Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Gabinet Archibalda Blythe

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 2 z 2 Previous  1, 2
AutorWiadomość


Archibald Blythe
Archibald Blythe

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : zaklęcia bezróżdżkowe, opiekun Gryffindoru
Galeony : 5563
  Liczba postów : 1474
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5994-archibald-jeremiah-blythe
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5998-archibaldowa-poczta#170933
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7372-archibald-blythe#207289
Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty


PisanieGabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty Gabinet Archibalda Blythe  Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 EmptyPią 4 Kwi - 20:29;

First topic message reminder :


Gabinet Archibalda Blythe




Ostatnio zmieniony przez Archibald Blythe dnia Pon 3 Lis - 0:15, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Archibald Blythe
Archibald Blythe

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : zaklęcia bezróżdżkowe, opiekun Gryffindoru
Galeony : 5563
  Liczba postów : 1474
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5994-archibald-jeremiah-blythe
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5998-archibaldowa-poczta#170933
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7372-archibald-blythe#207289
Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty


PisanieGabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty Re: Gabinet Archibalda Blythe  Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 EmptyCzw 31 Mar - 0:40;

Blythe skrobał zawzięcie dopiski pod kolejnymi wypracowaniami, które były o tyle gorsze, że zadane jako prace dodatkowe. W delikatnym tego słowa znaczeniu, bo były zwyczajnie formą kar, którą stosował do bólu, dodając sobie jeszcze więcej roboty. Wolał działać w ten sposób niż spędzać ze zidiociałymi uczniami więcej czasu, niż musiał - jedną z rzeczy, których nie potrafił (i nie chciał) zaakceptować, był brak myślenia i wyciągania wniosków. Jakiejkolwiek analizy sytuacji. Oceny zagrożenia. Zwyczajnie i najprościej - zaniechanie myślenia. Wiadomo, że zdarzało się każdemu, ba, on sam miewał takie momenty, ale zdecydowaną większość swojego życia na to myślenie poświęcał. Zapewne dlatego drażniły go wszelkie bezsensowne wyskoki. W tym łażenie po nieznanym lesie, w nocy, w trakcie pełni, bez różdżki i towarzystwa. Jak widać, wilkołaki potrafiły się zaplątać w takie okoliczności, jakby wyczuwały sprzyjające warunki.
Usłyszawszy pukanie odczekał chwilę, kończąc czytać zdanie, które wykreślił zamaszyście czerwonym atramentem, darując sobie dopisek. Nie spojrzał nawet w stronę drzwi, bo nie spodziewał się nikogo poza nieokrzesaną Gryfonką, którą zresztą sam wezwał - jedyną osobą, która odwiedzała go bez zapowiedzi, była Ira, ale ona zazwyczaj nie trudziła się oznajmianiem mu swojej obecności w formie pukania do drzwi.
- Wejdź - powiedział głośniej, swoim konkretnym tonem, wciąż nie podnosząc wzroku znad pergaminu. - Usiądź - wskazał jej niedużą kanapę automatycznym gestem, kończąc czytać wypracowanie i dopisując jeszcze chwilę całkiem obszerny komentarz, zanim odrzucił je na stosik sprawdzonych i czekających na poprawę. Dopiero wtedy uniósł swoje czujne spojrzenie, nie okazując zdziwienia, gdy dostrzegł, że Nox znowu się gdzieś szwendała.
- Co to za rany? - zapytał najpierw, odkładając sprawę z ferii w czasie. Gryfonka wcale nie wyglądała tak, jakby ktoś zajął się jej skaleczeniami, a rany wcale nie były świeże.
Powrót do góry Go down


Lilith Nox
Lilith Nox

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : V
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 229
  Liczba postów : 1077
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12138-lilith-nox
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12139-lilith-i-jej-bianeczka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12141-lilith-nox
Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty


PisanieGabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty Re: Gabinet Archibalda Blythe  Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 EmptyCzw 31 Mar - 0:45;

Lilith westchnęła niezadowolona z faktu, że jednak przyjęła tą karę bez żadnej większej kłótni. Nie podobało jej się to w ogóle. Ale cóż miała poradzić? Profesor West była nieustępliwa i zaczęła zadawać pytania, na które Gryffonka nie chciała odpowiadać. Najłatwiejszym sposobem, ucieczki od pytań było przyjęcie kary. No cóż, nie może nic poradzić. Musi jutro z rana wstawić się w gabinecie i posprzątać… właściwie za nic. Cholera jasna. Jaka to była sprawiedliwość, kiedy dostawało się karę za coś, czego się nie zrobiło! Lilith miała już nadzieję, że odpocznie chociaż trochę w dormitorium, kiedy otrzymała kolejny list, a gdy ujrzała jego treść… lekko pobladła i bez chwili wahania ruszyła w stronę gabinetu profesora Blythe. Akurat z nim nie chciała zadzierać. Może przy okazji ładnie się go zapyta, dlaczego to on nie wyznaczył jej kary, a panna West… nie to nie był dobry pomysł. Nie ważne jak na to spojrzeć, sprzątanie gabinetu nie było takie złe!
Dziewczyna dokuśtykała jakoś przed drzwi i oparła o nie dłoń. Wzięła kilka wdechów żeby się uspokoić. To trzeba mieć pecha. Najpierw miała ciekawe spotknie z wilkołakiem, a później spotkała bestię w ciele człowieka. Może jednak powinna się zgłosić do skrzydła szpitalnego? Tam na pewno wiedzieliby jak pozbyć się tego bólu i sprawić, że rany po tym zaklęciu nie będą takie nieznośne. Może nawet rany z jej twarzy by zniknęły. Na tą myśl, dziewczyna wykrzywiła się w niezadowoleniu, bo jej umyśle pojawiła się pewna osoba.
Scotti… – panna Nox przetarła oczy zmęczona tym wszystkim. Zapomniała, że postępuje w taki, a nie inny sposób tylko i wyłącznie dla niego. Będzie dobrze. Musi być dobrze. Uśmiechnij się szeroko. Zignoruj ból, udawaj, że nic Ci nie jest. A może profesor Archibald zignoruje to, że twoja twarz wygląda tak jakby ktoś uderzył nią o rozbite lustro, a jeżeli będziesz miała jeszcze więcej szczęścia, to nawet nie zauważy, że kulejesz! Albo uzna, że to wina rany po spotkaniu z wilkołakiem… teraz to już nie wiedziała, czy się cieszyć, czy płakać, że ta sama noga została uszkodzona.
Czując przypływ nieuzasadnionej odwagi zapukała do drzwi i po dłuższej przerwie otworzyła drzwi wkraczając do gabinetu.
- Dzień dobry – i cała odwaga z niej wyleciała gdy tylko drzwi się za nią zamknęły. Odwróciła twarz w bok w pewnym stopniu zasłaniając wszystkie rany. Zrobiła to nieświadomie, nie chciała by profesor znalazł kolejny powód by na nią nakrzyczeć… i tak to zrobi! Czemu nie mogłaś wymyślić jakiegoś genialnego planu, typu ucieczka w Bieszczady, czy na Haiti! Słysząc od mężczyzny kolejne słowo posłusznie, aczkolwiek wolnym krokiem, ruszyła w stronę kanapy. Chciała jak najbardziej ukryć, że coś z nią nie tak. Stresowała się bardziej niż na lekcjach.
- Ja… – zaczęła widocznie zakłopotana tym pytaniem. Od samego początku wmawiała sobie, że wcale nie okłamuje ludzi wokół siebie. Jedyne co robi to modyfikuje prawdę. To wszystko. Nie powinnaś czuć się winna panno Nox – potknęłam się i upadłam na rozbite lustro – dodała już trochę pewniej. Jednakże nie była na tyle silna, by spoglądać profesorowi Blythe prosto w oczy. Gdyby kazał jej to powtórzyć bez odwracania wzroku, to na pewno by tego nie zrobiła.
Powrót do góry Go down


