Obecny czas to 19.05.24 14:07

Znaleziono 3 wyników

Klasa Magii Leczniczej

Grupa: Purpura - lekarzysta internista
Literka: C -> B
Przerzuty: B, 140 pkt co najmniej, 13/14 przerzutów wolnych.
Punkty ujemne: Chyba 0.
Dodatkowe:
I etap: +5 pkt za bycie gut uzdrowicielem (jam), +5 pkt za zajebisty eliksir #swag (Brandon).
II etap: +5 pkt za zajebistą przemowę.

No i udało się przebrnąć przez pierwszy etap, choć Lowell wewnętrznie skrzywił się trochę na zwrócenie uwagi, nawet w tym pozytywnym aspekcie. Ewidentnie chłopak wolał się trzymać teraz poza potencjalnymi oczami innych ludzi, w związku z czym wziął głębszy wdech, by tym samym zająć się tym, czym zająć się mieli. Dziewczyny prawidłowo przeszły do procesu przygotowywania eliksiru, szykując wcześniej odpowiednie substancje, w związku z czym Lowell mógł odetchnąć z ulgą. Eliksir zaczynał przypominać to, o czym dokładnie powiedział, by przyszykować w celu częściowego uleczenia pacjenta - trzymana natomiast w dłoni próbka krwi zdawała się nadal mieć ten sam, charakterystyczny kolor, od którego pochodzi nazwa choroby. Wszystko szło we względnym porządku; raz po raz, zgodnie z tyknięciami wskazówek zegara, jakoby ich ruch - pozbawiony jakiegokolwiek marginesu błędu - wyznaczał koniec pewnego etapu zajęć na rzecz następnego, bardziej nastawionego na prezentację efektów i wyników własnej pracy.
Początkowo niespecjalnie mu się chciało, wszak nie czuł się zbytnio na siłach, aczkolwiek musiał; spojrzawszy tym samym na dziewczyny, wszak był liderem, postanowił prostym gestem, tudzież skinięciem głowy, wyrazić własną gotowość, bawiąc się tym samym fiolką z zamkniętą w środku krwią. Nie była to jednak normalna krew, a prędzej w odcieniach purpury, w związku z czym od razu można było wyłapać znaczące różnice między normalną krwią, a tą od zachorowanego.
Mógł udawać, mógł siedzieć cicho, ale postanowił przejąć inicjatywę, by tym samym wystąpić na środku sali, zanim to pozostali członkowie grupy przejdą do wyjaśnień własnych poczynań. Doświadczenie w przekazywaniu wiedzy posiadał; liczne korepetycje, które rozdawał za darmo, umożliwiły mu tym samym wyrobienie pewnych schematów, dzięki którym szło mu znacznie prościej przedstawianie poszczególnych tematów. Czekoladowe tęczówki przeszły jeszcze raz po obecnych w sali uczniach, skupiając się na własnych notatkach, które to starał się skompletować na dowód posiadanej wiedzy i badań.
- Do czynienia mieliśmy z Purpurą - jedną z chorób wenerycznych, którą początkowo trudno jest zdiagnozować bez dokładniejszych badań. - zaczął opowiadać, dobierając na spokojnie prawidłową gestykulację, by tym samym w pewnych miejscach robić sobie prawidłowe przerywniki. Fiolki z zawartością jeszcze nie przedstawiał, zamiast tego przeszedł do najważniejszych kwestii. - Najważniejszą rzeczą było odpowiednie użycie środków ochrony w taki sposób, by samemu nie stać się