Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Pokój Życzeń

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 36 z 39 Previous  1 ... 19 ... 35, 36, 37, 38, 39  Next
AutorWiadomość


Bell Rodwick
Bell Rodwick

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 4902
  Liczba postów : 4482
http://czarodzieje.forumpolish.com/t58-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t243-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7785-bell-rodwick#216614
http://dzika-mafia.blog.onet.pl/
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptyPią Cze 11 2010, 18:28;

First topic message reminder :




Chyba najfajniejsze pomieszczenie w całym Hogwarcie. Wystarczy coś sobie wymarzyć, a już to mamy. Niestety, nie można tam wyczarować jedzenia, ani picia, także jeśli chce się przygotować romantyczną kolację, posiłek trzeba przynieść samemu. Jedną z większych zalet jest, że gdy jesteś w środku osoba która nie wie czymś stał się dla ciebie ten pokój nie może dostać się do środka. Aby pojawiły się drzwi, przez które można wejść, należy przejść trzy razy wzdłuż ściany, myśląc o odpowiedniej rzeczy.

UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Nieparzysta – udaje Ci się wejść, parzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Maximilian T. Fairwyn
Maximilian T. Fairwyn

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 140
  Liczba postów : 286
https://www.czarodzieje.org/t14760-maximilian-t-fairwyn
http://czarodzieje.org/t14763-kuferek
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptyCzw Lis 09 2017, 19:29;

Dosyć krótki list od Ślizgonki ucieszył Anglika. W szczególność ten dopisek na końcu – Twoja. Oczywiście, nie powinien jeszcze tego interpretować w taki dosłowny sposób, ale robił to podświadomie. Chciał by tak było. Chciał móc z dumą powiedzieć, że tak są ze sobą. Nie miał powodu do wstydu czy ukrywania się. Jedyna przeszkodą była niewielka różnica wieku, do której mogli mieć jakieś uwagi bliscy dziewczyny. Gryfon był starszy nawet od jej brata, a mimo to wciąż uczęszczał do Hogwatu. No debil, po prostu debil – tak mogli pomyśleć wszyscy, którzy go nie znali. Właściwie Ci co znali też. Fairwyn w istocie miał zjebany łeb, ale nie przeszkadzało mu to. Wręcz przeciwnie, dobrze się z nim bawił. Czasem aż za dobrze, ale nie wracajmy już do tego.
Uśmiech zagościł od razu na wytatuowanej twarzy Maxa. Nie potrafił się powstrzymać. Widok wesołej Ślizgonki od razu się mu udzielał. Chyba zbyt szybko. Mógł chociaż spróbować zachować powagę. Dobre, żary. Po co mu takie pierdoły, kiedy już od pierwszych sekund, mógł się doskonale bawić w towarzystwie Dreamy.
-No siema – przywitał dziewczynę i rozejrzał się dookoła. Gdzieś tutaj był pokój życzeń, prawda? Fairwyna dawno tutaj nie było, ale wciąż pamiętał kilka sekretów z dzieciństwa. Nie potrafił sobie przypomnieć jak dawno był tutaj ostatnio. Chyba jeszcze jak był głupim szczylem, bez bzika na punkcie wyjazdów.
Ciemnowłosa jak zdążyła poznać Zamek zdecydowanie lepiej od Maxa, który w jego murach dusił się nieco dłużej. Nie przeszkadzało mu to. Przynajmniej nie musiał się męczyć z szukaniem cichego miejsca na jakieś spotkanie. Ufał dziewczynie, chociaż zdawał sobie sprawę, że kiedyś to go zgubi. Doskonale zdawał sobie sprawę, że w głowie Dreamy mogły się zrodzić równie pojebane pomysły co w jego.
-Zajebisty – rzucił, wbijając spojrzenie w kameleona. Oczy Gryfona dosłownie zaczęły się świecić od podekscytowania. Ze wszystkich zwierząt, to gady uwielbiał najbardziej. Miały takie zajebiste i śliczne mordki. Właściwie to całe były zajebiste.
-Zostałem ojcem? – spytał z udawanym zaskoczeniem i lekkim przerażeniem w głosie, chociaż po twarzy można było wnioskować coś znacznie innego. Jarał się kameleonem jak jakiś pierdolony las, albo nawet bardziej – tylko mogło się coś jarać bardziej niż las?
Dopiero kiedy wspomniała o zazdrości, przeniósł spojrzenie na dziewczynę i uśmiechnął się do niej delikatnie. Mówiąc szczerze, to nawet nie przeszło mu to przez myśl. Może powinno? Zbliżył się do dziewczyny i objął ją w pasie, delikatnie przyciągając do siebie. Nie za mocno – w końcu nie chciał zrobić krzywdy Stachowi.
-A powinienem? – zapytał, spoglądając prosto w jej oczy i odgarniając kosmyki włosów z jej twarzy. Pocałował Ślizgonkę. Tylko nie tak, jak wszyscy się spodziewali, a nieco bardziej komicznie. Stanął na moment na palcach, by być nieco wyższym i lekko musnął jej czoło, po czym roześmiał się, oddalając na kanapę.
-A ja mam nowy tatuaż – mruknął, przypominając sobie nabytek z ostatnich dwóch tygodni. Niestety nie miał co do tego pewności, bo nie pamiętał gdzie go zrobił, ale podejrzewał, że z myślą o Ślizgonce. Ostatnimi tygodni sporo jej było w jego życiu, nawet jeśli się nie widzieli przez jakiś czas. Ani trochę by się nie zdziwiły, gdyby mu coś odjebało po pojaku.
Powrót do góry Go down


Dreama Vin-Eurico
Dreama Vin-Eurico

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Galeony : 84
  Liczba postów : 665
https://www.czarodzieje.org/t13697-dreama-vin-eurico
https://www.czarodzieje.org/t14451-dramatyczne-listy
https://www.czarodzieje.org/t13852-dreama-vin-eurico
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptyCzw Lis 09 2017, 21:24;

Zainteresowanie, jakim obdarzył przyjaciela Dreamy sprawiło, że dziewczynie robiło się cieplej na serduszku. Na policzki wpłynęły delikatne rumieńce, więc żeby chociaż na chwilę odwrócić swą uwagę od chłopaka, opuszkami palców pogładziła głowę gada. Ten przymknął oczka, jakby wyczekiwał na pieszczotę od dłuższego czasu, czekając na wykonanie przez któreś z nich tego pierwszego kroku.
Gdyby Maxowi zwierzę działało na złość to poważnie zastanawiałaby się nad tym, czy nie zakończyć albo przynajmniej nie ochłodzić ich znajomości. Życie z Dramą oznaczało życie ze zwierzętami czy to się komuś podobało, czy nie. Nie potrafiła żyć bez zwierząt, przyzwyczajona do ich obecności w życiu właściwie od małego. Jeśli nie zajmowała się perkusją to zwierzętami, jeśli nie myślała o lekcjach to o zwierzętach i nawet jeśli myśli Vin-Eurico zajmował coraz częściej pewien wytatuowany gryfon, to zaraz znów przypominała sobie o zwierzątkach. Tego nie dało się zmienić.
Dlatego też tak bardzo ucieszyła ją ta informacja, bo bardzo, bardzo nie chciała wykluczać ze swego życia Fairwyna. Jej samej nie było w stanie od nich nic odciągnąć ani blizna na ręku po paskudnym złamaniu otwartym (a mama mówiła, nie podchodź do zwierząt od tyłu) ani żadne inne choróbsko, które zawsze groziło przy kontaktach ze zwierzętami.
- Zastanowię się nad tym ojcostwem, bo to jest naprawdę poważna decyzja - rzuciła lekko - robaki, żarówki, grzałki, zraszacze. Czy jesteś w stanie zapewnić temu o to Stachowi wszystko, czego będzie potrzebował? - brzmiała wyjątkowo dramatycznie, nawet jeśli pieprzyła od rzeczy. Ciągle uśmiechała się lekko, by dodać swej całej przemowie, chociaż namiastkę czegoś, co świadczyłoby o tym, że nie mówi poważnie.
Kiedy objął Ślizgonkę w pasie i przyciągnął do siebie bliżej, motyle w jej brzuchu zawirowały. Uśmiechała się zagadkowo, bo w jednym momencie zapomniała o istnieniu całego świata (No może oprócz Stacha, bo o nim zawsze pamiętała). Spojrzała w bok, bo nie była w stanie nawet rzucić wzrokiem na twarz Maxa i trochę zawstydzonym głosem rzekła.
- Szczęście mojego zielonego dziecka zawsze będzie ważniejsze od mojego - wzruszyła ramionami i odrzuciła do tyłu włosy, które delikatnie opadały na blade czoło.
Była w momencie życia, w którym nie wyobrażała sobie rozłąki. Wspomnienia poprzedniego rozstania bolały niesamowicie, nie mogła pozwolić sobie na stratę któregokolwiek z bliskich, bo załamałaby się całkowicie, znów próbując zbudować wokół swojej osoby mur, który miałby za zadanie obronić Dreamę.
Kiedy już Max odsunął się od niej mogła wreszcie wziąć głęboki wdech. Chłopak chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo działał na Dramę. W chwilach, kiedy byli blisko nie mogła się skupić, oddychanie stawało się czynnością właściwie niemożliwą i siłą musiała powstrzymywać siebie samą przed ciągłym zaczepianiem go w jakikolwiek sposób. Nie potrafiła i tyle.
W wolnej chwili odłożyła kameleona na drzewko, nie chcąc dalej męczyć gada, który nie należał do zwierzątek, lubiących być ciągle trzymanymi w dłoniach i zaraz siadła na Maxie (dokładnie przodem do jego twarzy na kanapie.
- O, pokaż - mruknęła ciszej i położyła dłonie na ramionach Gryfona - też bym sobie coś zrobiła, ale nie mam pomysłu - beznamiętnie wzruszyła ramionami i delikatnie zmarszczyła brwi - no i nie ma w szkole nikogo, kto by mógł mnie wydziarać, do Londynu nie chcę mi się jechać - dodała jeszcze. Zdecydowanie przez najbliższy czas miała dość wyjazdów. Szkoła stała się obowiązkiem, rodzicie postawili ultimatum — kończysz siódmą klasę i robisz co tylko dusza zapragnie, albo olewasz ją i wracasz do nas — no cóż, druga opcja była ciekawa, ale w głowie dalej miała swój własny plan na przyszłość. Chciała założyć swoje własne gadowe sanktuarium, w którym zajmowałaby się chorymi albo porzuconymi zwierzątkami. Niektórych mogło dziwić, że ludzie decydowali się na zwierzęta, całkowicie nie wiedząc nic o ich gatunku czy warunkach, w jakich powinni żyć, robiąc im swoim zachowaniem tylko i wyłącznie krzywdę. Ślizgonka nienawidziła tego typu ludzi — zbyt leniwych, by zrobić jakikolwiek reaserch, jakby zajrzenie do podręcznika bolało.
Powrót do góry Go down


Maximilian T. Fairwyn
Maximilian T. Fairwyn

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 140
  Liczba postów : 286
https://www.czarodzieje.org/t14760-maximilian-t-fairwyn
http://czarodzieje.org/t14763-kuferek
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptyCzw Lis 09 2017, 23:26;

Co to niby był za problem zdobyć trochę robaków, jakieś żarówki i kilka innych równie istotnych rzeczy w wychowaniu kameleona. Fairwyn mógł się bardziej, zdecydowanie bardziej poświęcić dla małego Stacha. Kiwał lekko głową, poważnie przytakując dziewczynie. Chociaż zdawał sobie sprawę, że to tylko żarty, to starał się zachować kamienną twarz.
-Jeśli będzie trzeba, to postawię mu nawet dom – oczywiście przez dom miał na myśli nowe, małe terrarium, a nie jakieś mieszkanie, w którym mógłby spędzać czas z Dreamą. Swoją drogą była to bardzo ciekawa wizja, która potwornie kusiła Gryfona. Własne cztery ściany, pomiędzy które mógłby zabierać Ślizgonkę. Tak wiele możliwości stanęło by przed nimi otworem. Zamiast nudnych nocy w osobnych dormitoriach, mogliby je spędzać wspólnie.
-A co z moim szczęściem? – spytał, wyszczerzając zęby do dziewczyny. Co prawda szczęściem Maxa była Ślizgonka i wystarczała mu sama obecność Dreamy by nie było nudno. Zresztą z ich dosyć interesującymi osobowościami ciężko było o nudę. Chyba śmiał można powiedzieć, że mieli łatwość do odnajdywania nowych wrażeń. Niekoniecznie legalnych i niekoniecznie zdrowych. Właściwie to głównie takich.
Usiadł na kanapie i poczekał, aż ciemnowłosa odłożyła gada do terrarium. Kameleonowi takie warunki jak widać odpowiadały. Jęknął cicho, kiedy ćwierćolbrzymka postanowiła sobie na nim usiąść. Oczywiście, dźwięk, który wydobył się z chłopaka był udawany, chociaż mógł nieco oburzyć Ślizgonkę. Złapał ją w pasie i wysłuchał uważnie co ma do powiedzenia.
-Hah, to kiepsko. Może po prostu jakiś szablon? – spytał przechylając głowę w bok. Zrobił nieco głupawą minę, próbując sobie przypomnieć czy w Hogs nie było jakiegoś tatuażysty, ale żadnego sobie nie przypomniał. No niestety, może faktycznie miała rację.
-To trochę pojebane, ale… - zaczął i złapał się palcami za dolną wargę, którą odwrócił do Meksykanki. Dało się tam odczytać bardzo proste słowo, składające się z czterech liter. Love – zrobił prawdopodobnie z myślą o niej, chociaż wolał przemilczeć genezę tatuażu. Wolał nie wiedzieć jak zareaguje, kiedy powie coś w stylu - A najebany zrobiłem tatuaż z myślą o Tobie. Prawdopodobnie o niej. W każdym razie nie o żadnej innej. Tylko ona bez chwili wytchnienia męczyła jego myśli.
Wyciągnął ręce do Ślizgonki. Chciał ją przytulić, chciał by była blisko, a nie tylko siedziała gdzieś na przeciwko. Ostatnio za bardzo tęsknił, by teraz pozwolić jej siedzieć tak daleko. Mógł ją po prostu do siebie przyciągnąć, ale nie było takie potrzeby.
-To jaki masz pomysł na wieczór? – spytał, ciekaw czy coś przygotowała, czy będzie to tylko zwykła noc spędzona na długim gadaniu. Nie kazała Maksowi załatwiać alkoholu, tak jak miało to miejsce w Grecji, więc wierzył, że dziewczyna wszystko sobie zaplanowała. Nie chciał przypadkiem zniszczyć jej planów. Innym razem wyjdzie z nieco większą, własną inicjatywą.
Powrót do góry Go down


Dreama Vin-Eurico
Dreama Vin-Eurico

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Galeony : 84
  Liczba postów : 665
https://www.czarodzieje.org/t13697-dreama-vin-eurico
https://www.czarodzieje.org/t14451-dramatyczne-listy
https://www.czarodzieje.org/t13852-dreama-vin-eurico
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptyPią Lis 10 2017, 14:05;

Delikatnie zmrużyła oczy, a dłonią zaczesała włosy do tyłu. Patrzyła na Fairwyna, jak na wariata, którym niewątpliwie był, prychając głośno na samą myśl stawaniu domu dla Stacha.
- Nie obiecuj, nie obiecuj - Dreama uniosła lewą brew do góry - Bo jeszcze Cię usłyszy i naprawdę będziesz musiał wybudować dom własnymi rękami - zaśmiała się cicho. Na samą myśl o tym, że kiedyś mogłaby z Maxem mieszkać robiło się Vin-Eurico gorąco. Szkoła znudziła ją dawno, w Hogwartcie było zdecydowanie za mało prywatnych miejsc, w których można byłoby razem posiedzieć. Opcja świeżego powietrza wydawała się spoko, ale nie kiedy ciągle padał deszcz, waliło piorunami czy piździło mroźnym halnym. Dużo bardziej wolała grzać się przed kominkiem, mogąc spokojnie oddać się przyjemnością wynikającym z obecności Gryfona, niż trząść z zimna, myśląc tylko o tym, by jak najszybciej wrócić do zamku. Ich ostatnie spotkanie przed wyjazdem Dreamy okazało się wyjątkowo pechowe, bo zanim zdążyło do czegoś między nimi dojść, to rozpadało się jak cholera i, i tak musieli wracać do zamku.
No właśnie, a co ze szczęściem Maxa. Dziewczyna zastanawiała się chwilę nad tym, co powiedzieć chłopakowi. Skupienie można było wprost wyczytać z jej twarzy, kiedy to mocno zaciskała brwi i patrzyła gdzieś w bok. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że wygląda głupio i jeszcze zachowuje się jak idiotka, trzymając go w niepewności. Ona byłaby niepewna, gdyby ta potencjalna druga połówka zastanawiała nad tak banalnym pytaniem, robiąc dziwne miny, które świadczą o tym, jak poważną rozkminę prowadzi w swej łepetynie. Żeby chociaż trochę załagodzić sytuację i uspokoić Maxa rzekła tajemniczo.
- Wszystko zależy od tego, co sprawia, że jesteś szczęśliwy. Jeśli będę mogła, to zrobię wszystko, żeby Ci je zapewnić. - Bo taka była prawda. Może i była czarownicą, ale nie wszystkie rzeczy były dla niej możliwe. Chociaż chciała przychylić Fairwynowi nieba to znała swoje granice, na wszystko nie mogłaby się zgodzić, bo nie chciała działać przeciwko sobie i już dawno ustalonym przez siebie zasadom. Miłość, miłością, ale do zła nie chciała dać się namówić.
Słysząc jęknięcie Maxa, pacnęła chłopaka delikatnie w ramie i przygryzła usta.
Najbardziej lubiła patrzeć na niego z bliska. Mogła podziwiać każde załamanie czy zmarszczkę, tworzącą się na twarzy Fairwyna, kiedy ten się uśmiechał. Mogła uważnie spoglądać w oczy chłopaka, zastanawiając się nad tym, o czym właśnie myśli. Czy ciągle myślał o nowych miastach, które chciał zobaczyć? Czy może czasem myśli Anglika wędrowały w całkowicie inną stronę? Może nawet myślał o nich, o tym, kim są dla siebie nawzajem.
- Co do szablonów to podziękuje. - przekręciła głowę w bok, a dłoń przeniosła na jego policzek - Potem spotkam 10 osób z tym samym wzorem i będę musiała przerabiać, a tego nie chcę - lekko wzruszyła ramionami. Tatuaże wydawały jej się bardzo prywatne. Niektóre może i nie znaczyły zbyt wiele, bo były durnowatymi i drobniutkimi czarnymi obrazeczkami, robionymi całkowicie spontanicznie często przez nią samą. Kupiła sobie nawet specjalny tusz i mugolskie urządzenie do stick and poke, nie miała okazji używać go zbyt często, ale obiecała sobie, że w najbliższym czasie jej skórę „ozdobi” kolejna głupotka.
Podekscytowana patrzyła na Maxa ukazującego swój nowy nabytek. Zdziwiona zmarszczyła brwi, bo nie spodziewałaby się tatuażu w takim miejscu. Po chwili zdziwienie ustąpiło miejsca wielkiemu zaskoczeniu. Love by się po nim nie spodziewał. W głowie krążyła przykra myśl, zastanawiała się nad tym, pod czyim wpływem Max zdecydował się na właśnie ten tatuaż. Bo szczerze wątpiła w to, że sam z siebie, jednego dnia stwierdził "Dzisiaj jebnę sobie love na dolnej wardze". Chociaż? Był szalony, robił głupstwa (no dobra, tego love za głupstwo nie uważała) i chyba jednak mogła spodziewać się po nim wszystkiego.
Za bardzo nie wiedziała, jak zareagować. Nawet jeśli jakaś nieznana iskierka w sercu podpowiadała, że być może to dla niej to nie potrafiła przekonać do tego swojego ślizgońskiego mózgu. Może gdyby była tępą gryfonką, która robi wszystko pod wpływem emocji, to rzuciłaby się na niego i obcałowała całego, jednak coś ją powstrzymywało. Cholerna niepewność ciągle drążyła w duszy Dreamy dziurę, a ona nie potrafiła jej załatać.
- Fajne to, bolało? - rzekła i nawet jeśli ze wszystkich sił starała się brzmieć normalnie, to głos Vin-Eurico delikatnie zadrżał. By ukryć gdzieś swą twarz, wcisnęła ją w szyję Maxa. Zapach Gryfona totalnie ogłupił Dramę, na ciele poczuła ciarki i w jednej chwili stwierdziła, że to był chyba trochę głupi pomysł, jakby zapomniała, że jakiekolwiek bliskie bycie z chłopakiem wzbudza w niej tak wielkie emocje.
- Jestem tutaj w celu gadania i tulenia, nic więcej mi nie trzeba - mówiła delikatnie przyciszonym głosem, bo jej głowa ciągle znajdowała się gdzieś obok szyi chłopaka. - Alkoholu nie piję od ponad miesiąca - słowa brzmiały jak przechwała, więc szybko dodała - bo na lekach nie można. - Jeszcze bardziej wtuliła się w kark chłopaka i zacisnęła ręce wokół jego pasa. - Ostatnio prowadziłam tak bardzo nierozrywkowe życie, że byłbyś w szoku, a już szczególnie po tych pojebanych wakacjach. - O tak, Grecja była miejscem, w którym wszystko się zaczęło i gdzie Vin-Eurico niczego sobie nie żałowała. Nie było nakazów i zakazów, leków, depresji i innych bzdetów, które przez październik dręczyły dziewczynę. Dobrze wiedziała, że nawet jeśli coś się zepsuje, to zapamięta te chwile na całe życie.
Powrót do góry Go down