Archibald Blythe
Archibald Blythe

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : zaklęcia bezróżdżkowe, opiekun Gryffindoru
Galeony : 5563
  Liczba postów : 1474
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5994-archibald-jeremiah-blythe
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5998-archibaldowa-poczta#170933
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7372-archibald-blythe#207289
Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty


PisanieGabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty Re: Gabinet Archibalda Blythe  Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 EmptyCzw 31 Mar - 11:28;

O nie, nie. Archibald nie krzyczał, doprowadzenie go to takiego stanu musiałoby wymagać naprawdę wielkiego wysiłku, ale nie znaczyło to wcale, że swoją postawą nie budził respektu. Wystarczało mu, że wywoływał wokół siebie pewnego rodzaju aurę - jego sposób zachowania zawsze wskazywał na kompletną koncentrację na danym obiekcie, czy osobie, którą obserwował przenikliwie i analizował każde zawahanie, zmianę tonu, ruch, czy uniesienie brwi. Mówił niewiele, bo ograniczył to na rzecz oglądu, przez co wyciągane wnioski zazwyczaj wychodziły zwięzłe i konkretne. Chrząknął znacząco, uśmiechając się pod nosem i przyglądając dziewczynie, kiedy w końcu wydukała kilka słów. Nie byłby sobą, gdyby pozostawił jej słowa w tym punkcie, dlatego odczekał moment, trzymając ją jeszcze chwilę w stresie (nie pomagał go rozładować, bo całkowicie sobie na nerwy zasłużyła, a jego własne były ostatnio nadwyrężane) zanim wstał od biurka, przechodząc na jego przód, gdzie oparł się o kant blatu, prostując nogi i podpierając ręce po bokach. Całkiem komfortowa pozycja - pozwalała na obserwowanie Gryfonki z góry i wyraźnie dawała znać, że to Blythe ma tu przewagę. W ocenie kłamstw również. Uniósł nieznacznie brwi.
- Potknęłam się i upadłam na rozbite lustro - powtórzył, dając jej chwilę na przetrawienie, jak to brzmi, bo jeśli innym wciskała kit, sama powinna wiedzieć, jak się przedstawia, kiedy ktoś próbuje wciskać jej taki sam. - Nox, nie sądzę, że potrzebujesz moich oficjalnych i słownych ostrzeżeń, ja nie przekonuję do prawdy. Ja jej wymagam - poinformował, mówiąc cicho, ale wyraźnie, przypatrując się jej z kpiącym uśmieszkiem. Powitajcie Puchona, moi drodzy! - Ile prawdy jest w tym kłamstwie? - zapytał jeszcze, nie czekając zbyt długo na odpowiedź. Chciał ją dostać po swoich kolejnych słowach.
- Rozumiem, że kadra Skrzydła Szpitalnego jest obsadzona zbyt niekompetentnie, aby pomóc Gryfonce, która staje się ofiarą rozbitego lustra. Rozbite lustra można zauważyć na każdym kroku. Powiedz mi jeszcze, że leczysz to czymś, co poleciła ci przyjaciółka z dormitorium albo improwizujesz z wywarami niewiadomego pochodzenia. Nie wnikam, ile odłamków szkła zabliźniasz. Potrzebujesz dobrych rad, szeregu kar, zawieszenia w prawach ucznia, czy innej motywacji? - zapytał. - Jeszcze raz. Co to za rany?
Powrót do góry Go down


Lilith Nox
Lilith Nox

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : V
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 229
  Liczba postów : 1077
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12138-lilith-nox
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12139-lilith-i-jej-bianeczka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12141-lilith-nox
Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty


PisanieGabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty Re: Gabinet Archibalda Blythe  Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 EmptyCzw 31 Mar - 11:50;