nosicielami. Uzdrowiciel musi o tym wiedzieć, zielarz i eliksirowar natomiast... no cóż, niekoniecznie. To rola lidera drużyny, by ocenić rodzaj zagrożenia i jego metody rozprzestrzeniania się. To on poniekąd odpowiada za to, co może mieć miejsce i w jego obowiązkach znajduje się to, by ostrzec towarzyszy. By pokierować ich działaniami. - bo to uzdrowiciel posiada wiedzę i zdolności, by uniknąć potencjalnego nieszczęścia. Wiedział o tym doskonale; w pewien sposób na specyficznych polach zachowywał się odpowiedzialnie. A może to pasja do przedmiotu zdawała się predefiniować jego podejście do tematu.
- Ważne były zatem rękawiczki i odkażanie... Musieliśmy także unikać bezpośredniego kontaktu z zarażonym, jeżeli ten nie był konieczny w celu uzyskania należytych próbek do badań. Bo nawet jeżeli niczego nie zauważyliśmy podejrzanego, choroba mogła w mgnieniu oka rozprzestrzenić się, gdybyśmy postanowili pójść z tym wszystkim bez większego przygotowania. - powiedziawszy w należytej dozie harmonii, przedstawienie tego nie było w żaden szczególny sposób problemem, gdy zaczął się trochę rozkręcać. Bez większego wysiłku, kiedy to naprawdę dawał sobie z tym wszystkim rady. Tęczówki spoglądały czasami z należytą dozą ostrożności, ale prędzej były łagodne, choć ta łagodność pozostawała w objęciach z częściową pasją, którą to starał się powstrzymywać. Lubił cholernie ten przedmiot, ale doskonale wiedział, że ma zaledwie parę minut na przedstawienie tego całego zdarzenia. - Główna diagnoza polegała na wywiadzie z pacjentem i zapoznaniem się z objawami, z jakimi miał do czynienia, a kiedy to nie pomogło - wszak choroby są naprawdę różne i podobne zarazem - zdecydowałem się podjąć pobrania próbki krwi do badań za pomocą zaklęcia Collection. - w tym momencie wyjął tym samym probówkę z purpurową krwią, od której to pochodziła nazwa bakteryjnego schorzenia. Parę razy nią poruszył, by tym samym zwrócić potencjalnie uwagę. Zwierzęta na to reagują - na ruch. Ludzie chyba też...
- I jak się okazało, odpowiedź wysunęła się w dość prosty sposób. Nazwa choroby pochodzi od zmiany barwy krwi na odcień typowy dla purpurowych odcieni, co umożliwiło także przygotowanie odpowiedniego leczenia w celu zlikwidowania choroby. A jako że jest to zakażenie bakteryjne, odpowiednia dezynfekcja zakażonego miejsca i eliksiry wiggenowe są dość powszechną metodą leczenia. - choć czasami chciałoby się powiedzieć, że fioletowy to fioletowy i nie ma co z tym walczyć. - Najważniejsza była jednak współpraca.
Wytłumaczywszy jeszcze parę kwestii w dość szybkim skrócie, cofnął się ze sceny, by tym samym pozwolić na przedstawianie własnej roli komuś innemu. Bo i tak się rozgadał do tego stopnia, że nie było sensu więcej stać, w związku z czym oparł się plecami o ścianę, wyłączając w pełni samego siebie z rozgrywki, by tym samym dać chwilę dla własnego gardła.
by Felinus Faolán Lowell
on 06.04.21 0:19
 