Maximilian T. Fairwyn
Maximilian T. Fairwyn

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 140
  Liczba postów : 286
https://www.czarodzieje.org/t14760-maximilian-t-fairwyn
http://czarodzieje.org/t14763-kuferek
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptyPią Lis 10 2017, 18:56;

Zerknął kątem oka na kameleona. Zdawał sobie sprawę, że często do głowy przechodziły mu głupie pomysł. Bardzo głupia, a nawet chore, ale tym razem chyba przechodził sam siebie. Nigdy nie spodziewał się, że jego pierwszym dzieckiem będzie zezowaty gad. Nie żeby mu to jakoś bardzo przeszkadzało. Nie miał nic do zwierząt, a te z rodziny Stacha wręcz uwielbiał. Były takie niesamowite. Ich skóra była niesamowicie przyjemna w dotyku, a poza tym wyglądały bosko. Dłonią lekko przeczesał kilkudniową brodę na twarzy. Do najpiękniejszych nie należała i przyjemna też za bardzo nie była. Ślizgonka przy każdym kontakcie z twarzą Fairwyna mogła poczuć delikatnie drapanie.
-Od czegoś mam magię, nie? – dziwnie te słowa brzmiały z ust Maxa. Bardzo dziwnie. Nawet jeśli pochodził z bardzo znanej, magicznej rodziny trudniącej się wyrobem różdżek, to brzmiał to bardzo nieprawdopodobnie. Samo stwierdzenie, że Gryfon potrafi czarować było jak jakiś dziwny oksymoron. A potrafił i to całkiem dobrze, tylko kiedy magia nie szwankowała, a on miał swoją różdżkę, którą znowu zgubił. Ze wszystkich strasznych rzeczy na świecie, chyba najbardziej bał się kolejnego starcia z rodziną w sklepie Fairwynów. Znowu dostanie jakieś głupie kazanie o braku szacunku do drewnianych patyków, a później i tak pewnie każą mu samemu sobie zrobić nową. Nie był to jakiś wielki problem, poza tym, że mu się nie chciało.
Przechylił delikatnie głowę na bok i z uwaga obserwował Dreamę. Proste pytanie, a sprawiło jej bardzo dużo problemów. W każdym razie wyglądała zabawnie, kiedy główkowała nad jakaś mądrą odpowiedzią. Wyraźnie nie chciała zawieść oczekiwań Maxa, które swoją drogą były bardzo niskie. Wystarczyłaby mu nawet najprostsza głupota, która by go nieco rozbawiła. Ciemnowłosa postawiła poprzeczkę znacznie wyżej, poruszając serce chłopaka i dając mu do myślenia. Zależało jej. Kąciku ust chłopaka lekko uniosły się do góry i przez moment nie wiedział co ma powiedzieć. Najprościej by było jakąś głupotę. Żart, który zamiast ją rozbawić, to doprowadziłby do czerwoności ze złości. Chciał się z nią podroczyć i podrażnić.
-Jak na razie idzie Ci to doskonale – odparł mrużąc przy tym lekko oczy. Nie musiała się bardzo wysilać, by odpędzić wszystkie zmartwienia od Gryfona. Wystarczyła tylko jej obecność i kameleon w prawie pustym pokoju. Swoją drogą taki był trochę straszny, ale nie miał zamiaru nic w nim zmieniać. Jedyne życzenie jakie miał, to by Dreama dziś już nigdzie nie odchodziła.
-Co mnie bijesz? – spytał z lekkimi wyrzutami. Jej delikatne pacnięcie w ramię, ani trochę nie zabolało Fairwyna, a mimo to chciał nieco wyolbrzymić całą sytuację. Co najmniej jakby oberwał jakimś kijem, a koszmarny ból przeszył jego ciało i sprawił, że kolana się pod nim ugięły. Gdyby teraz nie siedzieli na kanapie, a ćwierćolbrzymka nie przyciskała go jeszcze bardziej do wersalki, to z pewnością wywróciłby się na ziemie i umierał w powolnej agonii.
-Kurwa, czyli teraz znajdę z dziesięć osób o takim samym tatuażu na wardze? – skrzywił się i pokręcił głową na boki, nieco podirytowany. Chciał być wyjątkowy, ale chyba nie powinien sobie tatuować jednego z najbardziej popularnych słów na świecie. No, może jednak nieco przesadzał. Raczej nie znajdzie zbyt wielu debili o podobnych upodobaniach, a przynajmniej w Hogwarcie nie znajdzie drugiego ucznia z takim samym tatuażem.
I tak zgadzał się bardzo mocno ze Ślizgonką. Wzór za jakiegoś głupiego albumu, mógł sobie wybrać każdy, a po nim jeszcze setka kolejnych osób, a ten nie znikał. Gdyby w Hogs był tatuażysta, to część uczniów chodziłaby po Zamku z takim samym wzorkiem na ciele. Ładnym, bo ładnym, ale tylko dla szpanu.
Parsknął śmiechem, kiedy jedyne o co zapytała Dreama to czy bolało. Naprawdę spodziewał się czegoś więcej. Był chyba nawet gotów, zostać zasypanym przez znaki zapytania ze strony ciemnowłosej. Nie narzekał. Tak też było dobrze. Właściwie to tak było najlepiej. Nie musiał jej opowiadać głupich historii, z których większości nie pamiętał.
-Był dziwnie, ale znośnie jak przy każdym tatuażu. – właściwie to nawet nie tak źle. Warga była miejscem zdecydowanie bardziej nieprzyjemnym, niż bolesnym. W końcu dosyć trudno wytatuować takie miejsce.
Przytulił dziewczynę mocno do siebie i nie chciał jej już dziś wypuszczać. W jego objęciach mogła się czuć bezpieczna, a na tym mu potwornie zależało. Nie chciał by martwiła się jakimiś głupimi problemami. Chciał by ciemnowłosa była spokojna o przyszłość i jak najbardziej szczęśliwa.
-Ok – przytaknął, muskając delikatnie jej czubek głowy. Fairwynowi takie rozwiązanie też odpowiadało. No, może z wyjątkiem tej głowy, wciśniętą gdzieś nieopodal jego szyi. Czuł chłodny oddech na swoim karku, od którego czerwienił się na twarzy. Z trudem powstrzymywał się od śmiechu. Wrażliwe na punkcie Meksykanki łaskotki w tamtym miejscu, nie były czymś, z czego był dumny.
-Jakich lekach? – spojrzał zmartwiony na dziewczynę. Nic mu o nich nie mówiła, ale nie mógł mieć jej tego za złe. Nie miała jeszcze kiedy. Mimo wszystko cieszył się, że nie piła. Wolał zdecydowanie to, niż by poszła w jego ślady. Chociaż ciężko tutaj mówić o jakimkolwiek chodzeniu. Fairwyn po prostu poszedł na dno, jak zwykły wrak – wrak człowieka, którym zdecydowanie był przez ostatnie tygodnie.
-U mnie było chyba trochę odwrotnie – westchnął cicho, bo nie był z tego dumny. Mieli różne sposoby na radzenie sobie z problemami. Te Maksa były niezbyt dojrzałe i mogły go wciągnąć w koszmarne nałogi, gdyby trwał w tym jeszcze kilka tygodni dłużej.
Powrót do góry Go down


Dreama Vin-Eurico
Dreama Vin-Eurico

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Galeony : 84
  Liczba postów : 665
https://www.czarodzieje.org/t13697-dreama-vin-eurico
https://www.czarodzieje.org/t14451-dramatyczne-listy
https://www.czarodzieje.org/t13852-dreama-vin-eurico
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptyPią Lis 10 2017, 20:47;

Czy Dreama korzystała z magii? Czasem tak. Jednak ogólnie nie uważała jej za konieczność w wykonywaniu wszystkich czynności. Ostatnimi czasy męczącym stało się machanie różdżką, bo właściwie nikomu nie wychodziło. Nauczyciele mieli z tym wszystkim równie wielki problemy, co uczniowie, dlatego też Vin-Eurico wolała nie ryzykować. Zapominała przez to o wszystkim, wykonując wszystkie czynności tylko przy pomocy pracy własnych mięśni. Czasem było trudno (tachania terrarium do lochów nikomu nie polecała) jednak nigdy nie narzekała. Coś w głębi serca Dreamy mówiło, że kłopoty prędzej czy później miną tylko trzeba czekać. Bardzo cierpliwie czekać.
- Że też was wszystkich machanie różdżką nie męczy - przewróciła brązowymi oczami i poklepała Gryfona po policzku. - Ja tam robię wszystko sama, bo boje się, że coś spierdolę. Do aktu samospalenia mi się nie śpieszy — Właściwie to zaklęcia nigdy nie były mocną stroną Dreamy. Zdecydowanie bardziej wolała zajmować się zwierzętami, a przy tej robocie różdżka nie zawsze była potrzebna. Magia była w stanie spłoszyć i przestraszyć zwierzęta, a do tego Dreama nie mogła dopuścić.
Nie mogła też dopuścić do tego, że zostawiłaby Maxa z byle jaką odpowiedzią, którą potem analizowałby na wiele milionów sposobów. Mówienie miłych rzeczy sprawiało wielką przyjemność, bo zdawała sobie sprawę, że są kierowane do osoby, której naprawdę zależało. Zresztą zainteresowana była reakcją chłopaka na tak odważne słowa. Nie codziennie słyszy się od kogoś, że zrobiły wszystko, żebyś tylko był szczęśliwy. Odpowiedź, jaką uzyskała od chłopaka, zadowoliła ją na tyle, że nie widziała sensu w dalszym ciągnięciu chłopaka za język. Brunetce nie zależało na czczych zapewnieniach bez żadnego pokrycia, preferowała czyny — błysk w oku ukochanego świadczył o wielu rzeczach.
- Bo zasługujesz, jakieś jęki pode mną tutaj - zaśmiała się cicho z wyrzutu w głowie Gryfona - No dobra, przepraszam, przepraszam - udała skruchę i wcisnęła na jego drapiący policzek soczystego całusa - Nie gniewaj się - drugi całus wylądował na drugim policzku - Już nie będę - trzeci znalazł swoje miejsce na miękkich ustach gryfona. Na nic głębszego i śmielszego nie mogła się zdecydować, licząc na pierwszy krok ze strony Anglika. Ograniczała się do bardzo grzecznych całusów, będących swego rodzaju zachętą do przełamania przez Maxa lodów. Mogła i czekać dwa miesiące kusząc go drobnymi pocałunkami, jednak obiecała sobie, że pierwszego, śmielszego kroku nie zrobi pierwsza. A ślizgonki potrafiły być równie uparte co gryfonki.
- Kurwa, wątpię, że ktoś inny zdecyduje się na tatuaż w tej lokacji - niewinnie wzruszyła ramionami i spojrzała gdzieś w przestrzeń za gryfonem, by zaraz wrócić spojrzeniem na jego twarz. - Ja zrobiłabym "odpierdol się", wyobraź sobie minę twego szanownego wujka, utrudniającego życie wszystkich ludziom dookoła. Naglę pokazuje mu to — wygięła na chwilę wargę, tak by dobrze zobrazować Maxowi, o co chodzi - i wybucha panika, a ja dostaje szlaban do końca roku szkolnego. - białe ząbki błysnęły w półmroku, a Dreama dodała - Dla ślizgonów jest wyjątkowo upierdliwy, czaisz, że Cortez dostał 40 szlabanów? - roześmiała się wesoło. Każdy wiedział, że starszy Fairwyn miał nierówno pod sufitem. Przecież ktoś Aleksandra musiał pilnować, a wszystkich szlabanów nie mógł zrzucić na prefektów czy woźnego. Sam skazał się na los pilnowania zielonego idioty do końca tego semestru. Dreama cieszyła się w głębi serca z kolei losu, które to dotknęły Edgara. Może jednak Bóg czy karma istniało i jednak nie miały na uczniów Hogwartu wyjebane.
Nie, że Dreamy nie interesowały okoliczności i wszelkie szczegóły związane z tatuażem na wardze. Ciekawość zżerała od środka, jednak brakło odwagi, by zapytać. No i nie chciała wbijać się do życia Maxa z buciorami. No może chciała, ale nie aż tak. Domyślała się, że pewnie historie z nim związane mogłyby ją zasmucić, a tego nie chciała. Dużo ciekawsza przyszłości, zapominała o wszystkich złych chwilach z przeszłości.
- O Merlinie, chyba na serio zrobię sobie to „odpierdol się". Leo mnie zabiję, ale przynajmniej nie będę musiała się tłumaczyć, gdy będę miała wyjątkowo paskudny humor. - Szczerze wierzyła, że w tym szaleństwie była jakaś metoda. Słowa chłopaka traktujące o bólu wyjątkowo zachęciły Vin-Eurico do nowego nabytku. Skoro nie był to jakiś niewyobrażalny ból, to z chęcią pokusiłaby się na takie dzieło. Największym problemem był TATUAŻYSTA. Ale dla takiego „cudu” na spokojnie pojechałaby do Londynu.
Przyjemnie było być przytulaną. Czuła się potrzebna, wreszcie. Istniał ktoś, komu zależało w stu procentach i komu nareszcie mogła zaufać. Cicho mruczała, gdy Max gładził czubek głowy. Przymykała oczy, bo zrobiło się sennie. By chociaż trochę się rozbudzić (bo dlaczego nie tak) przyłożyła usta do szyi chłopaka na chwilę, by zassać się przy niej i zostawić na niej malinkę. Spojrzała na kark zadowolona ze swego dzieła, zapominając o całym świecie. Z rytmu wybiło Ślizgonkę jednak pytanie o leki.
Dziewczynie wydawało się, że już o tym z Maxem rozmawiała, że wtedy w klaustrofobicznym pomieszczeniu zdążyli wyjawić sobie wzajemnie wszystko. Prawda była, jedna, a ona zapomniała powiedzieć o lekach, mających za zadanie ułatwić życie Dreamie.
Kłamać nie miała zamiaru, dlatego, gdy już oderwała się od szyi Fairwyna, rzekła bez skrępowania.
- Leki i eliksiry na poprawę humoru, po to bym wstała rano z łóżka i mogła normalnie funkcjonować. - wzruszyła beznamiętnie ramionami i dodała - Właśnie kończę ostatnią paczkę i fiolkę, i podobno sama sobie muszę poradzić z przeciwnościami losu. - Ogłupiacze otępiały, sprawiały, że czasem czuła, że lewituje. Mocniejsze od eliksirów narkotyzujących, łatwiej dostępne, bo wystarczyło coś nakłamać, a już zostawiali Cię z pełnym zestawem na każdą porę dnia. Była w momencie, w którym nie chciała już niczego więcej brać, medykamenty wymęczyły wystarczająco i naprawdę nie potrzebowała już mocnych narkotyków (do zioła nic nie było jej w stanie zniechęcić).
Zmarszczyła brwi i spojrzała na Anglika zaciekawiona.
- Mam rozumieć, że poleciałeś po bandzie? - znów położyła dłonie na jego policzkach, by móc obserwować każdą emocję na twarzy chłopaka. - Widzisz, przynajmniej nie jestem sama. Moje środki są podobne do twoich środków, tylko że całkowicie legalne. - dodała obojętnym tonem, przylegając do Maxa jak najbardziej tylko mogła. - Cieszę się, że nie zaćpałeś się na śmierć - domyślała się, że musiało być blisko. Rozszyfrowanie Gryfona nie sprawiało Dreamie większych trudności, chociaż trochę zajęło jej znalezienie w głowie powodu, dlaczego nie chwali się co tym razem zobaczył i kogo poznał w czasie jednej z tych ekscytujących podróży. Oh, jakże ona marzyła o tym, żeby kiedyś gdzieś się z nim wybrać, poznać ludzi i kraje. Uświadomiła sobie, że gdyby on zaproponował jej wyjazd teraz, zaraz to od razu by się zgłosiła. Najważniejsze, że z nim. Mogło być nawet na najdalszy koniec świata.
Powrót do góry Go down


