Ciemna i brudna sala do run świeciła pustkami. Na oknie stał jeden zwykły kwiat, którego można często spotkać w domach mugoli. Światła w sali prawie nie było i sprawiała ona wrażenie bardzo ponurej i zimnej. Gdyby nie ławki, można by było pomyśleć, że robi ona za kostnicę.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Starożytne runy
Wchodzisz do Klasy Starożytnych Run, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Starożytne Runy. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Howard Forester oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Tecquala. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoi czara, z której unosi się niebieski dym. Na niej świeci się napis „teoria. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować dwa pytania i odpowiedzieć na nie. Gdy sięgniesz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z historii magii i run można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
pytanie nr 1:
Pierwsza kostka:
1 – Wypisz i opisz symbole związane z runą Algiz (łoś, łapy łabędzia, człowiek stojący na ziemii z wyciągniętymi w górę ramionami). 2 – Wypisz runy znajdujące się w kręgu Ognia (Kenaz, Fehu, Thurisaz, Sowilo, Gebo). 3 – Wymień kręgi energetyczne, do których należą runy (wody, powietrza, ziemi, ducha). 4 – Jakie rośliny symbolizuje Thurisaz? (nasturcja, rojnik) 5 – Która z run jest związana z grecką Temidą? Wytłumacz, w jaki sposób jest powiązana (Ehwaz). 6 – Opisz znaczenie runy Mannaz oraz przyporządkuj, do jakiego kręgu energetycznego należy.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
pytanie nr 2:
Pierwsza kostka:
1 – Narysuj i nazwij runy, energetycznie należące do Ziemi (Uruz, Iwaz, Berkano, Ingwaz, Odala). 2 – Podaj znaczenie trójki run: Algiz, Ingwaz, Raido. 3 – Narysuj runę, której symbolem jest orzeł i rubin (sowelo). 4 – Opisz, jak Runa Perdo wpływa na zdrowie człowieka (wzmacnia witalność, pobudza do pracy układ immunologiczny, dodaje sił i energii życiowej, pomaga walczyć z nałogami). 5 – Przypisz poszczególnym surowcom (kamień księżycowy, koral, hematyt) runy, które symbolizują. 6 – Narysuj wszystkie runy, które są nieodwracalne (Gebo, Hagal, Naudiz, Isa, Jera, Ehwaz, Sowelo, Ingwaz, Dagaz.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - historia i runy:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 1:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 2:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za pytania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Lena weszla dziś do klasy trochę wcześniej niż zazwyczaj. Chciała dowiedzieć się czy wszyscy uczniowie odrobili zadaną prace i czy wszystkie trafią dziś do jej rąk. Weszła spokojnie, nie śpieszyła się. No, bo niby po co? Usiadął jak zawsze przy swoim biurku. Może i było stare, ale prawdopodobnie miało jakąś ciekawą historię na swoim koncie. Kobieta zbarbiła się lekko, a jej długie wlosy opadły na twarz. Chwila skupienia i jedna myśl: co dzisiaj zaproponuje uczniom na zajęciach?
- Widzę postępy - zaśmiała się Is. W gruncie rzeczy to z nią było podobnie. Teraz zaczęła chodzić na zajęcia z jakąś nową energią życiową, dzięki której nie były one dla niej nudne i monotonne. Wcześniej to było coś na zasadzie "chodzę, bo muszę". Skąd w dziewczynie ta nagła zmiana, ciężko powiedzieć. Zauważyła, że Scar chowa coś do kieszeni, ale postanowiła nie pytać, co. Nie będzie jej o wszystko wypytywać, co to to nie. - U mnie... - lekko się zawahała. Co u niej? W sumie to ostatnio nie działo się nic ciekawego, o czym można by opowiadać. Chociaż na pewno coś jednak się znajdzie. - Powoli do przodu. Ej, co myślisz o tych mugolach w zamku? No wiesz, wtedy na balu... - spytała, ciekawa odpowiedzi koleżanki. Ona sama wciąż nie mogła zrozumieć jakim cudem wleźli do zamku. Późniejsze wydarzenia były tylko gorsze, zwłaszcza aresztowanie dyrektora. Jego funkcję objęła teraz profesor Bennett, ale i tak nie mogli czuć się już bezpieczni. Przecież jeśli już raz ludziom się udało, to dlaczego to ma się nie powtórzyć? - Dziękuję. - powiedziała, sięgając po cukierka. Swoją paczkę z herbatnikami położyła na ławce, tym samym sugerując, żeby Scarlett także śmiało się częstowała. Nie zamierzała radzić sobie z nimi sama, o nie. Nie lubiła jeść, kiedy inni się na nią patrzyli, odczuwała wtedy dyskomfort. Ale tu nie chodziło o to, a przynajmniej nie w pierwszej kolejności. Jak by to o niej świadczyło, gdyby ciastka zachowała dla siebie, a jeszcze podjadała od Puchonki cukierki?
Lilyanne Scarlett Craven
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Mugolski tatuaż za uchem, przekleństwa, blizny na przedramionach i udach.
- Myślę, że to przez te zakłócenia - odpowiedziała powoli. W sumie z nikim nie dyskutowała jeszcze na ten temat, więc musiała najpierw go przemyśleć. Nie żeby jakoś się przejęła tym wydarzeniem. Przecież martwienie się i gdybanie i tak już nic nie zmieni. - Wiesz, zamek jest ukryty pod specjalnymi zaklęciami. Pewnie te zakłócenia wpłynęły też na nie, przez co Hogwart stał się widoczny dla niemagicznych taki, jaki jest. Przyznaj się, ciebie też by to zaciekawiło - powiedziała, wymownie oglądając się wokoło. - A wiesz... Ciekawskie dzieciaki dostaną się wszędzie - dodała, przypominając sobie co ona sama wyprawiała, gdy uciekała ze sierocińca. Pojawienie się niemagicznych osób w zamku nie zaszokowało Scar aż tak bardzo. Na balu zdziwiła się trochę, ale równie szybko jej przeszło. Momentalnie przyzwyczajała się do nowych sytuacji. Przydatna cecha. - Jak myślisz? Profesor będzie dzisiaj w dobrym humorze? - zapytała. Podobno niedawno przeżył mocny szok i wylądował w Mungu. Scar zastanawiała się, co to też mogło tak bardzo zaszokować nauczyciela.