Ta naiwność, była totalną głupotą. Logiczne było, że się na to nie nabierze, ale musiała spróbować. Zaśmiała się pod nosem, kiedy profesor powtórzył jej słowa. Bardzo dobrze wiedziała jak to brzmi. Słyszała to za każdym razem kiedy wypowiadała te słowa. Nie była dobrym kłamcom, nigdy tego nie robiła, a jak już zaczynała, to po chwili przyznawała się z płaczem, że ona nie umie kłamać i przeprasza. Teraz było podobnie, jednak jej motywacja nie pozwalała jej powiedzieć prawdy bez względu na wszystko. Może i byłoby lepiej gdyby przyznała się komuś. Wtedy ta osoba pomogłaby jej przezwyciężyć ten problem, ale… dorośli biorą pod uwagę tylko dobro dziecka. Jeżeli wyjaśniłaby o co chodzi w tej całej sytuacji, była prawie pewna, że zapomną oni o osobie, którą chciała chronić. Panno Nox, zachciało się pani zabawy w bohatera. A jest pani świadoma, że tylko pogorszy pani sytuację takim zachowaniem. Jednak uparcie dąży pani wybraną przez siebie ścieżką. Podobno trzeba się uczyć na własnych błędach, ale czy to było w tym wypadku koniecznie?
Słuchała uważnie każdego słowa, nie uniosła nawet wzroku na profesora. Było jej wstyd, była zmieszana, bała się powiedzieć prawdę i powtarzała w głowie słowa, które musi mu przekazać.
- W tym kłamstwie… – mogłaby ciągnąć dalej tą gierkę i wmawiać mu, że wcale nie było to zmyślone, niektórzy tak właśnie robili. Kiedy wmawiano im kłamstwo, brnęli w nie tak mocno, byleby tylko nie przyznać się do swojej winy. Ona należała do tego drugiego typu ludzi – prawdą było rozbite lustro – to było dziwne. Automatycznie w jej tonie głosu i w wyrazie jej twarzy dało się wyczuć różnice. To właśnie dlatego była słabym kłamcą, bo wszystko co mówiła zazwyczaj przeżywała całą sobą i dlatego widać było gdy zmyśla. Zaśmiała się pod nosem. To wcale nie pasowało do tej sytuacji! Jednak nie wiedziała jak ma się zachować. Czuła to napięcie i aurę unoszącą się wokół niej, miała ochotę się popłakać, przez tą walkę, którą prowadziła w umyśle. Powiedzieć, czy nie? Ze strony profesora nie miała zbyt wielkiego wyjścia, ale ona widziała je bardzo wyraźnie.
- Przepraszam – wydukała w końcu. Jej głos lekko zadrżał – kadra szpitalna jest aż nadto kompetentna i podejrzewam, że gdybym zgłosiła się do nich nie musiałabym nawet odpowiadać na takie pytania – to zdanie w stu procentach potwierdzał fakt, jak bardzo chce ukryć odpowiedź na to pytanie. Może i do zderzenia z lustrem się przyznała, oczywiście nie powiedziała w jakich okolicznościach to się stało, ale skoro sama się nie potknęła, to nie pozostawało dużo innych rozwiązań. Jeżeli zaś chodzi o nogę… na Merlina. Od razu zauważyliby jakie to było zaklęcie. Mimo iż otrzymała pomoc medyczną, to jednak nie było to samo co spotkanie medyka. To ją powstrzymywało… pytania. Czuła się beznadziejnie. Nienawidziła tego uczucia… kiedy musiała kogoś zawodzić, bądź zwodzić. Ale skoro tkwi w tym uparcie, to doprowadzi to do końca.
- Jeszcze raz przepraszam – to była odpowiedź na jego pytanie. Podniosła wzrok i chyba po raz pierwszy kiedy weszła do tego pomieszczenia odważyła się spojrzeć Archibaldowi w oczy. Co można było w nich zobaczyć? Chyba wszystkie uczucia, które teraz nią miotały, oraz małą iskierkę determinacji – jestem gotowa przyjąć kolejne kary, ale nie chcę odpowiadać na to pytanie. – ‘kolejne’, to było bardzo dobre słowo. Już jedną dostała od profesor West… dalej się z tym nie zgadzała, bo akurat tą dostała bez powodu, jednakże… to co oferował jej profesor Blythe było zasłużone. Dlatego była gotowa przyjąć to na siebie bez żadnych kłótni.
Kiedy skończyła swoją wypowiedź ponownie opuściła wzrok, ślepo wpatrując się w pustą przestrzeń.
Powrót do góry Go down


Archibald Blythe
Archibald Blythe

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : zaklęcia bezróżdżkowe, opiekun Gryffindoru
Galeony : 5563
  Liczba postów : 1474
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5994-archibald-jeremiah-blythe
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5998-archibaldowa-poczta#170933
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7372-archibald-blythe#207289
Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty


PisanieGabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty Re: Gabinet Archibalda Blythe  Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 EmptyCzw 31 Mar - 23:42;

Blythe był więc specyficznym dorosłym, bo głównie pod uwagę brał prawdę, ceniąc u innych umiejętność trzeźwej oceny sytuacji oraz zachowania obiektywności, w tym samym czasie nie zaniedbując dobra danej osoby. Kroki do przodu zostały wykonane, a fakt, że są stawiane powoli, nie zniechęcał Archibalda - wręcz przeciwnie, wszystko rozwijało się takim tempem, jakim powinno. Kiwnął głową, akceptując część prawdy. Zabrzmiało nawet znajomo, aż ruszył lekko palcami dłoni, która jakiś czas temu sama zetknęła się z lustrem w jego starym domu. Mógł gadać, ale swoimi zranieniami nie zajął się zbyt dobrze, dlatego teraz na skórze widniały niewielkie blizny. Uśmiechnął się do siebie przekornie, ale wyglądało to tak, jakby zwyczajnie informował Gryfonkę, że przyjął jej słowa do wiadomości, oczekując kontynuacji. Ta nie spodobała mu się tak bardzo. Sama pokazała mu, co byłoby najlepszą karą - przyznanie się. Nogi jeszcze nie miał okazji zauważyć.
- Nie zachowuj się jak dziecko, Nox - prosto między oczy. Powiedzmy... - Od kiedy Gryfoni są tchórzliwi? - prychnął, czekając, aż podniesie wzrok, dopiero wtedy kontynuując. Oczywistym było, że nie oczekiwał odpowiedzi na zadane przed momentem pytanie. - Mam wrażenie, że ostatnio w twojej sprawie trzeba interweniować nadzwyczaj często. Wycieczki do lasu. Rozbite lustra. Listy od innych nauczycieli. Wykazujesz się paskudną arogancją i ignorancją. Wyobraź sobie, że jesteś na moim miejscu, stajesz przed dyrektorem i mówisz "nie chcę odpowiedzieć na zadane pytanie". Nie kpij - zakończył, mrużąc lekko oczy, ale oczekując, że nie odwróci wzroku.
Powrót do góry Go down


Lilith Nox
Lilith Nox

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : V
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 229
  Liczba postów : 1077
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12138-lilith-nox
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12139-lilith-i-jej-bianeczka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12141-lilith-nox
Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty


PisanieGabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty Re: Gabinet Archibalda Blythe  Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 EmptyPią 1 Kwi - 10:19;

