Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Widok z pomostu

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Felicie U. Joyner
Felicie U. Joyner

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 510
  Liczba postów : 675
http://czarodzieje.org/t8491-felicie-ula-joyner#240158
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8494-centrum-dowodzenia-fuj#240163
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8493-felicie-ula-joyner#240162
Widok z pomostu QzgSDG8




Gracz




Widok z pomostu Empty


PisanieWidok z pomostu Empty Widok z pomostu  Widok z pomostu EmptyWto Lip 01 2014, 13:37;


Widok z pomostu

Widok z największego pomostu w zatoce roztacza się na jej południową część. Jest dość kolorowy widoczek, który cieszy często zmęczone oczy. Możesz tu przysiąść, a powietrze otuli Cię razem z zimniejszym wietrzykiem, ale te luksusy to tylko wieczorem.

Powrót do góry Go down


Leah Aristow
Leah Aristow

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 394
  Liczba postów : 280
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7892-leah-aristow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7895-leah-aristow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7894-leah-aristow
Widok z pomostu QzgSDG8




Gracz




Widok z pomostu Empty


PisanieWidok z pomostu Empty Re: Widok z pomostu  Widok z pomostu EmptyCzw Lip 03 2014, 00:14;

W sumie nie miała nic przeciwko opuszczeniu wspólokatorów. Nie zatopią chyba łódki? Liczyła na to, że nie mają tego nawet w planach. Do tego mimo, że wszystko było z zewntrz pięknę, a i ona sama popadła w aurę zachwytu nad malowniczymi Indiami to przebywanie z praktycznie obcymi osobami było dziwne. Niby kojarzy, że gdzieś przemknęli jej na korytarzach, ale to wciąż nie to samo. Po za tym fakt zobaczenie bliżej okolicy napawał ją optymizmem, a do tego ma przecież do obgadania coś, czyż nie? Dokładnie z osobnikiem, który jeszcze przed chwilą wydawał jej się raczej radosny, a po ujrzeniu nowej lokatorki stracił humor. Nie miała zamiaru się w to zagłębiać, bo to i nie jej sprawa, ale czuła, że w powietrzu coś wisi. Cokolwiek by to nie było, miała nadzieję, że sie rozwieję. Pływać umiała, ale nie próbowała nikogo nigdy wyławiać z wody, a i tak to się mogło skończyć. Za nim się to jednak wydarzy, bądź nie, została wyprowadzona z łodzi. Baltazar nie był towarzystwiem dla niego? No trudno, nie wszystkich trzeba lubić. Dalej jednak miała zamiar sama pokierować wyprawą. Pomost, który zdążyła zaobserwować wcześniej wydał jej się ślicznym miejscem. Prostym, ale była pewna, że widok z niego jest wspaniały i będzie co podziwiać. Do tego bała się trochę wejść w okolice gdzie jest więcej ludzi, a już naprawdę nie chciała zobaczyć nikogo potrzebującego. Jej serce nie wytrzymałoby długo. Uczono ją, że każdy jest równy, ma takie same prawa, obowiązki i szanse na przyszłość. Bieda od razu to wykluczała i niszczyła jej spojrzenie na świat. Pokazywała, że nie ma sprawiedliwości w którą uparcie wierzyła. Okłamywanie samej siebie nie jest dobrym sposobem na zmianę świata. Dlatego wolała nie kłamać, tylko przestać się nad tym rozwodzić. Unikanie konforntacji na krótki czas jej wystarczy. Teraz miała dużo ważniejsze spotkanie. Antoine powinien się znów uśmiechnąć. Mały cel, ale ile siły będzie musiała włożyć w jego zrealizowanie! Nie miała żadnego pomysłu jak swój plan wcielić w życie, więc do łatwych zadanie nie należy. Czego jednak Leah nie spróbuję? No dobra, było kilka takich rzeczy, ale lista nie należy do długich. - Hej, jesteś tutaj, czy Ciebie nie ma? Chciałabym wiedzieć, czy warto mówić lub spełniać jakiekolwiek wcześniejsze groźby - stwierdziła i uśmiechnęła się trochę kpiąco robiąc przy tym minę mówiącą: "przecież życie jest pięknę, więc czemu się smucisz" by za chwilę dodać jeszcze coś. - Do tego to ja z zasady jestem od milczenia, a dziś już raz zostałam uciszona. Jeśli nie chcesz być zamęczony moim głosem to radzę szybko mi przerwać i opowiedzieć jak minęła Ci podróż, a także wakację Po powiedzieniu tego co chciała usiadła tak by nogi zwisały jej z pomostu i ponownie zatraciła się w widokach. Było to trochę jak z inną rzeczywistością. Niby to cały czas ta sama planeta, ale odbierała ją zupełnie inaczej. Nie lepiej, nie gorzej. Przytłaczały ją te wszystkie wrażenia już pierwszego dnia, ale nie miała zamiaru odpoczywać. Wręcz przeciwnie! Chciała wydusić z siebie tyle energii by zobaczyć wszystko i porzebywać z ludźmi. Zdrowo jest czasami coś zmienić.
Powrót do góry Go down


Antoine Bonnet
Antoine Bonnet

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Martwy.
Galeony : 64
  Liczba postów : 346
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6838-antoine-bonnet
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6846-antek-bonnet-skrzynka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7836-antoine-bonnet#221361
Widok z pomostu QzgSDG8




Gracz




Widok z pomostu Empty


PisanieWidok z pomostu Empty Re: Widok z pomostu  Widok z pomostu EmptyCzw Lip 03 2014, 23:44;

Coś wisiało w powietrzu.. Ewidentnie wisiało. I miała świętą rację, choć.. wystarczyło być w tamtej chwili w łodzi, aby to stwierdzić. Nie trzeba było jakoś wybitnie uważać, trwać w wyjątkowym skupieniu, aby to stwierdzić. Natomiast, co do rozwiązania. To już nie było takie łatwe.. Głównie z jednego powodu – Bonnet doskonale wiedział, że ponosi winę za tą kłótnie, a kot nie jest niczemu winien. No, ale cóż. On i jego duma. Powinien sobie ją teraz schować do kieszeni. Doskonale o tym wiedział. Tyle, że jakoś nie potrafił.. Nawet dla niej. Może to po prostu emocje były jeszcze zbyt silne? Kto wie? Na pewno źle zrobił, że wyszedł, w dodatku z Leah. Jeszcze sobie coś pomyśli. Jeszcze niewłaściwie. Bo o to, że zrobi coś głupiego, raczej się nie martwił. Daenerys nie była kobietą, która po kłótni ze swoim kochankiem szukała pocieszenia w ramionach innego. On na szczęście też.. A co do Indii – nigdy wcześniej tu nie był, ale i chyba niespecjalnie miał zamiar wracać. Owszem kraj piękny i w ogóle, ale tutejsza ludność. Nie, to nawet jego bolało. Naprawdę, oni tu żyją na granicy ubóstwa, a on się przejmuje tym, że jego nowa kanapa została podarta przez kuguara jej ukochanej, którego w dodatku sam jej kupił. Gdzie tu sens? Gdzie tu logika? Ech.. Nigdzie. Tylko tak trudno się do tego przyznać..
- Słucham? Przepraszam, wyłączyłem się.. – powiedział nagle, kiedy usłyszał głos dziewczyny. Początkowo dobiegał jakby z oddali. Hej? Wołała go? Czyżby aż tak odpłynął? Cóż, to prawdopodobne. Cóż zrobić. Właściwie dopiero teraz odkrył gdzie się znajduje. Stał gdzieś na jakimś mostku, razem z nią. Przed nim otwierał się widok na miasto. Całkiem ładny. Od razu pomyślał, jak piękny musiał być ten widok, nie teraz, ale wieczorem, tudzież nocą, kiedy palą się tam lampy i latarnie.. Zniewalający widok. Na pewno zniewalający. – Podróż całkiem znośnie, dziękuje. Nie wymiotowałem, nie miałem jakiś znaczących przygód, w zasadzie całą drogę przespałem. – odpowiedział na drugie pytanie. – Natomiast, co do wakacji.. – zmienił temat, jednocześnie, zbierając mysli i szukając właściwych określeń. - Mogłoby być lepiej. W końcu.. strasznie samotnie. Bez niej.. – powiedział, a w zasadzie wyszeptał ostatnie słowa. Uśmiechnął się jednak do niej ciepło, po czym odwrocił stając tyłem do krawędzi pomostu, jednocześnie się o nią opierając. - Prawda, odwiedziłem stare kąty, pooddychałem trochę francuskim powietrzem no i dużo, zdecydowanie za dużo jadłem, co widać na załączonym obrazku. – to mówiąc, ostentacyjnie złapał się pod boki, a także pogłaskał po brzuchu. No, trochę mu się przytyło. Jakie trochę – 4 kilogramy. Szczęśliwie nie było tego jakoś wybitnie widać. – A co u Ciebie? Poza fantastycznym pomysłem taty? – rzucił, nie mogąc sobie darować poruszenia tej kwestii. Tak swoją drogą.. ciekawe co teraz robiła Dany?
Powrót do góry Go down


Leah Aristow
Leah Aristow

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 394
  Liczba postów : 280
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7892-leah-aristow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7895-leah-aristow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7894-leah-aristow
Widok z pomostu QzgSDG8




Gracz




Widok z pomostu Empty


PisanieWidok z pomostu Empty Re: Widok z pomostu  Widok z pomostu EmptyPią Lip 04 2014, 10:35;