Sapphire po drodze rozczesywała jasne włosy, jednocześnie lewitując przed sobą książkę dotyczącą klątw. Warto było powtórzyć przed zajęciami to, o czym były ostatnie. Zwłaszcza, jeśli w tamtym czasie spało się twardo w swoim dormitorium, bo organizm w końcu nie wytrzymał tak długiej przerwy od odpoczynku. Lightingale wyglądała lepiej niż zwykle. Zasługa ukrycia pod delikatnym makijażem worków pod oczami czy tego, że weekend spędziła w Walii razem ze starszym bratem. Chwila z łukiem i strzałą w dłoni była bardzo odprężająca. Wróciła wyciszona, a jej samej również wydawało się, że tempo życia nagle zwolniło. Poprawiła białą koszulę, pachnąc jeszcze miętowym olejkiem do kąpieli i przekroczyła próg klasy. Sapphire nie spodziewała się, że ktokolwiek ją zauważy i słusznie. Przemknęła między ławkami, wypatrzywszy sobie miejsce obok jakiegoś chłopaka, którego nie rozpoznała od razu (@Caesar T. Fairwyn). - Mogę usiąść obok ciebie... - oczy dziewczyny prześlizgnęły się z twarzy Ślizgona na odznakę na jego piersi. No tak. - prefekcie? Dopiero po uzyskaniu odpowiedzi (zakładam, że potwierdzającej) położyła torbę obok ławki i wyprostowała się na krześle. Nie planowała rozpoczynania żadnej pogadanki, ale zerknęła na chłopaka z ciekawością - jakie to było uczucie, iść na lekcję własnego ojca? Lightingale należała do tego gatunku dziwnych ludzi, którzy bardziej nad uprzejmość cenią inteligencję. Dlatego nawet, jeśli profesor Fairwyn uważany był za niezły kawał zimnego głazu, dziewczynie ani trochę to nie przeszkadzało. Gdyby nie był interesującym człowiekiem nie przychodziłaby na te lekcje. Sapphire podejrzewała, że Caesar mógł mu dorównać. Sapphire przypadkiem natknęła się wzrokiem na dziewczyny, które wyjmowały jakieś słodycze i wesoło sobie jadły. - Czy te dziewczyny myślą, że trafiły do kawiarni? - spytała cicho, kierując te słowa bardziej do siebie niż do Ślizgona. W sumie też powinien zwracać na takie rzeczy uwagę. I tak na pewno nikt nie miał zamiaru się do ciebie dosiąść
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Nagle z lekkiego zamyślenia wyrwał mnie przyjemny głos, odwróciłam głowę i moim oczom ukazała się uśmiechnięta @Melusine O. Pennifold. Przełknęłam nerwowo ślinę bojąc się co wyniknie z tej rozmowy - dopiero po chwili mój lekko rozkojarzony umysł przetworzył jej słowa. Poczułam dziwną ulgę – dziewczyna patrzyła na mnie z życzliwością, a na dodatek pierwsze wypowiedziane przez nią słowa były komplementem, a nie pytaniem o małego intruza. Delikatnie uniosłam kąciki ust. - Cześć MO – rzuciłem do dziewczyny, by po chwili podziękować jej za komplement. Nie wiedziałam ile w tych słowach jest prawdy, ale mimo wszystko to było w jakiś sposób krzepiące. Posiadanie dziecka i błyskawiczny kurs z dorastania nie zabiły we mnie podlotka, dla którego wygląd pozostawał kwestią dość istotną. Mimo że Melusine nie była moją przyjaciółką, ale po tylu latach w jednym domu zdążyłam ją polubić i czułam się w jej towarzystwie swobodnie. - Odkąd nie mam przypalonych nóg jest całkiem znośnie – rzuciłam pół żartem, pół serio, bo choć z jednej strony nie chciałam kłamać, że wszystko gra, to z drugiej mówienie, że „jest okropnie i nie chce mi się żyć nie było w moim stylu. Nie zareagowałam na dotyk – wiedziałam, że w przypadku drugiej Krukonki takie odruchy są całkowicie normalne, traktowałam to więc jako miły gest, który miał za zadanie trochę mnie pokrzepić.
Ostatnio zmieniony przez Lotta Hudson dnia Sro 22 Lis 2017 - 20:55, w całości zmieniany 1 raz
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Ciężko było powiedzieć, dlaczego konkretnie opuściła po raz pierwszy lekcję Fairwyna. Możliwe, że zwyczajnie się tego dnia Fire nie chciało i wolała pospać dodatkową godzinkę zamiast słuchać martwego tonu profesora. Możliwe, że od jego męczącej osobowości potrzebowała chwili odpoczynku i w sumie nie zdziwiłaby się, gdyby on od niej też. Dopiero później Gryfonka przypomniała sobie, że trafił do Munga w śpiączce. Cóż, żałowała nieco, że nie była świadkiem zajścia na boisku Quidditcha. Może czas zacząć chodzić na te mecze? W kwestii run dopytała tylko bardzo pobieżnie znajomych, co omawiali, ale stwierdziła, że tym lepiej, jeśli nie było jej na temacie dotyczącym klątw. Już i tak zbyt wiele ich było w życiu Szkotki. Poprawiła rudy warkocz, zastanawiając się, dlaczego tęskni nieco za tymi jasnymi kosmykami, które miała miesiąc temu. W drodze nie zerkała na czas, przekonana, że i tak nie będzie spóźniona. A nawet jeśli to co? Weszła bez żadnego huku i otaksowała spojrzeniem zebranych już uczniów. W sumie dziwnie się czuła po ostatnim wpisie Obserwatora. Może nie każdy czytał te bzdury, które wbiły Fire w fotel na dobre dziesięć minut. Zajęła miejsce standardowo w pierwszej ławce, chociaż nie wypakowywała się z wiadomego powodu. Odłożyła czarną torbę i westchnęła cicho. Naprawdę, dziewczyny sobie po prostu tu jadły? Dear pomyślała, że może warto byłoby je przestrzec tak z dobroci serduszka, ale... ale wolałaby zobaczyć minę Fairwyna. Ogólnie nie wiedziała dlaczego, ale dobrze poczuła się w tej właśnie klasie w oczekiwaniu na profesora, jak gdyby nigdy nic. Blaithin oparła się wygodniej o krzesło i zaczęła palcami muskać swój pierścionek zaręczynowy. Jak długo to potrwa zanim znów będzie wolna?
Jak ktoś chce zaczepić to zapraszam, ale Fire zaraz zostanie wygoniona do drugiej ławki ♥
Anseis Karsinis
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
C. szczególne : Nieuczesane włosy, pierścień z wygrawerowanym „Fortes Fortuna Adiuvat”
Runy z profesorem Fairwynem należały do jednego z ulubionych przedmiotów Ansa. Tak, brzmi to dziwnie biorąc pod uwagę naturę nauczyciela i jego skłonność do wrzasków i wyzywania ludzi od debili, ale wiedzę potrafił przekazać, a to najważniejsze. Same runy dla większości pewno bardzo nudne kryły w sobie tajemnicę, a Ans jako urodzony detektyw szukał znaczenia, celu użycia i innych dupereli. Przytaszczył ze sobą grubą książkę do run która praktycznie nigdy podczas zajęć się nie przydawała, ale lepiej być w gotowości, nie? Usiadł mniej więcej w środku sali żeby nie wyglądać ani na lizusa ani na lesera. Rozglądnął się po sali ilustrując kto dzisiaj przyszedł, skinął głową na przywitanie swoim znajomym i nie zaprzątając swojej głowy rozmowami czekał na rozpoczęcie lekcji.
//Zadanie nr 1: Nazwę soku "Syngja" można podzielić na słowa Syng i Ja , co po przetłumaczeniu z norweskiego oznacza "śpiewam tak"(przynajmniej w moim wolnym tłumaczeniu).