Nie była w stanie wytrzymać tego natłoku emocji. Przyjmowała każde zdanie do widomości, a każde jego słowo było dla niej kolejnym ciosem. Czuła jak żołądek podskakuje jej do gardła, a ona nie jest w stanie z tym nic zrobić. Na kilka sekund zamknęła oczy chcąc uspokoić oddech i walące jak szalone serce. Coś się zmieniło, jej wyraz twarzy, który przed chwilą był tak emocjonalny, tak bardzo podpowiadał mężczyźnie jak gryffonka czuje się w tym momencie zniknął. Jej spojrzenie nie wyrażało nic, a ona… po prostu sobie była, tak pusta, bez niczego co mogłoby ją określić jako wesołą i entuzjastyczną Lilith.
Dlaczego tak się stało? Dziewczyna chciała pozbyć się negatywnych emocji dlatego wyłączyła je na ten moment, spychając je głęboko, na dno. Ostatnio robiła to za często. Zaczynała się przyzwyczajać do tego stanu, do tej nicości.
- Ma pan rację – jej głos nie drżał, nie był przytłumiony. Wręcz przeciwnie dziewczyna wcale nie przypominała małej przestraszonej Lilith, która kuliła się przed chwilą na kanapie. Teraz siedziała wyprostowana i wlepiała swoje oczy w profesora nawet nie myśląc o tym, by odwrócić wzrok.
- Jestem arogancka, jestem ignorantką, jestem samolubnanie pasuję do gryffindoru, nie potrafię pomóc jednej osobiejestem dzieckiem… czego się pan po mnie spodziewał? – wręcz syknęła w jego stronę niezadowolona. Sama bym się nie spodziewała, że byłaby w stanie zachować się w taki sposób do profesora. Zazwyczaj była bardzo kulturalna i opanowana, a teraz? Tak chyba właśnie reaguje, gdy znajduje się w sytuacji stresowej.
- Niech mi pan tu nawet nie pieprzy o lesie – prychnęła pod nosem. Chciała pogorszyć sytuację, w której była. Może dzięki temu zapomni o tym, czego tak naprawdę od niej chciał, głupia nadzieja – wtedy nikogo do cholery jasnej nie obchodziła prawda… więc jaka różnica jest teraz? – mimo iż ton głosu stał się trochę ostrzejszy, to wyraz twarzy i spojrzenie nie zmieniło się nawet na moment – Głupia uczennica, której się nudziło i wyszła na spacer w nocy do lasu… – zaśmiała się pod nosem – gówno prawda… – szepnęła pod nosem. Mimo iż to wszystko wydobyło się z niej szybko, to jednak była to najszczersza prawda. Coś co ją trzymało w sobie i co chciała wytłumaczyć profesorowi na dzisiejszym spotkaniu. Jednak nie była w stanie przez jego atak w jej kierunku. Oczywiście nie był bezpodstawny, każdy zrobiłby tak na jego miejscu.
- I profesorowi się wydaje, że mam zaufać komukolwiek, skoro nawet wtedy nikt nie miał zamiaru wysłuchać mojej prawdy? Kto tu kpi? – teraz ona zmrużyła lekko oczy. Jakby naśladując jego wcześniejszą reakcję.
Powrót do góry Go down


Archibald Blythe
Archibald Blythe

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : zaklęcia bezróżdżkowe, opiekun Gryffindoru
Galeony : 5563
  Liczba postów : 1474
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5994-archibald-jeremiah-blythe
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5998-archibaldowa-poczta#170933
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7372-archibald-blythe#207289
Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty


PisanieGabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty Re: Gabinet Archibalda Blythe  Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 EmptyPią 1 Kwi - 12:00;

Uniósł lekko głowę, przypatrując się Gryfonce, kiedy skończyła mówić - nawet nie starał się pozbyć swojego karykaturalnego uśmieszku. Skoro przeskakiwała tak skrajnie, kłóciła się ze sobą i męczyła, tłumiąc wiele rzeczy. Rozpoznał zmianę, bo sam znał ją doskonale - ten moment, w którym wszystko zdawało się tracić znaczenie. Zazwyczaj przed tym czuł coś paskudnie mdlącego, jakiś dziwny ucisk wnętrzności i pojedyncze drgnięcie, rozlewające zwątpienie na resztę ciała. Mówiła, a o to w zasadzie mu chodziło. W nieokrzesany sposób, którego nie akceptował, ale czasami nie dało rady inaczej i wiedział to doskonale. Nie uraziła ani jego dumy, ani autorytetu, czego nie zamierzał jej pokazać - mimo wszystko miał na głowie tylu uczniów, że utrzymanie jakiegoś respektu było mu tylko na rękę. Zamierzał wybrać pośrednie rozwiązanie, bo czy tego chciała, czy nie - potrzebowała szczerej rozmowy. A tak się złożyło, że bez względu na wszystko, musiała ją przeprowadzić tutaj. Niezależnie od stanu, musiała wyciągnąć wnioski. Blythe uczył myślenia, kiedy tylko mógł.
- Gryfoni są strasznie irytujący, wpasowujesz się w ten schemat doskonale - zaczął, wciąż kpiąc, bo wciąż miał rację. Zmienił jednak ton. Nie na łagodniejszy, bo do tego brakowało Lilith ogłady, ale na mniej kąśliwy. To był, w jego mniemaniu, wystarczający znak, że powinna go w tej chwili słuchać. Był specyficzny i miał swoje metody, ale było w nim więcej człowieka, niż to po sobie pokazywał. Zaśmiał się w duchu na jej oskarżenia o zignorowanie prawdy, czy niechęć do wysłuchania. Na dobrą sprawę, wcale jej nie dręczył, ba, dał jej nawet odpocząć po wydarzeniach w lesie, czekając aż nabierze dystansu zarówno do samego zdarzenia, jak i siebie oraz właśnie prawdy, po czym będzie gotowa przyjść wezwana i opowiedzieć, co się wydarzyło. Nie sądził, żeby cokolwiek mogło ją tłumaczyć, ale zawsze przed oceną sytuacji, wymierzeniem kary, czy nawet swoim monologiem na dany temat, słuchał. Szkoda tylko, że niektórzy byli zbyt ograniczeni, aby móc to zauważyć. Choć z większością Gryfonów było o tyle dobrze, że przemawiały przez nich czyste uczucia i nawet jeśli nie przyznałby się do tego, doceniał to. Nie chciał mędrkować, ale chyba nie miał wyboru. - Widziałem w życiu tylu ludzi, że twoje nieokrzesanie wcale mnie nie dziwi. Wolisz dostać karę niż zacząć mówić na temat. Zanim zaczniesz oceniać, co się komuś wydaje, pomyśl dwa razy, bo nigdy tego nie wiesz - przestrzegł, unosząc jedną brew, całość doprawiając litościwym spojrzeniem i dopiero wtedy pochylił nieco głowę, wyzbywając się wszelkich uśmieszków, gestów, czy ponaglającego wzroku.
- Wiesz co, Nox? Skoro sama sądzisz, że taka jesteś, przykro mi. To, że się czymś wykazujesz, wcale nie znaczy, że taka jesteś. Oszukujesz siebie, pogubiłaś się i próbujesz odwrócić sytuację. Nie pogrywaj ze mną w ten sposób. Przed momentem zarzuciłaś mi, że nie chciałem słuchać twojej prawdy, czyż nie? Przypomnij mi tylko, kiedy to było. Kiedy dałem ci czas na wymyślenie kilku wersji wydarzeń, licząc na to, że przyjdzie czas, w którym opowiesz mi, co się stało? Dałem ci czas na wykurowanie się - przypomniał, w razie gdyby zapomniała, że jeszcze nie dostała od niego żadnej kary, czy większego upomnienia. Nie było opierdolu.
- Najpierw kłamiesz żeby potem unieść się i wylać żale do świata. Zrób to. Jesteś tu po to, żeby mówić, ale na wstępie kopiesz pod sobą dołki, bo kłamiesz zamiast wykorzystać szansę. Skoro pytam cię o prawdę, dlaczego nie chcesz mi jej wyjawić? Jeśli jest w tym twoja wina, najgorszym, co możesz robić, jest kryć ją przed sobą. Jeśli jej nie ma, czemu się nie bronisz? Prawda mówi sama za siebie - zakończył, krzyżując ręce, ale nie ruszając się ze swojego miejsca.
Powrót do góry Go down