Search in:
pierwsze pietro
Temat: Klasa Magii Leczniczej
Odpowiedzi: 990
Wyświetleń: 28499

Klasa Magii Leczniczej

Grupa: Purpura - Uzdrowiciel.
Kostki: 6 -> 1 [darmowy] -> 6 -> 3 -> 3 -> 4 -> 3 -> 6 -> 1 -> 6 -> 6 -> 1 -> 2
Przerzuty: użyte 11/14
Punkty ujemne: 0.
Dodatkowe: +5 pkt za bycie gut uzdrowicielem (jam), +5 pkt za zajebisty eliksir #swag (Brandon).

Nie ma to jak zagrożenie zakażeniem - owszem, podchodził do tego z odpowiednimi restrykcjami sanitarnymi, co nie zmienia faktu, że jakoś nie widziało mu się dotykać bez jakiejkolwiek ochrony pacjenta. Dlatego, korzystając z tego, z czym mieli tutaj do czynienia, postanowił zminimalizować ryzyko przejęcia na siebie potencjalnie nieprzyjemnej choroby. Spisywanie notatek równie szło szybko oraz gładko, jakoby udowadniając, że mimo wcześniejszej kontuzji... jest tak naprawdę sprawny. I nie stracił niczego ze swojej użyteczności, w związku z czym przenikliwe spojrzenie uważnie utkwiło na twarzy najmłodszego z ekipy, kiedy to wiedział, że skoro jako tako objawów nie widać, mogą mieć one położenie gdzieś indziej. Skóra nie zdawała się posiadać żadnych objawów... no, pomijając oczywiste pieczenie i swędzenie, co dość często się zdarza przy infekcjach intymnych. Równie dobrze mógłby sobie z fusów wywróżyć, z czym akurat ma Wiktor do czynienia, aczkolwiek Lowell przypomniał sobie wszystkie nazwy chorób, jakie to Williams kazał sobie przestudiować.
- Więc mamy pieczenie i swędzenie, co występuje tak naprawdę w większości chorób i zakażeń układu płciowego. - westchnąwszy, wiedział, że notatki tutaj na nic się nie zdadzą, bo o ile zgadywanie choroby z tyłka bardzo mu się podobało, o tyle jednak wolał mieć pewność. A najlepiej to się głośno myśli, no i pozostali - mniej obeznani w uzdrawianiu - czegoś się nauczą. A o to chodziło profesorowi. - Mogłaby to być Anoplura, ale skóra nie jest zabarwiona na charakterystyczny, zielonkawy kolor. - oczywiście, jak żeby inaczej - zamiast od razu przejść do rzeczy, wolał dookoła, bo czemu nie. Czuł się przy tym super, w związku z czym kontynuował, kiedy to raz po raz przyglądał się dłoni Puchona, uważając przy tym skrupulatnie. - Przy Sylisie mielibyśmy do czynienia z ropną wysypką o niebieskawym zabarwieniu, a przy Zapaleniu Ockney'a - guzkami. Na Nitinię to też nie wygląda, bo brakuje wściekle pomarańczowej ropy. - naprawdę - nie chciało mu się, ale tego nie pokazywał. Po prostu socjalizowanie się z innymi nie było mu teraz po drodze, w związku z czym podchodził do swojej funkcji na dystans, tak samo do innych.
Przygotował niewielką fiolkę oraz różdżkę, by tym samym poprosić Wiktora o wystawienie ręki. Wtedy Lowell użył tym samym zaklęcia pobierającego próbki - skupiwszy się głównie na krwi - która to przybrała charakterystyczny, purpurowy kolor. Od tego właśnie pochodziła nazwa tej choroby. Od barwy, do jakiej przystępuje płynąca w ciele posoka. Zamknąwszy flakonik, potrząsł nim parę razy, pokazując towarzyszom, z czym dzisiaj jest im dane walczyć. Dla Felinusa było to poniekąd zabawne.
- Panie i panowie, mamy do czynienia z Purpurą. Jak podejrzewacie, nazwa pochodzi od tego, jaką barwę przybiera sama krew podczas jej przebiegu. - odstawił tym samym pobraną ciecz na bok, zapisując kolejne notatki, których mógłby zażądać tym samym profesor. W międzyczasie trzymał w prawej dłoni różdżkę, radośnie kręcąc nią między palcami, choć ta spadła raz na podłogę, kiedy to za późno zareagował - a raczej nerwy za późno przeniosły odpowiedni sygnał - w związku z czym drewniany patyczek czekał nieprzyjemny upadek i ponowne podniesienie. - Jest ona spowodowana bakteriami, które mogą bytować na środkach higieny używanych przez nosiciela od trzech do dwudziestu czterech godzin. - zaznaczywszy, odwrócił notatkę, wszak skończyło się miejsce z pierwszej strony. Stety niestety. - Powoduje, w zależności od płci, albo ropny wyciek, napuchnięcie, zmianę koloru włosów łonowych na czerwony i ból przy oddawaniu moczu, albo upławy połączone ze świądem i zaburzeniem miesiączkowania, jak również obfite krwawienia. - zanotował. Jakoś nie widziało mu się przedstawiać w inny sposób tego, co chciał przekazać, w związku z czym kontynuował. - O dziwo, zwiększa też popęd płciowy. Ale myślę, że oszczędzimy autopsji. - mruknął, czując trudną do odparcia chęć chwycenia za fajkę i zapalenia papierosa. Ostatnio się od nich cholernie uzależnił, co było wynikiem nadmiernego stresu. Palił nawet wtedy, gdy ich nie potrzebował; uciekał do tak prymitywnych metod, ale co mógł zrobić? Aktualnie nic.
- Leczenie charakterystyczne dla chorób bakteryjnych. Jako że obejmuje ono cały organizm, skupimy się głównie na magicznym odkażaniu miejsca, w którym widnieją objawy, jak również podamy eliksir wiggenowy. - zalecił dziewczynom, polecając zostać Wiktorowi na miejscu. Było nudno, ale za to nikt przynajmniej nie ucierpiał. To chyba z tych nudów tak kusiło go wsadzić papierosa do gęby i odpalić, nawet jeżeli przed lekcją jeden nikotynowy zastrzyk zwyczajnie sobie do organizmu wprowadził.

by Felinus Faolán Lowell
on 30.03.21 19:47
 
Search in:
pierwsze pietro
Temat: Klasa Magii Leczniczej
Odpowiedzi: 990
Wyświetleń: 28499

Powrót do góry

Skocz do: