Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Wielka Sala

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 29 z 39 Previous  1 ... 16 ... 28, 29, 30 ... 34 ... 39  Next
AutorWiadomość


Charlotte de La Brun
Charlotte de La Brun

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 314
  Liczba postów : 859
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2124-charlotte-de-la-brun#71682
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6063-szarlotka#172038
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptyPon 18 Cze - 20:24;

First topic message reminder :

Nie mów mi że ja się nie znam pf. Znam się, tylko inaczej. Patrzę przez swoje cztery oka na świat jak prawie każdy człowiek i w ogóle takie tam. Różnica minimalna. No a poza tym ja go doskonale rozumiem. Myślisz, że nie lubie plotkować jak on? No bo w sumie to nie lubie... Ale na pewno nie pogardzę zalewać ludzi falami hejtu jak to on zazwyczaj miał w zwyczaju. W ogóle wiesz co ja ostatnio znalazłam?! Ha ha haaaa, teraz ci nie powiem, ale może jutro jak będziesz grzeczny.
- Ależ kochanie, wcale się nad tobą nie znęcam. - Stwierdziła oczywiście fakt, jakże inaczej. Ona była dla niego bardzo dobra i takie tam, wiesz jak jest. - Już chcesz wychodzić? Dopiero przyszliśmy. - Uniosła brwi patrząc na niego w udawanym zaskoczeniu i w ogóle. Dopiero co przed chwilką się przywitali, a ten już chciałby się ruchać. No dobra, w ramach prezentu Szarlotka dostała od niego kieliszek, uroczo. Ale to nie oznacza że od razu rzuci mu się w ramiona i będą pod stołem się pieprzyć czy w ogóle gdziekolwiek na tej sali.
Pokiwała główką, całkowicie się z nim oczywiście zgadzając. To, że pasowali do siebie jak mało kto było wiadomo od ich przybycia do szkoły. Takie dwa kundelki w ogóle słitaśne. Jak ten no... Jak sie kurcze ta bajka nazywała o tych psach? OJ WIESZ O CO MI CHODZI
- Vanbergowi kurwa. Naleigh, a komu. - Zirytowana łaskawie oświadczyła mu z kim tam za jego plecami się porozumiewa, oczywiście uważała, że za gwałtownie zareagował i w ogóle wydarł się jej do ucha. Ale jako że było to z czystej zazdrości, która tak na marginesie strasznie się jej podobała, dostał od niej jeszcze jednego całuska. No jak ona się dla niego stara to ja nie wierze. Też to doceń kurwa
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Clara Hepburn
Clara Hepburn

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : rezerwowa szukająca
Galeony : 648
  Liczba postów : 982
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3996-clara-hepburn
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3998-listy-do-panny-hepburn
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7180-clara-hepburn
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptySro 26 Cze - 22:49;

Zgodnie z zaleceniami swojego niesamowitego partnera, Clara nie śpieszyła się specjalnie. Z właściwym sobie ociąganiem za pomocą zaklęcia zmniejszyła alkohol, który dał jej do schowania Grig i włożyła go do torebki. Taka sprytna była! W ogóle niesamowity przykład dawała jako prefektka, ech! Jednakże cóż, pomińmy rozwodzenie się nad tym, że czasem trzeba się poświęcić, zwłaszcza, jeśli również nie lubi się tego bleh ponczu podawanego na różnorakich balach i przejdźmy do części posta, w której opisuję wygląd Clary, bo siedziałam dobre 20 minut na poszukiwaniu sukienki dla niej! Tak więc uznajmy, iż ona siedziała nad swoim ekstra balowym wyglądem jakieś dwie godzinki, do czego się oczywiście nie przyzna - zapytana o czas przygotowań, odgarnie tylko blond włosy, zamruga rzęsami i powie "zapomniałam o balu, dziesięć minut temu się obudziłam"! I zapewne wszyscy jej uwierzą, EHE. W każdym razie, wyglądała sobie TAK. Tym razem nie spięła włosów w żaden sposób, pozwoliła im łagodnie opaść na ramiona, ACH. Żałowała, że nie może po prostu ot tak zbiec po schodach, nawet oprzeć się o żadne męskie ramie nie mogła, bo umówiła się z Grigiem na miejscu! Smutny był los Clary na obcasach, potykającej się co rusz o własne nogi. Oczywiście co parę kroków rzucała każdemu mordercze spojrzenie, przeświadczona, iż wszyscy uczniowie Hogwartu tylko czekają na moment, aż Hepburn faktycznie się potknie! Dzielnie jednak dotarła przed salę, modląc się w duchu o moment, kiedy już będzie mogła zdjąć to cholerstwo ze stóp.
Zanim weszła do sali, rozejrzała się jeszcze pobieżnie, w poszukiwaniu... no cóż, chyba wszyscy wiemy kogo, taki tam, odruch! W maskach jednak trudno było jej kogokolwiek dostrzec, ale miało to też swoje dobre strony - ją też było przecież trudniej rozpoznać. Dlatego, niezbyt pewnym krokiem, starając się popisowo nie wyjebać, weszła do sali. Na szczęście nie trudno było jej dostrzec swojego chłopaka w tym tłumie, uff! Może to z tego powodu, że stał on przy samym wejściu, ale cii, to na pewno umiejętności detektywistyczne Clary.
- Grig! - zawołała w końcu, kiedy zauważyła wysoką sylwetkę Rosjanina. Niestety nie mogła dopaść do niego wesolutko, te obcasy naprawdę utrudniały życie! Podeszła do niego zatem ostrożnie, biorąc za rękę, sprawdzając jeszcze, czy to na pewno Orlov - chyba tak, zważywszy na fryzurkę!
Powrót do góry Go down


Jeanette L. Villeneuve
Jeanette L. Villeneuve

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : wilkołactwo
Galeony : 441
  Liczba postów : 446
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3574-jeannette-leanne-villeneuve
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3578-poczta-jeannette
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7719-jeanette-leanne-villeneuve#214305
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptySro 26 Cze - 22:51;

Radar brzydkich słów wykrył duże nagromadzenie w pewnym miejscu, w które Jeanette udała się prędko, wyczuwając jakąś grubszą sprawę. Detektyw przemknął cicho między parami, które momentami nie miały wstydu, aby pojawić się przy byłym nauczycielu, którego nieco pamiętała. Głównie przez dziwną aferę z Lancaster, lubiła węszyć na ich temat, choć wtedy nie była tak wprawiona jak teraz w śledzeniu i wyciąganiu informacji.
Rozejrzała się, aby sprawdzić jak dużo osób zajęło się małym spięciem, po czym dokładnie przeanalizowała sytuację i stwierdziła, że w zasadzie nie ma ochoty wnikać w szczegóły, ale chętnie popatrzy na bójkę, skoro i tak nie ma co robić na tym cudownym balu z zapchanymi łódkami, gdzie każdy był zajęty. Stanęła sobie ślicznie i wsłuchała w śliczny potok słów Ślizgona. Musiała przyznać, że język miał wyrobiony! Za to Phersu wyglądał na podpitego, co nieszczególnie zdziwiło Jeanette. I tak wyglądał super, w sumie jak kapitan, co nie?
Powrót do góry Go down


River Quayle
River Quayle

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 279
  Liczba postów : 420
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5479-river-quayle#159453
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5483-rzekowa-sowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7165-river-quayle#204302
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Administrator




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptySro 26 Cze - 22:52;

Oczywiście jego dziewczyna w stroju tej tropikalnej panny tarzana na pewno prezentowałaby się wyśmienicie!
- Właściwie mogłaś to tajniacko przemycić! - uznał niczym prawdziwy znawca przyglądając się strojowi Madison, bo wszakże pod tą sukienką wciąż mogła mieć stanik ala Jane, czy coś w tym stylu. Tak całkiem miło mu się zastanawiało nad tą bielizną, jaką mogła mieć na sobie Richelieu, kiedy Ted zaczął komentować wybór sowy. Na bogów, jak mogła nie pojmować jego logiki, jego ziomek, no serio?
- Ale jestem piratem w Anglii! A w Anglii nie ma papug, są tylko sowy, to tak celowo, Ted, jak ty mnie nie rozumiesz! - Odparł z istnym smutkiem, rozkładając dramatycznie ręce na bogi. No bo jak to tak, żeby musiał jej tłumaczyć o co chodziło z Moraggiem? Natomiast, gdy ciemnoskóra podziękowała mu za złote rady, przesłał jej w powietrzu tylko słodkiego buziaka, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jaki jest pomocny! Jego brat oczywiście odpowiedział jakoś niemrawo na komentarz w sprawie ubrania, więc Riv tylko machnął ręką, jeszcze na dodatek ku pokrzepieniu serca tego marudy, Madison postanowiła stanąć po jego stronie, więc uznał, że nie będzie z nim rozmawiać, bo jeszcze znów ucieknie czy coś takiego. Jak jest powszechnie wiadome River posiadał tajemnicze indiańskie moce do przeganiania swojego brata.
- Taktak, kazałem też paru innym dziewczynom przyjść na złoto, żebym w razie czego mógł się jeszcze wkręcić do nich. Tak, że uważajcie, bo jak się będę przy was nudzić, to będę zmuszony poszukać sobie jakiejś dziewczyny z Hogwartu - westchnął nad swoim ciężkim losem od raz podłapując słowa Teda i rozwijając je do swojej historii. W międzyczasie w ich gronie pojawiła się Marcelka, pytając o czym dywagują. - A nic, tak sobie rozprawiamy nad moimi balowymi partnerkami, w sumie jakby się uprzeć, to twoja maska też pasuje do mojej koszuli.
Po tych słowach uśmiechnął się bardzo niewinnie do Madison, bo to przecież takie tam szalone żarciki były i na pewno nie szukał tu innej dziewczyny! Co by to potwierdzić złapał za rączkę blondyneczkę.
- Moja droga, powinniśmy też Anglikom pokazać jak się tu tańczy - powiedział poważnym tonem do Madison, a potem obrócił ją wokół osi, by wykonała piękny obrót, jako wstęp do ruszenia na parkiet.
- Ejej, kobieto w wysokich obcasach, Ciebie też to nie ominie, masz ze mną zatańczyć nasz taniec, nic mnie nie interesują te twoje utrudnienia - powiedział do Teda machając ręką i patrząc na dół jej kiecy, gdzie powinny być jej wysokie buty, których teraz i tak nie było widać. No hallo, oni mieli poważny układ taneczny, który musieli zaprezentować całemu Hogwartowi, najwyżej Ted będzie tańczyć bez butów!
Powrót do góry Go down


Danae Blackwell
Danae Blackwell

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 38
  Liczba postów : 79
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5903-danielle-blackwell
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptySro 26 Cze - 23:02;

Prawdę powiedziawszy, nie wpadła w przedbalowy szał. I zaspała. Owszem, dobrze słyszycie. Zaspała i jedyne co zrobiła przed wyjściem, to przeczesała włosy, wcisnęła się w prostą sukienkę w zielonym, agrestowym kolorze i wyleciała z dormitorium jak strzała, starając się w biegu założyć buty na płaskiej podeszwie. Nie zamierzała męczyć się jeszcze z obcasami, o masce też zapomniała i liczyła na to, że nie jest aż tak ważna. Piórko... cholera. Przypięła je spinką, więc miała je w widocznym miejscu - we włosach. Maleńkie, ale jaskrawe jak mały neonek. I... stopklatka.
Zatrzymała się w drzwiach, przechyliła nieco głowę na bok. Kurczę. Ona ma znaleźć wśród tych wszystkich ludzi swojego kolibra. Aha.
A potem zerknęła na podest, z którego odpływały gondole i pomyślała. Taaaak. Nie była ani wysoka ani głośna, wykorzystała więc to, co wychodziło jej na ogół najlepiej - kombinowanie.
Przystanęła tak, by było ją widać, po czym wspięła się jeszcze na palce.
-Huh? Okej... koliber!
Kilka osób stojących przed nią zasłoniło uszy, bo wyrwało jej się naprawdę głośno. Miała bardzo bojowy nastrój, bo nie zamierzała spędzić tego balu samotnie. Zmarszczyła gniewnie brwi, i już miała zeskoczyć, ale rozmyśliła się. Splotła ze sobą palce obu dłoni, nerwowo gryząc dolną wargę. Teraz, jak zastanowiła się na chłodno i przekalkulowała całokształt, to nawet się nie umalowała. Jezu, nic nie zrobiła z włosami! Dammit.
-No dobrze, gdzie jest ten nieszczęśnik?
Rozejrzała się jeszcze po ludziach, już bez przekonania.
Powrót do góry Go down