Maximilian T. Fairwyn
Maximilian T. Fairwyn

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 140
  Liczba postów : 286
https://www.czarodzieje.org/t14760-maximilian-t-fairwyn
http://czarodzieje.org/t14763-kuferek
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptyPią Lis 10 2017, 23:07;

Fairwyn odziedziczył swoje nazwisko chyba przez pomyłkę. To że potrafił czarować, nie znaczy, że to lubił i nie męczyło go. To chyba jakiś jego chory paradoks, ale wychowany w rodzinie różdżkarzy nie przepadał za sięganiem po swój magiczny patyk. Proste rzeczy wolał robić ręcznie. Umiejętność pokrojenia marchewki i ugotowania zupy czasem się przydawała, szczególnie w tych dziwnych czasach, które nadeszły. Pewnie niejeden czarodziej musi się stołować w londyńskich restauracjach bo garnek mu eksplodował, albo różdżka odmówiła posłuszeństwa. To trochę przykre i w pewnym sensie straszne. Jak drastycznie zmieniłoby się życie wielu osób, gdyby nagle cała magia znikła. Straszna wizja, ale Max nie potrafił jej wykluczyć.
-Uwierz mi, też często nie chce mi się wyciągać tego badyla z kieszeni, tylko po to by mi powiedział: pierdol się – westchnął zrezygnowany. Miedzy innymi dlatego, teraz tak bardzo olewał wszystkie kwestie związane ze swoim magicznym patykiem. Nie potrzebował go, więc go nie miał. Brzmi trochę absurdalnie, biorąc pod uwagę, że byli w Hogwarcie- szkole magii. Z niejednych zajęć, by go wywali, gdyby się do tego przyznał. Znając życie to nawet znalazłby się nauczyciel, który za brak szacunku do magicznych przedmiotów, wlepiłby Anglikowi szlaban. Jakby się jeszcze tym przejmował…
-Wszystko co mogę, to staram się robić ręcznie. W ostateczności ratuję się czarami – odparł delikatnie się krzywiąc. Dokładnie, starał się robić wszystko ręcznie. Tylko, że nie zawsze mu wychodziło. Najgorsze były początki. Za dzieciaka nie wiedział nawet, że nóż można trzymać w ręce, więc kiedy pierwszy raz się do niego zabrał, to prawie stracił palec. Prawie, bo gdyby nie magia, to teraz chodziłby ze ściętym opuszkiem u palca wskazującego przy lewej dłoni. Nic przyjemnego.
-To z przyjemności – odparł, wyszczerzając zęby do dziewczyny. A może to było zupełnie odwrotnie i cierpiał, bo ćwierćolbrzymka na nim usiadła. Coś mogło w tym być. W każdym razie już nie pamiętał, a przynajmniej udawał, że nie wie o co chodzi. Niemniej jednak wyszło bardzo ciekawie. Ciemnowłosa zaczęła obsypywać go całusami. Szkoda tylko, że takimi przypadkowymi i delikatnymi. Tylko ostatni spoczął na ustach Gryfona. Chociaż ciężko to nazwać całusem. Lekko musnęła Gryfona, jakby chciała go podrażnić. Jeśli taki miała zamysł, to robiła to doskonale. Myśli chłopaka zabłądziły, gdzieś na ścieżce pożądania. Chciała zakosztować jej delikatnych ust nieco bardziej. Nieco dłużej i wyraziściej. Chciał ją pocałować, tak prawdziwie, ale nie chciał tego zrobić jakiś gwałtowny sposób, kiedy nie będzie się tego spodziewać. W końcu mógł ją teraz złapać za podbródek i wpić się w jej usta. Tylko po co, kiedy tak mocno w niego wtulona, sprawiała, że Gryfon chciał ją chronić za wszelką cenę.
Zaśmiał się, kiedy tak żywo zareagowała na jego słowa. Miała rację i nie miał zamiaru się z nią sprzeczać. Tatuaż na wardze można było porównać do takiego na dupie, albo w okolicy penisa. Tylko kompletny idiota był gotów ozdobić sobie takie miejsca. Żeby nie było, Fairwyn nawet jako jeden z największych debili w Hogwarcie, nie planował tatuować sobie tych partii ciała, które znajdują się nieco poniżej linii pasa.
-Na Twoim miejscu bym się cieszył, gdyby to było tylko do końca roku – mruknął, kiwając lekko głową. Pomysł z „odpierdol się” był zajebisty. Jedyne co zniechęcało Maxa to, to że kiedyś to on mógłby go zobaczyć. Nie, żeby teraz zakładał taką opcję. Właściwie to nie chciał nigdy brać pod uwagę takiego obrotu spraw. Ciemnowłosa już była dla niego całym światem i po ostatnich wydarzeniach, raczej nie wierzył, że to tylko zwykle zauroczenie. Nawet nie chciał wierzyć. Doskonale wiedział, jak nazwać to co do niej czuje, tylko czy powinien tak na głos?
-Znając go, to równie dobrze mógłby Ci coś dopierdolić do końca życia, bo czemu nie – westchnął cicho i skrzywił się delikatnie. –Niedługo sam będę musiał się z nim chwilę użerać – dodał, wyraźnie zrezygnowany. Edgar miał strasznie trudnych charakter, ale Max czuł jakąś głupią potrzebę porozmawiania z wujkiem. Podobno był jedną z najbliższych osób ojca Gryfona. Jak tak teraz o tym myślał, to strasznie mało wiedział o swoim tacie, a takie rzeczy chyba warto wiedzieć. Nie chciał by wszystko co mógł powiedzieć o swoim starszym, to żart o tym jak zginął…
-On nie jest waszym opiekunem? – spytał troszkę niepewnie. Mógł się mylić, w końcu lubił wagarować i wakacje zrobił sobie już w pierwszym tygodniu września, ale z tego co się orientował, to Edgar został w tym roku opiekunem Ślizgonów, a jego syn prefektem. Zabawne, biorąc pod uwagę, że nie przepadają za sobą zbyt mocno.
-Szczerze mówiąc to ani trochę mnie to nie dziwi – nie znał tego całego Corteza, więc mógł tylko zgadywać, że jest jakimś debilem. W każdym razie mówili o Edgarze. Ten człowiek był dziwny, aspołeczny. Fairwyn czasem się zastanawiał, jak jego ojciec mógł się z nim dogadywać. Im dłużej się nad tym zastanawiał, tym bardziej miał przed oczyma obraz frajera w okularkach.
-Dlaczego miałby Cię zabić? – spytał, bo w sumie to nie wiedział jak bliskim są rodzeństwem. Jaka relacja panuje pomiędzy nimi. Mógł się tylko domyślać, po tym jak poznał go jeszcze w Grecji. Ćwierćolbrzym był bardzo zabawny, a drażnienie go był ciekawym doświadczeniem. Nie bez powodu Max był Gryfonem. Chyba tylko on potrafił drażnić kolesia większego od niego o jakieś czterdzieści centymetrów, bez ani odrobiny strachu. –Zresztą, nie pozwoliłby mu – dodał lekko się uśmiechając. Co prawda, skończyłoby się pewnie na tym, że to Max zginąłby po prostu pierwszy, a Dreamie nic by się nie stało, ale co tam.
Zamruczał, zaśmiał się, zadrżał, kiedy ciemnowłosa przyssała się do jego szyi. Było to przyjemne, ale i potwornie łaskotało. Ostatecznie nie miał nic przeciwko, by dziewczyna zostawiła swój ślad na jego szyi. Przynajmniej teraz w jakiś sposób oznaczyła sobie Gryfona. Jak to dalej wykorzysta, nie wnikał. Przez takie pieszczoty, mógł śmiało stwierdzić, że są sobie bardzo bliscy.
Zmartwiony spojrzał na dziewczynę, kiedy zaczęła mówić o lekach. Jak bardzo źle z nią było? Wyrzuty sumienia znowu dopadły chłopaka. Martwił się o nią. Potwornie się martwił. Nie wiedział za bardzo co ma powiedzieć. Ciarki wyszły na rękach Gryfona. Mówiła to z taką obojętnością (?).
-Przez co przeszłaś? – co ci się stało? Chciał ją wypytać o wszystko. Dobra, wyjechała do Afryki, ale myślał, że to wszystko. Nie spodziewał się, że tam było aż tak źle z ciemnowłosą. Martwił się, tak cholernie się martwił. Przytulił ją mocnej do siebie.
-Zrobili Cię trochę w chuja, bo nie będziesz sobie radziła sama – zamknął oczy i mruknął do jej ucha. Wręcz wyszeptał. Jedną wargą delikatnie otarł się o płatek jej ucha. Co miał więcej powiedzieć. Uśmiechnął się, ciesząc z tego co powiedział. Nie była sama – już nigdy więcej. Teraz byli oni.
-Może trochę – westchnął, przewracając oczyma. No dobra, nie trochę. Jeśli w Grecji mieli spore odpały, jak te z Jadem Bazyliszka, tak podczas ostatniej wycieczki, przez Wietnam i Bóg wie co jeszcze, to coś takiego mógłby nazwać lżejszym dniem.
-Znam na to lepszy środek – odparł, patrząc prosto w jej oczy. Nie chciał, by więcej brała swoje leki. Nie życzył jej źle, wręcz przeciwnie, chciał dla Ślizgonki jak najlepiej, ale nie chciał by wspomagała się głupimi prochami.
Złapał ją za podbródek, który pociągnął bliżej do siebie. Za szybko? Chuj z tym. W końcu mógł poczuć jej delikatne usta, w czymś dłuższym niż tylko nieśmiałe muśnięcie. Najpierw powoli, później nieco bardziej intensywnie. Ich wargi złączyły się w czymś niesamowitym – magicznym, tylko nieco inaczej od tego co znali na co dzień. Chociaż kto wie, może to się stanie ich codziennością.
-Cieszę się, że tylko ścięłaś włosy – powiedział cicho, bardzo cicho. Szeptał, jakby nie chciał by ktoś ich usłyszał. Co z tego, że poza nimi w pokoju był tylko Stach. To nie były tematy, które powinien słuchać mały kameleon. Zależało mu na Dreamie i nie wybaczyłby sobie, gdyby zrobiła sobie coś więcej. Nie wybaczyłby jej. Potrzebował Ślizgonki w swoim życiu jak tlenu, o czym przekonywał się z każdą wspólnie spędzoną sekundą.
Powrót do góry Go down


Dreama Vin-Eurico
Dreama Vin-Eurico

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Galeony : 84
  Liczba postów : 665
https://www.czarodzieje.org/t13697-dreama-vin-eurico
https://www.czarodzieje.org/t14451-dramatyczne-listy
https://www.czarodzieje.org/t13852-dreama-vin-eurico
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptySob Lis 11 2017, 02:45;

Dziewczyna często zapominała, że Max nie jest typowym czarodziejem o wysokiej czystości krwi. Właściwie to bardziej stawiałaby na to, że jest 50% albo i niżej, a nie jakieś 90%, jak się w późniejszym okresie znajomości okazało. Podziwiała go jak cholera, bo dzielnie sprzeciwiał się zasadom panującym w jego rodzie.
Każdy Fairwyn znał się na różdżkach i właściwie nigdy nie rozstawał się ze swoją. Każdy oprócz Maxa, który nie bałby się wyjechać w świat o tako, z niewielkim plecakiem przewieszonym przez ramie i podręcznym zestawem małego zielarza w kieszeni.
Nie wskazywały na to ani tatuaże, ani słownictwo, jakim się posługiwał, ani to jaki charakter miał. Mniej więcej kojarzyła jego młodszego kuzyna, prefekta i nie mogła nadziwić się nad tym, jak bardzo różnymi osobami byli. Zielony Fairwyn wszędzie ciągnął za sobą jakiś patyk, który zaciekle strugał, klnąc pod nosem na wszystkie ziemskie świętości. Wydawał się w tym wszystkim taki śmieszny i kreskówkowy. Czasem zachowywał się jak wariat, ale nie był groźny — raczej nie podejrzewałaby go o to, że kiedyś rzuci się na kogoś i wydłubie temu komuś oko jednym ze swoich narzędzi do tworzenia różdżek.
- Widzisz, może to i lepiej, że magia szwankuje aż tak bardzo - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się wrednie - nawet nie wiesz jak wielu krukonów zdążyłam doprowadzić do szewskiej pasji - Czystą przyjemność sprawiało ślizgonce patrzenie na męczących się z własnym brakiem umiejętności krukonów. Denerwowali się, zaciskali w złości piąstki, aż kłykcie bladły i zachowywali dość irracjonalnie. Dreama była wyluzowana, szczególnie pod względem szkolny, więc takie zachowanie działało na nią jak płachta na byka, sprawiając, że czasem specjalnie podpuszczała jakiś niebieskich, byleby tylko ci popadli w wielką irytację. Ehh, głupie kruczki nie znały życia, bo zawsze łykały wszystko, co tylko Vin-Eurico powiedziała jak pelikany. Nie miała zamiaru przestać, licząc, że prędzej czy później doświadczenie innych uczniów nauczy ich tego, że Ślizgonom nie zawsze warto ufać. Było zgoła inaczej, Dreama wymyślała prawdziwe babole, dając ponieść wybujałej fantazji. I nigdy nie żałowała.
Całusy zadziałały na Maxa. Wszystko układało się tak jak Dreama zaplanowała. No w miarę. Nie narzekał, nie skrzeczał, nie piszczał i wydawał się ogólnie zadowolony ze wszystkich jej poczynań. Właściwie to dziwiła się, że tak delikatnie do niej podchodzi, a jego ruchy ograniczają się tylko i wyłącznie do przytulania. W najdalszych zakątkach wyobraźni marzyła o pocałunku — ognistym, pełnym uczuć i tęsknoty, którą przez te trzy tygodnie rozłąki czuli. Oczywiście Max zabierał się do tego, jak pies do jeża. No cóż, chyba naprawdę nie pozostało Dreamie nic więcej niż czekać. Cholera. Najgorsze w tym wszystkim było to, że właściwie nie należała do cierpliwych. Nie lubiła czekać, nawet jeśli zastanawiała się nad czymś dłużej, to nie miała problemu z tym, by podjąć szybką i zdecydowaną decyzję. Wszystko zależało od sprawy, przed którą stoi. W tym przypadku chodziło o pocałunki, a nie czyjąś śmierć czy inne słabe rzeczy, zmuszające do myślenia.
- Zawsze zastanawiało mnie, co trzeba zrobić, żeby wylecieć ze szkoły - delikatnie zmrużyła powieki. Bo taki Cortez na przykład, każdy wiedział, że jest szemrany, ale nikt nie był zainteresowany tym by cokolwiek z nim zrobić. Wychować czy zmaltretować by zaczął myśleć, chociaż ociupinkę inaczej. W cuda nie wierzyła, a to, że Aleks mógłby stać się kimś, kto z własnej woli pomaga staruszkom czy opiekuje się zwierzętami, do grupy tego typu cudów należało. Jednak dalej uważała, że coś dałoby się zrobić. Nikomu nie chciało jednak się zaangażować. Zaraz przypomniała sobie o tym, że przecież rozegrali ostatnio partyjkę Therii, która okazała się wyjątkowo interesującą — raz nawet uratował Dreamę, przed nie pamiętała już czym... Ale uratował i to się liczyło! Czyli posiadał jakieś tam ludzkie odruchy.
Czasem zastanawiała się, czy Edgar też jakieś posiadał, trudno było uwierzyć, że taki Max, który był jedną z najmilszych (a przynajmniej dla niej) istot na ziemi, był tak blisko spokrewniony z Edgarem. Jeszcze bardziej bawiła opcja, że w przyszłości może, może będą rodziną. Wydawała się nierealna, chociaż zobaczyć uchlanego nauczyciela run musiało być niezwykłym przeżyciem, dziewczynie zdawało się nawet, że wyszłaby za mąż tylko z tego powodu, żeby odkryć nieznane im wszystkim strony skomplikowanego umysłu mężczyzny.
- Tak, Fairwyn jest opiekunem naszego domu, tak nie wiem, kto mu to przyznał i za jakie grzechy - powiedziała wprost, bez jakiegokolwiek skrępowania. Max nie brał sobie tego do serca, bo sam za bardzo nie przepadał za swoim wujkiem. Dreama widziała jak wielki problem miał z tym, by ot tak nawiązać z nim kontakt, nawet wiedząc, że w przeszłości podobno był bardzo blisko z ojcem chłopaka.
Rodzeństwa podobno się nie wybiera, ale w tym przypadku Vin-Eurico oddałaby wszystkie pieniądze, byleby tylko nie być spokrewnioną z takim Edgarem.
- Z tego, co mówisz - dodała jeszcze - Wynika, że twój tata to musiał być baardzo cierpliwy człowiek - zaczesała włosy do tyłu i rzuciła - Bo żeby wytrzymać z Edgarem trzeba albo wielkiej samodyscypliny, albo czuba w głowie. - Ostatnie słowa wypowiedziała, nie myśląc nad ich sensem, złapała się na tym, że chyba obraża jego ojca już po tym, gdy je wypowiedziała. Skruszona zmarszczyła brwi i niepewnie uniosła kącik ust do góry. - A ja chyba przez przypadek obraziłam twego tatę, wybacz. - Bardzo głupi jej nie było, no może trochę, ale już tak miała, że jeśli już wylewała z siebie ten potok słów to słabo albo raczej całkowicie nad nim nie panowała. Szło jak lawina, lawa wylewała się z ust Dreamy i zalewała całe miasto przy okazji przykrywając gorącą masą ludzi, którym nie udało się uciec.
Nie chciała mówić o Leo. Jakoś tak, no nie chciała. Głupio Dreamie było zaczynać ten temat, bo nie chciała się skarżyć. Nawet jeśli ciągle miała przeświadczenie o tym, że jej brat ma na nią trochę bardziej wyjebane to no, nie chciała donosić. Nie potrzebowała współczucia, a już szczególnie w tej sprawie, bo szczerze liczyła, że wszystko naprawi się samo. Gorzej, że stan utrzymywał się od jakiegoś roku, a ona ciągle wmawiała sobie, że to minie. Była łatwowierna, wierzyła w brata i w siebie, bo dobrze wiedziała o tym, że wina leży po obu stronach.
Trochę niechętnie rzuciła.
- Widzisz, Leo jest trochę mniej inny niż ja. Wiadomo, wielki z niego chłop, ale nikt nigdy nie postrzegał go jako dziwadła. Ma więcej przyjaciół i nie wiem, wydaje mi się, że zawsze powodziło mu się lepiej. Chociaż on myśli, że jest strasznie słaby, bo czasem nie wychodzi mu z magią. - prychnęła cicho pod nosem - w kontaktach z ludźmi wszystko wychodzi mu samo. - znów zaczesała włosy do tyłu - Przepraszam, zabłądziłam gdzieś w krzaki i gadam o czymś całkowicie innym. Ogólnie chodzi o to, że wydaje mi się, że taki tatuaż zostałby potraktowany przez niego jako lekka przesada. - Dla Dreamy żadne modyfikacje nie były dziwne, a inni ludzie mogli robić ze swoimi ciałami co tylko chcieli. Dużo bardziej bolało to, że komuś takie coś może się nie podobać, braku tolerancji na tak głupie rzeczy nie potrafiła zrozumieć i zrozumieć nie chciała.
Od Maxa biło wielkie zmartwienie. W jednej chwili zrobiło jej się niewyobrażalnie ciepło. Sprawnym ruchem zdjęła grubą bluzę przez głowę, pozostając w zwykłym podkoszulku na ramiączka, po czym ponownie wtuliła się w ciało chłopaka.
- No właściwie to nie wiem, przez co przeszłam - dłoń Dreamy znalazła się na torsie Maxa, mówiła bardzo spokojnym tonem, bez żadnego zacięcia czy zająknięcia - Ze smutnych spojrzeń ludzi mnie badających mogę stwierdzić, że coś mam spierdolone w środku. Na amen.
Szept wywołał burzę. Ciarki przeszły Dreamę od stóp do głów. Wyznanie potęgowało to, w jaki sposób Max wypowiadał słowa, przy okazji zaczepiając o płatek ucha Ślizgonki. Gdyby z całych sił nie powstrzymywała swego organizmu przed tak żywymi reakcjami, to padłaby na ziemię i musieliby ją zbierać łopatą albo i miotłą, bo rozpadłaby się w pył pod wpływem ciepłego oddechu ukochanego na szyi.
Lepszy środek okazał się czym nieziemskim. Pocałunki, których doświadczyła będąc w Grecji, były niczym w porównaniu z tym, co teraz się działo. Czuła ciepło i gorąco i tak na zmianę, serce waliło jak oszalałe, rwało do przodu, byleby tylko znaleźć się bliżej Anglika. Przywarła do niego, ciągle nie przerywając pocałunku. Zarzuciła mu na szyję ręce, a palce zawędrowały na tył głowy, gdzie spokojnie masowała skórę szyi i głowy. Nie chciała przerywać, chociaż brakowało oddechu. Czuła rumieńce na twarzy i to, jak bardzo trzęsłyby jej się ręce, gdyby nie były czymś zajęte. Dawno nie wariowała z uczuć aż tak bardzo. Kiedy już oderwała się od Maxa czuła wielki niedosyt. Ogłupiała słuchała co mówi, całkowicie nie nadążając nad treścią i sensem słów.
Delikatnie przygryzła wargi i dodała.
- Nie rozumiem, o co Ci chodzi, ale mogłeś to zrobić wcześniej - uśmiechnęła się niewinnie i znów wpiła w usta Fairwyna, tym razem bez jakichkolwiek oporów. Śmieszne było, że tak brakowało jej czynności, której nie zaznała w innym stanie niż lekko albo bardzo wskazujący. Cicho mruknęła w usta chłopaka, zadowolona z przebiegu zdarzeń. I trzeba się było czaić? No właśnie, nie było.
Kiedy znów oderwała się od niego, nie była w stanie nic powiedzieć, organizm szalał, organ mowy odmawiał posłuszeństwa. Złapała się jedynie za czerwone policzki i przymknęła oczy, jakby w strachu, że jeśli ponownie je otworzy to Maxa tam nie będzie. Wizja przerażała. Jeśli ktoś wątpił w to, że żeby uzależnić się od kogoś, potrzeba było wiele czasu, to był w błędzie. Jej wystarczyły wakacje oraz kilka innych dni, spędzonych razem. Myśli o tym, że mógłby być daleko, stawały się coraz cięższe, smuciły niezmiernie.
Kochała to szaleństwo, kochała Maxa, chociaż trudno było jej się do tego przyznać przez samą sobą, nawet jeśli spędzali teraz wspólnie wspaniałe chwilę.
- Dobra, już, możesz mówić - pokręciła głową, by na chwilę odgonić coraz to brudniejsze myśli. I całkowicie otrzeźwiona i rozbudzona jak nigdy wcześniej - już Ci nie przerywam, no chyba, że chcesz - spojrzała Gryfonowi głęboko w oczy i uśmiechnęła najpiękniej jak tylko mogła.
Powrót do góry Go down


