Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Kamienny most

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 4 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
AutorWiadomość


Effie Fontaine
Effie Fontaine

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : pół wila
Galeony : 4381
  Liczba postów : 2482
http://czarodzieje.forumpolish.com/t24-effie-fontaine
http://czarodzieje.forumpolish.com/t253-effie-fontaine
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7168-effie-fontaine#204310
http://czarodzieje.forumpolish.com/forum
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Administrator




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty19/06/13, 06:05 pm;

First topic message reminder :




Zewnętrzny most na pierwszy piętrze stanowi proste przejście między wielkimi schodami, a pierwszym piętrem skrzydła zachodniego. Ponadto miejsce to idealnie nadaje się na podziwianie okolicznych widoków i krótki odpoczynek między zajęciami.

Uwaga! Możesz rzucić kostką wyłącznie jeden raz! W każdym następnym wątku, który tu rozpoczniesz, kości oraz płynące z nich straty/korzyści już Ci nie przysługują!

Spoiler:
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Andrea Jeunesse
Andrea Jeunesse

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 307
  Liczba postów : 488
http://czarodzieje.org/t13398-andrea-jeunesse
http://czarodzieje.org/t13420-andrea-jeunesse
http://czarodzieje.org/t13421-andrea-jeunesse
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty06/02/17, 01:54 pm;

Angielka była wprawdzie po części świadoma tego co się dzieje wokół, chociaż nie do końca zrozumiała o co mu chodziło z zapędami samobójczymi i daniem się zabić. Unosząc na niego pytający wzrok, spłonęła lekkim rumieńcem, który prawdopodobnie - gdyby ktoś zapytał - zrzuciłaby na to, że stoją przy przeklętych -12 stopniach od dobrych kilku minut. A gdy chciał się odsunąć, złapała go.
- Nie odsuwaj się, jest mi słabo - powiedziała na jednym wdechu, zaciskając palce na szacie chłopaka. Potem z powrotem oparła się czołem o jego klatkę piersiową, siłą rzeczy nie pozwalając mu się poruszyć.
- O jakich zapędach samobójczych mówiłeś? - spytała po chwili, przerywając panującą między nimi ciszę. Relacja tej dwójki była chyba najdziwniejszą, jaką Angielka posiadała w swoim krótkim życiu i nie wiedziała dlaczego jeszcze się faktycznie nie pozabijali.
Powrót do góry Go down


Daniel Blackfyre
Daniel Blackfyre

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : wężoustość
Galeony : 73
  Liczba postów : 471
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8883-daniel-schweizer#248760
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8887-niemiecka-sowa-niemiecka-jakosc#248793
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8886-daniel-schweizer
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty06/02/17, 03:03 pm;

Jego zapał zaczynał się powoli ostudzać, głosy stawały się coraz bardziej odległe, a sam zaczął normalnie oddychać, w miarowym tempie.
Za to temperatura dawała się we znaki, policzki Daniela były już całkowicei czerwone, tak samo jak jego nos i dłonie. Nie narzekał jednak, ani nie chciał, by Andrea zobaczyła, że zaczynało mu się robić zimno. Z drugiej strony, jej na pewno też było przeraźliwie zimno, więc propozycja wejścia do środka zamku była niezwykle kusząca. Jednakże to pytanie pozostawił na później, bo Andrea złapała się kurczowo jego szaty, jakby to była jej ostatnia deska ratunku przed runięciem w przepaść, głęboką i skalistą na samym dole. Nic nie mówiąc, Daniel przyciągnął ją do siebie i można było powiedzieć, że byli teraz w siebie wtuleni. Czuł zapach jej szamponu, który różnił się od jej perfum, lecz razem łączyły przyjemną mieszankę zapachów. Musiał przyznać, że jeśli chodzi o perfumy, Jeunesse zawsze wybierała piękne zapachy. Przynajmniej zdaniem Daniela, lecz ten nie wyjawił tego na głos. Dopiero co się prawie nie zabili i już miał ją komplementować? Ani mi się śni. Nie czuł też takiej potrzeby.
Cisza, która często zapadała, kiedy byli ze sobą, w pewnych okolicznościach była zbawienna - było tak i teraz. Kiedy słyszał jedynie szum wiatru i pojedynczych płatków śniegu opadającego na ich czupryny, czuł pewien spokój, którego ni sposób zaznać w towarzystwie rozmów i krzyków.
Z rozmyślań wyrwała go, pytając się o zapędach samobójczych. Spojrzał w jej oczy, lekko odchylając głowę do tyłu, wciąż pozwalając dziewczynie wtulać się w jego ciało. Mówił cały czas o zapędach, kiedy Andrea chciała, by Dan wyrzucił ją przez okno, zabił. W pewnym sensie była to akcja autodestrukcyjna.
- Chciałaś bym cię zabił kobieto. Żebym wyrzucił cię przez ten murek, prowokowałaś mnie do tego. Chcąc tego, można nazwać to samobójstwem, nieprawdaż? Lecz mordercą byłbym wciąż ja. Ale to już trudno. - Rzucił od niechcenia, wciął wpatrując się w jasnoniebieskie oczy Andrei. Co ona sobie myślała? A może wcale tego nie robiła, była pod pewnym wpływem, czując się podobnie jak on, kiedy nie mógł nad sobą kontrolować?
Z tym musiał się zgodzić. Nie podejrzewał, by ktokolwiek w Hogwarcie miał tak szalone i dziwne relacje jak ta dwójka. Jeszcze parę minut temu chcieli wyrzucić się nawzajem przez okno, a teraz stali powoli się uspakajając, wtuleni w siebie nawzajem.
W końcu, po kilku minutach bezsensownego stania, lekko się odsunął, wciąż jednak trzymając dziewczynę tak, by nie upadła. Dłonią złapał ją za brodę i lekko podniósł do góry, by mogła spojrzeć mu w twarz, a on w jej.
- Lepiej już? - Spytał z lekką nutą troski i... zmartwienia? Nie, Dan sam nie chciał dopuszczać do siebie myśli, że na kimś będzie mu jeszcze zależeć. Wszystkie osoby, na których spoczywało to właśnie uczucie od Schweizera, kończyły marnym końcem. A on na tym tracił dwukrotnie, musząc to wszystko widzieć na własne oczy. W jednej chwili powrócił stary stan Daniela, chłodny i surowy ton. Tak jakby sam bał się przyznać przed sobą, że mu na niej zależało. Gdyby tak nie było, rzuciłby się na Scorpiusa?
Powrót do góry Go down


Andrea Jeunesse
Andrea Jeunesse

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 307
  Liczba postów : 488
http://czarodzieje.org/t13398-andrea-jeunesse
http://czarodzieje.org/t13420-andrea-jeunesse
http://czarodzieje.org/t13421-andrea-jeunesse
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty10/02/17, 10:44 pm;

Andrea nie umiała określić uczucia, jakim darzy Ślizgona. Wcześniej się go po prostu bała i unikała go za wszelką cenę, jednak od ich spotkania w Hogsmeade i kilku późniejszych sytuacja zmieniła się diametralnie. Zastanawiała się nawet nad tym jakby im było ze sobą, ale równie szybko odrzucała od siebie tę myśl uznając, że to po prostu niemożliwe. Oboje mieli pewien problem... psychiczny, co w połączeniu dwóch psychopatów chyba nie wróżyło nic dobrego.
Przez chwilę stała z zadartą głową, spoglądając na twarz Daniela, szybko jednak z powrotem opuściła wzrok. Jego słowa wydały jej się dość nieprawdopodobne, więc odsunęła się z wyjątkowo niezdecydowaną miną.
- Kłamiesz - wymruczała pod nosem. Nie rozumiała tylko dlaczego chłopak miałby ją właściwie okłamywać, czy próbować zrzucać na nią winę. To nie było w jego stylu, więc chcąc nie chcąc musiała przyjąć do wiadomości to, co wyrabiała tutaj przed paroma chwilami. - Aż tak? Dlaczego tego nie zrobiłeś, skoro znowu masz no... problemy? - spytała spokojnie, niemal szeptem, opierając się z powrotem głową o tors Ślizgona. Ten jednak po chwili uniósł jej podbródek, dlatego siłą rzeczy zerknęła na niego ponownie.
- Lepiej, ale trochę mnie to martwi, Daniel - odparła. Ciężko było jej spoglądać na chłopaka a sam kontakt wzrokowy tym razem ją zawstydzał i wprawiał w dziwne zakłopotanie. Nie wiedziała czemu tak się działo, ale chyba początki schizofrenii, które dzielnie prezentowała przed Niemcem od pewnego czasu, były odpowiedzą-kluczem.
Martwił ją też ten pocałunek. Jeśli jej przeczucie miało się sprawdzić, to w niedalekiej przeszłości mieli się ze sobą przespać a nie chciała zranić Scorpiusa. Nawet w przypadku, gdy nie ustalili między sobą konkretnej relacji i nie wyjaśnili pewnych kwestii, zależało jej na nim równie mocno, co na Danielu... a usta Ślizgona, tak dobrze pasujące do jej warg wodziły ją na pokuszenie.
- Dlaczego mnie pocałowałeś? Nie mogłeś mnie uderzyć w twarz albo oblać wodą? - rzuciła nagle, odwracając wzrok i nie odsuwając się wciąż.
Powrót do góry Go down


Daniel Blackfyre
Daniel Blackfyre

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : wężoustość
Galeony : 73
  Liczba postów : 471
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8883-daniel-schweizer#248760
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8887-niemiecka-sowa-niemiecka-jakosc#248793
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8886-daniel-schweizer
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty10/02/17, 11:37 pm;

Co natomiast czuł Daniel? Czuł, że Andrea jako jedyna w pewnym sensie była do niego podobna i nie odrzucała go bo się go bała, tak jak reszta tych, których znał. Po części go rozumiała, ze względu na swój dar, który uważała za przekleństwo. On sam w sobie też był dziwny, nie każdy rozmawia z wężami.
Miał czasem pewne rozmyślania co do ich uczuć, mimo wszystko jednak nie potrafił ich określić. Były one równie pomieszane co głosy w jego umyśle. Gdyż cała ich znajomość przecież zaczęła się od chęci mordu na jej osobie.
- Oczywiście, że kłamię, przecież miałbym w tym jakąkolwiek korzyść, Andrea. – Przewrócił oczami patrząc na nią z lekko uniesioną brwią. Serio? Nie wierzyła mu? Albo sama nie wiedziała co mówi, wiedząc, że jednak nie kłamię? Daniel nie potrafił odgadnąć uczuć dziewczyny.
- A dlaczego miałbym to robić, nawet skoro mam problemy ze swoją głową? Nie chce cię tracić… lubię cię. Nie przyznam Ci się do tego otwarcie, lecz naprawdę coś czuję do ciebie i pozwalając ci się zrzucić, bądź sam cię zrzucając, pewnie poleciałbym za tobą bo tego już bym nie wytrzymał. – Na jego twarzy nie było ani krzty jakichkolwiek emocji, które by mogła zauważyć Andrea. Lecz wszystko co mówił było prawdą. Nie zniósłby śmierci kolejnej bliskiej mu osoby. Gdyż z osób mu znanych, Jeunesse jest chyba najbardziej mu bliską.
Patrząc w jej oczy, miał ochotę się uśmiechnąć, pierwszy raz dzisiejszego dnia. Lecz nie zrobił tego, jego mina wciąż pozostała niewzruszona.
- Co cię martwi? – Zapytał nie wiedząc do czego dąży dziewczyna.
To co się tutaj wydarzyło patrzył trochę z lekką ręką, gdyż był świadomy, że ona nie była w pełni sobą. Że nie wszystko co mówiła, to była w pełni jej odpowiedź. Będąc sam lekko psychiczny nie patrzył dziwnie na Ślizgonkę. Początki schizofrenii go nie wzruszały, sam możliwe, że pod nią podchodził. Cecha wspólna, prawda?
Dlaczego ją pocałował? Odpowiedź była bardzo prosta.
- Walnięcie cię w twarz, bądź oblanie wodą nie sprawiałoby takiej przyjemności jak pocałunek. - Stwierdził beztrosko i wzruszył ramionami, jakby to było coś oczywistego. Oczywiście nie wiedział co było między nią i Scorpiusem. Czy gdyby wiedział, zachowałby się inaczej? Nie.
Powrót do góry Go down


Andrea Jeunesse
Andrea Jeunesse

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 307
  Liczba postów : 488
http://czarodzieje.org/t13398-andrea-jeunesse
http://czarodzieje.org/t13420-andrea-jeunesse
http://czarodzieje.org/t13421-andrea-jeunesse
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty10/02/17, 11:49 pm;

