybko przyswajała sobie stereotypy, nawet te niemagicznych.
Ten pomysł powrócił do jej główki zupełnie niespodziewanie pewnego pięknego dnia, gdy jej wzrok padł na tablicę ogłoszeń. Zazwyczaj nie patrzyła na ten bajzel w postaci miliona nieciekawych karteczek, z których połowa to kompletne bzdury, ale to ogłoszenie w pewien sposób się wyróżniało. Działało jak magnes na niebieskie tęczówki Wentworthówny, bo cudem nawet przystanęła, by się zaznajomić z treścią i...
Zastanowiła się. Nie odrzuciła z pewną stanowczością, ale się zastanowiła, co już było dużo w przypadku pół wili. Wszak to była nawet kusząca propozycja, szczególnie, że to była oferta jakiegoś malarza. Czy właściwie wciąż malarskiego amatora-studenta, który najwyraźniej potrzebował materiału do rozwijania swoich dziwnych talentów. Jednak, nie wiedząc czemu, odpowiedziała na poszukiwania zastanawiając się jednocześnie, czy nie będzie żałować. Z drugiej strony pozowanie nie było jej obce - w jej żywocie trafił się jakiś natchniony pseudo malarz, chociaż inna sprawa, że ten chłopak z zaprzyjaźnionej rodziny naprawdę umiał malować. Mimo skończonego romansu (ach, czemu nie wykorzystać okazji?) jej obraz nadal tam gdzieś wisiał w posiadłości i uśmiechał się zalotnie do swojego oryginału.
W każdym razie była nieco zirytowana, że musiała ruszać swoje zacne cztery litery z zamku, by pofatygować się aż do Hogsmeade, a pogoda niekoniecznie sprzyjała takim wędrówkom. Nadchodzący listopad zaczynał dawać się we znaki biednej, wrażliwej na wszelkie późno popołudniowe chłody Angielce, wywołując na jej bladej twarzy rumieńce. Według niektórych - urocze, chociaż sama zainteresowana ich wręcz nienawidziła, jakby chciała pozostać nieskazitelną porcelanową laleczką.
Przyszła punktualnie. Co do minuty niemalże. Ona zawsze jest punktualna. Ot, cecha wyniesiona z domu. Mogłaby dokładnie zacytować, jak Liesette mówiła, że wielce nieeleganckie jest się spóźniać, bez względu na to, z kim miało się do czynienia. Nawet na zwykłe, małe spotkanie w pewnej kawiarni, której właśnie przekroczyła próg, zatrzaskując drzwi może nieco za mocno. Ups, powiedzmy, ze to przeciąg! Nic nie robiła z zainteresowanych kilku par oczu, wypatrując właściwie tylko tej jednej, której opis miała w głowie. Niejaki Ambroge Friday. Oczywiste, że go nie kojarzyła. W końcu w tej szkole i tak jest masa ludu, a Krukonów zwykła znać tylko kilku - jej osobistych odrabiaczy prac domowych z kilku przedmiotów, podczas gdy reszta pozostawała uroczo anonimowa, żeby nie powiedzieć - całkowicie ignorowana. Jednak, z trudem, bo trudem (może lekka idealizacja była) zgadła tożsamość pewnego chłopaka przy jednym ze stolików, do którego zdecydowanie się skierowała.
- Ambroge Friday, tak? - mruknęła nieco beznamiętnym tonem, jakby niekoniecznie jej na tym wszystkim zależało. Cóż, tak właśnie miała. Biedak niestety się omylił. Miał do czynienia z typową Ślizgoneczką z piekła rodem, najgorszego sortu.
Powrót do góry Go down


Ambroge Friday
Ambroge Friday

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 166
  Liczba postów : 1394
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6204-ambroge-friday
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6383-ambroge-friday
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7523-a-friday
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptyPią 1 Lis 2013 - 12:29;

Widział dziewczynę, zdążającą do jego stolika, już wcześniej, jednak mimo to nie odrywał ust i od swojej przepysznej kawy. Dopiero, gdy zbliżyła się na tyle i spytała o jego personalia, odłożył go, po czym wstał i uśmiechnął się. – W rzeczy samej. Rozumiem, że to Ty jesteś Cheyenne? – spytał, nadal uśmiechnięty. Pozwolił sobie szybko ją zlustrować. Oczywiście zrobił to na tyle elegancko, spokojnie i przede wszystkim niewidocznie i dyskretnie. – Proszę, siadaj. – powiedział, wskazując na miejsce przy stoliku. Oczywiście, jak na gentlemana przystało, podszedł do niej, pomógł zdjąć płaszcz, a gdy chciała spocząć, operował zręcznie krzesłem. Wspaniałe wychowanie swojej mamy. A pamiętał, jak nie cierpiał, gdy uczyła go zasad obycia z płcią przeciwną, z dziewczynami, kobietami, damami. Początkowo nie widział w tym sensu, jednak dziś. Doskonale widział efekty tamtych lekcji.
- Napijesz się czegoś? – zapytał, „ogarniając” stolik. Było na nim trochę papierów. Głównie jego szkiców, które pozwolił sobie przejrzeć, zanim zjawiła się dziewczyna. Poszukiwał wszak cały czas tego najlepszego sposobu na oddanie swoich emocji. Stąd, nieczęsto jego szkice powstawały tak z biegu. Oczywiście były takie. Jednak wtedy miał mało czasu zazwyczaj, stąd musiał się spieszyć. I choć były dość ładne, to nie cieszyły jego oczu, tak jak te, nad którymi musiał trochę przysiąść.
- A może masz ochotę na coś do jedzenia? – zapytał po chwili, kiedy już panował przy stoliku , niepodzielny ład i porządek. Oczekując odpowiedzi, wezwał do siebie kelnerkę. Niech od razu złoży zamówienie. Tak będzie szybciej. W końcu były rzeczy ważniejsze. Nie po to się spotkali tutaj, aby sobie pogadać o tym, co słychać w wielkim świecie i w ogóle.
A nawiązując do wyników analizy. Była dość ładna. Nadawałaby się. Pytanie tylko, czy będzie się z nią dało pracować. Trochę już poznał dziś ludzi, bardzo urodziwych, ładnie wyglądających, ale niestety, zbyt duża rozbieżność charakterów ich wykluczała..
Powrót do góry Go down