Gdy już spotykała Antoine to zawsze kończyła w sytuacji w które z zasady nie bywa. Znów było podobnie. Kiedy ostatnio to nie ona się wyłączała tylko próbowała kogoś sprowadzić z powrotem? No tak. Nigdy. Idąc drogą rozsądku powinna być jej to obojętnę, ale chłopak był naprawdę miłym towarzystwem i nie mogła pozwolić na to, by stracić jedyną osobę która w ogóle chcę z nią jeszcze rozmawiać. Niestety była okropna i pod koniec roku olała swoich przyjaciół kompletnie, do tego całe wakacje nie miała się jak z nimi kontaktować, więc sprawa stanęła na tym, że myślą, iż Leah ma ich gdzieś. Ona oczywiście nie ma zamiaru wyprowadzać ich z błędu, bo i oni większej inicjatywy nie okazali. I tak o to wszystko zatrzymało się w martwym punkcie. Bywała już samotna, ale na wakacjach to rzeczywiście słaba opcja. Do tego unikając się z osobami z którymi się mieszka jest praktycznie niewykonalne. Wydało się jej jednak, że powolił wraca do siebie, bo odpowiedział. Jakiś postęp. - Jesteś szczęściarzem. Ja, gdyby nie jakiś hindus skończyłabym pod pociągiem. - mruknęła słysząc wieści o bezpiecznej drodzę. Mogła tylko pozazdrościć, bo na swoje wspomnienie, aż się wzdrygnęła. Potem jednak temat szybko się uciął. Spojrzała uważnie i zobaczyła, że chłopak się zastanawia. Naprawdę zdarzyło się coś niedobrego. I nie pomyliła się dużo w swoim osądzię. Tęsknota zawsze jest okropna, coś o tym wie. Patrząc jednak na Antoine mogła stwierdzić, że w jego przypadku ta osobą żyje, czyli musi z nią jedynie porozmawiać. Na tę myśl od razu jej ulżyło. Nie lubiła gdy ludzie byli w podobnej sytuacji co ona, bo nigdy nie potrafiła dać im żadnego słowa otuchy. Nie wierzyła w nie, więc nikogo nie będzie karmiła kłamstwami. Z drugiej zaś strony uśmiechnęła się po chwili, bo wakację Antoine wcale nie były, aż takie złe. Na inromację, że "mu się przytyło" roześmiała się lekko. Potem czekała ją odpowiedź na standardowe pytanie zadawane po wakacjach. Dlaczego nigdy nie jest ono proste dla niej? - Powiedzmy, że wakacjami jest dla mnie pobyt w szkole. Odwiedziny u taty w Londynie są wyczerpujący psychicznie. Chociaż w tym roku pojawili się moi dziadkowie na dłużej niż 3 dni, bo aż 2 tygodnie, więc było lepiej niż zwykle. Mogłam chociaż przez chwilę poczuć się jak w domu. Teraz czuję bardziej wypoczęta, będąc tyle mil od Angli - odpowiedziała trochę unikając wszystkich niewygodnych kwesti. Jeśli zapyta to będzie mówiła, ale opowiadanie o tym jak tamto miejsce ją wykańcza jest bolesne. W tym roku rzeczywiście było lepiej. Miała kontakt z dziadkami, a oni nie wyrzekli się magii jak to zrobił jej ojciec. Byli jednak tak samo dociekliwi, robili z niej zwierzątko w klatce, które obserwują sprawdzając czy wszystko jest w normie. Wiele razy chciała krzyknąć, że nie jest, ale to by oznaczało, że będzie musiała tłumaczyć. Wolała oszczędzić wszystkim rozdrapywania starych ran i milczeć nawet jeśli ją rozszarpywało wtedy od środka. Mama była tematem tabu- nikt już jej nie wspomina jakby nigdy nie istniała. W wakacje czuła najbardziej tą bolesną różnicę. - Radzę Ci z nią porozmawiać. Nie wiesz co się może wydarzyć- stwierdziła Leah tajemniczo widząc zamyślenie Antoine. Z doświadczenia wiedziała, że udzielanie komukolwiek kazań to głupota, która nie przynosi efektów. Lepiej niech sam się zastanawia co jest słuszne. Wolała jednak chociaż spróbować zmusić go do tego. Tak często jest już na coś za późno, że nie ma czasu na zastanawianie się w życiu, czy warto. Nikomu nie służy odkładanie pewnych spraw "na jutro". - Co do jedzenia... Czy we Francji naprawdę je się ślimaki i żaby? Nie potrafię sobie tego wyobrazić- zapytała na rozładowanie tego co w niej siedziało. Myślenie równało się wspomnienią, a to łzą, których już dostateczną ilość wypłakała u ojca w pierwszym miesiącu wakacji. Teraz czas na miesiąc uśmiechu. Do tego kwestia dziwnych francuskich posiłków zastanawiała ją już długo, a miała wspaniałe źródło informacji. Teraz powinna tylko poznać jakiegoś Azjatę i zapytać, czy jedzą psy. Wtedy jej ciekawość zostanie zaspokojna jeśli chodzi o kulinaria świata. Chociaż w sumie ktoś mółgby się obrazić o takie pytania, ale Leah nie widziała wielkiego problemu w tym. Sama zawsze jeśli nie robiło to nikomu krzywdy lub nie zdradzało tajemnic, mówiła tylko prawdę, albo nie mówiła w ogóle unikając danego tematu. W słowach mimo wszystko nie jest, aż tak wylewna. Nie dopowiada, ucina i czeka. Jeśli ktoś jest zainteresowany będzie brnął dalej, jak nie to znaczy, że nie musi o tym wiedzieć. Leah lubi słuchać i mówić. Zdecydowanie jednak bardziej woli, gdy nie jej dotyczy temat. Nastawiła się na słuchanie i liczyła na to, że otrzyma jakąś odpowiedź za nim chłopak znów odpłynie myślami do łódki przycumowanej na brzegu w której jest pewna dziewczyna była pewnie równie zła, co i on sam.
Powrót do góry Go down


Antoine Bonnet
Antoine Bonnet

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Martwy.
Galeony : 64
  Liczba postów : 346
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6838-antoine-bonnet
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6846-antek-bonnet-skrzynka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7836-antoine-bonnet#221361
Widok z pomostu QzgSDG8




Gracz




Widok z pomostu Empty


PisanieWidok z pomostu Empty Re: Widok z pomostu  Widok z pomostu EmptyNie Lip 06 2014, 22:51;

Cóż, Bonnet był sobą. Tylko przy niej trochę mniej. Może dlatego uważała go za miłego chłopaka? Kto wie? W każdym razie, na pewno nie planował tego robić. Stawiać ją w sytuacjach, w jakich się zwykle nie znajduje i takie tam. Warto jednak pamiętać o tym, iż to były codzienne sytuacje. Raz zakupy robię ja, innym razem mój współlokator. Niekiedy to my się wyłaczamy, czasem nasi rozmówcy. Widać Leah miała naprawdę zaburzone kontakty z rówieśnikami. Cóż.. nie tylko ona. Tylko, że Bonnet z zupełnie innego powodu, no ale jednak. Jakby się tak zastanowić w sumie, to można było dojść do wniosku, że wszystko zawdzięczał Daenerys. Ona jakoś tak „otworzyła go” na ludzi, na świat, wszystko, co go otaczało. A teraz ta kobieta nie odzywała się do niego. Z jego własnej winy. W końcu on zaczął. On zrobił z igły widły. Przecież dobrze wiedział, z czym to mogło być związane, sam miał kota. No więc o co chodzi? Czemu się tak bardzo wkurzył? Sam do końca nie wiedział. Ostatnimi dniami, jeszcze przed tym incydentem chodził rozdrażniony i w ogóle. Po prostu, to była okazja, aby dać upust swoim emocjom. Cóż. I czemu w ogóle to zakrzątało jego głowę? Zwłaszcza, kiedy nie powinien. Przecież.. miał co robić. Nie trwał bezczynnie. Rozmawiał sobie, spacerował z Leah. Zatem? To chyba jest to, na co ludzie mówią miłość..
- Pod pociągiem? Jak to? Coś Ty zrobiła? Albo Tobie zrobili?! – spytał, nieco zbulwersowany, ale i zmartwiony. Oczywiście to ostatnie zręcznie ukrył. No dajcież spokój. Pod pociągiem. I to dlatego jechało na takie wyjazdy tylu nauczycieli, tak? Po to, aby uczniom groziło niebezpieczeństwo i działa się krzywda? No tak, no tak. To się nazywa bezpieczeństwo. I dbałość o to bezpieczeństwo. Z resztą, Hampson, przy całym szacunku dla niego, razem z resztą rady pedagogicznej pokazali już znacząco jak wielką trudnoścą jest upilnowanie tylu ludzi. W końcu zeszłoroczne ataki lunarnych są tego najlepszym dowodem. No, ale w sumie. Chyba nie ma, co narzekać, nie? Zwłaszcza, ze gdyby już tak strasznie chciano wszystkich pilnować urządzano by godziny policyjne, jakieś musztry, albo poranne apele. No, coś w tym rodzaju. A w dalszym ciągu jednak była to szkoła a nie poligon wojskowy, by panowała tu aż taka dyscyplina. Swoją drogą, ta żołnierska przerażała w pewien sposób nawet Bonneta, człowieka z twardymi zasadami i mocnym, można by rzec, kręgosłupem moralnym. – tak, wiem.. – powiedział tylko cicho, nawiązując do słów dziewczyny. Uwagę o wakacjach i pobycie w domu przemilczał. Bo i czemu mieli o tym rozmawiać? Rozumiał jądoskonale. Dlatego właśnie on, nie odwiedzał Pierre’a. Nie chciał się denerwować. W dodatku Jena.. O nie. Co to, to nie. Przecież rodzinny dom jest po to, że jak się już do niego jedzie, to nie po to, żeby się denerwować. No, bądźmy poważni, przecież. Prawda? Natomiast, co do jej rady.. no tak. Nie ma się co rozpisywać. Była inteligentna w końcu. Wszystko widziała. Znaczy, widziała. No, widziała fragment przedstawienia, widziała, że coś się dzieje i w ogóle. Przecież do tego nie trzeba było być specjalnie bystrym. Szczęśliwie wyskoczyła z tym pytaniem o jedzenie.
- Wstrętny i głupi stereotyp. – rzucił tylko z pogardą. Nędzni ludzie, którzy rozpuszczali takie plotki. Phi! Powinni się smażyć w piekle. – To znaczy, to prawda. Serwują u nas takie dania. No, ale musisz pamiętać, że Francja to także bagietki, znane na cały świat sery, wina, no i trufle. Najwspanialsze i najdroższe grzyby świata. I tak to działa. – powiedział uśmiechnięty. – Rozumiem, że nigdy tam nie byłaś, albo choć smakowałaś trochę naszej kuchni??
Powrót do góry Go down


Leah Aristow
Leah Aristow

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 394
  Liczba postów : 280
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7892-leah-aristow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7895-leah-aristow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7894-leah-aristow
Widok z pomostu QzgSDG8




Gracz




Widok z pomostu Empty


PisanieWidok z pomostu Empty Re: Widok z pomostu  Widok z pomostu EmptyPon Lip 07 2014, 09:55;