Słowa chłopaka zdziwiły ją i pewnie gdyby powiedział jej to wcześniej, to podziałałyby lepiej niż kubeł zimnej wody, czy nawet ten pocałunek. Chociaż na początku ich znajomości Daniel chciał ją zamordować, teraz wyznawał jej pewne uczucia, tak bardzo nie pasujące do wizerunku jego obojętnej i zimnej osoby.
- No co ty, kochasz mnie? - palnęła z głupa, z równie głupią miną odsuwając się w końcu od chłopaka. Początkowo ta bliskość jej nie przeszkadzała, teraz jednak - gdy zeszli na tematy uczuć - czuła się dwukrotnie nieswojo. Nie lubiła tego uczucia. Nie odpowiedziała na jego kolejne pytanie uznając, że doskonale wie o co chodzi. Widział jej dwie wizje, widział ją przed nagłym wybuchem paniki, połączonym z chęcią samobójstwa. Ktoś musiał się nią zaopiekować. I nawet jeśli Scorpius jej to obiecał, tak wiedziała, że tylko ktoś na jej popieprzonym poziomie umysłowym, kto zrozumie, będzie w stanie zrobić to najlepiej. Oczywiście nie miała najmniejszego zamiaru mówić tego na głos. A niech się sam domyśla.
- Ale... ale my tak nie możemy. To znaczy możemy, ale w końcu któreś z nas ucierpi. Nawet niezobowiązujące bzykanie się w schowku na miotły kogoś może zranić - wygłosiła, nie bardzo wiedząc do czego zmierza, dlatego jakby nigdy nic odwróciła się na pięcie, zmierzając do wyjścia. Chyba za dużo głupot już powiedziała, więc to było najlepsze rozwiązanie.
Powrót do góry Go down


Daniel Blackfyre
Daniel Blackfyre

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : wężoustość
Galeony : 73
  Liczba postów : 471
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8883-daniel-schweizer#248760
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8887-niemiecka-sowa-niemiecka-jakosc#248793
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8886-daniel-schweizer
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty11/02/17, 12:12 am;

Kiedy nagle się odsunęła i palnęła o jakimś kochaniu, Dan zmarszczył czoło i popatrzył na nią jak na idiotkę.
- Czy ktoś tu mówi o kochaniu? Opanuj się, powiedziałem, że cię lubię, nie że cię miłuje całym sercem Jeunesse. - Ta reakcja zdziwiła mężczyznę, kochanie? Dziękuje bardzo, on się w takie rzeczy nie bawi. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek miał poważny związek i chciał by na razie tak pozostało. Znał jej sekrety, ona jego sekret, widział ją w akcji, tak jak i ona jego. Łączyła ich więź porozumienia, lecz nie uznałby to miłością.
- Naprawdę, nie miałem na myśli o kochaniu. Moim zdaniem... Coś nas łączy, lecz nie jest to miłość. Tego jestem pewien.... A ty? Jesteś pewna? - Zapytał chcąc wiedzieć co ona sądzi o całej sytuacji.
Kiedy doszło do tematu seksu, on spojrzał na nią i powiedział:
- Jeśli już mamy się rychać w schowku po miołach, Andrea, to musimy być oboje tego pewni. Nie chce cię zrankć. Tak czy w inny sposób, rozumiesz?
Powrót do góry Go down


Andrea Jeunesse
Andrea Jeunesse

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 307
  Liczba postów : 488
http://czarodzieje.org/t13398-andrea-jeunesse
http://czarodzieje.org/t13420-andrea-jeunesse
http://czarodzieje.org/t13421-andrea-jeunesse
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty11/02/17, 02:14 am;

Niemal odetchnęła z ulgą słysząc, że jej nie kocha. To dopiero byłby koniec świata... w jej mniemaniu, rzecz jasna. Nie posądzała Ślizgona o zdolność do jakichkolwiek pozytywnych uczuć, gdy jednak powiedział, że ją lubi i mu na niej zależy dziwiła się. Słuchała uważnie, potakując co chwilę głową, ostatecznie uznała, że musi uciekać. Wkraczali na bardzo grząski grunt.
- Nie wiem, nie zastanawiałam się nigdy nad tym - skłamała gładko. Kiedy zadecydowała, że będzie uciekać z pola walki, kolejne słowa chłopaka wmurowały ją w ziemię.
- Seks niespodzianka czasem jest lepszy - wyminęła zgrabnie odpowiedź na jego pytanie i ruszyła niemal biegiem do wyjścia. Zmarzła i prawie się trzęsła z tego powodu, a w dodatku nie była pewna czy Daniel znowu za nią pójdzie. Ona już sama nie była pewna czego i kogo chce, ani czego chce od tej osoby.
Powrót do góry Go down


Daniel Blackfyre
Daniel Blackfyre

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : wężoustość
Galeony : 73
  Liczba postów : 471
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8883-daniel-schweizer#248760
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8887-niemiecka-sowa-niemiecka-jakosc#248793
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8886-daniel-schweizer
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty11/02/17, 09:07 pm;

Oczywiście, że jej nie kochał. I tak, byłby to koniec świata, na początku Hogwartu. Spaliliby go doszczętnie, nie pozostawiając po nim niczego. Czemu zaś sam wyznał jej jakiekolwiek uczucie? Nigdy się do nich nie przyznawał i nie mówił o nich nikomu. Trochę się źle czuł z tym, że jej coś takiego wyznał, ale nie mógł cofnąć już czasu. Było jak było i nic nie poradzi na to.
Skoro się nie zastanawiała, czemu on miałby? Myśląc w ten sposób chciał od siebie odgonić myśli o więzi między nimi. Lecz jakoś nie potrafił. Cały czas jakoś w głowie miał to, że jako jedyna wiedziała o nim tak dużo. I tak wiele też on o niej wiedział.
- To się zastanów. – Rzucił tylko, chcąc kiedyś poznać jej zdanie o nich. Nie miał tu na myśli związek między nimi, do którego nigdy nie dojdzie. Przynajmniej tak myślał.
- Niespodzianka? Może… nie wiem. Lubisz takie niespodzianki? – Zapytał jej się szczerze, patrząc na nią bez jakiejkolwiek emocji na twarzy. Chciał wiedzieć o czym teraz myślała. Kiedy nagle odskoczyła i ruszyła, on zawahał się. Powinien za nią iść? Chyba nie. A czy chciał? Tak.
Dlatego ruszył za nią powolnym krokiem, obserwując każdy jej ruch.
- Chcesz się gdzieś przejść? I lepiej żebyś się ubrała, zimno jest. – Stwierdził, co brzmiało dość komicznie – było -12 stopni, raczej wiadomo, że jest ZIMNO. Poszedł za nią, prowadzony... niewiadomo gdzie.

z/t
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty18/05/19, 08:22 pm;

kostki: 2, galeony: 3 x 5 = 15

Tym razem Jeremy biegł, bowiem wisiało nad nim widmo spóźnienia się na starożytne runy. Stan punktów Gryffindoru był w stanie opłakanym, wołał niemal o pomstę do nieba, a więc nie zamierzał przyczyniać się do zmniejszenia ich ilości. Mijał slalomem żywe przeszkody i w biegu zakładał plecak na ramiona. Czarna szata łopotała za nim w powietrzu, a ten nie zwalniał. Akurat była przerwa lekcyjna dla młodszych uczniów i dlatego wszyscy zaczęli się przemieszczać tą samą drogą - niestety szli w zupełnie odwrotnym kierunku niż pędził, a więc biegł poniekąd pod prąd. Gdy udało mu się wydostać z najgęstszego wylewu uczniów, wyhamował stopami i momentalnie zmrużył oczy, kiedy promienie słońca nieco go oślepiły. Zrobił z dłoni daszek, by rzucić nieco na nie cienia i dokładnie w tym momencie dostrzegł jakiś błysk gdzieś z boku. Zainteresowany podszedł w tamtą stronę i kucnął. W kącie barierki leżała garść monet, a po szybkim przeliczeniu stwierdził, że właśnie wzbogacił się o piętnaście złotych galeonów. Nie zadał sobie trudu by rozejrzeć się za potencjalnym właścicielem monet, chuchnął w zaciśniętą pięść ot, na szczęście i schował zdobycz do kieszeni spodni. Musi oświadczyć Elijahowi, że dzisiaj wieczorem idą na piwo. Może przymusiłby też Matta? Gdyby tylko się tak nie nienawidzili... Westchnął i kontynuował bieg, choć ograniczył się do truchtu, mając cichą nadzieję, że może znów coś znajdzie po drodze do sali?

zt
Powrót do góry Go down


Anfim Abrasimov
Anfim Abrasimov

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 174
C. szczególne : silny rosyjski akcent, wyrazista ekspresyjność, mnogość nerwowych tików i odruchów bezwarunkowych
Galeony : 80
  Liczba postów : 58
https://www.czarodzieje.org/t17817-anfim-afanasievich-abrasimov
https://www.czarodzieje.org/t17829-grisha#502035
https://www.czarodzieje.org/t17816-anfim-abrasimov#501848
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty14/11/19, 08:21 pm;

kostka 1, oczywiście, jak na prawdziwego szczęściarza przystało

było to odrobinę dziwne, kiedy anfim czuł się źle. jeśli dobrze kojarzył, większość ludzi dawała upust negatywnym emocjom lub tłumiła je w sobie, roztaczając jednocześnie nieprzyjemną aurę. on natomiast... szukał ślimaków. i spał, czasem spał, o ile był w stanie, czyli jednak nie czasem, a rzadko. nie cierpiał tych momentów, kiedy myśli zwalniały i ciało, nieprzyzwyczajone do tak osobliwie zminimalizowanego tempa, drgało niespokojnie oddając się czynnościom zupełnie prozaicznym, tak jak pstrykanie palcami czy też wystukiwanie o murek na moście określonego rytmu, tylko że zapętlonym tysiąckroć i niezdolnym do świadomego zatrzymania. ta chwila teraz była niebezpieczna. nie był na nią gotowy.
po lekcji mugoloznawstwa coś dziwnego podziało się z jego wzrokiem i chociaż w skrzydle szpitalnym powiedziano mu, że to tylko tymczasowe, gromadziło się w nim niesamowite napięcie. po raz pierwszy od dłuższego czasu nie mógł uciec w to, w co uciekał najchętniej - studiowanie przyrody, bo akurat do tego niezbędna mu była umiejętność rozróżniania kolorów. stał tempo na moście, oparty o murek i chociaż minę miał zupełnie neutralną, taką jak zawsze, do bólu przeciętnie nieświadomą, to mnogość nerwowych tików jaka go dopadła sprawiała, że mijający go uczniowie zatrzymywali się na nim spojrzeniem, czasem przewracając w dodatku oczami z jakimś krótkim komentarzem, któremu już się nie przysłuchiwał, bo i po co słuchać dogryzek zazdrośników? stał tak i rozmyślał nad tym jak ciężko musi być asokdcnhi, to jest albinie, nie rozróżniając kolorów przez cały czas. na okrągło. non stop. szalone. kiedyś dobroczyńca ludzkości anfim próbował nauczyć ją, że zielony to zielony, a niebieski to niebieski, ale te mozolne tłumaczenia zawsze zpełzały na niczym, tak więc w końcu poddał się, niepocieszony, ale za to utwierdzony w przekonaniu, że siostra będzie dla niego bezwarunkowo ważna pomimo tych swoich licznych dziwactw. szkoda byłoby zmarnować siedemnaście lat opracowywania wspólnego języka na nagły rozłam, zresztą potrzebował jej, tak jak każdy wielki pan potrzebuje doradcy.
przestępując nerwowo z nogi na nogę, ze znacznym opóźnieniem zareagował na wykrzywiającą się boleśnie źle postawioną kostkę. jeżeli ktoś do tej pory wątpił w to, że abrasimov posiadał umiejętności boskie, to teraz właśnie nadchodził czas, aby oznajmić stanowczo, że żaden człowiek nie byłby w stanie doświadczyć podobnego urazu kiwając się po prostu wte i wewte. z szarpnięciem bólu skrzywił się lekko, choć nie wydał z siebie żadnego dźwięku. uniósł nieszczęsną nogę odrobinę nad ziemię i spuścił na nią spojrzenie, dopiero wtedy orientując się, że istotnie poczęła puchnąć w zawrotnym tempie, możliwe że proporcjonalnym do przeszywającego go bólu. ktoś inny chyba poszedłby do skrzydła szpitalnego, ale tam już nie mogli na niego patrzeć. zresztą, mu to jakoś mocno nie przeszkadzało - prawdę mówiąc lubił ból; zresztą nic z tym dziwnego, bo najsilniejszy czarodziej na świecie musi umieć przetrwać najgorszy ból. tak więc stał tak uparcie z nogą lekką podkurczoną, choć czubkiem buta opartą o ziemię; z lekko tylko szklanymi oczami, które wnet udało mu się przegonić. stał i obserwował ten osobliwy świat, w którym niebo było zielone, a chmury fioletowe, a po murku tuż przy jego ręce, szedł sobie wesoło pomarańczowo-karmazynowy brzuchonóg.