Cheyenne Wentworth
Cheyenne Wentworth

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Pół wila, teleportacja
Galeony : 42
  Liczba postów : 51
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6847-cheyenne-wentworth
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6851-panna-cheyenne
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptyNie 3 Lis 2013 - 10:49;

Cóż, gdy niby od niechcenia lustrowała wzrokiem mężczyznę, stwierdziła, że nie tak go sobie wyobrażała. Przemilczmy fakt, że zwykła tworzyć nieco wyidealizowane i stereotypowe obrazy malarzy, które powstawały na wzorze jednego, którego już znała (i który zapewne cichaczem dalej wypłakuje za nią oczy, ot co!). Jakiś uroczy, nieco roztrzepany marzyciel. Ten typ nie do końca pasował do jej definicji, jednakże brak jakiegoś uporządkowania, chaos był jak najbardziej charakterystyczny dla artystów.
- Dokładnie - potwierdziła i skinęła głową. To było przecież oczywiste. Raczej nie spodziewał się żadnej innej dziewczyny w tym miejscu i o tej porze. Tak samo, jak nie było tu chyba żadnego innego osobnika, malarza z rozrzuconymi na stole szkicami, którym zdążyła się nieco przyjrzeć ukradkiem, nim je wszystkie zgarnął z jej pola widzenia.
- Nie, dziękuję. - odparła krótko i skrzyżowała nogi pod stołem. Konkrety. Tak, nie spotkali się tu, by pogadać o wielkim świecie i innych bzdurach, więc Wentworth żądała teraz czysto "biznesowych" konkretów, bo nie do końca miała ochotę na spotkania towarzyskie z krukońskimi studentami. Tym bardziej trzeba by było się zastanowić, dlaczego zgodziła się na ten projekt, ale pozostawmy to na razie bez komentarza.
- Więc szukasz jakiejś dziewczyny do pozowania... - mruknęła i zakręciła kosmyk włosów na placu, tak machinalnie. Może to był właśnie powód, dla którego z pełna premedytacją nie zignorowała kartki. To mile połechtałoby jej ego. Mimo, że jeszcze nie wygrała tego "konkursu", ale była święcie przekonana, że inne kandydatki zwyczajnie nie miały przy niej szans. Blakły przy jej osobie i nie dziwcie się jej pewności siebie, wszak miała pewne podstawy. Nie mówiąc o wysokim współczynniku próżności.
Powrót do góry Go down


Ambroge Friday
Ambroge Friday

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 166
  Liczba postów : 1394
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6204-ambroge-friday
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6383-ambroge-friday
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7523-a-friday
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptyNie 3 Lis 2013 - 13:09;

Piątek nie raz już słyszał od ludzi, że nie wygląda na potencjalnego malarza. Zawsze kontrował takową wypowiedź pytaniem o wygląd potencjalnego malarza. Nigdy bowiem nie spotkał się z ludźmi chodzącymi w jakiś białych fartuchach, mających na głowie berety, z jakimś długim wąsem, uśmiechniętych od ucha do ucha. Takich właśnie artystów widział Ambroge będąc dzieckiem w rozmaitych kreskówkach, czy innych bajkach dla dzieci. Mimo to, miał w sobie coś z tych wszystkich artystów – swój świat. Swój własny, widziany jego oczami, niekoniecznie przez różowe okulary, ale mający własne, czasem zgoła odmienne od normalnych, barwy.
Było oczywiste, racja, jednak zawsze lepiej zapytać o pewne rzeczy. Tak dla pewności. Poza tym, nie był pewien, czy dobrze zapamiętał jej imię, ale brak jakichkolwiek uwag w tej kwestii utwierdziły go w przekonaniu, że z jego pamięcią wszystko w porządku. Całe szczęście, bowiem to byłoby straszne, zapomnieć o tym, że ma się malować, albo.. nie. Zostawmy to, zostawmy i cieszmy się faktem, że amnezja, albo choroba Alzhaimera nie dotykały Krukona.
- Zatem, mam nadzieję, że się nie pogniewasz.. – zaczął, widząc zmierzającą w ich kierunku kelnerkę. – Jeszcze raz to samo proszę. – powiedział, odwracając na chwilę wzrok od dziewczyny, by przenieść go na uroczą kelnerkę, która właśnie stała obok. Chłopak przyglądał jej się krótko, aczkolwiek bardzo uważnie. No tak. Ona też by się nadawała. Może nawet lepiej od tej tu siedzącej przed nim? W prawdzie nie była tak urodziwa, ale.. sprawiała wrażenia nieco milszej. Cóż, może to nie jest Ślizgonka z gatunku tych najgorszych, najstraszniejszych i najbardziej zarozumiałych. Podał jej jeszcze kubek i talerzyk, na którym jeszcze przed chwilą spoczywała karpatka.
Cóż, skoro ona nie chciała niczego, to dlaczego on miał się krępować? Wszak zajmowali stolik, więc chociaż tak mogli jakoś za niego zapłacić. Bo jak można chodzić do kawiarni i nic nie zamówić? Przecież w ten sposób zajmuje się miejsce dla innego gościa, który mógłby zostawić tu więcej pieniędzy niż on, na przykład. Mimo tego, ciągle uśmiechnięty przeniósł całą swoją uwagę na kandydatkę.
- Tak dokładnie. – powiedział, nieco zakłopotany. Nigdy nie wiedział, jak traktować takie zwroty. Przecież oboje wiedzieli w jakim celu się tu spotkali. On napisał ogłoszenie, a ona na nie odpowiedziała, zatem musiała je przeczytać. – Ale, zanim to. Powiedz mi proszę, czy masz jakieś doświadczenie w tych sprawach, czy będzie to dla Ciebie nowość? – przeszedł na bardziej fachowy i rzeczowy ton wypowiedzi. Spodziewał się twierdzącej odpowiedzi. Choć, biorąc pod uwagę pierwsze wrażenie, ogarniały go pewne wątpliwości..
Powrót do góry Go down