Leah każdego z założenia uznawała za dobrego. W każdym jest jakaś iskierka nadzieji. No prawie, bo i przypadki totalnie beznadziejne, również się zdarzają. Wyobrażanie sobie, że świat nie jest jednym wielkim zbiorowiskiem potworów dodaję otuchy. Do tego chyba nie ma na świecie ludzi co by bezproblemowo do wszystkiego podchodzili. Mogą sobie być towarzyscy, ale z pewnością mają jakieś małe wątpliwości. Kto się niby nie kłóci? Trzeba tylko potrafić odpuścić. Czasami warto dać sobie spokój z niektórymi rzeczami. Ustępstwa są potrzebne, żeby ludzie się nie pozabijali. Kadrą nauczycielską co by lepiej ogarniała wszystko, również... Takie już szczęście Puchonki, że musi sobie nazbierać mocnych wrażeń. - W sumie to nikt nic nie zrobił. Nie dało się oddychać w tym tłoku, a ja omdlałam. Jakiś hindus mnie pozbierał, a mało brakowało. Jeszcze trochę i bym wyleciała. Mam nadzieję, że Tobie podróż minęło o wiele lepiej. Nikomu nie życzę takich przygód- odpowiedziała w miarę spokojnie, ale nie mogła się nie wzdrygnąć na te wspomnienia. Może i czasamiw gniewie krzyknęła, że wolałaby nie żyć, ale nigdy nie było to do końca prawdą. Ta podróż jeszcze bardziej utwierdziła ją w tym, że bardzo lubi żyć jakokolwiek niż w ogóle, a w świecie zawsze czeka jakieś niebezpieczeństwo. Kto by jednak podejrzewał, że zagrożeniem będzie pociąg? Jak się jest taką damulką jak to sobie Leah wypominała, to się tak dzieję. Po chwili zmartwiła się milczeniem Antoine jednak potem zrozumiała, że jest mu wdzięczna. Nie chciał wiedzieć i cieszyła się z tego powodu. Wreszcie, ktoś kto dał jej z tym spokój. Sam też był przybity chyba całą sytuacją z dziewczyną, która była bardzo zdenerwowana, więc chyba ucieszył się, że woli rozmawiać o jedzeniu. Nie żeby była jakąś pasjonatką, ale samo orientowanie się w takich rzeczach jest dobry. Anglia pod względem dań wydawała się jej taka prosta dlatego zaczęła czytać o tym co ludzie robią na świecie. Tyle pomysłów, wykonań, a my chwalimy się herbatą. Chyba gorzej już być nie może. - Wynegocjowanie dalszych wyjazdów jest trudne, ale im więcej mi opowiadasz o Francji tym bardziej chciałabym się tam kiedyś wybrać. Czytałam o kuchni i miałam w rękach trochę przewodników. Gromadzę takie rzeczy. Kiedyś wyrzuszę w podróż dookoła świata, żeby to wszystko zobaczyć. Najlepiej opłynąć świat. Woda wydaje mi się taka bliskia, emocjonalna. To głupie, bo jest martwa, ale swoim "zachowaniem" przypomina ludzi. Jeszcze tyle rzeczy do poznania, zobaczenia, przeżycia. To zabawne, że wiem, iż chcę zwiedzać świat, a nie mam nawet pojęcia co chciałabym robić w przyszłości. Dziecięce marzenia chyba zadomowiły się we mnie na dobre. A ty? Wiesz kim będziesz?- powiedziała i zapytała zwyczajnie z uśmiechem. Tak wielu ludzi praktycznie od zawsze wie. Gdy ktoś opowiada o takich rzeczach, albo cieszy się i ma to co Leah nazywa "iskrą" albo robi z przymusu. Druga wersja jest dobijająca, bo czemu niby ktoś decyduje za niego? Dziewczyna była w stanie zrozumieć oddanie i posłuszeńtwo, a także inne tego typu rzeczy, ale przecież to jest skazywanie danej osoby na coś. Nie lubi niewolnictwa, a to było strasznie blisko niego. Po to mamy własny głos, by to on za nas przemawiał i kropka. Jest uparta i nie mogłaby temu zaprzeczyć, ale są rzeczy na które po prostu się nie zgadza. Wszyscy są równi. A raczej chciałaby by byli. Ponownie rozejrzała się po okolic i podziwiała widok. Indie są zarazem takie piękne i straszne. Chyba wszystko ma dwie strony medalu w życiu. Nie ma wyłącznie białego i czarnego. Tak naprawdę to są głównie szarości. - Wierzysz, że karma może działać? W takim sensie, że jest prawdziwa? Że wszystko co robimy do nas wraca?- zapytała o to bardziej dlatego, że sama nie bywła pewna co do odpowiedzi niżeli czekając na inną opinię. Ludzie wierzą w to. Ona chyba by się bała cokolwiek robić z takim założeniem. Wszystko może się odbić na przyszłości. Chociaż miało to trochę sensu, było bardziej przerażające niż pocieszające. W sytuacji tych ludzi może jest tak, że przynosi im to nadzieję. Jestem biedny, oddam jeszcze swój płaszcz, a za to kiedyś w przyszłości zdarzy się coś dobrego. W ten sposób ograniczają swoją świadomość co do kierowania własnego losu, ale nie potrzebują tego. Tak żyją. Leah często rozwodziła się nad ludźmi. Nie ma chyba bardziej dziwnych istot od nas. Nic nie ma tylu sprzeczności. Tak jak woda. Jest cicha i spokojna, by po chwili nagle zebrać swoją złość i tworzyć wiry, sztormy.
Powrót do góry Go down


Antoine Bonnet
Antoine Bonnet

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Martwy.
Galeony : 64
  Liczba postów : 346
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6838-antoine-bonnet
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6846-antek-bonnet-skrzynka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7836-antoine-bonnet#221361
Widok z pomostu QzgSDG8




Gracz




Widok z pomostu Empty


PisanieWidok z pomostu Empty Re: Widok z pomostu  Widok z pomostu EmptyNie Lip 13 2014, 19:06;

Uważanie każdego z założenia za dobrego było tak samo głupie, jak myślenie o nich, że są dobrzy. A nadzieja.. No tak, jest w każdym. Każdy ją ma. Podobno nadzieja matką głupich. Być może, ale jak każda matka kocha i dba o swoje dzieci, jak powiedziałby pewnie jakiś optymista. Sam Bonnet z kolei był realistą. Było to, jego zdaniem, dobre podejście – w ten sposób każdego człowieka można było uznać za neutralnego, podejść do niego bez jakiś większych emocji i nadziei. Oczywiście, już sam wygląd, pierwsze wrażenie i w ogóle świadczyło o czymś i było czymś w rodzaju punktem wyjścia/wyjaśnieniem swoich mniej lub bardziej uzasadnionych oczekiwań odnośnie jakiegoś człowieka. No, ale moment. Moment. Nie mógł się przecież zamyślać, zwłaszcza, że wyjaśniała się właśnie sytuacja z pociągu. – Rozumiem, zatem.. – powiedział, kiwając głową, po czym ruszył z nią trochę w prawo, dosłownie kilka kroków. Dzieki temu znalazła się w cieniu. – Skoro tak się stało, to pewnie źle znosisz takie temperatury. Powinnaś na siebie uważać, wiesz? – spytał, nieświadomie przytaczając, a w zasadzie parafrazując słowa ojca. Powiedział do niego kiedyś coś takiego. Nawet tym samym tonem.. To zabawne jak bardzo byli do siebie podobni..Nie! Wróć. Nie byli. To niemożliwe, aby był podobny do tego osobnika. Phy! A co do angielskiej kuchni.. Cóż, miała racje. Stuprocentową. – Skoro negocjacje zawodzą, to dlaczego nie postawisz swojego ojca przed faktem dokonanym? Czemu po prostu nie wyjedziesz i zostawisz go samego. Tak chyba będzie najlepiej, nie sądzisz? W końcu jeśli czegoś nie da się osiągnąć metodą ewolucyjną, to należy rewolucyjną, nie? – spytał ją, dzieląc się jednocześnie swoim tokiem myślenia. Nie, żeby popierał jakieś przewroty. Nie, one zawsze kończyły się tak samo, mianowicie powrotem do punktu wyjścia. Z resztą, najlepszy tego przykład rozegrał się kilka miesięcy temu na jego oczach. Rewolucja rozpoczęła się i zakończyła wraz z Faridem.. Resztę informacji o gromadzeniu przewodników przyjął ze spokojem, przytakując jedynie i uśmiechając się pod nosem. O czym wtedy myślał? Jaki miał do tego stosunek? Zostawił to dla siebie. W końcu tylko, na słowa o wodzie poruszył się. Gdy skończyła zadał tylko jedno pytanie – Byłaś kiedyś na lekcji u Price’a? Macie podobną filozofię.. – na tym temat się urwał, bo przeszli na nieco bardziej drażliwą kwestię. Co by tu jej powiedzieć? Kim chciałby być w przyszłości? Przecież odpowiedź wiadoma, odpadała. Zatem postanowił podzielić się z nią swoim marzeniem. – Wiesz, kiedyś chciałem zostać stylistą. I w sumie nadal chcę. Planuje po szkole otworzyć butik, sprzedawać jakiś projektantów, a potem samemu zabrać się za tworzenie własnej marki..
A czy wierzył w karmę? Dobre pytanie. Nie zastanawiał się nad tym nigdy, szczerze mówiąc. No, ale skoro już zadała pytanie, to wypadałoby na nie odpowiedzieć. – Nie wiem, czy wszystko. To na pewno duże uproszczenie. Karma to, Karma tamto. Czyli jeśli powiedzmy byłem miły w stosunku do Ciebie na Balu i teraz też sobie miło rozmawiamy, to czy gdybym zaprosił Cię na randkę to Karma by zadziałała i zgodziłabyś się? Wydaje mi się, że raczej byłby to wynik moich starań. Oczywiście, wszystko do nas wraca. Prędzej czy później.. No, ale to jest tylko usprawiedliwienie, ale także i obiekt budzący nadzieję. Coś jak bóg dla mugoli.. - zakończył, po czym uśmiechnął się.
Powrót do góry Go down


Leah Aristow
Leah Aristow

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 394
  Liczba postów : 280
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7892-leah-aristow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7895-leah-aristow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7894-leah-aristow
Widok z pomostu QzgSDG8




Gracz




Widok z pomostu Empty


PisanieWidok z pomostu Empty Re: Widok z pomostu  Widok z pomostu EmptyPon Lip 14 2014, 18:21;