Maximilian T. Fairwyn
Maximilian T. Fairwyn

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 140
  Liczba postów : 286
https://www.czarodzieje.org/t14760-maximilian-t-fairwyn
http://czarodzieje.org/t14763-kuferek
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptySob Lis 11 2017, 17:34;

Jeśli chodzi o kwestię wychowania, to Fairwyn był bardzo ciekawą osobą. Za dziecka wpajano mu niechęć do mugoli, której na szczęście nie odziedziczył. Przez swoje podejście często się kłócił z matką, ale zawsze z tyłu głowy miał tą świadomość, że to przecież matka. Jest tylko jedna, więc kochał ją mocno. Podobnie zresztą było i z nią. Miała tylko jednego syna, Max był jej jedynym dzieckiem. Swoją drogą było to bardzo smutne, bo owdowiała młodo, wiec śmiało mogła znaleźć sobie kogoś innego.
Nawet jeśli Max był jaki był, to w kwestii różdżek nie był idiotą. Nazwisko zobowiązywało, prawda? Chociaż nigdy mu się to nie podobało i nie wiązał z tym swojej przyszłości, to przeszedł przez kurs tworzenia magicznych patyczków. W przypadku Gryfona nie był on zbyt przyjemny. Z oczywistych powodów nie mógł zostać do niego przygotowany przez ojca, nad czym czasem ubolewał. Chyba śmiało mógł powiedzieć, że brakowało mu trochę staruszka w młodzieńczym życiu. Nie żeby go za to obwiniał. Nie miał prawda. Rozumiał, przyzwyczaił się do tego, że umarł i nigdy nie będzie miał okazji go poznać, ale gdyby tylko mógł dostać taką możliwość, to nawet na moment by się nie zawahał.
-Zawsze myślałem, że oni potrafią coś więcej niż machać różdżką – jak widać mógł się mylić. Mimo wszystko, kiedy słyszał krukon, to zawsze miał przed oczyma obraz jakiejś inteligentnej osóbki, często w okularkach, a nie debila, który nabiera się na najgłupszy żart i wściekał o byle pierdołę. Małe tego, wśród niebieskich krawatów widział osoby bardzo sympatyczne, które z łatwością odnajdują się w mało przyjemnym, czarno-magicznym świecie.
-Za byle pierdołę nie wyrzucają. Może jakbyś kogoś zabiła to by nad tym pomyśleli –mruknął przewracając lekko oczyma. Fairwyn naprawdę tak myślał. Dopiero morderstwo było wystarczającym przestępstwem do wywalenia kogoś ze szkoły. Wszystko inne karali szlabanami. Niektórzy uczniowie bezkarnie rzucali na zajęciach zaklęcia czarno-magiczne.  Prochów nie można było wnieść na teren Hogwartu, a alkohol był zwykłą błahostką. Jeśli nie w szkole, to wystarczyło wyskoczyć do pobliskiego Hogsmeade by dobrze imprezować. Pobicia też nie były niczym wielkim. Przecież na zajęciach z Obrony przed Czarną Magią, uczniowie przy nauczycielu obrzucali się zaklęciami mogącym zrobić krzywdę. Samo w sobie, było to narażaniem ich na niebezpieczeństwo, a jak jeszcze dodać do tego ostatnie problemy z magią, to łatwo było o tragedię. Ciekawe, kiedy wybuchnie pierwsza różdżka w czyjejś dłoni, od nadmiaru zgromadzonej w niej mocy.
-Z tego co się orientuję to był Ślizgonem, ale dlaczego został opiekunem to nie mam kurwa zielonego pojęcia. Przecież to wymaga chyba jakiejś integracji z uczniami, a on… Najchętniej to by się zamknął w jakiejś szafie od środka. – trochę współczuł ćwierćolbrzymce. Załatwić cokolwiek z Edgarem było ciężko, a do tego nigdy nie miał pewności, czy pójdzie po jej myśli. Max z chęcią pomógł by Vin-Eurico tylko, że nawet jeśli nauczyciel run, był jego wujkiem to nie miało żadnego znaczenia w ich relacji. Max był gotów zaryzykować stwierdzenia, że Edgara nie obchodził własny syn. Dawał matce alimenty, czego chcieli więcej?
-Czill, przecież mówimy o moim ojcu – mruknął, z uśmiechem patrząc na Dreamę. Nie rozumiał, dlaczego go przepraszała. Przecież nie obrazi się na nią za taką pierdołę. Jeśli chciał go w jakiś sposób skrzywdzić, to musiała się naprawdę dużo bardziej postarać. Jedyne na co mógłby się na nią obrazić, pogniewać to gdyby znowu znikła z jego życia, a na to się chyba nie zapowiadało. Przynajmniej nie planował pozwolić jej odejść zbyt szybko. Najlepiej to nigdy.
-Serio uważasz, że był jakimś spokojnym facetem? – spytał z lekkim niedowierzaniem i rozbawieniem malującym się na jego twarzy. Kątem oka spojrzał na dziewczynę. Ona serio tak myślała? Nie to nie mogło być możliwe. Zaśmiał się rozbawiony i przytulił do niej twarz. Była tak prawdziwa. Oddziaływała na wszystkie zmysły Gryfona. –Jakby nie miał czuba w głowie, to nie umarłby tak młodo. – Wcześnie odchodzą tylko szaleńcy, dla których zabawa rozpoczyna się przed dwudziestą druga. Kiedy tak teraz o tym myślał, to Max musiał być dla niego sporą przeszkodą. W końcu oznaczał koniec tej przyjemności i zabawy, a poważne, dorosłe życie.  Miał to gdzieś, przynajmniej mógł żyć w głupim przeświadczeniu, że jego ojciec musiał być fajnym kolesiem. W końcu to jedna z cech, którą odziedzicza się genach, prawda?
-Przestań mnie cały czas przepraszać. Nic się nie stało. Nie gniewam się – mruknął wyszczerzając lekko zęby. Nie przeszkadzało mu to w jakim kierunku zmierzała ich rozmowa. Przecież od tego tutaj byli, prawda? By gadać, na każdy możliwy temat. Jeśli Ślizgonka chciała nieco przedstawić jak wygląda sytuacja z jej bratem, to spoko.
-Też ćpał z obcymi ludźmi? – spytał drwiąco, nawiązując do bardzo dobrze znanej im sytuacji. Jakoś nie chciało mu się wierzyć, że Dreama miała jakieś problemy w kontaktach z ludźmi. Po tym co zdążył ją poznać, to była bardzo towarzyską osoba. W Hogwarcie znała zdecydowanie więcej osób od niego, na świecie już może trochę mniej. W każdym razie, Ślizgonka zbyt nisko się ceniła. Była wyjątkową dziewczyną i jeśli tylko by chciała, to dogadałaby się z wieloma osobami. Zresztą skoro Max miał przy niej zostać, to raczej było nieuniknione. Fairwyn lubił poznawać nowych ludzi, więc automatycznie skazywał na to Meksykankę.
-Nie zgadzam się – w Grecji, Leonardo zaakceptował Maxa, a przynajmniej go nie zabił, kiedy Gryfon drażnił ćwierćolbrzyma. Jeden mały i wręcz niewidoczny tatuaż, był niczym w porównaniu do Anglika, który, nie był najlepsza rzeczą, która mogła spotkać Dreamę. Starszy kolega miał łatwość do demoralizowania jej, a mimo to wciąż nie dostał żadnego zakazu zbliżania się do Ślizgonki. Swoją drogą pewnie by go olał.
-Po prostu nie kumają, jak niektórzy ludzie mogą mieć tak zjebany łeb – zaśmiał się i posłał do dziewczyny wyraźne cmoknięcie. Czułości, były przyjemne, ale bez przesady. Nadmiar cukru szkodzi zdrowi. W każdym razie, to za ten zjebany łeb właśnie uwielbiał dziewczynę. Swoim wyjątkowym podejściem do życia wyróżniała się na tle innych dziewczyn i właśnie dlatego wpadła w oko Anglika. Był jej za to bardzo wdzięczny.
Uśmiechnął się, kiedy tak entuzjastycznie zareagowała na jego pocałunek. To miłe, chociaż nie miał okazji się tym nacieszyć. Jeszcze nie, bo szybko zaskoczyła go swoim dalszym działanie. Tym razem to ona zaczęła ten błogi moment. Wyjątkowy, który nie powinien się nigdy kończyć. Emocje buzowały w Fairwynie, serce biło mu jak szalone. Żaden zastrzyk z adrenaliny, nie mógł się równać z tą krótką chwilą. Nie chciał by się kończyła. Nie potrzebował oddychać, mógł tak po prostu umrzeć. Namiętnie smakował delikatnych ust dziewczyny.
-Zapomniałem co chciałem powiedzieć – odparł, parskając cicho śmiechem i uniósł nieco brwi do góry. –Tak chce – dodał, krótko i nie czekał zbyt długo, bo znowu zbliżył się do ćwiercolbrzymki. Przymknął oczy i pocałował ją jak gdyby świat miał się zaraz skończyć. W głowie słyszał tylko dudnienie własnego serca w rymie aj low ju. Kochał Dreamę.
Powrót do góry Go down


Dreama Vin-Eurico
Dreama Vin-Eurico

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Galeony : 84
  Liczba postów : 665
https://www.czarodzieje.org/t13697-dreama-vin-eurico
https://www.czarodzieje.org/t14451-dramatyczne-listy
https://www.czarodzieje.org/t13852-dreama-vin-eurico
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptyNie Lis 12 2017, 01:42;

