Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Ogródek

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 23 z 25 Previous  1 ... 13 ... 22, 23, 24, 25  Next
AutorWiadomość


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32439
  Liczba postów : 102439
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Specjalny




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptyNie Sie 22 2010, 18:20;

First topic message reminder :



Ten ogród nie jest wielkich rozmiarów, ale za to mieści się w nim wiele rodzajów róż. Miejsce idealne dla romantycznych dusz i zakochanych par. Nikt nie wie kto się opiekuje tym miejscem jednak jest pewne, że robi to po mistrzowsku.


Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Holden A. Thatcher II
Holden A. Thatcher II

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175
C. szczególne : anorektycznie chudy, ma kilka tatuaży i kolczyków, naderwane ucho, blizny na twarzy, rękach i plecach, bardzo widoczne cienie pod oczami
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 296
  Liczba postów : 1006
https://www.czarodzieje.org/t15930-holden-a-thatcher-ii#430782
https://www.czarodzieje.org/t15933-pluszak#430790
https://www.czarodzieje.org/t15929-holden-a-thatcher#430780
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Gracz




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptyPią Kwi 20 2018, 02:06;

Ludzie oblegają mnie ze wszystkich stron, Puchoni i Nox domagają się sztuczek, a nagle pojawiający się niczym królik z kapelusza Terrey celuje we mnie różdżką, przez to czuję się jak cyrkowa małpka. I już jestem gotowy zrobić nawet gwiazdę, gdy pojawia się Swann i – pomimo szlabanu – okazuje wybawieniem, bo nie wiem, jaka siła kusi mnie do robienia salt, fikołków i innych tego typu czynności, gdyż sportowiec ze mnie żaden.
Burczy mi w brzuchu, bo przez całe to zamieszanie nie zdołałem skombinować jedzenia. Jabłko otrzymuje rudowłosa Krukonka, w sumie na moją własną zgodę, więc rozglądam się jak głupi, licząc na to, że mi gdzieś śliwki wyrosną na wierzbie i będę mógł się najeść.
W mojej grupie jest dwóch Thìdleyów i Bennett, która na szczęście nie traktuje mnie jak obiektu doświadczalnego pomimo mojego lemurzego ogona. Niby to „drobny” prezent dla mnie, a przysparza mi samych kłopotów.
- Wiecie, kto to zrobił? – pytam chłopaków, bo stali tuż obok mnie, gdy zacząłem paradować jako pół-zwierzę. Normalnie nawet bym się tym nie interesował, ale z racji tego, że Swann kazał się komuś przyznać, nie chcę, by odpowiedzialność ponosił ktoś z moich przyjaciół. W razie czego jestem w stanie powiedzieć, że sam to sobie zrobiłem. Albo zwalić na Wykeham i wmówić wielkoczołemu, że zwiała, zanim się pojawił. Nie, dobra, ta ostatnia opcja nie przejdzie. Aż tak złośliwy nie jestem.
Rozglądam się wokół. Nie wiem, czy bardziej za gównem, czy za jakimś żarciem. Jak tak dalej pójdzie, jestem w stanie zjeść nawet to pierwsze, choćby to była najbardziej obrzydliwa rzecz, jaką będę miał w ustach. Wtem dostrzegam coś błyszczącego się w świetle pochodni i już myślę, że może to kupa lunaballi, ale okazuje się, że to dziesięć galeonów. Cieszy mnie to niezmiernie, bo ostatnio cierpię na niedobór gotówki, a zbieram na nową różdżkę, skoro ta, którą aktualnie posiadam, strzela zbyt wiele fochów.
- Może wymienię to na makaron – stwierdzam, ważąc w dłoni monety i wciskam je do kieszeni założonego chwilę przed wyjściem swetra, po czym podnoszę się. Oczywiście przy okazji przydeptuję sobie swój nowy ogon, przez co jęczę z bólu i tracę równowagę, lądując na tyłku, co jeszcze bardziej potęguje nieprzyjemne uczucie. - Meh, już nie chcę być lemurem – jęczę, bo samo utrapienie z tą nową częścią ciała. - Mogę tu zostać i poczekać, aż gówno samo do mnie przyjdzie?

Pierwsza kostka: 5
Suma kostek pierwszych grupy: 5
Druga kostka: 2
Punkty z ONMS w kuferku: 5
Ilość zebranych przez grupę odchodów: 0
Powrót do góry Go down


Daisy Bennett
Daisy Bennett

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Tatuaż na żebrach w kształcie różdżki z trzema gwiazdkami; czarodziejski tatuaż z ruszającą się palmą na nadgarstku.
Galeony : 801
  Liczba postów : 449
https://www.czarodzieje.org/t15878-daisy-bennett#429065
https://www.czarodzieje.org/t15881-poczta-daisy-b#429071
https://www.czarodzieje.org/t15879-daisy-bennett
https://www.czarodzieje.org/t20944-daisy-bennett-dziennik#672463
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Gracz




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptyPią Kwi 20 2018, 18:02;

Generalnie nie zwracała uwagi na to, co dzieje się w sali wejściowej. Wszyscy stali w zbitej grupie, mówili jeden przed drugiego i hałasowali jak stado pierwszoroczniaków. Nie to, żeby ona czuła się jakoś dorosła, ale nie miała nastroju na przebywanie w środku tej wesołej gromady. Tak przy okazji ktoś komuś nawet dorobił ogon. Lemurzy. Kurczę, nawet fajnie wyglądał. Lemur Holden, jak się okazało, trafił z nią do grupy. Poza nim w grupie byli bracia Thìdley - Theo i, o zgrozo, Terrey. Theo był jej przyjacielem, a Terrey... Cóż, lubiła go, kiedyś nawet bardzo, za bardzo... I to było właśnie powodem tego, co czuła w tej chwili. Zażenowanie? Wstyd? No, coś w tym stylu. W każdym razie w takim stopniu, że miała ochotę czmychnąć z lekcji, a przecież Daisy mało czego się boi i nie przejmuje byle czym. Jednakże to, co się kiedyś wydarzyło między nimi... Kiedy Daisy przypominała sobie tą katastrofalną randkę z Terrym to miała ochotę schować twarz w dłonie. Gryfonka na pewno nie jest kochliwa, więc Terrey był jednym z pierwszych takich zauroczeń. Wiecie, nonszalancki styl ubioru, rozwichrzona fryzura, artystyczny nieład... Nic tylko wzdychać! Przez to chyba "nieco" straciła głowę i zdolność logicznego myślenia na randce, na którą się umówili. Było dość niezręcznie i sama się sobie dziwiła, dlaczego zapomina języka w gębie. Czuła się jak idiotka, zwłaszcza, że potem zaczęły ją dręczyć nudności i (kurwa mać, pomyślała na samo wspomnienie) zwymiotowała mu na buty. Czy może być jeszcze gorzej? A jakże! Terrey zapomniał portfela, latał i szukał, w końcu Daisy zapłaciła za wszystko i nawet nie chciała zwrotu. Po tym unikali się jak ognia, bo umierali ze wstydu jak tylko na siebie spojrzeli. Dorośli ludzie, nie? Nigdy wcześniej i nigdy później nie zdarzyło jej się coś takiego. Było jej za siebie wstyd, że mogła, aż tak się zestresować. To było dziwne. Bardzo.
Wspomnienie tej randki przeleciało jej błyskawicznie przed oczami. Byle nie zrobić z siebie debila na tej lekcji, prosiła w duchu. Trzeba jakoś przeżyć te zajęcia, a może nawet zaczną ze sobą znów rozmawiać?
- Cześć - przywitała się z nimi, bo raczej nie miała okazji, stojąc gdzieś w oddali od ich grupy. Nie patrzyła specjalnie na Thìdley'a Gryfona, ale gdy jej wzrok padł na niego wzięła głęboki wdech i odwróciła głowę.
- Czyli ruszamy? - zapytała i nie czekając na odpowiedź ruszyła przed siebie. Swoją drogą, cóż to za cudowny temat lekcji. Zbieranie odchodów. Jak nie zobaczysz tańczących zwierząt to chociaż zbierz ich kupy. Fajnie. Myślała już, że Holden znalazł ich trochę, ale to "tylko" galeony. Nie wydawało jej się, że wyszedł na tym gorzej. Odwróciła sie do niego, zerkając na ogon.
- Jak dla mnie, wyglądasz całkiem korzystnie - powiedziała, uśmiechając się szeroko. W tym momencie nie patrzyła pod nogi i coś rozpłaszczyło się pod jej podeszwą. Szybko przeniosła wzrok na swoje buty.
- Kuuuuuur... deee - zawołała, wpatrując się w srebrną kupę, którą mieli zebrać, a która obecnie znajduje się na jej podeszwie. Jęknęła.
- Może coś z tego da się jeszcze uratować? - mruknęła pod nosem i klapnęła na ziemi. Znalazła w kieszeni jakieś rękawiczki i zaczęła zbierać pozostałości z podeszwy. Świetnie, pomyślała ze złością. Najpierw rzygi, potem gówno, od pięknej strony się pokazuję, myślała, skupiając się na czynności, którą wykonywała, a nie na patrzeniu na jej towarzyszy, a szczególnie na Terry'ego.
Kiedy skończyła od biedy mieli jedna kupę.
- Coś jest, Wy coś znaleźliście? - zapytała pozostałych.

Pierwsza kostka: 2
Suma kostek pierwszych grupy: 7
Druga kostka: 5
Punkty z ONMS w kuferku: 0
Ilość zebranych przez grupę odchodów: 1
Powrót do góry Go down


Theodore Thìdley
Theodore Thìdley

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : jasnowidzenie
Galeony : 169
  Liczba postów : 260
https://www.czarodzieje.org/t15846-theodore-thidley
https://www.czarodzieje.org/t15871-poczta-theo#428756
https://www.czarodzieje.org/t15868-theodore-thidley
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Gracz




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptyPon Kwi 23 2018, 00:11;

Ogólnie to przez natłok ludzi i głosów w Sali czuł się tak strasznie przytłoczony i zaczęła bolec go głowa, że nie ogarniał co się tam działo. Potem wylądował w grupie z Holden (świetnie), Daisy (super) i bratem (to są jakieś żarty). Chodzili sobie po tym ogrodziku szukając świecących kup i no Theo rzucił kilka rumieńców w stronę gryfona, który nie był dziewczyną ani jego bratem, kilka uprzejmości do gryfona, który nie miał różowych włosów ani nie był jego bratem i zgryźliwych uwag i zabieranie jabłek gryfonowi, który nie miał różowych włosów ani nie był dziewczyną. Nagle zaatakowały go takie stworki, popiełki i go trochę stłukły ale nie poważnie i jakimś cudem zdobył kilka ich jaj, ale tych już bezpiecznych jaj, bez pożarów czy czego tam te jaja robiły. Coś tam się jeszcze działo po drodze ale to w sumie nieważne. Te kupy to też nie ogarniał bo Holden jest tym typem od zwierząt, on jest typerm od historii.  

Pierwsza kostka: 3-1-parzysta
Suma kostek pierwszych grupy: 10
Druga kostka: 2
Punkty z ONMS w kuferku: 0
Ilość zebranych przez grupę odchodów: 1 chyba

Sorki ale i tak po czasie jestem i ten post to żart, ale prosze ładnie o wybaczenie
Powrót do góry Go down


Terrey Thìdley
Terrey Thìdley

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Hipnoza, prefekt fabularny
Galeony : 153
  Liczba postów : 214
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15475-terrey-balfour-thidley#415699
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15608-hypnos#420458
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15476-terrey-thidley
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Administrator




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptyWto Kwi 24 2018, 17:54;

Stanięcie oko w oko z Daisy Bennett skutecznie zamknęło mi usta. Przestałem wypytywać brata o jabłka, zwracać uwagę na jego zgryźliwe uwagi, czy na pojękiwania Holdena względem zajęcia, jakie nam przypisano. Zbyt byłem skupiony na tym, by spróbować zapaść się pod ziemie. Poziom zażenowania jaki odczuwałem przebywając przy Gryfonce był nieziemski. Ogromny, jak moja potrzeba zwracania na siebie uwagi. I o ile bardzo lubiłem być w centrum zainteresowania, tak dziś modliłem się o to, by magicznie wyparować z tego ogrodu, albo żeby po prostu wszyscy zapomnieli, że tu jestem. To nie tak, że byłem zły, czy zażenowany postawą Daisy - tylko właśnie tą swoją własną! Dziewczyna źle się czuła (okej, to było trochę straszne), a ja zamiast cokolwiek zrobić na tamtej żenującej randce, jedynie oświadczyłem, że nie mam hajsu i nawet za nic nie zapłacę. Co za dno dna. Nawet teraz byłem zażenowany soba. Niestety przy Bennett zatraciłem przydatną umiejętność wychodzenia z różnych sytuacji z twarzą. Oczywiście nie chciałem teraz robić z siebie kosmicznego dzikusa i chować się za plecami starszego brata, tak by wzrok dziewczyny mnie nie dosiągł, więc mimo wszystko rzuciłem jej jakieś bardzo koślawo brzmiące "cześć", jakbym nie wiadomo czy kasłał, czy do niej coś mówił. Pewnie, jak się pogrążać to już do końca życia.
Bardzo szybko oddaliłem się od grupy. Szukanie kup wydało mi się fantastyczną wymówką by uciec spod wzroku dziewczyny, która wiedziała, że jestem strasznym frajerem. Oczywiście tak byłem przejęty tym przypadkowym spotkaniem, że nawet nie znalazłem żadnych lunaballowych odchodów, ba nawet za nimi się nie rozglądałem. Za to wpadłem wprost na toksyczka. W pierwszym momencie nie miałem pojęcia co się robi z takimi stworzeniami, żeby wyjść z tego cało, bo moja wiedza na temat zwierząt była bardzo słaba (prawie tak słaba, jak najwyraźniej na temat tego, czego na pewno nie powinno się zapominać, kiedy idzie się na randkę). Zacząłem więc na oślep machać jakimiś zaklęciami, jakie tylko przyszły mi do głowy i o dziwo, to się sprawdziło. Pokonałem zwierzaka i nawet dostałem pochwałę (może nawet Daisy to zobaczy i urosnę w jej oczach?).