Nadzieja z pewnością jest matką głupich. Leah wierzy w nią bardziej niż w samą siebie, więc zgodnie ze swoimi sumieniem przyznałaby, że jej mózg chyba nigdy się nie znajdzie. Miała wpadki co chwilę nawet z czegoś w czym naturalnie powinna czuć się pewna. Choćby takie zadania Złotego Sfinksa. Zgłosiła się, bo wie, że radzi sobie z Eliksirami bardzo dobrze, na koniec roku miała same Powyżej Oczekiwań i Wybitny właśnie z tego przedmiotu i mimo tego potrafi popsuć coś banalnie prostego, bo "przedobrza". Za duże starania wszystko psują, a raczej z takiego założenia wychodziła, więc często po prostu odpuszczała. Nie warto zabiegać o coś co i tak można łatwo rozbić. Nie licząć zdrowia. To, jak jej przypomniał jej towarzysz było ważne, choć ulotne. - Każdy powinien uważać, ale dzięki za troskę - odpowiedziała na pouczenie. Nie dodała, że nie jest biedną blondynką, którą trzeba pilnować, bo była to jedna z nielicznych chwil w których rzeczywiście chciała, być odbierana jako milsza. Ludzie często wypominają jej, że jest sarkastyczna, a przecież to jest po prostu przypadek! W życiu nie mówi takich rzeczy z premedytacją, słowa same się sypią z jej ust i nic na to poradzić się nie da. Czasami przypomni sobie, że powinna się opanować. Mimo wszystko z jakiegoś powodu jest Puchonką, choć i tak do pierwowzoru jej daleko. - Nie mogłabym mu tego zrobić. Jestem jedyną częścią jego dawnego życia, gdyby ją stacił... Boję się o tym myśleć. On mimo wszystko mnie kocha, za bardzo, ale jednak. To tylko dwa, bądź trzy razy do roku, a mu daje to wiele radości. Nie jestem nim. Nie potrafię porzucać tego co było dla mnie ważne. Byłoby najlepiej dla mnie, gdybym się tam nie pojawiała, ale nie mogę unieszczęśliwiać ludzi tylko dlatego, że chcę czuć się znów dobrze. Chyba nie potrafię nawet. Będę rozmawiać, bo chciałabym zwiedzać, ale nie mogę zacząć rewolucji skoro tej najważniejszej, w mojej sercu, jeszcze nie zakończyłam. Nie lubię krzywdzić innych - odpowiedziała wyczerpująco, starając się ograniczyć ilość informacji do minimum. Sprawa nigdy nie była łatwa i ona sama nie potrafiła jej wytłumaczyć do końca. Żyła przeszłością- taka była prawda, ale ona miała się do tego przyznać? Nigdy w życiu. Do tego chociaż nie znosiła czasu który spędzać musiała u taty to wiedziała, że nie wolno jej tego powiedzieć. Wszyscy stracili te kilka lat temu ważną dla siebie osobę, więc ona nie może być inna i użalać się nad sobą. Każdy ruszył dalej, próćz niej. Okazywanie słabości nie jest w jej stylu, musi być sprawiedliwa wobec osób które tyle dla niej zrobiły. Dlatego po opowiedzeniu, bardzo skrótowo i ogólnikowo tego dlaczego rewolucja nie może mieć miejsa w jej życiu. Potem na pytanie o nauczyciela roześmiała się. Może było jakieś podobieństwo, ale czy to dlatego? Chyba nie. Leah ma swój własny system myślenia, który składa się na miliony opini. - Może tak, ale nie wiem, czy to dlatego - stwierdziła i lekko się roześmiała. Czy wygląda w takich chwilach jakie typowa blondynka? Miała nadzieję, że nie. Antoine stylistą? Czemu nie. Znów zeszło na nadzieję. To chyba ważne słowo dla świata. Odnosi się do wielu rzeczy. A porównanie Karmy do ich sytuacji wydała się jej zabawna. W sumie pewnie tak mieszkańcy tego rejonu by to tłumaczyli. Bóg dla mugoli. W sumie to zależy dla jakiego. Maocha Leah nigdy nie wierzyła w niego. Ale ona jest głupim przykładem. Jest prostą kobietą i świat jest dla niej bezproblemowy. Jak kto woli. Leah zaczęła się zastanawiać czym dla niej jest nadzieja, skąd ją czerpie. Szybko jednak zrezygnowała z tych rozmyślań. Odpowiedź była tak niemądra, że nie chciała jej przyznać przed samą sobą. - Jestem ciekawa co może wrócić do mnie. Nic nie robię to inni też przestaną? Byłoby zabawnie - odpowiedziała i spojrzała na Antoine. Znów się uśmiechał. Czyżby rada dotarła rzeczywiście do niego? To dobrze, pasuję mu. Jak każdemu, nawet ona nie byłaby w stanie wskazać kogoś kogo uśmiech oszpeca. Chociaż nigdy nie uśmiechała się do lustra. Musi szybko to sprawdzić. - Jaka jest twoja filozofia? - zapytała wracając do tematu nauczyciela i jego podobieństwa do sposobu postrzegania świata Leah. Chciała wiedzieć co temu chłopakowi siedzi w duszy. Wydawał się jej niezwykły, ale może to dlatego, iż mimo wszystko rozmawia z "żółtkiem" będąc Ślizgonem? I jest inteligentny. To drugie było niezaprzeczalne, a i uwiodło dziewczynę. Uwielbiała rozmawiać z ludźmi którzy mając coś do powiedzenia. Umiłowała sobie inność, obserwację. Co innego miała robić w klasie, gdy siedziała sama? Nie było większego wyjścia, a jawne nie słuchanie i zajmowanie się czymś innym odpadało. Leah jest perfekcyjna, przynajmniej z pozoru. Łatwiej wtedy unikać pytań. Nikt nie chcę jej znać, więc nikogo nie interesuję jej sytuacja. Prosta sprawa. Niewielkie grono osób znających całą opowieść wystarczała. Może Antoine był układanką, ale Leah to jakieś sudoku. Znasz cyfry, ale kompletnie nie ogarniasz ich kolejności.
Powrót do góry Go down


Antoine Bonnet
Antoine Bonnet

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Martwy.
Galeony : 64
  Liczba postów : 346
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6838-antoine-bonnet
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6846-antek-bonnet-skrzynka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7836-antoine-bonnet#221361
Widok z pomostu QzgSDG8




Gracz




Widok z pomostu Empty


PisanieWidok z pomostu Empty Re: Widok z pomostu  Widok z pomostu EmptyPon Lip 21 2014, 14:17;

Skoro zgłosiła się do Sfinksa, to chyba powinna ogarniać coś poza eliksirami, nieprawdaż? Jakby nie patrzeć, poszczególne grupy nie odpowiadają tylko jednemu, góra dwóm przedmiotom. Gdyby tak było zapewne już na długo przed tegoroczną edycją zastanowiłby się, czy nie wystartować. Przecież zaklęcia ogarniał i był z nich całkiem dobry. Zatem? No tak, może nie zgłosił się dlatego, że po prostu nie chciał sobie odpuścić po czasie, albo żyć samą wyłącznie nadzieją, ze coś mu się uda? Jakby na problem nie spojrzeć, to jedno było pewne – to nie był egzamin, czy głupie zajecia w szkole. Tutaj szło o znacznie wyższą stawkę i zgłaszanie się do takich zawodów mając tylko nadzieje było, jego zdaniem przynajmniej, skrajnie absurdalne.
- Każdy, ale niektórzy tego nie robią. Nie ma za co. – skwitował jej słowa dotyczące uwagi o zdrowie. Jemu jakoś te upały nie przeszkadzały. To znaczy, oczywiście dawały się we znaki, no ale nie miał tak, że jego organizm nie domagał, czy coś. Może to dlatego, ze był tu w sumie stosunkowo krótko, nie? Ostatecznie jakby nie spojrzeć, to przecież nie był w tym miejscu wystarczająco długo, aby móc narzekać. A co do uwagi. Może i dobrze, że nie padła. Bonnet doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego rozmówczyni nie należy do głupich osób, nieinteligentnych, czy coś w tym stylu. A sarkazm? Co ona wiedziała o sarkazmie? W końcu była Puchonką. Zgoda, może Antoine sam nie był jego mistrzem, choć celne i cięte riposty zdarzały mu się często. Mimo tego jednak nie uważał się za wybitnego znawcę tego jezyka. Za to wśród swoich rówieśników z Pokoju Wspólnego, takie jednostki mógł śmiało wytypować. – Nie to miałem na myśli. Chodziło mi raczej o ponowną próbę nawiązania rozmowy. A gdyby ta na nic się zdała, to wtedy zwyczajnie spakować się i gdzieś wyjechać na kilka dni. Wiesz, terapia szokowa jest często bardzo dobra. – Więc też miała problemy z rodzicami. Ojcem konkretnie. Jak wiele ich łączyło, a zapewne nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. No, ale to dobrze. To tylko zasługa Antka, że jest tak a nie inaczej.
Kwestię znajomości Leah z Pricem skwitował tylko oznajmiającym niewiedzę wzruszeniem ramion. Serio, może nie była to dokładna kalka poglądów profesora, ale miał wrażenie, że dogadaliby się Ci państwo. No, może nie w kwestii wody. Znając nauczyciela, na pewno o żadnych z żywiołów nie powiedziałby, iż należy do martwych. Tego był pewien, choć czy stuprocentowo? Nigdy w końcu nie rozmawiał z nim na temat filozofii, jego przekonań i setki innych rzeczy, które składają się na jego osobę. A co do rozmowy o Karmie. Było to znaczne uproszczenie. – Czy nic do Ciebie nie wróci? Wątpliwe. W końcu nie można powiedzieć, że w znajomości ze mną, powiedzmy robisz coś więcej niż „nic”. Zatem, coś do Ciebie wróci, ale to będzie efekt obopólnych starań.. – skomentował jej wypowiedź. Szybko jednak zaatakował zaistniałą ciszę, niszcząc ją przy tym doszczętnie kolejnymi słowami. – Chociaż.. Nie powiedziałbym, że nic nie robisz.. Nie wyglądasz na taką osobę. Raczej, powiedziałbym.. że należysz do tych, którzy trzymają się z dala, jednocześnie obserwując i analizując, by wyciągnąć wnioski.. – urwał, po czym przybrał na twarz kolejny uśmiech, stanowiący notabene miła i przyjemną odmianę po poważnej minie sprzed jeszcze kilku sekund wcześniej. – Tylko ze mną, nie wiedzieć czemu Ci się to nie udaje, skoro pytasz mnie o moją filozofię. – rzucił, przenosząc swój wzrok na widok, jaki się przed nim rozciągał. Wziął głęboki wdech. Po czym zaczął swoją wypowiedź. – Uważam, że ludzie powinni dostać to, na co sobie zasłużyli. Dobro za dobro. Zło, za zło, śmierć za śmierć.. – przerwał. - Nie jestem też zwolennikiem teorii równego startu. Nie ma czegoś takiego. To idiotyzm, coś takiego nie istnieje we współczesnym świecie i nie istniało nigdy. Nie ma prawa bytu. A idioci i jednostki które mogą dać światu nic innego, jak kolejną generację ludzkości nie powinny zajmować w życiu wysokich stanowisk, w ogóle powinny być jakoś odosobnione od reszty..
Powrót do góry Go down


