Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Drzewo Życia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 2 1, 2  Next
AutorWiadomość


Dahlia E. Slater
avatar

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : -2
  Liczba postów : 524
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5106-dahlia-e-slater
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5108-sowka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7187-dahlia-e-slater
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyCzw Cze 13 2013, 00:12;

Drzewo Życia Japanese-garden-in-portland
Powrót do góry Go down


Casper Villiers
Casper Villiers

Student Slytherin
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 1292
  Liczba postów : 1620
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5219-casper-villiers
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9144-nowa-sowa#256102
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7167-casper-villiers#204308
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyCzw Lip 04 2013, 01:17;

Podobno niektórzy z nas nie mają prawa do miłości, bliskości czy czegokolwiek. Los nam tego żałuje. Czasem… Nie ukrywajmy. Ale odbicie w lustrze… Czasem potrafi zadecydować o większości spraw w naszym życiu. A to co czujemy? To kim w ogóle jesteśmy? Czy to ma jakieś znaczenie? Człowiek się budzi i nie do końca wie, co ze sobą zrobić. Gdzie iść… Do którego pokoju zajrzeć. Nic się nie chce… A ruch na ulicy pomimo tego, że bucha od ludzi… To jest tam pusto. Nie ma tam nikogo. Zupełnie nikogo. W pewnym momencie czuć samotność wszędzie. Nawet wymiana powietrza nic nie daje. Nie oszukujmy się. Często tak jest, że ktoś nas zostawia, nie pisze, nie zaczepia i nagle robi się człowiekowi źle. Bardzo źle. A jeśli dla odmiany ktoś ma wszystko? To kim jest? Pożeraczem szczęścia, bo jakby podzielić to na pół to można by było kogoś obdarować. Ktoś może tego potrzebować. Ktoś może chcieć tej ulgi pośród tylu kłopotów. Hm. Ale zazwyczaj nie umiemy się niczym dzielić, ale z powodzeniem potrafimy oceniać innych. Tak podobno jest najłatwiej. Usiąść w fotelu… Otworzyć książkę wspomnień i plotek, a potem zająć się oceną. Systematyczną… Przecież nie pozwolimy, aby ktoś uszedł bez plakietki… Plakietki, która wsadzi go do pospolitej szuflady.
Czasem… Czasem tak jest. Trzymamy w rękach szczęście. Takie drobne. Delikatne. To takie dziecko, które trzeba nauczyć chodzić, ale w pewnym momencie po prostu ucieka. Albo odchodzi… No nieważne. Dotyczy pewnej osoby i znika. Za pomocą magicznej różdżki… Co w tym świecie jest takie prawdziwe.
To kim jest Casper… Każdy wie. Nikt nie potrzebuje słownika, wizbooka, plotek z prawej ręki. Każdy już widział, każdy zdążył ocenić, zapluć proste imię, założyć fanklub, a parę szczęśliwych panien mogło się zorientować, że lubi spać nago, że rano zazwyczaj wypija szklankę coli, że gustuje w papierosach, a czasem lubi te żeńskie miętowe… Których wszyscy nienawidzą, ale.. Ale Casper kocha wszystko co miętowe. Może to dlatego, że jego matka uwielbiała spryskiwać świeżo uprasowane ubrania aromatem miętowym. A to było świeże, niesplamione żadną imprezą. Hm. To ciekawe. Ale też Ci, którzy są z nim bliżej to wiedzą, że uwielbia alkohol mocny z dużą ilością kostek lodu w środku, a potem szybko wypija napój, a kostki zostają. Niby chce, żeby się rozpuściły, ale zwykł je gryźć. Jego kumple wiedzą też, że do drużyny quidditch’a nie dostał się przypadkiem jak wszystkim rozpowiadał. On ćwiczył. Każdego dnia. W każdym możliwym momencie swojego życia. On ćwiczył, bo chciał, aby to się mu udało. I zobaczcie.. Jak czegoś się bardzo chce można zostać nawet kapitanem.
Ale… Ale to tylko garść wspomnień. Luźno tańczących myśli… Casper… Chyba po raz pierwszy w życiu czuł się jakby wziął jakieś proszki, które nie do końca działają tak jak powinny. On walczył. Walczył ze sobą przez wiele lat. To ojciec, to siostra, to ludzie. Ludzie przede wszystkim… A kiedy już doszło do ostatecznego starcia i chciał coś ugrać w tej spieprzonej piaskownicy to… To jego przyszłość upada. Pamiętał rozmowę z Cassandrą. Ledwo przyjechali do Japonii. Opiekował się nią. Przecież nie był zmuszony. Pomimo kwaśnej miny, chciał a żeby czuła się przy nim bezpieczna. Chciał być dla niej kimś takim kogo w jego życiu nigdy nie było. Ale skąd brać wzór? Wyrzekał się wulgaryzmów… Wyrzekał się używek, chciał rzucić palenie… Az do dnia, w którym pojawiły się komplikacje. Komplikacje zazwyczaj mają to do siebie, że nie są proste. W szpitalu… W szpitalu było źle. Nie mógł jej trzymać za dłoń. Bo nie mógł. Nie tylko przez zalecenia lekarza, ale nie miałby w sobie tyle odwagi, aby tam wejść… A kiedy wreszcie już mu pozwolili, ona po prostu poinformowała go, że wraca… Prawdopodobnie do Londynu, jeśli nie wyjedzie dalej. Casper wtedy zachował się jak małe dziecko… Jak nie on. Jakby zrzucił z siebie maskę. Usiadł obok niej i obie dłonie złożył w pięści… Próbował uspokoić emocje kalkulując, co zrobił źle. Spytał ją. Powiedziała, że nic… Ale on musi spróbować żyć, a przy niej nie będzie mógł być do końca tak młody. Nie rozumiał tego sformułowania. Skoro wzięli ślub, skoro mieli mieć dziecko, skoro chcieli być razem, to czemu ona wyjeżdżała? Nie. Żadna odpowiedź nie była dobra. Był zbyt słaby, żeby to pojąć. Ale ona… Ona po prostu. Cassandra. Nie była gotowa tu być. To czy ona była gotowa być żoną, a on mężem… Nie. Tak mówił świat. Jego zdanie się chyba nie liczyło, jej również. Stereotypy wygrały walkę… Uśmiechnął się do niej blado… Chciał pocałować. Może nie do końca zgrabnie mu to wyszło, ale… Ale próbował to podsumować. Co miał ze sobą zrobić? Zdradzać? Zaliczać? Pójść na księdza? Wysyłać paczki na święta? Ona wyjeżdżała i nie zamieściła go w tym planie. To czy miała taką decyzję czy inną.
Villiers podniósł się z zajmowanego miejsca. Wyszedł. Czekał na list… I dostał go. Ostatnie wyjaśnienia, a potem „do widzenia”.
Teraz stał tu sam. Stał w pomiętej koszuli, w rozczochranych włosach… Aż wreszcie upadł. Upadł na ziemię. Oparł się o pień drzewa. Nagle poczuł, że oddychanie nie jest jego najlepszą stroną. Poczuł ból… To przeszyło go całe. Zaklął. Nie potrafił wstać, ani się ruszyć. Wybuchł jakimś pieprzonym płaczem, który nie miał sensu. Przecież był dorosły. Był Villiersem. Co się wyprawia?
Tak łatwo otworzyć serce… Gorzej je zamknąć… Wiele osób w zamku miało powody… Pomysły. Co się stało? Czemu Villiers jest dobry? Jak na to reagować? W ogóle dlaczego? To będzie prostsze… Nie uwierzycie, ale on otworzył te serce. Te serce, którego nie chciał posiadać. Może nie było do końca sprawne… A teraz? Teraz to już tylko cisza.
Przez chwilę gorzko płakał nie rozumiejąc dlaczego ona tak postąpiła. Starał się… Wiedział, że to nie wszystko jest tak łatwe jak mu to przedstawiła. Wiedział, że jest chora i te dziecko to nie jest los na loterii… Nie wyobrażał sobie wrócić do starego stylu życia. Nie wyobrażał sobie, co miałby teraz zrobić, ale jedno można powiedzieć z powodzeniem…
O ile… O ile wcześniej mógł coś o sobie powiedzieć, to teraz dla odmiany nie mógł, bo nie wiedział nawet kim jest. Nie potrafił tego ogarnąć. Ostatnim ruchem otarł te kilka łez. Podniósł się gwałtownie miejsca i złożoną ręką w pięść przywalił w drzewo, aż poczuł, że coś go zapiekło. Powtórzył ten ruch. Raz, drugi, trzeci… Aż zaczęła się sączyć krew…
A teraz. Zabiłby każdego… To taka pustka. Pieprzona nagroda od losu.
Powrót do góry Go down


Violet Lavoisier
Violet Lavoisier

Student Slytherin
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 321
  Liczba postów : 548
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4799-violet-lavoisier?highlight=violet
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4805-violet?highlight=violet
http://czarodzieje.my-rpg.com/post?p=211741&mode=editpost
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyPią Lip 05 2013, 21:19;