Lilith Nox
Lilith Nox

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : V
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 229
  Liczba postów : 1077
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12138-lilith-nox
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12139-lilith-i-jej-bianeczka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12141-lilith-nox
Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty


PisanieGabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty Re: Gabinet Archibalda Blythe  Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 EmptyPią 1 Kwi - 15:36;

Pękła…
Lilith Nox siedziała wpatrując się w profesora pustym spojrzeniem bez wyrazu. Nawet kiedy usta wykrzywiły się w coś, co miało przypominać uśmiech, nie można było odnaleźć tam żadnej emocji. Jak lalka, którą ktoś porzucił. Tak się kończy zabawa z emocjami. Wyrzucanie tych, których nie chcę się odczuwać. Na ich miejscu nie mogło się pojawić coś lepszego, więc pozostawała pustka. A kiedy pojawiała się pustka jej już było wszystko jedno. To, co miało przypominać uśmiech sprawiło, że z jej ust wydobył się cichy śmiech.
- Ma pan rację… – po raz pierwszy od momentu zmiany tonu i mimiki odwróciła od niego wzrok. Wlepiła spojrzenie w sufit widocznie zmęczona. To już jej druga kłótnia tego dnia. Druga rozmowa na tematy, na które nie chciała rozmawiać. Profesor Blythe uświadamiał jej jedynie oczywistości, błędy, które popełniała w tym momencie. Tego było za dużo – chcąc ukryć prawdę zaczęłam łapać się wszystkiego, co było pod ręką… pogubiłam się w tym wszystkim – naprawdę zrozumiała o co chodziło. Chociaż nie. Wiedziała o tym od samego początku, jednak nie chciała się do tego przyznać. Łatwiej było łapać się każdej możliwości - przepraszam. Obwiniałam pana o coś, czemu nie był pan winny – nie spojrzała na niego nawet na chwilę. Zacisnęła dłonie na kolanach czując jak z jednego po całym ciele roznosi się ból. Wykrzywiła twarz pod wpływem tego uczucia. Zapomniała o tym. To była ta sama noga, którą niedawno miała rozszarpaną przez wilkołaka. Ból powinien jej już dawno minąć, tylko przy zbyt wielkim wysiłku powinna go odczuwać… ale tak nie było.
- Powiem panu – wydukała i wróciła wzrokiem na jego twarz. Chciała, żeby widział, że to co teraz powie jest prawdą, że nie kłamie, nie zmyśla. Słyszała w głowie każde słowo, które chciała przed chwilą wypowiedzieć, a to, w jaki sposób to wypowiadała mogło przerazić normalnego człowieka. Bez emocji, bez przejęcia, bez niczego. Z jej ust brzmiało to jak puste, nic nie znaczące słowa.
- zacznę od początku, dobrze? – miała zamiar podzielić się z nim rzeczami, która ją gnębią. Będzie drugą osobą, której powie to prosto w twarz – Dziękuję, że dał mi pan czas na wyleczenie ran, dał mi pan o wiele więcej czasu niż potrzebowałam – z jej ust ponownie wydobył się przytłumiony śmiech. Czemu nie miał on żadnego brzmienia – nie wyszłam do lasu w środku nocy, bo mi się nudziło… ja wyszłam z rana na spacer i nie umiałam wrócić do motelu. Różdżka musiała mi wypaść z kieszeni kiedy leżałam na łóżku… – pamiętała to dokładnie jak sprawdzała miękkość łoża, po czym wybiegła z pokoju zostawiając swoje rzeczy – miałam spotkać się z Azalią po południu, ale nie umiałam się już wrócić… zagłębiałam się dalej i dalej, aż w końcu nastała noc, a ja… – westchnęła pod nosem. Tyle zostało z historii o gryffonce, która poszukując przygód ruszyła na poszukiwania strachu w lesie. Nic z tego nie było prawdą. Była tylko zagubionym dzieckiem, które nie umiało wrócić do motelu – kiedy wróciłam z ferii dowiedziałam się o śmierci rodziców – zmieniła temat tak szybko, że mężczyzna mógł nawet nie wiedzieć, czy nadal opowiada tą samą, czy już zmienioną historię – mój brat zniknął bez słowa, nie odpowiada na moje listy… – zacisnęła dłonie w pięści i prychnęła pod nosem – moja najlepsza przyjaciółka potraktowała mnie jak śmiecia i porzuciła… – westchnęła pod nosem i wlepiła oczy ponownie w sufit. Nie cierpiała mówiąc to wszystko. Już wystarczająco napłakała się w samotności, więc nie miała sił, by przeżywać to jeszcze raz. Jednak sam fakt, że mówiła to bez żadnego uczucia był – niektórzy mają się gorzej ode mnie, to logiczne. Zawsze może być gorzejna przykład można trafić pod opiekę socjopaty, który z chęcią będzie bawił się życiem twoim i innych… ups… chyba to też mogłabym doliczyć do wyliczankiwie pan… już przestałam się tym przejmować. Powoli traciłam bliskie mi osoby, popełniałam wiele błędów w tym czasie. Wpatrywałam się bezsilnie jak inni ludzie ranią moich bliskich… – czy ona przypadkiem nie miała mówić o czymś całkowicie innym? Jednak wydaje mi się, że każde jej słowo wiążę się w jedną całość pozwalając jej przejść do meritum – jestem dzieckiem, które nie może zbyt wiele zrobić, moje decyzje nie wpływają na rzeczywistość, aż tak bardzo – tak bardzo była tego świadoma, że przede wszystkim chyba ten tok myślenia ograniczał ją przed podejmowaniem jakiegokolwiek ryzyka – ale jeżeli jestem świadoma, że przez podzielenie się prawdą ulżę tylko sobie… – ostatnie zdanie wyszeptała widocznie niepewna tego co mówi. Chcąc podkreślić swoje stanowisko wstała. Nie miała zamiaru wychodzić, ale uznała, że w ten sposób ukaże większy szacunek swojemu rozmówcy - to jestem gotowa milczeć. W całej tej sytuacji jestem winna, a moją winą jest to, że nie potrafię podzielić się z panem prawdą. Dlatego jestem gotowa przyjąć za to karę. Jednakże… – wzięła głęboki oddech i nagle jak fala cała jej twarz i oczy zalała się mieszaniną różnych emocji, które niedawno tak dobrze i z takim wielkim zaangażowaniem ukryła przed sobą i światem – nie chcę stracić kolejnej osoby, na której mi zależy. Dlatego bez względu na wszystko wciąż proszę profesora o pozwolenie… – wiedziała, że się nie zgodzi. Od samego początku nie miała zamiaru dzielić się z nim tą odpowiedzią. Chciała pokazać mu, że respektuje jego słowa, że zrozumiała wszystko co do niej powiedział. Dlatego podzieliła się z nim wszystkim co na niej siedziało, podzieliła się z nim myślami i wydarzeniami, które ją męczyły. Jedyne o czym nie chciała mówić, to spotkanie z panem Hawksem. Dla dobra Scottiego musiała milczeć… Scottiego? Chciałaby w to wierzyć. Ta decyzja była jedną z najbardziej samolubnych jakie mogła podjąć i była tego w stu procentach świadoma. Dla samej siebie, po to, by ONA czuła się lepiej. Może właśnie dlatego wcale nie odczuwała ulgi, ani większego szczęścia – o pozwolenie na milczenie – na tym zakończyła całą swoją historię. Swoje myśli, swoje uczucia. Ze skruchą wpatrując się w twarz Archibalda. Miała nadzieję, że wyczyta w niej jakąś podpowiedź, cokolwiek. Nie usiadła, mimo okropnego bólu nie miała zamiaru usiąść dopóki on sam nie uzna, że może to zrobić. Wstała z szacunku do niego i nie miała zamiaru siadać bez pozwolenia.
Powrót do góry Go down