Pierwsza kostka: 2
Suma kostek pierwszych grupy: 12
Druga kostka: 6, 3 i 5
Punkty z ONMS w kuferku:0
Ilość zebranych przez grupę odchodów:1
Powrót do góry Go down


Holden A. Thatcher II
Holden A. Thatcher II

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175
C. szczególne : anorektycznie chudy, ma kilka tatuaży i kolczyków, naderwane ucho, blizny na twarzy, rękach i plecach, bardzo widoczne cienie pod oczami
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 296
  Liczba postów : 1006
https://www.czarodzieje.org/t15930-holden-a-thatcher-ii#430782
https://www.czarodzieje.org/t15933-pluszak#430790
https://www.czarodzieje.org/t15929-holden-a-thatcher#430780
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Gracz




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptyPią Kwi 27 2018, 17:16;

Moja grupa znów zachowuje się jak naćpana, chociaż ja tu jestem jedyną osobą pod wpływem jakichkolwiek używek. Tak jak i na zielarstwie, teraz również mam wrażenie, że to wszystko to sen. Terry jest jakiś niemrawy jak na siebie i odchodzi od nas, ale może to i lepiej, bo przynajmniej on znajdzie jakąś kupę poza Daisy.
Podnoszę się w końcu z ziemi i podchodzę do Theodore'a, który ma jakieś problemy z popiełkami. Węże nie wyglądają zbyt przyjaźnie, ale jak z każdym zwierzęciem, trzeba do nich podejść w odpowiedni sposób, którego Thìdley najwyraźniej nie zna, dlatego kończy trochę oparzony.
- Wszystko w porządku? – pytam chłopaka, chociaż nijak się nie znam na uzdrawianiu, więc i tak bym mu nie pomógł. Opieram ogon na ramieniu, żeby znów się w niego nie zaplątać i kucam w miejscu, gdzie Krukon znalazł popiełki, żeby lepiej im się przyjrzeć. Jest ich tam więcej, niż sądziłem, na dodatek mają sporo jaj, które mogą mi się przydać do eliksirów. Niby nie powinienem ich zabierać, ale dzisiaj nie myślę zbyt racjonalnie, więc po prostu zamrażam kilka sztuk i wciskam sobie do kieszeni, wmawiając sobie, że przehandluję je za eliksir euforii.
- Znalazł ktoś w końcu jakieś gówno? – krzyczę do reszty, bo póki nie znajdziemy tych odchodów i lunaballi, nie mamy po co wracać do Swanna, a lepiej, żebym się nie spóźnił, skoro już jeden szlaban dostałem.

Pierwsza kostka: 2
Suma kostek pierwszych grupy: 14 ._.
Druga kostka: wydarzenie: 1, zwierzak: 1, walka: 6, popiełek: 4
Punkty z ONMS w kuferku: 5
Ilość zebranych przez grupę odchodów: cała jedna kupa

+ dostaję jajka
Powrót do góry Go down


Daisy Bennett
Daisy Bennett

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Tatuaż na żebrach w kształcie różdżki z trzema gwiazdkami; czarodziejski tatuaż z ruszającą się palmą na nadgarstku.
Galeony : 801
  Liczba postów : 449
https://www.czarodzieje.org/t15878-daisy-bennett#429065
https://www.czarodzieje.org/t15881-poczta-daisy-b#429071
https://www.czarodzieje.org/t15879-daisy-bennett
https://www.czarodzieje.org/t20944-daisy-bennett-dziennik#672463
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Gracz




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptyPią Kwi 27 2018, 20:45;

Rozeszli się w różne strony, więc żaden z towarzyszy jej nie odpowiedział. Po odratowaniu jednej kupy wstała z ziemi i otrzepała się. Rozejrzała się dookoła. Czas iść dalej, śladem reszty grupy. Coś kiepsko im to zadanie wychodziło. W pewnym momencie usłyszała jakiś hałas. Podbiegła kilka kroków do miejsca, w którym właśnie Theo zakończył swoją walkę z jakimiś zwierzętami, a po nim Holden musiał się z nimi zmierzyć.
- Wszystko w porządku? - zapytała, ale widząc, że nic konkretnego się nikomu nie stało ani tym bardziej żaden z nich nie znalazł magicznego zwierzęcia z jego srebrnymi kupami odeszła w odwrotnym kierunku. Przez kilka chwil szła samotnie, aż w końcu wpadła na Terry'ego. Ooooo Merlinie, pomyślała, wzywając tego czarodzieja i wszystkich innych dostępnych na pomoc. Nie musiała się jednak zastanawiać jak się zachować, bo Gryfona zaatakował toksyczek. Daisy nawet nie zdążyła pomyśleć jak sobie z nim poradzić, a Thìdley'owi już udało się go pokonać. Bądź co bądź, chyba rzucał wszystkimi zaklęciami jakie przyszł mu do głowy, ale efekt chyba najważniejszy, prawda?
- Dobrze ci poszło - odważyła się odezwać. - Ja, szczerze mówiąc, nawet nie pamiętałam jak je pokonać - dodała jeszcze. Parsknęła śmiechem, słysząc Holdena.
- Poza tymi zwierzętami, z którymi trzeba się użerać to nadal tylko jedną! - odkrzyknęłą. - Jeśli to, co zdeptałam, głupia, można nazwać całością - mruknęła.
Nagle tuż obok niej pojawił się... wozak? Tak? Wyglądałby nawet całkiem miło, gdyby nie to, że owe zwierzę potrafi mówić i właśnie wypowiadało w jej kierunku niezbyt przyjemne słowa. Zirytowała się. Będzie jej tu jakaś fretka przeszkadzała szukać kup. Niedoczekanie! Uniosła różdżkę i zaklęciem odesłała zwierzę jak najdalej od nich. Miała nadzieję, że już tu nie wróci.
- Cóż, trzeba iść dalej - powiedziała trochę w powietrze, a trochę do Terry'ego.

Pierwsza kostka: 3...
Suma kostek pierwszych grupy: 17
Druga kostka: 1
Pierwsza kostka na zwierzę: 4
Druga kostka na walkę ze zwierzęciem: 5
Punkty z ONMS w kuferku: 0
Ilość zebranych przez grupę odchodów: 1
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 4693
  Liczba postów : 2266
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Moderator




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptyPon Sty 20 2020, 21:33;

To, że ogród kwiatowy wyglądał pięknie, nie było wcale żadnym magicznym działaniem. Dobrze, może nie do końca, w końcu wiele osób przykładało rękę do tego, by zawsze był w doskonałym stanie i niczego mu nie brakowało, ale nawet tak zwyczajnymi roślinami jak te tutaj, należało zajmować się w odpowiedni sposób, by nie doprowadzić do sytuacji, w której wszystkie kwiaty po prostu zmarnieją. Spadł pierwszy śnieg, zrobiło się zimno i należało się upewnić, czy aby na pewno nie nadciągają nazbyt wielkie mrozy, które mogłyby zniszczyć rośliny cebulowe i byliny, których było tutaj całkiem sporo. To samo dotyczyło pięknych krzewów różanych, te były bowiem bardzo delikatne i potwornie kapryśne, o czym doskonale wiedział każdy, kto poświęcał im chociaż chwilę swojej uwagi, a przemawianie do nich było jednym ze sposobów na to, by te trzymały się w jak najlepszym stanie. Przynajmniej z takiego założenia wychodził Chris, który wiele gatunków roślin traktował tak samo jak zwierzęta i doglądał ich z prawdziwą czułością. Nic zatem dziwnego, że nawet te zwyczajne kwiaty były dla niego istotne i po prostu postanowił się nad nimi pochylić, by zadbać o nie przed nadchodzącą wiosną. Zbliżała się również chwila, kiedy będzie mógł w skrzyniach wysiać nasiona begonii, goździków, które uwielbiał oraz lobelii. Wszystko w końcu miało swoje miejsce i swój czas, o czym nie należało zapomnieć, nawet w tym czarodziejskim świecie, gdzie czysto teoretycznie wszystko można było osiągnąć za machnięciem różdżką i wypowiedzeniem kilku prostych słów.
Miał ze sobą torf i nie należało się dziwić, że był nim już pobrudzony, w końcu nie mógł wszystkiego robić tak po prostu, od niechcenia, a jeśli chciał starannie okryć roślinność, by nie spotkała jej żadna krzywda, to zwyczajnie musiał poświęcić swoje ręce, a nawet częściowo twarz, w końcu co jakiś czas ocierał z niej płatki śniegu albo nieproszone paprochy, które brały się tam nie wiadomo skąd. Ponieważ praca, którą tego dnia wykonywał, nie należała do najłatwiejszych na świecie, a okulary mogłyby mu się cały czas zsuwać na czubek nosa, założył soczewki i czuł już, że ma dość zmęczone oczy. Obiecał sobie, że kiedy tylko skończy, weźmie ciepły prysznic i napije się gorącej herbaty, później w końcu mógł się przebrać i dopiero wybrać na dalszy obchód. Było całkiem sporo spraw do załatwienia, a jemu wydawało się, że coś zaczęło podkopywać się w okolicy chatki. Nie zdziwiłby się wcale, gdyby to był jakiś zbłąkany niuchacz, który szukał tutaj swojego szczęścia i miejsca, ale do tego trzeba było podejść z uwagą i bardzo roztropnie, by przypadkiem nie zrobić zwierzątku krzywdy. To jednak zdecydowanie mogło, a właściwie nawet powinno poczekać.
Otrzepał torf z rękawic, a później poprawił polar, bo nieco się podciągnął, gdy pochylał się nad jednym z krzewów, by upewnić się, że ten będzie dostatecznie zabezpieczony. Nie musiał się z tym jakoś specjalnie spieszyć, o tej porze roku nie spotykało się tutaj nazbyt wielu uczniów, którym zamarzyłaby się romantyczna wycieczka tylko we dwoje, poza tym zdaje się, że właśnie trwały lekcje, a może to była pora śniadania czy lunchu, nie sądził więc, że za chwilę utonie w morzu jakiś radosnych okrzyków i niepoprawnej bieganiny, która jedynie by go rozpraszała. Kiedy tylko mógł, wybierał właśnie taki czas na wykonywanie swojej pracy w pobliżu samego zamku, później, gdy większość uczniów wylegała już na błonia, by przyjemnie spędzić czas, Chris wolał powracać w okolice Zakazanego Lasu i wcale nie przejmował się tym, że z pewnością uchodził za samotnika i dziwaka, w końcu nie każdy musiał być duszą towarzystwa i nie każdy musiał naprawdę kochać spędzać czas pomiędzy innymi ludźmi. Nie był żadną gwiazdą, o czym doskonale przekonał się już w szkolnych latach, a teraz po prostu lubił dobrze wykonywać swoją pracę.
Przeczesał bezwiednie włosy i aż parsknął pod nosem, zdając sobie sprawę z tego, że teraz będą pełne torfu. Może to będzie jego nowy styl?

//Josh

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down
Online


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4446
  Liczba postów : 2006
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Moderator




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptySro Sty 22 2020, 16:29;