Weszłam do klasy spokojnym krokiem, wiedząc że jeszcze mam trochę czasu do rozpoczęcia lekcji Chociaż prawdę mówiąc byłam tak zmęczona, że nie miałam siły iść żwawszym tempem. Słyszałam to i owo o zniknięciu profesora Fairwyna, ale szczerze mówiąc nie czułam potrzeby żeby dowiadywać się każdego, najmniejszego szczegółu. Owszem uważałam go za całkiem dobrego nauczyciela, ze skłonnościami sadystycznymi, ale dobrego, bo w końcu miałam dzięki niemu co nieco w tej głowie. Na ostatnich zajęciach trochę podkolorowałam całą salę, więc tym razem przed zajęciami upewniłam się, że żadna farba nie znajduje się w mojej torbie. Nie chciałam więcej wypadków, a te ostatnimi czasy towarzyszyły mi nieustannie. Przeszłam przez próg i rzuciłam @Blaithin ''Fire'' A. Dear "cześć" i poszłam gdzieś dalej, żeby zwyczajnie nie rzucać się w oczy. Mój wzrok natrafił jednak na @Lotta Hudson, ale dopiero po chwili zorientowałam się, że wróciła do szkoły. To chyba dzień powrotów do Hogwartu. Nigdy nie miałam z nią nie wiadomo jak dobrego kontaktu, ale byłyśmy na tym samym roku, więc koniec końców ją kojarzyłam. Cóż, nie miałam pojęcia czy był ktokolwiek kto by teraz jej nie rozpoznał. Plotki bywały krzywdzące, a te były dość gorące jeśli chodziło o Krukonkę. W każdym razie życzyłam jej i jej partnerowi jak najlepiej. Sama nie wyobrażałam sobie zajścia w ciążę w tym wieku, ale przecież wszystko jest do przeżycia, a dzieci są fantastyczne. Opadłam na wolne krzesło i wyciągnęłam książkę. Mogę udawać, że po to żeby powtórzyć materiał, ale już po chwili oparłam o nią głowę i przymknęłam na chwilę oczy.
To wcale nie było tak, że Maili miała zawsze pełno energii. Chyba sekret tkwił w tym, że kiedy jej nie miała, raczej nie pokazywała się ludziom. Dlatego właśnie wszyscy mieli ją za największą optymistkę świata, zupełnie nieświadomi tego jak ciężko jest znosić powtarzające się ataki paniki w momentach, w których najbardziej chciała ich uniknąć. Już teraz trzęsła portkami na samą myśl o owutemach i tym jak to może się skończyć. Nie chciała jednak o tym w tej chwili myśleć, więc w pełni skupiła swoją uwagę na @Bridget Hudson i tym co Puchonka jej mówiła. Szkotka zauważyła, że dziewczyna nie czuje się zbytnio komfortowo odpowiadając na to pytanie, ale Maili zupełnie nie potrafiła sobie odpowiedzieć dlaczego. Była trochę ciekawa, ale uznała, że lepiej nie poruszać tego tematu bardziej skoro Bri średnio chciała o tym rozmawiać. Dla Lanceley nie był to duży problem. Prawdę mówiąc miała w głowie tyle różnych tematów, że mogła je zmieniać od ręki, bez żadnego zbędnego zastanowienia się. Mój wzrok zawiesił się na chwilę na wchodzącą @Lotta Hudson, więc temat narzucił się sam. - Na Merlina, dobrze, że nie poszłam na ten mecz... Myślisz, że Edgar zrobi wejściówkę? Średnio cokolwiek powtórzyłam na tę lekcję. Ale chyba skoro go nie było tyle czasu to weźmie ten fakt pod uwagę, nie? Jak zrobi to będę w dupie. A co u ciebie? Ostatnie dni chyba były dość.. przytłaczające. Czytałam obserwatora. Jestem pewna, że wszystko będzie dobrze. – wyrzuciła z siebie. Maili nie zastanawiała się nad tym czy jej zdania były składne. Prawdę mówiąc już zapomniała o czym do końca mówiła. Jej głowa była przepełniona tyloma różnymi wątkami, że czasami sama się w nich gubiła. Spojrzała na Bridget i się lekko do niej uśmiechnęła.
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Nawet ona nie spodziewała się, że tak słabo ruszy ją śpiączka Fairwyna. Oczywiście przejęła się tą wiadomością, ale przeszło jej wraz z pierwszym szokiem. Może dlatego, że miała własne problemy po meczu, a może po prostu nie umiała się porządnie zmartwić, mając świadomość, że nie jest to pierwsza śpiączka jej ulubionego pisarza, a z wcześniejszych jakoś wychodził. I to w jakiejś Brazylii, czy gdzie tam... Ettie była pewna, że brytyjska służba zdrowia była lepiej rozwinięta. Dodatkowo miała informatora w postaci taty, a on twierdził, że Fairwyn był w stabilnej sytuacji. Ona także poczuła wytchnienie w trakcie ich ponad trzytygodniowej przerwy od Fairwyna. Nie przyznałaby tego głośno, ale też uważała, że facet był rąbnięty i cisnął ich aż za bardzo. Ona jak ona, ale współczuła ludziom, którzy nie interesowali się runami aż tak bardzo. Weszła do klasy trochę niepewnie. W trakcie zastępstwa też się rozleniwiła i mimo, że dostała cynk od taty, gdy Fairwyn się obudził i kiedy najprawdopodobniej go wypuszczą, jakoś nie mogła się zebrać do powtarzania materiału. Większość pamiętała, a może tym razem profesor trochę im odpuści i obarczy winą zastępujących go nauczycieli. Zamierzała usiąść w jakimś neutralnym miejscu, trzeciej ławce czy coś, ale dostrzegła na samym początku sali @Lysander S. Zakrzewski, więc klapnęła sobie obok niego. - Pogrzało cię z tą pierwszą ławką? - spytała pół żartem - pół serio. Niezależnie od przedmiotu, Ettie nigdy nie siadała w pierwszej. Wydawało jej się to strasznie kujońskie. Przecież to nie tak, że wiedza dochodziła gorzej do dalszych rzędów. Kolejnym krokiem po pchaniu się na początek klasy, było pchanie się między profesorskie poślady - Czy może nie dostałam jakiejś notatki? - zmarszczyła brwi widząc w innej pierwszej ławce Fire. Nigdy nie zwracała zbytniej uwagi na jej prowokacje na runach, więc zupełnie zapomniała o tym jej układzie z Fairwynem odnośnie pierwszej ławki. Przód klasy obsadzony ich doborowym gryfońskim towarzystwem wyglądał dość podejrzanie. O ile Etka rzadko kiedy odmawiała uczestnictwa w rozróbie, to wolałaby nie odwalać nic na runach, szczególnie tych z Edgarem Tobiasem Fairwynem. Chociaż gdyby ta dwójka by ją namawiała... miałaby spory problem z odmową. Rozejrzała się jeszcze po klasie, a jej wzrok padł na Lottę Hudson. Nie znała laski, ale jak niby można mieć zdanie o dziewczynie Wankera. A plotki głosiły, że jeszcze się mnożyć zaczęli. - Myślisz, że jest taka głupia, czy że ją poi amortencją? - szepnęła do Lysa, zapominając powiedzieć o kogo jej chodzi - Mógł przy okazji pomyśleć o nopuerunie. A niby mądrzy ci Krukoni... Teoretycznie uważała, że Hudson była chora psychicznie i nie lubiła jej, mimo tego, że nie miała okazji poznać jej osobiście, ale teraz głównie jej współczuła. Mogłaby ją nawet po przyjacielsku zepchnąć ze schodów. Ette na jej miejscu, na pewno by się tego pozbyła. Gdyby było Walkera, to nawet 4 razy. Dla pewności.