To dziwne, że najbardziej oddziaływują na nas właśnie inni ludzie. Możemy mieć wszystko - cudowne życie, kupę kasy, coroczne wakacje w jakimś egzotycznym kraju. Jednak dopiero kiedy ktoś od nas odchodzi, dopiero wówczas zdajemy sobie sprawę jak wiele dla nas znaczył. Trzeba coś stracić, aby to docenić. Niby proste słowa, niby pospolite, a jednak mają w sobie tak wiele prawdy. To takie straszne - przywiązać się do kogoś, a potem być świadkiem jego odejścia. Przywiązać się do kogoś, kto był przy tobie codziennie, z kim miało się tyle planów, momentami nawet miało się go dosyć... a potem patrzeć jak znika. Jedna krótka chwila i zostają tylko wspomnienia. Wiele tygodni czeka nas, aby wyjść na prostą, ale tak naprawdę już nigdy nic nie jest takie samo. Zgubione szczęście nie wraca. Powoli przyzwyczajasz się do nowej sytuacji, usilnie wmawiasz sobie, że ból zniknął. Jednak on nie znika. Zostaje na zawsze i pożera od środka, nie dając szans na normalne funkcjonowanie. Tłumisz go, ukrywasz. Walczysz z tym, ale nie potrafisz tej walki wygrać. Przegrywasz. Akceptujesz. Żyjesz z tym cholernym uczuciem, że gdzieś tam, na drugim końcu świata jest ktoś, kogo tak bardzo kochasz. To zabawne. Kiedy widywaliście się na codzień, nigdy byś nie powiedziała, że kogoś kochasz. Może gdybyś wiedziała, że nie dane będzie ci więcej tą osobę ujrzeć, może wówczas byś to przyznała. Ale nie. Ty żyłaś w bańce mydlanej. Wszystko było idealne, wszystko było cudowne, nie było żadnych problemów. Do czasu.
Musi minąć wiele dni, miesięcy, lat, aby żyć jak dawniej. To nie jest takie proste. Nawet jeśli wydaje ci się, że wszystko jest okej, tam w środku odczuwasz niesamowite uczucie pustki. Próbujesz je jakoś załatać, zapełnić. Poznajesz nowe osoby, w końcu nie ma ludzi niezastąpionych. Jednak jak się okazuje, są. Przekonujesz się o tym na własnej skórze. To nie jest łatwe, kiedy ktoś kto był dla ciebie całym światem, choć nawet nie zdawałaś sobie z tego sprawy, opuszcza cię. Och, to tylko zwykłe przyzwyczajenie, tak? Jak widać bardzo trudno ci je wyplenić...
Violet miała w życiu tego farta, że jej szczęście wróciło. Po kilku latach, kiedy już straciła nadzieję i pogodziła się faktem, że nie zobaczy więcej swojego brata, on nagle pojawia się w drzwiach. Niejednokrotnie wyobrażała sobie taką sytuację, ale żaden scenariusz nie równał się z tamtym. Miała być zła, miała być wściekła. Miała go zwyzywać i znienawidzić. Nie potrafiła. Za bardzo go kochała na takie czyny, bo nawet największy egoista może to poczuć. Nawet największy egoista jest do tego zdolny. Do pokochania kogoś. Dziwne, prawda? Nigdy nie sądziła, że kiedy Lawrence wróci, zaniemówi z wrażenia i zacznie z nim w miarę normalną rozmowę. Nie sądziła, że tego samego dnia zdzieli patelnią jakąś dziewczynę, która śmie przerwać im moment tej błogiej sielanki. No bo przecież... co jeśli to wszystko tylko sen? Ona nie chce być z niego wybudzona! Ona nie chce, aby ponownie zniknął! Ma tutaj zostać. Zostać i być przy niej.
Jeśli zapytać by Violet czy wie, co czuje Villiers, z pewnością odpowiedziałaby twierdząco. Sytuacje faktycznie znacznie się różnią, ale kotłujące się w chłopaku uczucie nazywa się tak samo jak to, którego doznała ona. Tęsknota. Taka cholerna tęsknota. Nie tylko za osobą, ale również za tym, co było wcześniej. Nagle zdajesz sobie sprawę z tego, że to już koniec. Nie ma drogi powrotnej. Zaczynasz rozumieć, że nic nie dzieje się dwa razy. Już nigdy nie poczujesz się tak samo. Nigdy nie wzniesiesz się trzy metry nad niebo. Tak właśnie, bo nawet jeśli wydaje ci się, że wreszcie będzie okej... To nie takie łatwe. Trudno jest wymazać z pamięci kilka lat, podczas których tak cholernie tęskniłaś. Wrócić nagle do tamtej rzeczywistości. Zmieniłaś się. On też się zmienił. Jakoś to będzie, zaczniecie na nowo wspólne życie, ale... to jednak nie to samo.
Jakież więc było zdziwienie Violet, kiedy wybrała się w szampańskim nastroju na spacer, a na swojej drodze zastała Caspra z krwawiącą ręką. Między nimi była taka emocjonalna przepaść. Ona - zadowolona z dobrej ekipy w domku, szczęśliwa z powrotu brata, nie mająca nareszcie niemal żadnych zmartwień, może jedynie nieistotne błahostki. I on - wkurwiony, wściekły, zły. Cóż, może to dziwne, ale Lavoisier niewiele wiedziała o tej całej sytuacji. No wiecie, o dziecku. Przecież to wszystko musiało się zacząć właśnie wtedy, kiedy jeszcze miała dobry kontakt z Casprem. A potem nagle wszystko się urwało. Słyszała plotki, że Cassandra jest w ciąży. Postanowiła dać wówczas spokój znajomości ze ślizgonem, wszakże nie chciała mieć nic wspólnego z berbeciowym zamieszaniem. Nie, nie. W końcu chodzi o dzieci. Potomstwo. A ona nawet nie ukończyła szkoły. Nie chciała mieć z tym do czynienia. Ich drogi się rozeszły, każde żyło własnym życiem. Słyszała od ich wspólnych znajomych, że wzięli ślub, że Cassandra trzyma się dobrze. A teraz...? Co się właściwie stało? Dlaczego zamiast być z nią, stoi tutaj i wali pięścią w drzewo? Cóż, najwidoczniej nie wszystkim się poszczęściło i nie dla każdego słowa "wyjazd do Japonii" wywołują wizję dobrych dwóch tygodni, czy tam iluś, ostrego melanżowania i zajebistej zabawy.
- Casper...? - wydukała cicho i niepewnie, nie wiedząc co zrobić. Może powinna odejść? Może on nie chce kogoś widzieć? Co się, do cholery, stało? Poczuła się tak, jakby cała beztroska ją otaczająca, nagle gdzieś się ulotniła. Zniknęła. Została przecięta przez uczucie żalu, pustki, wściekłości. Bólu. Jak wtedy, kiedy Lawrence zniknął.
Powrót do góry Go down


Casper Villiers
Casper Villiers

Student Slytherin
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 1292
  Liczba postów : 1620
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5219-casper-villiers
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9144-nowa-sowa#256102
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7167-casper-villiers#204308
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptySob Lip 06 2013, 13:44;

Villiers chyba w życiu nie myślał, że kiedyś uda się mu postawić go w takiej sytuacji. Nie wierzył, aby Cassandra zrobiła to specjalnie, ale jakoś... Jakoś się nie składało... Cholera. Był taki głupi. Tak bardzo naiwny. On naprawdę liczył na to, że coś się poprawi? Założy własną rodzinę, zamknie się w nowym świecie i nigdy nie zginie? Naiwny. Naiwny Villiers, który zaufał "szczęściu". Szczęściu, które miało imię Cassandra, Przypadek... No bo ich cała znajomość była przypadkiem. Przespał się z nią, wczęsniej rozmawiał kilkakrotnie, ale nic poza tym. Nie uśmiechała mu się bliższa znajomość z kobietą dopóki nie dowiedział się, że ona jest w ciąży. Musiał to zapić, musiał to jakoś rozwiązać. A jedyny pomysł, który mu przyszedł do głowy wcale nie skupiał się na zapewnieniu pieniędzy do aborcji. Raczej chodziło o wspólną odpowiedzialność. To czy ona mu pozwoli teraz widywać dziecko, czy on będzie chciał je widywać. To było pewne piekło, do którego nie chciał należeć. A stało się. Być jego ogniwem. I może tym razem najbardziej pokrzywdzonym. To zapłata... Zapłata za to co robił innym ludziom. Weźmy taką Lavoisier... Kto wie co byłoby między nimi, gdyby gdzieś w tej sieci rozwiązłości Villiersa nie widać było kolejnej dziewczyny. Jednak... Jednak Casper nigdy o tym nie myślał. Jasne, że mógłby być bliżej nie. Poznać ją, posmakować, może w polotach szczęścia pokochać. Ale można było tak zrobić? Teraz było za późno. Gdyby był obiektywny na pewno zauważyłby jak ładnie zachował się Violet. Jak usunęła się cień i nawet nie próbowała wbić klina pomiędzy niego, a Cass. To było... Miłe? Normalne? On pewnie w takiej sytuacji zrobiłby wszystko, żeby osoba, z którą mogło coś wyjść... No zniszczyć ją. Tego by pewnie chciał dawny Casper. A tak.. Chyba nikt nie był wystarczająco beznadziejny, żeby mu znowu zaufać, dać coś, co innym ludziom daje się na dłoni. Kawałek zaufania, szczyptę ludzkiej dobroci i trochę uśmiechu na łyżeczce. On zazwyczaj dostawał od razu wielki kufel nienawiści. Chociazby dlatego, że sam fundował go innym. Huh. Widocznie miejsca się zmieniły. Czas na jego własne cierpienie.
Teraz opadł znów na ziemię. Ze zdrowej dłoni ściągnął obrączkę. Rzucił ją gdzieś daleko... Będzie jej potem szukał. Nie chce jej stracić, ale ponieważ to jedyny symbol, który teraz wiąże go z Cassandrą... Chciał ją rzucić, tak jak ona rzuciła jego. Chciał ją zostawić z taką samą premedytacją. Ona go w szpitalu, on ją pod tym drzewem.
Dopiero potem zauważył, że ktoś tu jest. Coś zamroczyło jego oczy, przez chwilę nie mógł się pozbierac. Nie chciał krzyczeć, nie chciał nic robić, westchnął.
- Violet... - Tłumaczył sam sobie, co by uspokoić myśli i "dawne ja" wściekłe i żądne czyjej krwi zamknąć w piwnicy. Nie chciał jej teraz ranić. Wystarczy, że on zniszczył cały świat, albo jego świat został zniszczony. Przecież tym razem nie zrobił nic złego. - Violet. - Powtórzył.
- Kurwa. Spalam się. - Mruknął. Nie wiadomo czy do niej czy do siebie. Chyba żadne z nich w to nie uwierzy... Przecież nie ma ognia. Ale zaraz dokończył: - Spalam się kurwa, od środka.
Powrót do góry Go down


Violet Lavoisier
Violet Lavoisier

Student Slytherin
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 321
  Liczba postów : 548
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4799-violet-lavoisier?highlight=violet
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4805-violet?highlight=violet
http://czarodzieje.my-rpg.com/post?p=211741&mode=editpost
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyNie Lip 07 2013, 15:25;

W takiej chwili jak ta, często nie wie się co powiedzieć. Zapytać co się stało, a może lepiej nie mówić nic? Ten dylemat został teraz postawiony przed Violet. Wbrew pozorom, ona nie potrafiła nienawidzić. Momentami można było odnieść takie wrażenie, że to głupia dziewucha, wręcz stworzona po to aby siać zgorszenie. Jednak ona taka nie była. Nie była jeszcze tak zepsuta, a co za tym idzie, potrafiła współczuć. I jeśli miałaby określić uczucia, które towarzyszyły jej w tej chwili, może właśnie tak by je nazwała. Współczuciem. Jeśli chciałoby się znaleźć kogoś, kto przeżył już takie rozczarowanie, to z pewnością można byłoby wskazać właśnie ją. Sparzyła się już raz i nie miała zamiaru dopuścić do tego po raz drugi. Chciała wszystko wiedzieć, chciała poradzić sobie w każdej sytuacji. Chciała coś zmienić, bo zdała sobie sprawę, że utracone chwile już nie wrócą. Nie powtórzą się. Nauczyła się radzić sobie samej. Nauczyła się, że nie może się zamartwiać, przecież coś musi się skończyć, aby coś mogło się zacząć. Ona miała tego świadomość, ale nie miał jej Villiers. Tylko, że... mimo wszystko nie wiedziała, jak się zachować. Nie wiedziała czy chce go pocieszać i czy do tego się nadaje. Nie wiedziała, czy chce słuchać co się stało i czy ma na tyle cierpliwości. Przecież to nie jej sprawa. Casper na pewno ma jakichś przyjaciół, prawda? Ma na pewno. Każdy kogoś ma. Dlaczego więc oni mu nie pomogą? Dlaczego zastała go samego? Nie była taka bezduszna aby przejść obojętnie, ale nie była również na tyle doświadczona i empatyczna aby spowodować, że Villiers zacznie myśleć inaczej. Tak jej się bynajmniej wydawało. Właściwie to nawet trochę była na siebie zła, że nie udawała, że niczego nie zauważyła. Tak byłoby łatwiej, tymczasem ogląda ślizgona w stanie, w jakim nigdy nie powinna go zobaczyć. Widziała go zresztą pierwszy raz takiego... innego. Wydawało się, że mu zależy na tej Cassandrze i ich dziecku. Trudno było jej w to uwierzyć, ale może on naprawdę się zmienił? Teraz to już nieważne, bynajmniej nie dla niej. Ich życie ułożyło się na innych torach, a ona... Cóż, jak miała mu pomóc, kiedy nie wiedziała nawet, dlaczego właściwie znalazła go w takim stanie?
- Pytanie "dlaczego" będzie raczej nie na miejscu? - zapytała trochę głośniej niż poprzednio, tonem nie wyrażającym absolutnie żadnych emocji. Nie może przecież mu pokazać, że jest jej go żal. Tym bardziej, że ona sama nie wie, czy faktycznie tak jest. Oparła się o drzewo i patrzyła gdzieś w dal. Osobiście nie wyobrażała sobie, aby mieć dziecko w tym wieku. Była za młoda, chciała się wyszaleć. A on? On był jeszcze młodszy. Co prawda tylko rok, ale ta odpowiedzialność... Violet nie chciałaby skrzywdzić nikogo, nikomu nie życzyła najgorzej, choć przecież tylu osób nie lubiła. Tylu osobom chętnie podpowiedziałaby źle na jakimś egzaminie, tylu osobom chętnie by źle wykonała zadanie z transmutacji, ale nikomu nie życzyła kilku lat wyjętych przedwcześnie z młodości. Przecież gdyby miał teraz zająć się dzieckiem i Cassandrą, nie miałby czasu na nic innego. Koniec z imprezami, koniec z alkoholem i nieuctwem, a początek odpowiedzialnego życia w wieku zaledwie osiemnastu lat. Tak bardzo nie chciałaby, aby jej to dotknęło. Jej uwadze nie umknęło również, że Cassandra była anorektyczką. Co prawda nie rzucała się w oczy, ale słyszała plotki. Widywała ją czasem na korytarzu, choć nigdy nie zainteresowała się nią specjalnie. Jednak ona i Villiers byli jakby z zupełnie różnych światów. I kiedy już doszło do zwarcia pomiędzy tymi światami, okazało się to bardzo bolesne. Pewnie dla obu stron. Tylko, hm, Lavoisier znała całą sytuację powierzchownie. Stereotypowo. Casper przespał się z kolejną laską, przypadkiem wpadli, postanowił nie być chujem i pomóc jej. Chyba nikt nie przewidział scenariusza, że zacznie mu zależeć... Ale nie, nie zależy mu. Na pewno nie. Nie jemu.
Powrót do góry Go down