Steven Berg
Steven Berg

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja, wilkołak lunarny
Galeony : 112
  Liczba postów : 119
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5957-steven-berg#169670
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5960-daimon-poczta-stevena#169674
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptySro 26 Cze - 23:03;

Steven cały czas czekał i tracił powoli nadzieję, że jego partnerka w ogóle zamierza się zjawić na balu. No cóż wcale by się nie zdziwił gdyby do końca balu był sam. Widział jak coraz więcej osób odnajduje swoje pary i zaczynał wątpić by pojawienie się tu było dobrym pomysłem. W końcu jednak odepchnął się od ściany i zaczął się przechadzać wśród stolików i tańczących par starając się wypatrzeć przypinkę z piórem znikacza. Naprawdę chciał już być tym szczęśliwcem i poznać pannę, z którą sparowało go losowanie. Jednak przedzierając się przez Wielką Salę nie mógł jej jednak wypatrzeć. Podszedł zatem do jednej z pustych łódek i usiadł czekając na swoją partnerkę.
Powrót do góry Go down


Rex Sheffield
Rex Sheffield

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 31
  Liczba postów : 41
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5969-rexland-sheffield#169922
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5971-t-rex
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptySro 26 Cze - 23:09;

Uśmiechnął się i odpiął swoją przypinkę. Podał ją Barthowi i mrugnął wesoło. Dobrze się stało, chyba. Wieczór się przecież jeszcze nie skończył, noc jest młoda.
- Przyda się - zaśmiał się.
W sumie racja, znał się z Cubbinsem już sporo. Obaj mieli wspólne zainteresowania i poglądy. Często dzielili się jakimiś informacjami dotyczącymi mugoli, więc jakoś tak wyszło. Jeśli komuś przypadkiem pokrzyżowali plany, no cóż, trudno się mówi. Lajf is brutal.
- Też się zapisałeś? W sumie dużo osób się na to zapisuje, ciekaw jestem, gdzie tym razem nas wyślą.
Nauczanie to ciężki zawód, przynajmniej w mniemaniu Rexlanda. Tylu kretynów, którym trzeba przekazać wiedzę. Chyba by się pociął albo powystrzelał idiotów.
- Nie narzekam, dość dobrze - pokiwał głową. - Tak udało mi się przejść do kolejnej klasy. Z resztą sam nie wiem jak mam mówić. Albo teraz jestem na ostatnim roku?
Do klapy marynarki wpiął sobie przypinkę z piórem hoacyna. Może ktoś go zauważy?
- Dłużej nie przeszkadzam - stwierdził. - Dama czeka - skinął głową w kierunku Afry i pożegnał Bartha. Sam zwrócił się w kierunku miejsca z trunkiem.


Ostatnio zmieniony przez Rex Sheffield dnia Czw 27 Cze - 19:32, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Casper Villiers
Casper Villiers

Student Slytherin
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 1292
  Liczba postów : 1620
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5219-casper-villiers
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9144-nowa-sowa#256102
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7167-casper-villiers#204308
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptySro 26 Cze - 23:09;

W pewnym momencie Villiers przestał słuchać. Naprawdę. To kim był w oczach innych... Nie obchodziło go? Tak. To będzie dobre określenie. On właśnie tym różnił się od swojej siostry. Miał wyjebane. Uśmiechnął się kpiąco po raz ostatni próbując wyciszyć potok myśli. Chyba nawet nie zauważył, kiedy Cassandra odeszła od nich. Sam też to zrobił. Ten facet go prowokował. Dla Kacpra się dzisiaj kończyła szkoła. Sama myśl o tym jak bardzo mógł upaść ten człowiek przerażała go. Jeśli rzeczywiście miał być taki za ileś tam lat to może trzeba pomyśleć nad zmianą... Czegokolwiek? Boże to byłby dobry pomysł, ale nie oszukujmy się. Villiers nie jest dobrym materiałem do przeprowadzenia jakiś wielkich zmian. On chyba w skórze buntownika zostanie na wieki wieków amen.
Odwrócił się. Nie zamierzał wracać, ani słuchać. Nie zamierzał też jakoś ingerować dalej. Po prostu w pewnym momencie się wyłączył. Nie wiedział czy to ktoś położył mu rękę na ramieniu czy on sam zebrał się w sobie, aby się wycofać, ale rzeczywiście to zrobił. Psucie sobie nerwów nie należało do jego rozrywki. No nie dzisiaj.
Wszedł wreszcie do środka. Sala była dziś... Piękna? To chyba mało powiedziane, ale może lepiej, żeby Kacper jej nie opisywał swoim językiem. Niektóre określenia mogłyby być zbyt dobitne. No zdarza się. Kiedyś na pewno opanuje swój język i nie pozwoli się zaczepiać. Hm. Chyba wszyscy chcieliby dożyć tego dnia, ale wtedy byłby koniec świata. Niektórzy się nie zmieniają.
Jeszcze przez chwilę miał wrażenie, że powinien znaleźć Cass, ale chyba najpierw doszedł do wniosku, że wolałby się napić. Jeszcze zabrałaby mu alkohol podobnie jak papierosa i smutno by było. A tak to wciąż jest nadzieja, że uda mu się coś wynieść z tego balu. Alkohol we krwi też się liczył.
Uśmiechnął się do kogoś. Po chwili żywo tłumaczył komuś, żeby nie zwracać uwagi na zdarzenia przed chwilą, bo ani to skomentować, ani jakoś opisać. Po prostu trzeba puścić to w nie pamięć. Potem rzeczywiście obiecał przedstawić paru osobom Cassandrę. W sumie Casper nienawidził bali. Wolałby tych wszystkich ludzi spotkać na luźnym ognisku, gdzie można posiedzieć i po prostu pogadać. To nie dużo. A tutaj jakieś maski. Jakieś szalone ustawki.
Włożył maskę na twarz i ruszył w głąb sali. Nagle chciał zatańczyć. Z kimkolwiek. Może znajdzie po drodze nową Villiers. Oby.
Powrót do góry Go down


Cortacesped Caraballo
Cortacesped Caraballo

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 186
  Liczba postów : 248
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5954-cortacesped-caraballo
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5956-cortacesped#169648
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptySro 26 Cze - 23:10;

Raz omal kogoś nie wywróciła, innym razem sama niemal nie upadła, ale w końcu utrzymując już równowagę zaczęła zbliżać i zbliżać się do osoby, którą to miała znaleźć. No, przynajmniej była pewna w jakichś dziewięćdziesięciu procentach, że to ona. Zdziwiła się jednak nagle do tego stopnia, że przystanęła w pół kroku, gdy blondynka, urocza i na swój sposób słodka, tańczyła beztrosko na parkiecie bez pary, tak sobie, samotnie! Ktoś mógłby powiedzieć, że to całkiem normalne – no bo kto komu zakazuje tańczyć samemu? Ale w taki sposób, jaki robiła to ta dziewczyna! Niezrażona, udając, że wraz z nią jest partner (przynajmniej tak to wyglądało z perspektywy Corta’y), emanując wręcz radością zapewne czerpaną z tego wydarzenia. Ale czy na pewno? Na pierwszy rzut oka wyglądała, jakby potrafiła cieszyć się z wszystkiego w nietypowy sposób. Nie wiedziała kim jest, nie wiedziała ile ma lat, z jakiego pochodzi domu, nie wiedziała w sumie nawet, jak naprawdę wygląda, bo gdy odwracała się w jej stronę, maska przysłaniała całą jej twarz. Mimo to miała dziwne wrażenie, że ta osoba jeszcze ją zaskoczy. I jakże się nie myliła!
Gdy dziewczyna w końcu ją zauważyła (Corta nawet nie pamiętała jak to się stało, że odległość między nimi tak się zmniejszyła, że bez problemu mogły rozmawiać, bez szczególnej zmiany miejsca) i przestała tańczyć, Ślizgonka dość szybko oceniła jej strój. Na pewno drastycznie różnił się od tego, który przywdziała sama Cortacesped, ale wcale jej to nie przeszkadzało. W zasadzie od zawsze miała szacunek do tego, co ktoś preferuje, ale musiała przyznać, że jej partnerce w tym stroju bardzo, ale to bardzo pasowało. Uśmiechnęła się do własnych myśli.
-Dla mnie to wygodna opcja, a i dodają klimatu temu wydarzeniu, przynajmniej w mojej opinii – odezwała się w końcu, dźwięcznym i rzeczowym tonem. Nerwy które towarzyszyły poszukiwaniom, jak i samej świadomości, że się spóźniła, w końcu ją opuszczały, szczególnie, że dziewczyna bezpośrednio niczego jej nie wytknęła, nie robiła jej też o to żalu ani nie prawiła złośliwości.
Raz jeszcze omiotła wzrokiem salę, dłużej zawieszając wzrok na przepięknym suficie, ale nie zdążyła porządnie zacząć zastanawiać się nad pięknem scenerii, gdyż partnerka nagle wypaliła z ciekawostką o świergotku. Nie wiedzieć czemu rozbawiło to Cortacesped, co było szczególnie dziwnie biorąc pod uwagę dom, z którego pochodziła. Ale nie potrafiła opanować cichego chichotu, który wymknął się z jej ust. Miała nadzieję, że przez muzykę parnerka miała problem z jego dosłyszeniem. Szybko zwróciła swój wzrok spod maski na nią.
-Świergotki są ciekawymi ptakami i powiem szczerze, że cieszę się, że akurat jego pióro nam przypadło. Początkowo jego głos jest bardzo przyjemny, z czasem może właśnie doprowadzić do szaleństwa, jak sama powiedziałaś. Przypomina mi to nieco miłość, która to właśnie może w ten sposób ewoluować. O tak, świergotki to ciekawe ptaki – powtórzyła, z nutą rozbawienia w głosie. –Choć zupełnie do mnie nie pasują – dodała jeszcze, ciągle rozbawiona.
Powrót do góry Go down


Bartholomew Cubbins
Bartholomew Cubbins

Nauczyciel
Wiek : 52
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja, metamorfomagia
Galeony : 136
  Liczba postów : 174
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5936-bartolomew-cubbins
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5938-fobos-puchacz-bartolomewa
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptySro 26 Cze - 23:29;