Severus I. G. Horan
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1.85 m
C. szczególne : prawie niezmienna mimika twarzy, szczupły i nieco umięśniony (żaden z niego heros)
Severus przeczesał dłonią swoje czarne loki i uśmiechnął się sam do siebie. Spojrzał w swój notes, gdzie zapisywał różne potrzebne rzeczy, wymagające jego stałej uwagi. Do takich rzeczy, a raczej informacji należał plan zajęć. Runy, nie powinien ich unikać. Zajęcia te były dość ciekawe, jednakże nie był jakimś pasjonatem starożytnych symboli. Ich zastosowanie i znaczenie było co najmniej intrygujące, ale mało przydatne. Nie wierzył w moc, którą rzekomo posiadały. Jedyną wiarę, którą żywił to do zaklęć. Chociaż teraz przy anomaliach magicznych, te słowa mogły brzmieć jak herezja. Klasa, w której znalazł się zaraz po przekroczeniu progu, wyglądała jak kostnica. Zawsze tak wyglądała. To było takie zgodne z jego nastrojem i mimiką twarzy. Severus Horan mógłby z pewnością odnaleźć się w zawodzie grabarza. Znalazł sobie miejsce, gdzieś z dala o tych wszystkich ludzi. Nie zamierzał skazywać nikogo na swoje towarzystwo. Jego uwadze nie uszła pani @Lotta Hudson, o tej krukonce chyba już każdy słyszał. Kiedy spojrzał w jej stronę swymi zielonymi oczami, nie było widać na nich żadnych emocji.
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 47
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
- Nie, Maili. Edgar nie zrobi wejściówki - w klasie rozległ się cichy, spokojny i wyprany z emocji głos Fairwyna. Mężczyzna stał w progu, obracając w palcach czarny guzik i przyglądają się klasie z lekkim grymasem obrzydzenia na kamiennej masce. Zupełnie nie miał ochoty spędzać w towarzystwie uczniów więcej czasu, niż to było absolutnie niezbędne. Miał do ogarnięcia wiele spraw, które czekały ponad trzy tygodnie i zmęczenie dopadło nawet jego. Nauczycielskie obowiązki w całym tym zamieszaniu były akurat najmniej ważne. Prawie - niżej w hierarchii stało tylko odpisywanie na życzenia powrotu do zdrowia. - Panno Dear, minus dziesięć punktów dla Gryffindoru - obwieścił, zamykając za sobą drzwi - Ostrzegałem. - nie dodał nic więcej, tylko sugestywnie spojrzał na drugą ławkę. Nie zamierzał się z gówniarą patyczkować - Smith, Craven, być może zmylił was ten przytulny wystrój, ale to nie jest kawiarnia - ironia w tym zdaniu brzmiała nad wyraz groteskowo w zestawieniu z jego martwym spojrzeniem wbitym nie w dziewczyny, a w okruszki z herbatników leżące na blacie przed nimi. Stał chwilę, czekając aż dziewczyny pochowają słodycze i przeszedł wgłąb klasy, rozkładając przed uczniami pergaminy, pokryte futharkiem. - Smacznego, panie Envej... - mruknął sarkastycznie, kładąc przed chłopakiem pergamin. Cukrowe pióra były jego zdaniem przeznaczone dla kompletnych imbecyli. Kogo zdrowo myślącego kupowała reklama, że "wyglądały jak zwykłe, żeby można je było jeść, nie narażając się nauczycielom"? Tak. Bo przecież każdy normalny człowiek żarł pierze i nie było w tym nic podejrzanego. Położył ostatnią prac, na ławce za plecami Dear i podszedł do własnego biurka, opierając się o nie, twarzą do klasy. - Jak już mówiłem, nie będzie wejściówki, bo nie mamy na nią czasu - mogli chociaż dać w zastępstwo za niego, kogoś porządnego. O profesorze Foresterze nie miał nic dobrego do powiedzenia. Zapewne zamiast przerabiać z nimi materiał w normalnym tempie, opowiadał im żałosne anegdoty o Dudniących Druzgotkach czy innych debilnych zespołach - Nie mniej jednak jeżeli złapię kogoś bez podstawowej wiedzy, opuści klasę - wszyscy chyba zdawali już sobie sprawę co oznaczała "podstawowa wiedza" w języku Edgara Fairwyna i byli na tyle rozsądni, żeby siedzieć cicho i starać się nie zwracać na siebie uwagi. - Przed sobą macie różne teksty w staronordyjskim. Jak już wiecie wywodzi się on z pranordyjskiego i przejście jednego w drugi trwało właściwie cztery wieki, co skutkowało niejednolitością inskrypcji. Od IX do XIV wieku staronordyjski był właściwie jednolity na terenie całej Skandynawii, a potem zaczęły tworzyć się z niego liczne dialekty. Każdy z was otrzymał pieśń napisaną w innym dialekcie. Znajdziecie tam runy z futharku młodszego, starszego, a także takie, których nigdy nie widzieliście na oczy. Przez pierwsze dwadzieścia minut macie spróbować je przetransliterować, bazując na starszym i młodszym futharku, ale bez podręczników. Co dalej dowiecie się w swoim czasie. Możecie zaczynać. Usiadł za biurkiem i wyjął z niego jakieś papiery, przy okazji natrafiając na sporządzoną wcześniej notatkę. - A, sprawdziłem wasze wypracowania z października. Fairwyn Caesar i Cousdale najlepsze - po 10 punktów dla domu. Envej i Karsinis trochę gorzej, ale też na poziomie - po pięć. Jeżeli ktoś jest zainteresowany, może obejrzeć pracę w moim gabinecie. Schował notatkę i zajął się własnymi badaniami, zerkając co jakiś czas na klasę.
--------------------------------------------------------- MECHANIKA WYSZŁA
Pozostałe info: - Fire, jak się nie przesiądziesz, to oczywiście tnę punkty dalej - osoby jedzące, mam nadzieję, że wiedzą, że mają schować szamę - ta praca z października, to mój bonus oczywiście (1. syngja w staronordyjskim oznaczało "śpiewać"; swoją drogą w islandzkim nadal oznacza; Ans był na dobrym tropie, więc 5pkt. 2. symbol to Vegvisir, ale Helm of Awe jest bardzo podobny, szczególnie, że ten z butelki jest trochę za bogato jak na Vegvisir zdobiony ;) Tak czy owak, Kev też 5 pkt) - przypominam o zakazie korzystania z podręczników - o oczywistym już zakazie rozmów - i o tym, że za głupoty można wylecieć. Enjoy!
