Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Kraniec korytarza

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
AutorWiadomość


Jack Reyes
Jack Reyes

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : legilimencja & oklumencja
Galeony : 582
  Liczba postów : 623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7536-jack-reyes
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7537-big-jack
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7539-jack-reyes
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptySro Kwi 09 2014, 19:03;

First topic message reminder :




Na jednym z krańców korytarza na pierwszym piętrze znajdują się skrzypiące drzwi. Za nimi jest bardzo wąskie przejście (trzeba iść gęsiego) rozwidlające się w dwa kierunki - jeden prowadzi okrężną drogą na dziedziniec, drugi do schowka na miotły. Rzadko kto się tu zapuszcza... chyba, że uczniowie którzy chcą sobie ukradkiem podpalać papierosy.

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Cassius Swansea
Cassius Swansea

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Niewielkie blizny łobuza weterana, dość często ma ślady farby na dłoniach. Na lewej dłoni nosi prostą i cienką złotą obrączkę.
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 2149
  Liczba postów : 1027
https://www.czarodzieje.org/t16705-cassius-swansea
https://www.czarodzieje.org/t16709-hyperion
https://www.czarodzieje.org/t16706-cassius-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18287-cassius-swansea-dziennik
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyNie Paź 21 2018, 21:06;

Rety, czy można było wpaść na jeszcze banalniejszy temat do ćwiczeń dla Swansea? Ożywianie obrazów... czyż nie z tego właśnie żyłem? Abstrahując od faktu, że musiałem najpierw nadać kształtu swojemu dziełu, nim miałem rzucać na nie wymyślne zaklęcia. Ale tak, zajęcia Aarona najpewniej nie mogły nauczyć mnie niczego nowego, ale i tak się na nich zjawiłem. Ot, dla zasady. Tak wartościowe warsztaty nie mogły przecież umknąć uwadze uczniów, prawda? Może moja obecność miała w jakiś sposób przyciągnąć tutaj spragnionych sztuki nieśmiałków, podziwiających moje dzieła z daleka?
Tak sobie tłumacz, Swansea.
Wyżywałem się więc na obrazach, raz po raz rzucając na nie czar wskazany przez belfra. Szło mi całkiem nieźle, jak to mnie, więc po razu "razach" zmęczyłem się już takim powtarzaniem w kółko tego samego. Właśnie miałem odejść, aby powrócić do przerwanego projektu, kiedy coś chwyciło mnie za kostkę. Pomimo całej mojej buty i hartu ducha, musiałem przyznać, że przez sekundę obleciał mnie strach. Zerknąłem na swoją nogę, chcąc natychmiast kopnąć pałętającego się przy niej kota, ale... kota tam nie było. Jedynie coś różowego i ewidentnie pluszowego.
- Co do chuja? - Mruknąłem do siebie, macając akromantulę i próbując odczepić ją od siebie. Bezskutecznie. A co tam, biorę ją ze sobą. Miałem tylko nadzieję, że nie będę musiał odczepiać jej od nogi zaklęciem. Trochę pokracznie, bo pokracznie, ale wróciłem do dormitorium Slytherinu. Ta. Z różowym pluszakiem na nodze. Dobrze, że nie widziała mnie Dear, ani Sorrysen...

[zt]

2
Powrót do góry Go down


Vivien O. I. Dear
Vivien O. I. Dear

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 171
C. szczególne : Bardzo chuda sylwetka
Dodatkowo : ścigająca Slytherinu
Galeony : 3533
  Liczba postów : 2669
http://czarodzieje.forumpolish.com/t14309-vivien-o-i-dear
http://czarodzieje.forumpolish.com/t14330-poczta-void
http://czarodzieje.forumpolish.com/t14333-vivien-o-i-dear#378429
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyNie Paź 21 2018, 22:05;

Zgodnie z poleceniem profesora O'Connora podczas przerwy obiadowej wybrałam się na jeden z korytarzy, żeby poćwiczyć zaklęcie Imaginem Animati - wprawdzie znałam to zaklęcie z poprzednich lat, ale dość rzadko go używałam, więc stwierdziłam, że ćwiczenie nie zaszkodzi. Celowo wybrałam ten moment dnia, żeby ominąć największe tłumy - większość uczniów siedziała w Wielkiej Sali, wiec ja mogłam swobodnie skupić się na zadaniu.
Po serii wyjątkowo udanych ćwiczeń miałam już wracać na zajęcia, gdy nagle u mojego boku pojawił się Irytek rzucający obelgami i wyśpiewujący w moją stronę jakąś podłą wyliczankę pokroju "Dearówna kurwie się równa". W gruncie rzeczy mogłam spodziewać się tego typu napadu w tak mało uczęszczanej strefie, zaś po tylu latach w Hogwarcie już przywykłam do tego typu tekstów ze strony złośliwego Poltergeista. Miałam już iść w swoją stronę, ignorując chamskie zaczepki, gdy nagle Irytek rzucił we mnie balonem z wodą! Na całe szczęście reakcja była odruchowa i jednym machnięciem różdżki odbiłam bombę. Zirytowany duch odleciał wykrzykując w moją stronę nowe obelgi, zaś ja udałam się w kierunku sal lekcyjnych.

/zt

4,5 (nieparzysta)

Powrót do góry Go down


Isabelle L. Cortez
Isabelle L. Cortez

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : leworęczna, blizna na ramieniu zakryta tatuażem, hiszpański akcent, szczupła, długie brązowe włosy, brązowe oczy .
Galeony : 666
  Liczba postów : 725
https://www.czarodzieje.org/t16449-isabelle-l-cortez
https://www.czarodzieje.org/t16500-skrzynka-pocztowa-i-l-c#453646
https://www.czarodzieje.org/t16459-isabelle-cortez
https://www.czarodzieje.org/t18678-isabelle-luna-cortez#534230
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyPon Paź 22 2018, 14:03;

Dzisiejszy dzień zaczął się dość leniwie dla Isabelle przez co nie była skłonna do jakichkolwiek rozmów czy spotkań. Nawet najprostsze zaklęcia były dla niej nader trudne przez co różdżka leżała bezczynnie na stoliku. Ona sama siedziała na przeciwko niej wpatrując się w nią jakby miała nadzieję iż sama zacznie czarować i zaskakiwać czarownice. Niestety, nic takiego nie miało miejsca, a sama dziewczyna zrezygnowała w końcu z prób ożywienia różdżki na odległość. Oparła się o zagłówek kanapy planując resztę swojego dnia. A nie pozostało go dużo. Niedziela miała nieubłaganie przypominając o zaległościach w nauce. Całe szczęście, że zdarzyła napisać już wcześniej, jak i wysłać, opracowanie mugolskiej książki. Gdyby miała zrobić to dziś z pewnością odlorzyła by to na sam koniec co poskutkowało by brakiem pracy. Zbierając resztki swojej silnej woli podniosła się z kanapy zabierając że stolika różdżkę. Do tego zadania z pewnością się jej przyda.
Dojście do tylnego korytarza nie zajęło jej dużo czasu. Pamiętała drogę do klasy obrony przed czarną magią, a tym korytarzem z łatwością można było do niej dojść. Pamiętała. Stanęła na środku rozglądając się na boki. Regały zawalone książkami wyglądały strasznie. Nikt o nie nie dbał, a tym bardziej nikt ich nie czytał. Z troską w oczach podeszła do jednego z nich gładząc opuszkami palców prawej dłoni jedną z książek. Wyglądała na starą. Kurz który zdarzył się na niej osadzić wzbił się w powietrze przez co dziewczyna głośno kichnęła zabierając rękę. Nie chciała aby ktoś tutaj przyszedł. Chciała w ciszy i spokoju poćwiczyć zaklecie.
Stając z powrotem na środku uniosła różdżkę. Wzięła kilka głębszych wdechów,wpierw upewniając się, że nie ma już kurzu w powietrzu, po czym zaczęła wypowiadać słowa zaklęcia. IMAGINEM ANIMATI nie było trudne. Oczywiście dla osoby ćwiczącej zaklęcia w wolnych chwilach. Czyli dla niej. Już za pierwszym razem udało się jej poprawnie rzucić zaklęcie. Kolejne dwie próby również były udane. Zadowolona z siebie spróbowała po raz czwarty. Znów się udało lecz tym razem zaczęła słyszeć melodie. Nie jakąś tam melodie lecz coś pięknego. Z błogością przymknęła oczy wsluchując się w nią coraz bardziej. Pewnie stała by tutaj jeszcze dobre kilka godzin gdyby nie głosy niezadowolonych postaci z obrazów. Od razu się otrząsnęła wracając do rzeczywistości. Jak się okazało sprawcą całego tego zamieszania był znicz pozytywka. Uśmiechając się pod nosem złapała go po czym schowała do kieszeni. Czyżby był to znak aby dołączyła do drużyny? W końcu niedługo miał odbyć się mecz między jej domem, a domem jej siostry.

kostka: 6 - zdobywa pozytywke

Z/T
Powrót do góry Go down


Florence C. Berkeley
Florence C. Berkeley

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 51
  Liczba postów : 133
https://www.czarodzieje.org/t16703-florence-carla-berkeley
https://www.czarodzieje.org/t16720-zakwas
https://www.czarodzieje.org/t16708-florence-c-berkeley#463038
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyWto Paź 23 2018, 00:27;

Lekcje z Działalności Artystycznej zdecydowanie należą do grupy moich ulubionych zajęć, dlatego czułam moralny obowiązek, by się na nich zjawić. Tłumy na korytarzu skutecznie zniechęciły mnie do odwiedzenia Tylnego Korytarza tuż po lekcjach, więc postanowiłam zjawić się tam dopiero wieczorem, z nadzieją, że nikt mi nie będzie przeszkadzał. Wcześniej poobijałam się w Pokoju Wspólnym, a kiedy stwierdziłam, że nadeszła idealna pora, ruszyłam na wieczorny spacer, w ostatniej chwili zabierając z łóżka różdżkę. Byłam sama i bardzo się z tego powodu cieszyłam - mimo mojej znacznej nadpobudliwości, czasem też potrzebuję chwili dla siebie.
Dzisiejsze "zajęcia" miały nieco inną formę - był to trening przede wszystkim dla nas. Dziwnie się czułam z faktem, iż nikt nie widzi moich wszechobecnych w prawie każdym zaklęciu błędów, z drugiej strony stwierdzając jednak, że to w sumie bardzo fajne uczucie. Byłam trochę zła, że pierwsza próba okazała się być kompletną katastrofą. Nie zdarzyło się kompletnie nic, a ja tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że mistrzem zaklęć raczej nie zostanę. Druga próba wcale nie była lepsza, jednak postanowiłam brnąc w to bagno dalej - nawet jeżeli mi się nie uda, będę wiedziała, że próbowałam. Pomińmy fakt, iż tylko ja będę o tym wiedziała. To wcale nie jest ważne.
Mugole często mówią, że do trzech razy sztuka, a ja właśnie za trzecim razem poprawnie wypowiedziałam zaklęcie. Dodatkowo znalazłam leżące pod obrazem monety, a kiedy upewniłam się, że nikogo przy mnie nie ma, schowałam je do kieszeni spodni. Byłam w sumie zadowolona - w końcu nie codziennie znajduję pieniądze na szkolnym korytarzu.
Czy ten dzień może zakończyć się jeszcze piękniej?