Leah Aristow
Leah Aristow

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 394
  Liczba postów : 280
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7892-leah-aristow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7895-leah-aristow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7894-leah-aristow
Widok z pomostu QzgSDG8




Gracz




Widok z pomostu Empty


PisanieWidok z pomostu Empty Re: Widok z pomostu  Widok z pomostu EmptyWto Lip 22 2014, 11:33;

Z tym Sfinksem to tak nie do końca z Puchonką było. Cóż chęć sprawdzenia się w czymś co nie było nauką. To chyba ją tak napędzało. Lubiła czuć się w czymś nie tylko "dobra", ale wybitna. To dawała jej znajomość eliksirów. Były dla niej formą magii, która choć nawiązuje do niej jest inna. Ma w sobie dziwny mistycyzm. Leah lubi wszystko co można odkrywać i poznawać. To jest fasycynujące w świecie dla niej. Nie wszystko jest już znane. Wiele rzeczy czeka tylko, by je dostrzec. Sfinks umożliwił jej położenie poprzeczki, którą musi przeskoczyć. Oczywiście jeśli gdzieś po drodzę zahaczy i padnie to będzie to bardziej bolesne niż gdbyby zastanawiała się czy powinna się zgłosić, ale ile sił jej to dawało. Wiedziała, że musi coś zrobić, a ukochała sobie obowiązki. Rok szkolny to raj dla niej. Wtedy ma to czego potrzebuję i choć nagle okazuje się, że nie ma czasu wolnego to to ją uszczęśliwia. Książki i zajęcia. Tylko te przydatne i praktyczne, bo i po co jej coś czego nie wykorzysta? Złoty Sfinks był innym obowiązkiem, który zaciągnęła sobie w sercu. Udowodnić, że ma takie same wymagane cechy jak inni, by osiągnąć sukces. Tak to już jest jak stajesz się Puchonem. Na każym kroku jesteś zmuszony tłumaczyć, że potrafisz coś zrobić i nie skończy się to katastrofą. Czasami ma sie wrażenie, że definicją ucznia tego domu jest słowo nieudacznik. Trochę to wpływa na poczucie własnej wartości. - Chciałabym umieć używać takich słów, które zostałyby zrozumiane przez niego nie robiąc mu przy tym wyrzutów. Co jest trudne, bo wściekam się za to co zrobił od samego początku i czuję, że mam do tego prawo. Sądzę, że każdy kogo zabrano z domu czułby się podobnie. W sumie podoba mi się opcja z wyjazdem. Problem w tym, że jeśli zdecyduję się wrócić to będę musiała tłumaczyć. Błędne koło. Chyba, że wyjadę raz na zawsze. Mam w końcu dziadków, a oni są podobnie nastawieni jak ja. Uważają, że popełnił duży błąd. Tylko on nie zauważył, że zrobił mi krzywdę. Wszyscy jednak milczą. To zabawne, że gdy powinno się krzyczeć to nie ma komu, a świat jest taki głośny - odpowiedziała i naprawdę zaczęła się zastanawiać czy pomysł rzeczywiście mógłby się sprawdzić. Nie ma to jednak znaczenia, bo co do jednego była pewna. Kończy 18 lat i ucieka do miejsca w którym powinna żyć zawsze. Jeśli dobrze pójdzie następne wakacje spędzi w samotności w swoim świecie. Piękne marzenie, które powinno stać się realne. Ten jeden raz wie, że nie postąpi jak perfekcyjny człowiek. Zostawi za sobą wszystko i zacznie od nowa. Sama. Ale czykiedykolwiek miała kogoś do twarzystwa? Nie. Więc problemu nie ma. Ona i jej okropnie podobna profesorska teoria. - Jestem, aż tak przewidywalna i łatwa? Pół życia próbuję się chować, a tu wszystko na nic. Chociaż niezawsze taka jestem. Pewnie ciężko będzie Ci w to uwierzyć, ale lubię mieć towarzystwo i rozmawiać... - powiedziała poł żartem, pół serio w odpowiedzi odwzajemniając uśmiech. To była taka głupituka prawda. Robiła z siebie posąg z wyboru, chociaż kocha mówić, śmiać się, śpiewać... Nigdy nie przyzna się na głos, że śpiewa, bo by się pogrążyła totalnie, ale chciała być szczera chociaż w pewnym stopniu. Antoine kojarzył się jej z osobą, która jest rozsądna i potrafi zrozumieć nawet skrajnie dziwną Puchonkę. Nie mogła się doczekać jego odpowiedzi o filozofię. To wszystko jest dla niej po prostu fascynujące. - Jesteś radykalny w swoich osądach. Jednak najgorsze jest to, że masz rację. To okrutne, ale prawdziwe. Nie lubię sobie o tym przypominać. Powinnam wiedzieć, że nic w życiu nie jest fair, a mimo to lubię myśleć, że... każdy ma szansę. Że wszystko jest sprawiedliwe, że dostajemy już to na co zasłużylimy. A przecież tak nie jest. Nie wiem czym sobie zasłużyłam na śmierć mamy. Przecież pracowała nad czymś słusznym. Chciała się przysłużyć tworząc zaklęcie odbijające Crucio. I zamiast tego zginęła. Dlaczego zostałam zabrana do... - przerwała nagle. Uświadomiła sobie, że stwierdziła, że jej mama nie żyje. To juz było za dużo. Ta informacja nie była przez nią utajniona, ale nie mówiła, a już napewno nie o tym jak to się stało. Nie nazywała tego stanu na głos. Do tego chciała powiedzieć, że przez głupotę ojca nie mieszka w magicznym świecie. Że żyje między mugolami. Tego się nie mówi. Sama czuła, że to hańba iż były pracownik Ministerstwa Magii skończył jako szef ogromnej mugolskiej firmy. Do tego nie znosiła tam być. Nie mogła latać na miotle w weekendy tak jak z mamą miały w zwyczaju, nie chodziły po Pokątnej, nie miała nawet swoich książek. Wszystko zostało w Dolnie Godryka. Całe jej życie. Mózg chyba też, bo chciała wyjawić jedną z dwóch rzeczy, których się wstydzi. Do oczu napłynęły jej łzy, ale przetarła je i szybko uśmiechnęła się ponownie.- Przepraszam. Zamęczam Cię swoimi problemami. To niewłaściwe. Do tego to miał być miły wakacyjny spacer, a nie debata o filozofii. Bezsensu zaczynałam. Opowiedz mi o czymś pozytywnym. Nie wiem, może o tym jakie miasta warto odwiedzić we Francji, albo co lubisz robić. Nie znam żadnych informacji na twój temat i chodź ty czytasz ze mnie jak z otwartej księgi to ja nie mam takiego sprytu. Jesteś interesującym człowiekiem i możesz powiedzieć coś ciekawego, albo lepiej. Powiedz coś kompletnie oczywistego - mówiła z zapałem. Chciała oddalić od siebie złe wspomnienia. Tak było najłatwiej, bo przecież nie będzie płakać. To żałosne robić jakieś sceny. A miała dobrego towarzysza, którego może wysłuchać i nie zanudzi się tym. Do tego żeby ułożyć układankę trzeba mieć jeszcze jakieś części.
Powrót do góry Go down


Antoine Bonnet
Antoine Bonnet

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Martwy.
Galeony : 64
  Liczba postów : 346
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6838-antoine-bonnet
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6846-antek-bonnet-skrzynka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7836-antoine-bonnet#221361
Widok z pomostu QzgSDG8




Gracz




Widok z pomostu Empty


PisanieWidok z pomostu Empty Re: Widok z pomostu  Widok z pomostu EmptyPią Lip 25 2014, 13:31;

Synonim Puchona to nieudacznik? Cóż, dość ciekawa sprawa, zwłaszcza dla niego. Bo w sumie Bonnet myślał sobie to co sobie myślał, o każdym Domu i jego przedstawicielach, ale nigdy nie definiował Żółtków tym określeniem. Prędzej amator, albo coś w tym stylu. Bo przecież znał Puszków, którzy robili w sumie całkiem ciekawe rzeczy, a problem polegał na tym, że nie bardzo wiedzieli jak się za nie zabrać. Najczęściej odstawali od reszty swoją wiedzą na temat zaklęć, czy eliksirów, jakby nie wiem. Tragedia jakaś. Mimo wszystko bardziej wolał ich od tych przeklętych ćpunów – Gryfonów. Najciekawsze było to, że pozostali Ślizgoni robili sobie z nich jakiegoś wroga rasowego numer jeden i w ogóle chcieli ich zwalczać na siłę. Idiotyzm. Zniżać się do ich poziomu. To przecież niegodne prawdziwych czarodziejów – magów czystej krwi. Oczywiście nie można zgeneralizować, no i powiedzieć, że wszyscy tylko tam pili i ćpali. Co to, to nie. Najsmutniejsze, że to tylko kiedyś były wyjątki, a teraz coraz częstsze przypadki. Świat, a zwłaszcza Hogwart schodził na psy..
- Zatem po prostu wyjdź. Wyjdź i zamknij drzwi. O cokolwiek chodzi, to zapewne drażliwy temat, a zatem nie możesz tego zrobić tak, aby nikogo nie ranić. Czasem łzy są potrzebne, że nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.. – tak wiedział coś o tym. Wiedział doskonale. No, ale od tego się nie przyzna, prawda? – A co do tego błędnego koła. Sama jesteś po części jego architektką. Z jednej strony ci to nie pasuje, ale z drugiej boisz się o tym powiedzieć, przez co wszystkim wydaje się, że jest okej, ale tak nie jest. A tylko bardziej się złościsz i smucisz, bo ci to nie pasuje. Nie mam racji? – taki tam wywód myślowy, nawiasem mówiąc niezbyt trudny do wywnioskowania. Ciekawe czemu sama na to nie wpadła. Choć.. Kto powiedział, że nie wpadła? W sumie, do takich rzeczy ciężko przyznać się przed samym sobą.
- Nie chodzi o to, że jesteś przewidywalna, słonko. – powiedział, natychmiast, kiedy skończyła swoją wypowiedź. A może nie skończyła, tylko chciała coś jeszcze powiedzieć, a on wszedł jej w słowo? Kto wie. Kto wie. – To, że trzymasz się na uboczu w sumie widać trochę po tobie. A poza tym.. Uwierz mi, potrafię rozpoznać takiego człowieka. Sam do nich należę, więc nie mam z tym problemu, wiem czym się odznaczają. Czy to jednak oznacza, że lubimy być sami? Niekoniecznie. Po prostu nie w każdym towarzystwie czujesz się swobodnie. To źle? Nie sądzę. – wyraził swój osąd. Czy on był rozsądny? Był spokojny, to na pewno, choć łatwo wpadał w gniew. Ale czy był rozsądny? To już inna sprawa, najczęściej nie kierował się przecież rozsądkiem w swoich osądach dotyczących ludzi i w ogóle. To były już czysto subiektywne opinie, na różny temat, niekoniecznie dyktowane zimną kalkulacją. Co innego, kiedy naszła go ochota na sprawdzanie swoich przyjaciół, znajomych, innych ludzi. Tego, co zrobiliby w różnych sytuacjach. Tutaj nie znał litości i wszystko dokładnie planował. A czy potrafił zrozumieć tę skrajnie dziwną Puchonkę? Oczywiście, ale prawdopodobnie tylko dlatego, że sam należał do ludzi skrajnie dziwnych. Poza tym, oboje kogoś stracili jak się dowiedział za chwilę. No i oboje mieli problem z rodzicami. Cóż.. Tak bardzo podobni, a tak bardzo różni.. Popłakała się? Świeże wspomnienie? A może tak dużo dla niej znaczyła. Cruciatus.. Kiepska sprawa, że tak to ujmę. Delikatna sprawa, ale jakoś musiał ją pocieszyć. Tylko jeszcze nie wiedział jak. Postawił zatem na szczerość. – Wiesz, może to co Ci powiem nie będzie pozytywne, ciekawe, interesujące, ani oczywiste ale. – podszedł do niej i przytulił ją. Rzadko to robił. Z kimś innym niż Dany. Zatem? Co się stało teraz? – To nie twoja wina, że twoja mama zmarła. To niczyja wina. Ani jej, ani człowieka, który zabił ją tym Cruciatusem. Sama mówisz, że wiedziała na co się pisze. Pracowała nad czymś słusznym. – pogładził ją po głowie. – Cruciatus to bardzo wredne i drastyczne zaklęcie, nie jest to Levicorpus, że myśląc nad przeciwdziałaniem co najwyżej się połamiesz. Myślę, że znała ryzyko swojej pracy. Mimo to, sądzę, że nie powinnaś być smutna. Wręcz przeciwnie – dumna z niej. W końcu nie bała się poświęcić własnego życia, by tylko jakoś przysłużyć się światu. A to nie jest łatwa decyzja. – skończył, po czym wziął głęboki oddech. – I to nie tak, że nie myślała o Tobie. Wręcz przeciwnie. Chciała Cię ochronić. Wynaleźć zaklęcie które zapobiegło by twojej ewentualnej śmierci w mękach. Twojej i tysięcy innych istnień. Pewnie nie jesteś tego świadoma, ale jest taką cichą bohaterką. A kiedy wynajdą to zaklęcie, to mimo iż zapomniana, na pewno będzie zadowolona, gdziekolwiek będzie, że jej ofiara nie poszła na marne.
Powrót do góry Go down