Casper Villiers
Casper Villiers

Student Slytherin
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 1292
  Liczba postów : 1620
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5219-casper-villiers
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9144-nowa-sowa#256102
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7167-casper-villiers#204308
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyWto Lip 09 2013, 14:05;

To tajemnica. Być kimś kogo wszyscy podobno znają. Rzeczywiście Villiers nigdy nie walczył z opiniami, w sumie to… To podobało mu się to, że mieli go za kobieciarza, a one nadal do niego się zbliżały jakby był ich bożkiem. Imprezy? Imprezy były zajebiste. Chcieli, żeby tam był, bo wtedy byli też Ci, którzy chcieli go skrytykować, albo trafić do jego łóżka. Nikt nawet nie próbował wyjaśnić sobie, że pod skorupą coś może być. Bo nie było. Jakaś sytuacja w domu, porąbane relacje z siostrą, ale nie zrozumcie tego źle… Nie przeszkadzało mu to. W istocie mogły rzygać skały i tańczyć kankana. Casper chciał się bawić, chciał czuć każdą substancję krążącą w jego żyłach, a nie działo się nic. Kompletnie nic. Trzymał się z daleka od własnych rozczarowań. Nie ufał ludziom. Nie spotykał się z nimi, żeby porozmawiać o tym, jak bardzo im jest żal z jakiegoś tam wyżej nieokreślonego powodu. Ludzie lubili się żalić, a Casper nie był dobrym słuchaczem. W sumie nie interesowało go życie innych. Raz przeżył taką dziwną sytuację, kiedy przespał się z pewną Krukonką, a na drugi dzień liczył, że ona już wyszła. Kurde nie uwierzycie… Ale ona się nawet nie ruszyła. Siedziała zwinięta w prześcieradło i teraz uśmiechała się do niego tak jakby zabrał jej pewien diament. Nie do końca jeszcze rozumiał te wyniosłe zdarzenie, ale jednak… Potem płakała. Był zagubiony. Kurde. Przecież tylko uprawiali seks. Po co ona płakała? Co chciała tym uzyskać? Przytulanki? Rozmowę o toksycznym życiu? On był toksyczny, on nie musiał podawać definicji tego słowa. Wystarczyło na niego spojrzeć. Wtedy też zachował się jak prawdziwy cham. Pomógł się jej pozbierać z podłogi. Podał jej ubrania i wyprowadził z mieszkania, które sam opuścił po piętnastu minutach. Potrzebował prysznicu i świadomości, że noc się skończyła, że czas na zajęcia, czas na studia… Czas na kolejną dziewczynę, która mu będzie wdzięczna za wspólnie spędzoną noc. Ok?
I nie spodziewał się właśnie z wyżej wymienionych powodów, przykładowej historii… Że wpadnie we własne sidła, że ktoś zaraz poczuje ciężar np. on. Jemu przecież nie mogło zależeć. Violet już to powiedziała. Przecież miał cały świat w dupie… I jak to inaczej można było zagrać? Pieprzony czarodziej.
Wyciągnął z kieszeni papierosy… Chciał znaleźć zapalniczkę, zapałki, ale jednak wyciągnął różdżkę i to jej końcem przypalił fajka, który miał zadanie go uspokoić. Spalał się i nie potrafił tego wyjaśnić. Spojrzał na nią tak, jakby zaraz miał jej wyjaśnić najprostszą rzecz w życiu, a ona miała tego nie ogarnąć. Roześmiał się… Jak wariat. Jak ktoś komu tłumaczysz, że za chwilę będzie koniec świata. Śmiech desperaty. Jeśli chciałbyś posłuchać, to zapraszamy tutaj.
– Wiesz V. „Czasem najlepszym sposobem na znalezienie odpowiedzi jest unikanie pytania.” – zacytował, jakby czerpiąc to z bliżej nieokreślonego źródła, które jednak wywarło na nim olbrzymie wrażenie. Zaciągnął się papierosem i zaraz poczuł, że jest na takim dnie, z którego jest bardzo ciężko się podnieść. Wzruszył ramionami. [b] – Mam wrażenie V. że nawet jeśli nie chciałem być chujem, to świat nie dał mi na to szansy. –Uśmiechnął się obłąkanie i zamknął oczy biorąc teraz głęboki oddech. Cholera co za błąd ludzkości.
Czy on miał przyjaciół? To było trudne. Nikt mu nie ufał, bo jemu też nie przyszło do głowy ufać. Jeśli go ranili odpłacał się. Nie czekał na żadne super ekstra wyjścia. Ludzie to pasożyty… On był jednym z nich, ale świadom tej toksyczności trzyma się z daleka. Po co kochać, po co się wiązać, po co ufać, po co mówić prawdę… Po co… Po co to wszystko. „Żałości co mi czynisz… Owa już oboje.”
– Widzisz V. tak wyglądam i mam nieodparte wrażenie, że straciłem tylko czas. – Czas, który mógłby poświęcić na dupczenie panienek i picie alkoholu. Cóż. Villiers ma własny sposób na spożytkowanie czasu.
Powrót do góry Go down


Violet Lavoisier
Violet Lavoisier

Student Slytherin
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 321
  Liczba postów : 548
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4799-violet-lavoisier?highlight=violet
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4805-violet?highlight=violet
http://czarodzieje.my-rpg.com/post?p=211741&mode=editpost
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyCzw Lip 11 2013, 14:39;

Czy to wszystko miało dobiec końca? Może to taka nauczka od losu. Kiedy Casprowi wreszcie zaczęło zależeć, kiedy dostrzegł jakieś inne wartości poza alkoholem i panienkami, życie go wyruchało, kolokwialnie mówiąc. Imprezy to dobra odskocznia od codzienności, Violet doskonale to wiedziała, dlatego na niemal każdej się pojawiała. Niemniej jednak nie była równie chamska, co Villiers. Już nie. Tymczasem los dał mu kopa w tyłek, tym razem to jemu się nie powiodło. On miał powody do płaczu, nie jakaś kolejna jego laska. Po raz pierwszy chyba, to ktoś odszedł od niego, a nie odwrotnie. To było zaplanowane z góry? Może wszystko ma się zmienić, może ma nastąpić jakiś przełom. Hm, jakoś mało to ją obchodziło. Nie potrafiła nienawidzić, ale wciąż nie posiadała w sobie ogromnych pokładów empatii. Współczuła mu, ale nie na tyle, aby to okazać. Przeraził ją trochę ten wariacki śmiech, nie wiedziała, do czego w tym momencie Villiers jest zdolny. Jeśli zrobi sobie krzywdę, będzie jej to całkowicie obojętne. Byle nie przy niej. Najchętniej zniknęłaby teraz, chciała trzymać się z dala od niego i jego zaciążonej panienki, ale nie było wyjścia. To się skończyło, sielanka dobiegła końca, plany, które zapewne wspólnie snuli, zostały zepsute. Zupełnie, jak gdyby ktoś przesunął pazurem po delikatnej tkaninie, a za nią ukazała się ta prawdziwa. Pomarszczona, pomięta, wybrudzona. Jakby to wszystko, co działo się w ostatnich tygodniach, to były tylko pozory, wymysły własnych wyobraźni, wyobraźni tych dwojga, Caspra i Cassandry.
- Więc uznajmy, że to było bardziej stwierdzenie - zaproponowała Lavoisier, bo jednak gdzieś w środku kłębiło się w niej takie uczucie, że musiała wiedzieć, co się dzieje. Od źródła, nie z jakichś durnych plotek. Nie po to, żeby rozpowiedzieć to na prawo i lewo, ona taka nie była. Chciała tylko wiedzieć, to wszystko. - Może twoja szansa jest właśnie teraz. Może tamto to był tylko wstęp.
W końcu nieważne, jak człowiek zachowa się podczas burzy, sztormu czy innego niebezpieczeństwa. Nieważne, czy będzie słuchał czyichś poleceń, czy sam decydował co zrobić. Ważne, jak zachowa się potem. Czy przypisze sobie czyjeś zasługi, a może usunie się w cień? W tym wypadku chodzi raczej o to, czy Villiers powróci na stare śmieci. Jeśli naprawdę chciał się zmienić i do tego dążył, to czy zaprzestanie. Może jeszcze jakoś los mu to wynagrodzi? Cóż... Violet dostała swoją nagrodę.
- Straciłeś czas? Myślę, że więcej zyskałeś, ale może to ja jestem jakaś dziwna. Poza tym... czasem coś kończy się tylko po to, aby coś lepszego mogło powstać - spojrzała na niebo, na którym powoli poruszały się chmury i zasłaniały ostatnie promienie słoneczne. Taka kolej rzeczy. Gdyby Lawrence wtedy nie wyjechał... Pewnie dalej nie znałaby tylu ludzkich uczuć, nie znałaby smaku zwycięstwa, ale i porażki, nie wiedziałaby czym jest seks i alkohol (choć może to akurat byłoby lepszym wyjściem), nie potrafiłaby cieszyć się z innych rzeczy, jak tylko hejtowania wszystkich wokół. Nie zdobyłaby zajebistych wspomnień, nie nauczyłaby się radzić sobie samej, nie dałaby szansy wielu ludziom, którzy dziś są dla niej ważni. Nie miałaby przyjaciół. Byłaby dokładnie taka sama, jak w tej chwili Casper. Wciąż żyłaby w bańce mydlanej, z nim i kupą forsy, bo tylko to było jej wówczas potrzebne, a potem? Czar prysł, bańka znikła. A Villiersowi przydałby się solidny kop w tyłek.
Powrót do góry Go down


Casper Villiers
Casper Villiers

Student Slytherin
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 1292
  Liczba postów : 1620
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5219-casper-villiers
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9144-nowa-sowa#256102
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7167-casper-villiers#204308
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyCzw Lip 11 2013, 23:12;

Ej, ale już tak na serio. Zdarza się. Po prostu przychodzi taka jedna sytuacja, która uderza w twoje emocje i nie wiadomo jak się podnieść. Zdarza się nawet w prawdziwym życiu, że nagle chcemy z kimś pogadać, a nagle do każdego jest jakiś problem. On np. nas olał ostatnio, albo zachowuje się zbyt otwarcie i nas sprzedał. Do tego dochodzi jakaś dziwna przyjaźń, której już dawno nie powinniśmy przyjaźnią nazywać, ale z szacunku do tych lat jeszcze się łudzimy. Lubimy sobie sprzedawać kłamstwa. Długo ocierać się o relację, która wcale nie jest taka jak kiedyś. To takie... Trudne. Casper np. nie ma problemu z kłamstwami tego rodzaju. Jest zbyt gwałtowny. Szybko aplikuje sobie prawdę, a czasem i kłamstwo, które wygląda realistycznie i wydaje się być faktem. Cóż to za zwyczaje? Villiers nigdy się nie zatrzymuje. Zawsze biegnie... Więc jeśli teraz już chcemy nazwać go i powiedzieć, że jest bezdusznym idiotą to może mamy rację? Bo nie zachowuje się jak większość populacji, która siada i zawsze użala się nad sobą co najmniej rok, albo najlepiej dwa... Żeby zobaczyli to wszyscy znajomi, choć jeszcze walczymy, żeby nikt nie wszedł do naszego pokoju... Z czego błagamy tym płaczem o przytulenie. Znacie to? Po prostu takie uczucie, że naprawdę wali się cały świat, nie chcemy nikogo, ale przydałaby się jakaś dawka ciepłych uczuć pośród tego kurewskiego bałaganu... Z tym, że trzymając się żelaznych zasad, które jakimś kurwa przypadkiem nagle się w nas zrodziły, nie pozwalamy nikomu się zbliżyć. Ludzie się nie zmieniają. Po prostu zmieniają chwilowo swój współczynnik ufności. Casper tak zrobił. Zmienił swój współczynnik zaufania i teraz gorzko żałował, bo przyzwyczaił się do szczerości, którą mu odpłacała Cassandra. Kto wie. Może nie chciała, żeby tak wyszło. Może rzeczywiście chciała zostać matką jego dziecka, żoną, dobrą kochanką, kucharką, przytulanką... Ale chyba wszyscy mieli rację. Jeśli w tym zamku jest jakiś koleś gotowy na to wszystko razem z rozczarowaniami... To chyba nie jest Villiers. On jedynie przytula do siebie półpełną butelkę alkoholu i pyta gdzie więcej. Tak się u niego topi smutki. Ktoś tego nie rozumie? Ktoś walczy, aby to były kłamstwa? Przyznajcie się... Oczekując ckliwej przemiany Caspra chciało się zobaczyć kogoś idealnego z grzeszną przeszłością. Szkoda, że obrazek zmarł nim główny bohater zdążył się nim w pełni nacieszyć. Ale... Zdarza się. Historia lubi się powtarzać. Znów tu jesteśmy. Z pobitymi emocjami, które są oszukane. I z pewnością, że to już koniec.
Gdyby Casper kiedyś chciał znów zmienić swój współczynnik zaufania, to chyba musiałby się nieźle schlać. Na razie nie zamierza. Na razie nie chce. Na razie woli uciekać. Na razie... Na razie... To prawie tak samo jak na teraz. Na teraz jeszcze może być tu syf, ale za pół godziny przyjdą goście, więc ogarnij. Ale co ogarnij? Komuś sie nie podoba, że jestem w swoim naturalnym środowisku? Własnie oto chodzi. Komuś się to nie podoba. Zmień to. Zmień siebie. Najlepiej bądź tacy jak wszyscy, ale nie bądź tak jak każdy z oddzielna. To za dużo indywidualnych cech.
- Straciłem czas. - Wzruszył ramionami i podniósł się z ziemi, aby wsunąć zakrwawioną rękę w rękaw bluzy i stanąć przed nią z oczami, w których czaiła się pustka. - Znaczy mnie V. Jestem Villiers. Jestem usposobieniem tego czego WY CNOTKI NIEWYDYMKI powinnyście unikać. Zatem czemu kurwa... Tego nie robicie? I czemu kurwa... Czemu kurwa próbujecie się pastwić nad tymi wszystkimi ciotami? - Chyba szedł w jakimś bliżej nieokreślonym kierunku z tymi pytaniami.
Powrót do góry Go down


Violet Lavoisier
Violet Lavoisier

Student Slytherin
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 321
  Liczba postów : 548
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4799-violet-lavoisier?highlight=violet
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4805-violet?highlight=violet
http://czarodzieje.my-rpg.com/post?p=211741&mode=editpost
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyPią Lip 12 2013, 20:26;

Violet przez długą chwilę milczała, zupełnie jakby zastanawiała się, co powiedzieć. Chyba naprawdę zrobiło się jej go... hm, żal. Starał się, niezaprzeczalnie. Tymczasem wyżywa się na niczemu winnym drzewie, rozwala jeszcze bardziej, zamiast próbować uratować sytuację. I to nie prawda, że już nie ma ratunku. Zawsze jest. Zawsze jest jakieś wyjście, zawsze można próbować, a może te próby zostaną jakoś wynagrodzone przez los. Coś w stylu karmy - uczynione raz dobro powraca i tak dalej. Cholera, powinien się ogarnąć i znaleźć Cassandrę, zapewnić ją, że sobie poradzą. Coś tutaj jest nie halo. No heloł, Villiers rozbity?!
- Tą zakrwawioną rękę to ja bym na twoim miejscu opatrzyła, Villiers, a nie chowała w rękaw bluzy, bo to nie pomoże - Violet pozwoliła sobie na taką przenośnię, w której zawarła dwa w jednym. Odniosła się zarówno do jego poranionej kończyny, jak i życia. Gówno robi w tym kierunku, aby było lepiej, tylko stoi tutaj i twierdzi, że zmarnował czas. Jak Lavoisier ma mu pomóc, skoro on jej nie słucha? Jeśli ona również była tak nieznośna, kiedy odszedł Lawrence, to powinna codziennie dziękować tym wszystkim, którzy z nią wytrzymali. - Kurwa, Villiers. Według mnie to ty powinieneś się porządnie jebnąć przez ten pusty łeb, bo chyba straciłeś rozum. Zrobiłeś jej dziecko i przez kilka ostatnich tygodni tak się starałeś, a później zwyczajnie pozwoliłeś odejść? Siedzisz sobie w Japonii pod drzewkiem, zamiast zasypywać ją listami, próbować znaleźć? Serio? I w dodatku twierdzisz, że straciłeś czas... Zadaj sobie przede wszystkim podstawowe pytanie. Czy ci zależało, czy robiłeś to wszystko dlatego, że musiałeś. To może całkiem zmienić postać rzeczy. Jeśli ci zależało na jej szczęściu, na szczęściu waszego dziecka... Cóż, nigdy nie twierdziłbyś, że tracisz czas. Zatrzymaj ją jakoś. Jeszcze nie jest za późno. A my, cnotki niewydymki, nie unikamy cię tylko i wyłącznie dlatego, że nam na to nie pozwalasz. Pomyśl sobie, dopuściłbyś do tego, żeby każda laska ci odmawiała spotkania? To byłoby dziwne. Tylko, że taka sytuacja jeszcze się nie zdarzyła. No popatrz, wychodzi na to, że ciebie nie da się unikać.
Po tym pięknym monologu, który mu zaserwowała, odwróciła się, byle tylko nie patrzeć w te jego puste oczy. Chętnie by teraz zapaliła, coby odstresować się, bo cała sytuacja faktycznie trochę zepsuła jej humor.
- Masz papierosy? - zapytała jeszcze, choć nie lubiła palić na codzień i pozwalała sobie na to tylko okazyjnie. Trochę było jej go żal, ale nie będzie się nad nim rozczulać. Na pewno bardziej pomocne będzie porządne zjechanie go od góry do dołu. Kto wie, może gdyby Casper nie był Casprem, to by nawet wybrała się z nim na jakieś japońskie co nieco, mam tu na myśli alkohol oczywiście. Jakieś sake, czy co tutaj mają. Zalaliby się w cztery dupy i wracali o trzeciej nad ranem, krzycząc, jaki ten świat jest beznadziejny, a ona łączyłaby się z nim w smutku. Tyle tylko, że jedno stało na przeszkodzie. To był Villiers.
Powrót do góry Go down


Casper Villiers
Casper Villiers

Student Slytherin
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 1292
  Liczba postów : 1620
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5219-casper-villiers
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9144-nowa-sowa#256102
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7167-casper-villiers#204308
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyPon Lip 15 2013, 17:37;

Racja. To był Villiers, który ciągle musiał za sobą nieść same problemy z jakimiś innymi, dziwnymi zdarzeniami. Ponieważ nikt nigdy nie pytał o jakieś konkretne rzeczy to sam również nie kwapił się do znalezienia odpowiedzi. Alkohol to alkohol. Kobiety to kobiety. Oni wszyscy mieli na swój sposób rację i nic nie mogło temu zaprzeczyć. Wszyscy, którzy wiedzieli, że Kacper jest imprezowy, wybuchowy, uparcie twierdzili, że jest taki z własnej woli, że gdyby odpuścił w tej walce, kiedy nie oblegają go panienki. Życie byłoby łatwiejsze. W szczególności dla niego. Przecież nie musi być takim chujem, za jakiego podają go miliony. Przez ostatnie tygodnie unikał spojrzeń tych dziewczyn, nie spotykał się z nimi. Był jak na odwyku. Nawet nie chciał ich dotykać. Po prostu trzymanie się z daleka sprawiało mu trochę problemów, ale nie na długo. Przecież przywyknie, tak? Taką miał nadzieję. A potem Cassandra go zostawiła. Znów trafił na kilka spotkań. W szpony tych ludzi, którzy chcieli tylko seksu... Brudnego seksu, bez zatrzymania. Ich faceci chyba im tego nie dawali. Chciały brać od niego, a on nie był dobrym dawcą. Naprawdę. Teraz nie. Może to był podstawowy błąd. Gdyby wszedł z nimi na teren relacji kumplowskich to jakoś poszłoby to lepiej? Jeśli np. wiedziałby, że nie może ich dotykać, ale przytulić po przyjacielsku już tak. Gdyby miał granice i nie chciał ich przeskakiwać, żeby udowodnić coś komuś. Byłoby wygodniej. Może wtedy Lavoisier by go przytuliła nie obawiając się, że zobaczy ich ktoś tam i nie orzeknie, że jest nową ofiarą chłopaka.
To nie było dziwne. Te myśli krążyły gdzieś obok, a Villiers je blokował. Gdyby tylko spróbował stawić im czoło czułby się zdradzony. Jego przyszłość leżała w jego rękach. Jeszcze tego nie pojął. Zawsze ktoś go łapał. Jakaś dziewczyna, jakiś kumpel... Czasem matka. Może nawet nieświadomie Mini go złapała gdy jednak powiedziała wszystko ojcu. Proste. Wszyscy stanowili dla niego amortyzację, a on po prostu to zlewał siląc się na los, na przypadek. Czas na odpowiedzialność Villiers?
Drugą dłonią zaczął grzebać w kieszeni i wyciągnął paczkę fajek podając ją Violet. W sumie już wiedział, że chce stąd iść. Do pielęgniarki, aby najpierw naprawić rękę. Potem do baru, żeby kupić jakiś mocny alkohol i wziąć do ręki ulotki z innych uczelni niż Hogwart. Kusiła go kariera sportowa, ale była zbyt niepewna. Zupełnie jak on. Villiers, który według wielu powinien skończyć na ulicy, teraz postanowił coś zaplanować. Ciekawe jak na długi czas. Boże. Umierała w nim drastyczność, a kto wie. Może tylko zasypiała na jakiś czas.
Odwrócił się do dziewczyny plecami i machnął ręką odchodząc w dal. Na pewno za nim nie szła, a może również gdzieś poszła.