kostka: 5
z/t
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyWto Paź 23 2018, 18:50;

Wszystkie zajęcia związane ze zdolnościami manualnymi leżały w kręgu zainteresowań Nessy, więc i tym razem ślizgonka postanowiła w nich uczestniczyć. Lubiła zaklęcie, które profesor wybrał do dzisiejszych ćwiczeń -było praktyczne, a do tego doskonale sprawdzało się dla dzieci. Doskonale pamiętała, że jej mama czy opiekunka używały tego na obrazkach, które rysowały dla niej za dzieciaka. Z kubkiem kawy, nieco zaspaną miną i w nienagannym mundurku przyszła na korytarz, zaciskając w drugiej dłoni różdżkę. Upiła łyk kawy, rozglądając się po kamiennych ścianach i posyłając blady uśmiech w stronę znajomych, kiwała im głową na przywitanie. Nawet makijaż słabo radził sobie z zakryciem zmęczenia widocznego na drobnej twarzy rudzielca. A do tego ten nieznośny ból głowy!
Dopiła napój, wyrzucając kubek. Stanęła na wyznaczonym miejscu, zamykając na chwilę oczy. Z łatwością przypomniała sobie odpowiedni chwyt nadgarstka do tego zaklęcia, a następnie machnęła i wypowiedziała inkantację, nakierowując nośnik magii na obraz. Przyjemny blask, przebłysk uśmiechu, a brązowe ślepia dziewczyny wpatrywały się w ruszający się, przedstawiający krajobraz obraz. Musiała przyznać, że sztuka mająca związek z naturą, należała do jej ulubionych, Uspokajała, pomagała odnaleźć wewnętrzną harmonię, której od tak dawna jej brakowało. Następna próba przyniosła jednak za sobą porażkę, którą skwitowała cichym prychnięciem i zmarszczeniem brwi. Dlaczego tak piękne dzieło uległo zniszczeniu? Wędrowała spojrzeniem pomiędzy obrazem a trzymaną w dłoni różdżka, zastanawiając się, czy to była kwestia ogarniającego jej ciało i umysł, coraz większego zmęczenia, czy może anomalii? Jedno było pewne, Lance nie zniosłaby zostawienia tego ot, tak sobie. Zabrała się więc za czarowanie, ostatecznie poświęcając kolejne chwile na opanowanie zaklęcia i naprawiając swój wcześniejszy błąd tak, że jesienny krajobraz znów ujmował za serce. O tyle dobrze, że ciężka praca i upór tak często były wyznacznikiem sukcesu. Po zakończonej nauce skierowała się w swoją stroną, najpewniej ku bibliotece.

Kostka: 1 > nieparzysta
Powrót do góry Go down


Daniel Bergmann
Daniel Bergmann

Nauczyciel
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : animag (kruk), magia bezróżdżkowa
Galeony : 2330
  Liczba postów : 2139
https://www.czarodzieje.org/t15073-daniel-alexander-bergmann
https://www.czarodzieje.org/t15099-krebs
https://www.czarodzieje.org/t15076-daniel-bergmann
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyPią Paź 26 2018, 20:17;

Nie umiał rozbudowanie wyjaśnić - dlaczego przystał na propozycję nauczyciela.
Ćwiczenie jednak swych artystycznych zdolności, nawet w tak okrojonej formie - zdawało się Bergmannowi możliwie najbardziej korzystne. Stosunkowo niedawno odbył (w ramach spełniania marzeń) kurs na malarza, podczas którego przebiegu został zobowiązany utworzyć dzieło sprowadzające uznanie mistrza. Poszczególne etapy obejmowały wiedzę w zakresie samej teorii, jak również czysto praktyczną; w muśnięciach pędzla na lnianej membranie płótna kreował swą wizję świata. Zaklęcie ożywiające było zdolne przysparzać niezwykle wielu trudności - wymagało olbrzymiego skupienia i niezachwianej perfekcji, pewności, wyobrażenia, jak właśnie - powinno się prezentować dzieło.
Powinien ćwiczyć.
Zgodnie z tym przekonaniem, mężczyzna skierował swe kroki w obręb tylnego korytarza; kiedy już ciężar ciekawskich spojrzeń zdołał drastycznie opaść, kiedy uczniowie poukrywali się w dormitoriach bądź bibliotece - ubogacając swą wiedzę na niedalekie, oczekujące zajęcia - bądź też, w odmienny sposób oddając się różnorakim zastosowaniom wolnego czasu. Po kilku próbach zaklęcie wyszło już idealnie - triumfalny uśmiech zagościł na twarzy Bergmanna.
Przedwcześnie?
Zerwał się, nagle; zaniepokojony zupełnie niespodziewanym dotykiem. Wkrótce mógł odkryć - sprawczynią była różowa akromantula. Pluszowa akromantula, miej litość Merlinie, co za żałosne zrządzenie losu. Chcąc nie chcąc - musiał ją wziąć ze sobą.

Kostka: 2 dowód

| zt
Powrót do góry Go down


Ariadne T. Fairwyn
Ariadne T. Fairwyn

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 840
  Liczba postów : 343
https://www.czarodzieje.org/t16556-ariadne-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t16575-verheyen
https://www.czarodzieje.org/t16555-ariadne-t-fairwyn
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptySob Paź 27 2018, 21:30;

Gdyby zdolności mogły pojawiać się na życzenie, przybywać - ot, za pstryknięciem palca, leniwym gestem w powietrzu - najpewniej poprosiłabym o malarski talent.
Powłokę obojętności - z sukcesem zdaje się przełamywać moja wrażliwość do sztuki. Mimo nieobdarzenia talentem, z jej wytworami obcuję niezwykle często - pogrążam się, zamyślona we świecie mnogości lektur, uczęszczam na wernisaże i artystyczne występy - rzecz jasna, w miarę swych możliwości. Być może - naiwnie wierzę - że można niektóre rzeczy, w miarę czasu wyćwiczyć, ulepszyć i wypracować. Być może - nie jeden z uczniów kwestionowałaby udział mojej osoby w ramach tych artystycznych zajęć. Z drugiej strony - nie lubię sobie zabraniać; to przecież czysta przyjemność.
Mój umysł - jest otoczony dystansem - tkwi napęczniały od myśli. Wyraźne wizje, od zawsze - pozostają skłębione pod moją pokrywą czaszki, różnobarwne, fałszywie wydają się namacalne - niczym odbicie na lustrze wody księżyca. Umiem przywołać przebieg tych dywagacji z niesamowitą łatwością - powiem coś więcej - zazwyczaj, tonę wsród pozbawionych kontrolowania porywów - wartkiego strumienia swej świadomości. Być może - ze względu na wyobraźnię, zaklęcie idzie mi wyśmienicie. Nie spędzam na samym ćwiczeniu zbyt długo - wkrótce, do moich uszu dociera dźwięk pozytywki. Dziwię się, wyjątkowo - nie jest to dźwięk natarczywy, przedmiot wygrywa moją najukochańszą melodię. Urządzenie jest w kształcie złotego znicza - nie widzę żadnych, ewentualnych właścicieli wśród niedalekiej scenerii.
Odchodzę. Zabieram pozytywkę ze sobą.

| zt

Kostka: 6, dowód podlinkowany mam u Bergmanna
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptySob Paź 27 2018, 23:32;

Jeśli chodziło o przejawy artystycznej działalności, starał się kształcić w każdym możliwym kierunku. Był aktorem, jego zawód obejmował głównie pracę z ciałem, z głosem... Dobrze zatem, że zadanie profesora O'Connor nie dotyczyło malowania obrazów, lecz ich ożywiania. Nigdy wcześniej nie miał okazji tego robić - oczywiście słyszał o tym zaklęciu, niejednokrotnie też widywał efekty jego użycia. Tym chętniej zatem wziął się za wykonanie zadania. Ezra nigdy nie narzekał na brak kreatywności; już w dzieciństwie rodzice przewracali oczami za każdym razem, kiedy mały Ezra opowiadał żywo o swoim zmyślonym przyjacielu, wymyślał własne bajki i bez problemu improwizował krótkie występy, aby rozbawić siostrę w złym humorze. To wszystko było jego atutem w momencie, gdy wyszedł na korytarz, aby czarować obrazy. Za subtelnymi ruchami różdżki szły wyraźne efekty, stąd Clarke nie potrzebował ćwiczyć zaklęcia zbyt długo. Tym bardziej, że działanie przerwał mu dźwięk. Przyjemna dla ucha melodia, która swoje źródło miała w niepozornej pozytywce w kształcie znicza. Ezra się nie wahał - to nie było kradzieżą, jeśli nie wiedział, komu ów przedmiot zwrócić. Tak więc nie dość, że jak przystało na pilnego studenta, poćwiczył zaklęcie, to jeszcze się na tym wzbogacił...

