Ramiro leżał na łózko, tysiąc myśli i uczuć, targało jego ciałem. Pchało go w jedną stronę. W jej stronę. A więc odchodzi? Zostawia go? Czy naprawdę to wszystko tak właśnie miało się skończyć? Tak, jak sobie tego życzył. Więc dlaczego teraz tak bardzo tego nie chciał. Dlaczego tak bardzo pragnął, innego rozwiązania.
Chłopak wstał, i powoli podszedł do niej, dzieliło ich może kilka centymetrów. Spojrzał na nią, a raczej na jej plecy. Staram się zrozumieć co takiego, jest w nas. Że nie doceniamy tego co mamy. Zamiast tego myślimy, tylko o tym, by umrzeć jak będziemy starzy. I nie mów mu, że zapomnieć ma. Rozumiem go. Rozumiem jego strach.
Chłopak wyciągnął rękę, chciał ją przytulić, objąć. Przygarnąć do siebie. Lecz zawahał się. Czy ona tego chciała? Jego ręka zawisła w powietrzu. Wpatrywał się jak idiota, w jej plecy. Gdy jest ciemno, chłodny wiatr on znów wraca tam. Widzi ją, widzi siebie jak tamtego dnia. Przypomina sobie gwiazdy co spadają. One chyba jednak życzeń, nie spełniają. Chciał jej tyle powiedzieć, tak wiele wytłumaczyć. Lecz nie wiedział co ma powiedzieć. Jakie słowa okaże się tymi, najbardziej właściwymi? Jak mówić głosem serca, skoro od zawsze słuchało się rozsądku. Nie widzialne łzy. Smutkiem malowane serce. Kilka słów wyczytanych z zamkniętych ust. "Kocham cie i poczekam tu" Czy miałby pozwolić jej odejść? Chciał rozciąć płaczący świat, zimne krople łez, spadające na jego twarz. Chciałby być przy niej teraz. Przy niej żyć, przy niej chciał umierać. Wiedział że gdyby coś się stało. Oddałby własne życie za nią. Gdy zrozumiał, że coś się zmienia...
- Nie znam słów, które pozwolą ci wybaczyć. Lecz posłuchaj tych, którymi pragnę tłumaczyć. - Wyszeptał, nadal się nie zbliżając. Po woli, jego ręka zbliżyła się do jej ramienia, dotknął go delikatnie, czule. Nie chciał już walczyć, udawać i odrzucać. Nawet jeśli już nie ma szans, musiał to powiedzieć.
- Ja myślałem że jestem nieśmiertelny. Zapomniałem że przecież jestem wam potrzebny. Łatwo odejść, bez podania ręki. I zostawić tych, którzy będą za mną tęsknić. Znasz mnie przecież... Proszę cię, nie miej do mnie żalu. Wybacz mi że tak głupio, postąpiłem. Wiem że myślałaś, że powrócę za chwilę. Nie chciałem tak. Teraz wiem, że przy tobie mam swój własny świat. Chce podnosić wzrok codziennie rano. Widzieć świat, takim jakim go zapiszesz. Uwierz mi że zrobię by nie było ci źle. Codziennie będę obok ciebie, nawet gdy nie będziesz widzieć mnie. Gdybym mógł... Zatrzymać wszytko to co przemija... Wybrałbym nieśmiertelność chwili. Bo moje uczucie do ciebie, przetrwa cała wieczność. - Chłopak mówił szeptem, tak cichym. Że wydawało się iż to jedynie letni podmuch wiatru. Jego ręka opuszkami palców, gładziła jej ramię. Nie odwracał jej do siebie. Nie chciał jej spłoszyć, nie chciał też jej do niczego zmuszać. Wiedział że dziewczyna zechce odejść, lecz musiał jej to wszystko powiedzieć. Musiał sprawić, by zrozumiała co w nim siedzi. Chciał mówić głosem serca. Nie wiedział jak ma się odnaleźć i co powiedzieć. Jak życie, jeśli życie traci smak, i tonie jak płonący wrak. Jak mówić językiem miłości, jeśli każde słowo przy niej, traci swój sens i znaczenie. Jak udowodnić swoje uczucia, skoro już dwa razy ją zostawił. Chciałby to naprawić, odwrócić czas. Życie nie dało mu wskazówek, lecz odliczało czas. Jak teraz dziewczyna mogła uwierzyć, w jego miłość? Mogła uwierzyć w anioły nad nami, lecz cóż to zmienia, jeśli wciąż byli sami?