Jedyną rzeczą jakiej Vin-Eurico nie była w stanie zrozumieć była nietoleracja. Do niej samej nie dochodziło, jak można było mieć obiekcje co do mugoli. Wspominała zawsze matkę, która przecież mugolką była i należała do najwspanialszych przedstawicielek babskiego rodzaju.
Bardziej do dziewczyny przemawiała nienawiść do całego gatunku ludzkiego, na czele z każdą władzą, którą próbowała podporządkowywać sobie ludzi. Ludzie o wyższym statusie majątkowym czy „lepszym” pochodzeniu wzbudzali dziwną przykrość, spowodowaną bardziej ich głupotą aniżeli tym, że w jakikolwiek sposób raniły Ślizgonkę ich słowa.
Przykro było patrzeć na następnego czysto krwistego, za wszelkie skarby świata zapierającego się rękami i nogami przed światem mugolskim. Oni wszyscy nie wiedzieli nawet, ile tracą, jak wiele wspaniałych rzeczy zostało wynalezionych przez mugoli, którym udało dojść się do sukcesu bez użycia magi.
Czasem wydawało się Dreamie, że różdżki ogłupiały, bo niektórzy czarodzieje całkowicie nie radzili sobie bez ich pomocy, właściwie nie będąc w stanie obyć bez prostej formułki ułatwiającej życie. Co to za człowiek, który ułatwia sobie życie przy właściwie każdej czynności życiowej.
I właśnie z tym typem człowieka kojarzyli się Dreamie krukoni. Być może się myliła albo przez te sześć lat poznawała wyjątkowych idiotów. Pech? Chichot losu? Wszystko możliwe.
- Chyba mam pecha do krukonów - rzuciła lekko - Albo to tylko mój rocznik taki pojebany - westchnęła cicho, myśląc o tym, jak wielu normalnych krukonów udało jej się nie poznać. Jak wiele dobrego jeszcze ją ominie, towarzystwo gryfonów służyło Dramie, a już tego jednego Gryfona, któremu udało skraść się serce dziewczyny najbardziej — jednak zaczęła odczuwać to, jak bardzo ogranicza się przy wyborze znajomych. Może powinna poznać jakiś nowych ludzi? Albo przynajmniej postarać, uspokoić ten paskudny ślizgoński charakter, który czasem naprawdę dawał się we w znaki. Bycie miłym ciągle, zawsze i wszędzie miało swoje plusy, jednak czy ona potrafiłaby oszczędzić sobie tych wszystkich kąśliwych komentarzy? Raczej nie.
- Zawsze można spróbować z jakąś przypadkową Avadą - wzruszyła ramionami - Jeden rzut w czasie meczu i nikt nie zorientowałby się, kto to zrobił, skąd i gdzie - drapieżny uśmiech zdobił buzię Meksykanki. Nie miała oporów przed opowiadaniem tego typu, wyjątkowo suchych żarcików. Często niesmacznych i chorych, jednocześnie nie bała się, że on weźmie ją na poważnie. W normalnych warunkach nie zrobiłaby nikomu krzywdy.
Nie szukała zwady z innymi ludźmi (no może czasem wychodziło całkowicie inaczej, ale nie każdy był w stanie zrozumieć Vin-Eurico), tym bardziej nie w głowie dziewczyny było obrzucanie z kimkolwiek czarno magicznymi zaklęciami. Nawet kiedy Fire podbiła jej oko (ach, te trudne początki znajomości) to nie oddała, bo po co. Uważała, że zasłużyła, tamtego dnia wyjątkowo bardzo chciała rozdrażnić rudą małpę, doprowadzając do granicy wytrzymałości. Czy żałowała? Nigdy w życiu, a na drugi dzień może jeszcze bardziej i mocniej zaczepiała koleżankę z Gryffindoru. Igrała z ogniem, całkowicie nie zdając sobie sprawy z konsekwencji swego zachowania. Po czasie Fire udało się ujarzmić, nie traktowała Dreamy jak rywalki numer jednej, a po jakimś czasie zaprzyjaźniły się. Nadawały na całkowicie innych falach, jednak ruda małpa, z tym swoim dziwnym zachowaniem przypadła Ślizgonce do gustu.
A Edgar był, no właśnie był dziwny i tego zmienić nie mógł nikt. Z tego, co słyszała, to kiedyś olał pogrzeb własnej matki, całkowicie nie przejmując się tym, że kobiecinie się zmarło. Już to świadczyło o jego wyjątkowym dziwactwie, albo raczej braku jakiejkolwiek empatii.
Dreamie zdawało się, że opiekun domu musi być przede wszystkim empatyczny i przygotowany na każdą okoliczność, a inteligencją czy znajomością wielu języków nie dało się tego nadrobić.
Słowa o szafie wyjątkowo rozbawiły Dreamę. Wyobraziła sobie Edgara siedzącego w jakimś ciemnym i klaustrofobicznym pomieszczeniu i czytającego te swoje runy albo narzekającego na wyjątkowo nieroztropną młodzież, którą zmuszony był nadzorować. Zaraz w głowie pojawiła się wizja trzynastolatki z pierwszym okresem, całkowicie niewiedzącej co ze sobą zrobić, wstydzącą jak cholera, czerwoną jak buraczej i pytającej o takie rzeczy nauczyciela. Ciekawe co by zrobił. Wyśmiał? Niee, to nie było w stylu chłodnego mężczyzny, raczej wysłał do pielęgniarki, która zalałaby nastolatkę broszurkami o ciąży, dzieciach i innych tego typu pierdołach.
- Może jeśli kupie mu tą pieprzoną szafę to zaspokoję jego podstawowe potrzeby życiowe i wreszcie da sobie spokój z nauczaniem - To był jakiś plan. Stałaby się bohaterem, któremu udało się poskromić aż dwóch Fairwynów.
- A czy ktokolwiek inny daje sobie z nim radę? - mruknęła - On chyba nie lubi nawet samego siebie, a co dopiero innych ludzi. Więc albo potrzeba było milczka, albo kogoś, kto posiada wielką cierpliwość i właściwie nie zwracał uwagi na wredne przytyki - delikatnie przygryzła wargi - Ja całkowicie zrezygnowałam z Historii Magii, bo prędzej czy później doszłoby między nami do jakieś jadki. Wolę żyć spokojna, tylko z jednym obecnym w życiu. No i bez ewentualnej możliwości dostania szlabanu na runach. - Szlabany nie były trudne czy wykańczające, nie stanowiły właściwie żadnej kary. A przynajmniej dla Ślizgonki, traktowała je jak natrętną muchę, latającą nad nosem i niedającą człowiekowi spokoju. Po jakimś czasie mucha umierała, tak jak i kończył się kiedyś szlaban. Krąg życia czy coś.
- A co do śmierci to wcale nie trzeba mieć czuba. Zawsze można wpaść pod mugolski samochód, zostać porażonym piorunem, utonąć w wodzie, zostać zamordowanym przez nieznajomego w czasie ćpania w krzakach, przypadki chodzą po ludziach. - mimowolnie wzruszyła ramionami.
Jeszcze 3 tygodnie temu nie mogła wyobrazić sobie rozmowy o umieraniu, wpadała w dziki szał nie pozwalając myśleć sobie samej o żadnej z złych rzeczy. Zamykała się w sobie, bujała jak dziecko z chorobą sierocą i wyglądała na naprawdę poważnie chorą. Bała siebie samej, zdając sprawę z tego, że jest zagrożeniem dla ludzi. Teraz było lepiej, czasem dalej przykro, ale lepiej.
Nastolatka uśmiechnęła się przepraszającą, nie mówiąc już ani słowa. Przeprosiny wypływały z ust mimowolnie, jakby pośrednio przepraszała Maxa za nagły wyjazd i złamane serce, zaserwowane w zestawie.
Prychnęła jak kotka na słowa o ćpaniu w lesie.
- A może to przez ten twój naturalny, gryfoński magnetyzm udało Ci się zaciągnąć mnie w krzaki - brzmiała dwuznacznie i zabawnie, jednak nie mogła powstrzymać siebie przed jakimiś dziwacznymi porównaniami. Może gdyby nie okazało się, że chłopak jest tak wspaniałym facetem, to żałowałaby swych czynów, jednak prawda była inna — dzięki swemu głupiemu, bo głupiemu zachowaniu poznała go i teraz mogła cieszyć się towarzystwem Maxa. Co byłoby, gdyby wtedy na siebie nie wpadli. Na obskurnym, greckim targu przy wózeczku podejrzanie wyglądającego pana sprzedawcy, posiadającego w swej ofercie tylko i wyłącznie zakazane produkty. Wielce możliwe było, że nie przeszłaby załamania, że żyłaby w idealnym świecie — ale bez Gryfona. Jednak czy świat bez niego mogła nazwać tym idealnym?
- Ale wracając do tematu Leo to typ sportowca, a ja jestem nerdem z wyjątkowo chujowymi wynikami w nauce, gdyby nie perkusja to pewnie dalej bałabym się odezwać do innych ludzi, bo wiesz, teraz może i mało rzeczy sprawia mi trudność, jednak kiedyś było całkowicie inaczej - i może łezka zakręciłaby się w oku Dramy na wspomnienia dawnych lat, gdyby tamte lata nie były tak strasznie nudne.
Bała się wszystkiego — przemów, ludzi, tłumów, wielkich pomieszczeń, miejsc publicznych, gdzie mogłaby zaliczyć jakiś przypał. Nie odzywała się, podziwiając świat z daleka i poddając go dokładnej analizie. Potem zainteresowała się muzyką, chęć sławy była tak wielka i tak bardzo wciągała, że mimowolnie otworzyła się na ludzi i tak dalej toczyło się życie Vin-Eurico. Niektórym trudno było w to uwierzyć, jednak uczniowie z dawnej szkoły znali dawne ja dziewczyny. - No, ale Leo nie ćpa raczej. Na jad by się nie zdecydował na pewno. - zakończyła z uśmiechem.
Łeb Dreamy był zjebany od zawsze. Brakowało przynajmniej trzech klepek i 1/5 mózgu — jak jej się wydawało odpowiadającym za w miarę logiczne myślenie, względną ogarniętość i strach.
Mało czego się bała (no może oprócz śmierci) - niebezpieczne stworzenia traktowała jak kotki czy pieski, nauczycieli nie budzili w niej żadnego respektu, jedynie wkurwienie no i jeśli coś dziewczynie nie podobało się, to waliła prosto z mostu, nie przejmując się konsekwencjami. Parę razy dostała w mordę, parę razy ledwo udało się nie dostać w mordę, jednak trwała w tym stanie — nie przejmując się tym, że kiedyś ktoś wkurzy się tak, że ją zamorduje i to w sposób gwarantujący, że nigdy nie wróci na Ziemię z zaświatów.
- Nie kumają, bo Ciebie jeszcze nie zgarnęli na takie badania, - uśmiechnęła się wrednie - może zostałbyś modelem badawczym, takim typowym przykładem zjebania, co? - zaproponowała rozbawiona, a na koniec zostawiła na czole Fairwyna przelotnego całusa.
Pocałunki rozgrzewały duszę. Czuła się błogo, przenosiła do całkowicie innego świata, gdzieś ponad ciężkim życiem i wszystkimi pierdołami dręczącymi ich codziennie. Zarost Maxa delikatnie łaskotał w twarz, jednak ani trochę nie przeszkadzał Dreamie. Nie wiedziała za bardzo, co byłoby w stanie popsuć jej humor i zniszczyć tę chwilę. Najbardziej tragiczne informacje musiałyby czekać na swą kolej, bo ona nie była w stanie myśleć nad niczym innym niż przyjemne pocałunki Anglika.
- Cholera, coś w was Gryfonach musi być, jaki dodatkowy gen, który przyciąga takie biedne i niewinne ślizgonki jak ja, bo inaczej tego wszystkiego wytłumaczyć nie potrafię. - ostatni pocałunek był najdelikatniejszy, bardzo podobny do tego, którym obdarowała Fairwyna na początku. W jednej chwili chciała okazać wszystkie uczucia, które teraz czuła.
W przeszłości nie śniła o tak pięknych chwilach, jak te, które przeżywali w Pokoju Życzeń. Nie żyła marzeniami, gdyby cofnęła się w czasie o kilka miesięcy wstecz, to nie przewidywałaby, że taki chłopak jak on zainteresuje się nią chociaż odrobinę.
Powrót do góry Go down


Maximilian T. Fairwyn
Maximilian T. Fairwyn

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 140
  Liczba postów : 286
https://www.czarodzieje.org/t14760-maximilian-t-fairwyn
http://czarodzieje.org/t14763-kuferek
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptyPon Lis 13 2017, 14:35;

Spojrzał na Ślizgonkę z lekkim niedowierzaniem. Zdawał sobie, że to co mówiła o Avadzie było tylko suchym żartem, ale jakoś tak go przerażał. Chyba zbyt mocno mu zależało, zbyt mocno martwił się o Dreamę. Nie wybaczyłby sobie i jej, gdyby przypadkiem zrobiła komuś krzywdę. Chociaż, czy była do tego zdolna? Raczej nie. Lubiła szaleństwa, ale Max nigdy nie widział, by dziewczyna była agresywna, nawet po alkoholu. Wręcz przeciwnie, była cholernie sympatyczna. A może to tylko Max tak na nią działał. Wywoływał w niej tak przyjemne uczucia, że nie potrafiła się wściekać. Ona tak przynajmniej działała na Maxa. Pojawiła się w życiu Anglika tak nagle i od razu stała się jego ważną częścią.
-W tym przypadku, nawet przypadkowa Avada nie pomoże – mruknął rozbawiony. Przecież jego chorzy fani zabiliby za to Ślizgonkę. Ciężko w to uwierzyć, ale istnieli ludzie, którzy pomimo tego, że go nie znali, to uwielbiali nauczyciela run. Może mieli w tym nieco racji. Edgar był jaki był, ale mimo wszystko przysłużył się bardzo dużo dla społeczeństwa. Przynajmniej w kwestii badania przeszłości. Mógł być największym chujem, ale w głębi serca, Max nie życzył wujkowi niczego złego. Wręcz przeciwnie, miał jakąś cichą nadzieję, że kiedyś dogada się z ludźmi.
-Pewnie ktoś się znajdzie – ale na pewno nie był to nikt z ich otoczenia. Śmiało mógłby powiedzieć, że chyba nikt z Anglii. Ktoś z kim nie musi się widywać, a jedynie utrzymuje kontakt poprzez swoje gołębię.
-Przesadzasz. Przecież nie zabije Cię od razu za to, że chodzisz na jego lekcje. Najwyżej zabierze kilka punktów. Chuj z tymi punktami – westchnął cicho. Sam ograniczał liczbę swoich przedmiotów do minimum. Głównie zależało mu na zaklęciach i co ciekawe – mugoloznawstwie. Ciężko w to uwierzyć, ale w głowie tego debila naprawdę siedziała szczerza chęć poznawania mugolskiej kultury i pokazywania jej magicznemu światu. Stąd kilka jego tatuaży. Ze swoich podróży dowiadywał się znacznie więcej niż na zajęciach.
Co do samych punktów. Podejście Fairwyna było bardzo lekceważące. Nie przejmował się nimi. Może starsze pokolenia się tym jarały, ale dla Maxa było to coś niepotrzebnego. Ocenianie grupy pod względem większej grupy. To jakiś żart? Wszyscy musieli się angażować, a gdy ktoś coś odwalił, pouczał go cały dom, że na tym cierpią? Serio, już wolał się nie utożsamiać z żadnym.
-Podobno wyjątkowi ludzi odchodzą młodo – przewrócił lekko oczyma. Naprawdę chciał wierzyć, że jego staruszek był kimś fajnym. W głowie, tworzy sobie, możliwe, że bardzo błędną wizję sympatycznego kolesia, który z łatwością otaczał się gromadą znajomych. Był w centrum wszelkiej uwagi – był liderem.
-To swoją drogą. I nie gryfoński, po prostu jestem zajebiste – uśmiechnął się do dziewczyny. Może dla obcych ludzi to faktycznie brzmiało dwuznacznie, ale nie dla Maxa. Żyłka Leo pewnie by teraz pękała, jak kiedy Fairwyn żartował sobie o sypianiu z jego siostrą. Tylko oni wiedzieli, że pomiędzy tą dwójką jeszcze do niczego nie doszło. Do niczego, poza silnym i szczerym uczuciem, bez którego tracili cząstkę swojej osobowości.
-Każdy musi się jakoś przełamać. – Anglik może sobie nie przypominał, by kiedykolwiek miał jakieś problemy w nawiązywaniu znajomości. Zawsze był szczery i otwarty. To jaki stał się dziś, było tylko kwestią czasu. Chciał czy też nie, był typowym Gryfonem. Miał nieokiełznaną potrzebę ciągłych wrażeń. Zastrzyki adrenaliny, stały się dla niego normą, a regularne wycieczki, jedyną formą zaspokojenia na jakiś czas. Do teraz. Ślizgonka była wyjątkową osobą w jego życiu, z którą był gotów spędzać całe dnie.
-Mało kto by się zdecydował. Swoją drogą lepiej mu nie mów, że brałaś – zaśmiał się jak gdyby nigdy nic. Nawet jeśli teraz byli bardzo blisko, to i tak by raczej nie powstrzymało Leonarda przed „przypadkową” Avadą. Ćwierćolbrzym nie zawahałby się zabić Maxa, gdy zdawał sobie sprawę, że Anglik podał jego młodszej siostrzyczce najgorszy, magiczny narkotyk.
-Chcesz by mnie zamknęli w klatce i robili jakieś eksperymenty? – uniósł lekko brwi do góry i spojrzał na dziewczynę. To miłe, że tak bardzo w niego wierzyła. Potrafiła podbudować ego człowieka – a nie, chyba nie. Tak serio, to bez przesady. Przecież nie było z nim, aż tak źle.
-Tylko we mnie – poprawił Ślizgonkę. Nie lubił, kiedy porównywała go do innych Gryfonów. Źle się z tym czuł. Nie potrafił wytłumaczyć tego uczucia, ale najbliżej mu było chyba do zazdrości. Nie obchodzili go inni gryfoni. Wręcz przeciwnie, lał na nich ciepłym moczem. Max jakoś nie czuł potrzeby porównywania Dreamy do innych Ślizgonek. Dla niego liczyła się ta jedna. Ta najwspanialsza, która teraz siedziała w jego objęciach…

[z/t] x2
Powrót do góry Go down


Leonardo O. Vin-Eurico
Leonardo O. Vin-Eurico

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Dodatkowo : animag (grizzly)
Galeony : 4467
  Liczba postów : 2204
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13793-leonardo-ovidio-vin-eurico#365517
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13807-love-letters#365644
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13804-leonardo-ovidio-vin-eurico#365640
https://www.czarodzieje.org/t18322-leonardo-o-vin-eurico-dzienni
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptyPią Sty 05 2018, 15:09;

Nie potrzebował wcale zmian. Leo zawsze był osobą kochającą wszystko, co nowe; nie potrafił tkwić w miejscu i wiecznie biegał, szukając Merlin wie czego. Teraz już znalazł i było mu po prostu dobrze. Miał mieszkanie i pracę, czuł się stabilnie finansowo, a w szkole szło na tyle dobrze, że nie musiał martwić się o jakieś nieprzyjemne powtórki. Był zdrowy i utrzymywał kontakt z rodziną, choć decyzja o oficjalnym zamieszkaniu w Wielkiej Brytanii szokowała każdego - Leo chyba trochę zawsze uważał, że po studiach wróci w rodzinne strony, a najlepiej po prostu podda się beztroskim podróżom. Rzecz w tym, że wszystko to gotów był oddać dla swojego partnera; rzuciłby pracę i wyjechałby nawet na koniec świata, gdyby tylko @Ezra T. Clarke go o to poprosił. Kochał tego chłopaka i był niesamowicie dumny, że w końcu ktoś pokazał mu jak zwolnić. Leonardo potrzebował jakiejś kotwicy, kogoś, kto myślałby racjonalnie. Nie bez powodu tak często nazywał Krukona swoim głosem rozsądku.
Problem w tym, że nie mogli być nierozłączni - to jest, żaden z nich do tego nie dążył, pielęgnując zarówno związek, jak i inne relacje. Żyli zatem zdrowo i nie było nic dziwnego w tym, że Gryfon wcale nie zjawiał się na każdym wróżbiarstwie, aby tylko dotrzymać towarzystwa swojemu partnerowi. Mógł zajrzeć raz na miesiąc, posłuchać o czymś ciekawym, bądź odpytać Clarke’a przed sprawdzianem; nieszczególnie podobało mu się opanowywanie samodzielne materiału i nie czuł się w tym swobodnie. Nie był Ezrą, nie był dobry we wszystkim. Był sobą, był beznadziejny we wszystkim.
Wystarczyło jedno popołudnie, aby Leo nabroił. Ezra był na zajęciach, a Vin-Eurico akurat miał trochę czasu wolnego - z wróżbiarstwa zrezygnował na rzecz treningu, a wcześniej była tylko numerologia, interesująca go chyba jeszcze mniej. Jedynym problemem było to, że znajomy odwołał spotkanie, a Leo nie miał ochoty na ćwiczenie w samotności; tak napatoczył się na Biancę, z którą miał rachunki do wyrównania. Kilka godzin bez Ezry i tak oto skończył z magicznie pofarbowanymi tęczowymi włosami, równie pięknymi co zawsze, acz zaskakującymi kolorem. Chłopak nawet nie zastanawiał się jak dziwny przekaz dawało to ludziom. Sam był solidnie zaskoczony, że wyglądało to całkiem przyzwoicie (chociaż musiał się ogolić, bo zarost przestał mu pasować przy tej stylizacji). Bardziej pastelowe kosmyki tonowały nieco inne, krzykliwe i niemalże neonowe. Leo z uśmiechem na ustach ruszył na umówione spotkanie ze swoim chłopakiem, a fakt, że miał czarną beanie na głowę skutecznie ukrywał większość kosmyków. Tylko kilka czerwonych loków opadało mu na czoło. Mogło być gorzej, a jednak tak oto pojawił się namacalny dowód, że Leo potrzebował głosu rozsądku. I to takiego donośnego... Dostał się na odpowiednie piętro i przeszedł trzy razy wzdłuż korytarza, powtarzając w myślach dokładnie to, co napisał Ezrze w pospiesznie wysłanym liściku. Ustalili zajęcie i miejsce, ale potrzebne było hasło inspirujące jedno z najbardziej oryginalnych pomieszczeń Hogwartu.
"Coś mojego, coś relaksującego".
Tyle musiało wystarczyć - i wystarczyło. Leo bez problemu otworzył ogromne mosiężne drzwi i dostał się do Pokoju Życzeń. Z tyłu głowy miał myśl, że ich plany to nauka zielarstwa, tak więc nie zdziwił się na przyjemny powiew świeżego powietrza i parapety zastawione doniczkami z różnymi roślinami. Okna były ogromne i lekko uchylone, ale do środka nie wpadał mróz - magia Hogwartu nie pozwalała na takie niedogodności. Ze względu na półmrok panujący na zewnątrz, królowało tutaj sztuczne światło. Leo powiódł zaciekawionym spojrzeniem po dużym, przestronnym pomieszczeniu. Drewniana podłoga w niektórych miejscach zakryta została matą, gdzieś tam wisiał worek treningowy, a w kącie stało parę ciężarków. Natknął się nawet na czerwone rękawice bokserskie, do złudzenia przypominające jego własne (brakowało im tego charakterystycznego przetarcia przy nadgarstku, którego Leo nabawił się na jednych zawodach). I choć poczuł się już jak na prawdziwej sali treningowej, to w końcu zatrzymał się przy wielkiej skórzanej kanapie umiejscowionej bliżej jednego z okien. Pokryta była miękkimi poduszkami i grubym kocem, a całość wyglądała tak kusząco, że Leo niemal westchnął z zachwytu. Nie było to idealne - brakowało czegoś związanego z wodnymi hobby chłopaka, nie było nawet gramofonu mogącego zapewnić muzykę, a Pokój Życzeń nie oferował jedzenia. A poza tym, Ezra jeszcze nie przyszedł.
Leo odstawił torbę na podłogę i przemknął obok stolika, na którym leżały owijki i różne rękawice; czułym spojrzeniem otulił nawet jednorazowe ochraniacze na zęby. Nie było tu bardziej skomplikowanych mugolskich sprzętów, a jedynie produkty stopniowo wtapiające się w kulturę mugolską.
Zatrzymał się dopiero przy jednym worku, nie mogąc się powstrzymać od wyprowadzenia kilku ciosów... a skoro był trochę przed czasem, to pospiesznie pozbył się butów i wypróbował parę kopnięć. Nie było sensu w przedwczesnym rzucaniu się na zielarstwo, nie?