[zt x2]
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32437
  Liczba postów : 102430
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Drzewo Życia QzgSDG8




Specjalny




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyPon Lip 22 2013, 15:22;

[Podobno pod drzewem życia niewiele się dzieje, lecz nie bez powodu jest to spokojne miejsce. Rzadko ktoś je odwiedza. Rzadko ktoś wydaje tutaj zbędne dźwięki. Toczą się ciekawe rozmowy, jakby wyciągnięte z książek, które naprawdę kochamy czytać. Ktoś się uśmiechnął, kiedy zobaczył staruszkę siedzącą pod drzewem. Układała ona kwiaty... Miała ich ze sobą wiele, a różdżką przygarniała następne. Tworzyła piękne bukiety i obserwowała każdego z niewielkim zainteresowaniem, lecz tak naprawdę zastanawiała się komu chciałaby podarować stworzone przez siebie dzieła. Bo nie brała za to pieniędzy. Ikebana, czyli sztuka układania kwiatów, nie była dla niej zarobkiem, była świętością.
I wtedy zobaczyła [b]Melody[/u], którą przywołała do siebie w obcym języku dla Krukonki... Wręczyła jej pewien wianek, który dziewczyna z pewnością powinna teraz włożyć na głowę. A skoro dziewczyna nie mogła zostać sama z tym darem, to kobiecina odnalazła jeszcze wzrokiem [b][Philippe[/u], któremu wręczyła luźno mnóstwo kwiatów licząc, że złoży coś sam dla tej pięknej dziewczyny. Czy oby ten zamierzał podjąć się wyzwania?

Philippe zaczynasz.
Kostka parzysta - dobrze Ci idzie układanie bukietu i prosisz dziewczynę, aby przyniosła Ci jeszcze te, które starsza kobieta zostawiła pod drzewem
Kostka nieparzysta - kompletnie się na tym nie znasz, zatem prosisz dziewczynę o pomoc

______________________

Drzewo Życia Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Philippe Lorrain
Philippe Lorrain

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 696
  Liczba postów : 953
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6249-philippe-dominique-lorrain
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6251-zrobie-sobie-poczte-stac-mnie
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7181-philippe-dominique-lorrain#204379
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyPon Lip 22 2013, 17:05;

Nie ma to jak spacer, po miejscach, gdzie zwyczajni ludzie po prosu nie mają wstępu. Zawsze są zbyt zabiegani, zagubieni wśród szarych ulic, bram. Do dokądś pędzą, za czymś gonią, jakby to miało zmienić ich bytowanie. Tracą sens życia, tak krótkiego i ulotnego. Philippe nie zamierza jednak na nich spoglądać. Po tym jak wypalił w domku skręta, nie przejmował się całkowicie tym, co go dziś czeka. Zaszedł spokojnym krokiem po to dziwaczne miejsce, nucąc pod nosem melodie, do której tańczył swojego pierwszego walca. Było to tak dawno... Miał niewiele ponad cztery latka, gdy jego despotyczna matka kazała mu z jego ledwo potrafiącą chodzić najmłodszą siostrą tańczyć. Jeszcze pamiętał krzyk Célia, która zwracała uwagę na każdy jego krok, na najdrobniejsze błędy w ramie... A co on miał biedny zrobić, gdy tańczył z dwulatką? Eh... Chyba kolejny skręt na zapomnienie tego wszystkiego by nie zaszkodził.
W drzewem życia siedziała jakaś staruszka. Plotła prześliczne wianki. Najwyraźniej jeden miała zamiar dać dziewczynie, którą Filipek kojarzył z posiadówek w pokoju wspólnym. Chłopak nie lgnął nigdy do ludzi, nie wiedział więc jak ona się na nazywa, czy na którym jest roku. A może to właśnie jest błąd? Teraz i tak to bez znaczenia, najwyraźniej przyjdzie mu się sprawdzać jako artysta. Dostał od nieznanej kobiety kwiaty. Zrozumiał, że chce by coś z nich stworzył. Nie znał się na ikebanie, jednak dla młodego, zdolnego krukona nie stanowiło to przeszkody.
- Cześć - Powiedział do krukonki spokojnie, jakby nie chciał by uznała go za ignoranta, który nie szanuje kobiet. Wiadomo jednak było, że nie przywiązywał Lorrain nigdy większej wagi do stosunków damsko-męskich. Wolał być na uboczu, zajmować się swoim zjaranym światem, spokojnym czytaniem wieczorami i melancholią. To pewnie sprawiało, że tyle dziewczyn do niego lgnęło. Nie, żeby bardziej sprawiał to jego wygląd... Który do najgorszych nie należał. No nic, pewnie jeszcze wiele czasu minie zanim zacznie korzystać z namiętności i niewielkich miłostek. Teraz jednak wolał spędzać czas po swojemu, gdzieś, gdzie zapadał się w głąb siebie, próbując ustabilizować swoje wewnętrzne ja.
Nie wiedzieć czemu praca nad bukietem całkiem nieźle mu szła. Jego wyczucie style zaczęło dążyć do układania kwiatów w harmonii linearnej kompozycji, rytmu i koloru. Sztuka ta to nie tylko kompozycja z kwiatów, ale i z wazonów, łodyg, liści i gałązek. Struktura japońskiej kompozycji z kwiatów opiera się na trzech głównych liniach symbolizujących niebo, ziemię i człowieka. Jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki gdzieś podświadomie to wiedział. Przypadek? Nie sądzę....
- Czy mogłabyś mi przynieść resztę - Spytał łagodnie, przyglądają się swojemu dziełu. Lekko tylko ręką skazał na te, które kobieta zostawiła pod drzewem. Wiedział, że w Japonii nie skazuje się palcem. To taki nietakt jak u nas siorpanie przy jedzeniu. Niedopuszczalne!
Powrót do góry Go down


Melody Blackcherry
Melody Blackcherry

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : teleportacja, animagia (ocelot)
Galeony : 162
  Liczba postów : 187
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6233-melody-blackcherry
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6238-mala-sowka-z-adhd-nalezaca-do-melly
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyNie Lip 28 2013, 17:41;

Po wniesieniu walizki do domku, zaklepaniu łóżka i paru wcześniejszych dziwnych incydentach z radością i pewnego rodzaju nawet ulgą wybrała się na przechadzkę po Parku Wiśniowym. Minęła jezioro, przeszła przez mostek, cały czas w otoczeniu pięknych rozłożystych drzew z różowymi i bardziej białymi kwiatami, będącymi wcieleniem delikatności i niewinności. Jakie one są piękne...myślała, nieświadomie kierując się ku Drzewu Życia, ogromnemu klonowi japońskiemu, który wyglądał magicznie i hipnotyzująco ze swymi wściekle czerwonymi liśćmi, kontrastującymi z grubą warstwą zielonego mchu porastającą nie tylko podłoże, ale także i porozrzucane skały w pobliżu. Jego powykrzywiane gałęzie przywodziły na myśl ręce, które wyciągały się w różne strony. Z jakim celem? Nie wiadomo. Tajemnica. Nagle Melly zmrużyła oczy i dostrzegła siedzącą pod drzewem staruszkę. Zawsze miała pewnego rodzaju życzliwość do ludzi starszych, sama nawet do końca nie była pewna czemu. Ci siwowłosi panowie i panie, którzy nadal chcieli uparcie żyć, mogąc cieszyć się nim w pełni nieodparcie ją rozczulali. Sama nigdy nie poznała swoich dziadków, może to dlatego. W każdym razie szła w stronę drzewa, patrząc i obserwując ruchy staruszki, tworzącej Ikebanę. Widać było, że to zajęcie nie jest dla niej tym samym błachym zajęciem, czym jest dla ludzi Zachodu, dla których w bukietach liczy się przede wszystkim barwa i ilość kwiatów. Oni podkreślają piękno, a raczej schemat piękna, zapisany w kulturze od pokoleń. W Japonii zaś ważniejsze jest co innego. Tam najważniejsza jest harmonia rytmu, koloru, linearnych konstrukcji...dla nich dopiero te elementy odpowiednio zachowane tworzą piękno. Piękno nie jest wyglądem całej kompozycji, piękno znajduje się w jej harmonii. Melody bardzo dobrze pojmowała te różnice. Nagle staruszka podniosła wzrok i z lekkim uśmiechem zaczęła się rozglądać po okolicy. Po chwili wzrok starszej pani zatrzymał się na niej a uśmiech jeszcze bardziej rozszerzył. Zawołała ją. Wiedziała, że kobieta ją do siebie przywołuje, choć nie znała słów. Zadziwiające, jak łatwo zrozumieć myśl i przekaz zawarty w słowach drugiego człowieka, nawet nie znając języka, którym on się posługuje. Posłusznie podchodziła, gdy zauważyła dość wysokiego blondyna, który również był krukonem. Ba, nawet byli na tym samym roku. Znała go tylko z widzenia. Był molem książkowym, ale także niezłym podrywaczem. Mel miała niezły ubaw ze słodkich idiotek wzdychających do niego po nocach w ich dorminorium. Były tak zaślepione, że nie zauważały, że jemu jest to zupełnie obojętne z kim jest. Można to tak ująć, bo kto zmieniałby dziewczyny tak często, gdyby nie było to jemu niemal obojętne? Tak więc Melody nie należała do jego zagorzałych fanek, w sumie zastanawiała się co one w nim widzą. Sama zdecydowanie wolała brunetów...choć to tak na marginesie, zawsze osobowość była ważniejsza. A on choć stwarzał różne pozory, nie szanował żadnej z dziewczyn, z którymi był. A marihuana... jego uzależnienie było oczywiste i działało na dziewczyny jak lep na muchy, ona jednak była lekko zniesmaczona. Żeby mugolskie używki i uzależnienie od nich powiększało grono adoratorek... to było ciężkie do zrozumienia. Takie było mniej więcej jej zdanie na temat tego "przystojniaka". Sama zresztą też nie przywiązywała wagi do związków, uważała, że jest mnóstwo ważniejszych i ciekawszych rzeczy niż szukanie chłopaka. Na przykład czytanie, lub obserwowanie przyrody.
- Cześć- usłyszała. Zdziwiła się, że w ogóle ją zauważył. Myślała, że znów wędruje gdzieś w swoim świecie, tym razem jednak chyba wiedział co się wokół niego dzieje.
- Hej.- odpowiedziała z uśmiechem. Pomimo wszystko, pomimo tego, jak go oceniała i co ją w nim raziło starała się być miła. Zresztą w tym spokojnym, pełnym radości miejscu, wcale nie było to takie trudne.
Podeszła do kobiety i odebrała z jej rąk wianek, spleciony z pięknych kwiatów, harmonijnych i eleganckich w swej prostocie. Podziękowała, nie wiedziała jednak, czy kobiecina ją zrozumiała. Nagle przeszedł ją dreszcz, od rąk w których trzymała dzieło rozszedł się na całe ciało. Poczuła, że powinna od razu je założyć, tak też zrobiła. Od razu głowa zapełniła jej się pozytywnymi myślami. Czy jednak była to na pewno zasługa wianka? Nie była całkiem pewna. I znów usłyszała ten miękki, łagodny głos należący do chłopaka, który prosił ją o to, by przyniosła resztę kwiatów. Tak też zrobiła. Wzięła je i
zaniosła do zajętego procesem twórczym blondyna. Podała je jemu.
-Proszę.- powiedziała, i jak na złość zatopiła się w jego błękitnych oczach. Musiała pewnie przez chwilę wyglądać dość interesująco. Szybko jednak zamrugała i odzyskała władzę nad sobą.
Powrót do góry Go down