Jak coś to priv.
!!!EDIT: TERMIN DO 3.12 GODZ. 1.23, bo muszę rano wstać ;p !!! Potem już nic nie przyjmuję.
Ostatnio zmieniony przez Edgar T. Fairwyn dnia Sro 1 Kwi 2020 - 11:47, w całości zmieniany 2 razy
Honey A. L. Ford
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.72 m
C. szczególne : włosy blond, bardzo jasne, wychudzona sylwetka, blada cera, kilka widocznych pieprzyków na lewym policzku
Honey uwielbiała runy i wiedziała, że jest spóźniona. Czuła się z tym okropnie. Może nie powinna już przychodzić na zajęcia profesora Edgara. Żaden nauczyciel nigdy nie wygląda na takiego, co cieszy się ze spóźnienia ucznia, ale Ford nie wybaczyłaby sobie, gdyby nie znalazła się na lekcji Fairwyna. Biegła ile sił w nogach na zajęcia. Przed wyjściem z dormitorium prawie zapomniała o szacie. Wiadomo mundurek z godłem Hufflepuffu powinien być zawsze, niezależnie czy nauczyciele wymagali odpowiedniego ubioru, czy nie. Wbiegła do sali jak poparzona. Zawsze starała się cicho umknąć, ale tym razem nie miała żadnych szans. Zresztą musiała się liczyć z tym, że może na wejściu zostać od razu wyrzucona. Na szczęście Edgar przewidział, że mogą znaleźć się spóźnialscy. Praca na zajęciach również znalazła się dla niej i bardzo się z tego cieszyła, od razu zabrała się do tłumaczenia, chcąc pokazać Fairwynowi, że mimo spóźnienia na jego zajęciach jest bardzo dobrą uczennicą i pasjonatką jego przedmiotu. Tak też powoli literka po literce, znaczek po znaczku... No i skończyła. - Ja to znam... - Szepnęła. Jak na pasjonatkę tego przedmiotu znała te teksty, a raczej pieśń. Dlatego też przetłumaczyła ten fragment, który dostała i uśmiechnęła się do siebie, nucąc sobie w głowie cały tekst.
Spoiler:
Tłumaczenie: þaðan koma döggvar Stamtąd pochodzi rosa
Severus I. G. Horan
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1.85 m
C. szczególne : prawie niezmienna mimika twarzy, szczupły i nieco umięśniony (żaden z niego heros)
Jak zwykle profesor Edgar zaskakiwał wszystkich. Może nie do końca wszystkich, ale Severus aż odwrócił swój wzrok w stronę wejścia i w duchu się uśmiechnął, jego mimika twarzy nadal pozostała niewzruszona. Czyli pan Fairwyn nie zamierzał zrobić żadnej wejściówki? No to mieliśmy jakiś postęp albo podstęp jak to wolał. Horan w żadnym wypadku nie miał zamiaru naciskać na sprawdzenie swojej wiedzy z run. Jego zasób informacji w kwestii starożytnych symboli należał do przeciętnych, właściwie to i tak dużo, więc można było się czym chwalić. Minusowe punkty rzucane z taką łatwością przez Edgara zawsze wzbudzały zainteresowanie u Severusa, więc zaraz to zerknął sobie w stronę @Blaithin ''Fire'' A. Dear. Cieszyła się ona jak zwykle uwagą profesora. Oczywiście ślizgon nie podzielał tego zainteresowania. Intrygowało go jedno, a mianowicie jak Dear została perfektem Gryffindoru. Zapewne Fairwyn nie popierał jej kandydatury, aczkolwiek każdy wiedział, że Dearowie mieli nie tylko nazwisko w świecie czarodziejów. To samo można było powiedzieć przecież o Fairwynach. Horan postanowił nie zagłębiać się w temat tych rodów. W końcu to nie temat na chwilowe rozmyślania. Spojrzał na pergamin, przyglądając się tekstowi w staronordyjskim. Co to ma być? Jakieś żarty? Zabrał się za przetłumaczenie swojego fragmentu. Co będzie, to będzie. Nie liczył na to, że pójdzie mu dobrze. Jeszcze bez podręczników... Nie miał zamiaru ryzykować, więc nie wyjmował żadnych książek. Skoro pan Edgar sobie tego życzy... Facet najwidoczniej chciałby ich wszystkich się pozbyć. Tylko kogo by wtedy uczył?
Spoiler:
Tłumaczenie: Thaethan Koma, Meyjar Þaðan koma, meyjar
Melusine O. Pennifold
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 169
C. szczególne : turban na głowie z magicznymi wzorami, piegi na twarzy, płynne ruchy, zwiewne ubrania;
Wydajesz się być zaniepokojona, że ktoś w ogóle do Ciebie podszedł, co nie było dziwne, biorąc pod uwagę jakie plotki szumią pomiędzy szkolnymi korytarzami. Tak naprawdę siadając obok Ciebie staję się bardzo popularną osobą, bo duża ilość osób wchodząca do sali zdaje się sprawdzać, czy przypadkiem w tej chwili nie zawadzasz gigantycznym brzuchem o ławkę naprzeciwko. Wyglądałaś naprawdę dobrze po tym co przeszłaś, dlatego uśmiecham się ponownie pokrzepiająco, by upewnić Cię, że mówię szczerą prawdę. Może już nie zwróciłabym na Ciebie uwagi tak jak na początku naszej znajomości, ale doceniam, że nie zaprzestałaś kąpieli, dbania o siebie i innych podstawowych sprawunków. Ja na przykład nie jestem pewna czy udałoby mi się jakkolwiek funkcjonować w obliczu takiej sytuacji, dlatego siadam obok, by przez te 45 minut bronić Cię odrobinę przed światem, jak tylko mogę. Jestem przekonana, że mi coś takiego nie mogłoby się zdarzyć. Nie tylko dlatego, że jestem rozsądna, ale też nie jestem szczególnie zainteresowana w tej chwili robieniem bezmyślnych rzeczy akurat z chłopcami. Patrzę na Ciebie spokojnie, kiedy próbujesz przerodzić swoją odpowiedź w żart wypełniony czarnym humorem. - Zawsze trzeba patrzeć na wszystko z jasnej strony. Na przykład może będziesz miała jakieś ulgi u nauczycieli. Wypadałoby - zastanawiam się nad tym, przelotnie zerkając gdzieś w okolice Twojego brzuszka, może akurat na runach tak nie będzie, ale może później. Widzę jak @Maili Lanceley rzuca na Ciebie ciekawskie spojrzenie, plotkując żywiołową z siedzącą obok Bridget. Kiedy tylko zawiesza na chwilę na mnie wzrok, robię głupią minę, która miała krytykować jej z pewnością bezsensowną paplaniną, szczególnie, że jej ładna sąsiadka nie wyglądała na zachwyconą. Do klasy wchodzi nauczyciel, komentuje wszystko wokół, mówi coś nieprzyjemnego i jak zwykle straszy. Jego wywód po dwóch zdaniach przemienia się w mojej głowie w jakąś bezkształtną papkę i dość bezmyślnie bazgrzę piórem po pergaminie, na którym miałam notować. Patrzę na mój zaszczytny pierwszy wers i z westchnieniem próbuję rozwikłać zagadkę, którą podarował mi profesor. Mam nadzieję, że nie mamy też tego tłumaczyć bez podręczników, dlatego przyjmuję taktykę gapienia się tak długo na mój przetransliterowany tekst, dopóki kompletnie nie wtopię się w tłum.