@nessa m. lanceley
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty15/11/19, 04:23 pm;

Mugoloznawstwo było jakimś wybuchem, niespodziewaną eksplozją w jej nudnym i prostym życiu. Nigdy wcześniej się nie spóźniła, nie złamała też regulaminu — a już na pewno nie miała wyrzutów sumienia względem głupiego Cassiusa, jej prawdziwej kuli u nogi. Nie wiedziała, czy jest zła na siebie — na ten swój durny mózg, który musiał wybrać akurat takie zaklęcie, transmutacyjne zaklęcie, które pierwsze jej przyszło do głowy czy może na ślizgona, który doskonale radził w sobie w zaprzepaszczaniu przyszłości. Nic więc dziwnego, że Nessa była milcząca. Wciąż do niej nie dotarło, jak wielu ludzi się za nią wstawiło. Było jej przez to głupio, sprawiła wszystkim kłopot i jeszcze straciła punkty, a najgorsze w tym wszystkim było to, że Edgar był pewnie nią rozczarowany. Całe szczęście, że nie straciła odznaki.
Westchnęła, beznamiętnie przyśpieszając kroku. Musiała odetchnąć, pobyć w samotności. Tuląc więc książkę do nauki transmutacji, opatulona w czerwony płaszcz szła drogą wiodącą do kamiennego mostu. Zabawne, lęk wysokości nawet na nim dawał jej w kość, jednak nie w takim stopniu, jak na zamkowych wieżach. Czasem lubiła poczuć te emocje, ten uścisk w żołądku i zawroty głowy. Miała wrażenie, że trzymają ją w ryzach, pozwalają odrzucić najłatwiejsze wybory w życiu i kierować się tą trudniejszą, a bardziej nagradzaną drogą. Wiedziała, że te punkty musi nadrobić, więc rozplanowywała sobie najbliższe dwa tygodnie nauki, korepetycji i dodatkowych wypracowań dla klubów, aby nikt nie zauważył jej paskudnego występku. Karmelowe ślepia dostrzegły stojącą postać, dobrze jej znanego kolekcjonera ślimaków. Nie była pewna, czy potrzebuje towarzystwa, jednak wciąż nie podziękowała mu za uratowanie rudych, wijących się w subtelne loki włosów, które aktualnie opatulały drobną, bladą twarz. Zlustrowała go wzrokiem, dostrzegając dziwnie trzymaną nogę. Z westchnięciem- dziś strasznie jej to weszło w nawyk — jak gdyby nigdy nic stanęła obok, opierając się jednak plecami o balustradę, aby nie patrzeć w dół, nawet jeśli widok zapierał dech w piersiach. Zamiast tego, spojrzenie wbite było gdzieś w przestrzeń.

- Cześć nieznajomy ślimaczku. - rzuciła, siląc się na rozbawienie oraz nonszalancję w głosie. Odwróciła głowę w jego stronę, przytulając książkę do piersi i uśmiechnęła się zaczepnie, jak to miała w swoim stylu. - Wszystko w porządku? Wyglądasz blado.
Zauważyła, unosząc krótko brew. Zaraz jednak odwróciła ślepia, nie chcąc go świdrować i narzucać mu jakieś odpowiedzi. Nie lubiła być natrętna ani wścibska, więc gotowa była przyjąć każdą odpowiedź. Jak zwykle, siebie zrzucała na dalszy plan. Obowiązki i mieszkańcy domu Slytherina byli dla niej znacznie ważniejsi i nawet brak humoru czy chęci do egzystencji towarzyskiej nie zmusiłby jej do przejścia obojętnie, kiedy intuicja szeptała jej domysły do ucha. Właściwie nigdy nie mieli okazji rozmawiać dłużej, a otrzymany od niego list wciąż tkwił w jednej z jej książek jako zakładka. Był zabawnym, całkiem nietuzinkowym chłopakiem. Zastanawiała się nawet, dlaczego ślimaki, a nie węzę, jak podpowiadało godło domu. Pokręciła jednak delikatnie głową do własnych myśli, zdając sobie sprawę, że to nie jej sprawa. Czuła, że jest mu coś winna, a Lance starała się spłacać długi. Każdy miał swoje małe dziwactwa, należało je szanować, jeśli pełniło się taką funkcję w Hogwarcie, jak ona(chociaż inni też powinni). Ruchem głowy zgarnęła rude pasma na plecy, stukając paznokciami w twardą oprawę jednej ze swoich ulubionych ksiąg.
Powrót do góry Go down


Anfim Abrasimov
Anfim Abrasimov

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 174
C. szczególne : silny rosyjski akcent, wyrazista ekspresyjność, mnogość nerwowych tików i odruchów bezwarunkowych
Galeony : 80
  Liczba postów : 58
https://www.czarodzieje.org/t17817-anfim-afanasievich-abrasimov
https://www.czarodzieje.org/t17829-grisha#502035
https://www.czarodzieje.org/t17816-anfim-abrasimov#501848
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty23/11/19, 09:51 am;

tak jak dla nessy istnym dramatem był fakt wielokrotnego złamania szkolnego regulaminu, tak anfima nigdy podobne rzeczy zupełnie nie ruszały. punkty były czymś do tego stopnia abstrakcyjnym i absurdalnym, że uważał je za element konieczny do pobudzania zwykłej ludzkiej motywacji, a nie zaspokajania jego wykraczającej poza granice człowieczeństwa ambicji. prawdziwym horrorem natomiast okazywał się fakt doświadczania tej osobliwej formy upośledzenia wzroku. jako artysta, za którego się uważał, powinien wprawdzie docenić te niecodzienne zmiany w prezencji przyrody, ale ten jego wewnętrzny twórca zdawał się być zupełnie zagłuszany przez siedzącego tuż obok przyszłego magizoologa, ubolewającego nad swoim losem głośno i żarliwie, choć na zewnątrz twarz anfima pozostawała chłodna i kamienna, jak wypadało szlachcicowi.
był w nim jakiś uparty pierwiastek stale żądający atencji, chociaż sam abrasimov nigdy by się do niego nie przyznał, bo czym jest ludzkie zainteresowanie dla istoty tak wielkiej i potężnej, jak on sam? jakoś tak się działo, że kiedy świat zwalniał, ciało anfima robiło dziwne rzeczy, niekoniecznie zgodne z jego myślą, tak więc skręcone kostki i nadgarstki, oparzone dłonie czy roztrzaskane kolana wydawały się być rzeczą absolutnie na porządku dziennym. zazwyczaj nawet nie musiał nic nikomu tłumaczyć, bo obok zawsze była awoskdjca ze swoimi zaklęciami leczniczymi (których oczywiście nie potrzebował), bo umartwianie w bólu, chociaż było sztuką pradawną i potężną, to wciąż niezrozumiałą dla postronnych. ale teraz obok nie było asdoviji, która zaraz wytrąciłaby go z tego stanu. zamiast niej, niespodziewanie obok niego zjawiła się prefekta slytherinu, nessa, choć z początku nie poznał jej, przyzwyczajony zupełnie do rudej burzy włosów, dzięki którym zawsze jako tako identyfikował ją na swojej drodze. teraz rudy nie był rudym, a fioletowym, co wzbudziło w nim lekką frustrację, bo głęboko nienawidził radykalnych zmian tego pokroju.
- blado? - ani cześć, ani pa, ani odejdź, ani miło mi cię widzieć. anfim jak to anfim, standardowo przysłaniający sobie rozmówcę własnoręcznie zakładanymi klapkami na oczy, jak zawsze wyłowił z kilku zdań jedno słowo, na którym skupił uwagę, zanim przeanalizował je w kontekście całości. aby potem zupełnie zmienić temat, bo słowo ślimak uderzyło w niego niezwykle dosadnie. - dostałaś mój list? napisałem ci o proponowanych przeze mnie reformach. jeśli grisha zgubił, napiszę jeszcze raz. albo opowiem ci teraz, jak wolisz - niewzruszony zupełnie faktem, że jako jedyna z całej chmary mijających go ludzi, raczyła zainteresować się jego stanem, brnął w temat, który uważał za nadrzędny. ale taki już był anfim - nie było po co szukać u niego jakiejkolwiek wdzięczności czy docenienia, choć zdecydowanie nie robił tego wszystkiego naumyślnie, czy żeby podkreślić swoją znaczącą pozycję. był zbyt świadomy swojej dominacji, aby musieć przekonywać do niej innych, w końcu biła od niego ta kuriozalna dla wielu postawa głębokiego egotyzmu, której nikt nigdy nie był w stanie z niego wyplenić. no, może porządne wyczyszczenie pamięci coś zdziałałoby na tej płaszczyźnie, choć istotnie trudną okazałaby się próba wyobrażenia sobie abrasimova sprzed śmierci rodziców, którą i tak pamiętał jak przez mgłę.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty09/12/19, 06:30 pm;

Abrasimov był dla Nessy prawdziwą zagadką. Odkąd dostała ów zaskakujący list, jakby dokładniej przyglądała się jego osobie i poczynaniom, dochodząc do wniosku, że to najbardziej nietuzinkowa i nieprzewidywalna jednostka w jej otoczeniu. Miał podejście inne od chyba wszystkich innych uczniów w szkole. Jego twarz wiele nie zdradzała, oczy natomiast zdawały się błyszczeć jedynie przy ślimakach. Była jednak pamiętliwa, zawsze spłacała przysługi, a do tego był ślizgonem i to był wystarczający powód, aby na widok jego bladej buzi przystanęła, zajmując mu czas i uwagę. Karmelowe tęczówki opatulone wachlarzem rzęs z ciekawością spoglądały na młodzieńca. Nie miała pojęcia, że postrzega siebie w tak królewski sposób, a jednocześnie oczekuje atencji, bo na pierwszy rzut oka zdawał się jej personą pozbawioną chęci posiadania bliższych relacji z innymi. O fiolecie nawet nie chciała rozmawiać, bo czuła się całkiem pozbawiona indywidualizmu bez swojej rudej, wijącej się czupryny. Z drobną budową ciała i jasną karnacją, wyglądała trochę jak zwłoki. Na jego słowa kiwnęła głową, aby zaraz wzruszyć ramionami z delikatnym uśmiechem.
- Wiem, sama wyglądam tragicznie blado. Nie powinnam zwracać Ci uwagi.
Odparła zgodnie z prawdą, nie mając pojęcia, że przywitania mu brakowało. Czasem zapominała o takich rzeczach, gdy pojawiały się sprawy ważniejsze. A po przebojach z chorym ojcem wiedziała, ze zdrowia nie można bagatelizować.
- Tak, dostałam. Bardzo mnie nim zaskoczyłeś, Anfim. - zaczęła w odpowiedzi, opierając się plecami o barierki. Wciąż tuliła do siebie książki niczym największe skarby. Prawda była taka, że pierwszy raz postawił ją ktoś w takiej sytuacji i nie bardzo wiedziała, jak na to zareagować. Nie odpisała więc, uznając, że rozmowa w cztery oczy okaże się lepsza, będą mogli się lepiej zrozumieć. Los chciał, że następnie los nieco zakpił z jej planów, rzucając na jej drogę te wszystkie niefortunne zdarzenia. - Możesz mi je dokładniej przedstawić. Przepraszam, że nie odpisałam, ale uznałam, że lepsza będzie rozmowa.
Studentka sama miała silny, dominujący charakter, jednak cechą przewodnią była odpowiedzialność oraz konsekwencja, dzięki czemu zaszła w nauce i w systemie szkolnym tak daleko. Nie była nauczona egoizmu, bo zawsze wymagania innych stawiane były ponad jej własne, zwłaszcza te zlecane przez rodziców. Jedyna córka i dziedziczka muzycznego kunsztu musiała przecież bez słowa spełniać oczekiwania. I wcale jej to nie przeszkadzało, bo znalazła w tym ucieczkę od widm przeszłości. Nazywanie też jej doradczynią było czymś nowym - nie przebijało to jednak władcy i ludu, które w chwili czytania listu nieco ją rozbawiły.
- Nie jestem pewna, czy dzień ślimaka przejdzie — prędzej węża. Ewentualnie możesz spróbować wskrzesić klub ślimaka, który kiedyś działał w Hogwarcie.
Dodała zgodnie z prawdą, wciąż spokojnym głosem. Gdy mówiła, utrzymywała z chłopakiem kontakt wzrokowy. Nie miała doświadczenia z takimi pomysłami i trudno było jej uwierzyć, że Fairwryn by na to przystał. Jego pasja i oddanie były jednak godne najwyższego podziwu i przez szacunek do tego, należała mu się ta przedziwna konwersacja.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty09/01/20, 11:01 pm;