/zt
6
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyPią Gru 27 2019, 12:51;

Święta Bożego Narodzenia i towarzyszące im przygotowania od zawsze wprawiały Gabrielle w lepszy nastrój. Świat otulony białym puchem - mimo ogólnie panującego zimna - emanował niezwykłą magią, która zdawało się, że przesiąkała wszystko i wszystkich wokół. Z każdym upływającym dniem kolejne kondygnacje zamku zaczynały zdobić różnorodne ozdoby w postaci: bombek, swiatełek, pieczonych ciasteczek korzennych czy świeżych gałązek jemioły oraz świerku, którego zapach unosił się w całej szkole, docierając do jej najgłębszych zakamarków.
Panienka Levasseur nie chciała pozostać obojętną, dlatego widząc wkład swoich kolegów i koleżanek w to, aby nadać wszystkiemu tego magicznego, świątecznego nastroju również postanowiła dołożyć coś od siebie. Cały poranek biegała między kolejnymi pomieszczeniami zbierając wszystko z czego mogłaby zrobić ozdoby, odwiedziła nawet obrzeża Zakazanego Lasu, aby nazbierać trochę gałązek i szyszek, tym razem opuszczając sobie spacer w jego głąb.
Długo rozważała, które miejsce chciałaby przystroić, wpierw myślała o dormitorium, później Pokoju Wspólnym, jednak były to pomieszczenia na tyle często uczęszczane, że nie było sposób, aby nie zostały przystrojone. Z tego też powodu wybór panienki Levasseur padł na tylny korytarz, mieszczący się na pierwszym piętrze. Unosząc przed sobą wszystkie ozdoby, przy pomocy prostego zaklęcia po kilku minutach znalazła się w miejscu docelowym.
Zaskoczona opuściła wszystko na podłogę, kiedy ujrzała przed sobą postać Gryfona.
Boyd - syknęła pod nosem, mierząc go nieco nieprzyjemnym spojrzeniem. - Co tu robisz? - zapytała, nawet mu się nie przyglądając, tylko do razu zabrała się za zbieranie rozrzuconych rzeczy.

@Boyd Callahan

Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptySob Gru 28 2019, 23:27;

Jako że Boyd to był z natury pracowity chłopak, a do tego łasy na nagrody i pochwały, to gdy tylko usłyszał, że za przystrojenie zamku świątecznymi dekoracjami można zyskać parę ekstra punktów i przychylne spojrzenie opiekuna domu, bez wahania został ochotnikiem w tym przedsięwzięciu, mimo iż nie należał do najbardziej kreatywnych osób i miał zerowe zdolności artystyczne - no, ale zaangażowanie się liczy, a w jego przypadku było ono przeogromne: nie tylko załatwił u profesor Vicario zgrabny pęk romantycznej jemioły (sam nie liczył na wiele, ale gdyby Fillin kręcił się po tym korytarzu z dziewczyną, to pewnie by skorzystał), ale i pudełko czerwono-złotych bombek (nie był to przypadek, tylko misterny plan wciśnięcia barw Gryffindoru wszędzie, gdzie się dało), na których miał ambitny plan doczarowania świątecznych lwów, ale niestety szybko się okazało, że przekracza to jego kompetencje, dlatego postanowił, że pouczęszcza intensywniej na lekcje działalności artystycznej i zrobi to w przyszłym roku, i Ślizgoni będą zbierać szczęki z podłogi, jak to zobaczą.
Zjawił się więc dziarski na pierwszym piętrze i zakasał rękawy mało gustownego swetra w tematyczne renifery, nie zdążył jednak zdziałać zbyt wiele na tylnym kortarzu, który obrał sobie za cel, bo ktoś w bezczelny sposób nie tylko wkroczył na jego teren, ale i odzywał się nieładnym tonem, jakby powątpiewając w zasadność jego obecności w tym miejscu. Odwrócił się, niezadowolony.
-O, Gabrielle - odparł, równie zachwycony tym spotkaniem co ona - Wieszam se bombki, nie widać? Wzrok też straciłaś? - dodał w odpowiedzi na jej pytanie, jak zawsze kulturalnie i taktownie - A ty? Przyszłaś się dla odmiany rzucić z okna zamiast z miotły? - rzuciwszy to pytanie, schylił się by podnieść grubą szyszkę, która poturlała się w jego stronę, a następnie westchnął z dezaprobatą.
- I po co tu naznosiłaś tego badziewia z lasu? - burknął krytycznie, nie dlatego że uważał to za zły pomysł (właściwie to nie miał zdania ani zbyt wysublimowanego gustu czy zmysłu estetycznego i równie dobrze ktoś mógłby porozwieszać swoje skarpety zamiast girland i Boyd by się nie przejął), ale tak dla zasady, żeby sobie nie myślała głupia, że może ot tak do niego dołączyć z tymi gałęziami.
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyPon Gru 30 2019, 09:11;

Niezaprzeczalnie los lubił sobie kpić z tej dwójki uczniów, stykając ich osobne ścieżki życia w najmniej oczekiwanych momentach. Gabrielle zrozumiała to w chwili, kiedy wybierając najrzadziej odwiedzane - przez niektórych nawet zapomniane - miejsce trafić musiała na nikogo innego, jak Boyda, we własnej, nieprzyjemnej osobie. Mimochodem spięła wszystkie mięśnie, czekając na atak, którego się po nim spodziewała; grymas ukrywający uśmiech wykrzywił twarz blondynki - nie myliła się. Postawa Gryfona nie budziła wątpliwości, że należał on do osób, które nawet w święta nie potrafiłą wydobyć z odmętów duszy odrobiny dobroci, w przeciwieństwie do Gab, która nie zamierzała psuć sobie dobrego humoru, wywołanego zbliżającymi się świętami przez zaufanego w sobie dupka. Inaczej nie potrafiła określić kim jest stojący przed nią brunet i nawet kwiaty, które dostała od niego będąc w szpitalu nie były wstanie wpłynąć na zmianę zdania dziewczyny na jego temat - zwłaszcza, że odzyskała już pamięć. Gdy kurtyna niepamięci opadła, a do jej umysłu napłynęły wspomnienia, dzień wypadku pamiętała doskonale. On miał ją złapać, tymczasem okazując się gorszym w lataniu od niej. Nie było tak, że całą winę utraty pamięci przenosiła na Gryfona, wręcz przeciwnie - uważała, iż to ona jest wszystkiemu winna, bo obdarzyła zaufaniem osobę, która na to nie zasługiwała, swoją decyzję podejmując na podstawie nieuzasadnionych przechwałek.
- Nie, a pamięć już odzyskałam.-odparła na słowa chłopaka, o dziwo mniej wrogo niż brzmiały te wypowiadane wcześniej. Chciała mu dać do zrozumienia, że doskonale wie już, co wydarzyło się tamtego dnia na boisku, choć nie sądziła, żeby ten miał z tego powodu jakiekolwiek wyrzuty sumienia. Jak to możliwe, że taki typ człowieka znalazł miejsce w domu Gryffindora? Był on przecież żmiją w człowieczej skórze, a z tego co Gabrielle wiedziała gad ten jest wężem.
- Przy tobie uszłoby to za próbę samobójczą, a nie spieszy mi się na tamten świat. A taki hop do przodu byłeś - zaśmiała się, przypominając sobie, jego bujną wyobraźnię na temat własnych umiejętności oraz próby pouczenia jej. Oczywiście wspomnienie to wywoływało w dziewczynie złość, zacisnęła nawet dłonie w piąstki, lecz jej twarz wydawała być się wręcz nienaturalnie spokojna.
Zmarszczyła czoło, czując jak coraz większą dopada ją irytacja ilekroć Boyd otworzy usta. Wzięła kilka głębokich wdechów, w myślach policzyła do dziesięciu.
-Wole naturalne ozdoby, które pachną - oznajmiła, robiąc krok w jego stronę, aby następnie zabrać szyszkę z jego dłoni i nawet jeśli stawiał opór, nie odpuściła dopóki ozdoba nie trafiła ponownie do niej.
- A ty, co? Zamieniłeś się nagle w samarytanina czy próbujesz zagłuszyć wyrzuty sumienia przed nadejściem świąt? - zapytała, w pośpiechu zbierając resztę ozdób, aby następnie ułożyć je w jedno miejsce. Nie zważając na protesty chłopaka wzięła się do pracy.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyPon Gru 30 2019, 14:26;

Dobrze, że nie powiedziała na głos tego, co pomyślała o jego przynależności do domu szanownego pana Gryffindora, bo gdyby wyraziła to powątpiewanie werbalnie, to niestety, ale wzburzyłoby go to tak, że zapewne sam by ją wyrzucił przez to okno i tak skończyłaby się ich mało wesoła znajomość, korytarz zaś pozostałby nieozdobiony na święta. No trochę szkoda by było, gdyby sprawy przybrały taki obrót.
Tymczasem rozmowa zmierzała dokładnie w tym kierunku, w którym się spodziewał, to znaczy Gabrielle wyrzucała mu po raz kolejny, że nie zainterweniował w porę podczas jej brawurowego, ale kompletnie bezmyślnego czynu, i naprawdę, mógłby jej zacząć tłumaczyć, że takie akcje nie są żadną miarą umiejętności gry w quidditcha, że nawet na najnowszym Nimbusie by nie zdążył, bo było pod wiatr i za daleko, i że jest głupia i nieodpowiedzialna, bo nawet gdyby podleciał odpowiednio szybko, to nie zrobiłby tego jak rycerz na białym koniu, łapiący powabną księżniczkę, tylko znalazłszy się pod nią, amortyzowałby jej upadek, i uszkodziliby się oboje, więc swoim wybrykiem narażała nie tylko siebie, ale też jego, co było strasznie słabe, i w ogóle, ma jej dość na zawsze i niech wraca się zaszyć pod stołem w kuchni, czy gdziekolwiek, gdzie mieszkają Puchoni, i nie wraca już nigdy, żeby już nie musieli się przypadkowo spotykać; nie zrobił tego jednak, zgodnie z zasadą, że tylko winny się tłumaczy.
- Pamięć może i tak, ale rozumu wciąż nie – skomentował więc, uciekając się do swojego ulubionego argumentu w rozmowach z panną Levasseur, czyli wytykania jej głupoty równie uporczywie, jak ona jemu zarzucała kiepskie latanie na miotle. No przecież nie mógł jej zbyć milczeniem, bo ostatnie słowo musiało być jego.
Wcale nie miał zamiaru tak łatwo oddawać jej szyszki, która stanowiła bardzo atrakcyjny atrybut, mogący służyć na przykład do rzucenia w kogoś, kto nieustannie wątpił w jego niewątpliwy sportowy talent i gdyby zdążył, toby wykorzystał przewagę wzrostową i podniósł rękę, żeby Gabrielle musiała do niej podskoczyć, co byłoby przekomiczne; wiemy jednak, że miał refleks szachisty, a w dodatku, przez opary nasączonej amortencją jemioły był mało czujny i trochę się zagapił na jej falujące blond włosy, tfu, to znaczy na pajęczynę zwisającą z pobliskiego regału, a dziewczyna zwinęła mu ozdobę zanim zdążył się zorientować, by następnie kontynuować festiwal szkalowania go i wątpić w jego dobre intencje.
- A może w nic się nie zmieniam i nic nie zagłuszam, tylko z natury jestem dobry chłopak i miły, tylko tego nie widzisz, bo się na mnie uwzięłaś bo chciałem ci po ludzku doradzić jak lepiej latać, wzięłaś pod uwagę taką możliwość, co? – spytał zaczepnie, bynajmniej nie po to, by ją do siebie przekonać, bo na tym mu nie zależało, raczej po to, by udowodnić jej, że źle go oceniła; następnie, zamiast zająć się swoimi ozdobami, zaczął obserwować jej poczynania z rękami założonymi na piersi, stawiając ich tym samym w kalce sytuacji z boiska.
Oczywiście wieszała szyszki krzywo.
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyPon Gru 30 2019, 17:47;