3 i zapraszam Ezrę!
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptyPią Sty 05 2018, 20:43;

Jaki byłby sens zmian, skoro wszystko już było idealne? Ezra wbrew pozorom nie oczekiwał wiele, doceniając to, co udało mu się wypracować i to, co otrzymał całkiem za darmo, opatrzone kredytem zaufania. Można było powiedzieć, że taką darowizną był właśnie Leonardo, bo Ezra pomimo ponad rocznej znajomości nie zdołał rozgryźć, za jakie zasługi Gryfon został mu zesłany. Cokolwiek by to nie było, Krukon wiedział już, że Vin-Eurico stanowił niezwykle cenny element jego życia. Z tego powodu obawiał się wybiegać myślami w przyszłość, nie będąc świadomym planów powziętych przez chłopaka odnośnie miejsca zamieszkania. Żaden z nich nie był fanem poważnych rozmów i Ezra poniekąd nie chciał przestraszyć Leo potrzebą składania jakichś deklaracji. Zatem milczał. Z przemilczaniem spraw był dobrze zapoznany.
O wiele przyjemniej żyło się teraźniejszością; nawet w magicznym świecie codzienność mogła stać się monotonna, ale Leonardo zdecydowanie rozpromieniał życie Ezry kolorami tęczy. O wiele łatwiej było grzecznie wysiedzieć lekcję wróżbiarstwa, kiedy miało się świadomość, że jej koniec oznaczał chociaż chwilowe utonięcie w objęciach Gryfona. Dla tego było warto przetrwać wszelkie męczarnie, potocznie zwane lekcjami. Zapewne byłoby łatwiej, gdyby priorytety chłopaków były ze sobą bardziej zbieżne. Wychodziło jednak na to, że Ezra pojawiał się na niemal wszystkich lekcjach, odpuszczając sobie te zupełnie bezsensowne oraz runy, podczas gdy Leonardo marnował czas na szlajaniu się ze znajomymi. Dobre oceny Ezra zawdzięczał zatem pracy, nie wrodzonym, ponadprzeciętnym umiejętnościom, jak mógł twierdzić Leonardo.
Po zajęciach wróżbiarstwa, Clarke natychmiast skierował swoje kroki na siódme piętro i omijając portret Grubej Damy, dotarł pod pozornie pustą ścianę. Wsunął rękę do kieszeni, przejeżdżając palcami po kawałku pergaminu, lecz nie musząc ponownie odczytywać jej treści.
Coś mojego, coś relaksującego.
Uśmiechnął się, kiedy mosiężne drzwi Pokoju Życzeń rzeczywiście ujawniły przed nim swoją obecność.  Naparł na nie, odczuwając większy niż standardowo ciężar, a łagodne skrzypnięcie zawiasów rozbrzmiało jak starodawna wersja dzwonka, sygnalizując Leo, że jego samotność dobiegła końca.
Ezra przesunął ciekawskim spojrzeniem po wnętrzu, a jego wzrok w pierwszej kolejności, inaczej niż Leo, wyłonił dużą skórzaną kanapę, wprost stworzoną by zatopić się pomiędzy okrywające ją miękkie poduszki i koc. Poprawił torbę na ramieniu, wędrując spojrzeniem dalej, do części przypominającej raczej salę treningową. Jakżeby inaczej, to w tym środowisku Ezra odnaleźć mógł swojego chłopaka.
- Nie mówiłeś, że nauka z tobą nie zakłada podręczników - zauważył, wyrazistym spojrzeniem wiodąc od kołyszących się worków i ciężarków, których uniesienie byłoby dla Ezry zbyt wielkim wyzwaniem do kanapy i z powrotem. Podszedł bliżej, chwytając ręce Leo i zanim wyciągnął się do pocałunku, drobiazgowym spojrzeniem otoczył jego twarz. Pojedyncze cmoknięcie dezaprobaty mogło sugerować Leonardo, że Ezra jak najbardziej zauważył.
- Powiedz, że nie zrobiłeś tego, co widzę, że zrobiłeś - mruknął ostrzegawczo i niemal oskarżająco. Przez chwilę milczał, jakby dając Leo czas na wytłumaczenie się, a potem tylko westchnął, a jego oczy błysnęły rozbawieniem. - Naprawdę lubiłem twój zarost. - Nie tylko wizualnie pasował do Gryfona, lubił go szczególnie podczas wymienianych porannych pocałunków, kiedy szorstkie uczucie na gładkich policzkach Krukona wydawało mu się być najbardziej pociągające.  Na czapkę i wystające spod niej kosmyki włosów nic nie powiedział, czekając aż Leo odsłoni przed nim całą misternie zrobioną koloryzację.
Powrót do góry Go down


Leonardo O. Vin-Eurico
Leonardo O. Vin-Eurico

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Dodatkowo : animag (grizzly)
Galeony : 4467
  Liczba postów : 2204
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13793-leonardo-ovidio-vin-eurico#365517
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13807-love-letters#365644
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13804-leonardo-ovidio-vin-eurico#365640
https://www.czarodzieje.org/t18322-leonardo-o-vin-eurico-dzienni
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptyPią Sty 05 2018, 22:04;

Prokrastynacja wpisana była już chyba w geny większości ludzi, a przynajmniej tak zawsze twierdził Leonardo. Jak ognia (mało trafne porównanie, biorąc pod uwagę relację łączącą go z Fire) unikał poważnych rozmów, plącząc się w nich i gubiąc całą tę pewność siebie, którą tak skrupulatnie zbierał i okazywał przy każdej możliwej sytuacji. Obawiał się przyszłości ze świadomością, że przeszłość wcale za dobrych wróżb mu nie daje - prawdę mówiąc Vin-Eurico był w ciężkim szoku, że jego obecny związek wytrwał tak wiele. Pierwszy, istotny, do bólu potrzebny. Nie wyobrażał sobie tego stracić, ale przecież całe życie pokazywał światu i sobie, że w tym jest właśnie najlepszy. Nie miał pojęcia jak Ezra z nim wytrzymuje, bo po namyśle potrafił znaleźć sporo mniej przyjemnych sytuacji, które stwarzał bądź magicznie przyciągał. Jeśli Krukon nie wiedział za co go "dostał", to co miał powiedzieć Leo?
Nie podjął wcale poważnej, oficjalnej decyzji odnośnie miejsca zamieszkania. Meksyk zawsze miał być jego domem, a jednak mieszkanie w Hogsmeade nie było nieistotne i Gryfon nie potrafił patrzeć na nie jak na etap przejściowy. Nie chciał się nad tym zastanawiać, z zadowoleniem po prostu żyjąc chwilą.
Pokój faktycznie pięknie dopasował się zarówno do upodobań jak i potrzeb; Leo chętnie poświęcił trochę czasu na wyładowanie energii ze znajomą fakturą maty pod stopami. Nie chciał się jednak zbytnio zmęczyć, a poza tym zanim się rozkręcił, to usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Zamarł z ręką w połowie drogi do głowy, powstrzymując się od ściągnięcia czapki - zamiast tego uśmiechnął się pod nosem, obserwując Ezrę i czekając, aż się napatrzy na wystrój wnętrza.
- To zależy czego się uczymy - wzruszył ramionami, wcale nie przywiązując zbyt wielkiej nadziei do spędzenia wieczoru nad zielarstwem. Niby lubił przedmiot nauczany przez Corbijna i Vicario, a jednak ślęczenie nad książkami nie było jego ulubionym zajęciem. Zaczekał aż Clarke podejdzie i jedynie uśmiechnął się szerzej, gdy ten złapał go za ręce. - Ej, ja jestem bardzo pozytywnie zaskoczony... co nie zmienia faktu, że długo tak nie wytrzymam - zaśmiał się, cmokając Ezrę w usta, żeby zaraz wyprostować się i ściągnąć tę nieszczęsną czapkę. Włosy naturalnie odnalazły swoje właściwe miejsca, a jednak nie przybrały standardowej formy poskręcanej burzy loków. Ciemna barwa ustąpiła miejsca tęczowym kolorom, nierównomiernie pochłaniającym poszczególne kosmyki - te zaś pozostawały jedynie łagodnie skręcone, ułożone idealnie, delikatne i jedwabiste, błagające o dotyk. Na komentarz odnośnie zarostu chłopak zachmurzył się nieco, bądź też po prostu zamyślił - odruchowo przesunął dłonią po policzku, nieprzyzwyczajony już do takiej gładkości. Ostatecznie była to jednak sprawa jeszcze bardziej błaha, niż tymczasowo zaczarowane włosy; kwestia czasu, ot co.
- Bardzo źle? - Uśmiechał się słodko (a może to stylizacja dodawała tego charakteru?), choć w rzeczywistości faktycznie był ciekaw opinii Clarke'a. Nie było to nic trwałego i z całą pewnością nie wymagało zgody, ale przyjemnie było słuchać komplementów, a Leośkowi zależało na akceptacji (i aprobacie) nawet wtedy, gdy farbował się dla zakładu. Gestem zachęcił swojego chłopaka, aby przenieśli się jednak na kanapę - nawet jeśli nie pasowała mu nowa fryzura Gryfona, to musiał wytrwać chociażby naukę zielarstwa.
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptySob Sty 06 2018, 13:50;

Tak naprawdę największą przeszkodą, którą jak na razie doświadczyli w związku, była sama akceptacja głębszych uczuć względem siebie i odważne wyciągnięcie ich na jaskrawe i obnażające światło dzienne. W takim wypadku, czy można było powiedzieć, że cokolwiek wytrwali? Poza samym czasem. Ezra wiedział, że kiedyś musiał przyjść kryzys. Musiała przyjść pierwsza poważna kłótnia. Zbyt dużo czasu spędzali ze sobą, aby to ominąć, nawet z jakże ugodową naturą obu chłopaków. Ezra w pewien sposób czekał również na ten element - nic innego nie mogło dać wiedzy, czy w przyszłości będą sobie radzić z problemami.
Nie było to jednak teraz ważne, skoro obaj uznawali teraźniejszość za sielską, a co za tym szło, całkowicie satysfakcjonującą.
- Zielarstwa, kochanie, zielarstwa. Przynajmniej na razie. - Gdyby to Ezra dobierał wystrój pomieszczenia, niewątpliwie znalazłby miejsce na jakąś małą biblioteczkę z książkami specjalizującymi się w przedmiocie... - Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy. Nie wiem jak tobie, ale mi wystarczy zadowalający z tego sprawdzianu.
Ezra poczuł się oszukany, kiedy Leonardo zdjął czapkę, a jego włosy nie zaczęły się zabawnie skręcać, niczym drobne sprężynki, tylko spłynęły w kierunku jego ramion łagodnie jak  spokojna toń rzeczna. Ezra nie mógł się powstrzymać i zanim cokolwiek zrobił, z jego ust uciekło parsknięcie i autentyczny śmiech. Zasłonił usta ręką, jakby chciał powstrzymać ten odruch, który mimo wszystko mógł urazić Vin-Eurico. No nie było, aż tak źle. Wyciągnął dłoń, przepuszczając aksamitne, kolorowe kosmyki pomiędzy palcami. Spodziewał się, że będą bardziej szorstkie, tymczasem nie straciły zupełnie nic ze swojej miękkości.
- Wyglądasz jakbyś wybierał się na jakąś paradę równości - poinformował go, kręcąc głową. Czy dało się być bardziej ostentacyjnym? - Wyglądasz też po prostu młodziej. I trochę jak debil. Ale generalnie jest uroczo, naprawdę dobrze zrobione - zaśmiał się, gładząc czule policzek Leo. Z zarostem czy bez, w krótkich włosach czy długich, w naturalnych, a nawet tęczowych Leonardo wyglądał po prostu pięknie. Zatem Ezra może nie był najlepszą osobą do zadawania takich pytań. - Co nie zmienia faktu, że wyjdziesz z tego pokoju pięć minut wcześniej niż ja - zażartował, przemieszczając się w stronę kanapy i wyjmując ze swojej torby podręcznik. Po to przecież tu byli.
- Zacząć od łatwych czy trudniejszych? - zapytał, otwierając książkę i kartkując ją w poszukiwaniu interesujących go tematów. Niezależnie od odpowiedzi Leo, Ezra sam wybrał lepszą według niego opcję; trudniejsze zagadnienia powinni omówić, dopóki jeszcze mieli energię i jako takie skupienie. Zerknął na Gryfona i przez chwilę myślał w jaki sposób ich ustawić. Nie chciał stawiać przed chłopakiem sytuacji pozwalającej na podglądanie. - Moment.
Przesunął się na kanapie, by rozciągnąć się na niej wygodnie, a głowę ułożyć na kolanach Gryfona. Podręcznik trzymał odwrócony do niego okładką, tym samym eliminując problem.
- Podaj pięć nazw magicznych roślin, które możesz spotkać poza Europą.
Powrót do góry Go down


Leonardo O. Vin-Eurico
Leonardo O. Vin-Eurico

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Dodatkowo : animag (grizzly)
Galeony : 4467
  Liczba postów : 2204
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13793-leonardo-ovidio-vin-eurico#365517
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13807-love-letters#365644
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13804-leonardo-ovidio-vin-eurico#365640
https://www.czarodzieje.org/t18322-leonardo-o-vin-eurico-dzienni
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptySob Sty 06 2018, 14:34;

Leo chyba postrzegał to trochę inaczej, choć być może wyolbrzymiał sprawę. Nie tylko akceptacja uczuć wydawała mu się czymś wielkim i poważnym, ale równie istotne stało się chociażby wspólne mieszkanie. Musieli nauczyć się jak współgrać, a swój związek niemal błyskawicznie przenieśli na etap, którego dużo ludzi unikało całymi latami. Zaczęli jako przyjaciele, to fakt - ale teraz zupełnie inaczej postrzegali niektóre rzeczy. Gryfon nie potrafił wcześniej powstrzymać się od grymasu niezadowolenia na widok Bridget, która w jego oczach dostała inną łatkę; Ezra zapewne myślał teraz o zupełnie czym innym, gdy dowiadywał się o kolejnej byłej. Dla Vin-Eurico to wszystko było tak nowe i tak abstrakcyjne, że rok temu po prostu by w to nie uwierzył. Co więcej przerażałaby go wizja, że będzie z tym wszystkim szalenie szczęśliwy.
- Na razie? - Powtórzył, z błyskiem ekscytacji w oczach. A więc miał szansę później przekonać Clarke'a do czegoś ciekawszego! Pokiwał jednak grzecznie głową, przyznając chłopakowi rację odnośnie zielarstwa, chociaż wkradło mu się w to trochę zamyślenia. - No może PO... - Mruknął niewinnie, pocierając dłonią kark. Tak jak męczyło go siedzenie nad książkami i powtarzanie suchych faktów, tak zielarstwo po prostu lubił. Doskonale wiedział, że wszelkie ambicje wyparują z jego głowy w momencie, w którym dotknie podręcznika.
- Śmiej się, śmiej - zachęcił Ezrę, zaplatając ręce na klatce piersiowej i wyginając zabawnie usta, jak gdyby faktycznie jakoś go to uraziło. - Nie, serio. Muszę się przyzwyczaić, dzisiaj uciekł mi trening, ale jutro wyjdę tak do ludzi... - Wysłuchał chłopaka i ostatecznie sam też się zaśmiał, przygryzając wewnętrzną część policzka. Cóż, było to wyjątkowo ostentacyjne i Leo prawdę mówiąc nie miał pojęcia, czemu Bianca wymyśliła akurat to. Trzeba jednak przyznać, że chłopak zgodziłby się na zakład nawet rok temu. - Obawiam się, że trochę za późno na udawanie, że mnie nie znasz... - Zmierzwił niedbale włosy Krukona, w formie malutkiej zemsty. Usiadł na kanapie wygodnie, odnalazł po drodze również swoje książki i trochę notatek, ale pozwolił Ezrze zacząć. Na jego pytanie jedynie wzruszył ramionami, nieszczególnie przykładając do tego wagę; pytanie to pytanie. Mruknął z zadowoleniem, poprawiając się nieco, gdy chłopak zmienił pozycję. Dłoń Leo szybko wylądowała na jego włosach, żeby móc palcami muskać pojedyncze kosmyki w delikatnej, subtelnej pieszczocie.
- O, czyli łatwe? - Zdziwił się, być może z odrobiną zgubnej pewności siebie. Fakt faktem Vin-Eurico zawsze lubił zielarstwo, a pochodził spoza Europy, więc... - Cykuta, krylica, szczwół plamisty, rącznik pospolity. - Pstryknął palcami, szukając odpowiedniej nazwy. - Merlinie, pamiętam łacińską nazwę. Jak jest  Datura Stramonium? - Mógł z łatwością tę roślinę opisać, co więcej pamiętał dokładnie słowa swojego nauczyciela z Tecquali (w końcu datura pochodziła z Meksyku!), ale angielska nazwa okazała się być zakryta jedną wielką czarną plamą. - Uh, nieważne. Może być też modligroszek pospolity. - Przerzucił swoje notatki, szukając odpowiedniego pytania dla Ezry. Postanowił poruszyć temat, który całkiem niedawno omawiali - miał nadzieję, że Corbijn skoncentruje się faktycznie na zagadnieniach, do których większą wagę przykładał w minionym semestrze. - Opisz klasyfikację magicznych roślin iii podaj po dwa przykłady do każdej kategorii.
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptyPon Sty 08 2018, 19:51;