Archibald Blythe
Archibald Blythe

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : zaklęcia bezróżdżkowe, opiekun Gryffindoru
Galeony : 5563
  Liczba postów : 1474
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5994-archibald-jeremiah-blythe
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5998-archibaldowa-poczta#170933
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7372-archibald-blythe#207289
Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty


PisanieGabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty Re: Gabinet Archibalda Blythe  Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 EmptyNie 3 Kwi - 2:21;

Zabawy z emocjami znał zbyt dobrze, by igrać z tymi, które do niego nie należały. Prowokował jedynie, chcąc pchnąć innych do zastanowienia się nad tym, co robią i tak też postępował z Lilith. Metod miał wiele i starał się nie opierać na jednej sprawdzonej, bo świat był zbyt różnorodny, aby postrzegać go według ściśle określonych zasad i torów, ale dla Gryfonki wybrał akurat taki sposób. Wiedział, o śmierci jej rodziców i mimo wszystko sądził, że trzyma się dosyć dobrze, jak na taki cios. Jej reakcja nie była niczym dziwnym - miała wokół siebie tyle emocji, przytłaczających i męczących, że kiedyś musiała nadejść. Wysłuchał jej cierpliwie.
- W tym momencie jedyną słuszną rzeczą, jaką możesz zrobić, jest zadbanie o siebie, Lilith - skomentował krótko, przyglądając się jej chwilę w ciszy, bo właściwie nie skończył, ale chciał, aby te słowa dotarły do niej w całej swojej okazałości. - Jeśli powtarzasz, że jesteś dzieckiem, zwyczajnie w to uwierzysz. Doznałaś tylu przykrych rzeczy i uginasz się pod ich wpływem, co jest zupełnie naturalne, bo każdy ma granice wytrzymałości, ale dorośli wcale nie mają inaczej. To się nie zmieni. Jesteś pomiędzy. Uczysz się tego, co może cię spotkać. Nie myśl więcej, że jesteś dzieckiem i nie daj sobie wmawiać, że jesteś za młoda i nie znasz świata. W takich momentach nikt go nie zna - powiedział, bazując na swoich obserwacjach. Niektóre rzeczy kończyły się tak samo, bez względu na wiek.  - Twoje decyzje wpływają na twoją rzeczywistość najbardziej i właśnie próbujesz to negować - dorzucił. - Sądzę, że jesteś na tyle dojrzała żeby podzielić się ze mną prawdziwą wersją wydarzeń i, poczekaj - przestrzegł, zmuszając ją do milczenia mimo wszelkich obiekcji - jeśli dobrze się zastanowisz, sama powinnaś dojść do takiego wniosku. Jeśli próbujesz kogoś chronić, zastanów się, czy to będzie dla niego dobre. Czy to będzie dobre dla ciebie. Jeżeli ci zależy, pozostawię to w twojej odpowiedzialności i tylko ty poniesiesz konsekwencje, a tych możesz się spodziewać i dobrze o tym wiesz, dlatego nie robi ci różnicy, jak wielkie będą. Widzę to, więc przestań powtarzać, że możesz dostać większą karę. Kara i tak będzie solidna, ale ważniejszy jest teraz twój komfort psychiczny. Zrób to dla siebie, Nox, nie dla mnie. Na moją głowę zwaliłaś już trochę zmartwień, więc wcale nie musisz powiększać tej listy - skomentował, unosząc lekko brew i kącik ust. - Brak pozwolenia na milczenie jest w tym momencie karą, z której wyniesiesz najwięcej, dlatego go nie dostaniesz.
Powrót do góry Go down


Lilith Nox
Lilith Nox

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : V
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 229
  Liczba postów : 1077
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12138-lilith-nox
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12139-lilith-i-jej-bianeczka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12141-lilith-nox
Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty


PisanieGabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty Re: Gabinet Archibalda Blythe  Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 EmptyNie 3 Kwi - 10:27;