Będąc w towarzystwie chłopaka Gabrielle wciąż musiała trzymać gardę oraz uważać na słowa, które opuszczały jej słowa, często mocno odbiegające od tego co sobie o nim myślała. Na szczęście miała teraz na tyle rozumu, aby nie wypowiadać myśli krążących po jej głowie, wychodząc z założenia, że bezpieczniej będzie jeśli w niej pozostaną. Nie zmieniało to jednak faktu, że niektóre epitety - młodej damie nie pasujące - cisnęły się jej na różowe usta, ilekroć spojrzenie Gabrielle padało na twarz Gryfona.
Nie zaskoczył jej swoim zachowaniem ani trochę, jedyne co Gab dziwiło, to widok jego przystającego zamek. Było to zadziwiające, choć z góry założyła, że nie robił tego bezinteresownie, zupełnie jakby nie był zdolny do altruizmu. Nie zmierzała wchodzić z nim w jakiekolwiek spory, rujnujący tym samym, swój dobry nastrój. Wielkimi krokami zbliżały się święta Bożego Narodzenia i nie było takiej siły, ani osoby - w tym Boyd - które mogłyby sprawić, że zamiast radości będzie odczuwać smutek.
Miała go za tchórza, który poza przechwalaniem się, nie miał zupełnie nic do zaoferowania. Irytował ją, wywoływał złość, a przede wszystkim sprawiał, że miała ochotę pozwolić by jej wredna natura w końcu ujrzała światło dzienne, a szpony wewnętrznego demona w końcu zahaczyły o jej duszę. Na szczęście miała w sobie duże pokłady wrodzonej łagodności, która skutecznie udaremniła, aby tak właśnie się stało.
- Jeśli tobie go brak, to lepiej o tym głośno nie mów - odparła z rozbawieniem - Zachowuj pozory - dodała, uśmiechając się szeroko, puszczając w jego stronę oczko, zupełnie jakby dawała mu dobrą radę. Bawiło ją to, że wciąż używał wobec niej tego samego argumentu, zupełnie jakby żaden inny nie przychodził mu do głowy, widocznie nie posiadał tak ważnego organu, jak mózg.
Oczywiście poddawała głębokiej wątpliwości to, jakoby Boyd posiadał większe umiejętności niż ona jeśli chodziło o Qudditcha i latanie na miotle. Chwilowy brak formy nie oznaczał przecież, że Gabrielle do niczego się nie nadawał, zwłaszcza, iż przez pewien czas należała do szkolnej drużyny. Łatwiej było mówić niż pokazywać swoje umiejętności poprzez czyny i nawet jeśli Gabrielle bywała czasem zbyt szalona i mało roztropna, przynajmniej nie bała się "robić" zamiast tylko mówić.
- Może bym nawet w to uwierzyła, gdybyś zamiast stosować krytykę przyjął postawę konstruktywnych uwag, najpierw poznając sytuację - odpowiedziała nad wyraz spokojnie, odrywając się na chwilę od swojej pracy. Zrobiła krok w tył starając się określić, jak wygląda kilka gałązek przepasanych wstęgami, na których zawiesiła również szyszki. Zmarszczyła w zabawny sposób nos, widząc brak perfekcji w tym, co próbowała stworzyć.
- Pomożesz mi, czy będziesz stał tak jak być? - zapytała, wyciągając do niego dłonie z szyszkami.



Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyPon Gru 30 2019, 21:17;

Oczywiście, że używał wobec niej tylko jednego argumentu, w dodatku mało wyszukanego, a to dlatego, że przecież kompletnie jej nie znał, rozmawiali ze sobą dopiero trzeci raz, w dodatku ich konwersacje jak dotąd ciągle zahaczały o ten sam temat, czyli niefortunne zdarzenie z boiska. Dlatego kto wie, pewnie gdyby mieli ze sobą więcej kontaktu, w bardziej różnorodnych okolicznościach, mógłby się dowiedzieć o niej więcej i znaleźć więcej negatywnych cech, które mógłby jej wytykać, a może też zmieniłby zdanie i stwierdził, że wcale taka głupia nie jest, albo dostrzegł jakieś inne zalety i uznał, że dziewczyna, choć głupia, to nie taka zła, bo nadrabia czymś innym. Na razie nie miał jednak szansy, by się przekonać o którejkolwiek z wyżej wymienionych możliwości, bo wciąż kręcili się w kółko, wytykając sobie nawzajem to samo. Wielka szkoda, że nie mieli nigdy okazji zagrać przeciwko sobie w meczu quidditcha, bo może wtedy mogliby oboje ocenić swoje kompetencje w wiarygodny sposób i do ich idiotycznej sprzeczki nigdy by nie doszło.
Usłyszawszy jej słowa o konstruktywnej krytyce, zacietrzewił się, bo przecież on zawsze takowej udziela, i już miał rozpoczynać obronny wywód na ten temat, już nabrał tyle powietrza w płuca, że starczyłoby mu na kwadrans mówienia, i uniósł w górę jeden palec w geście „uwaga będę mówił ważne rzeczy”, kiedy przypomniało mu się, że w sumie to tylko pomruczał pod nosem, co dziewczyna robi źle, a potem kazał jej zamiatać dziedziniec, i uwolniwszy całe pokłady empatii wczuł się w sytuację i wyobraził sobie, że ktoś powiedziałby tak jemu. No wkurwiłby się, to na pewno.
- No – powiedział tylko, wypuściwszy w głębokim westchnięciu całe nabrane wcześniej powietrze i opuściwszy ów palec mądrości, bo bardzo nie lubił dochodzić do wniosku, że zrobił coś nie tak; bo gdy ktoś mu to wytykał, to zawsze mógł się wykłócać, ale samemu ze sobą się sprzeczać nie potrafił – No może mogłem to lepiej wyrazić – przyznał w końcu, niechętnie, ale szczerze – Surowo cię oceniłem, bo zobaczyłem potencjał, który można by doszlifować – dodał jeszcze, już zupełnie pokojowym tonem, aż sam się zdziwił, że tak złagodniał. Odchrząknął, żeby zyskać na czasie, i na wszelki wypadek dorzucił z mocą:
CO NIE ZNACZY, ŻE SKAKANIE Z MIOTŁY I OCZEKIWANIE ŻE CIĘ URATUJĘ PRZED ŚMIERCIĄ BYŁO WPORZO – żeby Gabrielle sobie nie pomyślała, że wygrała.
Tymczasem jej propozycja pomocy w ozdabianiu bardzo go zaskoczyła, bo spodziewał się raczej, że dziewczyna będzie próbowała wygonić go do innego kąta pomieszczenia, żeby czasem nie popsuł jej misternych dekoracji; niewiele myśląc, odebrał od niej garść szyszek i sięgnął po różdżkę, by przymocować je obok tych już wiszących.
- Pomogę, skoro tak ładnie prosisz… – rzucił żartobliwie, bo przez tą świąteczną atmosferę (i jemiołę) stracił nieco zapał do sprzeczek i obrzucania się pretensjami. Ponownie spojrzał na to, co już przystrajało korytarz, i miał ochotę zawołać „ale chujowo to zrobiłaś!”, pamiętał wciąż jednak o celnej uwadze dziewczyny na temat krytyki, i zamiast tego zapytał w łagodniejszej, jego zdaniem, formie:
Te różne wysokości szyszek to twój artystyczny zamysł, czy zjebałaś niechcący i mogę je poprawić?
Powrót do góry Go down


Edgar T. Fairwyn
Edgar T. Fairwyn

Nauczyciel
Wiek : 47
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Galeony : 1291
  Liczba postów : 833
https://www.czarodzieje.org/t14352-edgar-tobias-fairwyn?nid=1#379672
https://www.czarodzieje.org/t14365-golebie-pocztowe-fairwyna#380360
https://www.czarodzieje.org/t14355-edgar-t-fairwyn#379705
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyWto Gru 31 2019, 04:14;

Miał ogromną ochotę na papierosa, co nie specjalnie go dziwiło. Jeżeli w okresie bożonarodzeniowym nie czuł wzmożonej potrzeby powrotu do nałogu, znaczyło to, że już się jemu poddał. Pomijając już niezrozumiałe dla niego, a przez to drażniące go, podniecenie większości ludzi, był to okres, w którym zawsze chciał czegoś od niego jego agent. Książki były ponoć - choć nie było tego widać po społeczeństwie - jakimś cudem najpopularniejszym prezentem świątecznym i każdy w branży wydawniczej chciał na tym zarobić. Nie dawało się ukryć, że Edgar sam nie gardził pieniędzmi wyłudzanymi od analfabetycznych gumochłonów, za jakich uważał wszystkich ludzi, którzy nie byli nim. Mimo to uważał, że jego wystarczającym wkładem w promowanie swoich książek powinno być to, że je napisał, szczególnie że sam dostawał zaledwie procent z ich sprzedaży. W tym punkcie nie zgadzali się z nim wszyscy ci, którzy zabierali resztę przychodu, oczekując od niego spotkań autorskich, wywiadów i innych męczących hucp.
Chcąc odwrócić swoją uwagę od potrzeby zapalenia, przemierzał szkolne korytarze pewnym krokiem, który w ogóle nie budził podejrzeń, że profesor w rzeczywistości idzie gdzieś bez konkretnego celu. Spacerowanie było w końcu jedną z tych czynności, którymi gardził i nawet przed samym sobą utrzymywał pozory.
Im dalej zapuszczał się w korytarze, tym bardziej jednak tęsknił za papierosem. Mijani uczniowie w kretyńskich czapkach, duchy nucące jakieś świąteczne hity gwiazdeczek pokroju Lady Morgany, wiszące na wstawionych do zamku drzewkach śmieci - kwintesencja upadku ludzkości.
Nie miał wcale świadomego zamiaru celowo niszczyć nastrojów, ale gdy tylko do jego uszu doszedł podniesiony głos jakiegoś ucznia, w jego głowie zaskoczyło coś, co pozwoliło mu na chwilę zapomnieć o paleniu. Cicho jak dementor ruszył w kierunku głosu i przystanął z boku, gdy znalazł się w wystarczająco blisko by widzieć i słyszeć dwoje uczniów robiących, ze szkoły jakiś burdel dla pijanych elfów. Jak bardzo by nie chciał nie mógł ich jednak za to ukarać, po ich obwieszanie szkoły chłamem chwalone było przez całą resztę pedagogicznego ciała. Już zamierzał odejść zdegustowany, gdy jego uszu doszły kolejne słowa chłopaka.
- Callahan - rzucił w stronę pleców smarkaczy, ruszając w ich kierunku - minus dziesięć punktów dla Gryffindoru za słownictwo.
Zatrzymał się dwa kroki od nich, wzrok zawieszając jednak ponad nimi - na ich żałosnej twórczości. Wyraz jego twarzy jak zwykle nie wyrażał wiele ponad standardową, lekko skrywaną pod maską braku emocji mieszaninę znudzenia i pogardy, choć tym razem przeważało raczej to drugie. Po kilku sekundach milczenia przeniósł zimne spojrzenie z jednaj twarzy na drugą i lekko trącił butem jakąś leżącą na ziemi szyszkę.
- Zostawcie po sobie... porządek - wycedził oschle, gdyż wiedział, że to czego mógł jako porządku obecnie wymagać zupełnie nie pokrywało się z jego wyobrażeniem tego stanu. Częściowo z tym pogodzony, bez zbędnych już słów podszedł dalej, tym razem kierując się już do gabinetu. Na dziś wystarczyło mu tego cyrku.