Barth szybko zamienił przypinki. Dopiął sobie do klapy marynarki pióro jaskółki i spojrzał na swoją partnerkę. Teraz już kompletnie nie wiedział jak się ma zachować. Z jednej strony mógł skakać aż pod sufit nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście, z drugiej jednak strony zwyczajnie się bał. Jednak miał nadzieję, że ten wieczór będzie udany.
- Na pewno. Mam nadzieję, że trafisz równie dobrze jak ja po zamianie. – powiedział i wreszcie lekko się uśmiechnął. Sma nie wiedział czemu ale spędzenie tego wieczoru z Arfą było dla niego niczym spełnienie marzeń jakie snuł odkąd tylko zobaczył ją w tej sukni.
- No to mam nadzieję, że dalej będziesz trzymał poziom i skończysz studia z wyróżnieniem. Zresztą u mnie i tak masz zawsze dużego plusa za to, że tak bardzo interesują cię Mugole. Dzięki tobie moje zajęcia stają się ciekawsze. – dodał i klepnął przyjacielsko chłopaka w bark. Na pytanie czy też się zapisał skinął twierdząco głową.
- Starałem się uzyskać informacje od dyrektora gdzie to ma być ale niestety milczał jak zaklęty. Powiedział tylko tyle, że na pewno nam się spodoba. – rzucił i spojrzał na Arfę siedzącą przy stoliku.
- Ja również dłużej nie zatrzymuję i jeszcze raz życzę przyjemnego wieczoru, no i może do zobaczenia na wakacjach. – powiedział. Pożegnał się z chłopakiem i odszedł w stronę tego samego stolika, przy którym siedziała Arfa.
- Wybacz, ze musiałaś czekać. Mam nadzieję, że się za bardzo nie nudziłaś. No i ponawiam pytanie. Zatańczymy?
Powrót do góry Go down


Juno Primrose Kavanaugh
Juno Primrose Kavanaugh

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 182
  Liczba postów : 290
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5753-juno-kavanaugh
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5754-don-vito-poczta-juno
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7239-juno-primrose-kavanaugh
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptySro 26 Cze - 23:45;

Pytanie na śniadanie, jak się czuje dzisiaj panna Kavanaugh? Z odpowiedzią będzie ciężko. Niewysoka blondynka była wyraźnie nadąsana i lada chwila była w stanie przyłoić komuś pięścią w łeb. Nie pozwalały jej jednak na to maniery. Była przecież damą. Ale, ale od nowa. Zacznijmy wszystko od początku.
Kocica zdobyła się na ten onieśmielający gest i zaprosiła swojego partnera od seksu i czasami nawet pogaduszek na bal. Jakby nie patrzeć stanowiło to całkiem spory krok w ich dotychczasowej relacji, dlatego kiedy usłyszała w odpowiedzi twierdzenie, dumna z siebie zaczęła w myślach opracowywać plan tego wielkiego dnia. Tym razem postanowiła zaufać Watsonowi i nie sugerować się postronnym gadaniem za plecami. Podobno już nawet poszły zakłady o to czy wystawi Gryfonkę czy nie. Ona jednak była dobrej wiary. Ostatnio przecież widywali się nieco częściej, a i on jakiś może odmieniony był. Może nawet przestał ćpać? No dobra, dzień dziecka nie trwa długo i cudów nie dokonuje, a June aż tak naiwna nie była żeby w to uwierzyć. Jej myśli szybko zajęły się czymś innym. Na codzień przecież ubierała się w rzeczy wygodne, luźne t-shirty, postrzępione spodnie, oficerki, trampki, rzadko kiedy balerinki. Tym razem chciała nieco zmienić sposób patrzenia innych na jej osobę. Nie żeby ją w ogóle obchodziło co kto myśli, ale na Merlina - była kobietą! Chciała wejść do Wielkiej Sali i sprawić żeby wszystkie spojrzenia powędrowały na nią. Oczywiście myślała też nad założeniem zwykłej prostej sukienki, a do niej oficerek i hipisowskiej opaski z koralików na włosy, jednak powstrzymała się z wprowadzeniem zamysłu w życie. Po niedługich przemyśleniach udało jej się zdobyć czarną długą suknię, z rozcięciem z przodu, w którym było miejsce dla jej długich nóg. Do tego założyła klasyczne czarne szpilki na kilkunastocentymetrowych obcasach, od których już na sam widok bolały ją stopy. Do tego dołożyła czarną, prostą maskę, dlatego w ogólnym rozrachunku wyglądała tak: ta z lewej + maska. Włosy pozostawiła rozpuszczone, dlatego w lekkim nieładzie opadały jej na ramiona. Delikatną opaskę z czarnych koralików umieściła na głowie, w sposób taki że nachodziła jej na czoło. (wiecie, jak te hipisowskie opaski, czy hipsterskie bandany, które z czół prawie spadają na nos). Jakoś nie mogła jej sobie odpuścić odkąd pojawiła się jej pierwsza wizja. Było jej cholernie niewygodnie, ale się opłacało. Skropiła się też delikatnymi, owocowo piżmowymi perfumami, które dawały jej pazura. Ogólnie gdyby mogła cmoknęłaby na swój widok, ale głupio tak. Nawet samemu przed lustrem. No nieważne, mniejsza. Jej cudowne przygotowania zostały przerwane nagłym znakiem zapytania jaki pojawił się w jej głowie, po otrzymaniu korespondencji z Isolde, która jak zwykle starała się ją postawić do pionu, a ona opornie przywierała do podłogi. Zastanawiała się długo nad słowami przyjaciółki i nad tym co jej nawet napisała, a potem wykreśliła , bo głupio było jej się przyznać przed samą sobą. Dopadły jej czarne myśli. Tak jak nigdy się nie zastanawiała co by było gdyby, to teraz serio zastanawiała się CO SIĘ STANIE JEŚLI. Dajcie jej wódki. Dużo wódki. Musi to sobie wszystko przemyśleć. Jedyne ryzyko picia w jej przypadku było takie, że po alkoholu robiła się niezwykle wylewna i rozmowna, dlatego nie daj Boże pal;nie coś głupiego na ten temat... Może powinna zamontować sobie na ręku gumkę recepturkę i za każdym razem kiedy zacznie o tym myśleć strzelać nią w rękę, do póty dopóki ta nie stanie się czerwona i spuchnięta, a jej myślenie O TYM zbrzydnie, afe. Nieważne no, długo się nie zastanawiając ruszyła w kierunku Wielkiej Sali, mając cichą nadzieję że jej partner jednak jej nie wystawi, a ona będzie pokazywać tym wszystkim hejterom środkowy palec. Nie dostała od niego żadnej sowy, ani nico z wiadomością o tym, że odbierze ją spod drzwi, dlatego sama ruszyła do Zamku, wyświechtana i pięknie pachnąca. Mimo, że marzyła o tym żeby wychylić na raz szklankę wódki, weszła uśmiechnięta do sali i zaczaiła się gdzies z brzegu żeby mimo tego KOZACKIEGO PRZEBRANIA, Oliver potrafił ją odnaleźć. Jedna minuta. Dwie minuty. No gdzie on jest? Dobra, nie panikuj. Rozejrzyj się po tłumie. Pięć minut. Nie wariuj!
Powrót do góry Go down


Grigori Orlov
Grigori Orlov

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 46
  Liczba postów : 542
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4219-grigori-orlov
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4220-grigori-orlov
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7195-grigori-orlov
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptySro 26 Cze - 23:52;

Ależ z nich był zgrany zespół, naprawdę. Wszystko ustalone, przyszykowane, zaplanowane i oczywiście idealny przebieg akcji. Powinni dostać medal za parę roku, naprawdę, z taką niesamowitą organizacją. W każdym razie Grig czekał sobie chodzą w tą i z powrotem przy wyjściu, rozglądając się po tym niezbyt przyjemnym tłoku i starając się nie podpalić ludzi obok swoim papierosem. Dobra tak naprawdę spiołował na kogo popadło, taki z niego rozbójnik. W każdym razie kiedy tak sobie czekał zastanawiając się jak do cholery ma znaleźć teraz Clarę, kiedy usłyszał swoje imię w oddali. Zaczął się rozglądać jakoś w złą stronę, bo ujrzał dopiero swoją partnerkę, kiedy złapała go za rękę. Uśmiechnął się do niej krzywo i przyciągnął do siebie całując ją lekko w usta. Co prawda potem się odwrócił, by zaciągnąć się szlugiem, ale skoro byli razem, zapewne Hepburn już była przyzwyczajona do tego uroczego dymu, w trakcie całowania Griga. Biedna dziewczyna. Albo nie, nie wiem, co kto lubi. Mi to nie przeszkadza, hehs.
- Wzięłaś wszystko?- zapytał obejmując ją tak, żeby było mu wygodnie i prowadząc przez tłum póki co w stronę stolików na wodzie. Zaraz potańczą, w końcu są w tym niesamowici i bardzo wytrenowani, tylko niech najpierw Grig chociaż trochę się napije. Kiedy dotarli do jakiegoś wolnego stolika Orlov wyciągnął dłoń, by pomóc jakoś wejść na łódkę Clarze w tych jej obcasach, dzięki którym nie była już przy nim taka niziutka. Usiadł z westchnieniem na ławie i przygotował im dwie szklanki oraz znalazł jakiś sok.
- Patrz jest wino, a nie ten obleśny poncz. Może wolisz? - zapytał zerkając na swoją partnerkę i dopiero mógł na spokojnie ogarnąć jak wygląda. Wrzucił papierosa do wody i wyciągnął dłoń by dotknąć jej loków ładnie rozpuszczonych. Wziął jej zgrabne nóżki i położył na swoich nogach, obejmując ją przy tym luzacko ramieniem.
- A całkiem okej wyglądasz – powiedział uśmiechając się krzywo, po czym pochylił się, by pocałować swoją super dziewczynę trochę mniej przelotnie niż na powitanie, po czym położyć rękę na jej sukieneczce, gdzieś gdzie powinno być kolano. Przeniósł wcześniej maskę, bo jakoś chyba ona miała specjalnie utrudniać im całowanie, czy coś. Wrócił w końcu do ich szklanek, czekając aż Clara zadecyduje. Rozejrzał się przy tym dookoła i zorientował się, że w łódce obok siedzi sobie jego ex ze swoim wylansowanym fagasem. Może też powinien podejść robić burdę, hehe. No nic, obrzucił ich tylko pobieżnym spojrzeniem i starał się z powrotem skupić na Gryfonce, ale Effka mogłaby sobie stamtąd iść, bo psuje mu tylko wieczór w tej czerwonej sukience i z wyrazem twarzy pełnym wyższości czy bóg wie czego, na pewno go miała, nie musiał nawet patrzeć, okropna dziewczyna. Pasował do niej ten elegancki pedał z którym siedziała, który ma się za niewiadomo kogo z pewnością, bo przyszedł z pół wilą. Tak na pewno jest, oj tak.
Ale dobra rzucił im tam jeszcze jedno bardzo przyjemne spojrzenie, po czym zabrał się za drineczki, on ma się tu zamiar dobrze bawić ze swoją dziewczyną!
Powrót do góry Go down


Afra Corvin
Afra Corvin

Nauczyciel
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 163
  Liczba postów : 168
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5756-afra-cordelia-corvin
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5757-lucas
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9867-afra-corvin
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptySro 26 Cze - 23:59;