Cisza…
To właśnie odpowiedziało profesorowi Blythe. Nie była w stanie wydusić z siebie słowa. Wpatrywała się w jego twarz jakby szukając jakiejś podpowiedzi, której tam nie było. Wszystko co powiedział… to miało sens, a ona nie była w stanie się z tym kłócić. Już nie zwracając uwagę na pozwolenie, czy wielkie okazywanie szacunku, bezwładnie opadła na kanapę i wlepiła swoje ponownie puste spojrzenie przed siebie. Nicość podpowiadała jej co powinna zrobić. Ale umysł wciąż chciał…
Walka…
Ze samą sobą, by w końcu dojść do jakiegoś pojednania myśli. Nie było to proste. Z jednej stronie chciała powiedzieć całą prawdę i zrzucić z siebie ten ciężar, tak jak przed chwilą. Dlaczego właściwie to zrobiła?  Powiedziała mu wszystko co ją bolało, na początku miała nadzieję, że tylko dlatego, by odwrócić jego uwagę od rzeczy, która go interesowała, ale im bardziej w to brnęła, tym większe było jego zainteresowanie. W którym miejscu popełniła błąd? Może w momencie, w którym zaczęła odczuwać ten wielki, nieopisany…
Strach…
Podjęcie decyzji było jedną z najtrudniejszych rzeczy, które musiała teraz wykonać. Bała się, że straci Scottiego. Bała się, że ta decyzja odbije się na niej. Powinna być jeszcze bardziej szczera z profesorem? Czy uparcie dalej trwać w swojej własnej rzeczywistości. Nie chce nikogo więcej stracić. Bawi się w bohatera i wydaje jej się, że jest w stanie ocalić czyjeś życie samą upartością i determinacją. Chociaż to nie jest możliwe i może jedynie pogorszyć sytuację. Była tego świadoma, ale to trzymało ją przy rzeczywistości. Dziewczyna zagłębiła się w wielkim…
Skupienie…
Przeczesała swoje włosy. Jej twarz nie wyrażała nic, spojrzenie było puste, a właśnie przez tą całą ciszę przydałaby jej się ta wyrazista mimika, by informować profesora o tym jak wyglądają jej myśli. Jednak nie było tego. Żeby wyłączyć się i odejść do własnej rzeczywistości. Przemyśleć wszystko na spokojnie. Pragnęła milczenia, a gdyby…
Wzrok panny Nox spoczął na Archibaldzie, a wpatrywała się w niego tak intensywnie jakby zobaczyła go po raz pierwszy i po raz ostatni w swoim życiu. Wysłała mu chyba szczery, delikatny, aczkolwiek smutny uśmiech. Był to jedyny prawdziwy w trakcie tej rozmowy.
- Profesorze… – wyszeptała w jego kierunku i westchnęła głęboko – jest pan bardzo inteligentnym człowiekiem… – mówiła szczerze, mimo iż nie spoglądała już na jego twarz, była zbyt zakłopotana tą sytuacją – gdzieś tam w środku nawet czuję się szczęśliwa, że to właśnie z panem mogłam przeprowadzić tą rozmowę – przyznała zamykając oczy. Jej dłoń zatrzymała się na klatce piersiowej i w tej chwilowej ciszy wsłuchiwała się w bicie swojego serca. Uspokajało ją to – czuję się dziwnie spokojna… – kiedy uchyliła powieki… nie było śladu po wszystkich tych emocjach i ich chwilowych brakach, które zaprezentowała podczas tej rozmowy. Na oczach profesora Blythe pojawiła się Lilith, którą wszyscy znali, ciesząca się z małych rzeczy, wiecznie uśmiechająca się i szczera dziewczyna.
- Boję się… bardzo się boję, że moje słowa mogą sprawić, że ktoś będzie cierpiał – wydukała w pustą przestrzeń, chciała by to właśnie ona słuchała jej jak najbardziej – ale jeżeli będę milczeć, mogę tej osoby przysporzyć jeszcze więcej cierpienia – zaśmiała się pod nosem i ponownie przeczesała włosy zerkając na nauczyciela – jedyne co mnie najbardziej powstrzymuje to strach przed tym, że w tym wszystkim ucierpię ja… nie obchodzi mnie co ten człowiek zrobi ze mną fizycznie, ale jeżeli uszkodzę się psychicznie… boję się, że tego nie wytrzymam – podzieliła się kolejnymi szczegółami. Jednak tym razem w pełni świadomie – przepraszam za te całe podchody, powiem wszystko… myśląc tylko o sobie sprawiam, że Scotti będzie cierpiał jeszcze więcej – w końcu to zrozumiała. Zacisnęła dłonie w pięści, próbowała uspokoić serce, które bez ostrzeżenia zaczęło walić z niesamowitą siłą – ten człowiek mógł go zabił… na moich oczach znęcał się nad nim… – westchnęła głęboko i zmusiła profesora, by wpatrywał się w jej spojrzenie. Było… skomplikowane. Teraz widać było wszystkie wyżej wymienione fazy, połączone w jedno – nie chcę, żeby teraz przez moje słowa... zabił go ze swojej wściekłości, tego… tego chyba boję się najbardziej – nie licząc wiecznej samotności i opuszczenia… to tak, to był jeden z jej lęków.
Powrót do góry Go down


Archibald Blythe
Archibald Blythe

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : zaklęcia bezróżdżkowe, opiekun Gryffindoru
Galeony : 5563
  Liczba postów : 1474
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5994-archibald-jeremiah-blythe
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5998-archibaldowa-poczta#170933
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7372-archibald-blythe#207289
Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty


PisanieGabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty Re: Gabinet Archibalda Blythe  Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 EmptyNie 3 Kwi - 14:37;

Zmrużył nieco oczy, zastanawiając się, jak ugryźć temat, aby nie atakować go zbyt mocno i nie zmuszać dziewczyny do mówienia wszystkiego na raz. Wszystko brzmiało bardzo poważnie i nie spodziewał się, aby były to tylko wymysły albo prawda, ale pokazana w jakiś dziwny, dramatyczny i wyolbrzymiony sposób. Widział, że kiedy Gryfonka była naprowadzana na właściwy tor, potrafiła dotrzeć do logicznych wniosków i rzeczywiście myślała, a jej chęć pomocy innym, przyprawiona odrobiną egoizmu, była naturalna. Trafiła tylko na moment, w którym stawała się cechą niezdrową, przez którą traciła rozsądek. Wiedział, że to jeden ze skrajnych stopni. Wiedział po sobie.
- Lilith, to wszystko zostanie między nami. Dopóki nie będzie potrzebna ingerencja kogoś z zewnątrz, o czym pozwolę ci decydować samodzielnie, podsuwając jedynie rozwiązania, wszystko pozostanie tutaj. Jeśli uznasz, że to zbyt ciężka decyzja i nie potrafisz sobie z nią poradzić, pomogę ci w jej podjęciu. Dlatego nie martw się słowami, dyrektor nie musi wiedzieć wszystkiego. Opowiedz mi wszystko, proszę. Nie mam pojęcia, kim jest Scotti, ale to, co mówisz, brzmi bardzo źle. Pomogłem ci raz, mogę pomóc kolejny. Jesteś obarczona ogromną odpowiedzialnością, to nie powinno tak wyglądać. Spokojnie i ze szczegółami - wciąż był dosyć rzeczowy, ale tak samo spokojny - Blythe był mistrzem w panowaniu nad emocjami i poniekąd potrafił tym zapewnić komfort innym. Czasami irytował, gdy jego chłód i opanowanie zderzały się z wybujałymi i gwałtownymi reakcjami rozmówców, ale miało to również swoje zalety. Odepchnął się od biurka i usiadł na drugiej, krótkiej kanapie, opierając łokcie na kolanach i przypatrując się dziewczynie.
Powrót do góry Go down