//zt
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyWto Gru 31 2019, 10:17;

Gdyby zapytać Gabrielle, ta nie była pewna czy dobrowolnie chciałaby porozmawiać z Boydem. Okoliczności ich pierwszego spotkania, którego temat - niby wyjaśniony- wciąż powracał, prowokując do nieuprzejmej wymiany zdań skutecznie ją do tego zniechęcił. W dodatku z natury Puchonka nie była taką osobą, którą stawała się pod wpływem Boyda. Zaskakujące, jak przypadek wpłynąć może na relacje zupełnie obcych sobie ludzi, którzy w gruncie rzeczy mieli ze sobą wiele wspólnego, choć żadne z nich nie miało o tym pojęcia. Ona uparcie chciała wierzyć w to, że chłopak jest zwykłym bucem, który poza słowami nie ma nic więcej do zaoferowania, natomiast on wmawiał sobie, że to bardzo szalona, ba! wręcz głupia dziewucha. Fakty-mimo przekonań tej dwójki - miały się zupełnie inaczej, lecz przewrotny los nie zamierzał tak szybko pozwolić, aby to odkryli.
Wypowiadając słowo po słowie nie spuszczała spojrzenia zielonych tęczówek z postaci chłopaka, chcąc dokładnie reakcję jaką w nim one wywołają. Widziała, jak jego klatka piersiowa unosi się do góry, zupełnie jakby zbierał pokłady powietrza, szykując się na dłuższy wywód i bał się, że gdy zacznie mówić, nagle mu go zabraknie. Kąciki ust dziewczyny uniosły się delikatnie do góry, kiedy wyciągnął przed siebie palec wskazujący. Już chciała triumfować, łechtać swoje ego tym, że znowu przewidziała jego relację, lecz gdy ten wypowiedział zwykłe "no" otworzyła zdumiona usta, patrząc na niego z szokiem wymalowanym na twarzy. Sekundę później łypała na niego mrurząc oczy, doszukując się postępu w nagłej zmianie nastawienia Gryfona.
Od kaszlnęła słysząc jak przyznaje się do własnego błędu, będąc jednocześnie pod wrażeniem tego kroku z jego strony.
- Czy ty właśnie… Ty przyznałeś się do błędu? - zapytała, jakby wciąż nie dowierzała w to, co wydarzyło się przed chwilą i szukała potwierdzenia u niego, choć przecież i tak by mu nie uwierzyła, gdyby nie była tego świadkiem. On przyznał rację jej, głupiej dziewczynie, która postanowiła skoczyć z miotły. Poczuła się zmieszana, z jednej strony miała ochotę uśmiechnąć się szeroko w triumfie zwycięstwa , zaś z drugiej sądziła, że jest to zbędny gest, który jedynie może negatywnie wpłynąć na Boyda, sprawiając że wróci on do dawnego siebie, pozostając już wtedy na zawsze bucem. Z tego powodu nie zrobiła nic, po prostu patrzyła się na niego czekając aż udzieli swojej odpowiedzi, lecz zanim to zrobił, nie odpuścił ponownego skrytykowania jej zachowania.
- Nigdy nie mówiłam, że to było wporzo. Z resztą… Było, minęło? - odparła, w ostatnich słowach zawierając pytanie, jednocześnie wyciągnęła w kierunku bruneta dłoń, która miała być oznaką zgody między nimi. Męczyło ją wracać wciąż do tego samego tematu, zwłaszcza tuż przed świętami, ona odzyskała pamięć, jemu się nic nie stało, więc po co mieli się nad tym ciągle rozdrabniać? Chyba tylko "dla zasady".
Uśmiechnęła się delikatnie, kiedy przystał na propozycję wspólnego strojenia tego kawałka zamku, w którym przyszło im się spotkać. Oczywiście nie minęło jej, że szyszki wisiały krzywo, na co i Gryfon zwrócił uwagę. Chciała już odpowiedzieć, otworzyła nawet usta żeby zabrać głos, a wtedy do ich uszu dobiegł męski baryton. Zdumiona otworzyła szerzej oczy, zastanawiając się czy to przypadkiem ktoś nie rzucił zaklęcia zmieniającego barwę głosu na nią z a wtedy ich oczom ukazał się profesor Fairwyn odbierając Gryffindorowi dziesięć punktów za słownictwo Boyda, po czym sobie zwyczajnie poszedł.
Gabrielle wzruszyła ramionami
- No widzisz, Callahan. Słownictwo! - zaśmiała się. - Szyszkami zajmę się sama - dodała, odchodząc trochę dalej od chłopaka. - Ty lepiej rozwieś jemiołę - zarządziła, rzucając w jego stronę pęczek związanych gałązek, a sama zajęła się strojeniem drugiego końca korytarza.


Spoiler:

Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyWto Gru 31 2019, 19:50;

- Przyznałem się – potwierdził, wzruszając ramionami, z nadzieją że Gabrielle nie będzie z tego robiła wielkiej hecy i nie odtańczy triumfalnego tańca zwycięstwa, bo chociaż chwilowo przestał się zacietrzewiać, to chyba nie miałby aż tyle cierpliwości, żeby do znieść i obawiał się, że jeśli ona wyskoczy teraz z dalszym wypominaniem mu wszelakich krzywd, jakie jej wyrządził, ciesząc się z tego, że przyznał jej rację, to znów się zdenerwuje i zrobi się niemiło – Do bycia chujowym człowiekiem, a nie graczem – uściślił dobitnie, bo o ile po namyśle zgodził się z nią w kwestii swojego mało przyjemnego zachowania, to wciąż nie mógł przeboleć tego, że wątpiła w jedyną na świecie rzecz, w której czuł, że jest naprawdę dobry i której poświęcił tak dużo wysiłku i czasu, a miał zamiar jeszcze więcej. Dlatego tak bardzo go to denerwowało: bo z jednej strony wiedział, że opinia dziewczyny jest nieprawdziwa, a z drugiej niesamowicie go stresowała choćby myśl o tym, że może jednak przecenia swoje możliwości i jedyna kariera, jaka go czeka, to ta w szkolnej drużynie, i że przed nim już tylko utknięcie na zawsze za ladą w zakładzie miotlarskim. Koszmar.
Jasne, że przyznawanie się do błędu nie było ani łatwe ani przyjemne, i czasem szło mu bardzo opornie dochodzenie do tego typu wniosków, bo zazwyczaj z góry zakładał, że wie i robi najlepiej, zawsze jednak, kiedy już docierało do niego, że może jednak postąpił nie w porządku czy pomylił się w jakiejś kwestii, to mówił o tym, i tego samego oczekiwał też od innych, dlatego docenił, gdy Levasseur przyznała, że to co zrobiła na boisku, faktycznie było niefajne; nie wiedział, na ile jej słowa są szczere, a na ile wyciąga do niego rękę dla świętego spokoju, ale nie roztrząsał tego, stwierdziwszy, że może faktycznie lepiej zostawić to za sobą. Nie znaczyło to, że mógłby ją teraz polubić, ale pozostać na neutralnym, zamiast negatywnym gruncie – czemu nie. Uścisnął więc rękę dziewczyny i nawet posłał jej nieśmiały uśmiech, przypieczętowujący ich zgodę.
Nie zdążyli jednak rozpocząć współpracy, bo w brutalny sposób przerwał im niejaki Edward Fartwyn, profesor starożytnych run, człowiek o wybitnym słuchu i do tego najwyraźniej bardzo wrażliwych uszach, który, nic sobie nie robiąc z wesołej bożonarodzeniowej atmosfery, postanowił skarcić Boyda za jego niewyrafinowane słownictwo, całkiem zresztą słusznie, bo w regulaminie widniał jakiśtam zapis zakazujący wulgaryzmów; nie dyskutował więc z nauczycielem, choć uważał, że kara nie była wymierna do przewinienia, a pan Fartwyn mógłby spożytkować swój czas w ambitniejszy sposób niż podsłuchując cudze rozmowy, ale niech będzie. Złamał regulamin, to teraz ma.
- Tak tak, Wesołych Świąt, psze pana – odpowiedział mu uprzejmie, w myślach dodając niewybredną obelgę, w wolnym tłumaczeniu brzmiącą jakoś w stylu „ty niemądry członku”, a gdy stary zgred już zniknął z punktu widzenia, Callahan zaśmiał się razem z rozmówczynią, bo przypomniał sobie, jak upominała go, żeby się elegancko wyrażać w towarzystwie damy.
Zgodnie z jej poleceniem złapał pęk jemioły i wtem niespodziewanie owionęła go najbardziej niesamowita woń, jaką czuł w życiu; mieszanka pachniała tak wspaniale, jak wszystkie spełnione marzenia, nawet te, o których jeszcze nie wiedział, że istnieją. Nie mógł się powstrzymać i, straciwszy resztki rozumu i godności, wciągnął jeszcze więcej tego obezwładniającego zapachu, i lekko otumaniony, odwrócił się w stronę towarzyszki. I wtedy się poczuł, jakby znienacka dostał w ryj, ale nie pięścią, tylko nagłą refleksją, że Puchonka była równie piękna, co te opary jemioły. Jakim cudem wcześniej tego nie dostrzegł i dziewczyna, choć obiektywnie atrakcyjna, wydawała mu się zupełnie nie w jego guście? Jak mógł być taki ślepy? Czy zupełnie zaprzepaścił szansę na zdobycie serca najlepszej dupy damy w zamku?
- Gabrielle – odezwał się, ściskając całe naręcze aromatycznej jemioły, która może i odejmowała rozumu, ale z pewnością dodawała kurażu, dlatego uzyskawszy jej uwagę, znów się uśmiechnął, ale tym razem czarująco, jak zalotny amant z Magicwood  – Nie wiem, jak mogłem być takim bucem dla takiej olśniewającej dziewczyny. Gdybym mógł, to bym zerwał z nieba wszystkie gwiazdy i ci podarował, żeby zatrzeć to fatalne wrażenie, które zrobiłem - wyznał, wciąż będąc pod wielkim wrażeniem jej wdzięków, a o wszelakich wadach i rzeczach, które go w niej irytowały, zapomniał zupełnie, jakby nigdy o nich nie wiedział.