Cheyenne Wentworth
Cheyenne Wentworth

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Pół wila, teleportacja
Galeony : 42
  Liczba postów : 51
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6847-cheyenne-wentworth
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6851-panna-cheyenne
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptyPon 4 Lis 2013 - 17:27;

Powiodła wzrokiem za kelnerką, która, nie wiedząc czemu, łypnęła na nią nieco niechętnie. Jak zwykle to zignorowała, chociaż ledwo powstrzymała się od teatralnego wywrócenia oczami i ostentacyjnego prychnięcia. Och, przepraszam bardzo, że przyszło mi się urodzić pół wilą i najwyraźniej masz z tym problem. Tak tabuny zazdrosnych kobiet to już jej codzienna rutyna, więc przestała na to zwracać uwagę. Ot, ów dziewczyna zaczęła dla niej stanowić niezbyt ładne tło. A przynajmniej niezbyt ładnej dla Ślizgonki, bo już widziała ten sam nieco oceniający wzrok Krukona. Ten sam, jakim ją samą potraktował. Po co tam patrzysz, Friday? Tu masz jedną, ba, najlepszą partię w zamku, a szukasz wzrokiem lepszej od niej? Blondynka faktycznie zachwycała urodą i nawet jeśli ktoś inny się nadawał do przedziwnych i wciąż nieznanych fantazji artystycznych malarza, to wszystkie inne kandydatki blakły. Zaś ona już mogła zbladnąć, gdyby porównać je wszystkie pod kątem charakteru. Nawet jeśli nie obchodziło ją to, co o niej myślał, to niezbyt podobało jej się przegrywać. Nawet, jeśli chodziło o durny casting do durnego malowania, który miał mile połechtać jej i tak wybujałe ego.
- Raczej nie pogniewam... - wzruszyła obojętnie ramionami i wygodniej rozłożyła się na krześle. - Nie martw się, nie jestem kompletną nowicjuszką. - uniosła lekko kąciki ust na samo wspomnienie tych wszystkich chwil spędzonych z jej poprzednim, prywatnym artystą, który wprowadzał ją w techniki malarstwa...i nie tylko malarstwa. Ona zaś pokazywała mu swoje techniki "jak omamić faceta w pięć minut". Naturalnie go oczarowały, może nie w pięć minut, ale dość szybko. Za szybko. To zaczynało być aż nudne, a skutki tej znajomości objawiły się w postaci kilkunastu obrazów, z których większość była na strychu, a najładniejszy z nich zachowała na pamiątkę jako trofeum swojego n-tego podboju. Czyż to nie urocze?
W każdym razie dziewczę nam się chyba tu trochę za bardzo rozmarzyło. Pokręciła głową, by odpędzić miłe obrazy, ale jak na tę chwilę - zbyt rozpraszające.
- Jaką masz koncepcję? - spytała już bardziej rzeczowym tonem. To spotkanie zdecydowanie traktowała jak pewnego rodzaju spotkanie biznesowe. Poważne, bez zbędnych uprzejmości, same konkrety. Nie lubiła bawić się w różne dygresje.
Powrót do góry Go down


Ambroge Friday
Ambroge Friday

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 166
  Liczba postów : 1394
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6204-ambroge-friday
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6383-ambroge-friday
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7523-a-friday
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptyPon 4 Lis 2013 - 22:22;

Fakt była dość urodziwa. I jedna i druga w zasadzie. Czemu zatem wolał patrzeć na tamtą? Może dlatego, żeby nie napatrzeć się zbytnio na swoją przyszłą modelkę. Przyszłą, bo chyba w zasadzie już wygrała. W końcu, jakby nie patrzeć, to była jedyną dziewczyną z tych wszystkich osób, które się do czegoś nadawały. I.. jakoś tak mieściła się w jego wizji artystycznej. Nie wiedział sam, co dokładnie było w niej takiego, ale. No, było, było.
A czy ona była najlepszą partią? Dla wielu na pewno. Feralnie Ambroge nie interesował się tylko dziewczynami. Tymi ładnymi. On niestety, oprócz wyglądu i ogólnej fizyczności, dostrzegał w płci przeciwnej także wnętrze. Prawda, nie znał jej. Prawda, była ładna, więc pewnie miałaby u niego jakieś fory, ale… O czym my tu rozmawiamy. Przecież, to typowo biznesowe spotkanie. No, nie dla niego. Dla niego to była kwestia bardzo ważna. Nie podchodził do tego, jak do swoistego interesu, który chciał z nią ubić. Piątek bowiem po prostu chciał tworzyć. Tworzyć tak samo piękne, jak poprzednie, dzieła i uwieczniać swą modelkę po wsze czasy.
Nie ona jedna się rozmarzyła. On też przez chwilę, znalazł się myślami gdzieś daleko. Na spotkaniu z jedyną kobietą, poza swoją matką, która miała na niego realny wpływ. Wspaniałą małą Ślizgonką. No, ale wróćmy na ziemię. I do malowania.
- Koncepcje? – Spytał nieco zdziwiony jej pytaniem. – A.. o to Ci chodzi. – rzucił po chwili, śmiejąc się sam z siebie. Stanął jednak przed niesamowitym problemem. No bo, co by jej tu odpowiedzieć, tak by jej nie zrazić? – Cóż.. Moja koncepcja.. Hm.. Niech pomyślę.. – zastanowił się. – Otóż. Musisz wiedzieć jedno, a propos moich prac. Nie jestem jak poprzedni malarze. Nie wpisuje się ściśle w jeden z nurtów artystycznych, sporo eksperymentuje, no i mam swój własny styl. Taki.. charakterystyczny. Widać go po tym, co maluje, ale po tym, jak maluje. Nie lubię bowiem dłuższych pociągnięć pędzla. Nienawidzę wręcz. Ale nie mówmy o tym.. – machnął ręką, na znak, że nie jest to temat do dłuższej rozmowy.
- A teraz, chwilę o zasadach pracy ze mną i wymaganiach względem twojej osoby. – zaczął nagle, wyciągając papierosa. Po chwili przypomniał sobie, gdzie przebywali. Palenie odpadało. Cóż. Jak pech, to pech. – Więc.. Nasze prace będą bardzo, ale to bardzo niezorganizowane. Nie będę umawiał się z Tobą na jakieś konkretne terminy. Pewne obrazy, pewne dzieła, stwarzam dopiero wtedy, kiedy czuje się na nie gotowy. Poza tym.. o! Dziękuje bardzo! - urwał wątek, bowiem wspaniała kelnerka ponownie się tutaj zjawiła. Tym razem z nieco szerszym i prawdziwszym uśmiechem. Dziewczynę natomiast nie obdarzyła żadnym spojrzeniem, co Ambroż skwitował krótkim uśmiechem. – Na czym to ja..? Aha! Po drugie i chyba najważniejsze. Nie interesuje mnie w Tobie nic, poza twoim ciałem, poza twoją mimiką, poza uczuciami, które masz pokazać. Tak długo, jak długo będziesz pozować nie zgadzam się na żadne uwodzenie i inne zaloty. – wątpił, by pozwalała sobie na takie zachowania względem niego. W końcu, co najlepsza partia w Hogu mogłaby w nim widzieć? No właśnie. – Tak więc. Żadnych prowokacyjnych zachowań z mojej strony nie uświadczysz. I mam nadzieję, że Ty też będziesz tego stosować. Oczywiście, pogadać możemy. To nie boli, nawet lubię rozmawiać ze swoimi „dziewczynami”.. Tak nazywam swoje modelki – dodał po krótkiej chwili, żeby sobie nic złego nie pomyślała. – Masz jakieś pytania? Wątpliwości? – zapytał, zabierając się za kubek z kawą. Tak strasznie był senny tego dnia. Szczęśliwie,
Powrót do góry Go down


Aleksander Brendan
Aleksander Brendan

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Hipnoza, zaklęcia bezróżdżkowe
Galeony : 2993
  Liczba postów : 1179
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1905-aleksander-brendan
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1903-aleksander-brendan
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7261-aleksander-brendan#205316
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptySob 23 Lis 2013 - 21:59;

Siedział prze swoim ulubionym miejscu tuż przy pianinie i oknie na zewnątrz. Opartą na dłoni twarzą obserwował ulice miasteczka i życie płynące jej nurtem. Z wolna popijał expresso i skubał ciastko, ciesząc się jego ciepłem i smakiem. Wypełniała go melancholia i dumanie nad światem, trudno było mu określić swój nastrój, czuł się nie na miejscu i na nim w tym samym momencie. Delikatnie się przemieścił i zasiadł za pianinem przejechał dłonią po znajomej mu klawiaturze, zaczynając po mału grać.... nucąc cicho piosenkę.


I don't drink coffee I take tea my dear
I like my toast done on one side
And you can hear it in my accent when I talk
I'm an Englishman in New York

See me walking down Fifth Avenue
A walking cane here at my side
I take it everywhere I walk
I'm an Englishman in New York

I'm an alien I'm a legal alien
I'm an Englishman in New York
I'm an alien I'm a legal alien
I'm an Englishman in New York



Englishman in new york autorstwa Sting'a
Powrót do góry Go down


Marceline Delacroix
Marceline Delacroix

Nauczyciel
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 244
  Liczba postów : 452
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5569-marceline-ava-delacroix
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5573-poczta-marceline
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7266-marceline-delacroix
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptySob 28 Gru 2013 - 15:37;

Święta, święta i po świętach. Marcelina lubiła je tylko wtedy, gdy mogła spędzić je w gronie przyjaciół, chociaż namówienie rodziców, aby pozwalali jej zostawać na ten okres w Riverside zwykle graniczyło z cudem. W tym roku jej się to udało, bo była już na tyle niezależna, aby po prostu się im sprzeciwić, ale z pełną świadomością tego co piszę, były to najgorsze święta w jej życiu. Już nawet nie chodzi o to, że pierwsze "nie kanadyjskie", bo to akurat jej nie przeszkadzało, ale pierwsze, podczas których trwania przez cały czas miała podły nastrój. Ba, ten podły nastrój utrzymywał się odkąd wróciła z Kanady. Nie chciała tam jechać i była to w gruncie rzeczy bardzo spontaniczna decyzja, ale co można poradzić, jeśli Bianka, skończona idiotka, popisuje się swoimi umiejętnościami miotlarskimi przed znajomymi, a potem o mało nie kończy w trumnie, ojciec z matką już wcale ze sobą nie rozmawiają, a Gabriel nie umie tego wszystkiego ogarnąć. To byłoby jeszcze nic, bo przecież już jakiś czas zdawała sobie sprawę, że jej rodzina nie jest do końca normalna, ale wszystko zniszczyła wizyta u Jovena. Na początku wydawała się ona najjaśniejszym punktem tej całej wycieczki, a już zwłaszcza dlatego, że znowu coś między nimi się wydarzyło. Coś, co utwierdziło ją w przekonaniu, że po prostu go kochała. I kocha dalej, ale to już raczej nie ma znaczenia. Co jednak z tego, jeśli dzień przed jej wyjazdem przez przypadek przeczytał ten pieprzony list, który zostawiła na pięć minut na biurku bez nadzoru. A chciała tylko napisać Mads, dlaczego wyjechała, co robiła w Hamilton i najważniejsze: to, co stało się między nią a Cesairem w noc po pamiętnej imprezie. Przecież zwłaszcza po tym, jak z Jovenem znowu poddali się chwili nie miała na celu, aby się o tym dowiedział. To była przeszłość, zamknięta przestrzeń. A wyszło tak jak wyszło. Rozstali się w burzowej atmosferze. Smutnej, nieprzyjemnej. Jak jeszcze nigdy wcześniej. A to, co targało nią w środku było nie do zniesienia. Sumienie nie chciało się uciszyć, a mózg podpowiadał, że zachowała się jak największa zdzira. Przesada? Być może, ale to przecież była Marceline - ktoś, kto wszystkim przejmuje się za dwoje. Pewnie gdyby była innym typem człowieka, użyłaby racjonalnych argumentów: że przecież w gruncie rzeczy cały czas była wolna, nie ma wobec nikogo zobowiązań. Tak niestety nie było. A wszystko pogłębił jeszcze prezent, jaki dostała od Weatherly'ego, który widocznie też stracił w Quaylem swojego przyjaciela. Był też zły na nią. Jak chyba każdy. Kiedy dostała tą przesyłkę w wigilijny wieczór, była już we własnym mieszkaniu. Sama, bo Mads gdzieś wyparowała. W sumie nie ma się jej co dziwić, jej z Riverem się układało. A Mar nie miało się nawet z kim układać. Przechodziła ten okres, w którym dołowało ją wszystko i wszyscy. I irytowało chyba też. Chociaż nie przyznałaby się przed nikim, że gdy przeczytała te gorzkie słowa, usiadła z kotem na łóżku i po prostu się popłakała. Tak zwyczajnie, jak dziecko. A prawie nigdy tego nie robiła. Na początku nie chciała mu odpisywać, a potem... pomyślała, że chyba jest mu winna wyjaśnienia. W końcu myślał, że sama wszystko wypaplała Jovenowi, a to bolało ją najbardziej. Czy naprawdę myślał, że jest taka naiwna? Miała swój rozum i dobrze wiedziała, że to, co się stało, prawdopodobnie do końca przekreśliła szanse, że starszy Quayle kiedykolwiek do Wielkiej Brytanii przyjedzie znowu. Może z nieco masochistycznych odruchów jako miejsce spotkania wybrała tą kawiarnię, w której w maju coś znowu zaiskrzyło między nią, a Indianinem. Była mistrzynią w niszczeniu sobie nastroju. Ubrała na siebie biały, wełniany sweter, jeansowe rurki i czarny, ciepły płaszcz. W końcu była zima. Spacer tam wcale nie zajął jej długo. Usiadła przy stoliku przy oknie i wyglądnęła przez nie, szukając wzrokiem sylwetki Cezara. Czy w ogóle będzie chciał przyjść? Na jego miejscu... sama nie wiedziała, czy by przyszła. Może miałaby to wszystko głęboko w dupie. Kelner wreszcie podszedł, a ona zamówiła duży kubek karmelowego latte, które pojawiło się przed nią niecałe pięć minut później. Upiła łyk, zagarniając włosy na jedną stronę. Czekając tak, coraz bardziej wątpiła w to, że chłopak się tu w ogóle pojawi. Mogła nie proponować tego spotkania, ech. I zamiast tego spotkać się z Filipem, aby ten jak zwykle poprawił jej humor, albo iść pościgać się z kimś na miotle. Przydałoby się jej to. Bardzo.
Powrót do góry Go down