Philippe Lorrain
Philippe Lorrain

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 696
  Liczba postów : 953
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6249-philippe-dominique-lorrain
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6251-zrobie-sobie-poczte-stac-mnie
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7181-philippe-dominique-lorrain#204379
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyWto Sie 06 2013, 15:11;

Piękno w liniach, kształtach i harmonii to chyba jedyna rzecz, która choć trochę łączyła zarówno Mel jak i Filipka. Może właśnie po to oboje trafili razem do Japonii? Gdyby to Lorrain wpadł na to rozważanie, na pewno nie zapomniałaby wspomnieć, ze przypadki nie istnieją, a życie jest ułożone ze zdarzeń, które wcześniej czy później i tak się ziszczą. Najwyraźniej ocieplenie ich kontaktów miało nastąpić tutaj, gdy znaleźli choć podstawy wspólnego języka. To prawie tak, jakby oboje byli z innych krańców świata, ale znali Present Simple perfekcyjnie... No niby da się dogadać, ale różnice w akcencie, różna znajomość słownictwa i myśl, że zawsze druga osoba mogła się pomylić, ograniczają komunikatywność, wprowadzają w nią zwątpienie i nieufność.
Chyba z tym podrywaczem to na prawdę miała zbyt wygórowane o nim zdanie... On jest jak na razie tylko skromnym uczniem Ravy, który czyta całymi wieczorami i duma w swoim świecie. Fakt, mam plan uczynić z niego kiedyś bożyszcza nastolatek, ale on jeszcze o niczym nie wie. Tak więc trudno mówić, że niezły z niego podrywacz. Choć... Niewątpliwie, jeśli grono jego fanek istniało, to Mel nie należała do niego. W sumie, to nigdy Lorraina nie obchodziło, ile dziewczyn się za nim ugania, u niego w rodzinie piękno jest czymś naturalnym (pozdrowienia dla Soph).
Uzależnienie działające jak lep na muchy? Przecież większość Hogwartu to alkoholicy, nałogowi palacze, anorektycy. Zna nawet jednego koleżkę, który podziela jego Jamajski nałóg. W sumie, to tu mogłabym pozdrowić niemal całą szkołę, hehs. Każdy kto spędził choć rok w murach zamku nie jest już normalny. Zatem jego nałóg jest tylko przykrywką do tego, że się w nim podkochują. Czy to takie dziwne? No nie sądzę, w końcu każda kobieta lubi kochać mężczyznę za coś, nie zdając sobie sprawy, że miłość oznacza akceptowanie człowieka pomimo czegoś... A potem się wszyscy dziwią, że małżeństwa się rozwodzą, dzieci zostają sierotami, a wzór szczęścia nie istnieje. Życie zmienia ludzi... Chyba właśnie to najlepiej pokazuje czas.
Lorrain nie należał do osób, które oceniają ludzi. Lubił ich obserwować, czasem rozmawiał, czasem próbował sobie wyobrazić jakby to było żyć w skórze innego człowieka. Nie zdziwiło go więc, że dziewczyna tym razem postanowiła nie wbijać mu noża pomiędzy oczy, gdy tylko na niego patrzy. Odwzajemnił uśmiech jednym kącikiem ust. Wiadomo... Jedna część twarzy jest na pokaz, a druga ukazuje prawdziwe oblicze. Nie to, żeby był niezadowolony z towarzystwa, po prostu dalej średnio wiedział, co on robi z nią przy tworzeniu bukietów. Przypadek? Nie sądzę...
Dalej jednak zajmował się bukietem. Gdy tamta jednak podała mu kwiaty, nie sposób było na nią nie spojrzeć. Może wyglądała trochę jak zahipnotyzowana, ale myślisz, że Phil to zauważy?
- Jeszcze tylko bukietu brakuje i będziesz wyglądać jak rusałka- Czyżby o to chodziło tej dziwnej kobiecie, która ich jakimiś nieznanymi sobie mocami tu sprowadziła?
Powrót do góry Go down


Melody Blackcherry
Melody Blackcherry

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : teleportacja, animagia (ocelot)
Galeony : 162
  Liczba postów : 187
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6233-melody-blackcherry
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6238-mala-sowka-z-adhd-nalezaca-do-melly
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyCzw Sie 08 2013, 13:50;

Jak rusałka. Zaśmiała się dźwięcznie na te słowa. Ubrana w białą lekką sukienkę (bo co innego można nosić w takim słońcu?) zrobiła piruet podczas którego jej ubranie lekko zafalowało. Co się z nią działo? Nie potrafiła wyjaśnić. Może o jeden kieliszek Sake za dużo? Bardzo możliwe, choć jednak rzadko kiedy się upijała. O Boże, oby nie zrobiła żadnego głupstwa...
Philippe nadal był zajęty robieniem bukietu. Po co to wszystko? Co, on w końcu zrobi ikebanę i odmaszerują, każdy w swoją stronę? Bez sensu. Jak już się tu spotkali, to może warto ocieplić stosunki? Nieprzesadnie ale jednak. Wiedziona tym postanowieniem, spytała:
- Wiem, że dotychczas nie byłam zbyt miła...- co ona wygaduje? No ale jak już zaczęła to musi skończyć. - Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. - tak jakby jego to obchodziło. Naprawdę, przestań pierdolić dziewczyno, bo pieprzysz, nie solisz! - W każdym razie, wybaczysz mi? - czy ona naprawdę to powiedziała? Nie no, nie wierzę. Żałosna, żałosna, ta cała wypowiedź była nieprzeciętnie żałosna.
Powinno się ogłosić Melody mistrzynią wewnętrznych dialogów. Serio. Kto częściej przeklina siebie w myślach niż ona? No może Nikola. Mel zaś, co było naprawdę zabawne, częściej wyrażała swoją złość myślami niż słowami. Gdyby ktoś nagrywał jej myśli jednocześnie z tym co mówi... oj, dużą rozbieżność dało by się zauważyć. Nie dlatego, że jest hipokrytką czy coś, tylko dlatego, że... no nie lubiła uzewnętrzniać wszystkich swoich emocji. Jej opinia na dany temat zawsze była szczera, ale gdy ktoś ją zirytował...często nie dawała tego po sobie poznać, choć w środku aż się gotowała ze złości.  Teraz zaś czekała na jakiś rozbawiony uśmieszek czy coś w tym stylu, bo tego się spodziewała, po tym jak sama oceniła swoje słowa jako 'dziwne i bezsensowne'. Choć może jednak chłopak ją zaskoczy...
Powrót do góry Go down


Philippe Lorrain
Philippe Lorrain

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 696
  Liczba postów : 953
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6249-philippe-dominique-lorrain
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6251-zrobie-sobie-poczte-stac-mnie
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7181-philippe-dominique-lorrain#204379
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyPią Sie 09 2013, 02:10;

W takie upały Phil poleca chodzić w stroju, który zakrywa to co przystoi zakrywać i nic więcej. W końcu skoro da się w tym chodzić po plaży, to czemu w takiej Japonii nie można? Ok, może piruety w wianku nie wyglądałyby wtedy tak efektownie, ale na pewno inne walory rozwiewałyby ten drobny problem. Dodać do tego trochę alkoholu, wyjebać tę dziwną staruchę i scenariusz na seks pod drzewem gwarantowany... Ale zaraz, w końcu oni się nawet połowicznie nie znali!
Bukiet robił przypomnę, bo poprosiła go o to 'urocza' pani, a starszym się nie odmawia czyż nie? Zrobi ikebanę, da ja dziewczynie, posłucha jej opinii na temat tego dzieła sztuki, albo i nie posłucha, to zależy już od Mel. No w każdym razie na pewno będzie to bardziej konstruktywne niż ich 'kontakty' w szkole. Jeśli jest co ocieplać, to w mniejszym czy większym stopniu to się już dokonuje. TO WSZYSTKO SPRAWKA MG! (którego oczywiście serdecznie pozdrawiam)
- Nie mam czego mieć ci za złe, to tak jakbym chciał zabić kolesia w Błędnym Rycerzu, bo się do mnie odezwał. - Spójrzmy na to wprost, zimna logika działa zawsze i wszędzie. Nie zszedł mu jednak uśmiech z twarzy. Nie widział w tym wszystkim głupoty, problemu czy powodu do wyrzutów. To kobiece myślenie...
- Jak ja byłbym jakiś święty i miłością do wszystkich pałał. Postawmy sprawę jasno: Nie mam ci czego wybacza, ale też nie zapałam do ciebie sympatią po paru słowach - W końcu już starożytni wiedzieli, ze słowa nie znaczą nic, liczą się czyny. Jeśli powiesz w pracy, że nienawidzisz latać na miotle, a wracając do domu wskoczysz na nią jakby nigdy nic, to czy ktoś ci uwierzy? No nie sądzę... Nie watro wypierać się hipokryzji, to rzecz normalna, zwłaszcza u kobiet, ale z drugiej strony akceptowanie tego też nie jest najlepsze. Co więc mądry Fifi radzi? Walczy o to w co się wierzy, o siebie, marzenia i przyszłość. Skoro coś nami kieruje by takie słowa wyszły z ust, to oznacza, ze to część naszej natury i trzeba to zaakceptować. Z tym się nie wygra. Zapewne po takich słowach jeszcze bardziej utrzymujesz Filipa w kanonie jamajskich ćpunów, ale nie przejmuj się, on zawsze ma asa w rękawie, ewentualnie skręta gdzieś w wszystko mieszczących kieszeniach. Mel ma problem z myślami i wyrażaniem własnej opinii, on z nałogiem, którego nigdy nie zauważy. Przypadek? Nie sądzę...
Powrót do góry Go down


Melody Blackcherry
Melody Blackcherry

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : teleportacja, animagia (ocelot)
Galeony : 162
  Liczba postów : 187
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6233-melody-blackcherry
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6238-mala-sowka-z-adhd-nalezaca-do-melly
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyPią Sie 09 2013, 22:33;

Cóż, gdyby wszyscy posłuchali rady Phila i zakrywali tylko to co trzeba, to już pewnie wszystkie możliwe drzewa, domki i inne miejsca byłyby zajęte przez obściskujące się pary i nie tylko... A dla Obserwatora nie byłoby to już tematem do plotek, soo sad. No i byłoby wiele innych konsekwencji, nad którymi jednak nie będę się tu rozwodzić.
- No w sumie... - przyznała rację chłopakowi. On rozumował jasno i logicznie, ona zawsze plątała się w swoich stwierdzeniach, powodach, postanowieniach... potem jak przyszło co do czego to nie pamiętała, co ją do tego skłoniło. Eh, te problemy... - Spoko. Nawet tego nie oczekiwałam. - uśmiechnęła się.
Czekała, aż Philippe zrobi ikebanę. Wpatrywała się przestrzeń i myślała o bzdurach. O tym, jak pięknie tutaj wyglądają zachody słońca, gdy promienie światła lekko otulają te wszystkie drzewa wiśniowe i czerwona kula kryjąca się już powoli za horyzontem odbija w jeziorze...o tak, to muszą być piękne chwile. Zapatrzona w dal zaczęła układać słowa w wiersz:
Patrzę w dal,
nie widzę nic,
oczy zamknięte na jutro
o nim nie mówią mi,
Żyję z dnia na dzień,
jakby we śnie,
chcę choć na chwilę
zatrzymać się.