Leah Aristow
Leah Aristow

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 394
  Liczba postów : 280
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7892-leah-aristow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7895-leah-aristow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7894-leah-aristow
Widok z pomostu QzgSDG8




Gracz




Widok z pomostu Empty


PisanieWidok z pomostu Empty Re: Widok z pomostu  Widok z pomostu EmptySob Lip 26 2014, 12:09;

Leah pewnie bardzo ucieszyłaby się z takiego określenia. Przynajmniej nie godziłoby jej, aż tak bardzo. Budujący byłby też fakt, że nie jest przeciętnym Puchonem. Wiedzą nie odstaję raczej od nikogo. W sumie smutne jest to, że sama nie zna osobiście za wielu członków swojego domu. Kojarzy ich z widzenia, ale coś takiego jak relacja nie istnieję. Gryffonów raczej unika z faktu, że za bardzo wtykają się w nie swoje sprawy, ale czasami pozna kogoś i stara się nie oceniać. Przyjaźniła się bliżej z jedną, ale potem oddaliły się od siebie, a tamta wyjechała i słuch o niej zaginął dla Leah. Nie jest typem co będzie błagał o towarzytwo, więc zignorowała kompletnie jej odejście. Sama świetnie da sobie radę. Tak już jest, że "postęp" toruję drogę do autodestrukcji. - Musiałeś wiele przeżyć, albo jesteś bardzo dobry w czytaniu z ludzi - stwierdziła smutno. Nienawidziła takich momentów. Czuła się prawie naga. Jej dusza została ogołocona z tego prostego faktu. Gdzieś w jej sercu była durna myśl, że nie wolno ranić innych, ale rozdrapywanie swoich ran było jak najbardziej sprawiedliwe. - Problem w tym, że ją masz. Masz rację. Jestem tchórzem jeśli chodzi o mówienie o sobie - przyznała, bo i nie miała innego wyjścia. Nazywał wszystko czego chciała się wyzbyć. Widział wszystko czego nikt nie chciał dostrzec. W niezrozumiały dla nie sposób potrafiła opowiedzieć praktycznie obcej osobie o tym kim jest i co jej przeszkadza, a nie umiała postąpić tak samą z tatą. - Dobrze wiedzieć, że nie jestem dziwaczką jaką sobie wyobrażałam. Jakiś postęp - rzeczywiście taka o to sprawa pomagała. Metoda małych kroczków miała jednak jakieś zastosowanie. Nie już przecież taka malutka. Powinna wreszcie ruszyć dalej. Ile można się zamęczać jedną sprawą? Jak na razie, wie, że przez kilka lat z pewnością. A potem usłyszała kolejny wypowiedź, która łamie serce. Płakała, a przecież obiecała. Nigdy więcej łez. Nawet przysięgi złożonej sama sobie nie umie dotrzymać. Przy ludziach! W sumie przy jednym człowieku, ale to wciąż pogarsza sytuację. Takim który jakby zawsze wie co powiedzieć. - Dziękuję - tylko na tyle było ją stać? Jedno durne słowo, które w sumie oznaczało wszystko i nic. Za taką pomoc odwięcza się tym? Mur opadł. Powinna krzyczeć ze szczęścia. Dawno nie czuła takiej lekkości na sercu. Jakby musiała usłyszeć od kogoś innego, że to było ważne. Nie zmieni to faktu, że nie żyje, ale zawsze podnosiło na duchu. - Nie wiem co mogę jeszcze powiedzieć. To wiele dla mnie znaczy. I przepraszam, że Cię zmoczyłam lekko. Nie wiedziałam, że stać mnie jeszcze na produkcję takiej ilości łez. Dobrze, że tutaj jest upał - dodała chcąc pokazać, że czuję się lepiej. Przecież nie stwierdzić, że w takim momencie jest rzeczywiście szczęśliwa. Wyszła by na wariatkę. Ale Antoine opowiedział jej coś bardzo pozytywnego mimo, że było to zarazem bolesne. Czuła się źle, że zwaliła to na kogoś, ale chyba tego potrzebowała. Drugiej osoby, która posłucha. Uśmiechnęła się w stronę chłopaka tak szczerze jak nigdy przez kilka ostatnich lat do kogokolwiek. - Wracam do swojej prośby. Powiedz coś o sobie. Wyłkałam Ci prawie całe moje życie, a nie chcę prowadzić monologu. Mów o czym tylko chcesz. Chcę posłuchać - powiedziała oddalając się od niego i powracając do poprzedniej pozycji. Zależało jej na tym by go poznać. Czuła, że mogłaby go kiedyś nazwać przyjacielem. O ile będzie chciał ją jeszcze kiedyś zobaczyć po tym jak musi patrzec na jej zaryczaną twarz. Zapamiętać- nikt nie wygląda dobrze zaraz po płaczu, nosić ze sobą worek w razie potrzeby zasłonięcia twarzy. Przez jeszcze załzawione oczy spojrzała ponownie na krajobraz. Indie. Chyba polubi miejsce swojego wybawienia. Przeszłość to przeszłość. Czas skupić się na tym co jest. Ma wakację i ciekawych ludzi dookoła. Może być tylko lepiej.
Powrót do góry Go down


Robin Hunt
Robin Hunt

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : animagia (ocelot), pałkarz
Galeony : 298
  Liczba postów : 170
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8923-robin-hunt
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8925-czarna-skrzynka-robin-hunt#250128
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8927-robin-hunt#250137
http://signup.leagueoflegends.com/?ref=4f7eea9dc3ec4495404840
Widok z pomostu QzgSDG8




Gracz




Widok z pomostu Empty


PisanieWidok z pomostu Empty Re: Widok z pomostu  Widok z pomostu EmptyCzw Lip 31 2014, 17:45;

- Odważną? - zapytała Robin, kiedy opuszczały targ. Kącik jej ust znowu się uniósł. - Obnażanie się na środku hinduskiego targowiska nazwałabym raczej aktem bezdennej głupoty - zaśmiała się, poprawiając koszulkę zatkniętą za pasek spodni. - W końcu mogli na mnie ruszyć z widłami.
Hunt całkiem spodobała się ta nieco inna Voice, której uśmiech wydawał się całkiem szczery. Czyżby była pod wrażeniem? Tylko właściwie pod wrażeniem czego? Robin nie uważała tego, co zrobiła, za coś niezwykłego. Ot głupi żart. Nie miała na celu zaimponowania Lloyd czy udowodnienia jej czegoś. Po prostu była Robin. Tą samą, która robiła rzeczy, na które właśnie wpadła w chwilach, w których miała na to ochotę. Poza tym i tak było gorąco. Czemu tylko faceci mieli mieć prawo do chodzenia bez koszulek?
Fajne miejsce brzmiało intrygująco. Nie, nie. Słowa pomost i skakanie brzmiały intrygująco. Ale kiedy dotarły na miejsce, Robin zapomniała o wszystkich swoich wcześniejszych przemyśleniach. Dzień powoli dobiegał końca. Pomarańczowe promienie zachodzącego słońca leniwie przesuwały się po pomoście. Od wody czuć było lekki, orzeźwiający wietrzyk. Hunt nie miała pojęcia, skąd Voice wiedziała o tym miejscu, ale miała naprawdę świetny gust. Przynajmniej w tej kwestii. A jeśli już o nią chodzi... Wydawała się spokojniejsza z tą swoją rękawiczką. Chociaż Robin tęskniła za widokiem nagiej skóry jej dłoni. Wiedziała, że każda blizna opowiada jakąś historię. I zdecydowanie lubiła obserwować takie symbole. Zastanawiać się za każdym razem od nowa, jak wiele odwagi potrzeba, żeby nosić je z dumą albo przynajmniej bez wstydu.
Przeszła przez cały pomost, siadając na jego skraju. Niemal leniwymi ruchami zaczęła ściągać spodenki.
- Zawsze chciałam popływać w nocy. I nago. Zdecydowanie nago - rzuciła lekko, jakby nie wyjawiała nieco intymnego pragnienia, a jedynie opowiadała o tym, co chce zjeść na kolację. Zerknęła na Voice i wyszczerzyła zęby w uśmiechu. - Ale spokojnie. Oszczędzę ci katuszy. Zostanę w przyzwoitym stroju.
O ile jej bieliznę można było nazwać przyzwoitą. Cóż, po prostu lubiła koronki. A czasami lubiła też uwodzić koronkami. Albo zwyczajnie ściągać koronki z innych ciał.
Teraz jednak miała na głowie ważną sprawę, jaką było wyplątanie się ze spodenek, które niemal upuściła do wody. I Voice. Zdecydowanie miała na głowie Voice. Nie, żeby jej to nie cieszyło.
- To co z tym kotem? - zapytała tak samo lekkim tonem, zastanawiając się czy Voice dalej będzie blefować. Uśmiechnęła się znowu, przypominając sobie, że zapomniała o zdjęciu butów, zanim wzięła się za spodenki. Zsunęła je szybko, rzucając na bezpieczny obszar pomostu. Nie miała ochoty nurkować po swoje rzeczy. Spojrzała wyczekująco na Lloyd. Wiedziała, że dopiero co się poznały, ale już zastanawiała się czy zobaczą się jeszcze kiedyś. W Indiach. W Hogwarcie. Bez tych śmiesznych rękawiczek. A może dzięki nim. Chociaż zwykle myśli innych ludzi były ostatnią rzeczą, jaka ją interesowała, zastanawiała się, co siedzi w głowie Lloyd.
Przeciągnęła się, a światło słońca rozegrało na jej ciele drobne widowisko. Była gotowa do skoku. Ale najpierw musiała zaczekać na skok Voice.
Powrót do góry Go down