Césaire Weatherly
Césaire Weatherly

Student Slytherin
Rok Nauki : III
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 1236
  Liczba postów : 468
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6002-cesaire-bernard-weatherly#171006
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6010-cezarowa-sowa#171255
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7381-cesaire-weatherly#207517
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptyPon 30 Gru 2013 - 23:41;

Święta jeszcze nigdy nie były tak piękne jak te, spędzane z dala od domu, w którym prym wiedzie apodyktyczna babcia, a wszystko jest raczej marną farsą rodzinnej atmosfery, kiedy przy dźwiękach świątecznych piosenek trwają gorączkowe przygotowania, a każdy jest doskonale świadomy tego, że dwa piętra wyżej w sypialni ze szczelnie zasłoniętymi oknami niezmiennie już któryś rok z rzędu znajduje się kobieta, która podobno jest matką bliźniaków. Tegoroczne święta doprawy miały ogromny potencjał i nawet Cesaire, który zazwyczaj jest dość obojętny w każdej kwestii, złapał się na tym, że z pewnym wyczekiwaniem wypatruje światełek rozświetlających choinkę stojącą na placu w Hogsmeade, że już od dawna ma zapakowane prezenty i że cudownie będzie spędzić wolne świąteczne dni z przyjaciółmi. Chyba nigdy nie przypuszczał, że wszystko zmieni się dramatycznie, kiedy zamiast długo wyczekiwanego powrotu Jovena, dostał od niego list, którego treść dalece odbiegała od tego, co chciałby przeczytać. Nie wiadomo jak to wyszło, ale wcześniej nawet nie poświęcał zbyt wielu myśli ostatnim wydarzeniom związanym z jego bardzo kameralnym afterparty po świętowaniu kanadyjskiej wygranej. Owszem, nie da się zaprzeczyć, że był dość zdziwiony, gdy rano obudził się z niewiarygodnym bólem głowy na kanapie w swoim mieszkaniu i gdy po pewnej chwili odtworzył wydarzenia z uprzedniej nocy i zauważył brak Marceliny, jednak uznał jej reakcję za zupełnie normalną. Kto wie, może na jej miejscu, nie mogąc logicznie myśleć zarówno z powodu kaca klasycznego, jak i moralnego, sam dałby nogę, nie czekając na poranną konfrontację zabarwioną oparami alkoholu wypitego w zbyt dużych ilościach. Może. A może nie. Przecież Cezar dalej pozostawał tym samym Cezarem, który podchodził do wszystkiego z tak cudowną obojętnością, jakby był jakiś przygłupi i rozumiał tylko piąte przez dziesiąte z tego, co się dzieje dookoła, zdecydowanie zbyt mało, by przejmować się jak każdy normalny człowiek. Nie zamierzał wcale napastować Delacroix listami wzywającymi do poważnej rozmowy, wyczekując raczej jakiejś sposobności w bardziej naturalnych okolicznościach, ta jednak uparcie nie nadchodziła. Może powinien zwrócić na to uwagę wcześniej, może powinien zacząć coś podejrzewać, gdy Kanadyjka nie pojawiła się na którymś z kolei treningu ani nie pojawiała się w tłumie na korytarzu w przerwie pomiędzy ostatnimi przed świętami zajęciami, jednak Weatherly, może aż nazbyt naiwnie jak na niego, zakładał, że to zupełnie nic poważnego i z całą pewnością dziewczyna wcale go nie unika, co najwyżej daje się porwać szałowi przygotowań wigilijnych i poszukiwań prezentów. Bo jaki miałaby logiczny powód do odwlekania rozmowy z nim w nieskończoność? Byli przecież dorośli i nawet jeśli zrobili największą głupotę świata pod wpływem procentów, dzikiego miksu emocji i magii chwili, powinni ponieść konsekwencje swoich czynów jak na ich wiek przystało. Cezarowi nawet do głowy nie przyszło, że w ich pijackie wybryki mogą być wtajemniczone osoby trzecie, bo w końcu ani nie słyszał od nikogo z drużyny potępieńczych słów, ani nie widział powodu, dla którego Marc miałaby rozmawiać o zaistniałej sytuacji z kimkolwiek, zanim wyjaśnią sobie w dwójkę co dokładnie miało miejsce i dlaczego do tego doszło. Jakie było jego zdziwienie, gdy przeczytał burzliwy list Jovena, z którego wynikało jasno, że wie wszystko o tym, co jakiś czas temu miało miejsce pomiędzy dwójką Kanadyjczyków! Różnica pomiędzy Cezarem a Marceline była jednak taka, że podczas gdy ona odczuwała potrzebę porozmawiania z kimś ze swoich przyjaciół o dość kłopotliwym położeniu, w którym się znalazła, on podchodził do całej sprawy wprost zupełnie odwrotnie, chcąc zatrzymać wszystko w tajemnicy i rozegrać wszystko tylko i wyłącznie w swojej głowie i późniejszej rozmowie z Delacroix. Zresztą nawet gdyby chciał z kimś na ten temat porozmawiać, nie miałby z kim, wszak na dniach stracił swojego najlepszego przyjaciela, a nie miał nikogo innego, komu ufałby chociaż w połowie tak bezgranicznie, jak Indianinowi. Ciężki żywot.
Może trochę przygrzał ze złośliwym prezentem, który wysłał pod wpływem jakiegoś impulsu, jednak efektem owej paczki była finalna reakcja Kanadyjki, a w końcu Cezar nie wiedział, czy i kiedy dziewczyna zamierzała się do niego odezwać, więc może nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Tak czy siak, nie żałował, nie mógł żałować. W życiu nauczył się tyle, że nic nie jest warte oglądania się za siebie i odczuwania wyrzutów sumienia z powodu czegoś, czego już nie da się cofnąć. Czy to głupiego prezentu czy pocałunku, zasada ta tyczyła się w jego przypadku absolutnie wszystkiego. Na zewnątrz lekko prószył śnieg, gdy kierował swoje kroki do kawiarni, którą zaproponowała Marceline, dlatego też kiedy wszedł do środka, rozglądając się za znajomą twarzą, na jego ubraniach oraz we włosach przez kilka chwil znajdowały się płatki śniegu. W końcu dostrzegł ją przy jednym ze stolików i natychmiast ruszył w tamtym kierunku, po drodze zamawiając u kelnera kawę z whisky, bo niecierpliwy chłopak nie chciał czekać, aż ktoś z obsługi podejdzie do stolika. Pewnie zamówiłby czystą whisky, jednak ostatecznie uznał, że jest zbyt wczesna pora i to trochę nieprzyzwoite pić alkohol o tej porze. Kawa z prądem to inna sprawa! Uśmiechając się lekko, wsunął się na krzesło naprzeciwko dziewczyny i obrzucił ją uważnym, lecz nienachlanym spojrzeniem. Bez słowa. Bo jak na razie żadne sensowne nie przychodziły mu do głowy.
Powrót do góry Go down