- Gdybym dostał szansę, jeszcze jedną. Nie doszedł bym... Na pewno. Chciałbym żebyś sobie wszystko ułożyła, ale nie wiem czy byś potrafiła. Nie chce czekać, jestem taki... Nie chce szukać kogoś kto wypełni mój świat. Żyje wspomnieniami, żyje tym co było. Żyje tym co z mojej głupoty się zakończyło. Powiedz mi ile sił trzeba w sobie mieć, żeby takie sytuacje można było znieść? Chciałbym żeby to wszystko było snem. Żebyś mogła się obudzić i zobaczyć mnie. Może i dobrze ze życie nie jest wieczne, bo wiem że spotkamy się... Gdzieś po drugiej stronie...jeszcze. - Egoistyczne zachowanie, czy też wypowiedź? Tak. Lecz cóż z tego. Walczył o to co było najważniejsze, o kogoś kogo pokochał. O kogoś kto odwrócił jego świat. Pokazał mu miłość, nadzieje i tęsknotę. I mimo że sam rozpieprzył to wszystko, nie chciał później żałować, że nie zawalczył. Że nie powiedział jej tego wszystkiego. Teraz ma okazje, być może ostatnią w swoim życiu. Chociaż czas nie goi ran, lecz przyzwyczaja do bólu. To pozwala się także drugi raz zakochać. Czy dziewczyna się zakocha w kimś? Czy jego kochała? Nie wiem. Wiem natomiast jedno, że chłopak nigdy o niej nie zapomni. Że nie wypełni tej pustki, jaką po sobie zostawi. Że nic już nie będzie piękniejsze, od momentu kiedy się pocałowali. Nic mu nie zastąpi tej chwili. Nic i nikt, nie wypełni ponownie kolorami jego szarego życia. To wiedział na pewno. Nie wiedział jednak, jak sobie z tym poradzi. Który raz, stał tam poszukując wspomnień. Obserwują gasnący płomień. Nie ma już, i nie będzie tej chwili nigdy więcej. Jak rozmawiać, z zachodzącym dźwiękiem? Kto posłucha, kto zrozumie. Kto poczuje to co tylko on czuje? Wszystko staje się inne, tylko on taki sam. Świat pędzi do przodu, nie czeka na nikogo. Stojąc w miejscu, to tak samo jak byśmy się cofali. Spotkajmy się znów, po drugiej stronie. Nie mogę znieść myśli, że to już koniec.
- Wróciłem do ciebie, stoję tu jak dawniej. Chciałbym cie przytulić. Kocham ciebie skarbie. - Wyszeptał. Słowa nie układały się w spójną całość, a ułożenie logicznego zdania, wydawało się nie możliwym. Lecz to nie istotne. Istotne jest to, że w końcu chłopak mówił prosto z serca. Rozsądek już się nie liczył, mówił to co czuł i tylko to miało teraz znaczenie.
- Wiem że to miało być inaczej. Wiem ze niczego nie naprawię płaczem. Tak bardzo z tobą być. Kiedy nie ma ciebie. Ja już nie mam nic. - Ramiro zbliżył się do niej o krok, jego ciepły oddech dotykał jej skóry, jak gdyby był opadającym płatkiem śniegu. Z tą różnicą iż on był ciepła, a nie zimny. Zamilkł na dłuższą chwilę, i przymknął oczy. Szukał słów które mogły by, pozwolić mu wyrazić to wszystko co chciał. Tęsknotę którą odczuwał, gdy jej nie było. Ból który odczuwał, gdy jego nie było przy nim. A przede wszystkim, tą miłość która rozpalała jego ciało, i paliła jego duszę.
- Ja... Ja już tak nie chce. Nie chce już dni pustych, i bezkresnych nocy. Nie chce więcej wylewać łez, bo nie ma ciebie. Nie chce wracać, do świata w którym ciebie nie ma. Przy tobie... Jest inaczej. Chce wracać do każdej chwili złotej. Chce zakręcić, światem. Chce być przy tobie, kiedy nie masz już sił by żyć. Chce być przy tobie, kiedy się śmiejesz. Chce codziennie udowadniać ci swą miłość, i walczyć o uśmiech na twej twarzy. Codziennie rano chce się budzić przy tobie, i słyszeć bicie twego serca. Chciałbym móc zasypiać i budzić się, z widokiem na twe oczy. Bo jest to najpiękniejszy widok, dla mego zbolałego serca. Jak zachód słońca. Bo każda chwila bez ciebie, jest jak pełnia księżyca.Bo każda sekunda jest pełna bólu. Każda sekunda, to jak wbicie igły w moje serce. Sądziłem że już nie nie zaboli mnie bardziej, jak przemiana w wilkołaka. Myliłem się. Bo każda chwila bez ciebie, boli mnie bardziej, to jest straszniejsze. Życie bez ciebie, nie ma tych barw które mi pokazałaś. Nie ma smaku który mi dałaś. Ty pierwsza pokazałaś mi wchód słońca, i pierwszy śnieg na drzewach. Ty pierwsza pokazałaś mi co znaczy wierzyć, kochać i mieć nadzieje... - przerwał na chwilę, bo mu się głos załamał. Nie wiedział z skąd bierze, te wszystkie słowa. Po prostu serce, wylewało wszystkie uczucia, i ciągle musiał gadać. Nazywać tysiącami określeń, to jedno uczucie. Może gdy wyczerpie, cały zasób słów i określeń. Może w tedy, dziewczyna zrozumie jak bardzo ją kochał. Jak bardzo mu zależało, i jak bardzo pragnął naprawić swój błąd.