Od razu wyciągnęła mały notatnik ze swojej małej listonoszki i zaczęła pisać, opierając notes o kolano, a sama siadając na jednym z rozrzuconych głazów. Zastanawiała się, co o tym pomyśli chłopak, choć w sumie jego opinia nie była jej do szczęścia potrzebna. Cieszyła się, że w końcu miała wenę i napisała coś, co nawet zaczynało brzmieć jak piosenka...
Powrót do góry Go down


Philippe Lorrain
Philippe Lorrain

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 696
  Liczba postów : 953
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6249-philippe-dominique-lorrain
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6251-zrobie-sobie-poczte-stac-mnie
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7181-philippe-dominique-lorrain#204379
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyNie Sie 11 2013, 11:09;

Ogólnie gdyby wszyscy słuchali Phila do świat byłby o dużo piękniejszy, w końcu wiadomo, że mądrości z krukońskiej główki byłby towarem depozytowym. Najczęściej nie dzielił się nimi, zostawiał je w głębi swojej popapranej, niezorganizowanej, melancholijnej duszy. Nie był przez to dobrą pożywką dla plotkarzy, ale dopóki są takie osoby jak Howett, Bennett czy Cartwright to na pewno nikt nie żałował, że Lorrain nie znalazł się na pierwszej stronie proroka codziennego czy przynajmniej w notce Obserwatora. Za to obściskujące się pary w Hogu to norma, Fifi nie musi im dawać ran, sami się parzą wszędzie i z wszystkimi. Ostatnio nawet jest moda na robienie tego pod drzewem w plenerze, heheszki. (Stone na pewno poleca)
Kwiat po kwiecie, gałązka po gałązce, tu czegoś za dużo, tam za mało, ale w rezultacie skończył tę całą papraninę z ikebaną. Zdecydowanie mogłaby to być jakaś jego praca w szkole, wtedy na pewno zaliczyłby ją na powyżej oczekiwań. Tak jednak chciał ją wręczyć dziewczynie, która niespodziewanie wyjęła notes i zaczęła coś w nim bazgrać. Pewnie kolejna jakaś opętana, z rozdwojeniem jaźni, nimfomanią, zakupoholizmem czy innym cholerstwem. W tej szkole wszystkie spaczenia modne. Nie jesteś spaczony, nie jesteś w cenie, sorry. Czekam tylko, by ktoś stworzył dziecko z downem, zezem, daltonizmem, w butach ortopedycznych, bez rąk... Na pewno zrobiłoby furorę w zamku jako imprezowicz roku czy podrywacz stulecia!
Nie miał zamiaru czekać, wiedział, że dzień jeszcze cały przed nim, w dodatku staruszka zaczęła jakoś dziwnie na nich patrzeć, jakby zaraz miała powiedzieć "A teraz odprowadźcie mnie do domu, wyprowadźcie mojego ukochanego pieska, znajdźcie bamboszki" i na pewno jeszcze miliard innych rzeczy, które znaleźliby na niekończącej się liście. Pozdrawiam z realnego życia, gdzie ludzie na początku są mili tylko po to, by potem cię wykorzystać, a w rezultacie pozostawić, gdy znajdą sobie kolejnego murzyna.
Położył dzieło sztuki przy dziewczynie na jakimś kamieniu, co by się od ziemi nie ubrudziło, po czym cicho się pożegnał. Widział, jak dziewczyna całkowicie nie zwraca na niego uwagi, pochłonięta swoim dziełem. On też miał zamiar pójść tworzyć swoje dzieło, którym jest beztroskie marnowanie czasu na leżeniu i nic nie robieniu. Może gdzieś w domkach wspólnych? To się zobaczy później...

z/t
Powrót do góry Go down


Melody Blackcherry
Melody Blackcherry

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : teleportacja, animagia (ocelot)
Galeony : 162
  Liczba postów : 187
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6233-melody-blackcherry
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6238-mala-sowka-z-adhd-nalezaca-do-melly
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyPon Sie 12 2013, 19:12;

Opętana? Ona? Bez przesady. Należała do tej mniejszości w Hogwarcie, bo pozostała zdrowa na umyśle, nie była od niczego uzależniona i nie pieprzyła się z każdym. W ogóle przeważnie się nie pieprzyła. Zostawiała to innym, ona mogła być troszkę pokręcona, rozentuzjazmowana, ale nie spaczona. W przeciwieństwie do innych. Nie żeby miała coś przeciwko, ale zamiast Szkoły Magii zaczynali mieć psychiatryk. Tyle, że taki gdzie wszystko wolno, a terapeutów brak. Ale no cóż. Co zrobić, jak bycie 'wyjątkowym' jest w modzie?
Siedziała i pisała, w sumie nie zauważyła odejścia chłopaka. Nie przejęła się tym zbytnio, a bukiecik sobie zachowała na pamiątkę. Zastanawiała się nad zasuszeniem tego dzieła, ale... nie była pewna. Później zdecyduje co z tym zrobić. Teraz podniosła się powoli, wzięła dzieło Phila i włożyła do torebki razem z notatnikiem, modląc się, by kwiaty się nie pogniotły. Potem ruszyła w drogę powrotną cały czas z wiankiem na głowie.
[zt]
Powrót do góry Go down


Jake Colt
Jake Colt

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 35
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 457
  Liczba postów : 125
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13377-jake-colt
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13380-madi#356886
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13382-jake-colt#356890
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyPon Wrz 19 2016, 18:06;

W Japonii był kilka lat temu kiedy postanowił napisać pracę na temat leczenia w różnych zakątkach świata. Bardzo interesował go ten kraj, a przede wszystkim był piękny i dostojny. Gdyby miał go przypisać do jakiejś postaci, to uznałby, że Japonia jest księżniczką. Dumną i pewną siebie kobietą, która ukazuje swoje piękno tylko tym, którzy na to zasłużą.
Pod górkę szli dosyć długo, a on za wszelką cenę starał się, by dziewczyna nie widziała gdzie ten staruch ją ciągnie. Przez jakiś czas kiedy pojawili się na miejscu starał się namówić ją, by zamknęła oczy, ale nie do końca wiem z jakim skutkiem.
W końcu, po krótkiej przechadzce dotarli na miejsce, a im oczom ukazało się piękne drzewo mieniące się najróżniejszymi odcieniami czerwieni, pomarańczy i żółci. Z zielonym otoczeniem musiało to potęgować uczucie tego, że każdy z tych liści płonie i tańczy samodzielnie na powyginanym konarze życia.
Kiedy już się napatrzał odwrócił wzrok i wlepił swoje oczy w dziewczynę, by zobaczyć jej reakcję.
Powrót do góry Go down


Rebeca Clarity
Rebeca Clarity

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Galeony : 84
  Liczba postów : 136
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13370-rebeca-clarity
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13372-fafik
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13373-rebeca-clarity
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyPon Wrz 19 2016, 20:11;

Szybko się wciągnął w jej szalony pomysł. Była ciekawa, gdzie też pan lekarz zamierza ją zabrać i była przekonana, że i tak będzie znała to miejsce. Londyn, o tym mieście wiedziała wszystko, a gdyby chcieli gdzieś pojechać, to zajęło by to zbyt dużo czasu. Musiał coś wymyślić na miejscu i zauważyła, że ma plan. Zaskoczyło ją jednak to, że zapytał o zaufanie. No...Hm... Z tym zaufaniem. Chodziło o złapanie go za dłoń. Już to dziś zrobiła. Po co do tego zaufanie, którego czasem nie miała nawet do siebie? Ale postanowiła pozwolić mu na działanie. W końcu sama go zbajerowała, teraz poniesie tego konsekwencje. Złapała go... I szybko pożałowała tej decyzji.
Gdy wylądowali już po teleportacji pierwsze co, to usiadła i złapała się ziemi. Dla kogoś, kto się nie teleportuje może to być ciężkie doświadczenie. Nawet w pierwszej chwili poczuła okropne mdłości, te jednak nie miały dalszego finału, bo wzięła wielokrotnie głęboki wdech i wydech. Dobra, sytuacja opanowana. Zaraz za tym ostro zgromiła wzrokiem Jake'a! Normalnie widać było, że ma ochotę go udusić za to, że...
-MOGŁEŚ MNIE UPRZEDZIĆ! - Wydarła się na niego, potem kilkukrotnie wytknęła mu od debili, aż ostatecznie coś sobie poklęła pod nosem i się uspokoiła. A gdy się już uspokoiła mogli iść dalej. Choćby dlatego, że dziewczyna zaczęła się interesować otoczeniem i zapomniała, jaka jest na niego wściekła. Tak czy siak nie zamierzała zamykać oczu. Już raz jej zrobił psikusa w postaci teleportacji, drugi raz na to nie pozwoli. Więc szła za nim. Grzecznie, bez uciekania. Jednak oglądała się wokoło.
Gdy doszli pod drzewo nie wiedziała co powiedzieć. Przez chwilę miała otwartą buzię. Potem od razu ją zamknęła, bo stwierdziła, że głupio wygląda. Ale nie mogła się napatrzeć.
- To jest piękne - To mówiąc podeszła bliżej drzewa i położyła dłoń na jednym z różowych listków. Akurat na tym. Zabawne, ale mało kto wiedział, że ta dziewczyna chodząca zawsze na czarno uwielbia jasno-różowy kolorek. Zaraz po tym odwróciła się do Jonatana z uśmiechem i zachwytem wymalowanym na twarzy -Gdzie my jesteśmy? - Zapytała chcąc wiedzieć jak tu można się dostać inaczej niż teleportacją. Ewidentnie jeszcze się nie zorientowała, że są w innym kraju. Ba, na innym kontynencie.
Powrót do góry Go down


Jake Colt
Jake Colt

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 35
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 457
  Liczba postów : 125
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13377-jake-colt
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13380-madi#356886
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13382-jake-colt#356890
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyPon Wrz 19 2016, 20:29;