Od zawsze zastanawiała go magia schowka na miotły. Nie chodziło bynajmniej o to, jak mieści w sobie taką ilość sprzętu, ale o prędkość, w jakiej tracił się tu porządek. Jednego dnia miotły stały w rzędzie, można było spokojnie dostać się do wybranej, a następnego znów trzeba było przedzierać się przez dżunglę trzonków. Nie inaczej było i tym razem. Postanowił przed feriami spojrzeć na stan szkolnego sprzętu, zająć się tymi zaniedbanymi, sprawdzić jak uczniowie dbają o miotły. Nie miało dla niego znaczenia kto lata na własnej, a kto korzysta z zasobów szkoły. Należało jednakowo traktować wszystkie miotły, bowiem wiadomo, czy sprzęt nie zawiedzie, albo nie zostanie zniszczony w trakcie meczu. Nie każde uszkodzenia można było naprawić, a składana miotła nigdy nie będzie równie dobra, co na początku. Nic więc dziwnego, że choć mógł zlecić to uczniom, co z całą pewnością zrobi po feriach, sam zabrał się do porządkowania mioteł. Rozpoczął od zwykłego ułożenia ich pod ścianą, a następnie zajął się każdą z osobna, sprawdzając ich stan. Ze starannością oglądał witki, czy na pewno wszystkie są objęte obręczami, czy żadna nie została połamana. W tym etapie weryfikacji musiał parę mioteł odłożyć na bok ze względu na uszkodzone obręcze. Następnie przeprowadził przegląd nóżek, które dobrze przymocowane ułatwiały utrzymanie się na miotle, ale obluzowane mogły stanowić zagrożenie dla zawodnika. Ostatecznie zawsze można było zawadzić o coś przy ryzykownym locie w okolicy trybun i wypadek murowany. Na koniec zostawił sobie przyjemniejsze zadanie woskowania trzonków i polerowania. Tym razem nie bawił się z każdą miotła, ale wybrał te najbardziej zaniedbane. Nie było ich na szczęście w przeważającej ilości. Ostrożnie nakładał wosk, aby nie pominąć żadnego miejsca, po czym starannie polerował specjalną szmatką. Prawdę mówiąc, uwielbiał takie zajęcie. Mógł się na chwilę schować przed wszystkimi i skupić na tym, co kochał najbardziej. Wiedział, że dla niektórych uczniów zadanie polerowania mioteł jest jedną z gorszych, a przynajmniej żmudnych, kar. Nie rozumiał ich. Dbając o własny sprzęt dbali też o siebie, o swoje bezpieczeństwo. Nie zawsze można liczyć, że ktoś cię uchroni od upadku. Nawet najlepsza miotła nie gwarantowała utrzymania się na niej do końca meczu, a co dopiero niezadbana. Tak samo gdyby przyrównać do siebie możliwości, chociażby Błyskawicy i Nimbusa. Podobne jakościowo miotły, jednak gdyby właściciel pierwszej nie dbał o jej stan, to każdy na Nimbusie byłby w stanie go pokonać. Dając uczniom zadanie polerowania mioteł, sprawdzania ich stanu zawsze miał nadzieję, że i oni spojrzą na to z jego perspektywy. Liczył, że znajdą przyjemność w tak prozaicznych czynnościach. Ostatecznie, robiąc porządek w schowku na miotły i odsyłając kilka do renowacji, miał już zaplanowaną kolejną lekcję. Zamierzał po feriach sprawdzać zdolności uczniów, ich predyspozycje co do gry na konkretnej pozycji. Kto wie, czy w przyszłości któreś z nich nie będzie chciało zostać trenerem? Chciał sprawić, aby byli w pewnym stopniu wszechstronni, zdolni do gry na każdej pozycji. Nie zakładał, że pałkarz będzie wybitnym szukającym, ale oczekiwał, że będzie w stanie złapać znicz w zadowalającym czasie. Innymi słowy, jeszcze nie wiedzieli, ale czekały ich specyficzne lekcje. Po skończonym przeglądzie mioteł postanowił przejść się nieco po terenach.
Zawsze podobało mu się otoczenie szkoły. Błonia i tereny przy Zakazanym Lesie. Co prawda wolał oglądać je z lotu ptaka, ale nawet spacer potrafił wywołać uśmiech na jego twarzy. Pamiętał takie jedno miejsce, kwiecisty ogród, gdzie zdarzyło mu się parę razy przyjść z jakimiś dziewczynami. Myślami był co prawda wtedy nie przy swojej towarzyszce, a przy miotle i treningach, ale i tak doceniał piękno natury. Nie zauważył, nawet gdy nogi same poniosły go w tamto miejsce. W międzyczasie wyjął z kieszeni emblemat Katapult, który błyszcząc w promieniach słońca, przypominał mu o tym, co nieomal osiągnął. Pewnie zdołałby się zatopić w słodko-gorzkich myślach, gdyby nie dostrzegł gajowego. Pamiętał go dość mgliście z czasów szkolnych. Jeśli się nie mylił, O’Connor był tym dziwakiem, który jeśli nie chodził gdzieś ze swoim przyjacielem, siedział pod Zakazanym Lasem. Najwyraźniej niewiele się zmieniło od tamtego czasu, wciąż przebywał pośród roślin.
- Myślę, że z tego powodu większość używa zaklęć - rzucił, wskazując gestem na jego włosy pokryte torfem. Zaraz też ponownie podrzucił emblematem, w przeciwieństwie do gajowego, nie myśląc o możliwej obecności niuchaczy w ich pobliżu.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 4693
  Liczba postów : 2266
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Moderator




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptySro Sty 22 2020, 21:29;

Róże były już bezpieczne, a przynajmniej tak mu się wydawało. Torf starannie pokrywał ziemię, nie było więc mowy o tym, by mróz przedostał się do korzeni, a to powodowało, że rośliny powinny na wiosnę całkiem elegancko zacząć wypuszczać młode liście. Podobnie było w przypadku pozostałych kwiatów, którymi właśnie się zajmował i starannie doglądał, by przekonać się, czy te przypadkiem nie zostały w żaden sposób uszkodzone. Ostatecznie bowiem wystarczyło pojawienie się, chociażby owego zabłąkanego niuchacza, żeby nie wszystko szło pod ziemią tak, jak powinno. Miał nadzieję, że korzenie nie zostaną uszkodzone, ale o tym przekona się dopiero w późniejszym czasie, teraz trudno było to ocenić, kiedy większa część roślinności, przynajmniej ta, która nie była zimozielona, po prostu spała, czekając na nadejście cieplejszych dni. Kątem oka dostrzegł ruch, kiedy zamierzał się zabrać za rozsypywanie kolejnej porcji torfu, przy ostatniej już chyba róży w tym kwiecistym zakątku. Odwrócił się więc i dostrzegł akurat szybującą błyskotkę, przypominając sobie o pewnym niuchaczu, jakiego musiał znaleźć, ale zanim zdołał się w ogóle odezwać i przestrzec profesora przed tym, że powinien nieco uważać z cennymi pamiątkami, ten odezwał się niespodziewanie. Chris zamrugał, co pewnie z daleka wyglądało, jakby chciał pozbyć się jakichś resztek ziemi, czy czegoś podobnego, co osiadło mu na rzęsach albo nawet dostało się do oczu, a później zsunął na moment rękawice i odłożył je na przywieziony torf. Potarł ostrożnie lewą dłoń, chyba przez chwilę zapominając w ogóle języka w gębie, a może dziwiąc się, że ktoś w ogóle się do niego odzywał.
- Zaklęcia nie są dobre na wszystko, profesorze Walsh. Czasami trzeba się pobrudzić, by uzyskać odpowiedni efekt - wyjaśnił całkiem spokojnie, niektórzy powiedzieliby nawet, że dość flegmatycznie, a w tym czasie jego policzki pokryły się delikatnym, ledwie dostrzegalnym rumieńcem, który jednak z pewnością nie mógł nikomu umknąć. Można to było oczywiście zrzucić na karb zmęczenia fizyczną pracą i Chris miał nadzieję, że tak właśnie postąpi drugi mężczyzna, niemniej jednak nietrudno było się zorientować, że gajowy po prostu speszył się tym całkowicie niespodziewanym zagajeniem rozmowy, której właściwie nawet nie oczekiwał. Powszechnie było wiadomo, że Chris nie jest raczej zbyt rozmowny, spokojnie mógł uchodzić wśród grona pedagogicznego za dziwnego odludka, toteż jego reakcja nie powinna być raczej nazbyt wielkim zaskoczeniem dla jego potencjalnego rozmówcy, który albo czegoś potrzebował, albo po prostu strasznie mu się nudziło.
- Czy coś stało się na boisku i potrzebuje pan pomocy? - zapytał jeszcze, spoglądając jednocześnie na starszego mężczyznę. Nie spodziewał się, że Walsh może chcieć z nim po prostu porozmawiać, a jedynym logicznym rozwiązaniem było dla niego to, iż profesor potrzebował pomocy z przystrzyżeniem trawy albo czymś równie absurdalnym, co w ziemie co prawda nie powinno mieć miejsca, ale kto wie? Istniała również szansa, że śnieg po prostu zniszczył coś na trybunach albo przy obręczach i trzeba było na to uważnie spojrzeć, zanim po prostu machnie się różdżką i uzna, że zwykłe zaklęcia naprawcze będą w stanie postawić wszystko znowu na nogi. To nie do końca tak działało, tak jak w przypadku, chociażby tych roślin, które Chris właśnie zabezpieczał przed mrozem, doskonale wiedząc, że jeśli nie zrobi tego starannie, czołgając się, chociażby pod krzewami, to na wiosnę skończą raczej z brązowymi, martwymi kikutami czegoś, co dawniej było piękne i pociągające. Był czarodziejem, ale nie czuł, żeby kształtowanie wszystkiego przy pomocy machania magicznym patykiem, było słuszne i prowadziło do jakiś dobrych rozwiązań, ale być może wiązało się to z faktem, że spędzał całkiem sporo czasu ze swoim mugolskim dziadkiem i obserwował, jak ten samodzielnie wykonywał prace w ogrodzie. Miał także zmysł artystyczny, więc sporo zabawek, jakie otrzymywali z bratem, pochodziło właśnie od ojca ich matki, a choć te nie poruszały się i trzeba było radzić sobie z nimi samodzielnie, było w nich sporo magii. Chris czasami sądził nawet, że o wiele więcej niż w tym ich świecie, gdzie można było mieć właściwie wszystko, gdzie przeniesienie się z jednego miejsca w drugie, było tak łatwe jak pstryknięcie palcami. Może to była jedynie nostalgia i tęsknota, jaka mu nie chciała minąć, gdy myślał o tych prostych czasach, gdy żyli jego ukochani dziadkowie, a być może jednak to właśnie oni ukształtowali go bardziej, niż chociażby rodzice, czy w późniejszych latach - magiczna szkoła i wszystko, co się z nią wiązało. Ostatecznie przecież roślinność zaczęła fascynować go, gdy był już dzieckiem, mniej więcej wtedy, gdy zaczął uczyć się od dziadka, kiedy i jak należy przycinać róże, a później ze zdziwieniem słuchał, że każdy kwiat ma swoje znaczenie i tworzą nieopisany, piękny wręcz język, w którym można się zapaść. Obserwował, jak dziadek sam układał bukiety dla babci, które następnie zanosił jej do domu, a ona cieszyła się, odczytując je jak najpiękniejsze listy. Wtedy marzył jeszcze, że pewnego dnia będzie robił podobnie. Później jednak wszystko potwornie się zmieniło, świat wywrócił się do góry nogami, a on nie tylko stracił ukochanych dziadków, ale ulokował własne uczucia dokładnie nie tam, gdzie powinien. Do dzisiaj jednak miał piękny, stary notes, który najwyraźniej przechodził w rodzinie jego matki z pokolenia na pokolenie, a w nim znajdowała się cała czarowna mowa kwiatów. Teraz nie było tego jak pokazać, ale z pewnością, gdy nadejdzie wiosna, wielu uczniów i studentów będzie się zastanawiało, co napadło gajowego, że jego dom właściwie cały otoczony jest przez najróżniejsze kwiaty.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down
Online


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4446
  Liczba postów : 2006
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Moderator




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptyCzw Sty 23 2020, 21:54;

Przyglądał się z ciekawością gajowemu. Wydawało mu się, czy mężczyzna był zaskoczony, że ktoś się odezwał? Josh nie zapanował nad uśmiechem, który wykwitł mu na twarzy. Jeszcze można byłoby pomyśleć, że przyłapał O”Connora na robieniu czegoś innego niż kładzeniu torfu, czy co on właściwie robił. Przyglądał się więc z zaciekawieniem, jak na jego twarzy powoli pojawia się rumieniec. Ciekawy człowiek, doprawdy. Kiedy w końcu odezwał się po czasie, który dla Josha zdawał się trwać wyjątkowo długo. Miał przeczucie, że gdyby był magicznym stworzeniem, gajowy zareagowałby z mniejszym zaskoczeniem i zdecydowanie szybciej.
- Mam w takim razie nadzieję, że zamierzony efekt został uzyskany - odparł, nie potrafiąc powstrzymać się od nieznacznie zaczepnego tonu. Uśmiechnął się przy tym pogodnie, jakby chciał powiedzieć, że nie ma niczego złego na myśli, spoglądając jednocześnie na włosy mężczyzny. W końcu jak mógł komentować upodobania innych, skoro sam często pachniał środkami do pielęgnacji mioteł. Chociażby w tej chwili sam wciąż czuł zapach wosku, którego używał jakiś czas temu. Ponownie podrzucił emblematem, zastanawiając się, czy rzeczywiście chciał czegoś od gajowego, czy przypadkiem na niego trafił. Właściwą odpowiedzią był ślepy fart, że rozmyślając o zajęciach, trafił na O'Connora, który mógł mu w pewnym sensie pomóc. Może nie dosłownie w zajęciach, ale przecież w czasie ferii zostawał w szkole. Chyba.
- Właściwie to miałbym prośbę. Czy byłaby możliwość sprawdzić stan boiska w czasie ferii? - spytał, spoglądając na moment w odpowiednią stronę. Przed feriami był jeden mecz i później nic nie będzie się tam dziać. W tym czasie można byłoby przeprowadzić odpowiednie prace renowacyjne. Można było zawsze machnąć różdżka i wszystko gotowe, ale chciał się upewnić, że żadne stworzenie nie zdążyło zamieszkać pod murawą, albo przy trybunach. - Większość uczniów i studentów wyjeżdża na ferie, więc boisko powinno w tym czasie być wolne - dodał, wracając spojrzeniem do gajowego i uśmiechając się lekko.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 4693
  Liczba postów : 2266
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Moderator




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptySob Sty 25 2020, 22:23;

Gdyby profesor Walsh był nieśmiałkiem albo i hipogryfem, Christopher miałby przynajmniej wiedzę na temat tego, jak powinien z nim postępować, tymczasem w tej sytuacji czuł się dokładnie tak, jak biedna ryba wyrzucona z wody. Nie spodziewał się, że ktokolwiek tutaj przyjdzie o tej porze dnia, nie mówiąc już o tej porze roku, tym bardziej że wszyscy szykowali się właśnie na ferie i pewnie mieli zupełnie inne rzeczy w głowie, niż odmrażanie sobie palców w jednym z romantycznych zakątków Hogwartu. Poza tym, jak mu się wydawało, trwały lekcje i nie wpadłby na to, że którykolwiek z profesorów postanowi wybrać się na przechadzkę, by zażyć nieco świeżego powietrza, a przy okazji być może odpocząć od gromad uczniów, które potrafiły być potwornie uciążliwe, z czego Christopher mimo wszystko zdawał sobie sprawę. Obserwował ich w końcu często w czasie lekcji opieki nad magicznymi stworzeniami i cieszył się, że nie zdecydował się na nauczycielską karierę, długo by bowiem nie wytrzymał. Jako gajowy mógł trzymać się gdzieś z boku, z daleka od tego oka cyklonu, jedynie raz na jakiś czas mierząc się z dzieciakami, kiedy zabierał ich na szlabany do Zakazanego Lasu. Część z nich nie była jakoś wiele od niego starsza i nawet potrafił ich zrozumieć, ich wygłupy i entuzjazm, ale ponieważ sam był człowiekiem raczej wycofanym z życia, wolał nie musieć odpowiadać na pytania całej zgrai młodzieży, która aż buzowała entuzjazmem albo wprost okazywała, jaka jest znudzona zagadnieniami, jakie właśnie są poruszane. Owszem, niektórzy uczniowie przychodzili do niego, by mu pomagać, ale inaczej było spędzać czas z jednostkami, a inaczej z całą wielką grupą.
- Już prawie, zostało tylko parę krzewów - odpowiedział, bo wydawało mu się, że nie może tak po prostu milczeć, ostatecznie bowiem byłoby to, przynajmniej według niego, nieładne i zdecydowanie niekulturalne. Mógł uchodzić za dziwaka, do tego przywykł, w końcu w szkole wiele osób uważało go za pokręconego kolesia, który potrafi jedynie włóczyć się gdzieś za swoim najlepszym przyjacielem, ale wolał nie robić za szkolnego mruka, o którym będą opowiadać jakieś niestworzone historii. Nie zdziwiłby się wcale, gdyby pewnego dnia przez to swoje zachowanie został ochrzczony jakąś Babą Jagą, która ma chatkę z piernika. W końcu nie należał do nazbyt towarzyskich osób i chyba z nikim nie miał szczególnie bliskich relacji, co dość jasno pokazywała, chociażby ta chwila, ta sytuacja, w jakiej właśnie się znajdował. Pewnie, gdyby był nieco inny, już dawno mówiłby do profesora po imieniu, ale na chwilę obecną trzymał to wszystko na stopie bardzo oficjalnej, tak samo jak z innymi pracownikami Hogwartu, uważając równocześnie, że mimo wszystko zajmuje nieco gorszą pozycję, niż inni, w końcu wypełniał polecenia innych, babrał się ziemią i spędzał czas na różnych naprawach oraz zleceniach.
- Oczywiście, profesorze. Czy chodzi o coś konkretnego, czy mam przyjrzeć się wszystkiemu? - spytał od razu, brzmiąc bardzo oficjalnie. W tej chwili zdawał się być bardzo skupiony, jakby chciał od razu zanotować w pamięci wszystkie ważne sprawy, jakie będzie musiał załatwić w czasie, kiedy Hogwart opustoszeje, a on będzie miał sporo spokoju. Czasami tęsknił za tymi chwilami, ale z drugiej strony - wakacje miały to do siebie, że w którymś momencie zaczynały się niesamowicie dłużyć, gdy nie działo się tutaj nic wyjątkowego. Ostatecznie jakaś jego część chętnie przyjęłaby pewne nowości i wyzwania, nie od parady bowiem był Gryfonem, tiara nie mogła się mylić, tym bardziej że od razu wybrała dla niego dom, bez najmniejszego nawet namysłu, wprawiając Chrisa w niemałe osłupienie, bo nigdy nie przyszłoby mu do głowy, iż jego maksymą miało stać się od tej pory bycie odważnym.
- Radziłbym również uważać z tą ozdobą. Zdaje się, że w okolicy mamy samotnego niuchacza, który postanowił wybrać się na spacer. Nie udało mi się jeszcze tego zweryfikować, więc tylko ostrzegam -dodał po chwili namysłu i zarumienił się ponownie, jakby wchodzenie w tak proste rozmowy, było dla niego czymś trudnym. I po prawdzie - bywało. Zwłaszcza wtedy, gdy czuł się przez kogoś onieśmielony, a profesor Walsh był jednym z takich ludzi, radosny, bezpośredni i nie wyglądający, jakby miał jakiekolwiek problemy z nawiązywaniem relacji międzyludzkich. Nic zatem dziwnego, że Chris czuł się przy nim, jakby łyknął kij od szczotki.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down
Online


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4446
  Liczba postów : 2006
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Moderator




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptyNie Sty 26 2020, 20:54;

Może na następne zaplanowane, czy też nie, spotkanie Josh powinien przebrać się za magiczne stworzenie? Taka forma terapii przeciw peszeniu się w obecności innych osób. W gruncie rzeczy nie zrobił niczego, co naprawdę mogłoby wywołać rumieniec na czyjejś twarzy. Tak, nie podejrzewał, żeby pojawił się z powodu wysiłku fizycznego. Ostatecznie pojawił się nagle, po nawiązaniu rozmowy. Było to całkiem zabawne i ciekawe. Tak odmienne od tego, do czego przywykł Josh, że aż interesujące. Sam podchodził do życia z uśmiechem na twarzy i nie bał się nawiązywać nowych znajomości. Zwykłe rozmowy, jak w tej chwili, nie były dla niego niczym nadzwyczajnym. Przywykł do rozmów nawet o niczym, czy też oderwanych od rzeczywistości. Czasem, gdy jego babcia miała gorsze dni, kiedy myślała, że jest jej synem, musiał improwizować. Najczęściej wtedy zaczynał się wygłupiać i żartować, byle wywołać na jej twarzy uśmiech. Tak żyjąc z dnia na dzień w domu, nie czuł potrzeby zachowywać powagi w każdej chwili w ciągu dnia. Jedynie w trakcie prowadzonych zajęć był poważny, a przynajmniej poważniejszy niż zazwyczaj. Nie chciał, żeby uczniowie, czy nawet studenci, lekceważyli jego lekcje. Jednak nigdy nie przepadał za smutnymi profesorami, których entuzjazm było widać jedynie wtedy, gdy na ich półmiskach pojawił się świąteczny pudding. Obiecał sobie, że jeśli kiedykolwiek przyjdzie mu do nauczania innych, zrobi wszystko, żeby nie stać się takim smutnym człowiekiem. Inna sprawa, że wtedy był przekonany, że nigdy do tego nie dojdzie. Teraz gdy zrezygnował ze spełniania swojego marzenia, gdy trafił do szkoły, gdzie przynajmniej 3 osoby były już dalej niż on w zawodowym graniu, bywało ciężko zachować optymizm. Dlatego też wychodził czasem się przejść. Potrzebował naładować się pozytywną energią, która dodawało mu obcowanie sam na sam z miotłami. Nic więc dziwnego, że teraz, po sprawdzeniu całego schowka, aż emanował entuzjazmem. Tylko, czy to naprawdę mogło wystarczyć, aby doprowadzić dorosłego mężczyznę do zarumienienia się?
Uśmiechał się jedynie, nie komentując już kwestii brudzenia się. Nie chodziło mu bynajmniej o efekt w postaci zadbanych krzewów róż, a o torf we włosach. Zdążył jednak ugryźć się w język, dochodząc do wniosku, że nie są większymi znajomymi niż kolegami z pracy. Nawet nie był pewien, czy można użyć słowa „kolega”. Pozostawił więc temat w zawieszeniu, aż nie zszedł temat na kwestię sprawdzenia boiska, co z miejsca zaczęło przejmować wszystkie myśli Walsha. Widząc stan mioteł, nie był pewny, jak prezentowało się boisko. Chodziło właściwie o trybuny, obręcze. O wszystko, o co mogli zahaczyć zawodnicy, wykonujący różne manewry na miotłach, a które często bywały ryzykowne.
- Wszystkiemu, proszę. Nie wiem kiedy był robiony ostatnio przegląd. Chciałbym mieć więcej pewności co do stanu technicznego boiska, gdy już przejrzałem miotły - odpowiedział, lekko wzruszając ramieniem. Pewnie przesadzał i wszystko było w najlepszym porządku, ale lepiej coś sprawdzić o dziesięć razy za dużo niż o raz za mało. Czasem można było nie zauważyć uszkodzeń w trakcie meczu, a które mogłyby stanowić zagrożenie przy kolejnej imprezie. Po zgłoszonej prośbie był gotów odejść dalej, aby nie przeszkadzać mężczyźnie w pracy, gdy ten wspomniał o emblemacie. Odruchowo ponownie podrzucił nim w dłoni, łapiąc z lekkim uśmiechem, czającym się w kąciku ust.
- Gdyby jednak mi to zwędził, mógłbym liczyć na pomoc w odzyskaniu pamiątki? - spytał, celując przypinką w O’Connora, nie tracąc uśmiechu z twarzy. - Niuchacz dziki, czy z zajęć się urwał komuś? - spytał jeszcze, nieznacznie przechylając głowę. Nigdy szczególnie nie interesował się magicznymi stworzeniami, jeśli nie potrafiły latać. Ostatecznie więcej wiedział, chociażby o hipogryfie niż o niuchaczu, czy zwykłym ghulu. Tym samym średnio przejmował się możliwą obecnością złodziejaszka, choć nie byłby zachwycony z utraty pamiątki, która mu pozostała po Katapultach.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 4693
  Liczba postów : 2266
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Moderator




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptyPon Sty 27 2020, 09:47;

To, czy zrobił coś, co innych mogło peszyć, czy też nie, było mimo wszystko opinią dość mocno subiektywną i Chris chyba nie bardzo chciał się nad tym pochylać, a przynajmniej nie przy kimś, kogo właściwie nie znał. Nie dało się tutaj zresztą mówić o czymkolwiek innym, skoro z profesorem wymieniali jedynie uprzejmości, czasem o czymś sobie wspomnieli albo zwracali uwagę na to, że nie ma danego dnia najpiękniejszej pogody. To raczej nie były podstawy do bliskiej znajomości, nie mówiąc już o jakimś koleżeństwie, czy przyjaźni. Inną sprawą, o jakiej nie wypadało nawet mówić, było to, że Joshua pod pewnymi względami, przypominał Chrisowi jego przyjaciela. Ten również był taki otwarty, ciepły i bezkompromisowy, nie bał się i nie chował po kątach, był w stanie rozmawiać z każdym, do każdego wyciągał rękę, nie czul raczej skrępowania i po prostu chciał cieszyć się życiem. Nie ulegało najmniejszej nawet wątpliwości, że gajowy znajdował się dokładnie na drugiej stronie spektrum zachowań ludzkich i nie był w stanie tak po prostu zmienić się, przemóc i rozmawiać z każdym spokojnie, w pełni swobodnie i tak prosto, jak robił to Walsh. Nie można było powiedzieć, żeby Christopher mu tego zazdrościł, bo to tak nie działało i nie o to właściwie chodziło, bo przecież każdy był inny, każdy mógł osiągać coś innego, sięgać w inne miejsca i tworzył całkowicie indywidualny cud, nad którym można było się pochylić. Nie zmieniało to jednak faktu, że na tle Josha młodszy mężczyzna wypadał po prostu blado i czul się przy nim niemalże dzieciakiem, którego profesor w każdej chwili mógł zganić i wysłać na szlaban do Zakazanego Lasu. Do tego wszystkiego miał tę magiczną, niesamowitą umiejętność prowadzenia zwyczajnej pogawędki o niczym, kiedy po prostu wszystko zdawało się płynąć, a on ani na chwilę nie zapominał języka w gębie, jakby na tym świecie nie było niczego, co go krępuje.
Nawet teraz wyglądał tak, jakby niczym się nie przejmował. Uśmiechał się tak swobodnie, a cała ta sytuacja ani trochę go nie krępowała. Najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że to Chris powinien być tym odważnym, tym niepokonanym, który nigdy się nie zatrzymywał i walczył o lepszy świat, a na razie sprawiał wrażenie człowieka, który byłby w stanie wystraszyć się własnego cienia, gdyby tylko coś poszło nie tak. Choć, oczywiście, to nie w słowach i relacjach międzyludzkich kryła się prawdziwa odwaga, jaką dostrzegła w nim tiara przydziału, ale Chris wcale nie miał potrzeby rozpowiadać o tym, kim jest i czego się dopuszczał. Gdyby ktoś jednak zapytał go, czy ruszyłby na ratunek jakiegoś szaleńca, któremu zachciało się oglądać wilkołaki w pełnię, otrzymałby z całą pewnością odpowiedź twierdzącą. Ostatecznie nie wszyscy bohaterowie nosili peleryny i nie wszyscy herosi musieli błyszczeć na piedestałach, byli też tacy ludzie jak on, którzy robili, co do nich należało, co czuli, że wykonać powinni, a później po prostu znikali w cieniu, by tam wieść spokojne i niczym niezmącone życie. Wracali tam, gdzie było ich miejsce i nie oczekiwali peanów pochwalnych, czy pierwszych stron ogólnokrajowych gazet.
- Jest coś, na co powinienem zwrócić szczególną uwagę, profesorze? Czy podczas ostatnich treningów doszło do jakiegoś wypadku? - spytał całkiem rzeczowo, bo chciał również opracować najlepszy sposób na sprawdzenie całego boiska. Jeśli Josh stwierdzi, że nie ma pojęcia o niczym szczególnym, to z całą pewnością będzie robił to po prostu metodycznie, ale gdyby okazało się, że któraś z pętel albo trybun nieco ucierpiała, to zapewne właśnie tam gajowy skieruje się w pierwszej kolejności, by przekonać się, co można na te potencjalne zniszczenia poradzić. Kiedy rozmawiali o tak prostych sprawach, kiedy pogrążali się w zagadnieniach dotyczących jego pracy, Christopher jakby wyraźnie się uspokajał, wchodził po prostu w swoistą rutynę i nie czuł najmniejszej potrzeby do wybryków, niemniej jednak, jak widać, nie umiał również powstrzymać języka i wypowiedział w końcu kolejne słowa, jakich być może miał później pożałować, ale świadomość istnienia nawet tak prozaicznego zagrożenia, jak złodziejska natura niuchacza, spowodowała, że gajowy po prostu nie mógł tego powstrzymać.
- Oczywiście, profesorze - powiedział poważnie Christopher, aczkolwiek z jakiegoś idiotycznego powodu znowu się zarumienił. Czuł się trochę jak szczeniak, który konwersuje z nauczycielem, w którym skrycie się podkochuje i w jakimś sensie nawet go to wewnętrznie bawiło, aczkolwiek poza tym zdawał się właściwie skręcać ze wstydu i zażenowania własną postawą. Był w końcu dorosłym mężczyzną, a zachowywał się jak dziecko, które nie ma własnego zdania i nie jest w stanie pokazać, kim naprawdę jest. Były jednak takie sytuacji, gdy Chris nie umiał wykazać się choćby namiastką asertywności albo swobodą, jaka ginęła pod warstwą stresu i zażenowania własną osobą. - Nie mam jeszcze pewności, przypuszczam jednak, że to dziki osobnik albo zbiegły z miasteczka, nie przypominam sobie bowiem braków u nas - wyjaśnił nieco skrępowany, mając wrażenie, że powinien mieć gotową odpowiedź na to pytanie, nic zatem dziwnego, że zagryzł dolną wargę, a jego policzki ponownie pokryły się rumieńcem, gdy przymknął powieki, zawieszając spojrzenie na reszcie torfu. Jego długie rzęsy rzuciły cień na rozgrzaną skórę, a czubki uszu przybrały niemalże pąsową barwę, nic zatem dziwnego, że dość prędko założył ponownie rękawice, by móc zacząć jakoś działać i po prostu przyklęknął, przy ostatnim krzewie różanym, by delikatnie przesunąć palcami po jego ogołoconych w tej chwili gałązkach.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down
Online


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4446
  Liczba postów : 2006
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Moderator




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptyWto Sty 28 2020, 19:03;

Może to i dobrze, że Josh nie zdawał sobie sprawy z podobieństwa, które widział w nim Chris. Choć wiadomość przyjąłby z uśmiechem, wyśmiewając wręcz tak niedorzeczne spostrzeżenia, nie czułby się z tym szczególnie dobrze. Nie miało to jednak nic wspólnego z samym gajowym, a z “przypominaniem kogoś”. W przypadku mężczyzny ograniczało się to do podobnego zachowania i kończyło najwyraźniej speszeniem. Jednakże każdego dnia Josh mierzył się ze wspomnieniem wujka, gdy tylko stawał przed babcią. Co zabawniejsze, z charakteru zupełnie się różnił od brata matki, ale za to wyglądem go przypominał. Kto wie, może taki jego los, aby być ciągle czyimś dublerem? Szkoda tylko, że starsza wiedźma zawsze wtedy zrzędziła, w kółko powtarzając, jaki z niego niedojda, a stojący przed nim mężczyzna się peszył. Tak, zdecydowanie dobrze, że Josh nie miał o niczym pojęcia i mógł z krzywym uśmieszkiem na twarzy obserwować dziwne reakcje gajowego. Ostatecznie nie codziennie ktoś gwałtownie się rumieni i to dwa razy z rzędu, w jego towarzystwie! Prawdę mówiąc, nie pamiętał, żeby kiedykolwiek wcześniej ktoś tak się zaczerwienił. Reakcje Chrisa prowokowały do żartów, do zabawy, ale znów, nie byli na takiej stopie znajomości. Może pora to zmienić?
Tak czy inaczej, obecnie nie była to najlepsza chwila do zastanawiania się nad tym. Szczególnie że rozmawiali o sprawdzeniu boiska. Pech chciał, że nie było go na wcześniejszych meczach, przez co nie był w stanie podać żadnych szczegółów.
- Przykro mi, żadnych podpowiedzi nie mam. Prawdopodobnie wszystko będzie w porządku, nie wiem jednak kiedy było ostatnio sprawdzane, ani czy wszystkie uszkodzenia były na bieżąco naprawiane. Dlatego prosiłbym o spojrzenie na nie w czasie ferii - odpowiedział, nieznacznie wzruszając ramieniem. Może powinien, ale nie czuł się ani odrobinę skrępowany swoją niewiedzą. Liczył na to, że nie opuści kolejnych rozgrywek i będzie mógł już na bieżąco prosić o renowacje konkretnych miejsc, zamiast zrzucać na kogoś sprawdzenie całego boiska. Za to z zainteresowaniem obserwował zmiany, które zachodziły w gajowym. Aż uśmiechnął się szeroko, powstrzymując się od nieznacznego śmiechu, który mógłby zostać błędnie zrozumiany. Widział wyraźne rozluźnienie, które na moment się pojawiło, gdy rozmawiali o niuchaczu, a które gwałtownie zniknęło w następnej chwili. A przecież jedynie wyraził nadzieję na pomoc w odzyskaniu pamiątki!
- W takim razie nie mam się czym martwić - odparł ze śmiechem, po czym pokręcił nieznacznie głową, dostrzegając, jak lekki rumieniec pogłębia swoją barwę i obejmuje w posiadanie uszy gajowego. Może jednak powinien zostawić go samemu sobie? Z drugiej strony, jeśli jeszcze trochę pomacha swoją przypinką, być może skusi niuchacza do wyjścia z kryjówki. Wtedy pomógłby nieznacznie O’Connorowi, a ten być może przestałby się zachowywać, jakby rozmowa z nim była aż tak trudna. Doprawdy, nieco więcej czasu spędzić przy nim i człowiek zaczyna się zastanawiać, czy naprawdę jest aż tak “straszny”. - Jak już uda się go złapać, co dalej? Dołączy do szkolnej gromadki? - spytał zaciekawiony, dochodząc do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli zignoruje zachowanie Chrisa i będzie udawał, że nic dziwnego się nie dzieje. Skoro też gajowy wolał rozmawiać o zwierzętach, czy roślinach to proszę bardzo! Miał jeszcze trochę czasu do kolejnych zajęć. Nigdy nie zastanawiał się nad tym, co się dzieje z większością zwierząt, które można było tutaj spotkać. Część była szkolna, pomagała w prowadzeniu zajęć z opieki nad magicznymi stworzeniami, część mieszkała w Zakazanym Lesie, czy jeziorze. Co jednak z takim niuchaczem? Mimowolnie rozejrzał się wokół, jakby licząc, że zobaczy złodziejaszka. Zakręcił pozłacanym emblematem w dłoni, wciąż patrząc po okolicy, aż kucnął przy Chrisie, spoglądając na krzewy, którymi się zajmował z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Myślę, że na taką pogodę powinno się cieplej ubierać. Inaczej można szybko zaczerwienić się z zimna - rzucił cicho, nie patrząc nawet na gajowego. Nie chciał być złośliwym, ale nie potrafi się powstrzymać. Może i był profesorem, może powinien spoważnieć, zachowywać się adekwatnie do zajmowanego stanowiska, ale nie potrafił. Nie wtedy, gdy miał do czynienia z kimś, kogo mniej, lub bardziej, kojarzył z czasów szkolnych. Tak, jak w przypadku O’Connora. Nie należało jednak przesadzać z żartami, więc uśmiechnął się lekko i wstał, wtykając dłonie do kieszeni kurtki.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 4693
  Liczba postów : 2266
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Moderator




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptySro Sty 29 2020, 10:17;

Dobrze. Zdecydowanie dobrze, że Joshua nie miał pojęcia, jakie wywoływał w tej chwili skojarzenia. Byłoby to dla Christophera co najmniej krępujące, a gdyby tylko mężczyzna skomentował to w sposób, który nie byłby dla niego zbyt miły, w sposób, który jakoś by go zabolał, na pewno ich znajomość, na razie tak powierzchowna, skręciłaby niewątpliwie w zdecydowanie nieodpowiednim kierunku. Już i tak teraz gajowy czuł się onieśmielony i niepewny tego, co dalej, w końcu nigdy nie wiedział, co osobom pokroju profesora Walsha może wpaść do głowy i czy za chwilę nie postanowią zacząć stepować albo robić czegoś równie absurdalnego. Zdawał sobie również sprawę z tego, że jednostki otwarte, gotowe do najróżniejszego działania i skłonne do tego, by nie stać w miejscu, miały tendencję do wpychania się w cudze życie w celach pomocowych, które nie zawsze miały rację bytu, a wielokrotnie nawet prowadziły do sytuacji koszmarnych i bolesnych dla takich nieboraków, jak Chris. Nie lubił, kiedy wyciągało się go gdzieś siłą, nie lubił znajdować się w centrum zainteresowania, a wiele kwestii po prostu pomijał milczeniem, ignorował i puszczał mimo uszu, żeby tylko się na tym za bardzo nie skupić. Nie musiał i nie chciał angażować się w pewne sprawy, nic zatem dziwnego, że gdy już zostawał wciągnięty do jakiejś zabawy, najczęściej spędzał czas na uboczu, po prostu obserwując to, co dzieje się dookoła niego. W końcu — lepsi zawsze mogli się bawić, on z kolei mógł czekać, nie miał zresztą potrzeby, by szczególnie błyszczeć. Musiał naprawdę chcieć gdzieś pójść, gdzieś być i coś robić, żeby faktycznie znajdować się pośród bawiących się ludzi, a nie zachowywać się niczym wyrzutek, którego w ogóle nie bawi życie. To zaś, gdy zestawić go z profesorem, dawało tak skrajne obrazy rzeczywistości, że aż trudno byłoby sobie wyobrazić, żeby ich znajomość kiedykolwiek miała przerodzić się w jakiekolwiek bliższe relacje.
- W porządku. W takim razie na spokojnie przyjrzę się całemu boisku, a na wiosnę pewnie będzie trzeba pomyśleć o sprawdzeniu nawierzchni. Chciałby pan, żebym od tej pory częściej zajmował się kontrolowaniem stanu trybun i okolicy? - odparł, jednocześnie zadając z miejsca proste pytanie. Jeśli tak, będzie musiał w swój grafik wpleść comiesięcznych kontroli na następnym obiekcie, co nie utrudniało mu jakoś szczególnie zadania, ale jednak wolał być o tym uprzedzony zawczasu, a nie na pięć przed dwunastą. Teraz kiedy profesor prosił o pomoc, nie zamierzał mu odmawiać, a ponieważ ferie nie trwały jednego dnia, doskonale wiedział, że znajdzie dla siebie spokojny dzień, w którego czasie będzie miał możliwość przyjrzenia się boisku i jego okolicy. Na razie nie wiedział jeszcze, jak bardzo szalone pomysły miewa Walsh, ale jeśli wkrótce dojdą go słuchy, że to dzięki mężczyźnie i jego grom towarzyskim ucierpiał kamienny krąg, z całą pewnością gajowy zacznie się obawiać, że wkrótce każą wykopać mu basen na boisku albo zrobić coś równie abstrakcyjnego, byle tylko spełnić szalone plany profesora.
- Zobaczymy. Być może nie będzie w stanie z nimi przebywać i lepiej będzie poszukać dla niego bezpieczniejszego miejsca, nigdy nie wiadomo, jak dane zwierzę zareaguje na schwytanie. Jeśli jest oswojony, to faktycznie najpewniej komuś uciekł, jeśli nie, będziemy musieli ocenić, jak dalej z nim postępować. Nie chciałbym, żeby w swoim szaleństwie coś przypadkiem zniszczył albo trafił pod sam zamek, bo tutaj nie jest już tak bezpiecznie, jak przy lesie - wyjaśnił spokojnie, całkowicie pomijając pierwszą z omawianych kwestii, jakby temat nie istniał. Chris był wręcz świetny w ignorowaniu spraw, o jakich nie chciał mówić, a jeszcze bardziej takich — które go niepokoiły, krępowały albo w których mógłby się dopatrzyć drugiego dna, gdyby tylko bardzo się postarał. Szukanie zaś odpowiedzi na pytania, jakich nie chciał zadawać, nie leżało po prostu w jego naturze, tak więc uwagi profesora poszybowały prosto w eter, on zaś skupił się na kwestii dla niego najważniejszej, jak również zasadniczej w omawianym obecnie temacie.
Nie spodziewał się jednak zupełnie, że Walsh zacznie sobie stroić z niego żarty albo zechce wdawać się w jakiś głupiutkie zabawy. Z jego strony była to pewnie żartobliwa uwaga, ale dla Christophera takie coś zaliczało się do kategorii kwestii, jakie należy po prostu pominąć. Robił to właściwie całkowicie podświadomie, pozwalając, by niektóre sprawy pozostały bez odpowiedzi, a inne po prostu pozostały na etapie słów rzuconych na wiatr. Mówiąc jeszcze inaczej — w takich chwilach spokojnie odgrywał rolę obrazu ze słynnego powiedzonka, iż gadał dziad do obrazu, a obraz ni razu. Dlatego, chociaż spłonił się pewnie jeszcze mocniej, nie spodziewając się w ogóle tego, że Joshua nagle postanowi bawić się w jakieś siedzenie pod krzakiem i prowadzenie z nim dyskusji na tematy co najmniej niezrozumiałe i zupełnie nikomu niepotrzebne, zignorował całkowicie podtekst, jaki dało się wyczuć w nieco, jego zdaniem, żartobliwym tonie profesora.
- Trudno o to w czasie pracy, kiedy człowiek może się strasznie zgrzać - odparł na to, w sposób całkowicie wręcz neutralny i nieznacznie wzruszył ramionami na znak, że przecież nic na to nie poradzi, a ubrany w gruby polar, zacząłby się za chwilę obficie i paskudnie pocić, co na pewno nie pomagałoby mu w pracy. Chciał już całkowicie poświęcić się temu, co robił, kiedy przyszła mu do głowy jeszcze jedna myśl. Nie spojrzał jednak na stojącego teraz nad nim Walsha i jedynie układając dalej torf, postanowił zadać pytanie. - Pan wyjeżdża? Czy będzie nadzorował prace na boisku?
Powrót do góry Go down
Online


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4446
  Liczba postów : 2006
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Moderator




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptyCzw Sty 30 2020, 11:05;

Mówią, że przeciwieństwa się przyciągają. Może jest w tym ziarenko prawdy? Dla Josha O'Connor stanowił żywą zagadkę, ciekawostkę, którą chciał sprawdzić. Problem polegał na tym, że bywał uparty i kiedy postanowił zgłębić bardziej jakiś temat, nie odpuszczał. O wiele prościej było w przypadku gry na jakimś instrumencie, albo testowaniu nowej miotły. Ludzie byli nieco bardziej skomplikowani, za ich zachowaniem kryły się albo konkretne emocje, albo wydarzenia z przeszłości. Wszystko to sprawiało, że naciskając za bardzo, można było kogoś dotkliwie zranić, a przecież nie o to chodziło w rozwiązywaniu ludzkich zagadek. Trudno powiedzieć, czy w czasach szkolnych też tak się interesował dziwnym chłopakiem spod lasu, ale obecnie, widząc, że nie zmienił się za bardzo, był ciekaw dlaczego. Choć właściwie sam również nie przeszedł wielkich zmian, a przynajmniej nie dla osób postronnych. Jedyne co mogłoby kogoś dziwić to rezygnacja z gry zawodowej, ale na to również miał odpowiedź gotową, bez wspominania o prywatnych sprawach. Czy ich znajomość miała z zupełnie podstawowej zmienić w coś więcej? Jeśli się tak stanie, Josh z pewnością będzie zadowolony, w końcu im więcej dobrych znajomych tym lepiej. Jednak zdecydowanie czekała go długa droga, żeby do tego doprowadzić, o ile nie znudzi się w międzyczasie, albo nie zostanie jawnie przegnany. Zapowiadały się ciekawe lata pracy, jeśli doliczyć do tego relacje z uczniami.
- Byłoby świetnie. Dodatkowo przez ferie raczej nikt nie będzie przeszkadzał w sprawdzaniu i ewentualnych naprawach, a później będzie łatwiej. Dodatkowo w sobotę jest mecz, może obejdzie się bez większych uszkodzeń od tłuczków - odpowiedział lekko, z szerokim uśmiechem na twarzy. Cieszył się, że boisko będzie regularnie kontrolowane. Do tego sprawdzanie stanu te znicz ego sprzętu, jego pielęgnacja i będzie mieć pewność, że na lekcjach to nie rzeczy będą winne ewentualnemu wypadkowi. W końcu każdy może spaść z miotły, prawda? Choć miał nadzieję, że obejdzie się bez tego. Miał dość wtop w trakcie odbywania stażu. Tak czy inaczej, załatwił najważniejszą sprawę, dotyczącą boiska. Nie był aż takim ekscentrykiem, jak mogłoby się wydawać. Zajęcia, które miał przeprowadzić w środku kamiennego kręgu, nie były przecież aż tak dziwne, prawda? Z dwojga złego wybrał mniejsze zło w postaci uszkodzenia kręgu niż wybicia okien i trafienia kogoś w sali tłuczkiem. W końcu nigdy nie wiadomo jak mocno uda się komuś odbić piłkę. Chociaż faktem jest, że rodził się w jego głowie pomysł związany z torem przeszkód dla uczniów, a wtedy nie potrzebowałby basenu, ale chociażby nieco groźnych roślin. Taka tentakula byłaby odpowiednia, o ile miałby w zanadrzu antidotum, w razie ugryzienia. Z drugiej strony lepiej było rozważyć bezpieczniejszą opcję, ale tu będzie potrzebował zapewne pomocy kogoś z zielarstwa, albo O'Connora. Musiał to jednak dobrze przemyśleć, więc właściwie załatwił już wszystko, co tyczyło się pracy. Mógł już spokojnie wracać do pozostałych obowiązków, ale co miał poradzić na własną ciekawość spowodowaną niecodziennymi reakcjami drugiego mężczyzny? Niestety nie należał do tych, którzy pomijają niektóre kwestie. On je drążył, albo odwracał kota ogonem, sprowadzając wszystko do żartu. Zależnie od tego, czy temat dotyczył kogoś, czy jego samego.
Jeśli mężczyzna zamierzał ignorować niektóre uwagi, kto wie, czy nie dojdzie do sytuacji, że nie będzie w ogóle się odzywał przy Walshu? To było niczym najlepsza pożywka dla jego humoru. Jedni mogliby uznać, że bawi się cudzym kosztem, co poniekąd było prawdą, z drugiej jednak strony otrzymywał proste odpowiedzi. Słowami można było kłamać, ale mowa ciała byłą uniwersalna i tak gwałtowne rumieńce nie mogły być wyuczone. Gajowy peszył się, z nieznanych powodów. Jeśli więc mieli spokojniej rozmawiać i przestać zachowywać się, jakby nie kojarzyli się z czasów szkolnych, to trzeba było nieco popracować nad tymi rumieńcami. Nic więc dziwnego, że Josh szczerzył się jak ostatni głupek na widok pogłębiającej się barwy szkarłatu. Uroczo.
- Racja… Pozostaje mieć nadzieję, że szybko się ociepli i rumieńce znikną. Jeszcze ktoś mógłby je źle zrozumieć - dopowiedział chwilę przed wstaniem z miejsca. Chciał odejść, gdy uznał, że nigdzie nie dostrzega ruchu, świadczącego o obecności niuchacza. Miał nadzieję, że zwierzę się odnajdzie, bo jednak byłoby ciężko, gdyby wszystkim zaczęły znikać przedmioty. Jeszcze w czasie meczu rzuciłby się za zniczem… Choć to akurat mogłoby być dosyć ciekawe. Jedno trzeba było przyznać, gajowy miał pełne ręce roboty, a on dorzucił mu jeszcze sprawdzanie boiska. Z drugiej strony, jak sprawdzi raz i będzie wiadomo, że wszystko jest w porządku, to później będzie łatwiej wyłapać usterki. Zrobił krok w stronę zamku, kiedy Chris się odezwał.
- Wyjeżdżam, więc przyjdę o feriach spytać o stan boiska. Nie wydaje mi się, żeby była konieczność nadzorowania prac - odpowiedział, uśmiechając się szeroko, po czym pożegnał się krótko i ruszył w kierunku zamku. Czekały go kolejne obowiązki oraz dyżur. Nie mógł pozwolić sobie na dłuższy spacer po błoniach.

/zt

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 4693
  Liczba postów : 2266
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Moderator




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptyCzw Sty 30 2020, 13:59;

Christopher również bywał uparty, dotyczyło to jednak zupełnie innych kwestii, nie dało się zatem wprost powiedzieć, żeby ta dwójka była do siebie podobna. Ostatecznie jednak miał w sobie coś z ducha gryfa, miał w sobie coś, co spowodowało, iż przynależał do takiego, a nie innego domu i z całą pewnością upór i chęć działania były tym, co jasno pokazywało, kim tak naprawdę jest. Owszem, był również pracowity, ale nigdy nie nazwałby się nazbyt mądrym, czy nazbyt sprytnym, co w gruncie rzeczy dość dobrze opisywało jego osobę. Był przy tym wszystkim niestety nieśmiały, stresował się często w dziwnych sytuacjach i naprawdę był zdziwiony, że w ogóle udało mu się dostać tę pracę. Być może władze szkoły wychodziły z założenia, że odludek nada się świetnie na gajowego, który raczej będzie siedział poza zamkiem i zajmował się swoimi sprawami, które, rzecz jasna, były równie ważne, jak wszystko inne, co miało tutaj miejsce. To nie tak, że Chris czuł się gorszy, chociażby od Walsha dlatego, że tego tytułowano profesorem, a jego nie. Znał się na tym, co robił, niektórym nawet pomagał w sprawach związanych ze składnikami eliksirów, czy problemami z magicznymi stworzeniami, ale tak właściwie można było śmiało powiedzieć, że Christopher czuł, iż znajduje się na właściwym dla siebie miejscu i nie chciał tego zmieniać w żaden sposób, po prostu podobało mu się to takie, jakie było i nie potrzebował niczego więcej, a na pewno nie potrzebował ludzi, którzy wchodziliby z butami w jego życie i tłumaczyliby mu, co powinien robić i jak się zachowywać — dla tych istniały tylko drzwi wyjścia, aczkolwiek trzeba było naprawdę nadepnąć mu na odcisk, by zareagował aż tak gwałtownie.
- Dobrze, w takim razie od tej pory będę się tym stale zajmował - obiecał spokojnie, dochodząc do wniosku, że nie jest to aż taki wielki problem, a regularne sprawdzanie boiska, może tylko pomóc mu w pracy. Teraz nie wiedział, ile zajmie mu sprawdzenie murawy, obręczy i trybun, wszystkiego, co było tam ważne i konieczne, a przecież czekały na niego kolejne zajęcia, o jakich nie mógł zapominać. Luty, jak każdy miesiąc, niósł ze sobą kolejne wyzwania, a on nie zamierzał po prostu zapominać o tym, że niektóre rośliny trzeba wysiać, a inne osłonić, że trzeba się upewnić, że wszystko jest gotowe na nadchodzącą wiosnę. Lubił mieć wszystko z góry zaplanowane, po prostu było mu tak wygodniej działać, aczkolwiek zdarzały się chwile, kiedy wszystko w jego otoczeniu tworzyło coś na kształt energetyzującego bałaganu, z którego krok za krokiem wyłaniał kolejne zadania. Wystarczyło, że chociażby jeden profesor złożył jakąś propozycję albo o coś go poprosił i musiał wszystko przeorganizować. Były też takie niespodzianki, jak chociażby ów niuchacz, który co prawda nie spędzał mu snu z powiek, ale nieco niepokoił i ciekawił. Mężczyzna zastanawiał się również, jak będzie wyglądała sprawa z magicznymi końmi, bo miał nadzieję, że na nadchodzącej już wkrótce lekcji, nie wydarzy się nic złego i nie będzie zmuszony szukać niedobitków gdzieś w Zakazanym Lesie. Postanowił już jednak jakiś czas temu, kiedy tylko dowiedział się, jak się sprawy mają, że na wszelki wypadek pozostanie w pobliżu, w pogotowiu, żeby móc udzielać pomocy w razie katastrofy.
- W takim razie powiadomię pana listownie o stanie boiska i poczynionych przeze mnie naprawach - powiedział jeszcze poważnie, jednocześnie znowu ignorując uwagę Walsha, co mogło go denerwować, aczkolwiek wcale nie musiało. Jak widać, Christopher radził sobie z tym całkiem dobrze i chociaż płonił się niczym jakaś piwonia, chowając jednocześnie pod krzewem róży, nic innego nie wskazywało na to, by szczególnie mocno przejmował się tą rozmową, jaką właśnie przeprowadził. Pożegnał się jeszcze kulturalnie z profesorem, by później skupić się już w pełni na kwiatach, które starannie zabezpieczał i upewniał się, że rośliny zimozielone mają się tutaj dobrze, że nie trzeba będzie ich jakoś wspierać ani szukać odpowiednich mikstur na opryski. Prędko również uspokoił się, pozostając już całkowicie w samotni własnego umysłu.

/zt

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down
Online


Violetta Strauss
Violetta Strauss

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Galeony : 2397
  Liczba postów : 3699
https://www.czarodzieje.org/t17878-violetta-strauss#504731
https://www.czarodzieje.org/t17893-viola#505013
https://www.czarodzieje.org/t17884-violetta-strauss#504822
https://www.czarodzieje.org/t18567-violetta-strauss-dziennik#529
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Gracz




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptySro Mar 11 2020, 02:17;

Ostatnimi czasy wieczory, które spędzała w dormitorium mijały jej na czytaniu magicznych podręczników, które piętrzyły się na jej stoliku nocnym w niepokojącej wieżyczce, która nieraz wyglądała zupełnie jakby zaraz się miała zawalić. Nic takiego jednak się nie stanęło, a Strauss mogła dalej rozkoszować się przed snem swoją lekturą, która często podsuwała jej jakieś interesujące informacje lub dostarczała wiadomości o nieznanych jej dotąd zaklęciach, których mogłaby się nauczyć.
Takim cudem natrafiła na wzmiankę o Aviatores, za którego pomocą czarodziej był w stanie wyczarować realistyczny hologram ptaka. Na pierwszy rzut oka nie bardzo ją to zainteresowało. Tym bardziej, że jej patronus miał formę pustułki, więc wyczarowanie jej wydawało jej się być o wiele prostsze niż nauczenie się nowego zaklęcia. Dopiero po chwili jej wzrok natrafił na wzmiankę o tym, że rzucający zaklęcie niejako przenosi na wyczarowany hologram swoje zmysły. To rozbudziło jej ciekawość. Do tego stopnia, że następnego dnia musiała sama wypróbować działanie zaklęcia po przestudiowaniu inkantacji i odpowiednich ruchów różdżką zapisanych w części poświęconej niejakiemu instruktażowi nauki czaru.
Następnego dnia, gdy tylko znalazła chwilę czasu ruszyła ku błoniom, by tam móc podjąć próby nauczenia się nowego zaklęcia. Biorąc pod uwagę jego naturę wolała to robić na otwartej przestrzeni niż wykorzystywać w tym celu jakieś sale, które oferowały dużo mniej miejsca. Dopiero po odnalezieniu odpowiedniego punktu skierowała dłoń ku różdżce i chwyciwszy ją pewną ręką, skierowała jej czubek w powietrze, gotowa wyczarować ptasią iluzję.
- Aviatores! - wypowiedziała, przygotowując się na powtórkę z nauki patronusa.
I rzeczywiście etapy nauki były całkiem podobne, bo wpierw udało jej się wyczarować jedynie coś, co pomimo kształtów zbliżonych do ptaka jednak nie posiadało aż tak solidnych kształtów. Dopiero przy drugiej próbie udało jej się stworzyć solidny ptasi hologram, ale poza tym nie stało się nic konkretniejszego. Jej świadomość i zmysły wciąż pozostawały w tym samym ciele choć czuła jakiś dziwny i trudny do określenia dyskomfort, który był w zasadzie trudny do określenia. Wiedziała jedynie, że czuje się dosyć słabo. Zakończyła zatem działanie zaklęcia i postanowiła, że tym razem musi się bardziej postarać i skupić się na postaci ptaka i jego świadomości… o ile takową posiadał. Odetchnęła głęboko i po chwili odpoczynku przystąpiła do ponownej próby rzucenia zaklęcia.
Ponownie wymówiła inkantację, kierując różdżkę w niebo, a w powietrzu uformował się kształt będący naprawdę realistycznym obrazem ptaka. I tym razem Strauss skupiwszy się na nim była w stanie spojrzeć na świat jego oczyma i całkowicie zmienić swoją perspektywę. Nie chciała jednak zbyt długo utrzymywać tego efektu i już po krótkiej chwili zakończyła działanie zaklęcia, stwierdzając, że chyba zrobiła już wystarczająco dużo. Tym bardziej, że poprzednia próba stworzenia hologramu już wystarczająco ją wymęczyła. Dlatego też schowała różdżkę i postanowiła skierować się do zamku, by tam odpocząć przed kolejnymi zajęciami, które ją jeszcze tego dnia czekały.