- Przestał mnie bawić świat magii. Wciąż dręczy mnie ból. Nie fizyczny. Pytam się czego chce? Czego pragnę? Nie wiem dlaczego kłamałem, że to wszystko jest nie istotne. Kiedy udaje że śpię, myślę co teraz robisz. Nie chce już śnić, cudzych marzeń. Chce od progu mówić bezwstydnie czego chce. Czego pragnę... Kocham cię. Kocham cię, tak bardzo ze to sprawi mi ból. Wiem że to ja wszystko schrzaniłem. Wiem że teraz nawet nie powinienem tego wszystkiego mówić. Lecz nie potrafię biernie patrzeć, jak odchodzisz. Nie mogę znieść myśli że cie utraciłem. Jedyną osobą na której, tak bardzo mi zależy. Nie potrafię myśleć nawet o tym, jakiego bólu ci przy stworzyłem. I nie wiem jak cie za to przeprosić, nie wiem jak cie powstrzymać i przekonać do siebie. Po prostu tego nie wiem. - Zamilkł. Łzy napłynęła mu do oczu, lecz jeszcze nie chciał płakać. Nie przy niej. Tylko przy niej, potrafił kierować się sercem, a nie rozumem. Tylko przy niej, objawiało się w nim tyle uczuć, wcześniej mu nawet nie znanych. Tylko i wyłącznie przy niej, była naprawdę sobą, i naprawdę wiedział czego chce. Nie mógł, nawet znieść myśli ze to już koniec, nie mógł nawet pomyśleć o tym co go czeka, bez niej.
-Proszę, wejrzyj w moją duszę. Nie szukaj głęboko. Czy widzisz? Ona płonie, z miłości do ciebie. Proszę pokaż mi sens życia. Zaczaruj mój świat. Pomaluj go wszystkimi kolorami tęczy. Nadaj mu barwy, sens i smak. Niech nadzieja nie tonie, jak Titanic. Rozpaliłaś moje serce, roztopiłaś w we mnie wszelkie lody. Zwolniłaś wszelkie hamulce i blokady. Nie chce wracać do świata, w którym nie ma ciebie. Nie chce takiego świata. Nie chce szukać Nadziei, bo ona jest w tobie. Bo to ty, jesteś moją nadzieją. Szansą na lepsze życie, moją oazą szczęścia. Powiedziałem ci kiedyś, że nie będę cie prosił, byś przy mnie została. Lecz robię to. Obnażam się cały, może nawet upokarzam. Nie wiem. Wiem jedynie że zachowałem się jak kretyn. Że nie powinienem odchodzić. Gdybyś wiedziała jak tego żałuje, gdybyś wiedziała jak bardzo pragnę wrócić do chwil, kiedy to ja cie odrzuciłem. Gdybyś tylko wiedziała... - Ramiro zamilkł. Zabrakło mu już słów. Już nie wiedział co ma powiedzieć, poczuł jak przegrywa. Czy w ogóle to wszystko, miało jakikolwiek sens? Czy naprawdę liczył że dziewczyna zostanie? Dla niego? Lecz co mu pozostało innego? Pusta egzystencja, niczym roślina. Zszywanie zranionej duszy, bez znieczulenia. Kim on był? Był wilkołakiem. I tylko nim. Nikim więcej. Nie potrafił rozśmieszać do bólu. Nie potrafił być duszą towarzystwa, ani przestać być poważnym. Nie potrafił zacząć się wygłupiać, i nie myśleć o konsekwencjach. Cornelia była inna. Więc jak on, mógł myśleć że po tym wszystkim, nadal go zechce? Po tym wszystkim co zrobił. Jaki dla niej był. A mimo wszystko, objął ją delikatnie w pasie, i wtulił swoją zmęczoną twarz, w jej szyje. Napawała się zapachem jej włosów, jej ciała. Nie chciał już nigdy, zapomnieć tego zapachu. Tak bardzo, pragnął by została. Tak bardzo pragnął ją mieć przy sobie, i chować ją przed całym światem. Żeby coś docenić, trzeba to stracić. By to odzyskać trzeba się zmienić. On chciał się zmienić, chciałby być inny, lepszy. Tylko dla niej. Nie wiedział czy potrafiłby, lecz chciał tego. Był gotowy na wszystko, byle by spełniło się jego jedno jedyne marzenie. By już na zawsze była przy nim. By już nigdy nie odeszła. Dlaczego dopiero teraz pojął, swój błąd? Dlaczego dopiero teraz naprawdę pragnął, walczyć o nią? Dlaczego teraz... Gdy jest już za późno. Ciepła łza, spłynęła po jego policzku. Jedna jedyna łza, oderwana od oka. Wypchnięta siła rzeczy, by spaść delikatnie, na jej szyje, niczym kropla deszczu, na ocean wody. To zapewne ostatni ich chwila. Ostatnia, z jego powodu, z jego winy. Jak mógł żyć z taką świadomością? Nie mógł. I to było straszne.
Choć powiedz mi jak bardzo tęsknisz. Jak zniszczony jest twój pamiętnik. Uwierz mi że nikt tak nie znika. Ja wezmę sobie, jedynie kilka dni, wolnych od życia...