Widząc, że dziewczyna upada na ziemię, nie przejął się aż tak bardzo. Dobrze wiedział jakie są efekty uboczne teleportacji i dał jej chwilę czasu na powrót do normalności. Kiedy w końcu złapała oddech postanowiła na niego pokrzyczeć i podenerwować się, a dopiero później pozwoliła się prowadzić.
Już mu na to nie pozwoli? Umm… no to powodzenia z powrotem! Podejrzewam, że trochę ją będzie kosztować powrót z Japonii do Wielkiej Brytanii. Nawet więcej niż trochę. Ale jak na razie nie psujmy jej tego dnia, niech wciąż myśli, że są w Londynie i nie będzie musiała powtarzać tej traumy z teleportacją.
W końcu dotarli, a chłopak obserwował ją twarz z wielką uwagą, nie mógł oderwać od niej spojrzenia. Szok, zachwyt? Prawdopodobnie tak. Jeszcze te usta, które gdyby mogły to uderzyłyby o ziemię z szoku i niedowierzania. Jego domysły potwierdziły słowa, które wypowiedziała.
- Czyli jednak udało mi się zrekompensować tą podłą próbę uśmiercenia Cię – powiedział, a z jego twarzy nie schodził uśmiech. Pozwalał jej na swobodę, a sam po prostu ją obserwował przy okazji podziwiając ten piękny krajobraz.
Kolejne pytanie, a on nie do końca wiedział jak na nie odpowiedzieć. Zaśmiał się zakłopotany i podrapał w tył głowy po czym zaczął coś bełkotać niewyraźnie.
- No… wciąż jesteśmy na wyspie – powiedział szczerze. Londyn też znajdował się na wyspie – No, ale tak jakby, wiesz… – w końcu postanowił wziąć się w garść i jak prawdziwy facet ukazać prawdę. Odchrząknął – Jesteśmy w Japonii – ona go zabije.
Powrót do góry Go down


Rebeca Clarity
Rebeca Clarity

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Galeony : 84
  Liczba postów : 136
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13370-rebeca-clarity
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13372-fafik
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13373-rebeca-clarity
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyPon Wrz 19 2016, 20:45;

Dobrze wiedział jakie są efekty i nawet jej nie uprzedził! Cholerny gnój! Nic dziwnego, że tak strasznie się na niego wkurzała. Powinna go zabić jednak wtedy miała by pewien problem z powrotem - nie wiedział, gdzie jest! Ona nigdy nawet nie zaczęła uczyć się teleportacji. Nie znała podstaw więc niemożliwym było, by mogła wrócić do domu sama. Dlatego Jake jeszcze pożyje, a gdy wrócą - wtedy przysięgam, że go zabije! Ewentualnie zabije go teraz i będzie musiała się jakoś odnaleźć. Pewnie są za miastem.
Chęć zabicia jednak przeszła w momencie, gdy pokazał jej ten przepiękny krajobraz. Przechadzała się po tym miejscu z zachwytem. Było na prawdę wspaniałe. Puściła listek i oparła się o korę drzewa plecami.
-Właściwie, to próbowałeś mnie uśmiercić dwa razy. Teleportacja była drugą próbą. Ale tak, zrekompensowałeś to, że chciałeś mnie zabić frytką - Co za kobieta. Nawet przez chwilę nie da mu się cieszyć z tego, że jej zaimponował.
Zakłopotał się. Coś odwalił. Była tego pewna i z jej twarzy zszedł uśmiech, kiedy zaczął coś kręcić z tą wyspą. Już chciała rzucić "no wyduś to z siebie", ale był pierwszy. Wtedy szczęka znowu spadła w dół, ale tylko na chwilę. Milczała gapiąc się w niego. A potem się odezwała.
- Dziękuję - Chyba nie tego się spodziewał, prawda? - Nigdy nie byłam poza Wielką Brytanią - Dodała chwilę potem, a na jej twarz ponownie wrócił ten lekki, trochę nieśmiały uśmiech, którym obdarzała go bardzo często praktycznie od początku ich znajomości,
Powrót do góry Go down


Jake Colt
Jake Colt

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 35
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 457
  Liczba postów : 125
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13377-jake-colt
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13380-madi#356886
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13382-jake-colt#356890
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyPon Wrz 19 2016, 21:06;

Te słowa wybiły go z rytmu. Zaśmiał się widocznie zdezorientowany.
- To teraz będę musiał Ci pokazać coś innego? – zapytał widocznie zmieszany – Trudno będzie to przebić – powiedział szczerze i wlepił swoje oczy w drzewo.
Jego humor również się poprawiał gdy widział ją w takim stanie. Ten zachwyt i radość skryta pod tak niewielkim uśmiechem. Cieszył się, że jednak zdecydował się ją tutaj zabrać. Każdy zasługuje na chwilę relaksu, a wydaje się, że ona nie bardzo miała na niego czas. Albo nie miała możliwości.
- Przejdziemy się? – zapytał wskazując kierunek ich ścieżki i ruszył przed siebie nie czekając na jej odpowiedź. Musi się go pilnować inaczej będzie miała problem z powrotem.
- To co widzisz to Inochi no ki – powiedział kierując ją jeszcze bliżej konaru – Drzewo Życia – przetłumaczył od razu. Nadaje temu jakiegoś klimatu kiedy nazywa się to drzewa w oryginalnym języku – mówi się, że to drzewo opiekuje się mieszkańcami pobliskiej wioski. To ono decyduje o ich życiu. Kiedy któreś z liści opadnie oznacza, że któryś z mieszkańców może niedługo zakończyć swój żywot. A kiedy pojawia się pąk – chyba nie musiał kończyć. Spojrzał na dziewczynę z lekkim uśmiechem – Podobno od tysięcy lat nie straciło wszystkich liści. Wciąż utrzymuje się w tym stanie kwitnąc i na zmianę tracąc liście.
Powrót do góry Go down


Rebeca Clarity
Rebeca Clarity

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Galeony : 84
  Liczba postów : 136
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13370-rebeca-clarity
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13372-fafik
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13373-rebeca-clarity
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyPon Wrz 19 2016, 21:20;

Trudno? Tego się nie dało przebić. Przynajmniej tak jej się wydawało. Może była prosta i niektórzy powiedzieli by, że zachwyca się byle czym. Jednak ona na prawdę nigdy nie podróżowała. Nie było jej na to stać. Właściwie na nic jej nie było stać. Dlatego cieszyły ją proste rzeczy. I choć nie znosiła obcować z przyrodą, to takie krajobrazy stanowiły wyjątek. Piękny wyjątek, którym mogła by się w ciszy napawać godzinami. Nie była tu jednak sama, więc rozmowa była czymś jak najbardziej naturalnym.
-Nie, nie musisz. To i tak dla mnie bardzo dużo. Chętnie zostałabym tu z tobą na zawsze - Szeptała tak, jakby się bała, że mówienie głośniej zniszczy atmosferę, która panowała od momentu, gdy oparła się o drzewo. Takiego spokoju przerywanego śpiewem ptaków.
Od razu ruszyła za nim. Przez chwilę przyspieszyła kroki by iść obok Jonatana, a potem już spacerowała razem z nim wolniutko. Słuchała każdego jego słowa i wyglądała na szczerze zaciekawioną. Historia była na prawdę interesująca. Miała wrażenie, że może być w niej prawda. Skoro się tu teleportowali, to jest to w końcu miejsce magiczne. Pewnie wręcz nasycone magią. Myślę, że będzie stanowiło wyjątek w jej "nie toleruje magii" i jeszcze kiedyś się tu wybierze. Z nim oczywiście, bo sama nie miała ku temu najmniejszych szans. To oznacza, że musi się trzymać tego starucha.
-Wiesz co? Jesteś zaskakujący. Żeby znaleźć takie miejsce trzeba sporo łazić, a to 'męczące' - Przy ostatnim słowie użyła ręcznego cudzysłowu - Jesteś pełen takich sprzeczności, że przy tobie baba z okresem jest normalna. Nawet taka co w ciąży je ogórka ze śmietaną - Może mi się wydaje, ale to był chyba komplement, który oznaczał, że jest interesującą osobą. Aj ta Rabcia.
Powrót do góry Go down


Jake Colt
Jake Colt

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 35
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 457
  Liczba postów : 125
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13377-jake-colt
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13380-madi#356886
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13382-jake-colt#356890
Drzewo Życia QzgSDG8




Gracz




Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia EmptyPon Wrz 19 2016, 21:39;

Chętnie zostałabym tu z tobą na zawsze – te słowa uderzyły w niego z niespodziewaną siłą. Nie mógł wyrzucić ich z głowy. Nawet jak opowiadał jej tę historię to wciąż i wciąż i wciąż słyszał w głowie jak echem odbijają się te słowa – Chętnie zostałabym tu z tobą na zawsze – badum. Serce uderzało mocniej za każdym razem, gdy w głowie pojawiał się jej głos.
- Nie było aż takie męczące, prawdę mówiąc to musiałem się wybrać na rozmowę z pewnym doktorem i przybyłem tutaj przez przypadekZostałabym tu z tobą na zawsze – badum. Serce ponownie dało o sobie znać – nie wiem czy wiele osób o nim ma jakiekolwiek pojęcie, zwłaszcza z obcokrajowców, więc można powiedzieć, że to taki mój kącik – zaśmiał się próbując wyrzucić z głowy jej słowa. Był bardzo specyficzny. Wiedział o tym od zawsze. Niby leniwy, a jednak bardzo pracowity i dokładny, wręcz pedantyczny w tym co robił, a przede wszystkim uparty, zwłaszcza jeżeli chodziło o pannę Clarity – z tobą na zawsze – badum. Serce załomotało po raz kolejny, a usta Jake zacisnęły się w cienką szparkę. Poczuł jak jego dłonie mimowolnie zamykają się w pięści. Spoglądał przed siebie czując jak mięśnie się napinają. Pomiędzy nimi nastała chwila ciszy, która dla niego trwała wiecznie, a jednak dawała mu swobodę myślenia.
O czym ty myślisz… co się z tobą dzieje do jasnej cholery. Dlaczego wciąż widzisz jej uśmiechniętą twarz i słyszysz te słowa. Mówi to ponieważ sama by się tutaj nie dostała – chłopak zamknął oczy wsłuchując się w szum liści tańczących namiętnie z powiewem wiatru – chętnie zostałabym tu z tobą na zawsze – badum. Serce uderzyło jeszcze mocniej, jakby domagając się od niego, by w końcu zrozumiał znaczenie tych słów – beze mnie nie ma jak stąd wrócić – położył dłoń na czole przecierając je nerwowo i uchylił powieki. Bardzo dobrze wiedział to, że powiedziała to nieświadomie, nie miała na myśli tego – z tobą na zawsze – serce zamarło, a on odwrócił się w jej stronę i wlepił w nią swoje zamyślone i lekko smutne oczy.
- Tylko ze mną? – zapytał, a jego głos ledwo przebił się przez szalony taniec liści i wiatru. Odwrócił wzrok i w głębi duszy starał się walczyć z tym co się z nim teraz działo. Wiedział, że ona nie lubi dotyku. Uważa go tylko za starego pryka, który prześladuje ją od dłuższego czasu. Do tego jest jej lekarzem, właśnie dlatego nie powinien… badum, a wszystkie myśli ulotniły się w przestrzeń jakby nie istniały, pozostał tylko kobiecy obraz, delikatny uśmiech.
- Rebeca – wydukał pewniej i spojrzał na nią w tej ciszy. Wystawił dłoń w jej stronę i położył dłoń na jej policzku. Jego ruchy były wolne i delikatne – nie znienawidź mnie za to co zrobię – dodał po chwili i zanim krukonka zdążyła zrozumieć sens tych słów pochylił się w jej kierunku i wpił się w jej usta.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Drzewo Życia QzgSDG8








Drzewo Życia Empty


PisanieDrzewo Życia Empty Re: Drzewo Życia  Drzewo Życia Empty;

Powrót do góry Go down
 

Drzewo Życia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Strona 1 z 2 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Drzewo Życia JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
japonia
 :: 
Park Wisniowy
-