Leonardo najwyraźniej miał jakiś magiczny włącznik - wystarczyło wysunąć choćby najprostszą sugestię, aby coś na kształt ekscytacji pojawiło się w jego mimice. Można to było potraktować jako element motywacyjny do nauki lub nawet zapowiedzianą nagrodę za wysiłek...
- Skup się. - Pstryknął go leciutko w nos w formie skarcenia za nieprzyzwoite myśli i odwodzenia od celu spotkania.- Ambitny się zrobił. - Przewrócił oczami z rozbawieniem, choć jednocześnie zabłyszczały one swego rodzaju dumą. Ezra traktował zielarstwo jako dodatek, coś co można lubić, ale niekoniecznie się tym pasjonować. Skoro jednak Leo zależało...- W takim razie pracujemy na PO.
Z tego co wiedział, Leonardo nie miał nigdy szczególnych problemów z zielarstwem, prawdopodobnie orientując się w tych tematach lepiej niż Ezra. Spodziewał się więc, że faktycznie nie będą marnowali tu czasu na błahych pytaniach.
- Będę się śmiał. Dziś, jutro, pojutrze... - Leo zawsze mógł liczyć na swojego chłopaka, także jeśli chodziło o zahartowanie go od żartów na temat jego całkowitego przejścia na tęczową stronę. - Mówisz? Może jakoś im wmówię, że to była jednak wielka pomyłka? - Ściągnął sceptycznie brwi i westchnął, samemu nie wierząc w powodzenie tej akcji. Bycie w tak rozpoznawalnym związku niosło za sobą takie konsekwencje...
Pacnął Vin-Eurico po ręce, z kocim prychnięciem uciekając przed dotykiem Gryfona, który bezczelnie niszczył mu fryzurę. Ile on miał go uczyć, że ta fryzura sama się nie układała? Podobnej reakcji Leo nie doczekał się jednak, kiedy zaczął przeczesywać włosy Ezry w łagodnej pieszczocie. Krukon uśmiechnął się lekko, poddając się miłemu uczuciu.
- Och... Merlinie, zapomniałem - zaśmiał się, teatralnie uderzając się książką po głowie. Obecność Leonardo była zupełnie naturalna i mimo że Ezra zdawał sobie sprawę, że chłopak większość życia spędził w Meksyku, kiedy teraz zupełnie o tym nie myślał, łatwo było się zapomnieć. I to właśnie zrobił. - Bieluń Dziędzierzawa. Ale masz rację, oczywiście. - Pokiwał głową z uznaniem, na tyle, na ile pozwalała mu ta komfortowa pozycja. Spokojnie czekał aż Leo przegrzebie się przez swoje notatki i wymyśli mu jakieś pytanie.
- O, była taka praca domowa. Pamiętam, że jej nie napisałem. - Zamyślił się na chwilę, od razu stwierdzając, że nie klasyfikacja będzie problemem, ale przykłady. - Podstawowy podział dotyczy stopnia zagrożenia, jakie rośliny stwarzają. Rośliny neutralne są tak ciekawe jak Gumochłony dla wielbicieli onms, czyli w ogóle. Ale za to bezpieczne. To między innymi Rumianek Lekarski i Blekot. Potem będą niegroźne, czyli opiekę raczej powinniśmy przeżyć i to bez szwanku. Niegroźna jest na pewno Czyrakobulwa. Potem groźne, zatem trzeba już mieć jakieś umiejętności. Zaliczyłbym Mandragorę iii Brzytwotrawę? Chyba tak - zamyślił się, ale zaraz przeszedł dalej. - Niebezpieczne są dla specjalistów. Głównie Krylica i Zjadacz Trupów... I Brzytwotrawa, tak. A groźna będzie Śnieżna Bawełna. Bardzo niebezpieczna wiąże się ze śmiercią i jest to Łza Księżyca, Leonardo - posłał chłopakowi wymowne spojrzenie, wbijając mu lekko palce w bok. Mogłoby się wydawać, że Ezra już wyparł z pamięci ten przejaw głupoty ze strony chłopaka, ale nic bardziej mylnego. I Gryfon teraz jeszcze sam mu o tym przypomniał!
- Dobrze, twoja kolej. Co ci mówi nazwa Akonit? Możesz podać jakieś cechy charakterystyczne, wykorzystanie, znane gatunki - zasugerował.
Powrót do góry Go down


Leonardo O. Vin-Eurico
Leonardo O. Vin-Eurico

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Dodatkowo : animag (grizzly)
Galeony : 4467
  Liczba postów : 2204
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13793-leonardo-ovidio-vin-eurico#365517
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13807-love-letters#365644
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13804-leonardo-ovidio-vin-eurico#365640
https://www.czarodzieje.org/t18322-leonardo-o-vin-eurico-dzienni
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptyPon Sty 08 2018, 20:27;

- O czym ty myślisz, słońce? - Zainteresował się z cwanym uśmieszkiem, niewinnie wskazując na kołyszący się jeszcze odrobinę worek treningowy, który przestał maltretować. To jest, podtekst wyraźnie wyczuwany przez Ezrę nie był tak błędny, bo wiadomo, Leo z pewnego trybu przestawić się nie mógł. Kwestii ambicji już nie skomentował, jedynie wzruszający leciutko ramionami i zabierając już za robotę. Powyżej Oczekiwań było właśnie taką oceną, jaką wiedział, że ma szansę otrzymać z zielarstwa; nie pokusiłby się na to w przypadku Zaklęć czy Historii Magii.
- Y-ym, nie da rady. - Wspaniałomyślnie zignorował to dziecinne pacnięcie, wciąż nie zwracając większej uwagi na pracę, jaką Clarke musiał włożyć w doprowadzenie do porządku tej perfekcji. Zdecydowanie bardziej podobało mu się burzenie jej, przesuwanie kosmyków i drażnienie nimi opuszków palców. Leonardo wydawało się, że gdyby role były odwrócone, to w ogóle by się nie potrafił skoncentrować na odpowiedzi; w rzeczywistości już teraz był rozproszony.
- Przynajmniej jeden z nas - mruknął bez większego żalu w głosie, a za to raczej z rozbawieniem. Nie miał pojęcia jakim cudem jego chłopak tak mocno przypisał go do rejonów europejskich, skoro Leo wielokrotnie miał przy nim problem z wysłowieniem się, o akcencie w ogóle nie wspominając. Nawet teraz nie był w stanie przypomnieć sobie angielskiej nazwy jednej rośliny, toteż na przypomnienie jedynie wydął lekko wargi. Odłożył notatki zaraz po zadaniu pytania, żeby sprawdzić trochę swoją wiedzę podczas słuchania odpowiedzi Ezry. - Uhm, czyrakobulwa, albo marozy, albo raptuśnik... - Wtrącił cicho, żeby zaraz zerknąć na kartki i upewnić się, czy w ogóle dobrze mówi. Zmarszczył za to brwi, słysząc o brzytwotrawie w kategorii groźnych roślin, a jednak pozwolił chłopakowi kontynuować; ostatecznie sam się poprawił. - Merlinie - wzdrygnął się na wspomnienie Zjadaczy Trupów, ale nic nie dodał, szybko przechodząc do odpowiadania na pytanie zadane przez Clarke'a. Przeszli na tematy związane z ostatnimi lekcjami, więc niby powinny być proste!
- Akonit? Inna nazwa tojadu, mordownika. Roślina z rodziny jaskrowatych, ma żółte lub fioletowe kwiaty, które nie mają zapachu. Zalicza się do kategorii groźnych ze względu na to, jak bardzo jest trująca - ze szczególnym wyróżnieniem korzeni i nasion. Występuje w Europie i Azji - przygryzł lekko wewnętrzną stronę policzka, zastanawiając się do jeszcze może dodać. - To główny składnik wywaru tojadowego, ale jest też wykorzystywany do innych eliksirów... Jest dużo jego gatunków, ale najbardziej znane to Tojad Mocny, Żółty iiiii Białousty.
Usatysfakcjonowany własną odpowiedzią przemknął znowu po notatkach, skrzętnie ukrywając przed Ezrą te hiszpańsko-angielskiego bazgroły z gramatyką błagającą o pomstę do nieba. Chciał nawet wspomnieć coś o hibiskusach ognistych, ale napatoczył się na wzmiankę znowu o Zjadaczach, czego tym razem nie dał rady tak ładnie zignorować.
- Wiesz co, ty tak wypominasz tę Łzę Księżyca, a ja zdecydowanie wolę ją od takich Zjadaczy Trupów. Nigdy więcej... - wtrącił jeszcze, zaraz przypominając sobie, że Ezra chyba tej części historii nigdy nie usłyszał. Nie wydawało mu się, żeby takie urwanie w połowie zdania miało go usatysfakcjonować, a jednak zamilkł znacząco, nie chcąc narazić się na kolejne dźgnięcie.
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptyCzw Sty 11 2018, 09:20;

- Jak to o czym? O tym, do czego mnie przyzwyczaiłeś - odparował z błyskiem w oku. To nie było tak, że obie te kwestie się nie łączyły, Ezra po prostu odwołał się w tym momencie do ostatecznego etapu, po drodze oczywiście biorąc pod uwagę trening fizyczny. Pamiętał ich pierwsze małe próby wspólnych ćwiczeń i o dziwo wspominał je lepiej niż Ezra z tamtych czasów mógł podejrzewać.
- Kiedy cię brałem na swojego chłopaka, powinienem dostać jakieś ostrzeżenie, że decyzja ta skutkuje niezliczonymi pokazami żenady. Chcę zgłosić reklamację - poskarżył mu się, trochę nie mogąc się powstrzymać od śmiechu. Tym bardziej, że Leo prowadził tak udaną taktykę odwodzenia od tematu; jak Ezra nigdy nie był przesadnym fanem pieszczot dokonywanych na jego włosach, tak Gryfon mocno go do tego przyzwyczaił i przekonał.
- Oj cicho... Jesteś już tak nieodłącznym elementem mojego życia, że ciężko mi sobie uświadomić, że jesteś w nim dopiero od roku. Nawet z twoją koszmarną gramatyką. - Kaleczenie języka przez Leo miało swój pewien urok, tylko dlatego, że chłopak był obcokrajowcem i absolutnie dysponował do tego prawem. Tak jak Ezra mógł psuć do woli język hiszpański.
Było to dosyć niespodziewana i zaskakująca odmiana, kiedy to Leo poprawiał i dopowiadał coś do jego odpowiedzi. Krukon chyba pominął moment, w którym Vin-Eurico rzeczywiście zaczął się uczyć.
- Nic dodać, nic ująć - zgodził się z chłopakiem, który pięknie wyrecytował mu charakterystykę tojadu. Podręcznikowo. Ezra podejrzewał, że Leo, gdyby się postarał, miał szansę nawet na wybitny. Nie chciał jednak go za bardzo przechwalić przed czasem.
Przymknął oczy, nie mogąc powstrzymać krótkiego ziewnięcia w oczekiwaniu na kolejne pytanie. Ezra nie starał się zaglądać do notatek Leo - wystarczyło mu, że czasem siedział obok Gryfona na lekcji podczas ich tworzenia. Mial zatem pewne pojęcie, czego może się spodziewać. Nie doczekał się jednak kontynuacji tego małego quizu, bo Leonardo postanowił wtrącić komentarz, który natychmiast rozbudził Ezrę. Otworzył oczy, patrząc na Vin-Eurico z zainteresowaniem.
- Hm? - Faktycznie Leonardo i Ruth dosyć lakonicznie potraktowali historię dotyczącą ich niesamowitej przygody na wyspie. Ezra nawet nie naciskał, a temat szybko odszedł w zapomnienie... Do czasu. - Nie zadajesz pytania? W takim razie pozwól... Leonardo, scharakteryzuj proszę dokładne działanie Zjadaczy Trupów. Wskazane jest odwoływanie się do własnych doświadczeń - w tonie jego głosu było coś kąśliwego, jednak Ezra nie uważał, że Leo ma się czego obawiać przy opowieści. Jakby nie patrzeć, cokolwiek się tam stało, nie pokonało dwójki jego przyjaciół. Mógł się pozłościć tylko tak dla zasady. Tak jak dla zasady przedwcześnie dźgnął go powtórnie w brzuch; przecież już teraz mógł powiedzieć, że Leo sobie na to zasłużył.
Powrót do góry Go down


Leonardo O. Vin-Eurico
Leonardo O. Vin-Eurico

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Dodatkowo : animag (grizzly)
Galeony : 4467
  Liczba postów : 2204
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13793-leonardo-ovidio-vin-eurico#365517
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13807-love-letters#365644
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13804-leonardo-ovidio-vin-eurico#365640
https://www.czarodzieje.org/t18322-leonardo-o-vin-eurico-dzienni
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptyCzw Sty 11 2018, 23:08;

Na reklamacje było z pewnością stanowczo za późno, ale na szczęście Leo był wyjątkowo wyrozumiały i puścił tę uwagę bez zbędnych komentarzy; przewrócił tylko z rozbawieniem oczami na sformułowanie "brania go na swojego chłopaka". Dalej nie miał pojęcia jak do tego doszło i nie mógł uwierzyć we własne szczęście - tamto spotkanie na huśtawce było jednak wspomnieniem tragicznie mglistym, do czego Gryfon w życiu by się nie przyznał. Fakt faktem poszedł tam jak na ścięcie i pewien był, że to wielki koniec, a skończył bardziej zadowolony niż kiedykolwiek wcześniej. Wszystko tonęło we wspomnieniu słodkiego głosu Ezry śpiewającego dla niego i smaku jego ciepłych warg, którego nigdy nie miał dość.
- To chyba dobrze - uznał, poniekąd zaskoczony tymi słowami Krukona. Miał wrażenie, że jego sposób mówienia jest bardziej uciążliwy; spodziewał się raczej wiecznej nagany, przeciwko której prawdę mówiąc nic nie starał się robić. Miał braki, ale wciąż nic nie zmotywowało go do tego, aby rozszerzyć swój angielski z komunikatywnego na poziom bardziej pożyteczny. Chociaż w sumie, spotykanie się z Anglikiem tak chętnie go poprawiającym chyba było pewnego rodzaju krokiem do przodu, prawda? Miał za to odmienne zdanie w kwestii kaleczenia hiszpańskiego... Nie, Ezra. Nie wolno.
Szukał pytania, choć rozproszyło go urocze ziewnięcie chłopaka - i poważnie było dość rozkoszne, bo dodatkowo w tym ułożeniu przypominał Nieve. Gryfonowi nie było dane wyrzucenie z siebie jakiejś myśli odnośnie hibiskusa, bo swoją uwagą wszystko zepsuł. Na pytanie Clarke'a mruknął coś "właściwie, to miałem...", a potem przymknął się z bladym uśmiechem przyklejonym do ust. Sam się w to wplątał, w dodatku całkiem świadomie.
- Nie mieliśmy tego - poinformował chłopaka, tym razem już odtrącając lekko jego rękę (Ezra zaczynał się robić zbyt bezczelny z tym dziuganiem. Planował sobie palce połamać na stalowych mięśniach swojego partnera?). - Cóż, Zjadacze to chwast przypominający wyglądem purpurowy mech, a ich działanie jest ściśle związane z miejscami występowania. Najbardziej lubią cmentarze bądź lokacje, w których mogą się pożywić - porastają zwłoki ludzkie, zwierzęce i nawet roślinne. Poruszają się niewielkimi kępkami, trochę jakby skakały - odchrząknął cicho, odrzucając notatki na podłogę i zerkając na Krukona. Skoro i tak zboczyli z tematu... - Przyklejają się do ciała i mumifikują swoją ofiarę. Można je wypalić wraz z tkanką skórną, ale tylko jeśli uda się błyskawicznie zareagować. Zwykle konieczna jest amputacja. - Uniósł dłonią głowę Ezry i wyślizgnął się spod niego, aby położyć bokiem na kanapie, mając jej oparcie za plecami. Wyciągnął się wygodnie, kompletnie nie krępując tym, że częściowo spoczął na swoim chłopaku, na którego patrzył dalej z góry, podpierając się łokciem o poduszkę sofy. Może i tamta pozycja była komfortowa do nauki, ale Leo wolał leżeć obok Clarke'a... w szczególności gdy mógł subtelnie wsunąć jedną nogę pomiędzy jego, a dłoń umiejscowić na jego klatce piersiowej (wygładził leciutko koszulę, zahaczył palcami o jej guzik i szarpnął drażniąco, nie czyniąc żadnych szkód - choć psychika Vin-Eurico bardzo cierpiała po takich torturach wywoływanych przejawem masochizmu). - Ciekawostka - można je spotkać także w Grecji, przynajmniej w niektórych rejonach. W szczególności lubią atakować zmęczonych i poranionych studentów, którzy akurat wydostali się z pełnych niuchaczy i diabelskich sideł podziemi, ze zdobyczą w postaci maleńkich kropelek czegoś cenniejszego od złota - wraz z wymawianymi słowami przybliżał się coraz bardziej, aż w końcu mógł skraść Ezrze pełnego satysfakcji buziaka, tak przyjemnego, że odsunięcie się sprawiało spory problem. W końcu jednak powietrze, niestety, było potrzebne do życia. W takich chwilach naprawdę łatwo było docenić jego wartość... - Wiesz co, jak tak sobie myślę, to ta wyprawa brzmi strasznie nierealnie. Jesteśmy pewni, że to nie był dziwny sen? - Kolejny całus, tym razem chyba jeszcze dłuższy, zapobiegający jakiejkolwiek odpowiedzi. Cóż, Clarke pomagał mu przenieść świat przyjemnych marzeń sennych do rzeczywistości... Leo przesunął ręką po jego torsie, sprawiedliwie bawiąc się wszystkimi guzikami, aż dotarł do ostatniego i po prostu go rozpiął. Wsunął dłoń pod materiał niemal machinalnie, jak gdyby opuszki jego palców potrzebowały poczuć delikatną fakturę skóry chłopaka. - Miałem cię spytać o hibiskusa ognistego.
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptyPon Sty 15 2018, 17:20;