Voice Follett
Voice Follett

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 2585
  Liczba postów : 1623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9119-voice-lloyd
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9121-glos-w-twojej-glowie
http://czarodzieje.org/t9120-voice-follett-cheney-lloyd
Widok z pomostu QzgSDG8




Gracz




Widok z pomostu Empty


PisanieWidok z pomostu Empty Re: Widok z pomostu  Widok z pomostu EmptyCzw Lip 31 2014, 18:36;

- Taka z ciebie wstrętna czarownica, że od razu trzeba ruszać na ciebie z widłami? - spytała, unosząc brwi. - Bezbronna i niesamowicie urocza to może nie jesteś, ale pod czarownicę też się nie podciągasz - uśmiechnęła się lekko, poprawiając delikatnie włosy i usiłując przypomnieć sobie najbliższą drogę na pomost. Zapomniała nawet o tym złudzeniu bólu, które zawsze jej towarzyszyło. Nie miała już wrażenia, że ktoś obserwuje ją najbardziej karcącym spojrzeniem na świecie. Fakt, że Robin była obok działał na nią kojąco. Obiecała jej, że powie, skąd ma na dłoniach blizny i nie czuła, że może będzie tego żałować. Wszystko było prostsze i jaśniejsze, sama sobie wydawała się odważniejsza niż kiedykolwiek. Przemknęło jej przez myśli, że może nadszedł przełom, ale szybko odepchnęła to od siebie. W końcu aż tak mocno chyba nikt jej w głowę nie uderzył.
Poszła za dziewczyną na sam koniec pomostu z zadowoleniem stwierdzając, że Hunt jest usatysfakcjonowana wybranym miejscem. Voice trafiła tu kiedyś przypadkiem, błąkając się po uliczkach z papierosem w ręku i próbując odnaleźć drogę powrotną do łodzi. Łódź co prawda nie znalazła się jeszcze przez kilka godzin, ale widok z pomostu był warty tej przedłużonej wycieczki. Wtedy, tak jak i teraz miała ochotę ściągnąć z siebie ubrania i wskoczyć do wody, więc gdy tylko Hunt zaczęła zdejmować spodenki lekko się uśmiechnęła. W gruncie rzeczy i tak miała dzisiaj zrobić więcej, niż zazwyczaj, więc dlaczego by nie...?
Ostrożnie zsunęła z ramion kurtkę i położyła ją za sobą, a zaraz po kurtce ściągnęła także rękawiczki i zamoczyła dłonie w chłodnej wodzie. Obcisła koszulka była z tyłu mocno wycięta - odsłaniała połowę pleców i zapięcie czarnego koronkowego stanika - chyba identycznego, jaki miała na sobie Robin. Dotknęła palcami tatuażu na karku, by później zbadać nimi jeszcze węże na nadgarstkach. W gruncie rzeczy czuła się naga, ale to wrażenie było w porządku.
- Możesz pływać nago, nienago i jakkolwiek chcesz. Nie mam nic przeciwko - rozbawił ją jej obojętny ton. Czuła, że takie rzeczy leżą w naturze Gryfonki i nie widziała w tym nic złego. To znaczy, pewnie widziałaby w tym bardzo dużo złego, gdyby Hunt była nieatrakcyjna i nudna.
- Och, no tak, miałam ci poopowiadać o moim kocie. Prawie zapomniałam - przygryzła lekko wargę, usiłując zebrać myśli. Po kolei, Lloyd. Po kolei. - Mój kot ma na imię Amity. To okropne i bardzo zobowiązujące imię, które w ogóle do niego... Niej, bo to w gruncie rzeczy to kocica. W ogóle do niej nie pasuje - od zawsze tak myślała i z resztą pewnie na zawsze tak pozostanie. Poza tym, musiała przestać się motać, żeby przypadkiem nie zgubić ładu w swojej własnej historii. - Matka była głupia. Cholernie głupia. Pokochała do szaleństwa faceta, który rzucił wcześniej kobietę z dzieckiem. Poszła z nim do łóżka, olała wszystko, a jakiś czas później przybiegła do niego z wiadomością, że jest w ciąży, a ten niepoprawny dupek wyszedł i nie wrócił. Alessandra, to znaczy moja matka, załamała się, wyprowadziła z Hogsmeade do Windsor i tam mnie urodziła. Jak łatwo się domyślić, nienawidziła mnie od pierwszej sekundy mojego życia - uśmiechnęła się krzywo. W środku cierpiała niemiłosiernie, ale język był nieubłagany i ciągnął całą bajkę dalej. - Gdy miałam jakieś siedem lat poznała tą kobietę, która została wykorzystana przez tego dupka w taki sam sposób, ale pomińmy ten fragment i przejdźmy do sedna. Chyba właśnie wtedy, gdy wróciła z Walii zaczęła mnie kaleczyć. Za brzydkie słowa, za niezałożenie sukienki, za pytanie o ojca, proszenie o kota lub psa, wychodzenie z domu, wyglądanie przez okno, wycieranie krwi w ręcznik... - jej głos łamał się, gdy powoli unosiła dłonie do głowy, by ją nimi podtrzymać. - Mówiła, że tak będzie lepiej dla nas obydwu. Mówiła, że jestem grzeczna i odważna, bo nie płaczę i nie krzyczę... Ale później było w porządku. Przyszedł list do Hogwartu. Przez pięć lat bez przerwy mój kot drapał mnie nożem. I słowami - podparła brodę na pięści, patrząc przed siebie. - Ale chyba już jest dobrze. To znaczy, nie jest już tak źle - zatrzymała się, potrząsając lekko głową. Koniec tych rozczulań. - A co z twoimi plecami? - spytała. Starała się, żeby nie było to natarczywe czy zbyt bezpośrednie, ale musiała wiedzieć. Chciała rewanżu.
Powrót do góry Go down


Robin Hunt
Robin Hunt

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : animagia (ocelot), pałkarz
Galeony : 298
  Liczba postów : 170
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8923-robin-hunt
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8925-czarna-skrzynka-robin-hunt#250128
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8927-robin-hunt#250137
http://signup.leagueoflegends.com/?ref=4f7eea9dc3ec4495404840
Widok z pomostu QzgSDG8




Gracz




Widok z pomostu Empty


PisanieWidok z pomostu Empty Re: Widok z pomostu  Widok z pomostu EmptyCzw Lip 31 2014, 20:19;