Miała teraz przerwę, więc mogła sobie przyjść posiedzieć na jakiejś cudzej lekcji, skoro i tak się nudziła... Runy z Fairwynem były dobrą opcją - sam facet zupełnie nie zwracał uwagi na tak "przyziemne" rzeczy. Dodatkowo można było stracić punkty nie robiąc specjalnie nic złego i nie otrzymując od nauczyciela nawet większej porcji uwagi. Tracenie punktów Ravenclawu zawsze było w cenie, szczególnie gdy jej własna reputacja nie musiała na tym cierpieć. Fairwyn na starcie wszystkich nienawidził, więc gorzej być nie mogło. Problemem mogła być wejściówka. Finn nie miała pojęcia co przerabiały starsze grupy, ale stwierdziła, że coś tam wymyśli, a w najgorszym wypadku wyleci z sali. Zresztą Fairwyn twierdził ponoć, że wszyscy Hogwardczycy są na poziomie zerowym, czyli prawie tak jak ona. Nie śpieszyła się. W przypadku zajęć z Fairwynem przyjście po rozpoczęciu zajęć, było nawet trochę korzystne. On i tak nie zwracał uwagi, a uczniowie siedzieli ja trusie, a więc nikt nie miał szans zainteresować się obecnością gówniaka. Wślizgnęła się cichutko do klasy, skinęła profesorowi i usiadła w pustej ławce prawie na końcu sali. Okazało się, że żadnej wejściówki nie było i od razu przeszli do zadania. Dziewczynka patrzyła na otrzymany poemat, obgryzając paznokcie. Widziała, które runy należały do starszego futharku, ale żadnego innego nie przerabiała, mogła się więc tylko domyślać po kształtach. Trochę słabo, bo skoro nie wiedziała jak powinno być poprawnie, nie mogła celowo napisać źle. Jakby pomyliła coś z starszego, to na bank by ją wyrzucił. W każdym razie cieszyła się, że jednak nie było tej wejściówki. Fairwyn przesadzał - to tutaj to nie był poziom trzeciej klasy. Ostatecznie przetransliterowała te runy, które znała, zostawiając luki przy reszcie, a następnie uzupełniła je literkami, które jeszcze nie padły w kolejności alfabetycznej. Wyszło bez sensu i nieprzeczytalnie, ale miała to w nosie.
translitero:
er uad tholli bfeadr
--------------------------------------------------------- KILKA UWAG OD EDGARA!
To, że ja jestem miła, nie znaczy, że Edgar też ;p Wy pracujecie tylko z jednym wersem, ale Wasze postaci fabularnie muszę zmęczyć CAŁY poemat, pieśń, czy co tam dostali, bo każdy robi inny. Uwzględnijcie to w postach.
Na razie bez tłumaczeń. Fajnie by było też, gdybyście nie szukali tego tekstu w necie, bo sobie zepsujecie zabawę w kolejnym etapie c:
Przepraszam @Maili Lanceley, ale nie mam zbytnio czasu nadrabiać dialogów i o nich rozwlekle pisać :c
Bridget wcale nie wyzbyła się uczucia niepewności, gdy Edgar Fairwyn pojawił się w klasie. Zdawała się skulić i mimo bycia niezwykle drobną dziewczyną, stała się jeszcze mniejsza, aby tylko nie zwrócił na nią uwagi i jej nie zauważył. Nawet włosy zarzuciła trochę na twarz, by w razie czego się nimi przesłonić. Od razu odechciało jej się gadać, skupiła się raczej na tym, co nauczyciel miał do powiedzenia. Na transliterowanie całkiem się ucieszyła, ale i ta chwilowa pozytywna emocja zniknęła, gdy zobaczyła, przez jak długą pieśń musiała dziś przebrnąć. Westchnęła ciężko patrząc na górę tekstu, po czym zabrała się do pisania. Zastanawiała się, czy wszyscy dostali tak wielkie kawałki, czy to ona została obdarzona specjalnym egzemplarzem?
Było mi trochę głupio przed Ette, że wybrałem pierwszy rząd, postanowiłem więc obrócić sprawę w żart i z uśmiechem rzuciłem w stronę dziewczyny: - To celowy protest skierowany ku deślizgonacji sal lekcyjnych, bierz ze mnie przykład, zacna dziewojo. Nie miałem jednak okazji kontynuować rozmowy z @Harriette Wykeham, gdyż Fairwyn zagonił nas do roboty. Mimo że transliteracja tekstu nie była ciężką pracą to ze względu na jego długość było z tym trochę roboty, a z racji tego, że u Edgara rozmowy były surowo zabronione praca szła bardzo sprawnie. Po kilkunastu minutach (ach te lingwistyczne zdolności Zakrzewskich!) udało mi się uzyskać tekst w wersji literowej. Uśmiechnąłem się zadowolony z siebie i sprawdziłem go dwa razy, po czym bardzo dyskretnie spojrzałem na Etkę ciekaw jak jej poszło.
Transliteracja:
19. Alda bo:rum
Caesar T. Fairwyn
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192 cm
C. szczególne : Brak dwóch palców, wysoki wzrost, skupiona twarz, zimne spojrzenie, wyraźna nieśmiałość wobec młodych dam.