Marceline Delacroix
Marceline Delacroix

Nauczyciel
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 244
  Liczba postów : 452
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5569-marceline-ava-delacroix
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5573-poczta-marceline
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7266-marceline-delacroix
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptyPon 6 Sty 2014 - 11:50;

A czy ona podejrzewała, że wszystko się tak potoczy? Że zamiast cieszyć się wspaniale spędzonym w otoczeniu przyjaciół Bożym Narodzeniem będzie siedziała tu teraz czekając na kogoś, kto nawet nie wiadomo, czy przyjdzie? Jejku, teraz żałowała, że twierdziła, że jej życie jest nudne. To znaczy, wciąż uważała to za prawdę, ale było lepiej, kiedy jej sumienie było czyste, a ona nie żyła ze świadomością, że przez najbliższe miesiące, lata nie zobaczy osoby, w której była nieodwołalnie zakochana. Ale przecież… nie jest to stan, który trwa wiecznie. Zawsze można się tak pocieszać. Będzie to chwilę trwało, ale potem, pozbawiona kontaktu z Indianinem, po prostu obdarzy uczuciem kogoś innego. I będzie szczęśliwa, o tak. To chyba jednak zbyt bajkowa wizja, a jak wiadomo – życie to nie bajka.  To raczej słodko-gorzki dramat, w którym tylko pewne momenty są godne zapamiętania. A zakończenie i tak wszyscy znają.
Myślę, że jakakolwiek dziewczyna, która przypominałaby charakterem Marceline też uciekłaby rano z mieszkania swojego przyjaciela, z którym przekroczyła granicę owej przyjaźni dzień wcześniej. To oczywiste, że miała zamiar to sobie z nim wyjaśnić, ale jeszcze nie w ten sam dzień. Kac był męczący, a już zwłaszcza ten moralny. Zresztą: co mieliby sobie wtedy powiedzieć? Delacroix nie była „YOLO dziewczyną”, która takie rzeczy miała głęboko w dupie i traktowała po prostu jako dodatek do dobrej imprezy. Potem długo zastanawiała się, co ich do tego pchnęło. Ba, co ją do tego pchnęło. Przecież nie była dla Weatherlyego nikim więcej, niż dobrą znają. I byłą dziewczyną jego najlepszego przyjaciela. W sumie podejrzewała, że on raczej nie ma takich rozkmin i pewnie dawno o tym zapomniał, co w gruncie rzeczy ułatwiało całą sprawę.  I właśnie w takim stanie mogliby to zostawić: ona wróciłaby przeszczęśliwa z Kanady, on udawałby, że nic się nie stało. Idealnie. No ale cóż.
Siedząc tak przy tym oknie, była już pewna, że Cesaire nie przyjdzie. Wcale by się temu nie dziwiła, ale w głębi duszy liczyła jednak, że uda jej się z nim porozmawiać. Potrzebowała w ogóle rozmowy z kimkolwiek. Może on akurat nie był na tą chwilę dobrym wyborem, ale… nie wiadomo, jak ta ich konwersacja się dalej potoczy! Nigdy nic nie wiadomo. Sama nie wiedziała dlaczego, ale trochę zestresowała się, kiedy zobaczyła, jak brunet przekracza próg lokalu i zauważając ją, zmierza w jej stronę. Przecież to było logiczne, że był na nią niesamowicie zły. Udowodnił to tym listem, tym ironicznym prezentem. Hehe, zastanawiała się nawet, czy nie skorzystać z jego instrukcji i faktycznie nie wypić tego eliksiru, ale jej trzeźwy rozum szybko wziął gorę nad jakimiś głupimi pomysłami. Zapominanie było ucieczką od problemów, byłoby przejawem najgorszego rodzaju niedojrzałości. A przecież ona, Marceline Delacroix, nie mogła pokazać światu, że jest niedojrzała. Nigdy. Upiła łyk swojej kawy (bardzo dobrej, zaznaczam!) i utkwiła wzrok w Cezarze czekając, aż to on się odezwie. Zawsze czekała, aż to ktoś inny zacznie rozmowę. Sekundy jednak, niemiłosiernie się dłużąc, wskazywały na to, że to on ma takie oczekiwania wobec niej. A w gruncie rzeczy, to przecież ona chciała z nim porozmawiać. Opuściła wzrok na stolik i zaczęła zataczać łyżeczką w swoim kubku jakieś okręgi. Była zdenerwowana. Od czego zacząć? Może: „Heeeeej Cezar, tak dawno się nie widzieliśmy! Co u ciebie słychać, jak ci minęły święta? Bo wiesz, moje były wręcz cudowne, muszę ci wszystko opowiedzieć!”. Haha, gdyby faktycznie mogła wypowiedzieć takie słowa, byłoby o wiele lepiej. Ale no, niestety nie mogła.
- Nie powiedziałam nic Jovenowi. Nie bierz mnie za taką idiotkę. – zgrabne wejście do tematu zawsze spoko.  W liście, w którym proponowała mu spotkanie, była chyba bardziej napastliwa. Teraz wolała podejść do tego spokojniej, ale jeśli on znowu wyjedzie z jakimś sarkastycznym tekstem to znowu zrobi się nieprzyjemnie. Ale zresztą, mogło być inaczej? To spotkanie nie zapowiadało się na przyjemne już od samego początku. Znowu podniosła wzrok i złapała go za spojrzenie.
- Nie chciałam, abyś przeze mnie stracił przyjaciela. Ja też go straciłam i nie mogę już na to nic poradzić. Przepraszam.
Powrót do góry Go down


Césaire Weatherly
Césaire Weatherly

Student Slytherin
Rok Nauki : III
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 1236
  Liczba postów : 468
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6002-cesaire-bernard-weatherly#171006
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6010-cezarowa-sowa#171255
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7381-cesaire-weatherly#207517
Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 EmptyWto 7 Sty 2014 - 12:11;