Upiła kolejny łyk wina i odłożyła kieliszek na stół. Potarło wolno kark, rozejrzała się po sali. Ou, już jakieś sprzeczki? Chyba właśnie o to chodziło w balach, aby było co wspominać. Chyba najlepiej wspomina się te momenty, które przyniosły najwięcej dramatu. Przynajmniej jej wydawało się to zabawne. Ale kto ją tam zrozumie. Może chodziło o to, że lepiej się je zapamiętuje, bardziej pamięta... No zwał jak zwał.
Jej wzrok spoczął na nauczycielu i studencie. Tak jak podejrzewała, znali się o wiele lepiej. Z tego co pamięta, Bart niezbyt przepadał za uczniami. Więc dlaczego? Co było wyjątkowego w tym? Odpowiedz dość szybko jej się nasunęła. Sam mężczyzna o tym wspominał, gdy spotkali się w barze.
Nie podejrzewała, że tak bardzo ucieszy się z tego, że zostanie jego partnerką. Zaskoczeniem dla niej było samo pojawienie się Bart'a. Cóż, najwidoczniej ten wieczór będzie o wiele ciekawy, niżeli się zapowiadało. Uśmiechnęła się delikatnie, opierając podbródek na zaciśniętej dłoni. Obserwowała spokojnie jak nauczyciel żegna się z studentem i podchodzi do niej. Podniosła lekko podbródek.
-Piękna, mądra i oczytana?... -Spytała spokojnie i uniosła delikatnie brwi. Oczywiście, że zapamiętała jego słowa.
Nie dała mu czasu na odpowiedz, po prostu się podniosła i chwyciła go pod ramię, schodząc z łódki. Gdy wyszli na parkiet, stanęła przed nim przodem i przekrzywiła delikatnie głowę. Uśmiechnęła się. Miała nadzieję, że ten uśmiech nie będzie do niej przyczepiony na stałe. Naprawdę, to z czasem zaczyna aż boleć. Jednak teraz, w takim towarzystwie... Czemu nie? Można by rzec, że była zadowolona z faktu, że nie musi męczyć się z poznawaniem wylosowanego jej partnera.
Powrót do góry Go down


Zoe F. Champion
Zoe F. Champion

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja, metamorfomagia
Galeony : 0
  Liczba postów : 480
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5421-zoe-champion
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5423-albert-czyli-sowa-bez-mozdzka-zoe
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptyCzw 27 Cze - 0:05;

Ciemnooka Zoe lubiła wyróżniać się z tłumu, dlatego nikogo nie powinien zdziwić fakt, że za kreację wybrała sobie krótką sukienkę z frędzlami. Postanowiła na dzisiejszą okazję wystylizować się cała na lata dwudzieste. Nie zapomniała o ciemnej opasce z czarnym, kruczym piórem we wlosach, które tylko dodawało jej uroku i pewnego rodzaju tajemnicy. Mimo, że kabaretki dawno przestały być modne, panna Champion na dzisiejszy wieczór zdecydowała się założyć właśnie te rajstopki, które były typowe właśnie dla tego okresu, który dzisiaj postanowiła zaprezentować swoją osobą. Czarne szpilki dodawały jej nieco wzrostu, ale i wydłużały jej smukłe nogi. W małej torebeczce zmieściła cygarniczkę, której przecież nie mogło zabraknąć! Cały ubiór wyglądał o tak. Włosy początkowo miały zostać związane w kok, ale postawiła na nieco rebelii i zostawiła je rozpuszczone, tak że miękko spływały jej po ramionach, a całość wyglądała nawet nieco dziko.  Na twarz założyła ażurową, czarną maskę, a usta uszminkowała na ciemnoczerwono, tak jak to robiły kobiety lat dwudziestych. Troszeczkę się zasiedziała w swoim dormitorium, gdyż kiedy spojrzała na godzinę, zorientowała się że jest już spóźniona. Niestety było to typowe dla niej, bo rzadko kiedy przychodziła punktualnie. Dzisiaj chciała naprawdę pokazać na co ją stać, ale jak każdy wie cięzko przezwyciężyć stare nawyki. W biegu chwyciła maleńką torebkę i pognała korytarzem do schodów, omal się na nich nie zabijając. Do sali wpadła nieco zziajana, aż musiała się chwycić za pierś a żeby serce nie wypadło jej z piersi. Kryzys zażegnany. Można się dalej bawić. Rozejrzała się za Percivalem, jednak ciężko było jej go odnaleźć wśród morza ubranych w maski głów. Tak bardzo marzyło jej się wpaść mu w ramiona. Wyglądała co najmniej nie na miejscu wśród morza panien ubranych w cięzkie, falbaniaste suknie. Jednakże mogła bez żadnych oporów podbiec do swojego partnera i dosłownie wskoczyć mu w ramiona, co postanowiła zrobić jak tylko go tutaj odnajdzie. Zaczęła się więc przedzierać wśród ludzi, popychając co chwila kogoś albo zupełnie nieświadomie wbijając mu łokieć w żebro. Cała Zosia. A niech tylko jaka suka rozerwie jej kabaretki to łeb urwie i na tym nie poprzestanie. Musiała dzisiaj wyglądać przecież zjawiskowo, a i tak się czuła jako jedyna ubrana w zupełnie niestandardowy strój. Chociaż maskę miała wenecką to i to ją ratowało.


Ostatnio zmieniony przez Zoe F. Champion dnia Czw 27 Cze - 0:19, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Twan Nguyen
Twan Nguyen

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : wilkołak lunarny
Galeony : 237
  Liczba postów : 511
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1020-twan-nguyen
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1021-twanowa-poczta
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptyCzw 27 Cze - 0:07;

Z okazji balu kończącego rok szkolny, Twan wdział jedną ze swych licznych, białych koszul, na to ciemną kamizelkę, a ponieważ słyszał, że mają być też maski, to wygrzebał spod łóżka swoją czarną maskę, którą kiedyś tam, podczas innej imprezy w Hogwarcie miał na sobie i użył jakiegoś sprytnego zaklęcia wyszukanego międzyczasie w bibliotece, które zmieniło jej kolor na biały. Z początku sam nie wiedział czy chce iść na bal, ostatecznie z pewnych powodów okazało się, że warto by się tam pojawił, a więc zgłosił się do tradycyjnego losowania, bo z Angie dawno coś się nie widział, a pomyślał, że może cały ten bal będzie przyjemniejszy w czyimś towarzystwie... Przyczepił do kamizelki swój znak rozpoznawczy, jaki było pióro złotopióra, złote ma się rozumieć, mocno wyróżniające się na ciemnym tle.
Wszedł do WS i jak zobaczył jak wygląda, to aż mu dech w piersiach zaparło. Niby już siódmy rok siedział w tej szkole, ale zawsze go zadziwiało co można zrobić za pomocą magii. Obszedł salę chyba ze cztery razy, ale drugiej osoby ze złotym piórkiem nie zobaczył, całkiem więc możliwe, że jej nie było. Może się spóźni? Co tam, że on sam wcale nie przyszedł punktualnie...
Żeby nie stać tak samemu na środki sali, podbił do Jeanette, którą międzyczasie zobaczył. Co prawda nie mieli ustalonych żadnych relacji, ale zakładam, że znali się skoro obydwoje byli lunarnymi.
- Świetna stylówa, Jea! - powiedział Twan do krukonki, czytając jej w myślach. Ciekaw był czy czuł się podobnie jak on i czy przyszła tu z kimś... bo żadnego piórka na jej sukience nie było (która, swoją drogą serio mu się podobała, a nie tylko tak mówił!).
Powrót do góry Go down


Kaia Chevey
Kaia Chevey

Nauczyciel
Rok Nauki : VII
Wiek : 27
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 70
  Liczba postów : 100
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5475-kaia-chevey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5506-sowasowasowa
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptyCzw 27 Cze - 0:07;

Kai wcale się tu nie podobało. Kaia chciała do domu. Kaia chciała do Australii. Gdzie wreszcie zanurzyłaby się we własnej pościeli, zrzuciła jakże wielką odpowiedzialność za swoją osobę na kogoś innego - tęskniła za śniadaniami w łóżeczku, które to zwykle w wakacje jadła. Tęskniła za słońcem Darwin, nawet za korytarzami Red Rock tęskniła. Jednakże dalej dzielnie trwała w Hogwarcie, zwłaszcza, iż z niewiadomych przyczyn nagle awansowała na kapitana swojej drużyny! I jaka to była satysfakcja, móc rozkazywać takiej Wilkes przykładowo i oczekiwać, iż wykona przydzielone jej zadanie bez szemrania... tak, jednakże, czy był to wystarczający powód, aby dalej tkwić w tej okropnej Szkocji? Cóż, Kaia i tak planowała wrócić na miesiąc do ojca. Dopiero później się zobaczy, czy na te tajemnicze wakacje z Hogwartem również się zapisze... znając jednak swojego ojca, wiedziała, że zacznie ją namawiać na wyjazd, bowiem aktywnie wspierał jej działalność w quidditchu. Czyżby nawet za aktywnie i... pewne awanse były jego sprawką? Jeśli była to prawda, Chevey choć nie zrezygnowałaby z posady, zapewne i tak byłaby na ojca wkurzona. Bardzo utrudniał jej to... usamodzielnienie. Może też dlatego wciąż nie decydowała się na powrót do Australii na stałe? Kto wie! Tymczasem jednak trzeba się było przygotować na bal, który, jak miała nadzieję Australijka, przerwie nudę i marazm, które ostatnio rządziły w jej życiu. Upięła włosy jakoś fikuśnie, ubrała [tę sukieneczkę i oczywiście nałożyła maskę. Ciężko przeżyła fakt, że do sukienki musiała przypiąć też broszkę z hipogryfem,, która absolutnie zepsuła wizję artystyczną jej dzisiejszego stroju! Przez piętnaście minut siedziała w dormitorium, mierząc się z płaczem i ogólną, nagłą niechęcią do pojawienia się na tym wydarzeniu - w końcu jednak udało jej się opanować rozpacz spowodowaną niechcianym dodatkiem i spóźniona wyruszyła na poszukiwanie swej drugiej, równie pokrzywdzonej przez okrutny los połówki. Miała maskę, dlatego rzucanie spojrzeń pełnych wyższości było znacznie utrudnione, chociaż i tak wyśmiała w duchu sukienki paru mijających ją dziewczyn. Doprawdy, czy w Hogwarcie mieli aż tak fatalne wyczucie stylu? Skłonna była to jednak w większym procencie zarzucić kanadyjskim barbarzyńcom. Doceniła jednak wystrój sali, podobał jej się pomysł z Wenecją i balem maskowym, nie mogła jednak nad tym długo kontemplować, bowiem... HA, KTÓŻ TO MIAŁ JEJ BROSZKĘ Z HIPOGRYFEM? Jęknęła tylko głośno, widząc Jovena w towarzystie Manseley i tego jego braciszka, fana owoców morza. Uniosła podbródek wysoko, wysoko i pewnym siebie krokiem, podeszła do Kanadyjczyków. Oczywiście, Teddry i Rivera nie obdarzyła nawet spojrzeniem, buntbunt.
- Chłopiec od ciastek. I od ośmiornicy. - bezceremonialnie przerwała im jakąś dyskusję i uśmiechnęła się milutko, milutko, jak to przecież miała w zwyczaju.
Powrót do góry Go down


Madison Richelieu
Madison Richelieu

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : metamorfomagia, rezerwowy pałkarz
Galeony : 1827
  Liczba postów : 706
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5525-madison-chloe-richelieu#160262
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5528-madisonowa-sowa#160270
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7198-madison-richelieu
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptyCzw 27 Cze - 0:24;