Lilith Nox
Lilith Nox

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : V
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 229
  Liczba postów : 1077
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12138-lilith-nox
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12139-lilith-i-jej-bianeczka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12141-lilith-nox
Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty


PisanieGabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty Re: Gabinet Archibalda Blythe  Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 EmptyNie 3 Kwi - 15:06;

Po kolei, logicznie, bez szczegółów. Skup się Nox. Nie możesz pokazać, że tracisz panowanie. Musisz być silna. Powtórz to jeszcze raz. Po kolei, logicznie, bez szczegółów. Jednak pamiętaj nie możesz mówić ogólnikami. Nie ważne w którą stronę pójdziesz, jeżeli użyjesz przesady będzie źle, jeżeli nie dopowiesz czegoś będzie źle. Nie chcesz by myślał, że wszystko sobie wymyśliłaś, by zdobyć uwagę, nie chcesz by uznał, że kłamałaś. Spokojnie, powtórz to po raz ostatni. Po kolei, logicznie, bez szczegółów.
Skończyło się na tym, że nie spełniła żadnego z wymagań, które sobie wyznaczyła.
- Scotti to brat mojego nowego opiekuna – wydukała. Dla niej to był początek, chociaż prawdę mówiąc powinna umieścić to gdzieś w środku – jest… zniszczony – przez dłuższą chwilę szukała słowa, które pozwoliłoby jej określić tego mężczyznę, zaczęła od rzeczy najważniejszej, która wcale nie była tak ważna – kiedy go zobaczyłam, myślałam, że mi serce pęknie… był przerażony, zagłuszony, jak cień człowieka, którego istnienie siłą wymazano – tak skończyło się nie podawanie żadnych szczegółów. Chyba nie muszę wspominać, że logicznie nie dało się tego połączyć w całość – podczas pierwszej wizyty, usłyszałam krzyki i kiedy pobiegłam na miejsce… – panna Nox zacisnęła dłonie w pięści i przed oczami zobaczyła całą tą sytuację. Znów zaczęła się wahać. Czy aby na pewno dobrze robi? A jeżeli Scotti ją znienawidzi? Trudno… podjęła decyzję i będzie musiała żyć z jej konsekwencjami – zobaczyłam jak Ja… – zamknęła oczy. Bała się o nim nawet wspomnieć, to było komiczne, to było chore, dobrze pamiętała jak jako dziecko pierwszy raz go spotkała. Najlepszy przyjaciel ojca, miły młody mężczyzna, który przyprawiał ją o dreszcze – jak Javier gniecie jego… – no dobrze, może i była w stanie to już opisać, ale tak czy siak, to było trochę… zawstydzające – klejnoty – odchrząknęła dosyć głośno chcąc doprowadzić się do porządku – z tego co widziałam wcześniej musiał mu coś jeszcze zrobić – tego już niestety nie widziała. To było trudniejsze niż mogłoby się jej wydawać – przestraszyłam się, że jeżeli go nie zabije, to okaleczy… a za co? Pewnie za nic. Scotti nie jest w stanie podnieść ręki na muchę, nawet jej się boi – po tym wydarzeniu długo się zastanawiała, co doprowadziło do tej sytuacji. Jej pojawienie się w domu, czy może mały błąd młodszego Hawkesa? Trudno było określić – kilka dni wcześniej widziałam jak moi przyjaciele walczyli między sobą – nagła zmiana tematu mogła wybić każdego ze skupienia. Jednak nie mogła o tym nie wspomnieć, to była bardzo ważna część historii. Lilith zaśmiała się pod nosem na wspomnienie tego dnia.
- Jak głupia stałam i gapiłam się jak okładają się pięściami, stałam i krzyczałam żeby przestali… – przetarła zmęczone oczy. Chciała już wrócić do dormitorium i zapomnieć o wszystkim co się dzisiaj działo. Chyba to wszystko to jest dla niej za dużo – żałosne nieprawdaż? Przypomniało mi się to akurat w momencie kiedy brat krzywdził brata i zamiast krzyczeć, postanowiłam działać – znów to samo. Wyzbyła się wszystkich uczuć. Oparła łokieć o swoje kolano, a po chwili brodę o dłoń i z takiej pozycji kontynuowała całą historię. Brzmiało i wyglądało to tak jakby najważniejszą częścią już się podzieliła, a to co powie dalej jest tylko zwykłym, mało istotnym dodatkiem – do różdżki było za daleko to wzięłam rzuciłam w niego pierwszą rzeczą, która wpadła mi w ręce – latająca waza, jej! – wybiło go to i puścił Scottiego, a ten przerażony uciekł i przybiegł do mnie… gdybym pomyślała, żeby stamtąd uciec to może nic więcej by się nie stało, no ale to ja, nie myślę w trakcie takich sytuacji – mało było ludzi, którzy w trakcie takiej stresującej sytuacji myśleli logicznie, ona chciała tylko go uratować, nie obchodziły ją inne rzeczy – kiedy odzyskał świadomość wpadł w szał… nie dziwię się mu – dziewczyna wyprostowała się i zewnętrzną stroną dłoni dotknęła dwa razy swój nieuszkodzony policzek – oddał mi, jak to się mówi oko za oko, ząb za ząb. Ale cios był na tyle silny, że uderzyłam drugą częścią twarzy w lustro – czyli tak powstało zbite lustro. Nie chciała więcej mówić. Miała nadzieję, że tyle wystarczy, jak już wspomniałam, pozostała część historii mało ją obchodziła, najważniejszy dla niej był Scotti i to co się z nim stanie.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 QzgSDG8








Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty


PisanieGabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty Re: Gabinet Archibalda Blythe  Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Gabinet Archibalda Blythe

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Gabinet Archibalda Blythe - Page 2 KQ4EsqR :: 
mieszkania
-