- Dobrze się maskuję - mruknęła, wyobrażając sobie, jak tłum tych wszystkich mówiących w obcym języku ludzi szarżuje wprost na nią z zamiarem spalenia jej na pierwszym lepszym stosie. Czy tutaj działało to tak samo, jak w Anglii? Czy każdy drobny przejaw magii na zwyczajnej ulicy sprawiał, że hinduskie ministerstwo podobne do jej rodzimego zrywało się na nogi i biegło wymazywać pamięć nieszczęsnym mugolom, którzy mieli tę wątpliwą przyjemność znalezienia się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie? - Daj spokój. Jestem wielkim kłębuszkiem uroku - rzuciła radośnie, unosząc brew i posyłając Voice rozbrajający uśmiech. - Po prostu olałam zajęcia z hinduskiej kultury - rzuciła słowem wyjaśnienia. - A  Ty też nie widziałaś tu raczej tłumów na wpół roznegliżowanych kobiet - ciągnęła dalej, nie gubiąc przy tym uśmiechu. - Chyba że się mylę. Ale wtedy, błagam, powiedz, gdzie można je spotkać.
Robin zamilkła na chwilę, przypominając sobie, jak to się stało, że zaczęły rozmowę. Zdawało jej się, że rękawiczka zaczepiła się o jej spodenki wieki temu, kiedy jeszcze żadna z nich nie miała drugiej nic do powiedzenia. Czuła, że to wszystko powinno się potoczyć inaczej. Powinna była oddać rękawiczkę. Powinny były się rozejść. Pokłócić. Pobić. Znienawidzić. W końcu w pierwszej chwili czuła tylko ciężkość narastającej wokół nich nieprzyjemnej atmosfery. Poznały się zaledwie... przed chwilą. Voice była pełna strachu, Robin pełna złości. Ale im dłużej rozmawiały, tym bardziej Hunt miała wrażenie, że zna Voice już od dawna. Co sprawiało, że czuły się w swoim towarzystwie tak... lekko?
Dziewczyna śledziła każdy ruch towarzyszki, odkąd tylko na siebie trafiły. Nie uszedł więc jej uwadze fakt, że Voice właśnie ściągała kurtkę, a zaraz za nią swoją najcenniejszą zbroję - rękawiczki. Dopiero teraz Robin dostrzegła dwa węże wytatuowane na nadgarstkach Lloyd. Albo była Ślizgonką - Robin kompletnie nie mogła sobie przypomnieć sytuacji, w której być może minęły się na szkolnym korytarzu - albo po prostu lubiła węże. Tak czy inaczej były naprawdę interesujące.
Przyzwolenie na wszelkie pragnienia Hunt brzmiało... cóż, fascynująco. Chociaż gejdar Robin zwykle działał bez zarzutu, wiedziała, że niekiedy nie wszystko jest takie oczywiste na pierwszy rzut oka. Do tej pory nie pomyślała nawet o tych zainteresowaniach Voice, bo jakie to właściwie miało znaczenie?
Przeniosła wzrok z tatuaży na wierzch dłoni Lloyd. Były poznaczone tak gęsto, że trudno było odnaleźć wzrokiem odrobinę wolnej przestrzeni. Były... ładne. Robin pomyślała przelotnie, że chciałaby kiedyś przesunąć palcem wzdłuż każdej pojedynczej blizny. Myśl uleciała jednak równie szybko, jak się pojawiła.
- Bolą cię jeszcze czasami? - zapytała nagle, przypominając sobie, jak zaledwie dzisiaj jej własna blizna zapiekła wbrew wszelkiej medycznej logice.
Kiedy Voice zaczęła swoją opowieść, przez moment Robin była pewna, że słucha o realnym futrzastym stworzeniu zamieszkującym w dormitorium Voice. Kiedy jednak Lloyd zaczęła mówić o matce... Nie spodziewała się takiej otwartości. Nie tak szybko. Nie od kogoś, kto jeszcze przed chwilą wyglądał na przerażonego myślą, że ktokolwiek w ogóle dojrzy blizny na dłoniach. Słuchała uważnie, a jedynym dźwiękiem, jaki mógłby przeszkodzić monologowi Voice był cichy szum wiatru. Przez moment wyglądała, jakby miała się zatrzymać, ale to był wyjątkowo czysty skok. Lądowanie okazało się celujące. Historia godna wysłuchania. Amity Alessandra Lloyd godna potępienia. Ale Robin doskonale znała już kogoś, kto mógłby dotrzymać towarzystwa matce Voice.
Wiedziała, że pytanie o jej własną bliznę padnie prędzej niż później. Nie miała wiele do ukrycia. Choć jeśli się nad tym zastanowić, podzieliła się tą historią może z jedną czy dwiema osobami, które znała dłużej niż chwilę. Voice miała jednak prawo do rewanżu. Utkwiła wzrok w jej twarzy. Podczas gdy inni ludzie woleli gapić się na otoczenie, kiedy zdradzali swoje tajemnice, Robin łamała bariery, zdobywając się na kompletną bezpośredniość. Ufam, że tego nie wykorzystasz, mówił jej wzrok. Jej intuicja co do ludzi jeszcze nigdy nie zawiodła. Jeszcze. Przełknęła ślinę, ważąc słowa.
- Nasze matki mają podobny gust. - Uśmiechnęła się gorzko. - Do frajerów - dodała szybko. Wzięła oddech przed kolejnym zdaniem. Nagle ta historia wydała jej się nieco cięższa. Rzadko o tym mówiła. I chociaż blizny już od dawna były tylko bliznami... - Jest... Była... - Robin znów się zaśmiała, ale nie było w tym geście nic wesołego. - Właściwie nie wiem czy nadal żyje. Nie widziałam jej od jakiegoś czasu. Ale odkąd tylko pamiętam, dużo piła. Uprzedzam spekulacje, to nie jest jej sprawka - wtrąciła, przesuwając wierzchem dłoni po plecach. - Ale gdyby nie fakt, że miała gdzieś wszystko poza dnem butelki, pewnie nie szwendałabym się nocą po mieście. - Zaśmiała się po raz kolejny. Tym razem jednak zwyczajnie, lekko. Szybko spoważniała. - Wpadłam na jakiegoś typka. Najwyraźniej lubił małolaty. Ściana budynku była twarda, wystający z niej pręt ostry. Ot, cała historia - powiedziała bez wyrazu. Uważny obserwator mógłby dostrzec odruchowe marszczenie lewego nozdrza, gdy Robin na powrót utkwiła wzrok w wodzie. Właściwie to już nie bolało. Ale kiedy mówiła, znowu poczuła ohydny zapach perfum. Nie była pewna, co zdążyła pomyśleć Voice, ale czuła, że musi dodać coś jeszcze. Coś ważnego. - Nie dopowiadaj sobie końca tej historii. Nie był taki, jak możesz sobie wyobrazić. - Niespodziewanie wstała, powolnym, kocim krokiem zbliżając się do Voice. - To wtedy pierwszy raz udała mi się ta sztuczka - mruknęła. Zamknęła oczy, idąc wciąż naprzód. Poczuła szarpnięcie magii, pierwsze łagodne ukłucia w opuszkach palców. Czuła, jak pod powiekami jej źrenice zmieniają kształt. Wyprężyła się i... Było po wszystkim. Z jaką łatwością potrafiła to teraz zrobić! Miękkie futro ocelota otarło się przyjemnie o łydkę Voice i kocie ciało przeszył dreszcz. Zanim jednak Lloyd zdążyłaby się odwrócić, żeby zerknąć na mijające ją stworzenie, Robin już była w locie, a opuszki jej ludzkich palców zanurzały się w chłodnej wodzie.
Dobrze, że Voice nie miała nic przeciwko jednej, jedynej rzeczy; Hunt nadal nie była pewna czy animagiczna przemiana w komplecie z zestawem odzieży jest w ogóle możliwa.
- Pierwsza! - rozniosło się po zatoce.
Powrót do góry Go down


Voice Follett
Voice Follett

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 2585
  Liczba postów : 1623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9119-voice-lloyd
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9121-glos-w-twojej-glowie
http://czarodzieje.org/t9120-voice-follett-cheney-lloyd
Widok z pomostu QzgSDG8




Gracz




Widok z pomostu Empty


PisanieWidok z pomostu Empty Re: Widok z pomostu  Widok z pomostu EmptyCzw Lip 31 2014, 21:16;

- Też je olałam - uśmiechnęła się promiennie, jakby mówiła o najlepszej rzeczy, jaką w życiu zrobiła. - Podobno mówili coś o zasłanianiu ciała i tak dalej, ale biednym turystom wszystko się wybacza - dodała, unosząc kpiąco brwi. Oczywiście fakt, że nie była stąd był dla niej wytłumaczeniem na wszystko - na to, że zbyt intensywnie gestykulowała i mówiła, nie wiedzieć czemu, łamanym włoskim; na to, że mijała wszystkie posążki hinduskich bożków jak gdyby nigdy nic; na to, że kiwała głową na tak, a powinna to robić na nie. Indie, wraz ze wszystkimi swoimi obyczajami, niesamowicie mąciły jej w głowie i nauczyły ją tylko jednego - w którą stronę machać głową na indyjskich uliczkach, żeby jakiś nadgorliwy sprzedawca nie wcisnął ci przypadkiem bukietu kwiatów o monstrualnie wielkiej cenie.
W ogóle niekoniecznie bawiły ją te wszystkie szkolenia, mające na celu zagospodarowanie jej czasu w pożyteczny sposób. Wszystkie omijała szerokim łukiem. Nie interesowało jej ani mazanie henną po dłoniach, ani ozdabianie chust, ani uczenie się nazw hinduskich bogów, ani wyginanie ciała w skomplikowanych, całkowicie niepotrzebnych do życia pozach. Wolała powłóczyć się samotnie po uliczkach, a jeszcze chętniej wybierała puste ścieżki i tarasy widokowe, gdzie tłum ludzi nie szedł prosto na nią i nie zaczepiał o jej ubrania wszystkimi kończynami. Podobały jej się nieco opuszczone stoiska z niekoniecznie legalnymi eliksirami, uroczymi zabawkami, pięknymi kwiatami, tanimi płytami i książkami, na których niedobór ostatnio cierpiała. W Londynie dorwanie takich rzeczy po tak promocyjnych wręcz cenach graniczyło z cudem.
- Bolą. Chyba nie powinny, ale mam wrażenie, że bolą przez większość mojego czasu. Maści, eliksiry, okłady, nic nie pomaga. To chyba po prostu ból, który sobie przypominam. Chodzi za mną i nie daje mi spokoju, podporządkowuje sobie moje myśli - zatrzymała się na chwilę. Po raz pierwszy w życiu opisała to tak, jak czuje. Zastanawiała się nad każdym słowem, sprawdzała, czy jest właściwe. Nie chciała oszukiwać samej siebie. - Walczę z tym i nie idzie mi najgorzej - zaśmiała się, odgarniając włosy z twarzy.
Patrzyła Robin w oczy, gdy ta opowiadała swoją historię. Nie odzywała się ani słowem, nie komentowała, chłonęła każdą wypowiedzianą przez nią literę jedna po drugiej. Chciała, żeby Hunt jej zaufała. Chciała zachować jej tajemnicę tylko dla siebie, zapamiętaną idealnie tak, jak usłyszała ją po raz pierwszy.
Zastanawiała się, co powiedzieć, gdy brunetka rzuciła coś o sztuczce. Nie odrywała od niej wzroku, chciała dowiedzieć się, o co chodzi... Animag. No popatrzcie! W gruncie rzeczy mogła się tego spodziewać - po czarodziejach w końcu można spodziewać się wszystkiego - ale szybko oderwała się od gdybań na prawdopodobieństwami i pomyślała o jej postaci. Ocelot. W sumie mogła powiedzieć, że sposób poruszania się Hunt był w pewien sposób koci - zmysłowy, niewymuszony, ostrożny i leniwy. Hipnotyzujący. Nie zastanawiała się jednak nad tym długo - usłyszała plusk wody i zobaczyła zanurzoną w niej Robin.
Cholera, co jej szkodzi? Dawno tego nie robiła, może być zabawnie... Zdjęła buty. Spojrzała jeszcze raz na wytatuowane węże, gdy powoli ściągała spodnie. Ten na lewym nadgarstku - za prześlizgnięcie się przez to, co było...
Zaraz po spodniach zsunęła bluzkę, wystawiając na słońce płaski brzuch i krągłe, ładne piersi zasłonięte czarnym, koronkowym stanikiem. Ten na prawym nadgarstku - za wślizgnięcie się w to, co będzie. Wstała, wzięła głęboki oddech i skoczyła, by po chwili wynurzyć głowę z wody z rozbawionym, szczerym uśmiechem na twarzy.
- To kto będzie trzeci? - Było cudownie. Woda przyjemnie ją chłodziła, a oczy od czasu do czasu przelotnie zerkały na ciało Hunt, gdy dyskretnie je zasłaniała, odsuwając z twarzy mokre kosmyki.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Widok z pomostu QzgSDG8








Widok z pomostu Empty


PisanieWidok z pomostu Empty Re: Widok z pomostu  Widok z pomostu Empty;

Powrót do góry Go down
 

Widok z pomostu

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Widok z pomostu JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Indie
 :: 
Zatoka Nandi
-