O bogowie jak dobrze, że Richelieu jest tylko moją kreacją, a nie wierną kopią, bo chyba na serio ma tajemnicze pokłady cierpliwości, że tak dzielnie znosi te wszystkie komentarze i miny Teda. No bo proszę, nie znalazły się w wymarzonym układzie, ale podczas gdy Madison starała się być miła albo przynajmniej neutralna, Teddra niemalże dosłownie torpedowała jej dobre chęci. Jeszcze tylko brakowało, żeby Estelle nagle pojawiła się obok tej uroczej grupki, wtedy to już w ogóle byłoby zabawnie.
- Chodziło o podtrzymywanie wizerunku niecywilizowanych dzikusów, a nie piracki motyw. Jane w zwierzęcych skórach latała po dżungli na lianach, jeśli pamiętasz. – wytłumaczyła spokojnie, zagarniając za ucho pojedynczy kosmyk niesfornych włosów. No może faktycznie nie błysnęła intelektem w takich okolicznościach, ale przecież chodziło jej raczej o nawiązanie do listu Rivera, do którego raczej Manseley nie miała wglądu niż o teraźniejsze wypowiedzi.
- Tak tak, spódniczkę z trawy i pod spodem pseudomajtki w panterkę, z kokosami już trochę ciężej – zaśmiała się, ujmując w palce brzegi swojej sukni i rozciągając ją lekko na boki, żeby pokazać, że jej dół jest na tyle obszerny, że spokojnie zmieściłaby pod spodem jakieś bonusowe części garderoby tego gatunku. I oczywiście nie miała nic przeciwko temu, żeby River sobie porozmyślał trochę o jej bieliźnie hehehehehe.
Mniej więcej w tym momencie pojawiła się Marceline i Richelieu od razu zrobiło się raźniej! Uściskała szybciutko przyjaciółkę, paplając jej do ucha jak ślicznie wygląda i że dobrze, że nie spinała włosów, bo są za piękne, żeby to robić i takie tam szalone komplementy, które się dziewczynie absolutnie należały.
- Kochana, musimy się w końcu wybrać przynajmniej na kawę, bo nie rozmawiałyśmy miiiiiiilion lat! – stwierdziła jeszcze na potwierdzenie jej słów o wsiąkaniu wszystkich ziomeczków. Mads rozejrzała się uważnie, żeby wyczaić tajemniczych partnerów Marcelinki i Jovena, bo zakładała, że nie przyszli sami. I w sumie dopiero słowa Teddry podsunęły jej pomysł, że może po przyjacielsku (albo nie!) postanowili wybrać się razem czy coś. Ale niedługo dołączył do nich jakiś chłopak, chyba uczeń Hoga, który najwyraźniej towarzyszył Marceline, więc dziewczyna uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i nawet w tym całym zamieszaniu przedstawiła się szybko, jednocześnie zapisując sobie w pamięci, żeby wypytać później przyjaciółkę o jakieś szczegóły! Skrzywiła się jednak nieznacznie, kiedy Kanadyjka zapytała o podobieństwa sukienek. Czyżby naprawdę były aż tak podobne?
- Hoho jaki Don Juan, kto by pomyślał! – zaśmiała się słysząc o innych ubranych w złoto cziksach, będących potencjalnymi towarzyszkami jej chłopaka. Nie ma to tamto, powinny mieć się na baczności, tak samo Marcelinka ze swoją maską! Gdy Quayle zaproponował taniec, w pierwszym odruchu chciała zaprotestować, że jak to, tak na trzeźwo, ale po chwili doszła do wniosku, że w sumie większość swojego dotychczasowego pobytu w Anglii spędziła na szlajaniu się po barach/zamkowych piwnicach i pracowaniem nad alkoholizmem, więc może tak będzie nawet lepiej. Zresztą jak na razie prawie wszystkie spotkania z Riverem przebiegały w stanie odbiegającym od trzeźwości, więc jak na razie odmiana chyba nie zaszkodzi!
- Najwyższa pora! – zgodziła się ochoczo i oczywiście chodziło o pokazanie Anglikom jak się tańczy, a nie oddalenie się od Teda czy coś, już bez przesady, aż taka niemiła nie była. Prowadzona przez Indianina wykonała zgrabny obrocik, w trakcie którego jej sukienka zafalowała, po czym położyła drugą łapkę na jego ramieniu i ruszyli w tany gdzieś tam na parkiecie, wymijając przy tym zbliżającą się do Jovena Australijkę. To dopiero niespodzianka.
- Ojezusmaria tu jest tak ślicznie, że aż ciężko mi uwierzyć w to, że to ta ponura Wielka Sala, a nie impreza plenerowa! – powiedziała wielce zachwycona, bo proszę wierzyć lub nie, ale dopiero gdy przebiła się trochę przez tłum, dojrzała tę wodę i urocze łódeczko-stoliki! Ja nie wiem na jakim świecie ona żyje, ale coś ostatnio bardzo spostrzegawcza jest. I elokwentna.
Powrót do góry Go down


Joven Quayle
Joven Quayle

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 217
  Liczba postów : 257
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5474-joven-quayle
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5476-moragg
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7186-joven-quayle
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptyCzw 27 Cze - 0:48;

Świetnie, wspaniale. Największy żal i ból całego świata zgromadził właśnie wokół siebie wianuszek osób. Przyglądał się temu w niemym szoku, jednak nic nie mówił. Uśmiechał się wciąż przepraszająco i oczywiście niewinnie w stronę Madison, mając nadzieję, że nie jest na niego za bardzo zła. Szczerze mówiąc to sądził, że nikt nie zauważył nawet jego nieobecności na tamtej imprezie. A tu proszę, jednak o nim pamiętała, ehehehs. Sam nie wiedział, czy to dobrze, czy źle. Póki co jednak robił dobrą minę do tej całej pokrętnej gry zwanej życiem. A przynajmniej udawał przed wszystkimi wokół.
- Przepraszam. Możemy się umówić kiedyś na jakieś piwo czy coś - dodał, wciąż próbując ją nieco udobruchać. Mimo wszystko nie chciał, aby jej było przez niego smutno. Szczerze mówiąc to było nawet dziwne, że coś takiego mogło się odbić na jej humorze, ale widocznie wciąż nie ogarniał zbyt dobrze tych wszystkich relacji międzyludzkich. Widocznie czasem ktoś go w porywach lubi. Co za pesymista.
W "kłótnie" dziewczyn nie zamierzał wnikać, uznając, że to nie jest jego problem. Jego jedynym problemem na chwilę obecną było to, że musi tu z nimi sterczeć, a jego imprezowej partnerki nie ma, więc nie ma go kto stąd porwać. Smutna sprawa. Bo szybko do tej całej kąśliwej wymiany zdań dołączył nie kto inny, jak River, co w sumie nie było zaskoczeniem, jednakże nie da się ukryć, że Jovenowi nie chciało się tego słuchać, a mimo wszystko musiał. Uśmiechał się więc tępo, dając swoje jakże menskie i silne ramię Teddrze. Moragg mądrzejsza od młodszego Quayle'a? O rany, pocisk pierwsza klasa. Starał się nie robić jakichś zniesmaczonych min czy coś, co na szczęście ułatwiała obecność dość sporej maski na jego twarzy. Co jakiś czas dalej zerkał w wolną przestrzeń pomiędzy jego super ziomami z Kanady, aby poszukać przypinki z piórem hipogryfa. Lecz ta jak na złość nigdzie nie chciała się ukazać, no co za złośliwość losu! Jednakże kąciki jego ust uniosły się lekko ku górze, o dziwo całkiem szczerze, z powodu uwagi na temat doboru przez niego towarzystwa. Cóż, najchętniej by przytaknął, ale on tam w przeciwieństwie do nich miał jakieś zahamowania i nie lubił obrzucać ludzi mięsem na prawo i lewo, więc ostatecznie przemilczał wszystkie te szalenie zabawne, mhm, wzmianki, w których brał udział aktywnie także jego brat.
Gorzej się zrobiło, kiedy do grupki dołączyła Marceline. Cóż, sam nie wiedział, co go bardziej bolało - to, że on próbował jej unikać czy to, że ona go raczej traktowała jak powietrze. W każdym razie próbował nie zachowywać się jak oszołom, chociażby przez ten jeden dzień w roku i tylko uśmiechnął się na chwilę i skinął dziewczynie głową, kiedy zaczęła się witać. Nie miał pojęcia, gdzie podziać wzrok, a w dodatku zrobiło mu się nieprzyjemnie w żołądku. Sądząc po tym, iż nie miała żadnego charakterystycznego znaku, nie brała udział w losowaniu. Co więcej, zaprosiła kogoś innego. Okej. Spokojnie. Tego przecież chciałeś, więc o co ci teraz chodzi człowieku? Och, ciężko za nim nadążyć. I nie dogodzisz mu, jak babie.
- Nie, my razem nie... - odezwał się w końcu jakoś niemrawo, modląc się w duchu do wszystkich bogów jacy istnieli, aby skrócili jego katusze. Zamiast tego podszedł do nich jakiś chłopak, który witał się z nimi, ale jak się szybko okazało, był partnerem na bal Delacroix. Jakoś tak jeszcze bardziej zrobiło mu się niedobrze i nawet nie zdawał sobie sprawy, że jego usta mocno się zacisnęły w jakimś niefajnym grymasie. Na szczęście po chwili zdał już sobie z tego sprawę, więc użył całej swojej silnej woli, aby udawać odprężonego i zrelaksowanego. Jakby normalnie urodził się w tym towarzystwie! Tak czy inaczej nie znał się na tej całej kulturze, ale niewątpliwie chłopak albo sam się powinien przedstawić, albo jego partnerka powinna to zrobić. Jednakże nie czekając na żadne zachęty czy coś, sam się za to zabrał.
- Joven - rzucił, chcąc brzmieć jak najbardziej naturalnie, swobodnie i przyjacielsko, rzecz jasna! I na dowód tego uścisnął mu dłoń, jednocześnie się mu przyglądając, jakby oceniając czy się nadaje dla Marc. HA, HA, HA, żałość. Co ty ćwiczysz, Quayle? W każdym razie wciąż się głupkowato uśmiechał, analizując wszystko w swojej główce. I próbując sam siebie przekonać, że to dobrze, że dziewczyna ruszyła dalej, spotyka się z innymi... o rany, czyżby zazdrość? Paskudne uczucie.
W każdym bądź razie sądził, że już utknie tu na wieki wieków, udając super zafascynowanego i uprzejmego, a prędzej umrze z rozpaczy, kiedy NARESZCIE ujrzał swe wybawienie! Nawet się wyszczerzył promiennie na widok Kai, która niedawno go nazywała niewychowanym neandertalczykiem, czy jakoś tak, nie pamiętam, ale wydźwięk był podobny. NIEWAŻNE.
- Z nią się umówiłem - rzucił nagle, jakby z opóźnieniem odpowiadając na pytanie Manseley, a potem przywitał się ze swą partnerką niedoli i stanął obok, obejmując ją ramieniem, jak gdyby chciał pokazać, ŻE WCALE NIE JEST BEZNADZIEJNYM SAMOTNIKIEM i też się umie bawić. Tak, mhm, bo akurat ktoś ci uwierzy. Joven go home, u're drunk. W każdym razie nie czuł, aby przegiął czy coś, miał nadzieję, że Chevey nie będzie rzucać w niego wulgaryzmami czy go okładać pięściami za ten dziwny manewr. Biedna dziewczyna, beznadziejny chłopak jej w parze przypadł. Najżałośniejszy chyba był tutaj jednak nasz Indianin, który nie wiem, może chciał coś wszystkim udowodnić, najpewniej to najbardziej bogu ducha winnej Delacroix, której to w ogóle nie interesowało. O rany, drama milion.
Powrót do góry Go down


Quentin Lewis
Quentin Lewis

Student Hufflepuff
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : teleportacja, legilimencja & oklumencja
Galeony : 48
  Liczba postów : 64
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5897-quentin-lewis
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5921-quentin#168984
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptyCzw 27 Cze - 1:14;