Życie chyba po prostu musiało nieustannie zaskakiwać i niestety w najmniej odpowiednich momentach, gdy już się myśli, że teraz może być już tylko dobrze, że jakoś się wszystko ułoży, pojawiają się nowe komplikacje i wszystko sypie się jak domek z kart. Może w tym przypadku Kanadyjczycy sami zaczęli sabotować owy domek z kart, wodząc los na pokuszenie i przekraczając pewne granice, których nie powinni przekroczyć, ale cała sprawa i tak potoczyła się nie tak, jak powinna. Nawet nie mieli szansy wyjaśnić sobie zaistniałej sytuacji w dwójkę, a już musieli ponosić jej konsekwencje, wszystko nabrało kosmicznego tempa i już nie dało się cofnąć ani nawet zatrzymać czegoś, co w chwili obecnej obracało się w pył. Podobno fortuna kołem się toczy. Chyba adekwatniejszym stwierdzeniem byłoby powiedzenie, że życie to jebana równia pochyła, a nie żadne koło. Ciężko wdrapać się na jej szczyt, jeszcze trudniej się tam utrzymać i nie ma absolutnie żadnej mowy o tym, żeby sprawy tak same z siebie bez żadnej ingerencji obróciły się na plus.
Uczucia z czasem słabną, a jeśli trwa to zbyt długo, można je z całkiem zadowalającym skutkiem zagłuszyć. Chyba nikt nie wiedział tego lepiej niż Cezar, który był prawie że mistrzem w dystansowaniu i odsuwaniu od siebie wszystkiego, co w jakiś sposób mogłoby go dotknąć. Ale Marceline była inna, delikatniejsza, wrażliwsza. Z sercem na dłoni, przychyliłaby nieba każdemu, a gdy tylko na tym niebie pojawiała się choć jedna ciemna chmura, natychmiast zaczynała się wszystkim przejmować. Dobra do szpiku kości, zżerana przez wyrzuty sumienia, których nie powinna mieć. Przecież tak jak każdy, Delacroix ma prawo do szczęścia, nawet jeśli uparcie i niezmiennie cały czas stawia szczęście innych na pierwszym miejscu. W tej kwestii od ich pamiętnego pijackiego wieczoru nic się nie zmieniło, Weatherly dalej uważał, że dziewczyna nie powinna czekać w nieskończoność, nie mając nawet żadnych informacji, z jakiego właściwie jest to powodu ani ile może trwać. Niby była dziewczyna Jovena, niby nic ich nie łączy, oprócz oczywistego obustronnego sentymentu oczywiście, niby każde ma prawo ruszyć dalej, a jednak po pewnym czasie okazuje się, że dalej istnieją jakieś oczekiwania i pretensje w przypadku świadomego lub nie skorzystania z tego prawa. Cezar znał Indianina bardzo dobrze i wiedział, w jaki sposób prowadzi rozmowy o kwestiach problematycznych, ostatnio zresztą otrzymał serię wyjątkowo uroczych listów, które czytał wielokrotnie, próbując w jakiś sposób je zrozumieć. To było nie do pomyślenia, w momencie, w którym wszystko świadczyło o tym, że Cezar zawinił, Joven obracał kota ogonem, brał całą winę na siebie i celowo czy nie, budził u Weatherly’ego jeszcze większe wyrzuty sumienia, niż gdyby stwierdził wprost, że jest chujem i może się żegnać ze swoimi kończynami. Coś takiego wstrząsnęło nawet Cezarem, który jest przecież względnie odporny na czynniki zewnętrzne, więc jeśli Quayle zastosował tę samą technikę rozmawiania o całym zajściu z Marceliną, Weatherly nie chciał sobie nawet wyobrażać, jak siadło jej to na psychikę. Może gdyby do wszystkiego nie został wplątany jego przyjaciel, może gdyby Marc wróciła z Kanady, jak gdyby nigdy nic, może gdyby Cezar zobaczył, że dziewczyna nie chce niczego sobie wyjaśniać, zostawiłby wszystko tak jak było i ruszył do przodu, wracając do normalnych, neutralnych relacji i udając, że nic nigdy się nie wydarzyło. Może. Chociaż jeśli faktycznie tak by zrobił, zrobiłby to tylko dla niej, bo sam wolał jednak unikać nieklarownych sytuacji i wyjaśniać wszystkie nieporozumienia.