z|t
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 4693
  Liczba postów : 2266
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Moderator




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptyPon Kwi 13 2020, 15:49;

Szukanie pisanek nr 3: F

Zrobiło się już na tyle ciepło, że warto było naprawdę zająć się różami, wiadomo było, że to niesamowicie wręcz wrażliwe kwiaty i Christopher chciał poświęcić im sporo uwagi. Teraz kiedy wszyscy kręcili się w okolicy, szykując do obchodów święta, miał chwilę czasu, żeby przejść się po ogrodzie i przekonać się, w jakim stanie są krzewy, czy nawóz im pomógł, czy osłony z torfu były na tyle dobre, że nic nie przemarzło w czasie - na szczęście - dość łagodnej zimy. Ostatnio dość mocno padało, teraz zrobiła się już piękna pogoda, więc wszystko z kwiatami powinno być w jak najlepszym porządku, ale mimo wszystko nie mógł na to po prostu machnąć ręką, nic zatem dziwnego, że zebrał swoje rzeczy i po prostu skierował się na miejsce, by sprawdzić dokładnie każdy krzew.
Odstawił na bok przyniesioną ziemię i całą resztę potrzebnych mu rzeczy, a później kucnął przy pierwszej z roślin, żeby uważnie się jej przyjrzeć i upewnić, że nie ma na niej żadnych śladów zbyt gwałtownej zimy, miał nadzieję, że pień i gałęzie nie pękły, nie uległy rozszczepieniu i nie doszło do niczego podobnego. Był w pełni na tym skupiony, więc nie zwracał zbyt wielkiej uwagi na innych, jeśli się tutaj kręcili, niezależnie od tego, czy to nauczyciele, czy uczniowie. Jeśli ktoś się z nim witał, odpowiadał tym samym, ale raczej trudno byłoby powiedzieć, że bierze aktywny udział w toczącym się dookoła niego życiu towarzyskim.
I kiedy tak kucał przy krzewie i ostrożnie sprawdzał ziemię, odgarniając na bok osłony, jakie sam tam zakładał zimą, natknął się na niezbyt wielką pisankę. Zamrugał, nieco zdziwiony, i uśmiechnął się pod nosem, po czym odłożył ją do torby, którą ze sobą miał. Proszę, kolejna do kolekcji, kto by się właściwie spodziewał?

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down
Online


Bruno O. Tarly
Bruno O. Tarly

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Galeony : 1410
  Liczba postów : 1087
https://www.czarodzieje.org/t17773-bruno-o-tarly
https://www.czarodzieje.org/t17828-korespondencja-bruna#501992
https://www.czarodzieje.org/t17803-bruno-o-tarly
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Gracz




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptyWto Kwi 14 2020, 04:04;

Tegoroczna Wielkanoc był inna.
Rodzice Bruna doszli chyba do wniosku, że ich pierworodny syn jest już na tyle dorosły, by nie spędzać przerwy w nauce ze swoimi staruszkami... Oczywiście na odświętne śniadanko wpadł do rodzinnego domu, ale już następnego dnia rano jego własny ojciec oznajmił mu, że ma wracać do Hogwartu, czy coś, bo oni zaplanowali domówkę dla starych znajomych. I młodzież nie jest mile widziana. No więc spakował swój kufer, szczury i złapał pociąg powrotny, czy coś. Ech, z rodziną to najlepiej na zdjęciach.
Nie był jakimś zagorzałym fanem wiosennych tradycji Celtyckiej-tudzież-Wielkiej Nocy. Lubił to, że był to czas wolny od nauki. I jeszcze fakt, że robiło się coraz to cieplej, a Wyspy Brytyjskie zaczynały nabierać kolorów innych niż zgniła zieleń i szarości. Toteż jak wrócił do starego zamczyska i rozpakował swój niewielki bagaż, to wybył z Wieży Gryffindoru na błonia. Pogoda w tym roku rozpieszczała. Przyroda rozbudziła się już na dobre, ptaki wiły gniazda jak opętane, a pszczoły latały z prędkością światła, zapylając różnokolorowe i różnokształtne kwiaty. Tarly oddychał pełną piersią i szedł przed siebie, nie obierając żadnego kierunku.
I tak jakoś się złożyło, że doczłapał się do różanego ogrodu. Nie zapuszczał się tu zbyt często, bo to miejsce kojarzyło mu się z zakochanymi parami śliniącymi się do siebie pod krzewami, no a nie był to widok jego marzeń. Tego dnia był to jednak nieco bezpieczniejszy teren, bo większość czarodziejów-glonojadów nadal grzało dupki w rodzinnych domach. Ruch był więc mniejszy, choć nadal nie można było nazwać ogrodu odludnym. Mimo to Bruno nie zawracał. A gdy wszedł już na dobre w różany teren, to spostrzegł znajomą sylwetkę. No bo któż inny mógłby kucać przy roślinach. Oczywiście, że jego ulubiony gajowy!
- Hej, Chris! - zawołał do niego i przyspieszając kroku, by po chwili znaleźć się tuż przy mężczyźnie - Widzę, że nawet w wolne nie próżnujesz. - wraz z uniesieniem jednej brwi, uniósł też tożsamy kącik ust. Patrzył na Christophera wesołymi oczami, a rękoma złapał się pod boki. Jak tak stał, to wyglądał trochę jak Piotruś Pan. Tylko skórzana kurtka i wytarte dżinsy psuły bajkowy efekt.
Dawno nie miał okazji porozmawiać z gajowym, nad czym bardzo ubolewał. Lekcje, podczas których mężczyzna im towarzyszył, nijak miały się do zwyczajnych odwiedzin i miłych, szczerych pogawędek. Na lekcjach obowiązywały inne zasady: Chris był Panem O'Connor'em, a Bruno - tym studentem Tarlym z Gryffindoru. Dobrze więc się stało, że ojciec wypieprzył go z domu. Dzięki temu miał okazję, by zatroszczyć się o relacje z dobrymi znajomymi. Dzięki, tatku!
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 4693
  Liczba postów : 2266
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Moderator




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptyWto Kwi 14 2020, 23:20;

Święta w domu rodzinnym? Ostatnio rzadko kiedy tam bywał, a biorąc pod uwagę, że nie dogadywał się zupełnie z babką, nie miałby najmniejszej nawet przyjemności z siedzenia przy wspólnym stole. Wolał zostać tutaj, zawsze mógł na chwilę wybrać się do brata, to mu odpowiadało, poza tym, kiedy nie było w okolicy tylu uczniów, od razu lepiej się pracowało. Dlatego lubił czas świąteczny, czas ferii i wakacji, bo dzięki temu miał przestrzeń, jakiej zdecydowanie potrzebował, żeby móc działać, pracować i nie musieć kryć się, kiedy inni kręcili się dookoła niego jak jakieś muchy przyciągane na lep. Teraz było zdecydowanie przyjemniej, aczkolwiek nadal kręciło się tutaj trochę osób, ale przynajmniej nie tak wiele, by jakoś wybijać go z rytmu. Aż pojawił się w końcu ktoś, kto zwrócił się do niego po imieniu, a gajowy spojrzał w jego stronę, odrywając, że pojawił się Bruno. Słynny wagarowicz, miłośnik fauny i flory, jak lubił go określać w myślach Christopher. Chłopak był, nie ma co, dość otwarty, czego nie dało się w żaden sposób ukryć, ale właściwe to nawet nie wadziło O'Connorowi, nigdy chyba jednak nie przywykł do jego bezpośredniości. Miał z nią jednak problem w stosunku do wszystkich otaczających go osób, a spośród nauczycieli po imieniu zwracał się właściwie tylko do April i Hala, ci zaś nagle wyjechali, być może zmęczeni ostatnimi wydarzeniami. W każdym razie zniknęli, a on znowu siedział w swojej puszcze konwenansów, gotując się w niej w sosie własnym.
- Bruno - powiedział na to łagodnie, w formie powitania. Chyba jeszcze nawet nie spodziewał się, że pewnym tradycjom może stać się zadość, w końcu, było nie było, był chyba trochę za stary na to rytualne polewanie wodą, a przynajmniej tak sądził. Inaczej sprawa wyglądała z wiankami, ale to już odrębna historia i chwilowo nie było po co się w nią zagłębiać. - W ogrodach nie ma czegoś takiego, jak wolne. Wystarczy, że raz zapomnisz coś podlać, uznając, że sobie poradzi i kończymy z wysuszoną rośliną - dodał jeszcze, całkiem poważnie, ale uśmiechnął się lekko i podniósł się, otrzepując ręce z ziemi. Rzucił coś o tym, że myślał, że Bruno wyjechał do domu na tę krótką chwilę, a nie szykował się na święta w zamku. Z drugiej strony, może tam nie było tak zabawnie, jak tutaj, gdzie pełno było jego znajomych, z którymi pewnie mógł przebalować całą noc.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down
Online


Bruno O. Tarly
Bruno O. Tarly

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Galeony : 1410
  Liczba postów : 1087
https://www.czarodzieje.org/t17773-bruno-o-tarly
https://www.czarodzieje.org/t17828-korespondencja-bruna#501992
https://www.czarodzieje.org/t17803-bruno-o-tarly
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Gracz




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptySro Kwi 15 2020, 03:05;

Liście i kwiaty nie były jeszcze w pełni rozwinięte, więc promienie wiosennego słońca przedzierały się przez luki w roślinnym tunelu, by drażnić oczy chłopaka. Mrużył więc raz po raz swoje zielone ślepia, ale w gruncie rzeczy cieszył się z tego, że pogoda w tym roku dopisywała, wyjątkowo. Był ciepłolubny, a te notoryczne mżawki doprowadzały go wręcz do obłędu. Dopisywał mu też humor, co może bezpośrednio łączyło się z przyjemną aurą i temperaturą, która oscylowała już wokół dwóch cyferek z plusem. No bo przecież nadal był wyrzucon i zignorowan przez własnych rodziców. Serduszko pękło mu na pół, bo pierwszy raz nie było dane mu zjeść sernika na zimno mamy, czy rzucić balonem z wodą na łysinę ojca. Poczuł się olany. I nie tak wyobrażał sobie to uczucie podczas tegorocznego Lanego Poniedziałku...
Chłopak zmarszczył swoje czoło, a jego brwi prawie się ze sobą zetknęły. Zamyślił się srogo pod wpływem słów gajowego i zlustrował wzrokiem krzewinkę, przy której stali.
- Hm, to może być rozwiązanie zagadki z moimi martwymi roślinkami. - pstryknął palcami, niczym detektyw, który właśnie odkrył DNA zbrodniarza. No teraz wszystko było jasne! Gdy mężczyzna wstał z ziemi i posłał mu delikatny, acz ciepły uśmiech, to Bruno ochoczo odpowiedział szerokim, odrobinę niewinnym, wyszczerzem. Nie był taki biegły w zielarstwie, zdecydowanie lepiej znał się na faunie, ale... z tymi umierającymi roślinkami odrobinkę przesadził. Cóż, jego potrzeba rzucenia jakiegoś głupiego i suchego żartu sytuacyjnego była bardzo silna. As always.
- Może... Ci pomogę? - zapytał nagle, bo i nagle taki pomysł zrodził się w jego głowie - Mam ze sobą różdżkę i... - zwinnym ruchem wyciągnął swój magiczny kawałek drewna z wewnętrznej kieszeni kurki, a potem urwał swoją wypowiedź na kilka sekund - i Aquamenti. - dodał, krzywiąc się niepewnie. No tak, nie miał przecież ze sobą żadnego odpowiedniego sprzętu do pielęgnacji roślin. I to jeszcze tak wymagających, tak wybrednych, jak delikatne róże-arystokratki. Ale zawsze miał ze sobą zapał do pracy w towarzystwie Chrisa.
Obrócił dwukrotnie w palcach różdżkę, kręcąc nią młynki. I popatrzył oczami pełnymi nadziei na gajowego, oczekując aprobaty do swojego pomysłu. No co mogło pójść nie tak? To tylko takie pojenie kwiatków. Niewinne podlewanko...
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 4693
  Liczba postów : 2266
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Moderator




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptySro Kwi 15 2020, 23:28;