@Finan Gard

Westchnął, wsuwając papierosa do ust i stojąc plecami do kamiennej balustrady mostu, czekał na wyrodnego przyjaciela. Było krótko po obiedzie, słońce z wolna chyliło się ku zachodowi, otaczając błonia pomarańczową aurą. Przez śnieg było jasno, a bezchmurne niebo i brak porywów wiatru sprawiały, że na dworze było przyjemnie. Wyjął swoją zapalniczkę z podobizną rogogona, odpalając fajkę i zaciągając się dymem. Musiał trochę kumpla naprawić, bo chyba się zapomniał. Żeby tak ignorować ludzi? Po napisaniu do niego listu pełnego pretensji i wymuszenia, umówili się na moście. Wsunął dłoń w kieszeń czarnej, zimowej kurtki i obracał w kieszeni zapalniczkę. Gdy tylko kroki puchona dobiegły je uszu, obrócił głowę w jego stronę i posłał mu pociągłe spojrzenie, a mętne zielone ślepia wydawały się zabłysnąć od podekscytowania i rozbawienia. Każdy wiedział, że Rowle był słaby w denerwowaniu się a swoich. Pokręcił jednak głową, teatralnie robiąc rozczarowaną minę. Wyjął fajkę z ust, strzepując popiół gdzieś na bok.
- Gard, ja wszystko rozumiem. Masz dupę, masz depresje, masz okres — ale kurwa, żeby przyjaciela ignorować i nawet nie dać mi nut, które tak chętnie chciałeś zrobić? Co z Ciebie za morda, stary. - zaczął pretensjonalnie, aby zaraz wyszczerzyć się i zrobić krok w jego stronę, klepiąc go po ramieniu. Był trochę zły za brak kontaktu, ale Finn był czystokrwistym i fajnym chłopakiem, a o jego orientacji seksualnej po prostu nie rozmawiali. Akceptował to, ale dla Charliego takie rzeczy były trudne. Cofnął rękę, mierzwiąc włosy i lustrując go wzrokiem, aby zaraz znów się oprzeć wygodnie o zimny kamień. Zerknął na swoje ciemnozielone, zimowe buty, czy aby na pewno sznurówki są zawiązane i znów zaciągnął się fajką, czując palący w płucach dym. Przyjemny, zostawiający dreszcz. Wypuścił go po dłuższej chwili ze świstem, wolną dłoń opuszczając luźno wzdłuż ciała.
- Jak się trzymasz? Jakiś nieobecny, nietomny chodzisz. Chcesz fajkę? Mam  jeszcze w kieszeni.
Zauważył z nutą troski w głosie, znów unosząc brew. Zawsze pytał o papierosa, dzielił się nimi - tak z przyzwyczajania, nie pamiętaj, kto palił, a kto nie. Był w końcu jego partnerem do biegania, zwłaszcza na wiosnę, jak i w muzyce. Brzmieli razem całkiem przyzwoicie, nie jednemu lub jednej zmiękłyby nogi. Gdy grali, mógł sobie bez problemu wyobrazić ich jako support na festiwalu. Szkoda tylko, że ten leń od roku nie tknął gitary i nie rozwijał się w tym kierunku! Przyglądał się chwile, jak żar pochłania połowę już papierosa, zastanawiając się, o co dalej pytać. Wiedział, że Finn nie miał czasem już do niego cierpliwości, mimo to wciąż go grzecznie znosił. Byli skrajnie różni, a jednak wytworzyła się pomiędzy nimi jakaś dziwna, nienormalna nić porozumienia. Pewnie przez wspólne zainteresowania.
Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty10/01/20, 09:59 am;

Nie był przyzwyczajony, że ktokolwiek upominał się o jego towarzystwo (Skyler jest tu wyjątkiem, ale wszak nie będzie wspominać o tym na głos skoro w zamku mają zachować między sobą narzucony przezeń dystans), dlatego zapoznawszy się z treścią listu uniósł wysoko brwi. Jak znał życie zignorowanie tych pretensjonalnych wymówek skończy się tym, że Charlie dorwie go w najmniej wygodnym momencie i zapewne wówczas doprowadzi na skraj cierpliwości. Złożył liścik w origami i wcisnął go do przyłbicy żelaznego rycerza, gdy to skierował swoje kroki w kierunku bramy głównej. Zaiste, nie da się zbyt długo lekceważyć Charliego, a musiał mu oddać słuszność, że przez cały grudzień i kawałek stycznia niewiele miał czasu na rozmowę czy wspólne zapalenie papierosa. Przeprowadzka pochłaniała całą jego energię, a uwagę dzielił między Skylera, wykłady i wychowywanie skrzata domowego. Na końcu języka miał opieprzyć Ślizgona, że postanowił wylegiwać się na zimnym powietrzu, jednak ujrzawszy bezchmurne niebo darował uwagę. Pogoda była przyjemna.
Jak to możliwe, że przy pierwszym zdaniu podniósł mu już ciśnienie we krwi? Wykrzywił się, zacisnął zęby i wychodząc mu naprzeciw po prostu szturchnął go łokciem w ramię. - Grabisz sobie. - burknął, choć dało się w nim wyczytać, że to nie jest nic poważnego. Stare, dobre zwyczaje, kiedy jeden drażnił drugiego. Czasami musiał przypominać sobie czemu w ogóle utrzymują kontakt - a, mają wspólne zainteresowania i gadulstwo Charliego jest mu na rękę. Jak przy Caelestine lubił milczeć, bo ona nie wymagała głębokiej rozmowy, tak Charlie czasami nawijał tak, że nie potrzebował chyba rozmówcy. - A ja ci non stop powtarzam, że nuty są zamknięte w kufrze na cztery spusty i się nimi już nie zajmuję. - "chętnie zrobić" było cudowną ironią, wszak choć był świetny w pisaniu nut na podstawie zasłyszanych dźwięków, tak niechętnie myślał, aby do tego usiąść. Dawne opory, do sforsowania z ryzykiem utraty zdrowia fizycznego lub psychicznego. Stanął obok niego, opierając łokcie o most i westchnął głęboko. - Chcę. - odparł zwięźle, wyciągając rękę po jednego papierosa. W ruch poszła różdżka (wciąż nie zakupił sobie smoczej zapalniczki, co za niedociągnięcie) i po chwili kawałek kamiennego mostu zamienił się w palarnię. - Ym... co to za rodzaj? - zapytał, czując nieznajomy smak papierosów. Gryfy i voldemortki rozpoznawał, ale reszta była mu jeszcze obca. - Przeprowadzam się i wychowuję skrzata. To czasochłonne. W końcu wyniosłem się z tej ciasnej kawalerki w Londynie i mam swoje małe włości w Hogsmeade. - wyjaśnił krótko, dzieląc się przy okazji informacją, że posiada skrzata. To być może uchroni go przed okazjonalnymi chęciami mordu na niewinnych istotach, mimo że Sprytek miał w sobie potencjał.
- Jedno pomieszczenie przeznaczyłem na pokój treningowy. Szukam jeszcze paru zaklęć, żeby to dopieścić. Ojciec ogarnął wyciszenie, a zastanawiam się czy jest coś, co odbija zaklęcia i nie jest czujnikiem tajności. Bardziej zaklęcia. Orientujesz się może? - wszak nie ukrywał, że od ostatnich sześciu miesięcy maniakalnie ćwiczył swoją ofensywę. Zerknął z uwagą na Charliego, mając nadzieję, że ten wpadnie na jakiś sensowny pomysł i postanowi się z nim podzielić. Oby tylko ten nie chciał w zamian tych nut, bo naprawdę myślał o nich niechętnie, mimo że zajęłoby mu to raptem godzinę i problem byłby z głowy. Zaciągnął się tytoniem, wesoło zatruwając płuca i na moment jego wzrok został przesłonięty gęstym dymem.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty12/01/20, 05:55 pm;

Charles nigdy nie zapominał o przyjaciołach, kiedy się już do kogoś przyzwyczaił, a co ważniejsze- ten ktoś był w stanie znosić jego. Niewielu miało teoretycznie cierpliwość według własnych zeznań, a jakoś chętnie wychodzili z nim na piwo czy zabierali go na lekcje. Rowle nie potrafił tego zrozumieć, jednak nie narzekał. Był łasy na towarzystwo, jak Skyler na Finna. Puchon był trudny czasem do zrozumienia, a tym bardziej do rozmowy, częściej dając mu gadać, niż mówiąc, jednak ich relacja istniała już od jakiegoś czasu i pomimo olbrzymich różnic, nie wskazywało na to, że miała się rozpaść. Na widok puchona obraza majestatu nieco mu przeszła, jak wciąż robił urażoną minę. Bo jak to, dlaczego nie miał dla niego w ogóle czasu? Nawet książę się nie wytłumaczył. Brunet westchnął, lustrując go wzrokiem, gdy zmierzał w jego kierunku. Dostrzegł też żyłkę poirytowania, więc zielone ślepia zdawały się zalśnić jakąś dziką satysfakcją. Zagwizdał na szturchnięcie, miał w sobie więcej energii, niż wyglądał.
- Jak zwykle Gard jak zwykle. Też tęskniłeś za mną, czuję ten wybuch entuzjazmu i optymizmu z Twojej strony. - droczył się dalej z tą swoją nonszalancją, którą przeplatała zadziorność i nutą złośliwości. Odruchowo klepnął go w ramię na przywitanie, przystępując z nogi na nogę, poprawiając ruchem dłoni czarną kurtkę na ramionach, spod której wystawał pomarańczowy kaptur bluzy. - To je kurwa otwórz i zrób, wielki problem. Alohomora nie umiesz?
Dodał ze wzruszeniem ramion, jakby przedstawiał mu najprostsze i najbardziej oczywiste rozwiązanie tego "problemu" zamkniętych nut. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego Finn z tego rezygnował, skoro muzyka sprawiała mu radość. Dobrze pamiętał, bo nie raz grali kiedyś w pustych klasach, a chłopak chętnie rozpisywał piosenki Charliemu na perkusję lub przyuczał go brzdąkania na gitarze. A może udawał? Ślizgon zmierzwił dłonią włosy, kręcąc głową z ciężkim westchnięciem, które uciekło mu spomiędzy warg. Wyjął paczkę fajek, częstując go i samemu wsuwając jedną do ust, sięgnął po zapalniczkę, odpalając im fajki. Cierpki, mocny dy wypełnił mu płuca, wzbudzając dreszcz zadowolenia na ciele i wywołując delikatny grymas, uśmiech, który był nieodłącznym elementem cieszenia się nałogiem. Na jego pytanie obrócił głowę w bok, wypuszczając wcześniej kłębki dymu.
- Nie wiem, podebrałem kilka Dominikowi i zmieszałem ze swoimi. Teraz jest efekt niespodzianki.
Wyszczerzył zęby, aby podkreślić mocniej doskonały pomysł, który rozjaśniał mu codzienność. Schował zapalniczkę i zostawił rękę w kieszeni, bawiąc się suwakiem. Wciąż czekał na wyjaśnienia, które na szczęście wypłynęły z ust Garda całkiem ochoczo, sprawiając, że Rowle uniósł brew w oburzeniu, strzepując popiół z fajki, prychając.
- Ale z Ciebie dupa wołowa, nawet mi nie powiedziałeś. Gdzie parapetówka? Masz dla mnie materac? I ten skrzat jest niby zadowolony z Tobą i bezpieczny? Tato Finn, tego jeszcze nie grali. - zaśmiał się, posyłając mu pociągłe spojrzenie. Obrócił się, również opierając łokciami o balustradę i spojrzał w dół, czując na policzkach podmuch chłodnego powietrza, niezwykle orzeźwiający i walczący z żarem papierosa, którego trzymał w ustach.
- Pokój treningowy? Czego? Na wojnę idziesz? - zapytał z ciekawością, wyobrażając sobie jakieś pomieszczenie z manekinem, w którego mógłby naparzać zaklęciami. Jemu też by się coś takiego przydało, jako przyszłemu aurorowi. Przetarł palcami oczy, przesuwając dłonią po twarzy w zamyśleniu. Na pewno jakieś zaklęcia były, tylko ślizgon zwyczajnie nie potrafił sobie przypomnieć. Był dobry z nich, miał cela, ale ostatnie wydarzenia sprawiły, że miał dziury w pamięci. Nie dość, że miał rozszarpane nerwy, to jeszcze wybuchy agresji mu wracały. - Pomyślę. W razie czego podpytam starego. Poza tym, u Ciebie w porządku?
Dopytał jeszcze, zerkając w jego stronę, zanim na nowo zaciągnął się aż do palenia w płucach i duszności.
Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty14/01/20, 01:54 pm;