Kostka: 4 brew


Ostatnio zmieniony przez Boyd Callahan dnia Wto Sty 14 2020, 14:55, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyPią Sty 03 2020, 10:35;

Po słowach chłopaka, które potwierdziły jej przypuszczenia, blondynka nie zamierzała świętować zwycięstwa, gdyż odnosiła wrażenie, że jest ono tylko pozorne. Przekonała się o tym chwilę później, kiedy Gryfon ponownie zabrał głos, co skomentowała jedynie uśmiechem. Zawieszenie broni między nimi nie mogło trwać zbyt długo, czego była świadoma. Nie zdziwi się, kiedy powrócą na wojenną ścieżkę zaraz po opuszczeniu tylnego korytarza, jednak dopóki stroili ten kawałek zamku nie zamierzała zaprzątać sobie tym głowy.
Nie zamierzała negować jego słów dotyczących bycia dobrym graczem, chociażby z tego powodu, że nie miała nigdy okazji zobaczyć go w grze, podobnie jak on jej. Oczywiście przemilczała krytykę, której wówczas na boisku jej nie szczędził i może by się tak na niego nie wkurzała, gdyby miał chociażby odrobinę racji w swoim osądzie. Tymczasem nawet nie miał pojęcia, ile zakłamania w sobie miały jego słowa - prawie tyle samo ile jej lot, jaki wtedy zaprezentowała. Gabrielle podobnie jak Boyd wiele lat poświęciła treningowi, podobnie jak on marzyła kiedyś o tym, aby Qudditchem zająć się zawodowo, zrobiła ku temu odpowiednie kroki, jak chociażby poddanie się morderczemu treningowi z Williamem Gallagherem; do tej pory w głowie wciąż miała obraz jego rozwścieczonej, kiedy pokazała na ile ją stać. Teraz porzuciła marzenia o grze, lecz wciąż miała na tyle umiejętności by w ewentualnym starciu dopiec Gryfonowi. On nie powinien w żaden sposób tego podważać patrząc jedynie przez pryzmat tamtego lotu, a jednak robił to przy każdej możliwej okazji i to irytowało panienkę Levasseur najbardziej.
Blondwłosa czarownica nie miała pojęcia o obawach, które rodziły się umyśle bruneta, jednocześnie w przeszłości jej myśli były podobne. W gruncie rzeczy brało się to z dwóch rzeczy: po pierwsze - nie umiała przegrywać, zaś po drugie - brakowało jej alternatywy, innej ścieżki swojego życia, która jednocześnie nie doprowadziłaby do upadku, gdyby jednak coś poszło nie tak. Słupianie się całkowicie jedynie na jednym aspekcie życia nie było dobrą drogą, ona już zdążyła to odkryć, ale czy Boyd również?
Była z nim szczera, panienka Levasseur brzydziła się kłamstwem i unikała go jak ognia, za to mimo całej dumy jaka w niej była, zakrawającej czasem nawet o butność, potrafiła przyznać się do błędu. On mógł nie mieć o tym pojęcia, sądząc, że dziewczyna nie widzi nikogo i niczego poza własnym nosem-niech tak myśli, ona miała o nim bardzo podobne zdanie.
Zawieszenie broni na czas świąt Bożego Narodzenia wydawało się być dobrym pomysłem w odczuciu Gabs. Bo jak można cieszyć się tym czasem: strojeniem zamku, ubieraniem choinki, lepieniem bałwana, kiedy zakłócany jest on przez bucowate komentarze? Nie można! Kiedy przystał na jej propozycję, pieczętując zawarty między nimi rozejm uściskiem dłoni uśmiechnęła się promiennie, od razu rozdzielając pracę.
Nie spodziewała się, że jemioła którą postanowiła udekorować zamek, zawiera tak dużą dawkę amortencji, a wprawienie jej w ruch poprzez rzucenie w stronę chłopaka doprowadzi do jego odurzenia. Początkowo nie zwróciła na niego swojej uwagi, zbyt zajęta wieszaniem szyszek, w taki sposób, aby nie zaburzać linii prostej, którą udało się jej osiągnąć. Odwróciła się dopiero, kiedy usłyszała swoje pełne imię, od razu przybierając zaskoczony, wręcz zszokowany wyraz twarzy, widząc na ustach Gryfona czarujący uśmiech i choć przyznać myślała, że jest mu z nim bardzo do twarzy, jakby w obawie zrobiła krok w tył. Chwilę zajęło jej nim połączyła wszystkie fakty, zwłaszcza, że padające z ust Boyda słowa nijak nie pasowały do jego bucowatej natury. Mimochodem wzrok blondynki skierowany został na pęk jemioły trzymanej przez bruneta, przygryzła dolną wargę, uświadamiając sobie co narobiła.
Wyciągnęła przed siebie dłonie starając się zachować bezpieczną odległość.
- To… To bardzo miłe z twojej strony, ale… ale nie musisz. Naprawdę - odpowiedziała jąkają się przy tym. Wzięła głęboki wdech, starając się zachować spokój. - Ale… Jeśli mogę cię o coś prosić, to odłóż to co masz w dłoniach, dobrze? - zapytała, żałując że nie ma przy sobie soli trzeźwiących. Jej umysł pracował na pełnych obrotach, a ona starała się wymyślić sposób, aby wybudzić Boyda z tego dziwnego stanu zakochania w… niej.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptySro Sty 08 2020, 21:45;

Normalnie to nawet nie zastanawiałby się nad tym, na jak długo zawierają właśnie rozejm i czy ma on szansę przetrwać dłużej niż będzie trwała świąteczna atmosfera, bo nie należał do zbyt refleksyjnych osób i nie żył przeszłością; a skoro uścisnęli sobie dłonie i puścili w niepamięć to, co było, miałby zamiar się tego trzymać i rzeczywiście zapomnieć o niefortunnych wydarzeniach z boiska, traktując Puchonkę neutralnie jak każdą inną koleżankę oczywiście o ile znów mu czymś nie podpadnie. Tak byłoby, gdyby nie został oczadzony amortencją, a ponieważ został, to jedyne czego pragnął, to by ich przymierze trwało wiecznie, długo i szczęśliwie. Oczywiście nie spodziewał się, że po jego słowach Gab rzuci się mu w ramiona i przypieczętuje kolejny poziom ich znajomości na przykład namiętnym pocałunkiem (chociaż chciałby), ale miał nadzieję na trochę więcej entuzjazmu z jej strony. Miał taką cichą nadzieję, że się może uśmiechnie albo powie że oh jakie to miłe, że zrobi się jej gorąco i zdejmie sweter, pod którym będzie miała jakiś wydekoltowany top, albo coś w tym stylu; tymczasem blondynka wyraźnie się speszyła, nie wiedziała co odpowiedzieć i nawet zaczęła lekko jąkać, i choć nie na taką reakcję liczył, to musiał przyznać, że w jej wykonaniu bardzo uroczo wyglądało i mimo tego że do tej pory zawsze go irytowały takie spłoszone łanie, to teraz był oczarowany. Zresztą, czego by nie zrobiła, to byłby pod wrażeniem.
Niestety, wyglądało również na to, że ona jego urokowi nie miała zamiaru ulec, bo oprócz tego, że zareagowała mało entuzjastycznie (co może można by wytłumaczyć jakąś ukrytą do tej pory nieśmiałością albo zgrywaniem niedostępnej), to po przyjętej przez nią pozie można było łatwo wywnioskować, że zwyczajnie się… wystraszyła? W normalnych okolicznościach byłby się zapewne trochę zaperzył, że on tutaj z sercem na dłoni i się stara i tak jej pięknie mówi, że sam Bard Beedle by tak poetycko nie zaleciał, zaś ona nie docenia jego wysiłku i z góry zakłada, że ma jakieś niecne zamiary, ale był pod wpływem jemioły, także nawet mu do głowy nie przyszło, żeby unosić się gniewem; wciąż desperacko chciał tylko naprawić sytuację między nimi.
- A co ty, boisz się? – spytał z nutą łagodnego zdziwienia, bo przecież nie było czego się bać – Nie uciekaj, przecież nie zrobię ci nic złego – zapewnił, widząc jak Puchonka usiłuje coraz bardziej zwiększyć dzielący ich dystans; na jej kolejne słowa z trudem oderwał wzrok od niej i przeniósł go na trzymane gałązki – O, wybacz, zapomniałem że miałem je rozwiesić. Już je odkładam, jak sobie życzysz – odparł zaaferowany, szybko wyciągając różdżkę i za pomocą zaklęcia posyłając je w górę, by dopełniły zawieszonych wcześniej dekoracji, przy okazji nieświadomie wzniecając kolejną niefortunną dawkę miłosnych oparów. W międzyczasie przemyślał sprawę swojej wcześniejszej romantycznej deklaracji, której to dziewczę nie doceniło, i doszedł do wniosku, że miała podstawy, by tak zrobić.
- Nie no, masz rację, te gwiazdy to bez sensu, co ty byś niby z nimi zrobiła? Jeszcze byś się poparzyła – rozmyślał na głos, czując, jakby od tej jemioły przybywało mu nie tylko zachwytu wobec blondynki, ale też intelektu, bo przecież to spostrzeżenie było szalenie błyskotliwe, czego zaraz pogratulował sobie w myślach i liczył, że jej zaimponuje takim zdrowym rozsądkiem, bo ona przecież też była taka rozważna, taka ogarnięta, o tym że piękna już nie wspominając. Westchnął, przypomniawszy sobie po tej fali zachwytu, że przecież zaprzepaścił wszystko między nimi, bo do tej pory był głupi i ślepy i wmawiał sobie, że Gabrielle jest walnięta i wcale nie tak atrakcyjna; wciąż nie rozumiał, jak to było możliwe, ale z każdą minutą był jednak coraz bardziej przekonany o tym, że oceniając ją tak negatywnie po pierwszym spotkaniu popełnił okropny błąd.
Dobra, jebać te gwiazdy, powiedz, co innego mogę zrobić, żebyś dała mi nową szansę? - spytał uprzejmie, gdy już uporał się z wieszaniem gałązek i powstrzymał się od podejścia bliżej dziewczyny, w obawie, że ta ucieknie na amen, opuści kraj i już nigdy jej nie zobaczy.
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyNie Sty 12 2020, 11:49;