Wielka Sala - Page 29 Ewsi
Quentin Lewis miał iść na bal. Quentin Lewis założył garnitur. Co więcej, Quentin Lewis spiął włosy! Dodatkowo jego partnerką była jedna z najsympatyczniejszych istot na tej planecie. Obudził się wcześnie, trochę podenerwowany. Najpierw bez celu przeciskał się przez zagracony salon, z nadąsaniem spoglądając na wiszący na szafie garnitur. Krawat patrzył na niego z mordem wypisanym na każdym skrawku materiału. Zaciśnie się na mojej szyi i mnie zabije. Pewnie jedwab. Nie, Quentina nie było stać na jedwab, to był po prostu zwykły krawat z londyńskiej galerii. Westchnął cicho i polazł do kuchni w celu zrobienia sobie kawy. I dzień minął mu na leniuchowaniu.
Ten chłopczyk nie chodził na bale. Ten chłopczyk nie miewał partnerek w ładnych sukienkach. Ten chłopczyk nie nosił masek! Wybrał najdziwniejszą, przypomijącą okulary cyrkowego pedofila. Nastraszy ich, a co się będzie pierdolił Będąc do bólu eleganckim czuł się jak niewolnik jednej z londyńskich korporacji, na które z uczuciem wyklinał jego ojciec w trakcie czytania porannej gazety.
Pieprzyć to. Ma śliczną partnerkę, jest nie byle jakim przystojniachą (taaaak, Quen, taaaaak), szarmancko dzierżącym oręż jakim był kieliszek soku winogronowego. Sam alkoholu nie tknie! Jeżeli Blair poda mu szklaneczkę zawierającą jakikolwiek trunek – przechyli, a jakże. Nowości gonią nowości, nie dość, że Quen odmienił się nie poznania, to jeszcze przyszedł tu z perspektywą upicia się. Ewentualnego, naturalnie. EWENTUALNEGO NIEPLANOWANEGO.
Phi, początek balu, a wielu z zaproszonych była w stanie znacznej nietrzeźwości. Przez chwilę włączyła mu się funkcja "pomagam całego światu", ale się otrząsnął. Przyszedł tu zajęć się sobą, a następnie panną Blake. Coś w jego sercu napędzało zardzewiałe trybiki za każdym razem, kiedy ją widział, za każdym razem, kiedy ją słyszał, za każdym razem, kiedy przelewał jej piękne rysy na papier, szczególną uwagę skupiając na ustach. O Merlnie, jakież ona miała piękne usta. Ale przecież byłs tylko koleżanką z Australii, która w jego życiu znalazła się przez przypadek, bez większego celu, dla zabicia czasu. Tak, pan Lewis lubił wmawiać wiele rzeczy nie tylko innym ludziom, ale także i sobie.
Aczkolwiek fakt faktem - on się nie zakochiwał. On podziwiał! Podziwiał nie śpiąc po nocach i nie mogąc przełknąć calowego kawałka bekonu
Quentin Lewis był popieprzonym człowiekiem. I nienawidził wody.
Spojrzeniem tych psychodelicznych błękitnych oczu ogarnął Wielką Salę. Usiadł sobie, sączył soczek i czekał na Blair. No, jak ta dziewczyna nie przyjdzie wystrojona na sto pięćdziesiąt to się obrazi!


Ostatnio zmieniony przez Quentin Lewis dnia Czw 27 Cze - 2:54, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Keith Everett
Keith Everett

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Galeony : 270
  Liczba postów : 300
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3795-keith-everett
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3797-keith-everett
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptyCzw 27 Cze - 1:30;

W jego cichym świecie nie było miejsca na wielkie bale i huczne imprezy. W jego drobnym ciele, a raczej w chorym umyśle, nie było miejsca na zbędne kalorie wynikające z picia alkoholu. Nie bawiło go także patrzenie na tych doskonale się bawiących, bo ani trochę nie wydawało mu się to wszystko zabawne. Nudne tłumy otępione alkoholem... ile to już razy wygłaszał podobne słowa znajdując się w pobliżu zwykłych, rozbawionych ludzi?  
Dziś chciał żeby było inaczej, trochę normalniej, może odrobinę przychylniej? Tym razem nie szedł tam sam, tym bardziej nie chciał więc zepsuć komuś imprezy zbytnim marudzeniem. Niby, może i by tak się nie stało, ale mimo to postanowił, że będzie weselszy. Ot tak po prostu. Właściwie miał dobry powód do miłego samopoczucia, szedł na bal z Ioannisem, taktak, i to Grek sam go zaprosił. List ten na tyle go zaskoczył, że nim odpisał, musiał dokładnie przeczytać, czy się nie myli. Nie, żeby był pesymistą roku, ale w sumie miał wrażenie, że Janek zaprosi Mijkę. Co za niespodzianka! Zgodził się oczywiście bez wahania. Ba, pewnie sam chciał go zaprosić, kto wie, zwątpił w powodzenie tego planu? Jedynym problem jaki mu więc pozostał był wybór ciuszku. Ostatecznie ubrał się bardzo klasyczny, ciemnogranatowy garnitur, całkiem nieźle na nim leżący. Koszule miał klasycznie białą, a krawat czy inne tego typu elementy, zupełnie sobie podarował. W sumie Everett wyglądał w tym stroju o tyle dobrze, że po prostu nie było widać jak bardzo jest wychudzony. Jasne, i tak wyglądał bardzo drobno, ale jednak nie tak źle, jak w swoich codziennych ciuszkach. Oczywiście on przed lustrem stwierdził, że jest obrzydliwym grubasem, chciał nawet się szybko przebrać, znaleźć coś innego, ale najzwyklej w świecie nie pozwalał mu na to czas, a i możliwości (no bo skąd miał wziąć więcej i więcej ciuszków pasujących na tą okazję, skoro i tak już na wstępnie wyeliminował wszystkie pozostałe, jak uznał, były zbyt szerokie?). Okej, jakoś jednak przełknął tą gorycz i złość, wdech, wydech, opuścił pokój wspólny, ruszył na parter. Słodko się denerwował. Sam właściwie nie wiedział czego. Przecież było teraz lepiej, wszystko było dobrze, ale jednak, przyjście razem na bal? Nono, to jednak coś! Odetchnął z ulgą widząc, że przed salą nie było jeszcze jego partnera. Mógł sobie spokojnie poczekać, popatrzeć na ludzi w środku, mógł przeanalizować jakieś ogłoszenia wiszące nieopodal, inaczej porobić wszystkie te czynności, o których i tak kompletnie nie myślał, bo w jego głowie i tak kręcił się tylko pewien Grek.
Powrót do góry Go down


Marceline Delacroix
Marceline Delacroix

Nauczyciel
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 244
  Liczba postów : 452
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5569-marceline-ava-delacroix
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5573-poczta-marceline
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7266-marceline-delacroix
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptyCzw 27 Cze - 1:38;

Im dłużej tam stała i czekała na swojego partnera, tym szybciej dochodziła do wniosku, że jeśli delikwent nie pojawi się w ciągu najbliższych piętnastu minut to ona dziękuję za zabawę i się zwija. Może gdyby jeszcze nie była tak strasznie niecierpliwa, to by o tym w ogóle nie myślała, a tak to teraz zastanawiała się, gdzie on się może podziewać. Na szczęście w towarzystwie Kanadyjczyków nie panowała nuda, więc w gruncie rzeczy mogła ukrywać swoje rosnące niezadowolenie. W sumie to więcej milczała, aniżeli się odzywała, ale zawsze coś. Dawno nie gadała z nimi w takim gronie. Całkiem ciekawym doświadczeniem było słuchanie wiecznie trwającej wymiany zdań pomiędzy Teddrą a Madison, których niekoniecznie sympatyczne relacje w oczach Marceliny jeszcze bardziej pogorszyły się od czasu, kiedy jej przyjaciółka zaczęła oficjalnie pokazywać się z Riverem. Delacroix to jakoś nigdy nie ogarniała tego ich układu, bo naprawdę swego czasu była święcie przekonana, że nie minie dużo czasu, aż to właśnie Manseley i młodszy Quayle będą parą. Czas jednak mijał, a Mar swoimi bystrymi oczkami nic takiego nie zauważała, więc doszła to wniosku, że to chyba po prostu taka fajna przyjaźń, coś na kształt tej jej i Filipa. Pewnie gdyby była szaloną hejterką to coś by tam Teddrze powiedziała, żeby zostawiła Mads w spokoju, ale z czym do ludzi, hehe! Wolała sobie spokojnie oglądać cały rozwój sytuacji, a jak.
O wiele przyjemniej jej się zrobiło, kiedy Richelieu uściskała ją na powitanie. Trochę się za nią stęskniła. Niby tak strasznie się różniły, ale jeśli miałabym być szczera, taka Mads mogłaby zupełnie zastępować jej siostrę. Tak jak wszyscy ziomkowie z Kanady potrafili zastąpić jej rodzinę, przynajmniej w jej umyśle.
- Koniecznie. - ucięła tylko, uśmiechając się lekko do Mads, aby później z nieco poważniejszą miną spojrzeć uważnie na Jovena. Na kogo on czekał, hm? Nawet mogłaby się go o to tak bezceremonialnie zapytać, ale w tym momencie Ted wypaliła ze swoim pytaniem, na które w odpowiedzi Mar potrząsnęła głową. Quayle ubiegł ją jednak momentalnie w odpowiedzi, więc co się miała już odzywać. Ona to by mogła z nim iść przecież! Nawet sobie to wyobrażała, ale wyszłoby co najmniej dziwnie, jeśli ni stąd, ni zowąd wysłałaby mu zaproszenie. I zapewniam, że gdyby mogła czytać w myślach i dowiedziałaby się, że on sobie myśli, że ona ma go gdzieś i traktuje go jak powietrze, to zrobiłoby się jej w najlepszym wypadku przykro, bo tak w jej głowie po prostu nie było. Ale jak to wyglądało z perspektywy jego i innych osób trzecich to już inna kwestia.
W tym momencie do towarzystwa dołączył Petros, który wyglądał, nie powiem, całkiem ładnie! Uśmiechnęła się na jego widok, a że biedaczka się trochę zestresowała, to jej uwadze ubiegł fakt, że być może nasz Puchonek nie jest do końca trzeźwy. Najważniejsze, że przyszedł. Co z tego, że jego perfumy skojarzyły jej się z czymś, co czuła kiedyś u mugolskiej koleżanki jej matki, ale co tam! Sam zdążył się już szybko przywitać z resztą, więc mogła sobie oszczędzić przedstawiania każdego po kolei. To byłoby co najmniej krępujące.
- Hej, nie ma sprawy. To jest Petros, a to moja drużyna. - ograniczyła się tylko do krótkiego zaprezentowania chłopaka i jeszcze raz uraczyła go ładnym spojrzeniem. Uroczo będą razem wyglądać, nie ma co! Pożegnała się ładnie z przyjaciółmi i delikatnie ciągnąc Gavrilidisa już miała ruszyć w stronę parkietu, kiedy to Joven obwieścił, że przyszła jego towarzyszka. To było chyba całkiem widoczne, gdy gwałtownie odwróciła głowę w kierunku czarnowłosej Australijki. A już to, że OBJĄŁ CHEVEY RAMIENIEM sprawiło, że poczuła w żołądku coś tak dziwnego, że momentalnie szybciej oddaliła się z miejsca całego zdarzenia. Hipokrytko, sama przyszłaś z kimś innym, a będziesz krzywo na niego patrzeć, hehe. A Kaia pomimo (a może przez) swojej olśniewającej kreacji i wcale nie beznadziejnego wrażenie, jakie wywarła, była teraz na liście osób, które trzeba traktować z dystansem. Delikatnie powiedziane.
Marc szybko ogarnęła swoje idiotyczne myślenie i maksymalnie skupiając się na Petrosie, uśmiechnęła się do niego uroczo, dalej trzymając go lekko za łapkę.
- Potańczymy? W końcu to bal i wiesz, wypada! - nawet nie czekała na jego zgodę, gdy trochę mocniej pociągnęła go w stronę parkietu. Akurat leciał dość spokojny kawałek, więc mogli sobie pląsać w rytm muzyki i raczej swobodnie rozmawiać.
- Co to była za ważna sprawa do zrobienia? Jeśli mogę wiedzieć oczywiście. - zapytała trochę rozbawionym, a trochę tajemniczym tonem. Akurat wtedy tuż obok nich przeszedł kelner z tacą, na której pozostało jeszcze parę lampek z szampanem czy czymś podobnym. Obojętne, alkohol to alkohol. Sięgnęła po nią szybko i równie szybko ją opróżniła. Panno Delacroix, przecież Ty nie lubisz pić! Choć teraz ważne było tylko to, że całkiem przyjemnie jej się w ramionach Petrosa pląsało. I nie zaprzeczę, że nie zapomniała, aby co jakiś czas spoglądać krótko na poczynania panny Chevey i Jovena.