Nie pamiętał już jak to się stało, że się w pewien sposób zaprzyjaźnili. Charlie nie był łatwym towarzystwem i tym samym sprawiał, że Finn się go czasami trzymał. Nudne relacje go nie interesowały, wydawały się mdłe, nijakie i całkowicie zbędne. Warto zrobić sobie z chociaż jednego członka rodziny "Rowle" sojusznika, choć Charlie jakimś cudem awansował na naprawdę dobrego kumpla. Czasami ekscentrycznego, jednak doceniał jego oryginalne podejście do życia. Dopiero podczas spotkania z nim zrozumiał, że brakowało mu tego ciętego języka i błysków w zielonych ślepiach. Charlie Rowle jest towarzystwem "na poziomie". Uśmiechnął się do niego nieco szerzej. - Cieszę się, że zauważasz i doceniasz mój entuzjazm. Staram się jak mogę. - podłapał jego ironię, zerkając na niego kątem oka. Tyle czasu próbuje wytłumaczyć chłopakowi powód, dla którego nie zamierzał ruszać swojego zeszytu z ręcznie zapisanymi nutami składającymi się na wiele utworów muzycznych, jednak ten zdawał się w ogóle nie traktować tego poważnie. A może miał rację? Wystarczy "Alohomora" na swoje własne blokady i spróbować? Gdy tylko pomyślał o gitarze, którą dostał od Skylera (cóż, swoją starą spalił dla zabawy), odniósł wrażenie, że palce go zaświerzbiły z niewytłumaczalnej tęsknoty za strunami. Zaciągnął się papierosem i zamyślił na kilka chwil, spoglądając jednocześnie gdzieś ponad ramieniem ślizgona. - Zobaczę co się da zrobić. Ty chcesz po prostu rozpisanie jakiegoś utworu na nuty, tak? - zapytał, a już sam fakt, że w ogóle brał to pod uwagę było ładnym wstępem do podjęcia pewnej decyzji. Znając Charliego to pewnie na dniach dostanie wyjca z melodią do wielokrotnego odsłuchiwania i "tłumaczenia" albo co gorsza zostanie potraktowany zaklęciem, przez które wspomniany utwór będzie za nim "łazić". Smak papierosów przypadł mu do gustu. - Hm, zapisz może skład i zrób więcej. Odkupię od ciebie taką paczkę. Są świetne. - już zaplanował, że po nabyciu takiego zapasu poczęstuje tym Skylera. Przynajmniej nie cuchnęły jak voldemortki, a to się ceni pomimo, iż trochę się przyzwyczaił do odoru palonej gumy.
- Stul dziób. - westchnął, zwracając mu też uwagę na swój spokojny sposób. - Jęczysz jak stara panna. Nie ma parapetówki, bo jakbyś nie wiedział to prędzej powystrzelałbym gości czymś paraliżującym niż znosił ich zbędną obecność. - wywrócił oczami z powodu przymusu odświeżenia pamięci chłopakowi. Lokum w Hogsmeade to jego azyl i miejsce, gdzie może być sobą i ciskać zaklęciami gdzie popadnie i w kogo popadnie. Najlepiej uprzedzać swoje przybycie, a więc parapetówka nie wchodziła w grę. - Skrzat ma zasady, których przestrzega. - dodał, udowadniając tym samym zamiłowanie do trzymania wszystkiego pod kontrolą. Frytek zachował życie tylko i wyłącznie przypadkiem, zaś Sprytek od początku wie jak się zachowywać.
- Nudzi mnie szukanie miejsca na ćwiczenia, więc sam je sobie stworzyłem i przystosowałem. Nie potrzebuję wojny, by się doskonalić. - zabrzmiał niczym krukon. Nic dziwnego, ze starego Finna niewiele już pozostało, a puchońskie cechy charakteru przejawiały się w dziwnych kombinacjach i nasileniu. Coraz słabiej i mniej. Postawił kołnierz, by schować za nim brodę, gdy zawiał zimny wiatr. Znów nie wziął czapki; będzie musiał jakoś umknąć przed spojrzeniem Skylera, by nie narazić się na wymowne spojrzenie i oskarżenie o hipokryzję. By odpowiedzieć na pytanie o samopoczucie potrzebował kilku chwil. Westchnął głęboko i próbował określić czy jest już stabilnie. - Powoli się wszystko uspokaja i wraca na odpowiednie tory. - odparł, ostrożnie dobierając słowa. Doceniał zadane pytanie dlatego nie zbył tematu, a udzielił szczerej odpowiedzi - okrojonej ze szczegółów - ale szczerej. Strzepnął popiół z papierosa poza balustradę mostu. - A ty? Co słychać w wielkim świecie Rowle? - zagaił uznawszy, że mile będzie zmienić temat i posłuchać drugiej strony, aby być zorientowanym w sytuacji. Od czasu zaręczyn Emily i Nathaniela nie zwracał szczególnej uwagi co się dzieje w rodzinach czystokrwistych, zbyt pochłonięty wychodzeniem z przygnębienia i beznadziejności. Póki co wychodził jakoś na prostą dzięki regularnej obecności Skylera, zwłaszcza wieczorem i nocą. Warto nadrobić zaległości.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty17/01/20, 01:24 am;

Mówiono, że przeciwieństwa się przyciągają i być może tak było z Gardem i Rowle'm, którzy właściwie sami nie wiedzieli, jak dotarli do miejsca, w którym byli. Wspólny papieros dla przyjaciół był wyjątkowy i wiedział, że postrzegają go w podobny sposób, co baby swoje plotki w łazience. Nigdy nie interesował się tym, czy Finn znał Dominika lub Emily — ta ostatnia i tak nie lubiła jego kolegów dla samej zasady. Dawno się z tym pogodził. Na widok szerszego uśmiechu ze strony puchona, sam pokazał dołeczki w policzkach i złość mu jakoś tak sama przeszła. Lubił go, tak po prostu. No i całkiem nieźle znosił jego narzekania na baby, czego nie można powiedzieć o reszcie jego towarzystwa. Kiwnął głową, klepiąc go z dumą w plecy, wlepiając w niego wzrok.
- Tak, Twoje starania sprawiają, że nasza przyjaźń zaraz wejdzie na wyższy poziom i będziemy mogli chodzić razem do łaźni lub pożyczać sobie gacie i skarpetki. Czy to nie wspaniale, Finan? - rzucił entuzjastycznie, nie mogąc powstrzymać krótkiej salwy śmiechu, która uciekła mu spomiędzy warg. Prawda była taka, że Rowle miał pokaźną kolekcję skarpetek i nikomu nie chciałby ich pożyczać. Naprawdę je lubił! Wiedział, że temat kufra jest toporny. To zupełnie jak rzucanie grochem o ścianę, bo do przyjaciela zdawało się doceniać, że każdą nałożoną sobie blokadę, bardzo łatwo można zdjąć. A po co rezygnować z czegoś, co sprawiało tyle przyjemności? Nie oszuka go! Morda mu się cieszyła do wspólnego grania przy dobrym piwie! Sam dostał jakiegoś strzała chęci do rozwijania się muzycznie, bo wrócił do uderzania w talerze trzy razy w tygodniu, chociaż za tym mógł się kryć również narastający w nim stres i negatywne emocje. Przymknął oczy, gdy zaciągał się papierosem.
- Tego i chcę Cię z tą jebana gitarą w komplecie, żebyśmy pograli razem rockowe ballady lub metal. Jak dawniej. - odpowiedział z powagą i niewinnym uśmiechem, zerkając kątem oka. Przez nagłe pytanie, które zadał, nawet nie zdążył porządnie nacieszyć się wcześniejszym zaciągnięciem fajką, bo dym zaraz uciekł gdzieś w przestrzeń. Samemu nie grało się tak fajnie, zresztą Charlie w ogóle nie lubił być sam. Był jednak pewien, że raz zakleszczonej miłości do muzyki nie dało się zapomnieć lub porzucić. Prychnął z niedowierzaniem na jego niedorzeczne słowa. Brunet nigdy nie brał pieniędzy od swoich, zawsze też starał się za wszystkich płacić. Ojciec wynagradzał mu brak atencji pieniędzmi, zawsze tak było. - Chyba Voldemort Cię opuścił, że złamanego knuta od Ciebie wezmę. Zapytam Nika, co palił i ogarnę, wyślę Ci sową. Efekt niespodzianki jest niezły, co?
Strzepnął popiół, wzdychając ciężko i z odrobiną rozpaczy, gdy dostrzegł, jak fajka szybko się spala. Dopiero zaczął, a już zostało papieroska tak niewiele! Na jego słowa, obrócił głowę w jego stronę i uniósł brew z niedowierzaniem, prychając i kręcąc głową. Wysłuchał go jednak, zanim skomentował.
- Dziób, to ma sowa! Ja to mam pazury, jak niedźwiedź. - zaczął od najważniejszej kwestii, którą puchon poruszył i musiała zostać sprostowana. Zaraz jednak kontynuował. - Zaproś tylko czystych, mugoli mogę pomóc Ci załatwić. Wiesz przecież, że ja chętnie — jak nie zaklęciem, to pięścią. Poza tym nie karzę Ci kurwa całej szkoły zapraszać.
Zakończył ze wzruszeniem ramion, bo wolał w sumie domówki w kameralnych gronach, a pokaźne imprezy zostawiał do klubu. Gdy uświadomił sobie, jak dawno się nie bawił i nie tańczył, przeszedł go niezbyt przyjemny dreszcz. Powinien wybrać się na imprezę. Na wzmianki o skrzacie, wywrócił oczyma. Nawet skrzaty wymagały w tych czasach twardej ręki, ale Gard przynajmniej złapie wprawę w ojcowaniu. Byli podobni, kochali mieć kontrole i poczucie władzy, które dawało im jakąś dziwną satysfakcję.
- Mogę zajrzeć i potrenować? Wyobrażę sobie, że zakładam Departament Eksterminacji mugoli, gdzie dominują poglądy Voldka. Gdzie te porządne czasy? Teraz brud się wszędzie panoszy. - westchnął, rozkładając bezradnie ręce i gasząc skończonego papierosa. Wypuścił ostatnią chmurę dymu. Powstrzymał jednak chęć po sięgnięcie po następnego, chowając ręce w kieszeniach i dając się im trochę ogrzać. Mimowolnie kopnął butem w balustradę na moście, podnosząc spojrzenie gdzieś hen daleko, przed siebie. Trochę go irytowało, że tak mało ludzi popierało jego poglądy, jednak przy Finanie zawsze mógł być szczery. - To dobrze, odetchniesz trochę i przestaniesz chodzić struty. Wyglądałeś jak cień, stary.
Oznajmił mu bezczelnie, dokładnie obrazując wyraz jego twarzy sprzed kilku dni. Nie potrzebował więcej, Finn nie miał obowiązki spowiadania mu się z życia, gdy nie miał na to ochoty, a gdyby ona przypadkiem przyszła, Charlie zawsze by go wysłuchał. Schował ręce w dłonie z niezadowolonym jękiem na jego słowa, przypominając sobie o tym całym syfie. Niesamowicie go irytował ten temat, zwłaszcza siostra. - A szkoda gadać stary. Emily straciła mózg, Dominik się przepracowuję. Właściwie to się więcej sypie, niż układa. Staram się jednak aż tak nad tym nie zastanawiać, bo na wyczyny mojej siostry nikt wpływu nie ma. Życie powinno być przyjemne i pełne zabawy, a nie.
Zakończył ze wzruszeniem ramion, odwracając głowę w jego stronę. Skrzyżował ręce na torsie, znów opierając się o barierkę i zostawiając swoją buzię w spokoju. Nie było sensu mówić mu o ponownych problemach z agresją, a o jego randkach pewnie nie chciał słuchać.
Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty18/01/20, 10:22 am;