Pogoda była wspaniała, a przynajmniej dokładnie tak uważał Christopher, który lubił wiosnę. Choć oczywiście, doceniał właściwie każdą porę roku, czerpiąc z nich jak najwięcej. Teraz jednak wszystko budziło się do życia, a on miał okazję dbać o roślinność, pomagać jej wzrastać i cieszyć oczy innych ludzi. To było to, co zdecydowanie lubił i nie potrzebował do tego jakiegoś poklasku, czy też aprobaty ze strony babki. Choć, może sam się mylił i chciałby chociaż raz sprostać jej wymaganiom? Może właśnie dlatego wolał zostać w szkole, w pracy i zajmować się swoimi sprawami, jednocześnie szykując się na spędzenie do końca tych świąt tutaj. Kto wie, może nawet będą mieli wielkie ognisko, tańce do rana i tradycyjną zabawę z wiankami? Uśmiechnął się lekko pod nosem na samą myśl, bo akurat za tym przepadał. Z jakiegoś powodu było to dla niego naprawdę radosne i lubił w ten sposób spędzać czas, ciesząc się po prostu tym, co miał. A, jakby na to nie patrzeć, właśnie tutaj, w Hogwarcie, miał właściwie wszystko to, czego potrzebował najbardziej na świecie.
- Powinienem pytać, czy mają odpowiednio dużo ziemi, słońca i tego wszystkiego, bez czego nie są w stanie rosnąć, czy może lepiej nie? - rzucił na to, unosząc lekko brwi, jak zawsze niedowierzająco, kiedy Bruno robił te wszystkie swoje miny i rzucał uwagami, które tak naprawdę nie były zbyt poważne. Christopher doskonale wiedział, że powinien go wyganiać do zajęć, że nie powinien pozwalać mu na przesiadywanie gdzieś z boku, w swojej obecności, ale nie bardzo wiedział, jak zmusić chłopaka do postępowania we właściwy - według jakichś wzorów - sposób. Zresztą, Bruno miał wkrótce kończyć dwadzieścia lat, nie był już tak naprawdę dzieckiem i zdecydowanie umiał sam o sobie decydować, więc gajowy nie czuł konieczności wtrącania się na każdym kroku w jego życie. A skoro Tarly go lubił i po prostu chciał spędzać z nim jakoś czas, to czemu nie.
- Myślę, że wystarczy - stwierdził na to, zastanawiając się jednocześnie, czy mu się wydaje, czy chłopak, mimo wszystko, jest jakby lekko przygaszony. Nie znał oczywiście powodu i nie miał stuprocentowej pewności, że faktycznie dostrzega to, co zdawało mu się, że widzi. Nie zamierzał go oczywiście wypytywać, bo to nie miałoby najmniejszego sensu. Nie byli tak naprawdę przyjaciółmi od serca, ale oczywiście, gdyby Bruno chciał z nim pogadać, to na pewno nie byłoby problemu, Chris jednak nie chciał wychodzić przed szereg, bo nie czułby się z tym komfortowo, a i Tarly mógłby się w tym nieco pogubić. - Aquamenti - rzucił spokojnie, gdy sięgnął po różdżkę i lekko zaczepnie pozwolił, żeby woda chlapnęła przy okazji pod nogi chłopaka.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down
Online


Bruno O. Tarly
Bruno O. Tarly

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Galeony : 1410
  Liczba postów : 1087
https://www.czarodzieje.org/t17773-bruno-o-tarly
https://www.czarodzieje.org/t17828-korespondencja-bruna#501992
https://www.czarodzieje.org/t17803-bruno-o-tarly
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Gracz




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptySob Kwi 18 2020, 00:09;

Właściwie dlaczego wielkanocne święta w Hogwarcie miałyby być gorsze? Spędzał zaledwie jeden dzień dłużej w miejscu, gdzie i tak przebywał przez większość roku. Ba! Przez większość swojego życia. I choć wielokrotnie przeklinał ponure zamczysko, to wizja ukończenia edukacji w tym miejscu i wybycia stąd na zawsze przyprawiała go o nieprzyjemny ucisk w żołądku. Jakby... tęsknił na samo wyobrażenie. Po części wynikało to z faktu, że bał się dorosnąć. Był pełnoletni (i to nie od wczoraj), ale nijak miało się to do jego poczucia samoświadomości i bezpieczeństwa. Skończy studia i co dalej? Wróci na garnuszek rodziców? Przecież nie chciał ich zawieść...
Trochę się zastanawiał, czy nie będzie bardziej przeszkadzał Chrisowi, zamiast mu realnie pomagać. Ale jednak chęć przebywania w pobliżu kogoś przyjaznego zwyciężyła. A same róże... Cóż, może potraktuje to jako dodatkową naukę? Takie zielarstwo po godzinach? Profesor Wespucci mógłby być z niego dumny!
- Hm, no może lepiej spuśćmy na to zasłonę milczenia... - zagryzł dolną wargę, zastanawiając się, czy faktycznie te kilka kwiatków, które przechowywał w dormitorium, posiadało swobodny dostęp do promieni słońca. Jeszcze długa droga przed Trunem-Ogrodnikiem. Gdyby miał w sobie tyle pasji i cierpliwości, co Chris, to może... Może szłoby mu to sprawniej.
Zawsze jednak w obecności gajowego się wyciszał. Zdejmował z siebie maskę śmieszka i nadwornego błazna, by po pewnym czasie być w pełni sobą. Bez durnowatych wygłupów, bez szastania cynizmem bądź ironią na prawo i lewo. Choć dzieliła ich pewna różnica wieku, to przy mężczyźnie czuł się jakby dobry los dał mu starszego brata. Dlatego ucieszył się, że nie został odprawiony z powrotem do zamku.
Przyglądał się mężczyźnie i jego poczynaniom z roślinami, samemu stojąc dość spokojnie. Różdżkę miał w gotowości i zastanawiał się, którym krzaczkiem powinien się zająć. Wszystkie róże właśnie budziły się do życia i widać było, że za tydzień-dwa rozkwitną w pełnej krasie. To niesamowite, jak szybko przyroda potrafiła rozwinąć skrzydła. I... właściwie bez pomocy zaklęć czy eliksirów. A może to właśnie była prawdziwa magia? Aż w pewnym momencie z tych filozoficznych rozmyślań wyrwał go chłód czegoś mokrego. Woda. Na jego kostkach i trampkach. Trampeczkach. Trampuniuniach. Och, ta zniewaga rewanżu wymaga!
- Brrr, zimne! - zawołał ze śmiechem w głosie, odruchowo dając krok w tył. Tak popatrzył i doszedł do wniosku, że wcale nie stał za blisko róż, które w tym momencie polewał Christopher. Przez myśl przeszedł mu niecny plan, a w oczach zapaliły się zielone ogniki.
- Hej, a wiesz, jaki jest dzisiaj dzień? - uniósł jedną brew ku górze i wycelował różdżkę w gajowego - Lany Poniedziałek. Aquamenti! - zaklęcie pomknęło ze świstem w stronę mężczyzny, a delikatny strumień wody rozbił się gdzieś w okolicach jego szyi. Bruno nie mógł powstrzymać krótkiego wybuchu śmiechu. Wiedział, że Chris mu nie odpuści, więc cofnął się na dwa kroki i pochylił lekko ku przodowi, gotowy na kontratak. Zacisnął różdżkę w dłoni i czekał na reakcję.
Mała przerwa od pracy każdemu zrobi dobrze, prawda? No a tradycje (jak róże) należy pielęgnować. Nawet te mugolskie.
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 4693
  Liczba postów : 2266
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Moderator




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptyNie Kwi 19 2020, 21:09;

Co potem? To pytanie zadawała sobie chyba większość młodych ludzi, Christopher w tym wypadku nie był wyjątkiem, jego problemem było jednak to, że szukając własnej drogi, starał się małpować swojego przyjaciela. Później zaś zjeździł pół Europy, starając się ostatecznie zapanować nad kryzysem tożsamości i dojść do tego, kim chce być i czego od życia potrzebuje. To nie zawsze było tak, że odpowiedzi były oczywiste, że od dawna w nas tkwiły, że po prostu sobie już tam istniały i tylko czekały na to, żeby zostały odkryte. Były takie sytuacje i chwile, kiedy trzeba było poszukać zdecydowanie głębiej, jeśli chciało się dojść do tego, kim się jest tak naprawdę. I może gdyby Bruno wyraził wątpliwości, gdyby zechciał o tym porozmawiać, to gajowy podzieliłby się z nim swoim doświadczeniem. Rok pod gołym niebem, żeby zrozumieć, kim się jest, był zdecydowanie dość sporym doświadczeniem, ale właśnie dlatego obecnie Christopher był taki spokojny i jednocześnie szczęśliwy z powodu pracy, jaką właśnie wykonywał. Długa podróż doprowadziła go do miejsca, w którym właśnie był i czuł się tutaj dobrze, nie chciał tego zmieniać, przenosić się, czy odchodzić, czuł się świetnie tu, gdzie teraz był.
- Jeśli byś chciał, zawsze możesz do mnie przyjść i pokażę ci, jak zajmować się roślinami - powiedział jedynie, z łagodnym uśmiechem. Nie zamierzał go do niczego nakłaniać, usilnie namawiać, czy cokolwiek takiego, nie miał takiej potrzeby i uważał, że każdy odpowiada i decyduje sam za siebie, tak więc Bruno musiał ostatecznie sam stwierdzić, czy czegoś podobnego potrzebuje. Ponieważ jednak wydawał się jakiś zgaszony, niepewny, jakiś nie do końca świadomy tego, co się dookoła niego dzieje, Christopher chciał go nieco obudzić, a może po prostu skierować jego myśli w inne miejsce, na inne tory, żeby skupił się na czymś nieco bardziej pozytywnym niż to, w czym się wyraźnie zapadał. Nie wiedział co prawda, co się z Brunem dzieje, ale to mu nie przeszkadzało, mógł spróbować i się postarać. Nawet jeśli jego zabiegi nie były zbyt poważne.
Zaśmiał się cicho, kiedy Tarly ocknął się z letargu, a później uniósł lekko brwi i jego jasne oczy zabłyszczały rozbawieniem, kiedy chłopak się odezwał i postanowił mu odpowiedzieć. Otrząsnął się lekko, bo woda faktycznie była nieco zimna, ale nie zamierzał temu zdecydowanie ulegać, więc po prostu postanowił odpowiedzieć! Skoro był Lany Poniedziałek, to niechaj faktycznie będzie lany. Może dzięki temu również Bruno nieco się uśmiechnie? To nie byłoby takie złe.
- Aquamenti! - rzucił więc i wycelował w łydki chłopaka różdżkę, jednocześnie odsuwając się nieco na bok, skoro już brali się do prawdziwej, niezbyt odpowiedzialnej bitwy. Róże? Cóż, raczej nic im nie będzie, jeśli zmoczą się nieco nadprogramowo, a oni raczej w nie nie wpadną.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down
Online


Bruno O. Tarly
Bruno O. Tarly

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Galeony : 1410
  Liczba postów : 1087
https://www.czarodzieje.org/t17773-bruno-o-tarly
https://www.czarodzieje.org/t17828-korespondencja-bruna#501992
https://www.czarodzieje.org/t17803-bruno-o-tarly
Ogródek - Page 23 QzgSDG8




Gracz




Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 EmptyPon Kwi 27 2020, 01:08;

Faktycznie coś było szczególnego w tych kwiatach... Coś, co uspokajało? Dawało wytchnienie? Może gdyby spędzał więcej czasu wśród roślin i oddałby się pielęgnacji ich, to wtedy bardziej doceniłby ich korzystny wpływ? Może... znalazłby swoją różę pośród miliona, która byłaby szczególna? Zupełnie jak w słynnej powieści Antoine'a de Saint-Exupéry'ego.
- A w sumie... chętnie. - odparł na propozycję nadprogramowego zielarstwa, uśmiechając się przy tym lekko, trochę z wdzięcznością. Czuł, że w tych słowach kryje się coś jeszcze, jakiś dodatkowy przekaz, a roślinki byłyby na dobrą sprawę jedynie wymówką. I choć zazwyczaj ciężko było mu się w pełni otworzyć, to przy gajowym przychodziło mu to nad wyraz łatwo.
Właściwie nigdy nie zastanawiał się nad tym, jaki status krwi posiada Christopher. Dlaczego? Nie była mu ta wiedza potrzebna, nic to nie zmieniało w ich relacji ani nie wpływało na szeroko pojęty odbiór drugiego czarodzieja bądź czarownicy. Bruno był ostatnią osobą, która potrafiłaby oceniać przez pryzmat czystości krwi. Sam był  w połowie mugolem i do owych mugoli nic nie miał. Szanował każdego człowieka tak samo, o ile ten nie wyrządzał krzywdy innym. Ale teraz... Teraz zaczął zastanawiać się, czy gajowy zrozumiał jego psikus z wodą. Lany Poniedziałek? Czy to mówiło cokolwiek czarodziejom czystokrwistym? Może gdyby Tarly chodził częściej na lekcje Mugoloznawstwa, to wiedziałby, jakie tematy są tam poruszane... No ale przecież nie widział większej potrzeby w zgłębianiu tematów, o których jakieś-tam pojęcie posiadał.
I niby taka głupota, niby najprostsze zaklęcie i trochę wody, a jednak... działało cuda. Szybki wyrzut endorfin, szybkie decyzje, nie do końca przemyślane. Ale chyba... Chris się nie złościł? Cóż, tak interpretował jego reakcję i kontratak, na który przecież głęboko liczył. Dał się ochlapać wodą, nie kwapił się zbytnio, żeby uskakiwać przed nadchodzącą falą. A spodnie? Wyschną same, na co komu zaklęcia suszące.
- Cios poniżej pasa? - mrugnął tajemniczo, a potem zawiesił wzrok dłużej na butach mężczyzny. Trochę szkoda, żeby przemokły, ale skoro bitwa już się zaczęła... - Aquamenti! - ponownie rzucił zaklęcie, w takim stylu, że nie powstydziłby się tego nawet pewien blondwłosy Krukon. Strumień wody uderzył w okolicę kostki gajowego, bo ten zdążył uskoczyć. A Gryfona kusiło, żeby poprawić ostrzał, gdyż tym razem jego celność odrobinę zawiodła. Jednak nawet na polu bitwy powinno się być fair, a teraz ruch należał do jego przeciwnika.
- Te róże wyglądają, jakby patrzyły na nas oceniająco. - dodał po chwili, zerkając na kwiaty, których płatki kołysały się lekko na wietrze. Początki schizofrenii?
Jedno było pewne: nie powinien się dekoncentrować, nie podczas bitwy.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Ogródek - Page 23 QzgSDG8








Ogródek - Page 23 Empty


PisanieOgródek - Page 23 Empty Re: Ogródek  Ogródek - Page 23 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Ogródek

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 23 z 25Strona 23 z 25 Previous  1 ... 13 ... 22, 23, 24, 25  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Ogródek - Page 23 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Okolice zamku
 :: 
blonia
 :: 
łąka
-