Ostatnio zmieniony przez Marceline Delacroix dnia Czw 27 Cze - 13:59, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Xavier Debrau
Xavier Debrau

Nauczyciel
Wiek : 41
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 107
  Liczba postów : 111
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5298-xavier-phillipe-debrau#154849
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptyCzw 27 Cze - 1:58;

Niesamowite to było uczucie, osiągnąć stan upragnionego szczęścia po takich trudach. I w tym wypadku sprawdzała się filozofia życiowa Xaviera - pomimo tego, iż zabrało mu to... no cóż, jakiś czas, jego ciężka praca i determinacja się opłaciły! Zawiązując krawat przed lustrem w swoim mieszkaniu, nawet już się nie zastanawiał, co by było gdyby nie spotkał Hannah tam w Hogsmeade i gdyby się nie dowiedział, że to jego dziecko - teraz był tutaj i nie zamierzał się stąd ruszać, wbrew wcześniejszym zapewnieniom, co pewnie będzie dla niektórych niemałym szokiem... ale to chyba zejdzie na dalszy plan, kiedy niektórzy dowiedzą się, że on i Kimberly są razem, a Wright spodziewa się dziecka, jego dziecka! Ale naprawdę on o to nie dbał, chociaż opinie ludzi odgrywały w jego życiu znaczącą rolę. Nie będę się już szczególnie rozwodzić nad opowieściami o tym, jak Ines, ocierając wyimaginowaną łezkę, pomachała Xavierowi na pożegnanie, ani o tym, jak on z irytacją wywracał oczami, widząc ten pokaz nieco fałszywej siostrzanej czułości. Przejdę po prostu do momentu, kiedy zapukał do drzwi Kimberly i razem z nią, udał się do Hogwartu. Doszli, co prawda trochę spóźnieni, no ale! Aha, dodam jeszcze, iż Debrau miał na sobie granatowy garnitur, a maska, niedbale założona na czoło, była po prostu czarna. O ile mężczyzna kochał rozmach i bogactwo kostiumowe na scenie, tak naprawdę gustował jednak w bardziej stonowanych stylizacjach. I chociaż często tę granicę między grą, a realnością gubił, dzisiaj wyglądał tak jak na Xaviera przystało, jakkolwiek to brzmi, mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi, bo nie chce mi się rozwodzić nad szczególikami, bo ciemna noc nastała, a oczka się kleją.
I generalnie wystrój i sam pomysł, bardzo mu się podobał, pewnie nawet pomagał ogarniać dekoracje czy coś, heheh. Generalnie stanęliśmy w momencie, kiedy to nieco spóźnieni Xavier i Kimberly wchodzą do sali. Trzymając się oczywiście za ręce, heheh.
- Przepłyniemy się? Udawajmy, że jesteśmy w Wenecji - wskazał na łódki i zarzucił takim niesamowitym, odkrywczym pomysłem. Oczywiście, zanim uda im się dopchać do tych łódek przez ten kolorowy tłum to świt nastanie, ale cóż. Warto próbować, tak.
Powrót do góry Go down


Ioannis Gavrilidis
Ioannis Gavrilidis

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 536
  Liczba postów : 528
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3237-ioannis-gavrilidis
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3238-ioannisowa-poczta
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7189-ioannis-gavrilidis
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptyCzw 27 Cze - 1:58;

Nie mógł zaprosić Mii na bal, ponieważ nie byli już razem. Nawet nie był pewien, czy chciałby. Dobra, jakby wszystko było między nimi okej, tak jak dawniej, to oczywiście. Ale nic już nie będzie jak dawniej i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Jednak to nie było tak, że Keith był jego jakąś opcją zastępczą czy coś. Naprawdę to z nim chciał dzisiaj przyjść. Doskonale wiedział, że obaj tak samo nie lubią tego typu uroczystości, które są tak naprawdę targowiskiem próżności i głupoty. I chyba dlatego chciał przejść przez to razem, bo, jako iż był prefektem, to musiał się tu stawić. Jasne, gdyby krukon odmówił, poszedłby sam, chwilę się pokręcił i kiedy uznałby, że jego reprezentacyjna robota została odwalona, wróciłby do dormitorium, proste. Nie da się ukryć, iż łatwiej jest przebrnąć przez tego typu sytuacje z kimś, kto myśli podobnie. Gdyby miał siedzieć z kimś, kto ciągle by się zachwycał tym całym balem i marudził, czemu Gavrilidis nie prosi go do tańca, to chyba by oszalał.
Poza tym... po ostatnich wydarzeniach miał wrażenie, że byli z Everettem trochę bliżej niż wcześniej. Okej, narzekał ostatnio na brak zainteresowania z jego strony, ale poniekąd to rozumiał. Był przecież nieznośnym, gnuśnym Grekiem no i trochę go jednak ranił tymi wszystkimi kłótniami i innymi niezbyt chwalebnymi postępkami. Bał się trochę, że znów coś takiego uczyni i że znów się będą na siebie boczyć, ale w duchu miał nadzieję, że obaj się postarają, aby było jak najlepiej. Pomimo, iż warunki były niesprzyjające. Zresztą hej, byli także swoimi najlepszymi przyjaciółmi, więc razem przetrwają wszystko, nie? Nawet ten durny motłoch, który zapewne za parę minut będzie pijany, a potem będzie uprawiać seks na stołach. Ech.
Wyglądał jak zwykle olśniewająco, ubrany w cudowny strój i mając maskę jak na avatarze, który wygląda okropnie, ale trudno, nic lepszego nie znalazłam, musicie to jakoś dopasować do czarującej aparycji Janka, nie ma innej opcji. W każdym razie tak się prezentując zszedł na dół, aby tam się spotkać z chłopakiem. W sumie to dziwne, mogli wyjść razem z pokoju wspólnego, ale zapewne nasz prefekt się gdzieś błąkał jeszcze po całym zamku, aby wszystko pozałatwiać. Ach te szalone obowiązki jednego z przewodniczących Ravenclawu. W sumie jeszcze do tego dochodziła świadomość, że Ursulis zapewne też będzie na tym balu... ech. No nic, jakoś to będzie, prawda?
Kiedy tylko zobaczył swego partnera przed wejściem, uśmiechnął się lekko i powściągliwie, jak to on zresztą. Nie mniej jednak się cieszył, naprawdę. Stanął tak na chwilę przy chłopaku, nie wiedząc za bardzo, jak się zachować, ale ostatecznie zdobył się na ten krok i cmoknął go szybko w policzek, choć nie wiem, czy tam nie nachodziła maska, nieważne, W TE OKOLICE. Nic lepszego nie przyszło mu do głowy. A jakoś nigdy się nie witał standardowymi formułkami.
- Mam nadzieję, że nie czekasz długo - zaczął, choć ogółem zazwyczaj mało go obchodziło, czy ktoś na niego czekał czy też nie. Dziś było... no było inaczej. - Wchodzimy? Mam nadzieję, że szybko się zaleją w trupa i padną, albo pójdą się ruchać po kątach i będzie można skończyć - dorzucił z typowym dla siebie sarkazmem, a potem wystawił zachęcająco rękę w stronę wejścia, zapraszając tym samym Keitha do środka. O rany, to naprawdę dziś!
Powrót do góry Go down


Teddra Manseley
avatar

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 106
  Liczba postów : 278
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5481-teddra-manseley
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5492-tedtedtedted#159646
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7194-teddra-manseley#204412
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptyCzw 27 Cze - 2:29;

Nabzdyczyła się tylko, kiedy River uznał, że go nie rozumie. No bo jak to tak, najlepszego ziomka ma nie rozumieć? Założyła aż ręce na piersi, wciąż buntowniczo zasłaniając się maską. Zaczęła mamrotać coś w stylu „nie rozumiem, jasne nie rozumiem” i rozzłoszczona zignorowała jego wypowiedź. A potem Madison zaczęła coś do niej spokojnym tonem o co jej chodziło.
- Wyobraź sobie, że pamiętam, inaczej nie zwróciłabym uwagi, że nie pasuje do pirackiego motywu – wyjaśniła naśladując całkiem nieźle jej sposób tłumaczenia i również zgarnęła za ucho kosmyki włosów, które były niesforne, w podobny sposób. W przypadku Teddry pewnie było ich znacznie więcej, bo jej kok zdecydowanie nie był idealny.
- Fu, fu, fu – powiedziała od niechcenia po cichu Ted kiedy temat Rivera i jego dziewczyny, stoczył się na temat bielizny Mads. Nie dzięki nie chciała tego słuchać, boże była taką kochaną przyjaciółkę. W tej chwili tak bardzo rozumiała aspołeczność Jovena, który tylko stał i się uśmiechał ignorując ich wymianę zdań całkowicie z tego co zauważyła.
O ile Ted przywitała Marceline skinieniem głowy, Madison rzuciła się jej na szyję, przytulając się do niej. Tym razem naprawdę nie wywróciła oczami, ani nie westchnęła ciężko, bo przecież lubiła Delacroix i nie podobałoby się jej pewnie gdyby wiedziała, że w oczach wszystkich to ona jest tą złą, w tym Marceliny. Na boga, przecież to Madison była fałszywa, taka milutka dla każdego, czemu tylko ona to ogarniała!
- Śpicie ze sobą w dormitorium. – Nie wytrzymała jednak Teddra, kiedy Richelieu zaczęła mówić od jak dawna się nie widziały i muszą iść pogadać. Zasłoniła się szybko maską, żeby nikt nie zauważył jej niezbyt słodkiego komentarza do tej przeuroczej sceny. Zajęła się też parowaniem i zorientowała się, że Joven jakoś niemrawo do tego podchodzi. Wzruszyła jednak ramionami, bo po chwili pojawił się Petros. Ach, jakiż do był śliczny chłopiec!
- No tak, gdzie tam Joven – mruknęła z uznaniem kiwając głową do koleżanki, dając do zrozumienia, że wyrwała ładnego koleżkę i średnio się przejmując, że on może na to patrzeć. Aż jej wytatuowany partner przestał być taki pociągający. Nie no żarcik, byłby nawet lepszy gdyby w ogóle tu był. Tak się skupiła na partnerze Marceline, że nie zorientowała się kiedy River zaczął odchodzić, póki nie usłyszała jego zawołania na który jedynie pokiwała głową i machnęła ręką. Jasne, na pewno jej się uda zatańczyć. W tym momencie przyszła partnerka Jovena, a Ted nie ogarniała zupełnie kim ona jest dopóki tamta nie odezwała się swoim jakimś okropnym, kleistym głosikiem i przypomniała Manseley skąd jej się kojarzy.
- To jakiś żart – powiedziała i już miała zacząć krzyczeć, kiedy zorientowała się, że i jedno i drugie mają te śmieszne przypinki. Więc najwyraźniej musieli uczestniczyć w tym losowaniu, wątpiła, że połowa Hogwartu w parach dodała sobie takie rzeczy, więc sprytnie to wywnioskowała. Przez chwilę patrzyła na nich Kaię objętą ramieniem Jovena, zastanawiając się kiedy w ogóle pary się odnajdują, nie przypadkiem po tych broszkach, czy co to tam było? Chyba nie skoro Joven tak pewnie przywitał swoją partnerkę. Nie rozumiała już nic z tych zasad losowania w Hogwarcie, ach, ach, a tyle tu jeszcze ma spędzić.
- Nie wiem o co chodzi – powiedziała i rozejrzała się dookoła, po swoich znajomych, którzy się rozeszli. Nie miała ochoty gadać z dziewczynką, więc brawo cudownie, Joven może skakać z radości. Udało mu się pozbyć wszystkich swoich dobrych znajomych dla nieznanej Australijki, która najbardziej lubi zakupy. Był aspołeczny, ale lubił towarzystwo obcych (na dodatek niezbyt miłych, ani przesadnie inteligentnych) , a przyjaciół nie?
- Mam cię na oku – rzuciła jeszcze przez ramię uśmiechając się lekko i zasłaniając się maską na dowód tego, że pilnuje, by Joven się nie rozhasał z Australijką. Skierowała się bardzo powoli oczywiście do jakiś stolików, żeby usiąść i poczekać na swojego okropnego partnera.
Powrót do góry Go down