Ten się chichrał w głos i trzeba przyznać, że było to niejako zaraźliwe. Jak miałby zachować swój spokojny i odrobinę pochmurny nastrój w towarzystwie kogoś tak rozgadanego, ożywionego i barwnego człowieka jakim jest Rowle?
- Brzmi to jak straszna obietnica, weź bo będę mieć koszmary. - wywrócił oczami, przekomarzając się raz po raz z tym człowiekiem, którego nie dało się ani zbyć ani pozbyć. Nie żeby próbował, po prostu doceniał jego żywiołowość. Nie był ani mdły ani nudny, a to ten typ osoby, co go interesował. Nie skomentował już w żaden sposób surowego wymagania jakim jest "Finn i gitara w komplecie". Nie miał pojęcia czy uda mu się przełamać, a więc... spróbuje, ale w zaciszu własnego mieszkania, w samotności, by w razie ataku słabości nikt nie był tego świadkiem. Ostatnią gitarę, która służyła mu wiele lat, spalił i miał przy tym obłąkańczą minę. To nie takie hop-siup, a jednak Charlie zasiał w nim już tę myśl, by jednak spróbować. A może to zaczęło się od Skylera? W końcu dał mu tę gitarę, a przecież nie widział go od dawna jak gra. Może obaj mieli zmowę...? Nie, w życiu. Charlie nie zaprzyjaźniłby się ze Skylerem, skoro dobierał sobie znajomych na podstawie statusu krwi. Finnowi to nie przeszkadzało, o ile nie rzucał się do gardła tym, na którym mu w jakiś pokrętny sposób zależało.
W końcu udało się. Finn parsknął śmiechem na to urocze stwierdzenie "chyba Voldemort cię opuścił". Nie dało się nie zaśmiać, bo te słowa zasługiwały na zapisanie, oprawienie w ramkę i zawieszenie gdzieś na ścianie. Czemu wywołały w jego trzewiach takie przyjemne uczucie błogości? Wprowadziły go skutecznie w lepszy nastrój. - No, są niezłe. Ciężko rozszyfrować co tam dodał. - nie będzie się kłócił o kasę, ani tym bardziej uświadamiał go, że te fajki docelowo miały iść do kogoś innego, bo z pewnością wysłuchałby litanii "po stosie moich trupów" albo "pięćdziesiąt galeonów od mugolaka na już za jednego fajka". Zaciągnął się tytoniem, żałując, że tak szybko się kończy. Polubił ten smak i aromat, o tak. Podparł się biodrem o kamienny filar i obserwował paszczę Charliego traktującego o rodzaju zaproszonych gości na parapetówkę-która-nigdy-się-nie-odbędzie. Jak ma mu popsuć marzenia? - Mugole nie mają tam wstępu, a mugolakami ty się nie przejmuj, to moja sprawka. Wybrane jednostki mają prawo się tam zaszyć. - wzruszył ramionami. - Nie będę zapraszać, szlag mnie trafi przez ten tłum. Jeszcze wejdą mi do pokoju treningowego, to zamienię ich wszystkich w trupy i będą kłopoty. - westchnął, a mówił pół żartem pół serio. Nie od dziś wiadomo, iż większe tłumy na małym obszarze mocno go drażnią. Jeśli już miał być tłok to na otwartej przestrzeni, by nie dopadało go rozdrażenienie chaosem.
- Jasne, wpadaj śmiało. Tylko wiesz, to nie jest miejsce przystosowane do przetrzymywania mugoli, więc skończ na samych wyobrażeniach. Przykleję ci tarczę z jakąś mugolską twarzą na manekina i będziesz mógł sobie używać. - niby się zaśmiał, a jednak gdyby przyszło co do czego to szczerze wątpił czy odmówiłby takiemu szalonemu i niebezpiecznemu pomysłowi przetrzymywania kogokolwiek wbrew swojej woli w jego zamkniętym i zaczarowanym pokoju treningowym. O tym póki co Charlie nie musiał wiedzieć. Uśmiechnął się przelotnie, gdy został porównany do cienia. Nie komentował tego dodatkowo, bowiem Charlie miał rację i sam fakt, że Finn przetrwał o zdrowych zmysłach ten okres zawdzięczał głównie Skylerowi. Tego też Rowle nie musi wiedzieć. Dawkował mu poszczególne informacje, które mu w przyszłości nie zaszkodzą (albo Skylerowi).
- Oho, brzmi kiepsko. Przecież Emily jest w odpowiednich rękach, to co jej nie pasuje? - nie żywił jakichś cieplejszych uczuć wobec Bloodwortha, ale tak czy siak nie można mu zarzucić, że jest kiepskiej partii. Siłą rzeczy oba rody się połączą i raczej na tym skorzystają. Stało się, nie da się cofnąć, to nie ogarniał czemu Emily odbija. Sięgnął do kieszeni po bawełnianą czapkę i wcisnął ją na głowę, by choć trochę ogrzać czerwone już z zimna uszy. Peta wyrzucił przez ramię, a ręce schował do kieszeni kurtki.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty26/01/20, 01:12 am;

Nie miałby nic przeciwko pożyczeniu majtek Finanowi, o ile ten oddałby wyprane — znacznie gorzej sprawa miała się ze skarpetkami! Miał ich pokaźną kolekcję — kolorowych, wzorzystych. Były jednym z jego znaków rozpoznawczych i zajmowały aż dwie pokaźne szuflady w jego przy łóżkowej komodzie. Jako lojalny i dobry przyjaciel był szczęśliwy, że puchon w końcu się trochę rozchmurzył. Jego ostatnie zachowania były niepokojące.
- Będą Cię nawiedzać moje seksowne bokserki w snach? Uwierz stary, nie jedna by takie sny chciała.
Odparł, unosząc w prowokacyjnym geście brwiami, aby zaraz parsknąć śmiechem. Znał potęgę swoich pośladków, nawet Chloé się zarzekała o ich wspaniałości, bo podglądała. Nie wspominał gitary, skoro nie odpowiedział. Miał nadzieję, że pewnego dnia przekona go do wspólnego grania, a może i nawet założenia szkolnego zespołu, o czym ostatnio wspomniała Mona w swoim liście, który dała w odpowiedzi na pracę domową. Prawda była taka, że Rowle się podpalił pomysłem stworzenia fajnej, rockowo-metalowej kapeli. Z Gardem czułby się raźniej, ufał mu, a do tego był czystej krwi i znał się na muzyce. Nikt tak dobrze nie przygotowywał mu nut, jak on. Prędzej czy później chłopak będzie musiał mu wyraźniej powiedzieć, aby traktował Skylera jak powietrze i przypadkiem nie dał mu w mordę, bo ślizgona bardzo łatwo było do przemocy sprowokować. Zwłaszcza teraz, gdy ataki wróciły, jednak nie zamierzał o tym nikomu mówić — wystarczająco krzywo na niego patrzyli po ostatnim gotowaniu. Westchnął bezgłośnie, przesuwając spojrzenie gdzieś w przestrzeń. Brakowało mu tych wspólnych papierosków w atmosferze męskiej, nieszablonowej przyjaźni. Parsknięcie śmiechem sprawiło, że zmarszczył brwi w zdziwieniu — bo przecież jego powiedzenie było arcydziełem i bardzo je lubił — zaraz jednak dając się ponieść i śmiejąc razem z nim. Charlie nie potrzebował dużo, aby się uśmiechać. To był po prostu człowiek prosty.
- To może słodki sekret mojego brata, jakaś sztuczka na lubiące dymek Panie. - stwierdził, rozkładając teatralnie ręce na boki, widocznie uradowany przebiegiem spotkania i tym, że dał sobie spokój z dyskutowaniem o pieniądzach, co było dla Rowlea obraźliwie. Wsunął ręce w kieszeń, zaciskając pomiędzy palcami materiał kurtki. Tu, chociaż mógł być swobodny i nie musiał kryć się ze swoim ciętym na brudasów językiem. Nawet jeśli puchon tego nie popierał, nigdy przesadnie nie marudził.
Poczuł ochotę na zabawę. Nie musiało to być wyjście do klubu, ale na domowej imprezie napiłby się chętnie whiskey czy pograł w jakąś butelkę, może nawet poznał kogoś nowego. Meluzyna uciekała mu z głowy coraz szybciej, zostając jedynie srebrnym dymem wspomnień. Nie było sensu marnować czasu na piękną krukonkę, skoro nie była tym zainteresowana — a brunet do zakochanych głupców nie należał. Był pewien, że ona też szuka zabawy, ale może jednak tyczyło się to tylko kobiet? A to pech.
- To dorób mi klucze, bo jestem pewien bycia wybrańcem. Zazdroszczę Ci stary, ojciec mi nie kupi teraz mieszkania, bo któreś z nas musi z nim siedzieć, a do tego Emily dostała swoje. Miałbym, chociaż święty spokój. - powiedział z żalem i pretensją w głosie, którego pomimo chęci nie zdołał ukryć. Przeczesał włosy dłonią, rozładowując powstałe w głowie, nieprzyjemne napięcie. Za szybko się denerwował. Wystarczyła byle myśl, błahostka, a w nim się już gotowało. - Nie idź do Azkabanu, będę się bez Ciebie nudził. Jak chcesz się znęcać nad brudasami, to chodź założymy Gwardię Voldemorta albo Klub Eksterminacji Mugoli. Byłbyś drugim prezesem!
Ożywił się nieco na swój pomysł, uderzony falą entuzjazmu. Kiedyś nawet chciał być politykiem i pracować w Ministerstwie tylko po to, aby ograniczyć wpływ szlam na magiczny świat, który i tak był już zbyt duży. Panoszyli się wszędzie, przywłaszczając sobie magię, która wcale do nich nie należała.
Słuchał go w milczeniu, wydając cichy jęk. Jak to? Nie zrobił kajdan i łańcuchów, żeby podpalać ich lub podtapiać zaklęciami? Z drugiej jednak strony, to mogło być świetne miejsce do ćwiczeń przed rozpoczęciem wspinaczki po drabince w departamencie Aurorów, której chciał zostać pewnego dnia szefem. Kusiła go też kariera amnezjatora, jednak z pobudek niezbyt moralnie właściwych i nie mówił i o tym głośno.
- Brzmi dobrze, biorę tarcze. Może nauczę się dobrze rzucać nożami? - zamyślił się, przecierając dłonią brodę i wlepiając w niego, zielone ślepia, zaraz drgnął w miejscu, pełen energii. Ciężko było mu tkwić bezczynnie. Papieros się skończył, jednak posmak nikotyny wciąż tkwił na ustach. - A Ty co tam chcesz ćwiczyć dokładniej? Wybierasz się ze mną do departamentu Aurorów?
Przerażające, jak wiele myśli mieli podobnych. Lubieżność w znęcaniu się nad kimś i pozbawianiu go wolności nie była normalna, a społeczeństwo pewnie by ich ukrzyżowało, pozbawiając szansy na nowe i intensywne relacje towarzyskie. Charlie je uwielbiał, dlatego wiele nie mówił. Przygryzał wargę za każdym razem, gdy wizja łamania palców jakiemuś brudasowi przelatywała mu w głowie. Rozmowa o domu i sytuacji rodziny była dla niego bardziej przygnębiająca niż zwykle. Nie rozumiał zachowania siostry, jej poglądów i marudzenia na tak fajnego czarodzieja, jakim był Nathaniel. Też nie lubił mugoli, był inteligentny i panie za nim szalały — znał się na zaklęcia, pił, był wygadany — przecież dla ślizgona był to idol, szwagier doskonały. Lepszego by nawet pod choinkę nie dostał za wszystkie pieniądze ojca.
- Wszystko. Całe życie chyba. Nasze nazwisko, krew, a już poza Nathanielem, to na podium jestem ja i Dominik. Chyba żałuje, że jesteśmy jej braćmi.
Odparł głośniej i agresywniej niż chciał, zaraz zamykając oczy i zaciskając dłonie na balustradzie od barierki mostu. Policzył do dziesięciu, jednak uszy zdołały mu już poczerwienieć. Nawet nie przeszkadzał mu ból w połamanych wcześniej rękach, które z olbrzymią siłą ściskały metal, wywołując delikatnie trzeszczenie.
- Nie wiem stary, nie rozumiem bab. Pewnie jest taka, jak ta kobieta, co nas zostawiła. Dlatego właśnie miłość, zaangażowanie i to całe pierdolenie jest bez sensu Finan. Liczy się zabawa, chwila.
Dodał jeszcze, unosząc dłonie i rozciągając kilka razy ręce, oparł ostatecznie dłonie o swój kark, wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Rumieniec na policzkach nie był tylko od zimna, jednak miał nadzieję, że towarzystwo puchona powstrzymuje rosnąca w nim złość i przez jakiś czas utrzyma go w ryzach. Później najwyżej pójdzie pograć na perkusji.
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5703
  Liczba postów : 2291
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Moderator




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty03/06/20, 11:42 pm;

Kość: 3 - dorzut 1

Postanowił się przejść, tak po prostu, bo siedzenie na dupie to na pewno nie było to, co mu odpowiadało, tym bardziej że od samego rana nieustannie nucił pod nosem jakieś debilne piosenki i miał wrażenie, że jeszcze chwila i skończy się to jakąś pierdoloną katastrofą. Nie umiał nad tym zapanować, doszedł więc do wniosku, że koniecznie powinien przewietrzyć ten swój durny łeb, nim zacznie śpiewać na całe gardło, jednocześnie przywołując jakieś stare przeboje starych dziadów. Nie ma co! Wszedł zatem na kamienny most, gdzie zobaczył jakiś walający się po ziemi papier, złapał go i rozprostował, po czym zmarszczył lekko brwi, bo najwyraźniej trzymał właśnie w rękach czyjeś notatki. Były równie gustownie sporządzone, co jego własne, więc nie powinien się zupełnie dziwić, że nie był w stanie nic z tego odczytać i wychodziła mu z tego jedynie jakaś chujnia z grzywną. Skoro nie mógł się na tym oprzeć, nie pozostawało mu nic innego, jak ostatecznie papier ponownie wyrzucić i wziąć głęboki oddech, licząc na to, że to pozwoli mu jakoś się opanować.
Nic z tego. Zdawało mu się, że muzyka jeszcze mocniej napierdala w jego głowie, co było po prostu wkurwiające, jak nie wiadomo co, nie był w stanie tego zatrzymać, a skoro tak, to zaczynał odczuwać narastającą coraz mocniej frustrację, jaka paliła go gdzieś we wnętrzu. Musiał to z siebie ostatecznie wyrzucić! Rozejrzał się, jakby chciał się upewnić, że nikogo nie ma w pobliżu i wtedy właśnie dostrzegł Nessę. Nie wiedział, co pani prefekt tutaj robiła, ale z miejsca poczuł tę iskrę i chęć do działania, nie mógł się opanować, żeby jej czegoś po prostu nie zaśpiewać, to było mocniejsze od niego.
- Dość mam ciszy tych ścian, nie chcę dłużej być sam - rzucił, momentalnie zaczynając śpiewać, kiedy tylko zbliżył się do Ślizgonki. Jego ciemne oczy błyszczały, lśniły w nich ogniki, nad którymi nie był w stanie zapanować, a nawet - nie chciał tego robić. Nie miał powodów, by się powstrzymywać, a nie należał również do najbardziej wstydliwych jednostek na świecie, więc zupełnie nie wadziło mu to, że pewnie robił z siebie teraz błazna. Przy okazji był ciekaw, czy rozpozna piosenkę, której użył - nie wiadomo tylko z jakiego powodu, ani jakim dokładnie cudem weszła mu do głowy. Czy to jednak było ważne? Nie sądził.