Znudzony oparł brodę o dłoń. Starał się nie słuchać rozmów, skutecznie ignorował fakt parę najwyraźniej przygłupich panienek, urządzających sobie piknik w Sali Run. Caesarowi nie chciało się nawet czepiać, wyjątkowo zmęczony po bezsennej nocy spędzonej na czytaniu. Był wyjątkowo spięty, spięty bardziej niż zawsze. Skupienie przychodziło z trudem, literki z podręcznika do zaklęć wdzięcznie tańczyły po całym podręczniku, sprawiając że z minuty na minutę robiło mu się coraz bardziej niedobrze. Uwagę młodego Fairwyna pochłonęło "l" dziwnie gibiące na boki, halucynacje wywołane brakiem snu coraz bardziej pochłaniały jego uwagę sprawiając, że Ślizgon kompletnie zatracił się w swych myślach. Zaskoczony na tyle na ile pozwalał mu dość obojętny wyraz twarzy, spojrzał na osobę, zakłócającą szalony pęd w głowie. Chłopak delikatnie zmarszczył czoło, poprawił na swym krześle i odrzekł. - Siadaj Lightingale - zabrzmiało zadziwiająco oschło. Nawet jeśli Caesar nie był zbyt wylewny w swych słowach czy czynach, można było zauważyć kiedy miał zły dzień i zdecydowanie złym dniem można było nazwać ten. Nic nie zmieniało faktu, że poczuł się źle, bo w żadnym wypadku nie powinien wyżywać się na tej dość nieznajomej blondynce. Rozluźnił spięte mięśnie twarzy, zacisnął palce u nasady nosa i zażenowany pokręcił głową. Rzeczone panienki jeszcze bardziej się rozchulały, całkowicie ignorując fakt, że ktokolwiek inny może chcieć powtórzyć materiały na lekcje albo przynajmniej spędzić chociaż odrobinę chwili w spokoju. Niestety za bycie niewychowanym odjąć punktów nie mógł, dlatego dalej próbując ignorować denerwujące szczebiotanie, powiedział. - Myślę, że cukier okazał się być na tyle ogłupiającym, że nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jak wielkie zamieszanie robią. - strzelił kościami palców całkowicie nie przejmując się tym, że towarzyszącą mu dziewczynę może to obrzydzić. Dzisiaj był wyjątkowo zły i wyjątkowo podirytowany i najdrobniejszy, nieudany ruch doprowadzał go do szewskiej pasji. Pierwszy raz ucieszył się tak na widok swego ojca, rozmowy ucichły, a on skupił się na czymś co faktycznie sprawiało mu przyjemność. Skupiony słuchał słów Edgara, chociaż zmęczenie dalej dawało się we znaki. Nawet dobry wynik wypracowania i 10 punktów dla domu nie poprawiło Caesarowego humoru, dlatego kiedy przyszedł czas na wykonywanie zadania, szybko do tego przystąpił. Pieśni okazała się być dość problematyczna, rchłopak nigdy nie miał większych problemów z nauką, co nie znaczyło, że wszystko szło mu jak z płatka - nauczyciel run potrafił go zaskoczyć, przywalić soczystym testem z run, by skutecznie ostudzić Fairwynowską dumę z własnych wyników w nauce. To wszystko jeszcze bardziej go napędzało, sprawiało, że chciał poznawać więcej i częściej, często ignorując sen. Kiedy skończył odłożył pióro na blat i rozejrzał się po klasie, nie był jednym z pierwszym, ale zdecydowanie bardziej kusiła opcja bycia jednym z najlepszych.
tłumaczenie:
heitir yggdrasill niepolskich znaków brak
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Zachichotała na uwagę Lysa i rozejrzała się po sali licząc udział uczniów każdego domu. - Zauważyłeś, że nas jest zawsze na runach najwięcej? Nie zdążyli się jednak pochylić nad tym fenomenem, bo do klasy wszedł Fairwyn, co natychmiast usadziło Ettie. Zamarła na moment, kiedy Fire z marszu oberwała minusowymi punktami za siedzenie w pierwszej ławce, ale zaraz przypomniał sobie, że ona nie miała z profesorem żadnej kosy na tym punkcie. Lubiła transliterację, chociaż kiedy spojrzała na tekst, który dostała, początkowo zwątpiła. Co druga runa w ogóle nie wyglądała na żadną znaną jej odmianę futharku. Zerknęła ukradkiem do Lysa, sprawdzając, czy jego też takie jest i na tym właściwie kończyły jej się pomysły na odwleczenie pracy. U Fairwyna nie specjalnie dało się zajmować czym innym niż lekcja. Wypisała sobie wszystkie runy znalezione w tekście, dopasowała te, które ewidentnie były ze starszego lub młodszego futharku. Następnie wstępnie odgadła część pozostałych, bazując na ich częstotliwości i wtedy ją tknęło. Znała to co miała przed sobą! "Znała" było trochę na wyrost, bo tak naprawdę kojarzyła tylko pierwszą strofę i nawet nie wiedziała, że w tej pieśni jest coś dalej, ale to już i tak było coś. Problem był taki, że chociaż pamiętała melodię i większość słów, to niektóre - oczywiście te, w których brakowało jej run - kompletnie wyleciały jej z głowy. Przez dziesięć minut nuciła pod nosem, próbując przypomnieć sobie co się działo w trzecim wersie. Za każdym razem trafiała jednak w tym miejscu na blokadę. Wstawiała w to miejsce wszystkie głoski, którym nie znalazła jeszcze odpowiednika w runie, ale na próżno. Myślała już, że będzie musiała oddać pracę z lukami, kiedy zobaczyła, że przy "f" nie miała żadnej runy, a kleksa. Kiedy tylko wstawiła ją w tekst, od razu wydało jej się to banalne. W kolejne dziesięć minut uzupełniła szybko resztę tekstu.
Translitero:
Stendr ae yfir groenn
------------------------------------------------------- Uwaga od Edgara!
Piszcie, piszcie, bo pustych postów nie uznaję. Macie trochę ponad dobę. Po drugiej dwanaście już nic nie sprawdzam. Period.
Lilyanne Scarlett Craven
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Mugolski tatuaż za uchem, przekleństwa, blizny na przedramionach i udach.
Scar od samego początku czuła, że jej obecność na tych zajęciach będzie błędem. Wejście profesora tylko ją w tym upewniło. Schowała cukierki do kieszeni, patrząc porozumiewawczo na Is. No to się zaczyna. Gdy wylądował przed nią pergamin pokryty runami tylko utwierdziła się w przekonaniu, że wyleci z lekcji. Była kiepska z tego przedmiotu, a bardzo przyjemny profesorek dodatkowo nie zachęcał do nauki. Wzięła się jednak w garść i skupiła na zadaniu. Coś tam przecież musiała pamiętać z tych nielicznych zajęć, na których kiedyś bywała. Powoli, mozolnie wypełniała pergamin literkami, które wydawały jej się prawidłowe. Miała nadzieję, że wystrzela chociaż połowę tekstu.
Strzelanka:
11. Thrja'r, o:r theim sal,
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Rozsądek od lat był moim nierozłącznym towarzyszem, dlatego wszystkim było trudno uwierzyć, że to właśnie ja zaszłam w ciążę - prymuska, pani prefekt, kobieta pracująca i na dodatek dziewczyna z całkiem dobrego domu. Młode ciąże kojarzyły się z patologią, a zarówno ja, jak i Will byliśmy wprost przeciwieństwem środowiska patologicznego. Młodzi, atrakcyjni, ambitni - nawet w przypadku takich ludzi czasem po prostu zawodzi antykoncepcja. Oparłam się na swoim poparzonych dłoniach nie czując już bólu, gdzieś w duchu ciesząc się z towarzystwa drugiej Krukonki. Była dla mnie tarczą okrywającą przed wścibskimi spojrzeniami, a jednocześnie ciepłym głosem podnoszącym mnie na duchu. - Już widzę Craina dającego mi ulgi - mruknęłam do Melusine uśmiechając się leciutko - Prędzej usłyszę, że jestem nieodpowiedzialną dziewuchą, która otwiera nogi bez użycia Alohomory Tym akurat się nie przejmowałam - ostatnie wydarzenia sprawiły, że opinia takiego prostaka jak nauczyciel nie była w stanie mnie dotknąć. Dużo bardziej raziły mnie słowa ludzi, których znałam. Musiałyśmy przerwać rozmowę, gdyż Fairwyn rozpoczął swój wywód - nieszczególnie tęskniłam akurat za tym, ale perspektywa powrotu do pilnej nauki dawała mi sporo radości. W końcu to (poza opieką nad zwierzętami) robiłam najlepiej. Tekst zadany przez nauczyciela do transliteracji nie był szczególnie łatwy, ale nie zamierzałam narzekać. Szło mi dość opornie, ale po długich staraniach i kilku podejściach do zadania udało mi się je skończyć. Zajęło mi to wprawdzie większość wyznaczonego czasu, ale i tak byłam z siebie zadowolona.
Spoglądam na mężczyznę, który pojawia się w progu i natychmiast rozpoznaję w nim profesora Fairwyna. Plotki i opinie o tym nauczycielu od zawsze dźwięczały mi w uszach, wygląda na to, że był naprawdę ciekawą personą, nawet jeśli stał się ofiarą uczniowskiej ciekawości. Nie wyglądał nigdy na specjalnie poszkodowanego, pewnie niewiele go to obchodziło. Nie jestem pewna o co chodzi, gdy zwraca się do panny Dear, pewnie dlatego, że ominęła mnie ostatnia lekcja. Czy to nie prymusi powinni siedzieć z przodu? Rzadko spotykam się z nauczycielami, którzy tego unikają. Siedzę cicho i staram się nie zwracać na siebie uwagi, mając nadzieję, że w istocie posiadam choć podstawową wiedzę. Przed moimi oczyma pojawia się tekst do przetłumaczenia i choć wewnętrznie wzdycham, nie wydaję z siebie żadnego dźwięku. W moich oczach maluje się jednak szok na wzmiankę o pracy domowej - najlepsza, naprawdę? Może jednak czas lepiej przyłożyć się do run. Może po prostu inne były fatalne. Zresztą co innego praktyczna wiedza, co innego zadania domowe. Nie wznosząc sprzeciwu zabieram się do pracy, bo czy pozostaje mi cokolwiek innego?
Chwilę zastanawiała się nad wypowiedzią Scar. - Możliwe, że coś w tym jest. - przyznała. Niewykluczone przecież, że dziewczyna wcale się nie myliła i właśnie tak było. Albo że zakłócenia magii wpłynęły na takowy bieg wydarzeń. - Sama pewnie na ich miejscu zrobiłabym to samo. - odpowiedziała i sięgnęła po ciastko. Nie była głodna, ale czuła potrzebę zajęcia czymś swojej szczęki, gdy nie mówiła. Wracając do tematu. Ciekawość to normalna cecha, więc z jednej strony nic dziwnego, że ludzie mają w zwyczaju wpychać swój nos tam, gdzie akurat nie powinni. Tak już jest i nic się z tym nie zrobi. - Sama nie wiem - odparła i ugryzła kolejnego herbatnika. Słyszała o tym, że nauczyciel był w Mungu, ale jakoś nie rozmyślała nad przyczyną tego. Przyjęła do wiadomości i dalej normalnie funkcjonowała. Chciała jeszcze coś dodać, ale nie zdążyła, bo do klasy wszedł Fairwyn, nakazując im schować jedzenie. Odwzajemniła spojrzenie Scarlett i umieściła ciastka w torbie, po czym usunęła też okruszki z ławki. Przed nią widniał teraz pergamin pokryty runami, które miała przetransliterować. No to powodzenia. Znała swoje umiejętności i wiedziała, że nie uda jej się wykonać zadania w stu procentach dobrze. Ba, jeżeli będzie miała dobrze chociaż połowę to już będzie sukces. Miała na to tylko 20 minut, więc czym prędzej wzięła się do pracy. Nie szło jej nawet wybitnie źle i jakoś sobie poradziła.
Translitero:
17. thaer lo:g logethu
Anseis Karsinis
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
C. szczególne : Nieuczesane włosy, pierścień z wygrawerowanym „Fortes Fortuna Adiuvat”
Jęknął cicho po informacji o braku kartkówki. Spędza tyle czasu żeby się uczyć i nikt nie chce dać mu możliwości sprawdzenia się? Przynajmniej jego wypracowanie zostało docenione. Oczywiście nie był zadowolony ze słów "trochę gorzej" ale trudno, punkty dla domu są a to najważniejsze. Wysłuchał krótkiego monologu nauczyciela z lekko uniesioną lewą brwią. Mają bez żadnej pomocy przetworzyć tekst i to jeszcze mieszany? No panie Fairwyn, myśli o zgnojeniu i wypieprzeniu ludzi z sali za niekompetencje dzisiaj się spełnią. Nie chcąc być zaliczonym do "wybrańców" zabrał się za tekst wyłapując najpierw te prostsze runy i za każdym kolejnym czytaniem transliterował coraz więcej. Starał się kombinować i wyłapywać słowa po znaczeniu innych ale raczej dobrze to nie wyszło. Zmarszczył brwi widząc swoje niekompletne dzieło i pokręcił głową. Oby to wystarczyło profesorowi...
Zabrałem się do roboty nieco niechętnie, uprzednio schowawszy cukrowe pióro. Nie mam problemu ze słuchaniem nauczycieli, ale hej, nikt nie lubi, jak się go ostentacyjnie poprawia. Przynajmniej na osłodę padła też mała pochwała pod moim adresem. Ech, no to co, nudna robótka przed nami. Ten symbol to ta literka, a ten krzaczek, to ten znaczek, i tak dalej, i tak dalej, w miarę transliteracji, tekst nie stawał się dla mnie ani trochę bardziej zrozumiały. W kilku miejscach miałem wrażenie, że idzie sobie język połamać, wymawiając to, ale sprawdzałem dwukrotnie i wszystko zdawało się być zrobione poprawnie. No trudno. Po przerobieniu ostatnich wersów, odepchnąłem od siebie pergamin i oparłem na krześle. Co ma być to będzie. Z jednej strony byłem bardzo ciekawy, jak mi poszło, z drugiej - nieco zawiedziony takimi zajęciami, które bardziej przypominały wykonywanie pracy domowej.
Cicho odetchnęłam z ulgą na wieść o braku wejściówki. Nie czułam się zbyt przygotowana, żeby być w stanie ją napisać. Pewnie nic by mi z tego nie wyszło. Nie zamierzałam podpadać Fairwynowi, więc siedziałam spokojnie, czekając na dalszą część lekcji. Czyżby moja próba zjednania sobie łask profesora wynikała z jego pokrewieństwa z Rileym? Całkiem możliwe. Jednak sama o tym szczególnie nie myślałam. Tłumaczenie staronordyjskiego tekstu nie powinno stanowić dla mnie problemu. Lubiłam takie zadania, w pewien sposób ćwiczyło się logiczne myślenie, trochę kombinowania, trochę wiedzy i trochę szczęścia. Od razu zabrałam się za robotę. Znacznie bardziej wolałam takie zajęcia niż godzinne słuchanie wykładu.