Gabrielle może i nie znała zbyt dobrze Gryfona, jednak zdążyła poznać na tyle, aby wysunąć pierwsze wnioski na jego temat. Jednym z nich było to, że nawet jeśli robił coś dobrego - jak odwiedziny w szpitalu oraz przyniesienie kwiatów - zaraz potrafił to zepsuć, zamazując ponownie dobre wrażenie o swojej osobie. Taki typ zachowania według panienki Levasseur był wpisany w naturę Boyda, od której nie było szans, by uciekł. Podobnie jak brunet miał wyrobioną opinię o niej, tak samo ona o nim, choć rzadko zdarzało jej się oceniać ludzi tak szybko - Boyd był wyjątkiem. Miał w sobie coś takiego, co sprawiało, że zasada wyznawana przez Puchonkę: "nie oceniaj książki po okładce" przestawała mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości. I choć blondwłosa czarownica nie była z tego powodu dumna to w przypadku chłopaka nie potrafiła postąpić inaczej, nawet jeśli bardzo chciała; zwyczajnie jej to uniemożliwiał.
Nagła zmiana zachowania Callahana początkowo wywołała w niej zaskoczenie, jednak kiedy połączyła wszystkie fakty pokręciła z rozczarowaniem głową na własną głupotę. Krok zrobiony w tył miał jedynie za zadanie uchronić ją przed działaniem unoszącej się w powietrzu amortencji, którą skropiona była jemioła trzymana przez niego w dłoniach. Oczywiście jej zachowanie zostało odebrane przez bruneta błędnie, a on sam postanowił dopowiedzieć sobie w myślach kilka rzeczy. Było to dla niego typowe i gdyby tylko dziewczyna znała jego myśli, zapewne szybko wyprowadziłaby go z błędu, jednocześnie karcąc za marzenia, które rodziły się w jego chorej głowie.
Nie sądziła, że Boyd może darzyć ją jakimikolwiek ciepłymi uczuciami, a te wywołane amortencją były dla blondynki ciężkie do zniesienia. Nie dość, że nieszczere, to jeszcze nie pasowały do ich relacji kompletnie. Gdyby na miejscu Boyda był William, wówczas młoda Francuzka nawet by się ucieszyła, ale nawet w przypadku Ślizgona zależałoby jej na tym, aby szybko stłamsić owe emocje, które niejako odbierały wolną wolę.
Wyprostowała plecy wypinając przy tym pierś do przodu, kiedy zasugerował, że się go boi. Prychnęła nawet cicho pod nosem, wręcz zła.
- Jesteś ostatnią osobą, której mogłabym się bać - odparła hardo, co w gruncie rzeczy było prawdą. Nawet jeśli był od niej starszy, nie czuła wobec niego dużego respektu, gdyż nie wyglądał na takiego, który byłby w stanie pokonać ją w pojedynku na zaklęcia, gdyż w locie na miotle zapewne jakieś szanse - marne - miał. Odetchnęła z ulgą, kiedy Boyd pozbył się jemioły, choć i do jej nozdrzy odleciał znajomy zapach amortencji, lecz na szczęście na nią nie miał tak ogromnego wpływu, jak na chłopaka.
Zaśmiała się cicho z jego słów dotyczących gwiazd i musiała przyznać, że odurzony amortencją chłopak był zabawniejszy; szkoda tylko, iż w takim stanie nie mógł pozostać na zawsze.
Zrobiła krok w jego stronę, gorączkowo myśląc w jaki sposób wytrącić go ze stanu upojenia, a jedynym co przyszło jej na ten moment do głowy było zwyczajnie danie mu w twarz. Oczywiście - wtedy na boisku - taki pomysł też przyszedł jej do głowy, jednak nie sądziła, że kiedykolwiek dojdzie do realizacji tego założenia. Tymczasem nie miała teraz wyboru, jeśli chciała mieć z głowy amanta. Zrobiła kolejny krok w jego stronę z wyraźnym wahaniem.
- Pamiętaj, że robię to dla twojego dobra i mnie zaboli to bardziej niż ciebie…. - zaczęła, biorąc jednocześnie głęboki wdech - Przepraszam - dodała, kiedy grymas bólu wykrzywił delikatnie jej twarz, po czym zamachnęła się i wymierzyła chłopakowi siarczysty policzek.




Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyWto Sty 14 2020, 12:59;

Ponieważ chwilowo nie myślał logicznie, hardy ton dziewczyny i jej gniew nie zrobiły na nim takiego wrażenia, jakie powinny; słysząc jej słowa, ucieszył się, bo ulżyło mu, że Gabrielle nie traktuje go jednak jak predatora, który byłby zdolny do jakichś podłych czynów. Skoro był ostatnią osobą, mogącą wzbudzić w niej lęk, to znaczyło, że musiał wzbudzać jej zaufanie i czuła się w jego towarzystwie bezpiecznie, a to przecież wspaniale.
- Wspaniale - powtórzył na głos, czując że poczynili właśnie progres i kompletnie ignorując wszystkie sygnały świadczące o tym, że rozmówczyni zwyczajnie w świecie nim gardzi i ma go za nic. W tym przekonaniu utwierdziło go to, że  dziewczyna zaczęła powoli postępować w jego stronę, coś tam przy okazji mówiła, ale za bardzo nie słuchał, jej słowa przelatywały mu gdzieś koło głowy, a głos zlał się w jeden, długi, melodyjny dźwięk, jak świergot skowronka, cieszący ucho w słoneczny, wiosenny dzień, i taka właśnie była panna Levasseur, była promykiem rozjaśniającym jego życie i była już coraz bliżej i bliżej i czy to właśnie był ten moment, w którym ona zmienia zdanie i przypieczętowują nowy etap znajomości pocałunkiem?
Błąd.
Był to moment, w którym dostaje od niej w ryj.
Momentalnie otrzeźwiał, zamrugał kilkukrotnie, i gdy ponownie spojrzał na dziewczynę, znów była tak samo irytująca jak wcześniej i wcale nie tak atrakcyjna, jak myślał przed chwilą. Dotarło do niego, że padł ofiarą świątecznej jemioły i uświadomił sobie, jakich głupot musiał napleść pod jej wpływem.
- Dzięki - mruknął, wdzięczny za jej może brutalną, ale skuteczną reakcję, co jednak wcale nie przekreślało jednoczesnych wzrastających pretensji, bo czyja to była wina, że stracił rozum? No czyja? - Ty... - zaczął, wyciągając w jej stronę rękę w oskarżycielskim geście, jednak żaden stosowny epitet nie przychodził mu do głowy, no po prostu brak słów - Odurzyłaś mnie amortencją! - zawołał z wyrzutem, bardziej zaskoczony niż wściekły; nie przejmował się dochodzeniem do tego, czy tak mocno nasączyła listki eliksirem celowo czy niechcący, bo faktem było, że to zrobiła, i zapewne gdyby była jakąkolwiek inną osobą, to by się z tego pośmiali, bo to przecież całkiem zabawnie wyszło, ale niestety, była Gabrielle, której nie lubił, nie ufał i nie miał zamiaru sobie z nią żartować - Jesteś jeszcze bardziej pojebana niż myślałem - podsumował, kręcąc głową z niedowierzaniem i oddalił się naprędce z miejsca zdarzenia, po drodze machając jeszcze różdżką żeby sprzątnąć resztki gałązek, leżących smętnie na posadzce pod połowicznie ukończoną dekoracją.

zt
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyWto Sty 14 2020, 15:18;

Boyd miał ogromne szczęście, że Gabrielle nie potrafiła czytać w myślach, gdyż jego mózg otumaniony amortencją nie działał prawidłowo, a wszystko to co roiło się w jego głowie mogłoby jedynie wywołać napad złości u Puchonki oraz grymas obrzydzenia malujący się na jej buzi. Samo to, że próbował być wobec niej romantyczny przyprawiało ją o mdłości. Gdyby po części nie czuła się winna zaistniałej sytuacji zapewne szybko by uciekła zostawiając Gryfona samego sobie, lecz odezwało w niej sumienie, które nie pozwalało odejść.
Musiała wybudzić go z tego stanu zakochania w jej osobie, a kiedy już to zrobiła, przy pomocy siarczystego policzka wymierzone brunetowi, szybko pożałował swojej decyzji.
Nie minęła sekunda, kiedy jego tęczówki - do tej pory skryte za lekką mgłą - zaczęły ciskać w nią gromy. Usta Boyda poruszały się obarczając winą Merlinowi winna blondynkę.
- Oszalałeś, że zrobiłam to specjalnie! - warknęła w jego kierunku, chciała dodać jeszcze kilka sensownych argumentów na poparcie swoich słów, jednak była pewna tego, że co by nie powiedziała i tak nie trafiłoby to do maleńkiego móżdżku. Westchnęła tylko słysząc, jak kolejne obelga opuszcza usta chłopaka. No i nici z porozumienia pomyślała, w wracając do rozpoczętej pracy, kiedy ten w końcu odszedł. Gdy udekorowała całe pomieszczenie również wróciła do dormitorium, nawet nie chcąc wspominać tego spotkania.