@Nessa M. Lanceley
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty07/06/20, 09:21 pm;

Kostka: 2 -- dorzut na 4 = 48 Galeonów

Pogoda zachęcała do spędzenia popołudnia poza murami zamku, a dziś akurat dyżur na korytarzach miała późnym wieczorem, więc mogła pozwolić sobie na dłuższy spacer i czytanie na zewnątrz, a nie przesiadywanie w zatłoczonej bibliotece. Egzaminy były coraz bliżej i jak zwykle uczniowie przypominali sobie o nich oraz o poprawie ocen niemalże na ostatnią chwilę. Nigdy nie potrafiła tego zrozumieć. Po dzisiejszych zajęciach miała już godzinę korepetycji z transmutacji oraz godzinę z gry na skrzypcach, przejrzała też oferty mieszkań na sprzedaż, bo nie mogła już dłużej siedzieć Boydowi oraz Fillinowi na głowie, a na mieszkanie z Shawnem jakoś nie była gotowa. Musiała więc coś kupić, bo mieszkania z rodzicami i ich gderania nad głową to chyba by nie zniosła. Mogła oczywiście poszukać współlokatora, ale czy chciała? Nie była pewna. Z westchnięciem skręciła w stronę ścieżki prowadzącej do starego, kamiennego mostu – jednego z jej ulubionych miejsc w szkole. Pomimo lęku wysokości, mogła stać na nim godzinami lub siedzieć na kamiennym murku, wpatrując się w horyzont, rysujące się na jego tle lasy i wzniesienia, tonące w grze świateł. Oparła się dłońmi o chłodny kamień, stukając w niego pomalowanymi na czerwono paznokciami, łapiąc głębszy wdech, gdy ciepły podmuch wiatru uderzył ją w twarz i zakołysał burzą marchewkowych włosów, naturalnie układających się w loki. Nie spodziewała się towarzystwa, mogła w spokoju kontemplować nad niepewną przyszłością oraz innymi sprawami, które zawracały jej głowę. Wychyliła się do przodu, spoglądając w dół – na wykrzywione filary, stare deski, skrzypiące pod wiatrem i wtedy właśnie jej uszu dobiegł znajomy głos. Uniosła brew, odwracając się gwałtownie i opierając plecami o łuk, przesunęła spojrzeniem karmelowych tęczówek w stronę gryfona, zaskoczona śpiewającą formą nagłego wyznania. Przekręciła głowę w bok, poprawiając dłońmi materiał białej sukienki, którą na sobie miała i krzyżując ramiona na piersiach, spojrzała mu w oczy z odrobiną zaintrygowania. Musiała przyznać, że gryfon miał niewyparzoną gębę i wydawał się jeszcze bardziej szczerą, bezpośrednią osobą niż ona, a nawet niż Boyd. Lubiła takich ludzi, stanowili pewnego rodzaju wyzwanie, bo nigdy nie umiała do końca przewidzieć ich kolejnego ruchu. Kto by przypuszczał, że będzie śpiewał?
- I dlatego los przysłał Cię do mnie, abyś nie był samotną ptaszyną, Brewer? - zapytała z nutą powagi w głosie, chociaż przebijało się przez nie rozbawienie. Ruchem głowy zgarnęła rude pasma na plecy, wygodnie przywierając plecami do chłodnej konstrukcji, wcześniej dłonią poprawiając wysokie, czarne buty. Ostatnio dość często na siebie wpadali. Kto by pomyślał, że znajomość zawarta w męskiej ubikacji w akompaniamencie przemoczonej koszuli mogła w jakikolwiek sposób się rozwinąć? Dobrze jednak wspominała transmutację w jego towarzystwie, pomijając już złość Fillina i Boyda, bo kompletnie tych męskich spraw i porachunków nie ogarniała. Często było jednak tak, że ludzie źle znosili osoby o tak pewnym siebie spojrzeniu. - A może już tak się ze mną stęskniłeś, że po cichu mnie szpiegujesz na korytarzach i szukasz dobrego momentu, żebym była sama? Niezbyt mądrze, węże bywają jadowite.
Dodała ze wzruszeniem ramion, uśmiechając się jednak zaczepnie i puszczając mu oczko. Była prefektem i miał szacunek wśród ludzi, większość ja tolerowała i nawet lubiła, jednak nawiązanie bliższej relacji z Nessą nie należało do najłatwiejszych. Miała trudny, dominujący charakter i często w kwestiach emocjonalnych miała poziom intelektualny ameby. Przekręciła głowę na bok, zerkając raz jeszcze ponad horyzont, na łączenie błękitnego nieba z pasmem widniejącej tam zieleni. - Nie podejrzewałam Cię o romantyzm zakrawający na serenady i to na moście, krótko przed zachodem słońca. Zaskakujące z Ciebie stworzenie, gryfku.
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5703
  Liczba postów : 2291
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Moderator




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty08/06/20, 10:54 pm;

Max nie miał najbardziej kurewskiego pomysłu na to, co się z nim działo, ale w gruncie rzeczy obudził się już kiedyś jako czterdziestolatek, potem nagle zamienił się w dziewczynę, więc właściwie przestawało go dziwić to, co się odpierdalało w tym zamku. Skoro teraz w jego głowie kręciły się tylko te piosenki starego dziada, nie miał nic przeciwko temu, by radośnie wyśpiewywać je Nessie, która dość mocno go intrygowała i nie miał najmniejszego pojęcia, co kryje się za tą perfekcyjną fasadą, tym mamiącym pięknem. Kusiła, jak sto diabłów i musiał przyznać, że była o wiele bardziej elektryzująca o Tori, która tak bezpośrednio napierdalała czego chce, że aż się odechciewało, tymczasem tutaj czuł niesamowicie smaczną grę, która wcale nie musiała nigdzie prowadzić, ale te przepychanki były naprawdę urocze. I nie, nie zamierzał wpychać się w żaden jebany związek, to jednak raczej wiedział każdy w promieniu wielu kilometrów, bo nie był stały w uczuciach - jeśli jakieś w ogóle posiadał, w co szczerze wątpił. Nie obchodziło go zupełnie to, że dziewczyna była od niego starsza, poważniejsza, chuj tam już w ogóle z domem, z jakiego pochodziła, to wszystko się nie liczyło, bo liczyła się jedynie dobra zabawa, a tej Max nigdy sobie nie odmawiał, tym bardziej że naprawdę poczuł krótkie spięcie, kiedy spotkali się ostatnio. Czy to musiało gdzieś prowadzić? Nie. Mogli po prostu całkiem przyjemnie spędzić razem czas i tyle, więc kiedy tylko mu odpowiedziała, nie musiała długo czekać na odzew z jego strony, nadal wyśpiewywany i nadal słowami pewnego muzyka, który podobno świetność miał już za sobą:
- Tacy samotni, że chciałby nas porwać znów walc - rzucił, dość zaczepnie wyciągając w jej stronę rękę na znak, że jeśli tylko chce, to mogą nawet teraz, nawet tutaj faktycznie zatańczyć, a później zaśmiał się ciepło, na jej uwagę i uniósł lekko brwi, a w jego ciemnych oczach pojawiły się kurwiki, których ukrywać zupełnie nie zamierzał, a nawet okrasił je kolejnym, równie niesamowicie ambitnym tekstem: - Niewidzialnie granicę przekraczam w mej tęsknocie, co twoje ma imię.
Nie mógł przestać! To było tak zabawne, choć podejrzewał, że Nessa poważnie zastanawia się, co się z nim dzieje i czy przypadkiem zupełnie mu już nie odbiło, jednakże to nie miało dla niego najmniejszego nawet znaczenia. Była co najmniej intrygująca, a on mógł się tak z nią droczyć, mógł sprawdzać jej wytrzymałość, czy Bóg raczy wiedzieć, co jeszcze. Jak dostanie od niej w mordę albo uzna, że nie posiada piątej klepki, to specjalnie się tym, kurwa, nie przejmie, bo jego podobne rzeczy po prostu nigdy nie bolały i miał na to po prostu wyjebane. Skoro zaś miał okazję z nią pomówić, jeśli tak można nazwać ten zajebisty popis wokalny, to nie zamierzał tego tracić, bo w końcu pewnych szans się nie marnuje, niezależnie od tego, dokąd właściwie prowadzą i co się z nimi dzieje. Niech żyje bal, czy coś tam! Mrugnął do niej, gdy wyraziła swoje zdanie i już po chwili znalazła odpowiednie słowa wyjaśnienia do tego, że ją zaskakuje - bo kurwa, to potrafił.
- Nigdy nie jest za późno, by odnaleźć marzenia, które w tobie przetrwały. Chociaż czas wszystko zmienia, nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować!

@Nessa M. Lanceley
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty14/06/20, 04:51 pm;

Słyszała o dziwnych zdarzeniach, które łapały mieszkańców Hogwartu. Losowe zmiany osobowości, płci, wieku... Nikt nie potrafił znaleźć źródła tego psikusa i uznało się po prostu, że magia bywa kapryśna. Z początku kompletnie nie połączyła faktów, nie szukała w dziwactwach i śpiewanych wersach przedstawianych przez gryfona udziału magii. Może alkoholu, drobnych używek. Ruchem głowy zgarnęła miedziane pasma na plecy, lustrując wzrokiem sylwetkę chłopaka i dopiero po chwili pozwalając sobie, na spojrzenie mu w oczy. Było w nim coś intrygującego, może odrobinę zaimponował jej w tej łazience, bo przecież większość chłopców skorzystałoby z zalotów urodziwej blondynki. Ludzie byli łatwi w tych czasach. Czując podmuch ciepłego, letniego powietrza na twarzy, raz jeszcze tęczówki w odcieniu płynnego karmelu powędrowały w stronę horyzontu, gdzieś daleko przed siebie. Piękno było mamiące, zwłaszcza gdy niebo z wolna zalewał pomarańcz z odcieniami różu, gdy słońce leniwie chyliło się ku zachodowi. Do tego jeszcze mieli trochę czasu, dlatego Nessa przymknęła na chwilę oczy, zaraz odwracając się w stronę chłopaka i skupiając już całkiem na nim uwagę, odgoniła natrętne myśli z głowy, zupełnie jakby zepchnęła je za kamienną balustradę. Potyczki słowne, iskry płynące z krótkich i pozornie niezobowiązujących spojrzeń – kto tego nie lubił? Poprawiła materiał sukienki, zanim splotła ręce pod biustem, nie każąc mu wcześniej długo czekać na odpowiedź. O dziwo to było wyjątkowo proste, słowa same wypływały spomiędzy ust i nawet specjalnie się nad tym nie zastanawiała, odnajdując w tej prostocie i beztrosce pewną przyjemność. Ulgę. Nie była widocznie jeszcze w pełni rozwiniętym robotem, potrafiła wchodzić w luźniejsze interakcje – to dobrze, a przynajmniej tak stwierdziłby Fillin z Boydem.
- Walc? Niech będzie. - odparła, odbijając się plecami od muru i kładąc dłoń na jego dłoni, zaciskając subtelnie palce, zaciekawiona, czy tego walca faktycznie potrafił zatańczyć. Drugą dłoń ułożyła mu na ramieniu, odchylając głowę nieco do tyłu, posyłając mu pociągłe spojrzenie. Pomimo obcasów, wciąż była niższa, ale akurat do spoglądania na ludzi z tej perspektywy miała mnóstwo lat, aby się przyzwyczaić. Uśmiechnęła się, kręcąc delikatnie głową z niedowierzaniem na przytoczony przez niego tekst, nie mając pojęcia, że tego muzyka ktokolwiek jeszcze słuchał. - Jestem pod wrażeniem, Panie Brewer. Jestem przekonana, że cytowany przez Ciebie artysta nie ma pojęcia, że ma fanów w tak młodym wieku, tak współczesnych. Na dwa.
Brzmiała dość pewnie siebie i swobodnie, ostatnią część wypowiedzi kierując widocznie do tańca. Nie była pewna, czy jej partner zna się na tańcu tak, jak na tekstach piosenek, więc nacisnęła delikatnie dłonią na jego ramię, prostując drugą i wyciągając prosto tak, aby mieli odpowiednią pozycję. Cichutko policzyła do dwóch, stawiając krok w jego stronę i prowadzając go powoli i zerkając w stronę ich stóp, czy aby nie myliła kroków. Walc był elegancki w swojej prostocie, jej matka zawsze tak mówiła. Konstrukcja zaskrzypiała cichutko pod wpływem ich kroków, a burza rudych włosów opadła jej na plecy, kołysząc się na tle białego materiału sukienki. Przez chwilę tańczyli w milczeniu, chociaż ona widocznie zastanawiała się nad ostatnimi, wypowiedzianymi przez niego słowami, nie uciekając wzrokiem nawet nie chwilę. Nie była typem nieśmiałej nastolatki, co to śmielszy gest lub zetknięcie się rąk wywoływało na policzkach rumieńce. Jej wciąż były blade, pokryte kilkoma piegami od słońca, które ostatnio coraz chętniej wyglądało zza chmur. Był zaskakujący, nie mogła mu tego odmówić. Pomimo wulgarności i dość pewnego uścisku, brzmiał inteligentnie. Zapomniała nawet, że jest młodszy, ale mógł być to wciąż efekt tego pierwszego wrażenia, które tak intensywne, zdarza się rzadko. W jego słowach brzmiała pewna życiowa prawda, wywołująca ciche westchnięcie.
- Marzenia, co? Jakie są Twoje, gryfku? - zapytała znów dość bezpośrednio, posyłając mu krótkie spojrzenie, aby zaraz przesunąć je w dół i zatrzymać gdzieś w okolicy szyi, stawiając kolejne kroki w rytmie walca. Musieli naprawdę wyjątkowo wyglądać z perspektywy osoby, która zbliżałaby się do kamiennego mostu. Kto by się jednak przejmował innymi, gdy rozmowa przebiegała w tak ciekawy, zaskakujący sposób?
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5703
  Liczba postów : 2291
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Moderator