Cornelia Somerhalder
Cornelia Somerhalder

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja, wilkołak
Galeony : 1616
  Liczba postów : 2144
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2503-cornelia-somerhalder
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4053-corin-somerhalder#120896
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptyCzw 27 Cze - 8:59;

Przez dość długi czas odkąd tu przyszła jej poszukiwania nie dawały kompletnie żadnego efektu. Widziała jak partnerzy się łączą – czasem bardziej zadowoleni z wyboru kwitując to śmiechami, a  czasem mniej zaczynając się przekomarzać. Ale Corin wiedziała, że przy takich okazjach, przy takim wieczorze i tak znajdzie się z taką osobą wspólny język. Dlatego nie odczuwała strachu przed tym, jakie partnera dostanie dzisiaj.
Cały czas błyszczała swoim pawim piórem raz na jakiś czas witając się ze znajomymi czy poprawiając sukienkę. Już powoli zaczęła się nudzić, ale w końcu chyba nie będzie musiała samotnie stać, ponieważ gdzieś w tłumie zabłyszczało jej coś bardzo podobnego do tego, co ozdabiało również jej strój. Zaczęła się przepychać między ludźmi mając nadzieję, że w przeciągu najbliższych minut nie wyrżnie na tych cholernych szpilkach.
- Hey – Nie pamiętała, żeby z tym mężczyzną łączyły ją jakieś bardziej czy mniej pozytywne relacje. Kojarzyła go, bo byli w tym samym wieku, choć nie była w stanie w pierwszy momencie skojarzyć ani jego domu, ani imienia. Będzie musiała jeszcze trochę nad panem Bedau pomyśleć.
- Chyba jesteśmy skazani na siebie – Ma sporo czasu na to myślenie, skoro mają ze sobą spędzić cały wieczór. Pożyjemy, zobaczymy jak będzie. Ale miała nadzieję, że pozytywnie.
Powrót do góry Go down


Peter S. Lazari
Peter S. Lazari

Nauczyciel
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 79
  Liczba postów : 91
https://encrypted-tbn1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQL1jAcRkXZvTRBSkHLsqyO3btG1zAjOBkwLC5jVKaR60_MF41M
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/62/Kot_domowy_ze_swoj%C4%85_zdobycz%C4%85.jpg
http://c.wrzuta.pl/wi2217/000070140003351c51d553ce/koty_sa_ciecza
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptyCzw 27 Cze - 10:07;

Rodzice czegoś chcieli? A ona się na to zgadzała? Chyba każdy się ze mną zgodzi, że nie żyjemy na przełomie XVIII i XIX wieku, przez co takie ustawianie związków można uznać za niedorzeczne, wręcz chore. Adelaida za to chyba nie powinna się przyznawać, że po prostu udaje nudną... Przecież wszyscy wiedzą, że nie pokarze się swojej niechęci w taki sposób. Zwłaszcza, jeśli ten cały Cameron jest tak, jak go opisujesz.
Ich pierwsze spotkanie? I myślisz, że taki Lazari to po prostu się w cień usunie, bo przyjdzie jakiś śliczniusiek z bogatego domu... No wybacz, ale nie doczekanie twoje. Nie po to Peter zgodził się przyjść na ten cały "bal", by potem zostać wystawionym na rzeczy jakiegoś dupka. Zdecydowanie... Chyba będzie wolał mu dosadniej pokazać co on sądzi o tych waszych kontaktach.
Bo skoro ona nie potrafi, to może jak tamten zauważy taką sytuację to da spokój? A rodzice... No był czas nawyknąć,że już malutka nie jesteś.
Komplementy? Lazari? Chyba na prawdę musiał zostać wzorem wzorów, bo w jego przypadku to prawie nie możliwe. Na co dzień jednak większość miała go dość, bo odstawiał im głupie żarciki. Jego ziomkowie oczywiście nie byli zagrożeni, można uznać, że ich na tyle lubił, by robić im jakieś większe kawały. Oczywiście, odwzajemniali się oni tym samym. Jednak dopóki obie strony były z tego zadowolone to w czym problem? No wiadomo... Nauczycielom już tak bardzo się ten układ nie  podobał, smuteczek.
Nie skomentował jej tekstu o byciu grubaskiem. Zdawał sobie sprawę, że chyba każda kobieta lubi tak marudzić... Takie życie, on chyba nigdy nie będzie miał okazji tego zrozumieć, peszek.
- Riverside, ale czy to ważne? Nie uwierzę Ci jak mi powiesz, że interesujesz się Quidditchem - W końcu chyba każdy wie, że ten sport nie należy do tych popularnych wśród płci pięknej. Nawet w drużynach tylko nieliczni zawodnicy nie byli mężczyznami. Gdyby od technicznej strony na to spojrzeć, to ma na pewno duży sens. W końcu Peter nie wyobrażał sobie, że taka drobniutka blondyneczka dostaje tłuczkiem z całej siły. Podejrzewam, że skończyłoby się to dla niej o wiele gorzej niż dla takiego stu kilogramowego osiłka
Zaśmiał się na tekst o pękającej sukience, już sobie wyobrażał jak to nagle ona z niej zlatuje. Swoją drogą chyba nie chciał wiedzieć jaką ta dziewczyna ma bieliznę. A na pewno nie chciał wiedzieć tego razem z wszystkimi w tej sali!
- Jeśli ona w jakiś nieznany mi sposób na tobie wybuchnie to na pewno będziesz wyglądać jeszcze lepiej niż teraz - Oczywiście... On i to jego poczucie humoru. Zdawał sobie sprawę, że od niejednej mógłby za te słowa ładnie oberwać. No, ale... Czy nie byłoby tak jak mówi?
Powrót do góry Go down


Nafisa Dhaliwal
Nafisa Dhaliwal

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : animagia (kot) , teleportacja
Galeony : 193
  Liczba postów : 201
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4531-nafisa-dhaliwal
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4533-poczta-nafisy
Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 EmptyCzw 27 Cze - 11:09;

Nafisa chodziła bez celu po Wielkiej Sali. Gdzieniegdzie widywała swoich znajomych, jednakże Ci tak dobrze się bawili, że nie chciała im w tej świetnej zabawie przeszkadzać. Wystrój w Wielkiej Sali był przepiękny, jednakże w tym momencie podeszła do jednego z wielu, wielkich okien w tym wielkim pomieszczeniu i westchnęła jakoby z bezradności. Na zewnątrz niemiłosiernie robiło się ciemno, a więc oznaczało to, że jest już naprawdę późno, a młoda hinduska jeszcze nie znalazła swojego partnera, który mógłby mieć przypinkę z piórem feniksa, czyli z taką, jaką miała ona sama. No cóż. Może mężczyzna się spóźnił i jeszcze nie dotarł na czas, a może (co gorsza!) zobaczył hinduskę w jej tradycyjnej sukni i się jej przestraszył. To byłoby bardzo przykre dla niej. Starała się wyglądać jak najlepiej i planowała jeszcze tego wieczoru odnaleźć swojego partnera. Dłoń zaczęła ją boleć trzymania maski na trzymadełku, więc na chwilę postanowiła odsłonić swoją twarz. Na dobrą sprawę i tak była przy oknie, tyłem odwrócona od wszystkich. Poczuła się jak jakaś ''inna''. Nikt do niej nie podszedł, a ona nie chciała przeszkadzać. Kątem oka, zerknęła na frontowe, wielkie drzwi prowadzące do Wielkiej Sali, do której co chwila wchodził ktoś nowy. Jej partnera jednak nie było. Westchnęła głośno, jednakże śmiechy uczniów i studentów bawiących się oraz muzyka, całkowicie to przyćmiły i westchnięcie było niedosłyszalne. Nafisa postanowiła udać się w ten tłum, toteż przysłoniła swoją twarz maską. Rozglądała się w tłumie za swoim partnerem dość chaotycznie. Chciała go odnaleźć, by chociaż mieć do kogo się odezwać tego wieczoru. Najwyżej, jeżeli mu się nie spodoba - odejdzie do dormitorium Puchonów, aby zanurzyć się w lekturze dotyczącej Mugoloznawstwa, gdyż ów podręcznik odkupiła od jakiejś młodszej o wiele lat Puchonki. Nagle jednak zauważyła przystojnego mężczyznę. Był w masce, jednakże jej wzrok przykuły jego ciemnoniebieskie oczy. Nafisa poczuła coś dziwnego i nagle spojrzała na jego przypinkę. Tak! Pióro feniksa. Czuła, że jest nikła nadzieja na to, aby spędzić miło to zakończenie roku. Poprawiła w oka mgnieniu sukienkę oraz włosy, po czym podeszła nieśmiało do chłopaka.
- Bardzo długo Ciebie szukałam, moja zgubo. - Podsumowała z uśmiechem. W lewej dłoni trzymała swoją maskę, która zasłaniała jej twarz. Odsłaniała jednak jej oczy, a te miała duże oraz czekoladowe, jak przystało na hinduskę. Mało tego, błyszczały delikatnie w świetle, które ją otaczało.
- Większą uwagę, powiem szczerze, przykuły u mnie te twoje ciemnoniebieskie oczy, aniżeli przypinka z piórem feniksa. - Zaśmiała się uroczo, po czym wyciągnęła ku niemu swoją prawą dłoń i stwierdziła, że gdzie podziały się jej maniery, skoro jeszcze się nie przedstawiła. Uczyniła więc to.
- Nazywam się Nafisa Dhaliwal i jestem z Hufflepuffu. - Zaczęła, przygryzając delikatnie swoją dolną, czerwoną wargę.
- Mam nadzieję, że spędzimy razem mile czas na tym balu, ... - Przerwała, gdyż po tej pauzie chciała wstawić jego imię, jednakże jego imienia nie znała. Poczuła się lekko niezręcznie, jednakże nie chcąc tego pokazać, uśmiechnęła się do niego szeroko, ukazując białe zęby, a w jej policzkach ukazały się głębokie dołeczki, dodające jej uroku.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Wielka Sala - Page 29 QzgSDG8








Wielka Sala - Page 29 Empty


PisanieWielka Sala - Page 29 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 29 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Wielka Sala

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 29 z 39Strona 29 z 39 Previous  1 ... 16 ... 28, 29, 30 ... 34 ... 39  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Wielka Sala - Page 29 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Parter
 :: 
wielka sala
-