- Nawet bardzo - zgodził się ze śmiechem. To prawda, Leo nie mówił piękną angielszczyzną, ale Ezra w pełni akceptował - dobrze, starał się akceptować - tę wadę. Wciąż wierzył, że uda mu się chłopaka czegoś nauczyć i jeszcze zrobi z niego lingwistę. Najwyraźniej trafiła im się jakaś mocno ułomna ta miłość; nie dość, że była ślepa, to jeszcze głucha. Tylko jak długo?
Widać było, że nauka zielarstwa bardzo szybko Ezrę znudziła - to niby rozkoszne ziewnięcie było oznaką chęci zastygnięcia w komfortowej pozycji. Mruknął z zainteresowaniem, zachęcając w ten sposób chłopaka do dokładniejszego rozwinięcia tematu, a kiedy jego ręka bezczelnie została odtrącona, przywłaszczył sobie tę Leo. Przesunął po jego palcach, rozprostowując je, a następnie powoli zginając, by spleść je razem ze swoimi.
- Mmm, jak sympatycznie. Myślisz, że można gdzieś dostać wersję doniczkową? Nasłałbym na Fire przy następnym spotkaniu - zażartował, w pełni świadomie narażając się na jakiś odwet. Wyobrażał sobie purpurowe dzieło szatana podskakujące wraz z doniczką i grasujące przy drzwiach niczym pies obronny. Nie powinno go to tak bawić, wiedział, że była to groźna roślina, a mimo tego parsknął na te myśli śmiechem. - Nie no, przepraszam, amputacja nie jest zabawna.
Zmarszczył brwi z niewerbalnym protestem, kiedy jego głowa została uniesiona i przez chwilę jeszcze grymasił, kiedy Leonardo układał się obok niego. Marna z niego była poduszka.
- Nie kładź się na mnie, jesteś ciężki - zamarudził, słowom przecząc poprzez gest. Najwyraźniej lubił sobie postrzępić język od czasu do czasu. Odruchowo przerzucił rękę przez ciało Leo, wędrując łaskoczącym dotykiem po jego plecach, aż do karku. Jego usta stopniowo rozszerzały się w czułym uśmiechu, kiedy spokojnie obserwował każdą krzywiznę twarzy Leonardo. Bezwiednie wyciągnął rękę, nie mogąc się powstrzymać przed prześledzeniem palcami linii jego szczęki i gładkich policzków, obrysowaniem kształtu warg, przed ponownym odgarnięciem tęczowych kosmyków. Wzdrygnął się, kiedy podręcznik zsunął się z kanapy i z łoskotem uderzył o podłogę. Poprawił się, przysuwając się jeszcze trochę; chciał znajdować się bliżej i ściślej, znaleźć granicę dzielącej ich cielesności, a potem ją przekroczyć.
Z perspektywy minionego czasu potrafił słuchać historii Leo o wakacyjnej wyprawie z większą wyrozumiałością. Wciąż nie rozumiał, po co to wszystko im było, ale przynajmniej się nie złościł.
- Nie doszłoby do tego spotkania, gdyby studenci pamiętali, że sami są cenniejsi niż ich zdobycz - wytknął mu dla zasady. Wokół oczu Ezry pojawiły się malutkie zmarszczki radości, a gdy Leo złożył krótkiego buziaka na jego ustach, w pierwszym momencie podążył za nim, nie mogąc się pogodzić z tak szybkim jego przerwaniem. Leonardo zupełnie niepotrzebnie próbował łączyć pieszczoty z rozmową; no cóż, raczej z monologiem, ponieważ Ezrze nie pozwolił nic odrzec na swoje słowa, pokrywając jego usta własnymi. Clarke westchnął cicho - żaden sen nie dorównywał uczuciom, które zapewniał mu Leo. Ezra z całymi pokładami wyobraźni nie byłby w stanie wymyślić kogoś równie idealnego. Miły dreszcz przebiegł przez jego ciało, kiedy Leo wsunął dłoń pod materiał koszuli.
- Hibiskus... Hibiskus Ognisty to przyszłość w kwestii ogrzewania dla udawanych czarodziejów - Mrugnął do Leo żartobliwie, żeby nie brał tego do siebie. - ze względu na jego właściwość wydzielania ciepła. By proces ten zachodził, potrzebna jest woda, im więcej, tym jest intensywniejszy. Do tego stopnia, że łatwo się poparzyć... Nie będziemy nigdy hodować Hibiskusa, dobrze? I tak w naszym mieszkaniu bywa zbyt gorąco. - Zjechał go oceniającym spojrzeniem, podkreślając podtekst. Merlinie, Ezra zdecydowanie nie potrafił uczyć się z Leonardo.
Powrót do góry Go down


Leonardo O. Vin-Eurico
Leonardo O. Vin-Eurico

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Dodatkowo : animag (grizzly)
Galeony : 4467
  Liczba postów : 2204
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13793-leonardo-ovidio-vin-eurico#365517
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13807-love-letters#365644
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13804-leonardo-ovidio-vin-eurico#365640
https://www.czarodzieje.org/t18322-leonardo-o-vin-eurico-dzienni
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptyPon Sty 15 2018, 22:19;

Och, ta miłość z całą pewnością nie była ślepa. Leo może i miał wadę wzroku, ale jego krótkowzroczność jedynie zmuszała do tego, aby Ezrę mieć blisko (jakby to było potrzebne! Najchętniej nigdy nie przerywałby kontaktu cielesnego...). Prawda jednak była taka, że Gryfon naprawdę dużo doceniał, co swoją drogą nieźle go szokowało. Był tym, który nigdy nie zwracał uwagi na podcięte końcówki włosów swoich partnerek, chwalił z gapiostwa te same ubrania tysiąc razy, a poza tym po prostu się nie przywiązywał. Z Krukonem wszystko wyglądało inaczej. Pamiętał dokładnie każde delikatne wgłębienie jego myśli i wiedział, gdzie przesunąć palcem, aby po karku chłopaka przemknął ten charakterystyczny, subtelny dreszcz. Pamiętał, w którym miejscu znajduje się drobna blizna pod jego lewą łopatką - nie musiał szukać znamienia, żeby perfekcyjnie natrafić na nie opuszkami palców. Pamiętał, które kosmyki włosów Ezry najlepiej zmierzwić, które wywiną się w którą stronę, a które pozostaną nietknięte choćby buszował w nich dłonią dobrych kilka minut. Widział i wiedział naprawdę dużo, z każdą chwilą coraz bardziej ulegając urokom swojego partnera.
- Tak ci życie niemiłe? - Zacmokał z rozbawieniem. Akurat Fire była osobą, po której spodziewałby się błyskawicznej reakcji; nie tylko sobie dałaby radę wypalić tkankę skórną, ale z pewnością nie zapomniałaby odwdzięczyć się Krukonowi. Na ustach Leo zagościł jedynie blady uśmiech, bo w gruncie rzeczy wizja amputacji przerażała go dość solidnie. To brzmiało jak oficjalne przekreślenie wszelkich szans na zdobycie jakichkolwiek sukcesów w dziedzinach sportowych, a oprócz tego wiele w ogóle wykluczało nawet pod względem hobby. Gryfon doskonale pamiętał jak jeden krzak przeskoczył obok jego ręki tak blisko, że jedynie odrobinę więcej siły i chłopak z pewnością nie miałby przynajmniej jednego palca. Przełknął ślinę z trudem, czując dziwną gulę w gardle. W głowie rozegrała mu się na nowo panika z festiwalu muzycznego. W greckim lesie był błogo nieświadomy i niesiony adrenaliną, na koncercie wizja poważnych uszkodzeń kręgosłupa wydawała się piekielnie prawdopodobna.
- Przeżyjesz - poinformował Anglika, przekładając na niego przecież tylko odrobinę ciężaru. Mruknął z zadowoleniem, bo mimo wszystko został objęty i to wystarczyło, aby czuł się chciany. Z rozbawieniem wpatrywał się w zielone tęczówki, które przesuwały się stopniowo po jego twarzy, jakby wychwytywały wraz z dotykiem każdy najdrobniejszy element. Czy to nie było to samo, co on robił? Vin-Eurico zaśmiał się cicho, wypuszczając jednocześnie przygryzioną łagodnie dolną wargę (piekła go, aby pozbył się skrupułów i zasmakował jedynego antidotum na wszystko, co negatywne - słodkich, ciepłych ust Clarke'a). - Słońce - zganił go cicho. - Jak będziesz się tak przysuwał, to faktycznie się na tobie położę. - Brak żalu w głosie mógł zapewnić Ezrę, że sam Leo nie widział w tym najmniejszego problemu. Tak o wiele przyjemniej mu się cokolwiek opowiadało. Mógł pozwolić sobie na dotyk w każdej sekundzie, a przy tym nie spuszczał swojego towarzysza z oczu, ciesząc się dyskretnie tym niebiańskim popołudniem. Było po prostu wygodnie, przyjemnie i miło. Nawet, jeśli rozmawiali o Zjadaczach Trupów!
- Z perspektywy czasu zastanawiam się, czy Ruth po prostu nie chciała mnie gdzieś tam dyskretnie zabić... - mruknął z zamyśleniem. W końcu przed wielką grecką wyprawą wcale nie mieli najlepszych kontaktów... - Jak ja z Bri i tą łódką... - Potrząsnął lekko głową, zbywając wszystko słodkim uśmiechem i zaraz obdarowując Ezrę kolejnym buziakiem. Żartował, oczywiście. Szczerze wierzył w dobre intencje Rutki, a poza tym sam też nie chciał Hudsonówny mordować, nie? Wolał się jej pozbyć bardziej pokojowo, skoro nauczyli się normalnie rozmawiać (a nawet śpiewać! Względnie normalnie. Innymi głosami...). Zaraz swój świetny humor musiał trochę schować, aby zmarszczyć brwi i zmrużyć powieki z niezadowoleniem na żarcik Krukona. Nie udało mu się tego oczywiście utrzymać zbyt długo, bo za bardzo skoncentrował się na samym w sobie słuchaniu odpowiedzi chłopaka; poza tym drażnił go subtelnie, muskając palcami skórę w - być może - trochę łaskoczący sposób. Dłoń sama zjechała mu niżej i akurat na wzmiankę o temperaturze panujące w ich mieszkaniu, mógł szarpnąć znacząco za szlufkę od spodni Ezry, małym palcem zahaczając również o klamerkę paska. Czując na sobie to palące spojrzenie jedynie wypuścił spomiędzy lekko rozchylonych warg drżący oddech.
- Niech będzie - zgodził się, wracając dłonią na brzuch Clarke'a. Chciał zaznaczyć palcami jego łagodne wcięcie V, przemknąć odrobinkę wyżej i w końcu ulokować rękę na jego biodrze, by móc gładzić je kciukiem. Skorzystał z tego, że jego kolano znajdowało się pomiędzy nogami Krukona - zgiął je mocniej i przyłożył większy nacisk na jego krocze. - Mhm. Nie pytasz? - Zabrakło mu w głowie dobrego zagadnienia, wszystko znikało przy możliwości zetknięcia warg ze skórą na szyi chłopaka. - A znasz może jakieś rośliny, które wolą raczej chłodne warunki? - Podparł się drugą ręką po drugiej stronie głowy Ezry, teraz już niemalże nad nim wisząc, z szerokim uśmiechem na ustach i z wesołymi iskierkami w oczach. Chciał czuć drażniący oddech Clarke'a na swoich wargach, gdy ten miał składać odpowiedź. Pragnął również zaraz potem przerwać ich naukę kolejnym pocałunkiem.
Koniec końców i tak musieli wrócić do Zielarstwa, wiercąc się na kanapie jeszcze milion razy; czego to się nie robi dla dobrych ocen...

/zt x2
Powrót do góry Go down


Słodka Swatka
Słodka Swatka

Galeony : 632
  Liczba postów : 436
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Specjalny




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptySro Lut 14 2018, 22:22;

Pokój Życzeń - Page 36 Tumblr_ml9o9f9nB51rxbfzso1_500


Randka w ciemno



Zimowe warunki atmosferyczne nie pozwoliły wprawdzie na typowy piknik nad jeziorem, ale nic straconego! Zamiast tego macie do dyspozycji cały pokój życzeń, który wygląda jak plaża nad hogwarckim jeziorem, zaś błękitne niebo i panująca w pomieszczeniu wysoka temperatura nie mają zbyt wiele wspólnego z trwającą zimą. Na piasku został umieszczony duży koc oraz koszyk piknikowy ze smakołykami z najróżniejszych stron świata oraz butelka Porto. Jeśli znudzi Wam się piknikowanie, zawsze możecie wsiąść do przygotowanej specjalnie dla Was łódki, która dryfuje na brzegu albo po prostu skoczyć do wody!

Przed rozpoczęciem randki koniecznie zapoznajcie się z zasadami eventu, które znajdziecie tutaj!

______________________

serducha serducha serducha serducha serducha serducha serducha serducha serducha serducha
Powrót do góry Go down


Anseis Karsinis
Anseis Karsinis

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
C. szczególne : Nieuczesane włosy, pierścień z wygrawerowanym „Fortes Fortuna Adiuvat”
Galeony : 96
  Liczba postów : 129
https://www.czarodzieje.org/t15457-anseis-karsinis
https://www.czarodzieje.org/t15468-skrzynka-karsinisa
https://www.czarodzieje.org/t15456-anseis-karsinis
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptySob Lut 17 2018, 22:02;

Słysząc o jakimś konkursie walentynkowym zgłosił chęć uczestnictwa, bo dlaczego nie? Wypełnił formularz, podpisał się, wysłał...zaraz,zaraz, randka w ciemno? Oczywiście Ans nie doczytał do końca i nie wiedział w co się właśnie władował. Złapał się za głowę i w konsternacji spędził dobrą godzinę. Kolejne dni sprowadziły się do oczekiwania w męczarniach. A co jeśli się ośmieszy? Albo trafi na gburowatą ślizgonkę która właśnie dostanie okresu? Przez chwilę zastanawiał się nawet czy nie olać tego i po prostu nie przyjść. Kiedy otrzymał list z miejscem i datą randki ponownie przeszło mu to przez myśl. Ostatecznie co mu zrobią, najwyżej zamarkuje chorobę czy coś i spędzi wieczór w zaciszu dormitorium z książką w ręku. Pomimo wszelkich namysłów i ogólnej niechęci przyszedł pod Pokój Życzeń. Honor nie pozwolił mu olać sprawy, skoro się zgłosił to musi teraz załatwić co trzeba. Karsinis przeszedł parę razy wzdłuż ściany myśląc o randce, bał się tego co zobaczy i nawet po pojawieniu się drzwi nie wszedł od razu. Po paru głębszych wdechach z impetem otworzył drzwi i momentalnie osłupiał na widok pomieszczenia...idealnie takiego jak opisał! Wyszedł z Pokoju i pobiegł do dormitorium się przebrać. Nie będzie siedział w długich rzeczach przy upale, nie? Wrócił ubrany w spodenki poniżej kolan i koszulkę polo. Zabrał się na przeglądanie pomieszczenia korzystając z nieobecności jego towarzyszki. Krótki spacer sfinalizował kładąc się na kocu i przetrząsając zawartość koszyka. Na Merlina, nawet Porto załatwili! Cały zadowolony przewrócił się na plecy i oparł głowę na rękach. Zapowiadał się bardzo udany wieczór.
Powrót do góry Go down


Lúthien T. Lanceley
Lúthien T. Lanceley

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 174
  Liczba postów : 154
https://www.czarodzieje.org/t15045-luthien-tari-lanceley#401631
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15083-listy-czarodziejki#401673
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15058-luthien-tari-lanceley
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptyNie Lut 18 2018, 13:40;

Randka z nieznajomym? Kto by pomyślał, że pewnego dnia Lutka weźmie udział w podobnej zabawie. Sama dziewczyna nigdy nawet nie dopuszczała do siebie takiej myśli, gdyż wiedziała, że to nie nastąpi. Mimo to zapisała się. Czemu? Max. Widziała go kilka razy w szkole, jednak nawet nie podeszła do niego, a jedynie pragnęła pozostać niezauważoną przez chłopaka. Sama doskonale widziała jak chłopak wypełniał formularz po czym odszedł. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej podeszła do miejsca gdzie wcześniej stał ślizgon i wypełniła jedną czystą kartkę ze stosu przygotowanego dla uczniów. Była zła, smutna, wściekła i... Tyle sprzecznych uczuć targało nią w tej chwili, że wolała opuścić zamek zaraz po wypełnieniu formularza. Nie chciała zrobić nikomu krzywdy, a tym bardziej wpaść na chłopaka.
I proszę... Szła właśnie korytarzem do pokoju życien na swoją randkę. Ubrana całkowicie inaczej niż zazwyczaj pchnęła ogromne drzwi i wsunęła się cicho do środka. Osłupiała. Owszem, opisała dość podobną scenerię ale nie spodziewała się, że dosanie coś takiego w zimę. W dodatku dostrzegła niewielką łódkę. Może wcale nie będzie tak źle. Na pewno odegra się na Maxie.
NIe od razu zauważyła leżącego na pisaku chłopaka. Dopiero po zrobieniu kilku kroków i obejrzeniu wnętrza dokładniej dostrzegła jakiś ruch na plaży. Uśmiechając się krzywo podeszła do chłopaka stając nad jego głową.
- Od razu coś sobie ustalmy. Nie chcę wiedzieć z jakiego domu jesteś i ty również nie poznasz z jakiego jestem ja. - po czym usiadła obok niego wystawiając głowę w stronę sztucznego słońca. A może i było prawdziwe. Kto wie co ten pokój mógł. - Nawet zostawili Porto. Postarali się, jak na razie. - ostatnie słowa dziewczyna wypowiedziała do siebie, jednak siedziała na tyle blisko chłopaka, że z pewnością je usłyszał. Po chwili obróciła głowę w jego stronę. Na chwilę miała okazję przyjżeć mu się z bliska. Był przystojny. To musiała przyznać. - Luthien. A ty jesteś....? - musiała bardzo się postarać aby chodź trochę być miłą dziewczyną. Nie chciała psuć tego wieczoru. Na pierwszym miejscu była zabawa.
Powrót do góry Go down


Anseis Karsinis
Anseis Karsinis

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
C. szczególne : Nieuczesane włosy, pierścień z wygrawerowanym „Fortes Fortuna Adiuvat”
Galeony : 96
  Liczba postów : 129
https://www.czarodzieje.org/t15457-anseis-karsinis
https://www.czarodzieje.org/t15468-skrzynka-karsinisa
https://www.czarodzieje.org/t15456-anseis-karsinis
Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 EmptySob Lut 24 2018, 20:32;

Delektował się chwilą i promieniami słońca drażniącymi jego skórę. Mrozy panujące na zewnątrz i gorąc panujący tutaj zdecydowanie do siebie nie pasowały i organizm Ansa dostał małego bzika. Obyło się bez tragicznego zakończenia ale spieczoną skórę będzie miał na pewno. Teraz niech ktoś mu powie, że nie da się opalać w zimie.
Błoga cisza została przerwa przez przyjście jego towarzyszki. Usłyszał jak zbliżała się do niego ale nie podniósł głowy by zobaczyć kto to. Dopiero kiedy stanęła obok niego i się odezwała to otworzył oczy i obdarzył ją promiennym uśmiechem powitalnym. Następnie usiadł i pozwolił sobie na krótką ocenę swojej walentynki. Zdecydowanie nie zaliczała się do łatwych, chichoczących ze wszystkiego panienek.
-Masz rację, postarali się. Oby tylko przypadkowo nie wrzucili tu nam nic trującego.
Odpowiedział myśląc, że dziewczyna zwraca się do niego. Wyciągnął z koszyka smażoną krewetkę i zaczął ją oglądać dookoła. Jak on do cholery ma ją zjeść?
-Eeee, wiesz może co to jest? Rozumiem, że tego pancerza się nie je...jestem Anseis, miło mi.
Skinął głową jednocześnie ganiąc się, że nie przedstawił się pierwszy jak na faceta bywało. No nic, może Luthien jest fanką równouprawnienia?
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Pokój Życzeń - Page 36 QzgSDG8








Pokój Życzeń - Page 36 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 36 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 36 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Pokój Życzeń

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 36 z 39Strona 36 z 39 Previous  1 ... 19 ... 35, 36, 37, 38, 39  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Pokój Życzeń - Page 36 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wielkie schody
 :: 
siodme pietro
-