Gdy już postanawiał, że coś zrobi, nigdy się nie wycofywał, o czym Delacroix powinna doskonale wiedzieć i nie obawiać się, że wystawi ją do wiatru i nie pojawi się w umówionym miejscu. Jemu samemu nawet przez myśl nie przeszło, że dziewczyna mogłaby bez uprzedzenia zrezygnować ze spotkania, chociaż oczywiście byłoby to całkiem uzasadnione. Może oboje powinni zaserwować sobie eliksir zapomnienia i jeszcze w paczce wysłać obszerną porcję Jovenowi, żeby wszyscy bez bólu mogli wrócić do punktu wyjścia. Ale życie nie było takie proste, eliksir działał tylko do kilku godzin wstecz, więc na tak dramatyczne działania było już za późno. Czyli jednak musieli załatwić wszystko jak dorośli. Czy kiedykolwiek ta dwójka musiała rozmawiać o sprawach prywatnych aż na tak poważnie? Poszczególne sekundy ciągnęły się okrutnie, kiedy tak siedzieli naprzeciwko siebie w milczeniu. Myśli Cezara galopowały jak szalone, jednak na zewnątrz zachowywał irracjonalny wręcz spokój, to przyglądając się pijącej kawę Marcelinie, to znowu zerkając na kręcących się po kawiarni ludzi czy na scenerię za oknem. Było tyle rzeczy, które chciał powiedzieć, jednak uparcie czekał, aż dziewczyna zacznie rozmowę. Był rozdrażniony całą tą sytuacją i czuł nieprzemożoną ochotę doprowadzenia całego świata do podobnego stanu apatii, z jakim aktualnie miał do czynienia. Dobrze, że Kanadyjka nie zaczęła od jakiś kompletnie niepoważnych słów, kiedy oboje wiedzieli, że problem jest i nie zniknie sam z siebie. Pewnie gdyby tak zrobiła, Cezarowi faktycznie automatycznie przeskoczyłby przełącznik na tryb ironizowania i wtedy już zupełnie cała ich nieprzyjemna rozmowa kompletnie by się spatologizowała.
- Nie biorę Cię za idiotkę. – zaprzeczył natychmiast po jej słowach, może odrobinę wojowniczo. Kogo jak kogo, ale Marceline nigdy nie podejrzewał o żaden przejaw debilizmu i sama jej sugestia, że w takich kategoriach mógłby ją oceniać, sprawiła, że spojrzał na nią uważnie, jakby chciał się przekonać, czy faktycznie o coś takiego go posądza. – Nie biorę Cię za idiotkę i może wcześniej wyraziłem się niezbyt precyzyjnie. Po prostu cudów nie ma, z tego co wiem, Joven nie potrafi jeszcze czytać w myślach, chyba że właśnie temu poświęcał swój czas w Kanadzie. Nieważne. Nie jestem jeszcze na tyle szalony, żeby informować go, że całowałem dziewczynę, której nie powinienem całować, a wiedzieliśmy o tym tylko my, więc w jakiś sposób musiało to wyjść od Ciebie. Pewnie przez przypadek, ale to już naprawdę nie ma znaczenia. – rozwinął swoją wypowiedź nadzwyczajnie elokwentnie. Właściwie chyba w pół minuty wypowiedział więcej słów niż przez ostatni tydzień, ale to z kolei wcale nie było takie trudne, skoro cały tydzień spędził praktycznie w swoim mieszkaniu na zmienianiu go w haszkomorę. Nawet gdy dziś z niego wychodził, w środku dalej było szaro od dymu. Takie tam dorosłe sposoby na branie wszystkiego na klatę.
- Daj spokój, to nie była Twoja wina, to ja przesadziłem. I nie powinienem wysyłać tamtego „prezentu”, to był impuls i to wyjątkowo głupi. – przepraszam, ale tego już nie dodał. Przecież on nigdy nie przeprasza, bo nigdy niczym się nie przejmuje i chociaż tym razem powinien zrobić wyjątek, to słowo jakby ugrzęzło mu w gardle, dlatego też upił łyk kawy, jakby to miało pomóc. – Życie jest zabawne, nie? W jednej chwili wydaje Ci się, że wszystko gra albo przynajmniej w niedalekiej przyszłości będzie grało, a już w następnej wszystko przelatuje Ci przez palce i zostajesz z niczym. W kilka sekund podważył sens i prawdziwość naszej przyjaźni, mimo że jest dla mnie jak brat. Zjebałem i przeze mnie i Ty zostajesz z niczym. Najgorsze jest to, że naprawdę myślałem, że to da się wszystko jakoś dogadać. Na spokojnie.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Kawiarnia Solace - Page 10 QzgSDG8








Kawiarnia Solace - Page 10 Empty


PisanieKawiarnia Solace - Page 10 Empty Re: Kawiarnia Solace  Kawiarnia Solace - Page 10 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Kawiarnia Solace

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 10 z 20Strona 10 z 20 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 15 ... 20  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Kawiarnia Solace - Page 10 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
-