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty15/06/20, 11:31 pm;

Chodzenie na łatwiznę bywało dobre, naprawdę dobre, ale z jakiegoś powodu Max nie był przekonany co do wdzięków Tori. Po prostu była zbyt nachalna, a może zbyt wprost pokazywała, jaka jest, trudno powiedzieć. Mógł się nią pobawić, gdyby miał na to chęć, ale czuł, że to nie byłoby żadne wyzwanie, te zaś lubił bardzo mocno. Wtedy, gdy ktoś z nim grał, czuł się naprawdę dobrze, a to, co działo się teraz pomiędzy nim i Nessą, było niesamowicie fascynujące. Nie przejmował się zupełnie tym, że podobne sprawy, nawet nieco głębsze, łączyły go również z innymi osobami, to nie było coś, nad czym Max w ogóle by się zastanawiał, bo nie interesowały go żadne związki i żadne pierdolone miłosne układziki, więc po prostu płynął na fali, biorąc to, co miał przed sobą. Skoro zaś pani prefekt tak cudownie i płynnie odpowiadała na jego ruch, nie był w stanie jej odmówić, tym bardziej że go pociągała i fascynowała, jakby chciał sprawdzić, co jeszcze kryje się za jej spojrzeniem i za tą siłą i murem, jakie wokół siebie wybudowała z niesamowitą wręcz precyzją. Byli dla siebie wzajemnie czymś nowym, jakimś wyzwaniem, więc pewnie właśnie dlatego tak wokół siebie krążyli, zaciekawieni tym, co może ich jeszcze spotkać, co może jeszcze stanąć na ich drodze. To było coś, co mu w duszy grało, a gdy podała mu rękę i postanowiła zatańczyć z nim walca - w czym nie był najlepszy, ale chuj z tym - poczuł, że serce uderzyło mu nieco mocniej. Takiego obrotu spraw pewnie się nie spodziewał, ale to było nawet lepsze. Objął ją ostrożnie, bo miał wrażenie, że jest mimo wszystko dość delikatna, a później spokojnie pozwolił jej na to, żeby to ona prowadziła, jednocześnie śmiejąc się ciepło, a jego ciemne oczy błyszczały, gdy znowu odpowiadał jej śpiewnie:
- Czy to walc, czy twoich oczu promienny spokój rzucił ten czar?
Krok za krokiem, powoli pozwalał na to, żeby faktycznie obejmował ich ten taniec i wcale nie przejmował się tym, jak to wyglądało, ani trochę nie obchodziło go to, że mogą ich tutaj spotkać inni ludzie, miał to, mówiąc prosto, centralnie w dupie i po prostu bawił się, jak najlepiej, korzystając z tego, co mógł dostać, korzystając z tego wszystkiego, że szło im całkiem dobrze, a swoiste napięcie nadal było całkiem nieźle wyczuwalne. Tak jak wcześniej, tak jak na zajęciach i w dupie miał jakieś tam spojrzenia innych osób, nie obchodziły go takie sprawy i nie zamierzał się nad nimi nawet na chwilę pochylać, po prostu robił swoje, zachowywał się tak, jak chciał i nie zamierzał się ani na moment zatrzymywać, nie zamierzał postępować tak, jak powinien, według tych, którzy zerkali ku niemu co najmniej krytycznie.
- Życie ma tak wiele barw: radość, smutek, śmiech i łzy, trzeba umieć czerpać z nich to, co daje żyć - oznajmił śpiewnie na jej komentarz o byciu fanem, bo właściwie nie miał pojęcia, jak do tego doszło, że przyczepiły się do niego te durne piosenki, ale znowu, bawił się całkiem dobrze i właściwie nie zamierzał się tym przejmować. Przerabiał już tyle różnych debilizmów w tej szkole, że kolejny ani trochę mu nie wadził, tym bardziej że spokojnie mógł tańczyć i śpiewać, że mógł się teraz zachowywać jak skończony debil, a Nessie najwyraźniej ani trochę to nie wadziło, ba!, wyglądało nawet na to, że całkiem nieźle się z nim bawiła, co było zaskakujące, a jednocześnie - pociągało mocniej i krzyczało, że chce się więcej. Zaraz zresztą postanowił udzielić jej kolejnej odpowiedzi, nieoczekiwanie stawiając właściwie na szczerość:
- Wszystko jest, jak miało być. Jestem tym, kim chciałem być. - To było coś, co właściwie czuł z coraz to większą pewnością siebie i nawet nie do końca wiedział, co z tym fantem zrobić, ale okazywało się to niesamowicie wręcz przyjemne.

@Nessa M. Lanceley
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Kamienny most - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty21/06/20, 03:44 pm;

Gusta były różne. Jedni woleli blondynki, inni brunetki, a jeszcze inni liczyli na łatwy kąsek i nawiązanie niezobowiązującej relacji o podłożu fizycznym. Chłopcy nie byli w tym osamotnieni. Nie jej zdaniem było ocenianie postępowania gryfonki i tego, jaką opinię robi sobie wśród ludzi, jednak do tego typu postępowania Nessie było zdecydowanie nie po drodze. Sięgnięcie jabłka z drzewa o własnych siłach było znacznie bardziej ekscytujące niż zerwanie go z pomocą czaru lub mugolskiej drabiny. Lubiła wyzwania tak jak Max. Mieli ze sobą więcej wspólnego, niż zwykły obserwator byłby w stanie zauważyć. Każdą jednostkę traktowali indywidualnie, nie próbowali ograniczać jej wolności i nie szukali stałych związków. Wychodziła z założenia, że jeśli coś wyjdzie, to uda się to samo – bez słów, bez obietnic, naturalnie. Wystarczająco dosłownie nauczył ją tego Holden. Podobała się jej ta iskra między nimi, te zaczepności w gestach czy słowach i nic innego nie miało znaczenia. W końcu i tak zaraz kończyła szkołę, mogła pozwolić sobie na odrobinę więcej. Najpewniej wszystko i tak się rozmyje po jednym lub dwóch spotkaniach, więc czemu by nie? Mało kto miał na tyle cierpliwości i odwagi, aby próbować tworzyć nić porozumienia na płaszczyźnie, którą wybrał brunet, a nikt nie zdawał sobie sprawy, że takowa była jednocześnie tą najbezpieczniejszą i najpewniejszą.
Miał znacznie większe dłonie od niej, chociaż pewnie zaczepiła na nich palce i dała się objąć, aby zaraz rozpocząć taniec klasyczny na kamiennym moście. Nie potrafiła stwierdzić, czy w oczach chłopaka przebiegło zaskoczenie, czy może raczej była to iskra podekscytowania, bo w określaniu emocji nie była najlepsza. Jakkolwiek niedorzecznie mogło to wyglądać, czuła się wyjątkowo dobrze i swobodnie w jego towarzystwie, nawet gdy naruszał przestrzeń osobistą, którą tak mocno ceniła. Pewnie dlatego, że nie robił tego nachalnie, co zdarzało się już w minionych dniach. Odważnie spoglądała mu na twarz, obejmowała spojrzeniem oczy. Pozwalała sobie na doszukiwanie się jakichkolwiek, minimalnych nawet zmian w nastawieniu. Lubiła obserwować innych. Lubiła, gdy ktoś odwzajemniał jej nachalne być może, na pewno bezpośrednie spojrzenia.

- Jestem pewna , że czar rzucany jest przez walca. To wyjątkowo ładny taniec, nie sądzisz? Patrząc w sobie w oczy, trzeba polegać na tym, że partner będzie wiedział, jak Cię poprowadzić, że nie nadepniecie sobie na stopy. Zaskakujące, tak prosta i stara forma rozrywki, a buduje tyle płaszczyzn między ludźmi. - odpowiedziała z odrobiną zamyślenia w głosie, odnosząc się do czegoś więcej, niż prostego kołysała się w rytm melodii. Zacisnęła palce na jego ramieniu mimowolnie, nie opuszczając wzroku nawet na moment, ufając swoim nogom. Jednocześnie szybko łapał, nie mylił kroków, co znacznie ułatwiało sprawę. Niewielu ludzi umiało żyć wśród tłumu i nie przejmować się tym, co o nim myśli. Nie dostosowywać się do reguł, szarych zasad codzienności. Kiwnęła głową na jego słowa, posyłając mu pociągłe spojrzenie. Prosta konwersacja, którą odnieść można było do tak wielu spraw ważnych, ale w nienachalny zupełnie sposób. - Masz rację. Wszystko to składa się na całość. Bez tych gorszych momentów, te lepsze nie miałyby podobno znaczenia.
Wzruszyła delikatnie ramionami, nie chcąc jednak zaburzać płynności ruchów. Skierowali się teraz nieco w lewo, tańcząc wzdłuż balustrady, co umożliwiało zerkanie ponad jej kraniec. Niebo z wolna zmieniało kolor, słońce leniwie kierowało się ku zachodowi. Wciąż było mnóstwo czasu.
Był młody. Nic więc dziwnego, że jego słowa – chociaż śpiewnie wypowiadane, zrobiły tak duże wrażenie. Ona nie miała pojęcia, kim tak naprawdę była i kim chciała być, chociaż utworzona fasada oraz zbroja sugerowały coś innego. Emanujący od niej spokój i pewność siebie tworzyły doskonałe iluzje, których podtrzymywania nauczyła się przez te lata wśród zamkowych korytarzy, spełniając oczekiwania innych. Na pierwszy rzut oka byli tak samo niezależni, jednak w gruncie rzeczy tylko on był wolny. Ona wciąż miał łańcuchy, chociaż dostrzeżenie ich gołym okiem było niemożliwe. Trochę mu tego zazdrościła, chociaż była to emocja niezwykle brzydka i taka, której Lance zwyczajnie nie lubiła. Uśmiechnęła się znacznie naturalnie, wychwytując szczerość bijącą z tego wyznania. Coś więcej niż słowa. Cała ich aura emanowała z jego postury, spojrzeń.

- Powinieneś się tego trzymać, niezależnie od tego, co przyniesie jutro. Takie wydanie człowieka jest zdecydowanie najpiękniejsze.
Powiedziała w końcu po chwili milczenia, przesuwając spojrzeniem po jego twarzy. Dążenie do celu było ważne, specjalizowanie się w jednej lub dwóch rzeczach dawało znacznie więcej szczęścia i stabilności, niż bycie dobrym we wszystkim. Pewność siebie i tego, kim się było - to był najlepszy klucz do sukcesu.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Kamienny most - Page 4 QzgSDG8








Kamienny most - Page 4 Empty


PisanieKamienny most - Page 4 Empty Re: Kamienny most  Kamienny most - Page 4 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Kamienny most

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 9Strona 4 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Kamienny most - Page 4 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wielkie schody
 :: 
pierwsze pietro
-