Zt
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyWto Cze 30 2020, 22:11;

Chyba każdy, kto znał Lucasa wiedział, że jeśli nie można go znaleźć nigdzie na terenie zamku albo na błoniach, znajduje się w bibliotece. To było dla niego czasami tak naturalne, jak to, że rano po wstaniu z łóżka, zaspany i nieprzytomny od razu w ciemno kierował swoje kroki do łazienki. Za dnia, kiedy nie miał co ze sobą zrobić, zawsze lądował albo w czytelni albo przy jednym ze stolików, znajdujących się pod ścianą w szkolnej wypożyczalni książek. Dobrze? Źle? Zależy jak dla kogo. On sam lubił spędzać czas na czytaniu, o ile oczywiście nie przesadzał z tą czynnością. W okresie egzaminów czasami przeginał, dlatego na początku wakacji nie mógł czasami patrzeć na żadną książkę.
Kiedy wszedł do ogromnego pomieszczenia ze szkolnymi zasobami dzieł literatury i podręczników, od razu rzuciło mu się w oczy zamieszanie. Rozgorączkowana bibliotekarka latała od jednej półki do drugiej i sprawdzała co chwilę jakieś spisy. Podchodząc do niej, dowiedział się czym było to spowodowane. Podobno nastąpiło jakieś nieznane sprzężenie magii, które spowodowało, że niektóre księgi zaginęły i z tego co było wiadomo na chwilę obecną znajdowały się gdzieś w szkole. Czarownica poinformowała go, że od rana przychodzą uczniowie, którzy znaleźli któreś z brakujących tomów. A, że Lucas jeszcze mógł patrzeć na książki i nie doszedł to takiego momentu, że nauka wychodziła mu bokami, obiecał kobiecie, że on też postara się odnaleźć kilka pozycji. I tak wyszedł z biblioteki, wielce zdeterminowany aby wrócić z co najmniej parą zaginionych książek. Czekał go więc dość długi spacer po szkole, jednak uważał, że warto. Przeszedł kilka pięter, zaglądając do niemal do każdych drzwi, które nie były zamknięte na klucz oraz do tych, które dało się potworzyć Alohomorą, jednak nie znalazł niczego. Kilkanaście pomieszczeń, po drodze kilka sporych korytarzy i nigdzie nie zauważył żadnej książki, oznaczonej na którejś ze stron herbem Hogwartu. Nawet pomyślał, że może bibliotekarka robiła sobie z niego żarty i tak naprawdę nie było żadnego tajemniczego, magicznego sprzężenia, ale to było niemożliwe, za bardzo była tym wszystkim przejęta, kiedy z nim rozmawiała. Tak samo przyszło mu do głowy, że może w między czasie, kiedy on tak chodził po zamku i szukał tych książek, to może inny uczniowie naznosili już wszystkie zaginione dzieła do biblioteki. Tak też mogło być.
Jednak kiedy wychodził po schodach, z parteru na pierwsze piętro, aby dostać się do biblioteki musiał przejść przez jedne z drzwi, to piętro ze schodami, prowadzącymi w górę na następny poziom. Jednak coś mu podpowiedziało, aby ominąć tę drogę i ruszyć w zupełnie przeciwnym kierunku, na koniec korytarza, gdzie znajdowały się skrzypiące drzwi. Za nimi było wąskie przejście, które rozwidlało się w dwa kierunki: w prawo można było okrężną drogą zajść na dziedziniec, a kierując się w lewo trafiało się do schowka na miotły. Lucas chciał wybrać drogę na dziedziniec, jednak ledwo zdążył przejść przez owe drzwi, zauważył ciemną okładkę na kamiennej posadzce. A jednak, coś zostało dla niego. Uśmiechnął się do siebie i schylił, aby podnieść książkę. Bathildy Bagshot. Dzieje Magii – przeczytał w myślach. Klasyk, jak mogłoby go zabraknąć w zasobach szkolnej biblioteki. Niosąc w rękach podręcznik oraz honor, który udało mu się zachować, wraz ze znalezieniem jednej, skromnej książki, zawrócił z tego krańca korytarza aby chwilę później zacząć wspinać się po wielkich schodach, kierując się do biblioteki. Oddał swoje znalezisko czarownicy, siedzącej za biurkiem, ubolewając nad tym, że nie udało mu się przynieść większej ilości zagubionych tomów.

//zt
Powrót do góry Go down


Arleigh Armstrong
Arleigh Armstrong

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
Galeony : 231
  Liczba postów : 968
https://www.czarodzieje.org/t19680-arleigh-armstrong
https://www.czarodzieje.org/t19687-kilt
https://www.czarodzieje.org/t19681-arleigh-armstrong#589345
https://www.czarodzieje.org/t19720-arleigh-armstrong-dziennik
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyCzw Lis 12 2020, 17:18;

BWP - Bardzo Wąskie Przejście, albo Przesmyk - tak nazywali to miejsce uczniowie, bo istotnie, żeby przecisnąć się przez wąski i niski korytarzyk prowadzący z korytarza na I piętrze na dziedziniec lub do schowka na miotły, trzeba było iść gęsiego i komunikować swoje nadejście z daleka, żeby nie wywołać zatoru. Było to ulubione miejsce szkolnych ćpunów, alkusów i popalaczy, oraz najbardziej kultowa kryjówka dla młodziaków odkrywających swoją seksualność. Woźny jak gdyby zapomniał o istnieniu tego miejsca i nigdy zbyt dokładnie go nie sprawdzał. Na ścianach nagromadziły się dziesiątki, jeśli nie setki różnego rodzaju inskrypcji i obietnic, od kultowego prawidła "Przydziału Tiara Twoja Stara", aż po bardziej enigmatyczne hasło "Ślizgoni robią herbatę na wodzie po pierogach". No i oczywiście mnóstwo imion, serduszek, plusów i szubienic zdobiło ten przedziwny korytarzyk.
Zwieńczające go, skrzypiące drzwi, zaanonsowały wejście doń Arleigh.  - Idą! - Krzyknęła pro forma, nie spodziewała się bowiem zastać w nim o tej porze kogokolwiek. Kiedy upewniła się, że poza jej własnym echem nie ma nikogo, wyciągnęła z torby wizz-wizza i przypaliła go różdżką. Zaciągnęła się głęboko, zrzuciła torbę na ziemię, oparła się o ścianę plecami i zadarła nogę, opierając stopę o przeciwległy mur. Odchyliła głowę do tyłu i wypuściła chmurę zielonawego, roziskrzonego dymu.
Czekała, ciekawa, czy adresatka zrozumiała zaproszenie.

@Julia Brooks
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1557
  Liczba postów : 4784
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyCzw Lis 12 2020, 18:07;

Adresatka zrozumiała zaproszenie, to właśnie tu popalała swoje pierwsze papierosy na szóstym roku. Była jednak pilną reprezentantką Domu Kruka, dlatego poczekała, aż zajęcia się skończą. Zresztą, gdyby po chwili wyszła z Sali za Arlą, po tym, jak ta rzuciła jej karteczkę. Zdecydowanie nie byłoby to podejrzane. Idąc wąskim korytarzem, kierowała się dobrze jej znanym aromatem magicznych papierosów. Kiedy już zobaczyła Szkotkę, przezornie rzuciła muffliato, żeby przypadkiem treść ich rozmowy nie dotarła do osób trzecich. Idąc w jej kierunku, zastanawiała się nad wieloma sprawami. O co Arli mogło chodzić? Ile papierosów zdążyła już wypalić? Czemu nie mogła wybrać jakiegoś normalniejszego miejsca na spotkanie? To obecne przywodziło jej na myśl wąskie uliczki w centrach miast, gdzie można dyskretnie zamienić funty z kieszeni na samarkę z ziołem.

- Co się dzieje, Armstrong? Ktoś ci dolał afrodisii do herbaty? – zapytała, marszcząc brwi i wbiła w przyjaciółkę badawcze spojrzenie. Sama rozejrzała się jeszcze raz dookoła, jakby w każdej chwili mógł się pojawić jakiś profesor, po czym wzięła od dziewczyny paczkę i odpaliła zapalniczką papierosa.
Powrót do góry Go down


Arleigh Armstrong
Arleigh Armstrong

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
Galeony : 231
  Liczba postów : 968
https://www.czarodzieje.org/t19680-arleigh-armstrong
https://www.czarodzieje.org/t19687-kilt
https://www.czarodzieje.org/t19681-arleigh-armstrong#589345
https://www.czarodzieje.org/t19720-arleigh-armstrong-dziennik
Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 EmptyCzw Lis 12 2020, 22:23;

Arla obróciła głowę w bok i utkwiła wzrok w zbliżającej się do niej ofierze. Prawda jest taka, że zdążyła już w międzyczasie wypalić siedem fajek, raz się popłakać, dwa razy wkurwić, a co najmniej siedem razy była gotowa do tego, żeby pójść sobie w cholerę. Cierpliwość jej miała jednak wkrótce zostać wynagrodzona kojącym widokiem spowitej w ciemności twarzy Brooks. Deficyt światła uwidocznił tylko jej ostro zaznaczone kości policzkowe i głęboko osadzone, ciemne oczy. W błysku zapalniczki Arli dostrzegła czekoladowe tęczówki i ostatkiem sił powstrzymała się przed jakąś okrutną głupotą.
- Stwierdziłam, że musimy pogadać. - Zaczęła całkiem poważnie i mogło się z pozoru wydawać, że jej specyficzny nastrój prysł. W rzeczywistości jednak nadal była rozkojarzona, w głowie miała mętlik, a język więzł jej w ustach, wszystko to jednak nie z jakiejś błahej przyczyny, a dlatego, że od rana przygotowywała się w myślach na tę rozmowę. I nadal nie wiedziała, jak ją poprowadzi.
- Musimy pogadać, bo nie mogę przestać myśleć o nocy duchów. Nie chciałam cię tym zamęczać, jak byłaś w Mungu, bo... Właśnie, Merlinia dupa, przepraszam cię, powinnam zacząć od tego, jak żebra? - Wykorzystała to pytanie, żeby zbliżyć się lekko do Julii, chociaż ciasność korytarza i tak nieubłaganie spychała je ku sobie. Oparła dłoń na jej żebrach i przesunęła ją powoli po brzuchu Brooks, tylko po to, by zaraz oderwać ją w przestrachu, że znowu posuwa się za daleko. A przecież wiedziała, że tak właśnie było. - Lepiej? - Zniżyła głos do głośnego szeptu, a w myślach biła się z powracającymi wspomnieniami tej cholernej nocy.
Upuściła papierosa na ziemię i zdeptała go butem. Normalnie zmieniłaby niedopałki w guziki, ale teraz nie miała czasu ani ochoty na sięganie po różdżkę.

@Julia Brooks
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Kraniec korytarza - Page 5 QzgSDG8








Kraniec korytarza - Page 5 Empty


PisanieKraniec korytarza - Page 5 Empty Re: Kraniec korytarza  Kraniec korytarza - Page 5 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Kraniec korytarza

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 7Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Kraniec korytarza - Page 5 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wielkie schody
 :: 
pierwsze pietro
-